Powiedzcie mi rodzice starszych dzieci, od jakiego momentu życia matka (lub czasami ojciec) przestaje się zamarwiać o swoje dziecko?
Pytam, bo ostatnio mój buntowniczy nastolatek próbuje zerwać cugle. Wymyślił sobie, że na ferie zimowe wyjedzie z kolegą do Anglii popracować. Nie zgodziliśmy się na to. Po niedługim czasie wymyślił sobie, że w czasie wakacji letnich wyjedzie z innym kolegą do Norwegii w tymże samym celu. Ku jego wielkiemu oburzeniu również nie zgodziliśmy się. Ma skończone 16 lat. Wytłumaczyliśmy mu, że może sobie sam wyjeżdżać za granicę jak będzie pełnoletni. Jakoś nie boję się, że On coś nabroi tylko, że Jemu ktoś krzywdę zrobi.
Dzisiaj pojechał pociągiem do kumpla po deskę i buty do snowbordu (nie wiem czy dobrze napisałam). 6 godzin w jedną stronę z 3 przesiadkami i z powrotem.
Bardzo się boję, żeby mu się nic nie stało, żeby Go ktoś nie pobił i z pociągu nie wyrzucił i w ogóle same czarne myśli mam. Tłumaczę sobie, że nie jest malultki i kiedyś musi spod moich skrzydeł wyfrunąć. Wiem, że panikuję ale nie mam z kim o tym porozmawiać. Mąż mi powie, że mam nie przesadzać, a mama powie: po co go puściłaś?
No to jak to jest z tym macierzyństwem? Pozbędę się kiedyś tego strachu o swoje dzieci?
Chyba nie. Moje są dorosłe /jedna wnuczka pełnoletnia/ , a i tak ciągle myślę o nich, taka nasza matczyna i babcina dola. Pozdrawiam !
Wiesz to zalezy od charakteru matki.Sa takie co sie nie martwia wcale, a ja jestem taka jak Ty, same czarne mysli jak mojego 11-letniego syna niema troche dluzej w domu. Na szczescie pocieszajmy sie tym, ze sa komorki to jest zawsze jakis kontakt, Ty yez mozesz napewno do swojego syna zawsze zadzwonic , moj maz tez zawsze mowi ze przesadzam,faceci sa inni.
Pamiętam, gdy sama miałam -naście lat, denerwowałam się gdy moi rodzice ciągle zamartwiali się o mnie. Ciągle musiałam tłumaczyć, gdzie, po co, na jak długo wychodzę. I myslalam sobie -co może mi się stać, przecież wiem co robię...Swoim dzieciom w przyszłosci chciałam dać wiecej swobody...
Minęło kilka lat. Teraz sama jestem matką. Mój syn ma 14 lat, a ja? Tak jak Ty ciągle zamartwiam się o swoje dziecko...
Myślę, że rodzice nie przestają nigdy martwić się o swoje dzieci, nawet jeśli one są już dorosłe i usamodzielnione...
Ciągle bedziemy martwić się, żeby dzieciom wiodło się w życiu, żeby miały lżej niż my sami...
Witaj! wiesz moj syn ma 43 lata, corka 38 lat,maja swoje rodziny a ja stale martwie sie o nich.takie matczyne serce .!!
wiecie jak się czyta wasze watki to się normalnie łezka w oku kręci.mój brzdąc ma dopiero 3 latka,nie jestem nadopiekuńczą matką,ale już teraz się martwię o jego pszyszłosć.POZDRAWIAM
Powiem Ci - nie ma takiego momentu. Moje dzieci są już duże. Córka ma 21 lat, syn 14 i nadal się o nie martwię. Moje dzieci wiedzą, że jeśli nie ma ich w domu muszę mieć jasność sytuacji - gdzie są, u kogo lub z kim, o której wrócą. Są tak "wyedukowane", że dzwonią, piszą smsy, są ze mną w kontakcie, aby "mama nie umierała ze strachu". Właśnie dzisiaj córka (studentka) napisała, że przyjedzie do domu jutro rano, bo dziś wybierają się do klubu ze znajomymi. Za moment dopisała, do którego klubu, z jakimi osobami idzie i zapewniła, że będzie się odzywać co jakiś czas, zanim nie wróci do siebie. Cieszę się, że tak je przyzwyczaiłam, bo jestem wówczas bardziej spokojna, a one mają poczucie odpowiedzialności. Kiedy byłam młodą mamą, wydawało mi się, że jak dzieci dorosną, to pozbędę się tego irracjonalnego lęku. Teraz pozbyłam się... złudzeń. Ten matczyny lęk o dzieci trwa nieustająco przez całe życie. Bo przecież nigdy nie przestajesz być matką :)))
Użytkownik Aleex napisał w wiadomości:
"Ten matczyny lęk o dzieci trwa nieustająco przez całe życie. Bo przecież nigdy nie przestajesz być matką :)))"
Aleex wspaniale to ujełaś! Nic dodać nic ująć.
Ja w dalszym ciągu nie pozbyłam się strachu, a moja córka ma już 19 lat i w tym roku kończy szkołę średnią i ma zamiar wyfrunąć na studia do Wrocławia, a to spory kawałek ode mnie. Do tej pory jak gdzieś idzie czy jedzie to się niepokoję czy się coś nie stanie. Taką już mam naturę i nic na to nie poradzę. Z czasem strach jest mniejszy, ale troska pozostaje na zawsze, gdyż chcemy dla swoich dzieci jak najlepiej.
Sama mam 3 córki (najstarsza 15 lat) to mi się wydaje ,że chłopaka mniej strach puścić niż dziewczynkę.
Nawet bym wolała żeby wychodziła z chłopakiem (jeszcze nie ma) niż sama a jak się mają "miziać" w parku to już lepiej we własnym ogródku lub domu.
W domu... w domu zginą tragicznie mój brat ,miał 11 lat -czad.
Mam rodzeństwo przyrodnie 18 i 17 latki-chłopak i dziewczyna i mój ojciec (co mu zginął syn tragicznie) puścił ich samodzielnie do Afryki do Kenii i sami sobie to zorganizowali przez jakieś niemieckie biuro a wylot z Londynu.
Sama zaczęłam mieszkać w 16 roku życia...nie umiałam nawet zaplacic oplat za mieszkanie...
Moja babcia za komuny zamartwiala sie najbardziej o corke mieszkajaca w Austrii z mezem
Mama martwi sie o 33 letniego syna swego meza bo sie rozwodzi a o drugiego i mnie 35 latkow bo mamy nadwage
Ja mam mimo wszystko chyba sporo z Mamy i Babci bo pierwszy oboz corki odchorowaam.
Strach o dzieci towarzyszy rodzicom az do smierci. Z czasem traci moze na sile, moze przybiera nieco inna forme, ale towarzyszy nam do konca. Moja mama ma 72 lata. Bezsennoscia reaguje na jakiekolwiek problemy w moim domu czy w domu mojego brata. I szczerze mowiac cieszy mnie, ze jest ktos kto sie o mnie martwi. Moze to dziwne, ale mnie daje to po prostu uczucie bezpieczenstwa tak dobrze znane jeszcze z lat dziecinstwa.
Moja 20-letnia corka odebrala w poniedzialek klucze od swojego pierwszego mieszkania. Wprowadza sie razem ze swoim chlopakiem. Od kilku miesiecy przygotowywalam sie na ten dzien. Niestety od poniedzialku o niczym innym nie mysle jak o tym, jak ona ( oni) da sobie rade. Na pocieszenie mi zostaje, ze bedzie mieszkala niedaleko mnie.
Pozdrawiam serdecznie wszystkie MAMY. Elzbieta
Dziękuję wszystkim za wypowiedzi. Powiem szczerze, że nie pocieszyłyście mnie.
Mam tylko nadzieję, że ja będę wyjątkiem i minął mi te lęki jak już dzieci pozakładają własne rodziny. Wtedy synowa czy też zięć przejmą pałeczkę.
Naiwna jestem, co??
P.S. syn wrócił z wyprawy po deskę przed północą, zmarznięty ale uradowany. Wpadł na pomysł, że zaraz ją wypróbuje i znowu usłyszał moje stanowcze: NIE.
Ech życie .....
A ja bym popuściła cugle...i poszła wypróbować z synem....
Bac nie przestaniesz sie nigdy ale...jest roznica miedzy baniem sie a panicznym strachem. Jesli sie boisz o bezpieczenstwo dziecka to rozmawiasz z nim o tym dlaczego sie boisz: Jakie niebezpieczenstwa czychaja? Jak mozna sie przed nimi ustrzec? Jak trzeba podroz czy inna sprawe zorganizowac aby ustrzec sie w miare mozliwosci nie tylko niebezpieczenstw ale i komplikacji, klopotow. W ten sposob rowniez dziecko (zaleznie od weku) uczy sie organizacji i odpowiedzialnosci. Rowniez wtedy gdy popieramy od zawsze jego intuicje. Czyli: jesli w towrzystwie jakichs osob czy sytuacjach czujesz sie nieswojo to ma to ZAWSZE jakis powod. Nie nalezy ignorowac , wrecz przeciwnie. Warto sie zastanowic co mnie niepokoji i w razie czego..nogi za pas...
Jesli mowimy o matczynaym panicznym strachu to niestety taki NIC nie wnosi...Jest odbiciem rozterek i strachu matki i owocuje czesto w radykalnym "NIE!!" ktore niewytlumaczone moze przyniesc wrecz odwrotn i tragiczne skutki:
dziecko zrobi mimo to chocby z przekory nie zastanawiajac sie nad ewentualnymi konsekwencjami
dziecko bedzie chcialo koniecznie udowodnic ze potrafi co czasem konczy siebrakiem zaufania i tajemnicami ktorych nie powinno byc. W ten sposob tez dziecko pozostaje samo bo brak mu kogos z kim mogloby pogadac bez obawy przed kara czy "szlabanem"
I chyba najbardziej uciazliwa konsekwencja to:
przenosimy na dziecko nasz strach budzac w nim pernamentna nieufnosc do "zlego" swiata. Moze sie to skonczyc niewiara w siebie i lekami w zwiazku z tym taka sama mowa ciala i negacja wlasnej intuicji co jest typowe da faktycznych najbardziej prawdopodobnych ofiar przestempstw! Mowac prosto w ten sposob predysponujemy u dzieck zachowania potencjalnej ofiary co moze byc niebezpieczne.
Reasumujac: Nie zabraniac autorytatywnie, rozmawiac,organizowac wspolnie. To chyba ajlepsza metoda...
Ja stoje przed dylematem pozostawienia 15 latka rocznikiem (do tych lat brakuje mu 9 miesięcy) na kilka dni w domu. Wiem, że da sobie radę, że z głodu nie zginie, że jest odpowiedzialny... Ale...
Pewnie i tak pojedzie z nami - sama myśł, że cały dzień spędzi przed telewizorem i komputerem bez nadzoru... Będzie marudził, bo będzie sie nudził. Mam nadzieję, że przeżyję...
Byli u nas znajomi - ich dzieci same zostają w domu standardowo na kilka dni - nie chcą jeździć z rodzicami. Inna sprawa, że jeden z chłopaków jest już dorosły, drugi 15-latek. Ale byli u nas - a z domu wiadomość, że starszy pojechał do Poznania, a młodszy został sam...
Mam 35 lat a moja mama nadal się o mnie martwi jak o małe dziecko, czy mi nie zimno, czy ciepło się ubrałam, czy jestem zdrowa, czy coś jadłam - zalewa mnie pytaniami codziennie przez tel bo mieszkamy osobno od lat. To oczywiscie miłe ale niekiedy też irytujące. Ona zyje moim zyciem , chce wiedzieć wszystko... no ale to serduszko matki jest niezastąpione niczym. Może tak się dzieje dlatego, że jestem jedynaczką a mama nie ma wnuków bo jej nie dałam - jeszcze:)
rodzic cale zycie sie zamartwiao swoje dzieci,
Moja babcia nadal martwi sie o moja mame mimo ze ta ma ponad 40 lat.a moja mama martwi sie o mnie....ja pewnie tez cale zycie bede martwicsie o mojego synka
Troska i martwienie się o dzieci chyba nigdy nie ustaje, moja babcia zamartwiała się jak mama długo nie wracała do domu a miała wtady ponad 90 lat, moja mama do śmierci martwiła się o mnie i brata a dożyła 87 lat teraz ja martwię się o dzieci i wnuki, ale działa to w obie strony dopóki mama żyła ja martwiłam się o mamę, o jej zdrowie teraz moje dzieci martwiś się jak sobie radzę. Mieszkam sama a dzieci są od 120 do 160 km ode mnie ale nie ma dnia bez telefonu od dzieci synowej czy zięcia albo od wnuków.