Mojego męża bratowa półtora miesiąca temu zaczęła sie skarżyć na ból ręki.Poszła więc do lekarza.Lekarz zamiast dac na przeswietlenie stwierdził ze jak samo weszło to i samo wyjdzie "Pani nie przesadza" Zaczął jej podawac leki i wybrała tez 24 zastrzyki.W koncu pod grozbą ze wezmie swoją kartę choroby wymusiła na lekarzu badania--w tym usg.Okazało sie ze jest złamana ręka.W poniedziałek poszła do szpitala i wczoraj wieczorem lekarz ordynator oznajmił szwagrowi że to rak kości.Jestem załamana.Nawet juz mi sie płakac nie chce:( Trzeba wziąc sie w garsc i działać.Tylko nie wiem jak pomóc.Może wiecie cos o tej chorobie---znacie jakies przypadki.Wiem ze rak jest chorobą którą da sie podleczyc i ludzie zyją jeszcze kilkadziesiąt lat.Ale nie wiem jak jest z rakiem kości.Jestem realistką więc zniose wypowiedzi nawet te bolące---ale tez jestem optymistką i wiem ze kazdy przypadek jest inny.Pozdrawiam.
Rak kości jest najbardziej bolącym rakiem, ale w stadium zaawansowanym. Morfina niewiele pomaga. Ale... Mam koleżankę, u której stwierdzono również raka kości, również zmiany się zaczęły na kości przedramienia. Miała operację, wycięłli kawałek ze zmianami, brała chemię. Było to 12 lat temu. Do tej pory jest zdrowa. Więc myslę że trzeba dziewczynę wspierać, brata tez i niech walczy, bo warto. Pozdrawiam.
To troche dziwne,że lekarz stwierdził po złamaniu ręki,że jest rak kości?!Może idz prywatnie do lekarza niech jeszcze raz porobi badania.
Kochana , masz rację ,każdy przypadek jest inny. Napisz proszę jak najwięcej- jakie badania bratowa miała robione- tylko to usg?? czy masz możliwość przepisania konkretnej diagnozy po łacinie?? skąd wiadomo ,że to rak,a nie nowotwór łagodny?? Czy było robione badanie histopatologiczne bioptatu?? Czy bratowa skarżyła się tylko na rękę, a może ma problemy z czymś jeszcze?? Rak kości często bywa guzem wtórnym, wynikającym z przerzutów . To trzeba będzie wykluczyć.
Radziłabym zrobić koniecznie badania krwi pod kątem anemii i sprawdzić krzepliwosc. Zróbcie usg wątroby, TK klatki,aby zobaczyć obraz płuc, nie dajcie sobie wcisnąć rtg, ma być tk i już (koniecznie zbadajcie płuca). Zażądajcie skierownia na scyntygrafię kości. Jeśli macie taką możliwość wszystkie,albo chociaż część badań róbcie prywatnie, bo tu każdy dzień się liczy.Nie dawajcie się ustawić w żadne miesięczne czy nawet tygodniowe kolejki.Samo złamanie wskazuje, że proces jest już dość zaawansowany. Nie dajcie się zbyć, że jakiegoś badania "nie potrzeba". Tylko szybkie i trafne rozpoznanie, oraz zazwyczaj bardzo agresywne leczenie dają szanse na przeżycie.Jest jeszcze duża różnica między dobrym chirurgiem ,a wyuczonym rzeźnikiem. Sprawdźcie opinię lekarza (chirurga- onkologa) wszędzie gdzie się da. Ja z założenia nie zgadzałabym się na operację przeprowadzoną przez chirurga bez specjalizacji onkologicznej. Ci wszystkich, których znałam ,a się zgodzili, źle na tym wyszli. Wprawdzie zaufanie do lekarza jest konieczne, ale pamiętając ,że walczycie o życie- konsultujcie wszystko przynajmniej u jeszcze jednego onkologa, najlepiej w tych najbardziej renomowanych w Polsce Klinikach- udajcie się do Gliwic/ Warszawy/ Gdańska- jeśli ja miałabym oceniać kolejność, to właśnie tak bym polecała. Jeśli nie możecie piszcie do nich maile, dzwońcie. Ja chorobę mojego męża (rak przełyku) , każdy etap leczenia, każdy wynik, właśnie mailowo konsultowałam z kilkoma lekarzami z całej Polski. Pisałam , pytałam, skanowałam wyniki- część nie odpisywała, a część udzielała mi bardzo rzeczowych informacji. Wiadomo, że nikt nie zdiagnozuje przez internet, ale można się naprawdę wiele dowiedzieć. Zachowajcie zdrowy sceptyzcyzm, zawsze lepiej zrobić za dużo niż za mało!
Objawy (ten ból i złamanie) i umiejscowienie wskazują wg mnie na guza olbrzymiokomórkowego, który dość rzadko bywa na szczęście złośliwy. Zależnie od tego czy to nowotwór łagodny ,czy złośliwy, od stopnia zaawansowania, leczenie polega przede wszystkim na chirurgicznym wycięciu zmiany i terapii uzupełniającej (radio- lub chemioterapii)- zresztą tak wygląda leczenie chyba wszystkich nowotworów złośliwych kości i w ogóle większości raków.
To niestety nie zawsze jest takie proste, że raka da się "podleczyć". Jeśli jest to przerzut- rokowania są bardzo złe. Jeśli to guz pierwotny, musiałabym wiedzieć jaki konkretnie i znać stopień jego złośliwości ,aby móc napisać Ci coś więcej....Nikt nie powie Wam ,ile życia pozostało. Znam faceta,któremu dawano pół roku- to było 14 lat temu:) Mojej cioci (guz mózgu wielkości kurzego jajka) również "dawano" kilka miesięcy- minęło 18 lat. Takich pozytywnych przykładów trzeba się trzymać, a jest ich naprawdę wiele.
Zadbajcie o męża/dzieci tej pani i o nią samą od strony psychicznej, proponuję rozejrzeć się za psychoonkologiem. Jest też dużo książek pomagających "włączyć" pozytywne myślenie, np. "Rak. 50 kroków po poznaniu diagnozy".
nie wierzcie statystykom, na statystyki składa się szereg czynników takich jak np. opieszałość lekarzy, cięcia z NFZ-tu, kolejki na badania itp. Część z tych problemów można przeskoczyć, zazwyczaj jednak potrzebne są dwie rzeczy- pieniądze i wiedza. Dokształcie się w zakresie tego nowotworu. Czytajcie informacje w internecie,korzystajcie z forum onkologicznego (polecam prosalute i nowotwory- damy radę). Do boju, czeka Was bardzo ciężka i zacięta walka. Z całego serca życzę wygranej
Ania
Dziękuję bardzo za Twoją wypowiedz ------sporo sie dowiedziałam.Jeszcze raz dziękuję:)
nie masz za co dziękować, chętnie jak będę umiała to Ci pomogę. w razie czego pisz tu ,albo na pw.
bardzo Ci współczuję, trzymaj się ciepło
Poszukaj w nacie wiadomości na temat Metody NIA Ashkara (ciecierzyca) oraz witaminy B17.
odradzam ciecierzycę - widziałam film o tym Znajdź lepiej info na temat diety dr Budwig (olej lniany) jako wsparcie dla organizmu,
Oczywiście, można dietę dr Budwig, można Gersona.Też widziałam film z Ashkarem i nie wiem dlaczego tak się oburzacie.Człowiek szuka różnych sposobów.Daleko mi do lekceważenia problemu.Najlepiej zarzucić komuś ciemnotę.Nie wyjaśniłaś, dlaczego odradzasz.Ja nie napisałam,że ,,doradzam", a poczytanie jeszcze nikomu nie zaszkodziło.Bardzo nieprzyjemnie się tu rozmawia.
co Ty chcesz od Zosi? Żeby udowodniła dlaczego ciecierzyca nie leczy raka?? Z tego samego powodu co banany i mango.
Za to Ty nie powiedziałaś dlaczego to polecasz. A to ,że polecasz, nie ulega najmniejszej wątpliwości, skoro radzisz komuś, aby sobie "poczytał". Nie wystarczy powiedzieć,że skrzydełko nietoperza, dwa gramy pietruszki i oczy żaby ugotowane o północy na cmentarzu wyleczą raka! Nie wystarczy nagrć i wstawić filmik na you tube. Nie wystarczy posługiwać się pseudonaukowym bełkotem i rzekomymi dowodami. W XXI w. należy UDOWODNIĆ DLACZEGO to coś raka leczy, aby być wiarygodnym. A jeśli się tego nie zrobi -wiarygodnym się nie jest. Mam nadzieję też ,że równie otwarcie będziesz postrzegać pretensje, jak ktoś zastosuje i np. przez sepsę, nie przez raka, przywita się z Panem! Nie wiem gdzie przeczytałam ,że wszystkim tym, którzy wierzą w takie metody powinno się polecać cyrulika, on też "złą krew" upuszczał i voila!
Ja odradzam. ODRADZAM wszelkich znachorów, cudownych uzdrowicieli. Niekonwencjonalne leczenie można stosować w przypadkach podlegających opiece paliatywnej, jeśli pacjent sobie życzy- on i tak nie ma już nic do stracenie, ewentualnie szybciej umrze- jak to nie ma dla kogoś znaczenia to faktycznie, takie sposoby są niezłe.
Ja wiem Kochani, że tonący brzytwy się chwyta, ale ten człwoiek BREDZI! Nie wiem kto jest bardziej żałosny na tych jego filmach- on czy ta kobita zapewniająca o telepatycznych metodach guru ,które również przynoszą efekty. To jest kpina z ludzi cierpiących!!! "komórka rakowa wychodzi w stronę rany"- a jak? tańcząc kankana, tip-topkami, czy tak pcha się na chama??bo to ważne, bardzo....
Doceniam Twoją wiedzę i chęć nisienia pomocy innym, ale chyba trochę się zagalopowałać potępiając wszystkich tzw.znachorów. Jak korzystałem z usług kręgarza. Wcześniej zrobiłem o nim wywiad. Do kręgarzy często są odsyłani ludzie przez lekarzy, którzy najpierw skalpelem narobili szkód więcej jak pożytku. Wielu ludzi potraciło zdrowie powierzając je bez obaw lekarzom. Nie każdego też stać na rozjazdy po kraju i telefony do wszystkich możliwych fachowcach. W rozpaczy często korzystają z usług nie sprawdzonych ludzi uprawiających medycunę niekonwencjonalną. Niestety lekarze i media najchętniej mówią i piszą o tragicznych skutkach działania nieodpowiedzialnych ludzi usiłujących się dorobić na czyjejś krzywdzie. Nie mówią i piszą o wielu przypadkach w których medycyna się wycofała często narobiwszy szkód i dopiero tzw, znachorzy pomogli. Czytając Twoje wypowiedzi wiem, że wiesz iż życie nie jest czarno-białe, ale momentami czy nie za bardzo ufasz nauce konwencjonalnej?
Ja tylko ogolnie o medycynie tzw niekonwencjonalnej. Moja kasa chorych (Bahn BKK Niemcy) ma w swoich uslugach wlasnie rowniez medycyne tzw naturalna tudziez tak wysmiewana w Polsce homeopatie oraz na przyklad tradycionalne metody chinskiej medycyny naturalnej.Oczywiscie Homeopata czy inny specialista medycyny naturalnej musi byc rowniez lekarzem medycyny konwencionalnej. Badania bowiem wykazaly skutecznosc tych metod w wielu chorobach.Uwazam to za dobr rozwiazanie gdyz jako pacjent masz zawsze pewnosc czerpania,ze tak powiem, u zrodla. Terapia jest wielotorowa jednak z pewnoscia kompetencji medycznej.
Moj przyklad: od dawna mialam klopoty z cierpnacymi palcami rak. Wystarczylo bym dlon miala kilka minut uniesiona na przyklad telefonujac- Od razu cierpl mi najpierw jeden palec, po kilkun tygodniach juz dwa a w koncu trzy. Bardzo nieprzyjemne uczucie na wpol scierpnietej dloni... Bylam u lekarza bo niepokoilam sie tym wlasnie, ze wpierw byl to jeden palec a pozniej scierpniecie zaczynalo sie rozszezac. Njpierw byla to jedna reka w koncu obie, nawet w lozku gdy lezalam z dlonmi skierowanymi w strone glowy. Bylam u kilku lekarzy: wszyscy zalecali operacje tyle, ze jedem mowil ze to zespol ciesni nadgarska, a inny, ze to od kregoslupa szyjnego. Kazdy radzil zastanowic sie nad operacja nie dostalam przepisanych ani masarzy ani gimnastyki radzono operacje.
Ja nie chcialam operacji . I teraz: jak czesc z was wie bylam ostatnio w Thailandii. Zmeczona zwiedzaniem zafundowalam siobie tradycjonalny masaz i ziolowe kompresy. Bolaly mie nogi i pomyslalam "ach troche sie odpreze" . Masaz obejmowal cale cialo i trwal 3 godziny: W tym czasie pani masazystka nie dojsc, ze zrobila masaz systemu limfatycznego i rozmsowala zmeczone miesnie nog to jeszcze odblokowala mi nerwy pomiedzy lopatkmi. Mnie w tym czasie przeszedl doslownie prad az po czubki palcow dloni. i poczulam jak sie cos przestawilo - doslownie mialam wrazenie, ze palce masazystki weszly pod jkies sciegno, uslyszalam lekkie chriupniecie i od tego czasu nie cierpna mi dlonie...
Zmienilam wiec kase chorych - poprzdnia nie pokrywala kosztow medycyny naturalnej. Dla jasnosci Bahn BKK jest jdna z najbardziej renomowanych kas w Niemczech. Do niedwny byla kasa zamknieta - trzeba bylo byc kolejarzem by do niej nalezec. Od jakiegos czasu otwarla jednak swe podwoje dla wszystkich.
Mimo tego: sa po prostu chorby w ktorych warto siegnac po nature w innych dobrze laczyc a jeszcze inne potrafi rozwiazac tylko medyk medycyny konwencionalnej.
Jesli chodzi o temat watkowy: Oczywiscie 84chilli84 ma racje. W takich powaznych chorobach jak rak gdzie kazda minuta sie liczy nie ma sie co zastanawiac tylko pierwszym wyborem jest onkolog. Nie ma dwoch slow. Jesli on tak zaleci mozna ziolowo wzmacniac organizm czy cos ale tylko jesli nie ma przeciwskazan. Bratowej autorki watku zycze wszystkiego co najlepsze i trzymam kciuki calej rodzinie.
Czos, można wiedzieć "z czym" u tego kręgarza byłes?? dyskopatą jesteś może?? zgaduję, bo to najczęstsze chyba, z czym ludzie do kręgarza chodzą. mam kuzyna masażystę -rehabilitanta, gdyby mi dysk wypadł, do niego bym się uśmiechnęła. Ty możesz iść do kręgarza- wolny wybór.Nie znam przypadku żeby ktoś umarł,bo mu dysk wypadł, dlatego "pół biedy"....... Jednak nie będziemy dyskutować, czy osoba chora na raka ma iść do lekarza, czy do znachora, bo to chyba oczywiste jest....nie będę nigdy propagować hien żerujących na ciężkiej sytuacji życiowej ludzi. jeśli płacisz u takiego "cwaniaczka" dwie stówki za wizytę, on Ci kładzie ręce na ramionach i przesyła "energię kosmosu" gwarantując poprawę, przy czym twierdzi ,że powinieneś ściśle przestrzegać równocześnie wskazań lekarza medycyny- niech mu będzie. On Ci krzywdy nie robi, żeruje na Twojej zabobonności, za 200 zł masz efekt placebo, przy czym nie odchodzisz od medycyny konwencjonalnej- wszyscy szczęśliwi. Wyzdrowiejesz- ja twierdzę, że dzięki medycynie konwencjonalnej, Ty,że niekonwencjonalnej- w gruncie rzeczy nadal wszystko jedno, bo historia z happy endem. Gorzej, jak jakiś oszust-szaman, każe przerwać leczenie konwencjonalne,bo "jest be i niszczy" i trzeba się zdać tylko na "energię z kosmosu" + 3x dziennie po 2 granulki moczu afrykańskiej wiewiórki....nosz ręce opadają.
Czos, naprawdę sądzisz, że ja nie wiem na czym polega chemia czy naświetlania?? Myślisz ,że nie wiem jakie są wyniszczające?? Owszem, wiem. Znam osoby ,które nie zmarły "bezpośrednio na raka", tylko na zawał spowodowany chemią. Znam mężczyznę ,który wyszedł z IV stopnia czerniaka, po czym zmarł na białaczkę popromienną (naświetlania). Wiem jak wyglądają wypalone w ciele dziury, wiem z jakim trudem się goją. Rozumiem, że podczas chemii boleć potrafią nawet "włosy". Niszczą się narządy wewnętrzne, pozostają trwałe zmiany niekiedy naprawdę utrudniające życie....Ale wiem też, co oznacza termin "rozsiew onkologiczny", wiem ,że nie każdy chirurg potrafi zachować odpowiednią czystość onkologiczną, ustalić dobry margines cięcia. I wiem, że chemia/ radio jeśli lekarz twierdzi,że są niezbędne to są.A pójdę dalej- jak lekarz twierdzi,że są nie potrzebne - to trzeba w 10 miejscach upewnić się czy aby na pewno. A pan Ashkar- Nawiedzony, każe z tych terapii rezygnować wbrew zaleceniom lekarzy!! Ja znam mnóstwo osób, które takich ****** (wstaw sobie słowo, wedle uznania) posłuchali. Żadna z tych osób już nie żyje. Ich umieranie było powolne i w ogromnych męczarniach, bo zdarzają się i tacy "cudotwórcy" co radzą morfinę odstawić, coby nie zanieszczyszczała organizmu....Szczyt szczytów osiągnęła dla mnie pewna pani, opiekująca się swoją cieżko chorą mamą , w podeszłym wieku. I na forum onkologicznym chwaliła się, że oszukuje matkę twierdząc, że podaje jej tabletki zalecone przez lekarza,a podawała jakieś gówniane -cud -granulki.....wg mnie to sprawa dla prokuratury,a wg Ciebie? Mama tej kobiety oczywiście zmarła, co nikogo na forum, poza tą panią, jakoś niestety specjalnie nie zdziwiło....
Chyba nie możesz zarzucić mi, po moim liście do rene,że ja bezwzględnie ufam lekarzom. Nie ufam. Mój mąż miał skręt jelit, gdy pan doktor z gdańskiej Akademii Medycznej wmawiał mi ,że to jakieś bóle wątrobowe. O 20 lekarz zadzwonił do mnie na komórkę i powiedział, że "może pani spokojnie iść spać, od jutra mąż będzie miał podany jakiś tam lek i trzy, no może góra cztery dni i będzie "jak nowy"".
pare minut po 21 zadzwonił mój mąż ze słowami "Kochanie, jestem już po głupim jasiu, będą mnie operować."
Czekałam ,modląc się pod blokiem operacyjnym o dwie rzeczy. Po pierwsze o zdrowie dla męża, po drugie- żebym nie zabiła w afekcie ,tego debila (inaczej o nim wówczas nie myślałam) zwanego lekarzem, który nie rozpoznał, jak się okazało, klasycznych objawów skrętu jelit. Zwłaszcza w przypadku, gdy mój mąż miał wcześniej mikro-przetokę (ten lekarz sam ją zakładał) i wiedział (chyba!) ,że skręt jelit jest najczęstszą komplikacją po mikro- przetoce właśnie.Mój mąż ,który cały dzień był na końskich dawkach morfiny z tramalem, przebudził się i (cud boski) zauważył ,że ma "balonik pod skórą" wielkości strusiego jaja. Zawołał pielęgniarkę,a ta zawołała lekarza, który miał dyżur(akurat tego "mądralę") i równocześnie anestazjologa. "mądralę" sytuacja przerosła i (za co będę mu dozgonnie wdzięczna) zadzwonił po wsparcie, do operatora męża. Ta sama pielęgniarka w zaufaniu powiedziała mi "pani mąż strasznie płakał i skręcał się z bólu, błagał anestazjologa żeby w końcu dał mu narkozę"
Przełożeni pana doktora twierdzili, że bardzo im przykro, ale to "młody lekarz"......
Ja lekarzy nie proszę o skierowania. Ja żądam. Znam standardy medyczne przyjęte w Unii i wiem ,co mi się należy. Prosić to ja mogę na kawkę, o życie- walczę i się nie pierniczę z konwenansami. W razie gdy pan doktor nie chce mi czegoś "wypisać", żądam pisemnej odmowy (z zaznaczeniem ,że zasugerowałam mu, dlaczego potrzebuję tego badania) wraz z uzasadnieniem, dlaczego on mi go nie wypisał- nie zdarzyło mi się żeby jakiś lekarz odmówił. Nie proszę o cud. Jak mam taką potrzebę- chcę być leczona. Medycyna to nie wróżbiarstwo. Medycyna opiera się na faktach,a aby do nich dojść- potrzeba badań. Jeśli mnie stać wykonuję badania prywatnie, wychodząc z założenia,że zwalniam kolejkę komuś,kogo nie stać. Zawsze będę też apelować o to, by w ważnych kwestiach konsultować sprawę w wielu miejscach. Ja trafiłam ewidentnie na niedouczonego lekarza,w powyżej opisanym przypadku,ale nie dlatego polecam konsultacje. Po prostu wszędzi są ludzie i nawet najlepszym zdarza się mylić,z tym że w tym wypadku pomyłka kosztuje często życie.
Czos, ja np. wierzę ziołolecznictwu ,a jeśli nie wierzę:) wiem ,że większość tych najpopularniejszych ziół przynajmniej jeśli nie pomoże, to nie zaszkodzi. Jednak nie odmóżdżyło mnie na tyle, aby polecać terapie ziołowe (oczywiście nie jako dodatkową terapię, tylko tą jedną- właściwą) osobom z nowotworami złośliwymi. Mogę polecać na trądzik. Mi pomogło. Choć głowy sobie nie dam uciąć, czy to akurat przez ziółka. Hormonów w tym czasie nie badałam, przestałam również na dwa tygodnie (najdłuższe dwa tygodnie mojego życia:))))) jeść czekoladę, stosowałam żele do mycia twarzy i maseczki oczyszczające . Mogę też pozostałe fakty zataić i powiedzieć ,że to zioła :))))))))))))))))))))))))))))))))))))))) Mnie to rybka, od pryszczy też nikt życia nie stracił......
"znachorzy" nie są, z tego co wiem szlachetnymi altruistami, działającymi za darmo- kosztują znacznie więcej niż kilka "impulsów" telefonicznych do "speca w dziedzinie".Także to, że kogoś nie stać na telefon,a stać na znachora, to sam przyznasz-nieco "dziwny" argument.
medycyna nie odnosi się do znachorów, dlatego że NIE MA FAKTÓW POPARTYCH DOWODAMI (wiesz, taki związek przyczynowo- skutkowy) potwierdzających wspaniałe działanie cudotwórców. A jeśli będziemy wszystko opierać na hipotezach, to ja mam swoją własną. Proszę ,aby każdy mający silne migreny wsadził sobie truskawki w nozdrza. W razie gdyby ktoś po 10 minutach poczuł się lepiej (niekoniecznie od truskawek,ale o tym nikt nie musi wiedzieć)- pomysł opatentuję. A później śmiało przedstawię uleczonego z migren truskawkoterapią.
Zresztą weź to na logikę , Czos. O ile nie każdego przeciętnego śmiertelnika byłoby stać i miałby możliwość odszukania cudotwórcy, to np. taki Patrick Swayze z jego pieniędzmi i możliwościami, raczej by mógł z tego skorzystać i się wyleczyć, a jednak zmarł na raka. Wszędzie pisano ,że gdy medycyna konwencjonalna nie miała już mu nic do zaoferowania oprócz opieki paliatywnej, zgodził się na leczenie niekonwencjonalne. Nie wiem oczywiście, czy była to terapia eksperymentalna , czy coś typowo niekonwencjonalnego, bo pisano i tak i siak. Fakt pozostaje faktem, ten wspaniały aktor nie żyje.
Ja nie mam na myśli "cudotwórców", a jedynie ludzi, którzy uznają medycynę z której wywodzi się obecna. Przecież ta nowa medycyna nie powstała z dnia na dzień. Większość leków wytwarzanych teraz z chemi ma swój pierwowzór w przyrodzie.
Mój kręgarz mówi "co łaska" i dają wszyscy po 20-30 zł. Jest znanymożna powiedzieć w Europie, bo wielu kierowców TiRów przez CB radio informuje się o nim i musiał obok swego domu zrobić miejsce do nawracania dla ich samochodów. Na szczęście mieszka na końcu wsi. Nie słyszałem, żeby komuś zabraniał korzystać z lekarza. Ja miałem problem z 6 i 7 kręgiem lub 7 i 8 piersiowym. Cierpiałem okrutnie po nastawieniu i brałem sporo przeciwbólowych leków, ale nie skorzystałem z zaproszenia lekarzy na stól i w tej chwili czuję się prawie zupełnie dobrze, a będę się całkiem dobrze jak zacznę jeźdxić na basen(za jego poradą).
Nie chcę się licytować, czyje błędy posłały więcej ludzi do piachu, czy lekarzy, czy znachorów. Mam na ten temat swoje zdanie. Wiem, że w wielu wypadkach same leki i zabiegi ze skalpelem w tle bez jednoczesnej zmiany nawyków żywieniowych też nie wiele pomogą. Współczesna medycyna o profilaktyce tylko mówi a niestety nie kładzie na nią nacisku a to głownie złe odżywianie poza wypadkami jest przyczyną naszych chorób i zgonów.
Do profilaktyki zaliczam również nabycie takiej wiedzy jaką Ty masz, ale nie każdy ma taką potrzebę i świadomość oraz możliwości.
Zanim zdecyduję się na skorzystanie z usług "znachorów" to tak jak w przypadku lekarza najpierw zrobię wywiad o jego dokonaniach.
Ja nie odciągam ludzi od lekarzy. Każdy ma prawo wyboru.
Brak właściwej informacji, nic więcej . W łańcuszku znachor-skalpel brakuje najważniejszego ogniwa , jest nim lekarz specjalista rehabilitacji medycznej. Naukowo mogę udowodnić , że 15 wizyt u kręgarza zastąpić można 10 wizytami u masażysty , a jak ktoś wie , to wybierze 3-4 wizyty u dobrego lekarza rehabilitacji medycznej. Oczywiście , nie we wszystkich przypadkach klinicznych tak będzie , o tych najtrudniejszych nie mówimy. W lecznictwie tak jest niestety , że trzeba trafić na właściwego lekarza, nie wiem czy wszyscy mają tego świadomość.
Na wstępie powiedz mi w jakim celu mam 15 razy chodzić do kręgarza?
Byłem kilka razy. Z tego 3 razy bo jeden krąg nie chciał siedzieć na nowym starym miejscu, pozostałe kilka razy byłem z ciekawości, czyli dla sprawdzenia, bo nie chciało mi się wierzyć, że bez skalpela i w kilka sekund zrobił to czego bez szpitala nie mogli zrobić lekarze. W rocznicę dam sobie zrobić zdjęcie RTG i pokarzę lekarzom. Przed zabiegiem niewiele mogłem robić, teraz w kilka minut ja człowiek całe życie nie pracujący fizycznie rozładowałem sobie 600kg jęczmienia w workach z przyczepy do skrzyni i zaraz po tym pojechałem i przywiozłem sobie jeszcze 35 kostek siana (załadunek i rozładunek).
Z tego co mi wiadomo, to przy większości problemów z kręgosłupem, masżysta jest ostatnią potrzebną choremu osobą. Kręgosłupa się nie masuje.
Żyj w zdrowiu. Masażysta może zademonstrować specjalne ćwiczenia , pozwalające utrzymać właściwą postawę ciała , pokazać jak wzmocnić mięśnie grzbietu , a dodatkowo masażem rozluźni napięcie mięśni spowodowane protruzją jądra miażdzystego. Nie musisz tego wiedzieć , ale warto, chociaż na przyszłość.
Ja to wiem nie od dzisiaj, ale wyobraź sobie, że nie każdy ma dostęp (wieś, małe miasteczko) do takich usług i pieniądze na zabiegi oraz paliwo. Są sytuacje w których życie zmusza do pójścia na skróty.
No widzisz ,to właśnie jest zupełnie inny argument, "muszę iść na skróty" (którym, ja nie ufam,bo często mogą okazać się zbyt wyboiste)
odniosę się jeszcze do tego, jak się sprawdza opinię znachora,bo to mnie dręczy?? w Kole Znachorów Znakomitych?? No nie, raczej trzeba polegać na tym ,co wieść niesie. A opinia tych, którzy "skorzystli z usługi"(a ilu takich mogę znać osobiście? zazwyczaj jednego,który mi tego znachora poleca) lub "słyszeli o" ,choć bardzo cenna, może być kierowana różnymi pobudkami czy wrażeniami. Problem polega na tym, że tu nie ma możliwości sprawdzenia osiągnięć i co za tym idzie, faktycznej wiedzy...
Kręgarz z którego usług korzystałem odziedziczył tą umiejętność po swoim ojcu. Tak długo pytałem, aż dotarłem do osób, które z jego usług skorzystały. Wbrew pozorom cenię sobie moje zdrowie i dlatego nie poprzestałem na jednej opinii. Dotarłem również do pomówień, które nie były potwierdzone ingerencją prokuratora i okazały się zwykłą naszą narodową cechą. Ty cały czas krążysz wokół ludzi, którzy postanowili z czyjejś choroby uczynić sobie źródło niezłych dochodów a ja mam cały czas na myśli ludzi z gminu, którzy nigdzie się nie reklamują i nieraz sami się dziwią skuteczności swoich działań. Nie tylko w medycynie tak jest, że zdarzają się ludzie wybitni bez wykształcenia. Samorodki trafiają się wszędzie choć nie często.
Miałem takiego kolegę , był zaradny i dosyć zamożny , nie przeszkadzało mu w niczym , żeby każdorazowo podczas przywitania w stylu "cześć jak leci?" odpowiadać niezmiennie " a wiesz biednemu , to zawsze wiatr w oczy wieje " . CZOS siano prasujesz w kostki , no to chyba nie jest tak ,źle ;)
Jeszcze coś mi się przypomniało. Owszem, są lekarze medycy konwencjonalnej polecający znachorów. Tacy ,którzy polecają metodę NIA też się znaleźli
http://www.tvn24.pl/12690,1643387,0,1,lekarze-radza-roslina-wyleczy-z-raka-barbarzynstwo,wiadomosc.html
od razu wstawię Ci linka, co się później, na szczęście z takimi "lekarzami" dzieje:
http://www.rynekzdrowia.pl/Onkologia/Polecali-cieciorke-beda-sie-tlumaczyc,15994,1.html
nie mówiąc o tym, że zewsząd napływają już głosy samych "prakujących", którzy chcą zawiadomić prokuraturę o sprawie..
Byłbym zaskoczony, gdyby środowiska medyczne zaczęło prowadzić badania w celu wykluczenia lub potwierdzenia skuteczności innej metody niż ta wyznawana przez nich. Bardzo ciężko jest się przebić lekarzom, którzy do swych praktyk włączają medycynę naturalną. Taka medycyna nie przynosi kroci koncernom farmaceutycznym, a to właśnie one decydują ile i komu dać, i na jakie badania.
Koncerny farmaceutyczne to temat- rzeka,ale nie w tym rzecz.... Zresztą domorośli znachorzy ,zielarze i cudotwórcy kręcą ten sam biznes tylko na mniejszą skalę i czasami bardziej perfidnie. Przyjmują "pacjentów" w domach, gabinetach, każą sobie słono bulić. Wydają książki o krzykliwych tytułach w stylu " i Ty możesz pokonać raka", urządzają "warsztaty"- niezły cyrk, choć bilet droższy od tego tradycyjnego. Produkują własne, pożal się Boże "leki", o składzie, który często każdy posiada w kuchni,z tym że buteleczka potrafi kosztować od kilkuset- kilkudziesięciu tysięcy zł.
Czos , jeszcze raz podkreślam ,że tu nie chodzi o to, kto jakie ma poglądy, tylko o to na co są dowody,a na co nie. odróżniam stosownie czosnku w celu podniesienia sobie odporności, od wsadzania sobie ziarenek w otwartą ranę, uprzednio rezygnując z chemii. Chryste ,o czym my w ogóle mówimy? Czy wg Ciebie sepsa, na którą umierają tysiące ludzi czy zgorzel gazowa, potocznie i ogólnie zwana gangreną, przez którą łatwo sobie nóżkę stracić to też wymysł koncernów??A ciężko sobie ranę zainfekować? i co takie metody mamy teraz polecać? Już nawet nie w tym rzecz, ten człowiek gada głupoty. Pierniczenie o kancerogenach,które rzekomo opuszczają ranę, w momencie gdy to zwykła infekcja ropna, zakrawa na kpinę! A co z czerniakiem spowodowanym promieniami UV?? Zgodnie z jego logiką rana powinna wtedy świecić:)Gdzie tu logika ,gdzie tu sens?? Czy jak Ci powiem żebyś sobie codziennie szczypiorkiem głowem obsypywał ,bo to dobre na chrapanie, to też mi tak ślepo uwierzysz? Bez dowodów żadnych, bez logicznego uzasadnienia?? Przecież na zdrowy rozsądek, to Ty mnie zapytasz "jak to działa?",a nie ja Ciebie "a jak to nie działa?".Łatwowierność bywa zgubna. O ile ja bym Ci szczypiorkiem krzywdy nie wyrządziła, tak Ashkar każąc odstawić konwencjonalne leczenie na kilka miesięcy osobie z bardzo złośliwym czerniakiem (a takich jest bardzo wiele) skaże ją na śmierć. Kto poniesie odpowiedzialność? On, bo to wymyślił? Osoba ,która to rozpowszechniła? Czy nikt,bo przecież każdy ma wolną wolę? No jak to jest? Nie ma innej opcji niż wyciąć zmianę z marginesem+ biopsja wartownika i jego wycięcie + w razie uznania- chemia.W razie przerzutów in- transit stosuje się izolowaną kończynową chemioterapię perfuzyjną. co łopatologicznie oznacza tyle, że odcina się krążenie w kończynie i podaje leki cytostatyczne. ja się cieszę, że tak to leczenie wygląda, bo wierz mi gdyby ktoś mi zaproponował okład z kapusty,to nawet tak pozytywnie nastawiony do ludzi człowiek,jak ja,mógłby tej kapusty w innym celu użyć:)))))). I wierz mi również, że żadne ciecierzyce,ziółka, granulki, kręgarze i inni -nie pomogą!Przez kilka miesięcy "terapii" niekonwencjonalnej- obojętne mi jakiej- w przypadku melanoma malignum ,nawet taki laik jak ja, może z całą pewnością rokować meta zmiany, zarówno miejscowe ,jak i odległe.A później to już tylko równia pochyła....
Medycyną naturalną mogę być zainteresowana,jako uzupełnieniem konwencjonalnej terapii lub jako terapią podstawową w leczeniu dupereli- tzn. wspomnianych w innej wypowiedzi -pryszczy.
Medycyna cały czas inwestuje w badania naukowe, gdyby tak nie było nadal umieralibyśmy na koklusz. Jako że chyba odwiecznym problemem jest brak funduszy- badania muszą przechodzić jakąś selekcję wg hierarchii ważności. I zdecydowanie cieszy mnie ,że inwestują i dzięki temu rozwija się genetyka, biochemia czy inna dziedzina nauki, aniżeli miałoby to być zielarstwo.Bo jednak ,nawet jeśli jesteś ich zwolennikiem, chyba przyznasz mi rację ,że tych najpoważniejszych chorób się nimi nie wyleczy. Nie chciałabym cofnąć się do średniowiecza.
Nie czytalam calego twego postu odniose sie tylko do jednego zdania bo ono mi troche koscia:-))
Medycyną naturalną mogę być zainteresowana,jako uzupełnieniem konwencjonalnej terapii lub jako terapią podstawową w leczeniu dupereli- tzn. wspomnianych w innej wypowiedzi -pryszczy.
Hmm nie wiem co rozumiesz pod pojeciem pryszcza ale... medycyna tzw ludowa leczy sie z duzym powodzeniem otwarte ciezko gojace sie rany po zgorzelach, ciezkich oparzeniach tzw "syndromu otwartych nog", czyli ran nie gojacych sie w ogole czestych stosunkowo u ludzi w podeszlym wieku, cukrzykow czy osob z ciezkimi problemami tzw potocznie zylakow.
A wiesz czym sie leczy tam gdzie antybiotyki, wycinanie, masci nie dzialaja? Troche obrzydliwe :-))ale powiem: larwam. Zywymi sterylnie w labolatorium wychodowanymi larwami.: kladzie sie je na ta otwarta zainfekowana rane i one sobie zjadaja tkanki martwe wydzielajac przy tym srodek przyspieszajacy gojenie ran. ...Srodek ktorego jak na razie nie udalo sie podrobic. Larwy owe nie tykaja zdrowego ciala ale oczyszczaja rane tak, ze zaczyna sie samoistnie goic.
Pijawki (oczywiscie wychodowane sterylnie) nie sa zadnym kuriozum. Stosuje sie je tez do zamykania ran pooperacyjnych a nawet w leczeniu stanow zapalnych stawow czyli artrozy. Rowniez banki wrocily do lask i sa stosowane przy ciezkich i przewleklych zapaleniach ploc. Z powodzeniem czego sama jestem okazem. I z tym cofnieciem do srednioweicza - coz bardzo wiele wlasnie sredniowiecznych receptur znow odkrywa przemysl farmaceutyczny i nie robi tego dla zabawy.
miałam na myśli pryszcze tradycyjne- trądzik, znaczy się.
o larwach i pijawkach wiem i znam, faktycznie nie wpadłam na nie. Czytałam nawet artykuł o lekarzu (nie pamiętam z jakiego miasta, w Polsce w każdym razie), który na oddziale, wbrew zaleceniom i wiedzy ordynatora leczył (i wyleczył) larwami zgorzel właśnie chyba, u chłopca ,któremu chciano amputować stopę. Bańki miałam stawiane przez ciocię, jak byłam bardzo mała i miałam zapalenie płuc- niewiele pamiętam, poza tym,że jak widać- wyzdrowiałam. I z całą pewnością nie byłam leczona wyłącznie bańkami. Nie mam na ich temat wyrobionej opinii.
Średniowiecze, oprócz wspomnianych przez Ciebie receptur leczniczych, cechowała duża śmiertelność na "błahe", wg obecnych standardów, choroby.i co za tym idzie, raczej ten okres nie wykazywał się imponującą średnią życia (oczywiście wiem,że różne czynniki na to wpływały, nie tylko praktyki medyczne), do tego konkretnie nie chciałabym wrócić. Oraz nie chciałabym dojść do momentu, gdy ktoś w szpitalu na wieść o raku informowałby pacjentów, aby sami potraktowali się ciecierzycą....
Wyjaśnijmy sobie jedno- nie neguję niczego, co zostało udowodnione naukowo. Resztę, wkładam między bajki, mity i legendy:)
Z ta smiertelnoscia :-) oczywiscie masz racje . Jednak glowna jej przyczyna nie byla medycyna naturalna lecz zwykla bieda, niedozywienie, wszechobecny brod i brak higieny, wojny i infekcje poporodowe. Zwroce tylko uwage, ze srednia zycia byla niska wszedzie tylko nie wsrod ludzi zamoznych mogacych sobie pozwolic na lepszy standard zycia. Coz, oni placili cukrzyca gichtem otyloscia - czyli nowoczesnymi chorobami :-).
Gdyby koscol nie zniszczyl bibliotek starozytnych i nie zakazal studentom medycyny korzystac z nauk Aviceny, oraz nie zabronil badan na nieboszczykach Europa bylaby o wiele bardziehj rozwinieta medycznie miedzy XVI a XX wiekiem. To wlasnie ta niewiedza zbierala zniwo. Avicena mogl operowac wyrostek w Europie pacjent przewaznie umieral. ...Udowodnionym jest operowanie skomplikowanych zlaman (w tym otwartych) z powodzeniem w krajach arabskich, w Europie byla to jesli nie pewna smierc to pewne kalectwo. Medycyna wschodnia i arabska znala wlasciwosci lekow narkpotycznych stosowanych w celu bezbolesnego operowana w Europie pacjenci czesto umierali wskutek szoku okolooperacyjnego...
Dorota, ja naprawdę bywałam na historii:)))) A ludzie zamożni umierali równie często, bo ówczesne pandemie nie wybierały (również okres średniowiecza):)
Nigdy nie słyszałaś o badaniach na zamówienie?
Dodam jeszcze leczenie psioriasis ciezkiej choroby skornej (ktora medycyny konwencionalna uwaza za nieuleczalna) ihtioterapia. Jak to wyglada? Wchodzi sie do naturalnego zrodla (na Antalya Turcja) o temp 37 stopni, tak by chore czesci ciala znajdowaly sie pod woda. W tym zrodle zyja trzy gatunki malych 9 centymetrowxch rybek ktore normalnir troszcza sie o higiene innych wiekszych mieszkancow wod. Rybki gatunku Delici zmiuekczaja chory naskorek, inne zwane Pansuman pija (podobnie do pijawek krew i zeskrobuja martwy naskorek. Ostatni gatunek zwany Irnici zjadaja martwa tkanke i oczyszczaja chora skore.
O skutecznosci swiadczy chocby liczba 10.000 pacjentow z tej "uslugi" rocznie korzystajacych. Dodam pacjentow po trzytygodniowej kuracji jak na razie w wiekszosci ZUPELNIE wyleczonych (bada se to zdaje sie od kilkunastu lat). U czesci zmiany powracaja (ale z duzo mniejszym nasileniem) po kilku latach i oni powtarzaja kuracje. U nas mozna przez kase chorych poleciec do tego sanatorium. Powstaja tez osrodki do Ichtioterapi w Niemczech.
A propo Ichtioterapi - tzw plawane z delfinami ma nie tylko kojacy ale wrecz zbawenny wplyw na dzieci z porazeniem mozgowym. Odczurczaja sie przykurcze zmniejsza niewladnosc, pobudza sie umysl i cialo. Niektore dzieci zaczynaja mowic, inne znacznie poprawiaja koordynycje. Udowodniono ze taki kontakt prowadzi do rozwoju komorek nerwowych do lepszej pracy obu polkul. Podobnie jest z hipo i dogterapia. Kazda z nich ma swoje wlasne mocne strony nie tylkoo u dzieci ale i u starszych dotknieztych demencja i alzheimerem osob.
jw.
piszesz o rzeczach udowodnionych naukowo, nie o gusłach w stylu "garść rodzynek i dwie ropuchy" , wywar pić co rano
HiHi to przypomnialas mi tez jedno udowodnione guslo. Otoz w sredniowieczu rannymi w turniejach i na polach bitwy nie zajmowaly sie szpitale (ktore wtedy byly przytulkami dla biednych, dla niepelnosprawnych i starcow) lecz okoliczny zamek czy miasto. Rany by zapobiec infekcji leczono obkladajac swiezym chlebem ugniecionym z...pajeczyna i idrobina sliny chorego. Guslo jak cholera!
Kilkadziesiat lat temu udowodniono, ze nie takie guslo znow: Pajeczyna zawiera naturalna penicyline ktorej grzybki rozmanzaly sie na pozywce cukru. Cukier powstawal na skutek dzialania na skrobie w chlebie enzymow zawartych w slinie...
Zreszta leczono tez zapalenia oskrzeli i ploc wywarem z kory wiezbowej ktora i dzis stosuje farmacja jaki acylylosaure....Bankami i punkcja. ...
Udowodnione...dla mnie to troche nieadekwatne sformuowanie gdyz nie majace wiele wspolnego z dobrocua badz zlem metody czy spoecyfiku. Metody te sprawdzano inaczej niz w laborstorium bo praktyka i obserwacja natury i czlowieka. Wiele z nich dzialalo i dziala zanim zdolali naukowcy je udowodnic :-)
Sir Aleksander Fleming zapoczątkował izolowanie ze spleśniałego chleba penicyliny- potwierdzone naukowo- potwierdzone więc wierzę
serce lwa miało leczyć trąd- do udowodnienia, jest wyzwanie:)))))))
Taka otwarta głowa, a nie możesz zrozumieć, że celem dzaiłania firm finansujących badania jest zysk a nie altruizm i pomoc chorym. Daltego nie wydazą grosza na skuteczne zapobieganie, czy szybkie leczenie choroby, którz przynosi im krocie. Taką chorobą jest rak między innymi. Czasy, gdy faktycznie walczono z zarazami minęły bezpowrotnie. Teraz jak nie mają dopływu gotówki to wymyślą pandemię kataru śmiertelnego lub inn← wynalazek i włożą trochę kasy aby ludzkość nastraszyć przy pomocy różnych organizacji siedzących w ich kieszeniach.
Nie szczepię dzieci milionem szczepionek na wszystko, siebie również nie. Nie poddałam się pandemii śwnińskiej, ptasiej czy chociażby zwykłej grypy:)))
zczerze mówiąc,nawet nie odczułam wymiarów tragedii, w porównaniu z innymi chorobami śmiertelnymi "na codzień". Żyję sobie w miarę spokojnie i staram się nie panikować, ani w jedną ,ani w drugą stronę.
W którymś roku gorsze od nas wyniki w leczeniu,jakiegoś konkretnego raka, miała w Europie już tylko Rumunia. To ,co u nas często kończy sięśmiercią , w wielu innych państwach nie stanowi problemu. Czy koncerny działają wybiórczo? Nie byłoby roku, gdzie onkologia nie poszłaby "do przodu", za każdym razem dając nadzieję innym,do tej pory umierającym. Myślę, że problem jest tu bardziej złożony niż tylko "zyski koncernów". A może naiwnie wierzę i chcę wierzyć w ludzi...
Tak, onkologia robi postępy, ale cały czas nie zauważam profilaktyki, czyli tego co ogranicza zachorowalność i wpływy do kas producentów leków.
O profilaktykę każdy ma dbać sam.
Niektóre kobiety trafiają na oddział z piersią siną i twardą jak kamień, bo wcześniej się bały, że jak trafią do szpitala na bank umrą, przecież "jak rak dostanie powietrza,to już koniec". Nigdy o tym nie słyszałeś?
Często, jak już chcesz zadbać o siebie i zrobić jakieś badania- możesz mieć ogromny problem ze skierowaniem na nie. Ja jestem pewna jednak, że na to wpływ ma kasa. Nawet jak znajdziesz lekarza, który chętnie Ci każde skierowanie wypisze, to niestety połowa sukcesu. Z pustego i Salomon nie naleje. I tu ponownie odniosę się do zagranicznych sąsiadów ,którzy często nie mają takich problemów.
no i jeszcze kiepsko przeszkoleni lekarze tzw. rodzinni , którzy w wielu przypadkach nie potrafią rozpoznać symptomów adekwatnie "rakowych". Oni również ujemnie wpływają na profilaktykę. Po prostu człowiek trafia na właściwe leczenie w zaawansowanym stadium choroby.
mojego męża z rakiem przełyku leczona na refluks.....prywatnie odwiedziliśmy gastroentorologa i zrobiliśmy gastroskopię ,która pokazała guza.
To o czym piszesz, czyli dostępność badań to nie profilaktyka. Piszesz o czymś co jest zwane badaniami przesiewowymi. Wtedy już jest za późno na profilaktykę. Pozostaje już skalpel.
Słyszałem jedynie, "że rak nie lubi skalpela".
Czos, ja wiem o czym piszę więc zanim mnie poprawisz, sam się upewnij.
profilaktyka to zapobieganie, w tym wypadku chorobom. ja PROFILAKTYCZNIE wykonuję dzieciom dokładną analizę krwi, robię usg jamy brzusznej, chodzę z nimi do dentysty. profilaktycznie sprawdzam im węzły chłonne, każę siadać "po turecku", prostować plecy. profilaktycznie badam im co jakiś czas wzrok i słuch. sprawdzam podczas zabaw odruchy, rozwój intelektualno- emocjonalny. Nie szukam niczego konkretnego. Ogólnie sprawdzam, czy wszystko gra.
Na profilaktykę składa sie wiele czynników, m.in. dieta, zdrowy tryb życia i badania właśnie. Bardzo ważną rolę w profilaktyce odgrywa uświadamianie społeczeństwa.
To o czym piszesz, badania przesiewowe, to konkretne badania ,również wykonywane wśród osób BEZ OBJAWÓW danej choroby. Np. badaniem przesiewowym , jeśli chodzi o raka jelita, jest kolonoskopia.
Co do "powiedzenia"-w zasadzie wszystko jedno, bo oznacza to samo. Prowadzi do udawanego ignorowania choroby, odkładania wizyty lekarskiej (najczęściej do czasu ,jak ból już będzie nie do zniesienia), lub do szukania pomocy u osób niewykwalifikowanych, koniecznie bez użycia właśnie skalpela. Gdy chociazby we wspomnianym przeze mnie czerniaku- inaczej się nie da.
I podobnie jak kojonkosky, uważam że poruszanie tematu znachorów wszelkiej maści, w wątku RAK KOŚCI, jest "niebezpieczne"
Dla człowieka myślącego i mającego możliwość wyboru nadmiar informacji nie powinien być problemem.
Czy ja w jakimkolwiek swoim wpisie odwodziłem założycielkę tematu do odstąpienia od korzystania z usług lekarza?
Czy komuś zaszkodzi świadomość, że profilaktyka może zmniejszyć ryzyko zachorowania na np. raka?
Czy to, że ty za słuszną uważasz tylko jedną możliwość, a ja nie, zabrania autorce wybrania odpowiedniaj dla nie opcji?
"Dla człowieka myślącego i mającego możliwość wyboru nadmiar informacji nie powinien być problemem. "
Gdy przychodzi rozpoznanie nowotworu złośliwego, całą swoją mądrość często można sobie w .....wsadzić. Człowiek jest tak zagubiony i tak przerażony,że duszę by sprzedał, aby usłyszeć słowo "gwarancja skuteczności", "wyleczenie", "przed Tobą jeszcze długie życie, aż do późnej starości", "nie umrzesz".
Lekarze są z oczywistych względów bardzo wstrzemięźliwi w słowach. Nie gwarantują, nie wykazują hurraoptymizmu, bo wiedzą, że choroba ta jest często nieprzewidywalna.
Dlatego nie należy w takich momentach naprowadzać nikogo na "znachorów", wśród których oszuści są chlebem powszednim. Jeśli jest możliwość zastosowania medycyny niekonwencjonalnej ,aby wspomóc leczenie konwencjonalne, jedyną osobą która powinna powiadomić o tym chorego jest lekarz prowadzący. A jeśli nie lekarz- naprowadzić na ten trop może osoba, mająca rzetelną wiedzę i doświadczebnie w temacie, tylko po to, aby nie zrobić nikomu krzywdy. Jak można być tak bardzo zadufanym w sobie i radzić w kwestiach ,w których się nie ma zielonego pojęcia,a które decydują o cudzym życiu?? Jak można podważać wiarygodność czy dziwić się zasadności badań laboratoryjnych w wątku o raku? Pisać teorie spiskowe o tym,że onkologia jest hamowana przez koncerny farmaceutyczne, bo te stracilyby zyski ,gdyby możnaby było faktycznie kogoś wyleczyć?? Ku czemu to ma służyć??Komu to ma pomóc?? autorce?? A może sztabowi oszustów, do których iść warto,bo oni od progu krzykną ,że chodzi im tylko o Twoje dobro??
"Czy ja w jakimkolwiek swoim wpisie odwodziłem założycielkę tematu do odstąpienia od korzystania z usług lekarza?"
Nie, nigdzie też nie dałeś do zrozumienia,że bratowa założycielki wątku powinna bezwzględnie przestrzegać zaleceń odpowiednio wybranego lekarza
"Czy komuś zaszkodzi świadomość, że profilaktyka może zmniejszyć ryzyko zachorowania na np. raka?"
Jeśli chodzi o słowo "profilaktyka" w Twoich wypowiedziach- padło ono tylko w kontekście pomylonych pojęć. Odwodziłeś mnie od myśli ,że badania to nie profilaktyka:)))) Więc Twoje pytanie -w związku z tym co napisałeś-jest bezzasadne przede wszystkim.
ja Ci piszę jeszcze raz , profilaktyka nowotworowa (nie tylko nowotworowa zresztą) polega na badaniach profilaktycznych, higienicznym trybie życia, świadomości zagrożeń, obserwacji siebie i swojego ciała, diecie. I nie ,nikomu nie zaszkodzi ta świadomość- dlatego ja to piszę. Widocznie nie potrafię czytać ze zrozumieniem, bo w Twoich wypowiedziach nie zauważyłam nic podobnego. Kręgarz z profilaktyką mają tyle wspólnego, co ja z Obamą.
"Czy to, że ty za słuszną uważasz tylko jedną możliwość, a ja nie, zabrania autorce wybrania odpowiedniaj dla nie opcji?"
To, co ja uważam za słuszne, jest najmniej istotne. Nie proponuję autorce makijażu w stylu lat trzydziestych ,bo ten uważam za "słuszny" dla jej typu urody. Ja sugeruję badania niezbędne do prawidłowej diagnostyki, prognozuję jak z grubsza będzie wyglądało leczenie- nie rozpisuję chemii, pomimo, że domyslam się, jaka chemia w jakim stadium choroby będzie stosowana- bo nie mam do tego kwalifikacji! Z tego samego względu nie miałabym czelności i serca, aby pisać o rzeczach, które RAKA NIE WYLECZĄ,a w tej chwili absolutnie nie powinny jej głowy zaprzątac,aby nie zbić z jedynego, słusznego i uznanego toku leczenia, przyjętego na świecie,a nie uznanego przeze mnie. Toku, który udowodnił, że wyleczyć potrafi. Jeśli dla Ciebie dowody nie są potrzebne, to gratuluję albo w zasadzie współczuję .
Dywagacje nt nie potwierdzonych naukowo osiągnięć medycyny naturalnej, są tak samo wiarygodne jak anry i setki innych gówien oferowanych przez nią w sklepach internetowych chociażby, jako "leki" antynowotworowe! I o ile kogoś może dziwić moje opieranie sie "na szkiełku mikroskopu" w tym wypadku, to dla mnie jest ono naturalne. Opieram się np. na systemie ślepej próby krzyżowej. Po to, aby nie marnować czasu, którego przy róznych ciężkich chorobach zazwyczaj brak. I nie "łykac efektu placebo" ,tam gdzie potrzebna jest medycyna i AGRESYWNY tok faktycznego leczenia.
Sama medycyna naturalna traci dla mnie na wartości przyjmując w swój poczet bioenergoterapeutów i innych oszustów tej maści. Jeśli kogos urazilam- niech przyłoży lewą rękę do monitora. Przesyłam aktualnie fluidy "sorry":). Jak ktoś fluidy odebrał, to teraz poproszę o "co łaska" i nie mniej niz 30 zł.
Jej poszczególne gałęzie- jak choćby fitoterapia- są ciekawe, ale też łatwo i racjonalnie wytłumaczalne. Niektóre są tak bzdurne,że aż śmieszne. Przestają być smieszne ,jak ktoś o bardzo ograniczonej wyobraźni albo niesamowitej perfidii proponuje, czy wręcz namawia osoby ciężko chore, np. na raka ,na te głupoty, jako alternatywę dla konwencjonalnego leczenia. Albo jako wspomaganie, nie mając nt danego raka bladego pojęcia. Dorota, napisała ,że w Niemczech lekarze zajmujący się łączeniem terapii niekonwencjonalnej z tą konwencjonalną, są lekarzami nauk medycznych. I to powinien byc podstawowy wymóg w cywilizowanym świecie. Inaczej niczym szczególnym nie będziemy różnić się od prymitywnych plemion, uznających szamanów jako guru. Oni też nie wierzą w naukę, tylko bazują na tradycji.
Wybacz, ale mi jest bardziej po drodze z metodą opisaną w filmie do którego link podałem w osobnym temacie.
Raczyłaś przestawić kolejność w profilaktyce. To co podajesz jako profilaktykę a dla mnie nią nie jest powinno być na końcu i kolejność jest w tym przypadku bardzo ważna. Jeśli się odpowiednio odżywiamy, prowadzimy w miarę chigieniczny tryb życia to reszta może się okazać zbyteczna.
Twój w miarę higieniczny tryb życia i odpowiednie odżywianie czasem nie jest tak istotne jak geny, nie pojmujesz tego ,prawda?? Jak wytłumaczysz białaczki?? Czerniaka wskutek promieniowania UV?? Szereg raków, powstajacych niezależnie od nas?? Wszystko upraszczasz, a nic takie proste nie jest. Jak wytłumaczysz smierć mojej koleżanki z forum prosalute o nicku "greentea", która prowadzila bardzo zdrowy tryb zycia i zachorowała na raka jednak?? Za mało sokow, za mało lewatyw z kawy,które mogą doprowadzić do peknięcia ściany jelita??
Nie wiem,co Ci trzeba napisać ,abyś zrozumiał,że swoimi poglądami w temacie raka możesz tylko zaszkodzić.....Twoja (nie)wiedza powinna Ci samemu dawać sygnał, do niewypowiadania się.
Czy możesz komukolwiek dać gwarancję, że popierane przez Ciebie metody pomogą na 100% zainteresowanym?
Ja w moje spojrzenie jedynie wierzę, ale nikomu gwarancji dać nie jestem w stanie, bo uwarunkowań jest tak wiele, że nie wiadomo któ¶e zwycięzy.
Dlatego je jedynie wskazuję jedną z możliwych dróg. W przeciwieństwie do Ciebie nie jestem pewien, że popieram jedynie słuszną metodę. Sporą ilość ludzi leczonych metodą konwencjonalną zabrała ziemia, a lekarze jedynie rozkładają ręce i dalej idą tą samą drogą. To, że wielu ludzi wyzdrowiało też zależy nie do końca od lekarzy (geny, dotychczasowy tryb życie, odporność psychiczne itp.)
Czos
Tak sobie sledziłam dyskusję, nie miałam zamiaru się wypowiadać, bo znam sie na zagadnieniu mniej jak kura na pieprzu...
Piszesz o otwartej głowie, róznych sprawach czysto poznawczych, a to nie tak. I gdyby ta dyskusja nie dotyczyła decyzji związanej z "żyć, albo nie żyć" to mogłabym se spokojnie pogadać, pewnie umiałabym wymyslić ok 20 argumentów na "tak" i na "nie"...
W tej kwestii - uważam, ze to co nazywasz dodatkową mozliwością, kolejnym argumentem- to zwykłe okrucieństwo jest. Takie teorie, że raka można uleczyć moczem, sokiem, lewatywą to jest zarzewie nadziei, że "ta sieć jest jednooka, a ty tym okiem..." Dać nadzieję- to dobra rzecz, ale nie w tym przypadku kiedy pod tym darem od razu czai się kłamstwo, lub conajmniej złe założenie. Ta nadzieja to coś jak ognie św Elma...
Czos- nie wolno nam robić takich rzeczy... Nikomu nie wolno. Nie w przypadku kiedy idzie o ludzkie życie.
Można se pogadać jak leczyć katar, wzdęcia, matowe włosy, łamliwe paznokcie... Nie można zaniechać walki o życie. Bo innego nie będziemy mieć
Absolutnie nie chcę Cię urazić, mam wrażenie, że to nie głos w dyskusji, a przekaz światopoglądu... Tylko, ze w czasie kiedy celebrujesz swój swiatopogląd możliwe, ze kolejna osoba uwierzyła w magiczne myślenie i zrezygnowała z walki o własne życie.
To nie jest tylko nic nie znacząca gadka w necie. Czasem nie jest.
Proszę Cię tylko o odpowiedzialność za słowa.
Pozdrawiam serdecznie.
W filmie do którego jest link w innym temacie jest mowa o faktach. Czy chcesz czy nie one istnieją. Wkrótce będzie możliwość ich zweryfikowania, bo do Budapesztu nie jest tak daleko.
Film z linku jest kompletnie niewiarygodny... Bazujący na emocjach, nie pokazujacy źródeł, nie pokazujący żadnej polemiki... takie ckliwe coś.
Sposób dowodzenia nie trzyma się kompletnie niczego.
Nie Czos, to nie są fakty. Ani nawet "fakty".
Ja Czos, w przeciwieństwie do Ciebie, mogę przedstawić jakiekolwiek wyniki w procentach. Ty nie możesz, bo albo badania nad każdym "cud specyfikiem", "cud terapią" nie zozastały przeprowadzone, albo nie przeszły testów. Także nawołujesz, o sorry, Ty "tylko "przedstawiasz opcję" - ślepej wiary, bez żadnego sensu, logiki i uzasadnienia. Czy to jest wg Ciebie ok??. Zarzucasz mi ,że ufam bezdusznym koncernom, sam ufając bezdusznym kretynom. Przez 4 lata śledzę dzień w dzień doniesienia ze świata onkologii. Ja muszę być na bieżąco. Przerabiałam już Vilcacorę, hubę, kapsaicynę, anry, b17, terapię gersona, a ostatnio NIA. Żadna z tych metod nie może być stosowana jako podstawowa terapia w leczeniu raka!!!!!!!!!!!!!! A niektóre w ogóle nie powinny być stosowane, bo ewidentnie mogą przyczynić się do śmierci. Nie ma nic uniwersalnego,a każdy rak i przypadek jest inny. NIE MA CUD SPECYFIKU, CUD DIETY, do jasnej cholery!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ja ,jestem pewna ,że w XXI wieku, w świetle dotychczasowo przeprowadzonych badań, popieram jedyną, słuszną metodę leczenia nowotworów. Jeśli ktoś stwierdza, że niezbadane nie znaczy ,że bez wartości -RADZĘ TAKIEJ OSOBIE ZACZĄĆ LIZAĆ ELEWACJĘ FRONTOWĄ SWOJEGO DOMU, BADAŃ NA TEN TEMAT NIE BYŁO,A NÓŻ WIDELEC POMOŻE!!!!!!!! poza tym słyszałam ,że komuś pomogło, a to przecież ulubiony argument:))))
APELUJĘ do rozsądku każdego, kto to czyta, proszę nawet nie rozważać medycyny naturalnej ,jako formy leczenia raka! Jest to chore , nieludzkie, niehumanitarne naciągactwo, wciskanie kitu i żerowanie na ludziach, którzy znaleźli się w ciężkiej sytuacji życiowej. Ponadto uważam ,że każdy ,kto odpowiedzialny jest za drugą osobę- matka za dziecko, syn podejmujący się opieki ,nad starszą nieświadomą niczego matką itp.- stosując medycynę niekonwencjonalną wbrew zaleceniom lekarza prowadzacego, powinien ponieść odpowiedzialność karną za narażenie zdrowia i życia lub spowodowanie śmierci. Osobiście wszystkie takie przypadki, zawsze będą przeze mnie piętnowane, gdyż jest to zwykłe okrucieństwo. a jesli będziemy zasłaniać się odmiennymi poglądami, "wskazywaniem innych dróg" itp. , to niedługo doprowadzimy właśnie do tego,że mama będzie dziecku z białaczką podawała siki bobra, bo zbierze się forum idiotów , które będzie entuzjastami tej metody i będą się prześcigać w okrzykach komu to już nie pomogło i że to "be onkolodzy" nie pozwalaja sikom bobra się wybić.A przeciwnikom będą odparowywać,że przecież ludzie w szpitalach, na oddziałach onkologicznych umierają nadal więc nigdy nie wiadomo czy to nie lepsze.
Zdecydowany przerost formy nad treścią zauważyłam w zdaniu,że to co piszesz jest "wskazywaniem jednej z dróg". To tak jakbym ja niewidomemu, kazała biegac po zboczu przepaści, bo uznałabym to za jedną z słusznych opcji. Aby wskazywać drogę, trzeba mieć pojęcie o niej. Nie można opierać wszystkiego na stwierdzeniu, że człowiek ma wolną wolę, bo niestety ludzie mało inteligentni również nie są rzadkością, a oni nie pokierują się logiką tylko tym, co do nich przemówi. Nie masz pojęcia nt chorób onko. Nie znam Cię, ale po tym co piszesz, nawet jeśli sam byłeś chory,albo miałeś kogos bliskiego chorego i tak nic nie wiesz. Nie masz pojęcia o profilaktyce, diagnostyce, o samej chorobie, o przyczynach choroby, O NICZYM, ale jedyne co wiesz i postawiłeś chyba sobie za punkt honoru, to "wskazanie jednej z dróg". Na jakiej podstawie ktoś chory miałby Ci zaufać, skoro Ty ewidentnie nie masz pojęcia na temat nowotworów?? Spytam wprost- no jak bardzo zadufany w sobie jesteś ,że "wskazujesz inne opcje" tym, o których NIC nie wiesz?? Większość osób nie powinna nawet przemyśleć tego ,co napisałeś z jednej prostej i zasadniczej przyczyny. Np. rak drobnokomórkowy pluc potrafi w przeciągu trzech tygodni podwoić masę dwukrotnie i przerzutować! A to przeciez nie jest główna przyczyna ,tylko jedna z wielu, której chyba nie przewidziałeś....
Tacy jak Ty, "wskazywacze innych opcji", nakręcają ten i tak wspaniale prosperującą, dziedzinę handlu, która kończy się nieuchronnie śmiercią. I między innymi, przez takich "wskazywaczy innych opcji" ludzie umierają NA ODDZIAŁACH ONKOLOGICZNYCH właśnie ,NA KTÓRE TRAFIAJĄ JUŻ WPÓŁ ŻYWI, bo wcześniej zdecydowali się za namową Aśki, Baśki lub Zdzicha skorzystać ze znanego przecież znachora. Prokuratura powinna zawsze wszczynać postępowanie nie tylko przeciw tym znachorom, ale również przeciw tym, którzy za namową (czyt. przedstawiając taką opcję w superlatywach) doprowadzili do skorzystania z usług przyczyniając się do smierci. Ludzie szybciutko nauczyliby się ważyć słowa w tak ważnej kwestii.
Tak myślalam, że Ty kopiesz tylko nieświadome i Bogu ducha winne cielaczki
Podpinam się tutaj, bo dalej nie wyświetla mi się nic, ale czytałam wątek i miałam nadzieję, ze powstrzymasz się Czosie. Przeliczyłam się. Nie chcę być niegrzeczna, ale dosadna i proszę byś dostrzegł tą różnicę.Mam pytanie. Jedno.Konkretne. Do kogo udałbyś się po pomoc, gdybyś pewnego ranka obudził się z jądrem wielkości pięści i to bynajmniej nie z powodu nadmiaru nasienia lecz... No, właśnie? Kto by Ci je nastawił? Komu byś je w pośpiechu i panice pokazał? Znachorowi, który strzykając na boki tytoniem powiedziałby " Pokaż Pan to jajo" czy może doktorowi, który " Proszę pokazać zgrubienie,zobaczymy co się dzieje"? Przepraszam za trywialnosć, ale chcę oddać różnicę między lekarzem a prawie lekarzem. W tym przypadku, jak w żadnym innym to cholerne "prawie"- naprawdę robi różnicę. Pozdrawiam Cię i życzę jak najdłużej sprawnych jąder, głośnego przełyku i dupala, który nigdy nie będzie odczuwał dyskomfortu lewatywy, wtedy gdy ból nie pozwala wsunąć w odbyt nawet tej maleńkiej, cienkiej rurki, która wydaje Ci się palem Azji Tuhajbejowicza. Tak z serca życzę! I nie jestem koniem.
Śledzę ten wątek i pod każdym Twoim wpisem mam ochotę się podpisać. Nie mam takiej wiedzy jak Ty, bo jestem z typu tych, co bali się pytać, ale podziwiam to w Tobie. Myślę, że jak ktoś dowiaduje się, że ma raka, to nie jest specjalnie zorientowany w temacie. Zanim moja córka nie zachorowała, do głowy by mi nie przyszło siąść i poczytać sobie o tej chorobie, bo a nóż się nam coś trafi...I trafiło się z zaskoczenia. Nie wiedziałam co dokładnie lekarze do mnie mówią, myślałam : tylko nie ona - niech do mnie to przerzucą, niech mnie operują, niech mnie boli, bo co innego mogłam zrobić.
Wspominałam o moim sąsiedzie i jego chorej żonie. Pamiętam, jak po drugiej już operacji mózgu, chciał pojechać z żoną do takiego "terapeuty" i przyszedł ze mną porozmawiać. W końcu mu powiedziałam - To jedź, jak tobie ma to pomóc....On wiedział, że żony już nikt nie uratuje. Nadal kupował jej leki i czekał, czy będą naświetlać, ale czuł się bezradny i chciał zrobić coś, żeby mieć świadomość, że wszystko, co mógł, to zrobił. Oczywiście znachor był wielkim jasnowidzem, który od drzwi już wiedzał co chorej dolega i że może jej pomóc, ale niestety zmarła.
Nie wiem czy ja też bym nie szukała cudotwórcy, gdyby moje dziecko nie miało już szansy na przeżycie, ale nigdy nie zrezygnowałabym z leczenia. Nasz lekarz pewnie by mi na to nawet ( w takiej sytuacji ) pozwolił, ale bardziej dla mojego dobra i spokoju sumienia, niż małej...aż go kiedyś zapytam.
Ale takich metod "leczenia" nie polecam, pewnie identycznie na raka zadziałałby rosół ( znany ze swych uzdrawiających mocy ), a taniej wychodzi...
Cały czas mówimy o innych znachorach. Ty piszesz o tych od koszenia kasy a ja od takich jakich znam, czyli za bóg zapłać i radość ze skutecnie niesionej pomocy. Wśród znachorów są tak jak wśród lekarzy również uczciwi.
To u mnie jest inaczej bo takie badania sa przeprowadzane i to co jakis czas nowe. W zwiazku z tym , ze nowe lepsze metody badawcze , coraz czujniejsze urzadzenia udalo sie bardzo wiele, choc oczywiscie nie wszystko, udowodnic.W zwiazku wlasnie z tym medycyna konwencjonalna w Niemczech zaczyna sie zblizac do medycyny naturalnej i odwrotnie. Stad mozliwa jest wspolpraca obu galezi.
U nas lekarzy o ktorych piszesz Czosie jest coraz wiecej a przemysl farmaceutyczny z wielkim wigorem prowadzi expedycje do najodleglejszych zakatkow swiata by zdobyc rosliny i srodki ktore tamtejsza medycyna ludowa od tysiacleci uzywa. Okazuja sie one bowiem bardzo skuteczne i w leczeniu ludzi w Europie. Skuteczne i tam gdzie <"nowoczesne" leki coraz czesciej zawodza. Odkryto na nowo ziololecznictwo zyjacej kilkaset lat temu mistyczki i przelozonej klasztoru Hildegard von Bingen wiele lekow opartych jest na jej rezepturach. Lekow stosowanych nie tylko przez homeopatow ale normalnie przez medycyne konwencjonalna. W Niemczech powstaly kliniki tradycionalnej chinskiej medycyny jak na przyklas ta ktorej koszty pokrywa wiekszosc prywatnych kas chorych jak i coraz wiecej kas panstwowych. Przyklady mozna mnozyc...
Jedno jest jasne: prawdziwe naturalne metody leczenia nie maja NIC wspolnego z zabobonami lecz bardzo wiele z kilkusetletnia nauka oparta moze nie na szkielku mikroskopu ale za to na oku - obwerwacji i doswiadczeniu. Medycyna ta ma przewaznie lagodne skutki uboczne i jest medycyna nieinwazyjna ogarniajaca calego czlowieka: jego przyzwyczajenie, zywienie, prace, psychike. Nie leczy sie reki czy nogi, leczy sie zawsze caly organizm.
Natomiast jesli chodzi o medycyne inwazyjna, operacyjna to wiadomo, ze medycyna konwencionalna ma tu wieksze doswiadczenie i wiecej sukcesow. Dla mnie osobiscie idealem byloby wlasnie wspolne dzialanie dla dobra pacjenta i z jego czynnym udzialem.
Wpiszę się pod Dorotą , ale to dotyczy wszystkich offowych wpisów :
wydaje mi się , że akurat w tym wątku rozważania na temat wyższości / niższości medycyny naturalnej nad konwencjonalną , mogą być niebezpieczne ...
Tu liczy się czas i walka ...
No , komuś trzeba zaufać w końcu , bez szybkiego kursu onkologii ...
Dla mnie niedopuszczalne są wszelkie kuracje , które nakazują przerwać leczenie ( raka ) metodą konwencjonalną - tzn . wycięcie , naświetlanie i chemia .
A zetknął się z nimi chyba każdy , kto to przerabiał :(((
I każdy , kto to przerabiał wie , że wyrastały one nagle z niebytu ...
I jeszcze chciałam o tym , że medycyna naturalna i wszelkie ziółka "może nie pomogą , ale nie zaszkodzą " .
Otóż mogą zaszkodzić , i to bardzo ...
Zioła mają wielką moc .
Dlatego NIE MOŻNA ICH STOSOWAĆ NA WŁASNĄ RĘKĘ , bez konsultacji ze specjalistą .
Pamiętajcie o tym ...
Moje wpisy nie dotyczą wyższości medycyny naturalnej, a jedynie są przeciw jej bagatelizowaniu.
Ludzie powinni rozważać każdą opcję i wybrać odpowiednią. Jak pisała Czili, wybierając lekarza też trzeba przeprowadzić selekcję, bo nie wszyscy są godni tego miana.
Masz rację CZOS , wybór lekarza powinien być wynikiem rzetelnej selekcji ...
I absolutnie nie mam zamiaru bagatelizować medycyny naturalnej - bardzo trudnej dziedziny nauki , wymagającej ogromnej wiedzy , nie tylko intuicji ...
Tylko traktujmy medycynę naturalną poważnie , jak naukę , a nie zbiór porad , jak uleczyć się w domowych warunkach z każdej dolegliwości .
Bo to kompletna bzdura jest , że naturalne metody nie mają skutków ubocznych .
Nawet zbyt częste picie niewinnej herbaty miętowej może ( chociaż nie musi :) przynieść nieporządany skutek uboczny .
Masz absolutnie racje. Jednak wydaje mi sie ze nawet w tym offie nie chodzi o wyzszosc jednego nad drugim. Wlasciwie chodzi o to, ze medycyna naturalna to nie zamawiajacy znachor ktory bez paru setek nie zrobi nic i nie o wiara w to, ze sily natury sa nic nie warte. Wlasnie takie podejscie prowadzi do bagatelizowania kuracji ziolowych z czesto oplakanym, dla chorego, skutkiem.
W druga strone bezkrytycznosc i zwyczajna niewiedza prowadzic moze do wierzenia we wszystko co baba babie o babie powie. W medycynie konwencjonalneji tez "bogowie w bieli" nimi nie sa. Przynajmniej nie wszascy :-) Jesli bedziemy na obie grupy patrzec zbyt badz bezkrytycznie to zawsze wylejemy dziecko z kapiela bo niekompetentni glopcy i szarlatani sa wszedzie.
Chodzi o to by zachowac zdrowy rozsadek i jak pisze chilli pytac do upadlego, by sie informowac, konsultowac, pytac i marudzic lekarzom w kazdej powazniejszej chorobie nie mowiac juz o raku. Gdzie chodzi czesto o zycie i smierc. Niestety w dzisiejszyych czasach pacjent czy jego rodzina musi patrzec na rece i lekarzom i zielazom i przemyslowi farmaceutycznemu.Bo to jest jego zdrowie a to ma sie tylko jedno. Ani lekarz ani zielarz nie odczuje na sobie spapranej kuracji ale chory musi konsekwencje ponosic nieraz i cale zycie...
Amen
mam dość już tych jałowych dyskusji, czytania historii medycyny naturalnej, bądź opowieści o altruistycznych znachorach, w TAKIM wątku. Offy nt medycyny naturalnej, w wątku o raku, nie powinny zdecydowanie mieć miejsca. No chyba ,że konkret "wiem, że podczas konwencjonalnej kuracji, abc dodatkowo za zgoda lekarza prowadzacego, wspieral sie np. herbatka z xyz, bo ta np pomaga zwalczać opuchliznę. spytaj swojego lekarza, czy tez mozesz stosowac" Prawdopodobnie, gdybym była nieobeznaną w leczeniu tego typu chorób, autorką wątku, miałabym niezły mętlik w głowie. W końcu faktycznie po co korzystać z lekarzy, skoro za "co łaska", można mieć "to,co od wieków znane i cenione"......
Wszystkim zainteresowanym terapiami niekonwencjonalnymi, medycyną naturalną, znachorami i ziołolecznictwem, boienergoterapią, itd. , proponuję założyć własny wątek o stosownym tytule i uszanować w końcu ten
Użytkownik Lucylla napisał w wiadomości:
> Oczywiście, można dietę dr Budwig, można Gersona.Też widziałam film z
> Ashkarem i nie wiem dlaczego tak się oburzacie.Człowiek szuka
> różnych sposobów.Daleko mi do lekceważenia problemu.Najlepiej
> zarzucić komuś ciemnotę.Nie wyjaśniłaś, dlaczego odradzasz.Ja nie
> napisałam,że ,,doradzam", a poczytanie jeszcze nikomu nie
> zaszkodziło.Bardzo nieprzyjemnie się tu rozmawia.
Oczywiscie ze masz racje, tak jak napisalas, trzeba probowac wszystkiego:) ale tylko wtedy , jak medycyna jest bezradna. Pozdrawiam
równie dobrze można sobie poczytać o wsadzaniu do pieca na trzy zdrowaśki......
Powiedz, jak mozesz pisać coś tak nieodpowiedzialnego osobie proszącej o realną pomoc? Do jasnej Anielki! Nie odzywajmy się w tematach, o których nie mamy pojęcia.
Wiem, ze miałaś dobre intencje, ale...jw.
Mój mąż miał raka, złośliwego. Wyszedł z tego, choć nic na to nie wskazywało. Miejcie nadzieje, ona najczęściej zwycięża. Nie napiszę nic mądrzejszego niż Chili, dlatego proszę posłuchaj jej sugestii.
Ja mogę się podpisać pod tym, co napisała Chilli. Moja córka miała raka i najważniejsze (co do teraz stosuję), to badania i konsultacje w różnych źródłach.
Ona od razu po rtg miała skierowanie na tomograf ( na cito ) i z niepewnym wynikiem byłam chyba u 6-ciu onkologów i prywatnie i na nfz. Byłam w Gliwicach, Zabrzu, Wrocławiu i Katowicach. Jeden "najmądrzejszy" profesor ( do którego całymi dniami próbowałam się dodzwonić i dostać do gabinetu ) przeglądając córki badania znalazł w opisie zwrot "najprawdopodobniej o charakterze łagodnym" i stwierdził, że : "lepiej tego nie ruszać, bo to jeszcze małe dziecko, a wrazie czego to ma pani tu napisane, że najprawdopodobniej o charakterze łagodnym". Zapytałam tylko co mi z tego, kiedy nadejdzie te "wrazie czego".
I nadeszło. Operowali ją po miesiącu, potem chemia i niby dobrze. Potem znowu operacja i powtórka z rozrywki. Trwało to prawie 6 lat i nawet jak nasz ukochany i zaufany lekarz podejmował jakąś decyzję o leczeniu, to leciałam to sprawdzać do innego.
Człowiek nawet nie wie ile ma wtedy siły do walki, potrzebna tylko motywacja. Wiem że o nią trudno, kiedy obok innym się nie udaje...Nasz sąsiad bardzo kibicował mojemu dziecku podczas leczenia, często pytał o jej zdrowie i pocieszał, że będzie dobrze. Miał dobre chęci i ja to doceniałam, ale kiedy córka ( aż boję się napisać "wyzdrowiała") doszła do siebie, to u jego żony wykryli raka mózgu. To trwało tylko rok. Dwie operacje i nawet jej już nie naświetlali...
Pomimo tego, że wiedziałam co on może czuć, to nie potrafiłam go pocieszyć. Czasem chyba lepiej nic nie mówić, tylko być...póki się jest...
Boże drogi ,ile Wy się musiałyście wycierpieć. cholernie mi przykro
Cieszę się, że to wszystko już za Wami i rozumiem ,że boisz się powiedzieć to na głos.
Wiem, jak to jest ,jak cały świat legnie w gruzach i później, po walce, zostaje odbudowywany i oparty na ..nadziei. Niby ten sam, a nie ten sam.
Będzie dobrze,już zawsze, musi być
pozdrawiam ciepło
Rene, podpinam się pod Ciebie,ale to o czym piszę, kieruję do osób chcących podchodzic do onkologii "od dupy strony"- czyli tzw. medycyny naturalnej (kontra nowotwór)
tego samego linka wstawiłam w watku CZOSA, jest tu wiele bardzo mądrych słów więc nie widzę sensu przepisywanie w kółko tego samego:
http://www.forum-onkologiczne.com.pl/forum/rak-sutka-piersi-vt911.htm
Jak sobie radzicie? Obojętnie jaką drogą idziecie, życzę powodzenia.
Mam cichą nadzieję, że diagnoza była błędna.
Powodzenia.