Idą Święta a z nimi czas wzajemnych wizyt.
Co raz częściej widzę na klatce schodowej buty zostawiane pod drzwiami do mieszkań. Czasmi są to nawet całe stosy (pewnie gdy w domy są odwiedziny)
Choć moich gości proszę aby nie zdejmowali butów gdy do mnie wchodzą, nie wszyscy są "posłuszni". Jeżeli już niektórzy się uprą przy swoim, zabieram ich buty do przedpokoju.
Takie "obejście" na wsi, ze względu na ewentualne błoto na podwórzu wydaje się być zrozumiałe.
Natomiast w mieście? Co to ma wspólnego z dobrymi manierami?
Nic!
Słusznie w Świecie się z tej naszej przypadłości śmieją!!!
Użytkownik CZOS napisał w wiadomości:
> Nic!Słusznie w Świecie się z tej naszej przypadłości śmieją!!!
Mogę Cię w zupełności uspokoić. Zostawianie butów na klatce schodowej to wcale nie jest nasza przypadłość.
Jak wie większość z Was, w ramach obowiązków słuzbowych dane mi było dużo podróżować po Europie, a od lat mieszkam w Austrii.
Czasami byłem zapraszany do prywatnych mieszkań w blokach. Buty na klatce są powszechne w:
Estonii, na Łotwie i na Litwie, Niemal obowiązkowe w Czechach i na Słowacji.
Rzadko na Węgrzech, w Rosji i na Białorusi.
Natomiast w Austrii, głównie wszędzie tam gdzie mieszkają narody bałkańskie, powietrze na klatce jest geste jak mgła.
Pewien rodowity Austriak kiedyś w rewanżu zaprosił mnie na niedzielny obiad do siebie do domu. W progu obcesowo zażądał zdjęcia butów.
Po deserze, odmówiłem kawy i pospiesznie opuściłem te sterylne progi.
Dodam, że obiad podano w sporej kuchni, w której były wyfrotowane posadzki.
Czy aby nie przesadzasz? Czy to źle,że podłoga w kuchni była czyściutka?
Użytkownik bea39 napisał w wiadomości:
> Czy aby nie przesadzasz? Czy to źle,że podłoga w kuchni była czyściutka?
No tak! Ale dań nie serwowano na posadzce tylko na stole na talerzach
Napisałeś to w taki sposób,że odebrałam jako naganę. Nie dość,że w kuchni to jeszcze podłoga wyfrotowana :)
Mnie bardzo bulwersuje, gdy każą mi zdejmować buty. Najczęściej już takich osób więcej nie odwiedzam. Na szczęście nie mam kłopotów z potliwością stóp, ale znam ludzi dla których jest to problem i zdjęcie butów powoduje u nich duży stres. Nie podoba mi się również jak idę zaproszony z wizytą a gospodarz przyjmuje mnie w kapciach. Co innego jak "wlecę" niezapowiedziany. Druga sprawa to to, że gdybym zostawił buty za drzwiami to prawdopodobnie wracałbym do domu boso...
Bahus
Kazać czy nawet tylko sugerować gościowi zdjęcie butów jest po prostu niegrzeczne. Jeśli sam bardzo chce to proszę bardzo, ale pamiętajmy, że podłoga czy wykładzina są dla nas a nie my dla niej. Mnie stopy się pocą, ale są przecież specjalne kosmetyki dla takich jak ja. Chociaż, żaden dezodorant czy zasypka nie pomoże jeśli ktoś zwyczajnie nie dba o higienę albo nosi nieodpowiednie skarpety i obuwie.
Ja mam węch jak doberman i jakby mi gość po całym dniu w butach, wieczorem zapragnął je zdjąć u mnie, to po prostu przytomność bym straciła! I kto by gościom kawkę podał? A zostawianie butów na klatce schodowej? Jak żyję sto lat, czegoś takiego nie widziałam!
Dlaczego nie wypada przyjmowac gosci w kapciach? Co w tym cie bulwersuje? Mam zakladac szpilki, gdy ktos sie zapowiedzial z wizyta?
Użytkownik aggusia35 napisał w wiadomości:
> bahus a w klapkach wypada ?
Tak ale tylko w Japoni...w "japonkach"...
Bahus
Może na bosaka? hahahaha....zdrowo i wygodnie ;-))))
Chodzi chyba (jak napisal bahus) o zaproszenia na cos szczegolnego. Nie uwazasz, ze w pieknej sukni lub garniturze i skarpetkach badz papuciach wyglada sie po prostu....smiesznie?Przeciez mozna zalozyc czyste buty pasujace do kreacji i na to samo zezwolic gosciom.
Wyjatek: sa kraje w ktorych po domu nie wypada chodzic w butach, badz ze wzgledow religijnych sie tego nie czyni. To nalezy oczywiscie uszanowac jako gosc.
Hm... Moze mnie to nie dotyczy, bo nie urzadzam w domu takich "stylowych imprez" z balowymi kieckami, do ktorych to kapci nie wypada zalozyc. Smiesznie by one (takowe imprezy) w moim "obejsciu" wygladaly
Użytkownik Dorota zza plota napisał w wiadomości:
> Chodzi chyba (jak napisal bahus) o zaproszenia na cos szczegolnego. Nie
> uwazasz, ze w pieknej sukni lub garniturze i skarpetkach badz papuciach
> wyglada sie po prostu....smiesznie?Przeciez mozna zalozyc czyste buty pasujace
> do kreacji i na to samo zezwolic gosciom.Wyjatek: sa kraje w ktorych po domu
> nie wypada chodzic w butach, badz ze wzgledow religijnych sie tego nie czyni.
> To nalezy oczywiscie uszanowac jako gosc.
Właśnie o to mi chodziło.
Bahus
W moim domu nigdy nikt z domowników nie chodzi w butach. Równiez jak przychodza goście wszyscy domownicy maja na nogach kapcie.
U mnie tez nigdy w butach się nie chodzi .Obuwie zostawia się w przedpokoju ,nie wyobrazam sobie zostawiania butów na klatce schodowej.Zdaża sie ,że sasiedzi zakładają buty na sieni.
Odwieczny problem. U mnie w domu jest zakaz zdejmowania butów dla gości (na co dzień my buty zdejmujemy). Niestety, nie wszyscy to rozumieją. Dla mnie żenujące jest zapewnianie, że żaden problem, że podłogi się umyje itd. Są niekiedy tacy goście, że jak się uprą to nic nie pomoże. Ja rozumiem, że ktoś się martwi o dywany, ale albo goście, albo dywany. Tak samo nie zdejmuję butów, gdy jestem gdzieś zaproszona, no chyba, że do siostry, ale tam zabieram kapcie i czuję się jak w domku ;) Ja wyznaję taką zasadę - Jeśli kogoś zapraszam to butów się nie zdejmuje. Jeśli ktoś wpadnie bez zaproszenia i chce, to niech się z butków rozbiera (chociaż ja i tak nalegam, żeby został w butach). Wiem, że zimą jest z butami pewien problem i dlatego dobra wycieraczka to podstawa. A poza tym różne domy i różne poglądy na ten temat. Pozdrawiam.
Mieszkajac w bloku to chyba raczej nie mozliwe :) mozna wrocic do domu bez butow,znam taki przypadek ze dziewczynie ukradziono nowe zimowe kozaczki.
U mnie nie ma nakazu sciagania butow,a tym bardziej zostawiania za drzwiami, jak ktos ma ochote sciaga sam z wlasnej woli ale zostawia na przedpokoju.Nie pozwalam wchodzic tylko w butach do pokoju malego,kolezanki corki buty sciagaja bo u nich tez sie sciaga i tak sa nauczone.
Jestem zdania że lepiej po wyjsciu gosci posprzatac ,niz wachac przepocone nogi.
Jedni ściągają buty ze względu na błoto jak sam napisałeś a inni by nie siedzieć kilka godzin w ciepłym mieszkaniu w ocieplanych butach. Ja prawie zawsze ściągam buty w gościach (tylko nie u teściowej) ale w przedpokoju i mam ze sobą swoje pantofle i nie siedzę w skarpetach. Rodzina jest nauczona, że jeżeli przyjeżdża do mnie i chce ściągać buty to też przywozi swoje kapcie
Mnie śmieszą panowie w garniturach i boso /skarpetkach/lub w ciapach albo kobitki w eleganckim ubranku boso albo w ciapach, u mnie w domu nie ma tzw. ciapow dyzurnych, i ja również nie zdejmuję butów jak ide w "tzw" gości, zreszta najczęściej jadę autkiem więc buty mam dobrane do stroju, czasami gdy mam kozaki zabieram ze sobą buty, do kolezanek na "kawkę' zdejmuje buty, podobnie jak idę do rodziny 'nie wizytowo"...
u mnie w calym domu jest wykładzina pcv wiec łatwa do umycia. prosze aby butów nie sciagano jak si ektos uprze mam papcie specjalne dla gosci,wiec znajomi wiedza ze moga je ubrac, jednak jak ktos chce wejsc do mojego pokoju grzecznie prosze o zdjecie butów( ze wzgledu na jasna dlugowlosa wykladzine) zreszta jak juz ktos widzi ta wykladzine sam sciaga buty, jeszcze nie spotkalam sie z osoba ktora miala by do mnei jakeis pretensje z powodu zdjecia butów. ja idac do kogos sciagam, bez wzgledu na to czy jest wykladzina czy panele.
U mnie zaraz by nie było żadnego buta :) Goście boso by wracali. Ja nigdy nie każe nikomu zdejmować butów, własna wola są tacy którzy wolą zdjąc inni nie zdejmują także mnie to wszystko jedno nikomu nie narzucam, jak chcą to niech w butach włażą.
Kiedyś odwiedziłam koleżankę, która zamieszkała w nowowybudowanym bloku i zobaczyłam coś czego w życiu bym się nie spodziewała od parteru, aż po 4 piętro buty przed drzwiami, Wyjątek mieszkanie koleżanki :) Dodam, że cały blok zamieszkiwali młodzi ludzie z rodzinami średnia wieku 36. Co Wy na to?
Użytkownik momik napisał w wiadomości:
> Kiedyś odwiedziłam koleżankę, która zamieszkała w nowowybudowanym
> bloku i zobaczyłam coś czego w życiu bym się nie spodziewała od parteru,
> aż po 4 piętro buty przed drzwiami, Wyjątek mieszkanie koleżanki :) Dodam,
> że cały blok zamieszkiwali młodzi ludzie z rodzinami średnia wieku 36. Co
> Wy na to?
W moim bloku niestety tak jest :(
To znaczy nie u wszystkich...
Przy dwóch,może trzech mieszkaniach stoi po jednaj parze dyżurnych klapek.
Niestety bezpośrednio w moim sąsiedztwie(na każdym piętrze dwa mieszkania) mają całą "kupę" przeróżnych butów.Mieszka tam małżeństwo z dwójką dzieciaków(mąż rzadko w domku i jego bucików nie zauważyłam nigdy).Właścicielka owego przybytku na prawo i lewo chwali się, że jest pedantką...
Jednak moim zdaniem te śmierdzące często buciory nie są dla niej najlepsza wizytówką i dają świadectwo jej rzekomej pedanterii.
Kiedys policzylismy te buty i codziennie stoi ich tam 11 par, kiedy wracaja do domu to więcej, jeszcze więcej kiedy mają gości. Oprócz tego dwie piłki, dwa flaki piłek dla psa, w zimie sanki, w lecie rower(taki na 7-letnie dziecko)a przy pogodzie deszczowej suszą się parasole.
Zdarza się tak, że maja tam tyle swojego dorobku, że trudno na wyższe piętra przejśc, zastanawiamy się czy kiedys jej tego wszystkiego do kontenera nie wynieś, to może się nauczy.
Jak z takimi sprawami u Was?
Koszmar! Wstyd mi strasznie za to wszystko choc nie do mnie nalezy:( Najbardziej kiedy goście przychodzą:(
Delikatne sugestie, prośby, czy ostrzejsze uwagi nic nie dają. Może tylko tyle, że obgadała nas gdzie tylko popadnie.
Inna sprawa to sprzątanie klatki schodowej, u nas każdy lokator sprząta swoje piętro(jeśli dwóch jest to na zmianę).
Owa sąsiadka jak już czasami poukłada te swoje cuda pod drzwiami, to całe wymiecione śmieci zrzuca na schody, zamiast na łopatke.Ach, brak słów:(
Co do gości zdejmujących buty...
Moi na klatce nie zostawiają nigdy. Prosze żeby nie zdejmowali butów, ale jak się uprą to zdejmuja w środku, a nie na zewnątrz.
Pozdrawiam wszystkich :)
Ja bym się ze wstydu spaliła jakby przed moimi drzwiami jakieś buty sobie stały..
Co do gości,zawsze powtarzam,żeby nie ściągali. Są tacy co nie ściągaja i tacy co ściągają. Nie nalegam ani nie protestuję. To samo w drugą stronę..Krąg znajomych mamy już długo, tak że przy kolejnych wizytach obywa się bez takich pogadanek. Każdy postępuje po swojemu:)
W moim przekonaniu zostawianie butów na klatce schodowej jest całkowicie nie do przyjęcia. Rzadko takie sytuacje widuję, ale niestety się zdarzają i mnie to bardzo razi. Sprawa zdejmowania butów w mieszkaniu nie jest już dla mnie taka jednoznaczna. Fakt, savoir vivre mówi jednoznacznie - butów się nie zdejmuje. Niemniej obowiązujące zasady to jedno, a życie to drugie. Wydaje mi się, że powinno się być w tej materii dość elastycznym. Za tym żeby butów nie zdejmować przemawia: savoir vivre - faktycznie dziwny widok osób w strojach wizytowych i kapciach, sprawa nieprzyjemnych (w niektórych sytuacjach) wrażeń węchowych, a także względy zdrowotne czytaj np. grzybice (jeśli ktoś stara wbić kogoś w takie dyżurne, albo zdjęte z własnych nóg, papucie).Są jednak i czynniki przemawiające za tym, żeby buty zdejmować. A więc: wygoda (chodzi szczególnie o okres zimowy), zadeptanie dywanów zwłaszcza w okresie kiepskiej pogody, niszczenie parkietów (chodzi najczęściej o damskie szpilki).No i dla mnie sprawa o kapitalnym znaczeniu - na butach wnosi się do mieszkania wszystkie brudy z ulicy. Nie mam tu na myśli piasku i kurzu, ale brud prawdziwy - odchody zwierząt, jaja robali itp. Dla mnie rozwiązaniem jest przyniesienie dla siebie lekkich butów na zmianę, pozostanie bez obuwia (to może być dziwne), albo skorzystanie z dyżurnych plastikowych klapek, które systematycznie piorę i jeśli proponuję żeby skorzystać to są one świeżo wyprane. Te rozwiązania to oczywiście dla "moich" gości. Osobom przypadkowym nigdy bym nie pozwoliła na zdjęcie butów. Raz tak zrobiłam i - jak ktoś wyżej powiedział, mało trupem nie padłam od smrodu. Na marginesie niektórzy "stali" moi goście mają "swoje" klapki, które po zakończeniu wizyty są zapakowane i czekają na kolejną.
Kurkuma, w całości popieram Twoją wypowiedź. :)
Być może nie jestem kulturalna ale nie mam w zwyczaju wchodzić w brudnych butach do czyjegoś pokoju wyłożonego czystym dywanem. Co prawda są wyjątki :P A więc sądzę, że wszystko jest kwestią wychowania. :)
Ja jak wybieram się w gości to buty zawsze zostawiam w przedpokoju,nigdy na klatce schodowej przed drzwiami.Uważam,że tak powinno się robic,gdyż po co komuś wnosic piach-błoto do mieszkania.Nie chodzi już o to ale ja nie lubię siedziec w domu w butach.W łapciach noga odpoczywa.Pozdrawiam.
Temat obuwia w domu byl tutaj juz szeroko omawiany, wlacznie ze szwedzka afera jasnych dywanow hehehe.
Uwazam, ze kwestia "sciagac buty czy nie" jest zwiazana ze stopniem zazylosci, przyczyna wizyty, czestotliwosci itd.
W prywatnych, bliskich kregach buty sciagamy (mam na mysli meza i siebie) Gdy ide do kolezanki na ploty to przysiadamy sobie na kanapie z nogami podkulonymi pod pupke i pijemy grzanca np. o tej porze roku. Chetnie tez siadam na dywanie, jezeli jest fajny puszysty, albo na poduchach. Celem odwiedzin jest glownie relaks i przyjemne spedzenie czasu. Tyle na temat bywania u osob bliskich i na co dzien.
Co innego, gdy spotkanie jest galowe, z pompa, w kieckach i szpilkach. Wtedy oczywiscie butow nie zdejmuje, ale takich imprez na szczescie nie zaliczam zbyt czesto.
Gdy gosc u mnie nie zdejmuje butow, to krzywie sie wewnetrznie, ale nic nie mowie. Oczywiscie osoby, ktore rzadko u nas bywaja, z ktorymi nie mamy bardzo zazylych kontaktow maja taryfe ulgowa. Mysle, ze wizyty bez butow sa dla bliskich, przyjaciol. Bliskie osoby zdejmuja, to u nas normalne. Jakos nie mam mdlosci z powodow smierdzacych komus stop, bo takie rzeczy sie nie zdazyly do tej pory, przeciez to kwestia higieny.
Stawianie butow za drzwi uwazam za dziwne gdy mieszka sie w miescie. Mialam kiedys takich sasiadow i paskudnie prezentowala sie sterta butow przed mieszkaniem. Kiedys ktos im ze buty wyrzucil do smietnika:)))) Skonczylo sie stawianie butow z drzwi hehehe.
U mnie sprawa wygląda tak jeśli idę w gości to ściągam buty ale nie dam się odziać w dyżurne kapcie.Jeśli idę gdzieś do kogoś to staram się zabrać swoje klapeczki. Jak spotkanie i wizyta jest przypadkowa to tak jak pisałam ściągam jesienią ,zimą i jak jest chlapa na dworze W porach letnich mi się to nie zdarza. Nogi mi nie śmierdzą :P Jeśli ktoś do mnie przychodzi to jest mi to obojętne czy ściąga. Jak wykańczaliśmy dom to na dole położyliśmy sobie płytki z dołu mam wyjście na taras i ogród i nie chciałam domownikom katować zwracaniem uwagi aby za każdym razem jak wchodza do domu z ogrodu buty ściągali. Decyzji tej nie żałuję. W salonie mam dywan ale też jakiś specjalnie dużych pieniędzy za niego nie dałam bo wychodze z założenia czy on chiński czy francuski i tak po paru latach trzeba go wywalić. Sama po domu uwielbiam chodzić w klapkach najchętniej takich z kolcami :P ( pomagają na krążenie) , lubie jak noga mi oddycha a nie kisi się w jakiś buciarach. Dla mnie to trochę dziwne chodzenie po domu w butach no chyba że jest jakieś sztywne spotkanie obowiązują stroje wizytowe to sobie siebie nie wyobrażam w moich klapkach i garonce :P U nas w domu to nikt nawet nie ma kapci dzieciaki chodzą w skarpetach antypoślizgowych przeważnie, mąż też bez kapci. Uważam że to jest bardzo zdrowe jeśli chodzi o stopy dzieci. Nie zdarzyło mi się aby ktoś przyszedł do mnie do domu i ha ha nogi mu śmierdziały, butów nie wystawiamy przed drzwi za wyjątkiem sezonu ogrodowego. Wtedy zdarza się że coś stoji, bo nie chcę butów ogrodowych oblepionych ziemnią do domu targać więc wtedy stoją przed drzwiami.
Hehehe, Maddaleno, w Szwecji w dalszym ciagu NIKT nie wejdzie do wlasnego albo innego domu w butach z ulicy. Nie wzial ze soba wlasnych na zmiane ( na wizyte), to zapieprza w skarpetach /rajstopach/boso, po podlogach:))))))))
Wlasnie mialam odwiedziny mojego niemieckiego sasiada. Mieszka w Berlinie i ma dom tu na wsi. W swoim mieszkaniu w Berlinie nauczyl wszystkich sciagac buty, tak spodobal sie mu szwedzki zwyczaj nie wchodzenia z brudnymi butami w salony:)))))
Ja tez , jak do tej pory a to juz prawie 40 lat nie poczulam zadnych smierdzacych nog u moich gosci. Natomiast w Polsce czulam smrod stop, mimo butow na nogach....hihihi. Co wcale nie jest dziwne, jak te biedne stopy zawsze sa ubrane w buty od rana do wieczora:)))))
Powiem Ci, ze ja tez wyrzucilam sasiadki buty do zsypu, bo stawiala okropnie zablocone przed swoimi drzwiami, co bylo kompletnie zabronione. Nigdy wiecej nie zostawila buta przed drzwiami:))))
Wg zasad savoir vivre nie zdejmujemy butów, ale wynika to z dawnych zasad kiedy wchodzilo się na salony, do oficjalnej cześci domu. Oczywiście nie mówimy tu o rautach i przyjęciach - tu nie ma wyjątku: trza w butach na wesele. Nikt nikomu spoza najblizszej rodziny nie pokazywał sypialni czy kuchni.
Dziś mieszkania wyglądają inaczej. Pokój czasami jest i salonem i sypialnią. Chcemy by bylo nam w nim przytulnie i wygodnie niekoniecznie zaś praktycznie w kwestii wnoszonego z zewnątrz brudu. No i powstają wszystkie wymienione przez Was problemy higieniczno-estetyczne. Czyli albo rybki, albo akwarium.
Wczesniej ktoś madrze napisał. Przy oficjalnych gościach zaciskamy zęby, przy swoich możemy pozwolic sobie na dowolność: skarpety lub obuwie domowe o możliwości zadbania o higienę tegoż. Lub znając gospodarzy na tyle dobrze zabieramy czyste obuwie zmienne (nie kapcie).
Zostawianie butów przed drzwiami to wiejski zwyczaj. Nikt nikomu z podwórka nie ukradł, a wejście z gumna do sieni i wniesienie wszelkiego g... z domowej żywiny gospodyni zazwyczaj średnio się podobało. :) W mieście nie ma racji bytu.
A swoją drogą czy do Wigilii zasiadacie w butach czy w kapciach domowych? No bo że odświętnie ubarni nie wątpię. :)
Myślę, że tu jest "pies pogrzebany". U mnie również są goście i goście. Przy oficjalnych wizytach zawsze proponuję by nie ściągano butów ( chociaż aż serce mnie boli ), natomiast moi stali goście i rodzina buty zdejmują ( ale nie na klatce schodowej !!! ).
Mieszkam na parterze i najlepsza wycieraczka butów nie wytrze prosto z błota czy ze śniegu, a nie wyobrażam sobie jak na 36 m zaraz za gościem w mokrych buciorach raczkuje moja córcia, której rączki wlądują póżniej w buzi. Tak było jeszcze parę lat temu i wtedy darowałam sobie wszystkie "oficjalne" wizyty. Teraz takie imprezy robię 2-3 razy w roku, a na pozostałych są tylko "moi stali" goście, którzy najczęściej przynoszą swoje obuwie na zmianę pasujące do stroju albo w takowym już przychodzą, jak np. moi sąsiedzi. Tak samo ja postępuję idąc do innych.
Właśnie w maju wymieniłam dywan na nowy i zakochałam się w nim. Uwielbiam leżeć na podłodze i czytać, jest mięciutki i ciepły, ale gdy ktoś przychodzi, grzecznościowo proponuję wejście w butach i ostatnio ubawiłam się gdy dalszy znajomy wchodził w butach na palcach, bo żal mu było mojego dywanu ( mi też ), oczywiście było mokro i zostawił ślady, ale dzielnie kazałam mu śmiało wchodzić ( jak już zaczął...), chociaż pewnie sam nie czuł się komfortowo, pomimo savoir vivre.
Pech chciał, że wszystkie ważniejsze imprezy mam od grudnia do marca
A co do Wigilii, to oczywiście każdy szykuje sobie odpowiedni strój i do tego pasujące obuwie, pomimo że jest to tylko grono rodzinne, to kapcie są jednak mało uroczyste ( oczywiście czyste, bo przecież jesteśmy u siebie w domu ).
lenka Ty go lepiej przed kolędą zwiń całkowicie:)))
Raz mi ksiądz z ministrantami strasznie załatwili dywan- jaśniuteńki- no cóż robić..trzebabyło wołać firmę do czyszczenia:)
Też mieszkam na partarze.. goście to z wymachem szorują buty na wycieraczce, jeśli pozostaja w obuwiu w domu, a ksiądz to wchodzi ale.. z marszu i z rozmachem:)) ale dywanu już i tak w dużym pokoju nie mam:)
Ja się wycwaniłam i jak ksiądz zaczyna zawsze od parteru, to nas "jeszcze nie ma z pracy", ale jak już obleci 25 mieszkań i wszędzie wytrze buty ,to my już szczęśliwie jesteśmy . A z dywanem jednak mi cieplej. Za kilka lat, jak będzie już stary, to nie będzie mi go już tak szkoda, tylko jeszcze się nie nacieszyłam.
Hihi. Raz zostałam zaproszona na drugi dzień po weselu do domu młodej. Była najbliższa rodzina tylko. Wszystko było by dobrze. Po godzinie przebywania tam zauważyłam, że zapomniałam ubrać butów i jestem w pantoflach (klapkach). Na moje szczęście kolor klapek pasował do sukienki więc chyba źle to nie wyglądało. Tak sobie to tłumaczyłam:)
Do wigilii zasiadamy w kapciach. Chyba, że jestem u teściowej to w butach bo tam nikt nie ściąga butów.
U mnie niedawno przy trzech psach, a teraz przy dwóch trudno zachować czystość podłóg, więc do głowy by mi nie przyszło prosić kogokolwiek o zdjęcie butów, a nawet gdybym miała parkiet "wylizany", ważniejszy komfort gości niż ew.sprzątanie po. W zimie jak znajomi przychodzą na brydża czy kanastę + kolacja ( 5-6 godz.) przynoszą sobie kapcie by im bylo wygodniej . I ok.
Nie wiem czy spotkaliście się natomiast z szmatami takim jak do froterownia, które "troskliwa o stan podłóg" pani domu podsuwała, by na tym jeżdzić, no naprawdę mozna się było nieżle przejechać:)) W domu u kogoś ostatni raz widzialam to w latach 70-tych:)
A pamiętacie te łapcie na rzepy w muzeach, każdy innej wielkości, to dopiero byl odlot:))!!
Ja też proszę gości, aby nie zdejmowali butów bo mój pies chodzi boso. Pozdrawiam !
W muzeum chyba nadal są te klapki ale kilka lat nie byłam więc pewna nie jestem. Jako dziecko miałam problem bo były na mnie olbrzymie.
Daj ich do mojego bloku. Będą wracali na bosaka.
Nie wiem dlaczego, ale moj wpis dodal sie podwojnie... ze tez to sie nie zdarzy..jak biore pieniadze z kasy... ;)))
co do podwójnych wpisów u mnie to się zdarza dość często (widzę, że i u innych też). A co do kasy "tyż prawda" - mam to samo
mężczyzna w świtecznym anturażu, w garnituże i paputkach wygląda śmiesznie. Podobnie najładniejsza kreacja i brak obuwia. U mnie goście chodzą w butach, ja zresztą też. Jak się nie podoba- niech nie zapraszają albo zwijają dywany :)
Rowniez w moim bloku, zdarzaja sie pietra na ktorych ludzie zostawiaja buty przed drzwiami. Robi tak np. moj niemiecki sasiad..ale ja nie widze tego bezposrednio, bo jego mieszkanie jest za rogiem. Rumuni i Turcy maja rowniez taki zwyczaj.
U naszych znajomych nie ma zadnych zakazow wejscia w butach..chociaz niektorzy moze, woleliby aby sciagac buty. Gdy ide do nich latem, jest sucho nie sciagam butow. Jesli odwiedzam ich zima..i jest mokro... wtedy zabieram ze soba lzejsze obuwie, pasujace do reszty mojej garderoby. Tak samo dzieje sie gdy Ci znajomi przychodza do nas.
Ostatnio zdazylo sie, ze w lipcu.. lato i cieplutko..zaproszono nas do syna tej znajomej. Juz przy samym wejsciu lezaly na podlodze w przedpokoju kapcie goscinne... takie o 3 rozmiary za duze... :/ odmowilam ich zalozenia.. nie lubie po kims zakladac "takiego" obuwia.. tym bardziej, ze mialam ubrane lekkie klapki na bose nogi.
Nie jest to zbyt piekny widok, elegancka sukienka..i filcowe kapcie.. o 3 nr. za duze.
W domu nosze elegancke lekkie butki, typu balerina.. poniewaz jestem gospodynia domowa.. i uwazam, ze nie musze wygladac jak kopciuszek. Nigdy nie chodze tez w porozciaganych t-shirtach.. czy leginsach. Zawsze moge otworzyc drzwi.. bez obawy, ze bede zaskoczona.
Buty za drzwiami, nie maja miejsca w moim swiatopogladzie.. ;)
Z zostawianiem butóe pod dzwiami po raz pierwszy spoktałam się u przyszłej teściowej. W bloku gdzie korytarze często sa zamykane i dostepne tylko dla mieszkańców piętra jest to dość popularne. Faktem jest, że ona ma tak czysto w domu, że dosłownie można jeść z podłogi a i na korytarzu jest wypastowane. Było to dla mnie nieco dziwne ale sie przyzwyczaiłam. Teraz gdy mam dzieci a rodzina teściowej zasade zdejmowania butów stosuje równeż u mnie (też mam zamykany korytarz) jest mi to na ręke. Przedpokój mam ciasny i dzieci lubią zasuwać na czworaka więc jak najbardziej to popieram (u mnie). Moja rodzinka skolei mimowolnie przyjeła ten rytułał na zasadzie dyskretnej obserwacji ;) Szczerze to wole zdjąć buty niż widzieć jak ktoś po moim wejsciu zaraz leci ze szmatą powycierać podłogę, to żenujące.
Tak jest w rodzinie a gdzie indziej stosuję sie do zasad gospodarzy a że spotykam wszystkie możliwe opcje to nic mi nie przeszkadza. Każą zostać w butach to zostaje, każą zdjąć to zdejmuję i już.
Zostawianie butów na klatce ??? jedzie wiochą z daleka, u mnie w domu, goście nie zdejmują butów (chyba że bardzo chcą), tam gdzie trzeba zdejmować obuwie, nie chodzę. Kiedy idę do brata, od lat słyszę już przy wejściu: dam ci kapcie, odpowiedź zawsze ta sama: spier.... ze swoimi kapciami.
Użytkownik Edi® napisał w wiadomości:
> Zostawianie butów na klatce ??? jedzie wiochą z daleka, u mnie w domu,
> goście nie zdejmują butów (chyba że bardzo chcą), tam gdzie trzeba
> zdejmować obuwie, nie chodzę. Kiedy idę do brata, od lat słyszę już przy
> wejściu: dam ci kapcie, odpowiedź zawsze ta sama: spier.... ze swoimi
> kapciami.
Bardzo dobitnie....popieram
Bahus
ale Ty uprzejmy jestes...az strach sie bac.
Wiem, wiem, uprzejmość nie jest jedyną pozytywną cechą mojego charakteru
Odłóż dziecko tą broń, broń to nie to samo co Bronia, można sobie wyrządzić krzywdę.
Edi nie tylko sobie można wyrządzic krzywdę heheheehe!!!
Dobrze, ze sie nie znamy bo na taka uprzejmosc w stosunku do mnie zareagowal by moj Polowek odpowiednio uprzejmie. Pomogl by Ci znalezc drzwi wyjsciowe w tempie iscie expresowym :-))) nawet moze po schodach pomogl by Ci zejsc. :-))))
Chociaz do kapci nikogo nie namawiam. Mam wszedzie albo plytki albo laminat. Wiec nie ma problemu. Czsem starsi wiekiem goscie sami kapcie wlasne przynosza jesli chca sie swobodnie czuc i nie lubia siedziec w butach. Zreszta na starym mieszkaniu (z dywanem) tez nie namawialam. Jak byla jakas straszna plucha a ktos tak po drodze wpadl to sam z siebie zdejmowal.
Użytkownik Dorota zza plota napisał w wiadomości:
> Dobrze, ze sie nie znamy bo na taka uprzejmosc w stosunku do mnie zareagowal
> by moj Polowek odpowiednio uprzejmie. Pomogl by Ci znalezc drzwi
> wyjsciowe w tempie iscie expresowym :-))) nawet moze po schodach pomogl by Ci
> zejsc.
Zaraz bym się dał, na pewno
Jest jeszcze gorszy zwyczaj niz zostawianie butów na klatce schodowej, a mianowicie wystawianie na klatkę schodową worków ze śmieciami. Nie wiem, czy to mój pech, ale trafiałam niestety na takich sąsiadów.
A kiedy przeprowadziłam sie do nopwiusieńkiego bloku, wiekszość sąsiadów po rozpakowywaniu rzeczy wystawiała kartony na klatkę - zaraz po przeprowadzce, a potem przy nabywaniu nowych sprzętów, mebli itd. Może nic w tym takiego złego - ogromne kartony zagracały nowiusieńkie mieszkania, ale potem te rzeczy czasami tygodniami leżały na klatce. Zdarzył się sąsiad, który na wczasy wyjechał na 2 tyg., zostawiając śmieciu przed drzwiami....
Ot, taki zwyczaj, w domku śliczniusio,a za dzrwiami... niekoniecznie
Choć wszelkie śmieci na klatce są irytujące, to jeszcze bardziej od kartonów po meblach, denerwują mnie worki z rutynowymi śmieciami wystawiane każdego wieczora. Szczególnie śmierdzące odpadki kuchenne.
Jak można nie zdawać sobie sprawy z faktu, że za takim przyzwyczajeniem, w bloku na 100% pojawią się jak nie szczury,
to z pewnością karaluchy