Mieszkam w Niemczech ,ostatnimi czasy mam okazje kontaktowac sie z kobietami z Polski .Mialam cicha nadzieje na znalezienie prawdziwej przyjaciolki .Jednak poraz kolejny przekonuje sie, ze o taka przyjazn niezmiernie trudno .Na poczatku jakiejs znajomosci wydaje sie wszystko takie idealne ,szczegolnie w rozmowach ,ze to przyjaciol poznaje sie w biedzie itepe . Ja poki co pomagalam w owej biedzie owym "przyjaciolkom" niestety jak sie pozniej okazywalo one niespecjalnie spieszyly sie z pomoca dla mnie ;-( Jak czlowiek jest usmiechniety ,wesoly ma pieniadze to jest przyjacielem ... a do tego babska zazdrosc MASAKRA ,,smutne to wszystko czuje sie pusta i wyjalowiona ,wychodze z sercem na reku ;-( i otrzymuje zazdrosc swiatem rzadzi kasa pieniadz prym wiedzie a tych najzachlanniejszych na skraj uczuciowej przepasci zawiedzie dobranoc
Jedna z moich mysli , tych nie zawsze złotych:
Jeśli twierdzisz głośno, że masz nowego przyjaciela, to zyskałeś na pewno nowego wroga.
Smutne to ale prawdziwe. Tylko dlaczego prawda jest przeważnie smutna.
Pychol
Co za bzdura!!!! Schowaj tego typu "madrosci" do szafy i zamknij ja siedmymi zamkami !!!!!
My ludzie mamy sie szanowac nawzajem bez wzgledu , mamy cieszyc sie zyciem i kazdym dniem nam danym!!!!!!!!!!!!!
Precz z pesymizmem !!!! Zyjemy tu i teraz i nikt nam nie wroci ani sekundy !!!!!!!!!
jestem zdecydowanie za, dokładnie też tak uważam jak Ty, ale do takich prawd trzeba dorastać :))
Tineczko, przemyśl to co napisałem, a potem ... atakuj. Dlaczego zaraz "bzdura" itp.
To co napisałem nie jest "personalnym stwierdzeniem" ... chyba że ktoś to tak błędnie interpretuje.
Pozdrawiam.
Ja moze nie powiem zaraz bzdura ale nie zgadzam sie zupelnie z tym co napisales Kaziku. Wspolczuje jesli zycie naklonilo Cie do takiej refleksji. Mnie na szczescie nigdy NIC niue spotkalo coby moglo Twa refleksje uczynic moja. Pewnie, ze przyjaznie sie koncza albo dobrze zapowiadajace sie znajomosci nie koncza sie przyjaznia, czasem staja sie mniej wazne, czasem zycie rozdziela ale przeciez to normalne. I w przyjazni sa gory i doliny i my i nasz przyjaciel mamy wady i zalety. Moim zdaniem to normalne. Prawdziwa przyjazn wraca jednak jak bumerang i jest taka sama bez wzgledu na to ile czasu sie nie widzialo przyjaciela. Dla mnie spotkanie z przyjacielem (bo plec tu nie gra roli) to zawsze jak powrot do domu to inny moze nawet i bardziej nieegoistyczny rodzaj milosci blizniego.
Nie wyobrazam sobie zaczynac przyjazni z kimkolwiek z Twoja sentencja w glowie czy sercu. Wtedy, moim zdaniem, juz z braku zaufania kazda znajomosc jest z gory skazana na niepowodzenie i rozczarowania. Przyjazn wymaga otwartosci i tolerancji z obu stron. Inaczej (jak i milosc) nie ma szans.
Kochana dyplomatko Dorotko, pewnie, ze Ty nie powiesz tak jak ja:)))
A z reszta zgadzam sie zupelnie!!!! Jak serce jest zamkniete, to nic nie pomoze:)
:-))) Wlasnie. Po tym watku dzis tak mi sie zatesknilo do mojej przyjaciolki: telefon i obie radosne choc nie widzialysmy sie juz ze trzy tygodne :-( nie bylo jak. Od razu .umowilysmy sie na wtorek juz sie doczekac nie moge. I wlasnie tak jest w przyjazni. :-)))
Tak jest z przyjaznia, mam pare przyjaciolek i jednego przyjaciela. Teraz mieszkam od Nich dalej, ale , jak zapomne zadzwonic, to dzwonia do mnie i sie przypominaja :) Wiem, ze jakby co, to mam w Nich niesamowita podpore i Oni u mnie rowniez. Przeszlismy razem juz dwa kryzysy ekonomiczne, troski o dzieci , smierc bliskich....samo zycie, a przyjazn nasza tak sobie spokojnie plynie i nigdy zrodlo nie bedzie suche:)
Kazik, jak moge inaczej interpretowac ???, wyraznie napisales:
Jedna z moich mysli , tych nie zawsze złotych:
Jeśli twierdzisz głośno, że masz nowego przyjaciela, to zyskałeś na pewno nowego wroga.
Smutne to ale prawdziwe. Tylko dlaczego prawda jest przeważnie smutna
No coż , teraz musze "objaśnić nieco, "mój styl i wzorce".Od "szczeniaka" ogromnie lubiałem i dalej bardzo lubie , czytać i analizować tzw "mądrości wschodu", rożne sentencje w tym i żydowskie. Jesty wnich naprawde wiele madrosci , tylko czasem trzeba jerozebrać na części by ODCZYTAĆ myśl.
Teraz mój kontrowersyjny tekst:
Jeśli twierdzisz głośno, że masz nowego przyjaciela, to zyskałeś na pewno nowego wroga.
Zastanówmy sie, razem : natura ludzka jest taka czestokroć, że jesteśmy zazdrośni nawet o przyjaźń i zdarza się, jest tak, że powiemy swojemu dotychczasowemu przyjacielowi (nie wazna płeć) , że zaprzyjaźniliśmy sie z kimś ... Dotychczasowy przyjaciel robi wszystko by nowa przyjaźń zniszczyć.
Dopowiedzcie sobie dalszy ciąg.
Przypomnijcie sobie może słynne słowa piosenki Marka Grechuty ...
A teraz: Wiecie przecież, Zarzucaliście mi nie jeden raz , że piszę pogmatwanie, że trzeba mnie czytać między wierszami, ja odpowiadałem, że zmuszać lubie do myślenia w niektórych tekstach. Ten przecież jest takim.
Czyżbyście zapomnieli tak szybko o tym, o tej mojej, jeszcze jednej, wadzie.
Są oczywiście posty jasne w treści ale ten ma coś w sobie "innego"...
Pozdrawiam
Kazik, ja nie jestem w stanie czytac tego malego tekstu, co wklejasz????
Użytkownik tineczka napisał w wiadomości:
> Kazik, ja nie jestem w stanie czytac tego malego tekstu, co wklejasz????
niestety sam nie wiem dlaczego tak jest, pisałem normalnie wkleił sie jakiś "kurduplowaty"
a najlepsze, ze jak chce sie odpowiedziec, to ten "kurdupel" zmniejsza wszystko w dol:)
Spróbuję poprawić
(niestety nie umiem zwiększyć liter)
Jezusie, co Ty piszesz, napawde tak jest???? Nie i jeszcze raz nie!!!!!!!!!!!!!!!!! Napewno nie jest latwo znalezsc prawdziwych przyjaciol na necie, ale nie jest to niemozliwe. Nie czuj sie pusta i wyjalowiona, to tylko smutne !
Spokojnie :)
Dostajesz, to co przywołasz :)
Trochę się kręci w głowie od rzeczy które mozna miec- właściwie za pstryknieciem palców ( lub za jednym podpisem).
Na wielkie, wielkie szczęście- PRZYJAŻŃ- nie jest jedną z tych rzeczy.
przyjaźń to nie jest kredyt, któy bierzesz tylko dlatego, zę wyrazasz wolę...
Przyjaźń musi dojrzewąc dłużej niż piernik staropolski.
Układasz się do przyjaciela- szukasz, czekasz, naginasz się, prostujesz... zjadasz beczkę soli- wcale sie nie krzywiąc na pierwszą łyzkę, ze to takie słone i jest i niedobre i że juz nie chcesz.
Nie wykrzykujesz, zę DAŁAM, DAŁAM, ZŁY SWIAT.... chciałaś- to dałaś.
problem w tym, ze traktujemy ( Ty chyba tez- z tego, co czytam) przyjaźn jak własnie konsumpcję. Dałam - biorę i chcę JUŻ!
tak nie ma.
I powie Ci to każdy, kto doświadcza przyjaźni.
Czuję przyjaźń- jak światło. Owszem tak jest- daję- biorę, biore - daję. Ale nie od razu. Czasem jest biorę- biorę, czasem: daję- daję- daję. A najważniejsze- NIE WYPOMINAM. Bo chce dawać i chce brać.
czytam, zę jestes bardzo rozżalona i współczuję.
Ale cxytam tez, ze jesteś bardzo głodna czlowieka. I czytam też ( sorry, ze tak wprost), ze rzucasz się na tego człowieka...
I zdaje mi się, ze twoja złość jest bardziej złością na siebie- bo jeszcze nie znalazłaś... I takim jakby zdziwieniem- że co??? ża jak to??? dałam a nie dostałam z powrotem???
A to nie tak...
Tej beczki soli nie da się przeskoczyć. Trzeba ją zjeść....
Czasem zjada się "złą" sól- i tego tez nie da się zagwarantować.
Uważność jest tu receptą. A czas wszystko weryfikuje.
Gwarancji nie ma.
Ale przyjaźń jest!!!
Pozdrawiam ciepło.
Zgadzam się z Agikiem. Poza tym w naszych czasach nadużywa się słowa "przyjaciel". W większości to są jedynie znajomi, koledzy, a nie przyjaciele. Na przyjaźć większość ludzi nie ma czasu, bo na przyjaźć trzeba mieć czas i wyrzec się swoich potrzeb nierzadko. Ja mam przyjaciół bardzo daleko. Nie widzimy się latami, ale wiem, że w razie jakby co... wyciągną do mnie rękę. A blisko... raczej mam tylko znajomych i kolegów. Ale sama nie jestem bez winy.
wlasnie. przyjazn rozwija sie czesto latami. Przyjazn pozwala akceptowac wady co nie znaczy wcale braku krytyki czy samokrytyki. Wrecz przeciwnie bo kto ci ma poiedzec czasem to co boli jak nie przyjaciel? Ja mam doslownie kilku przyjacol, kilka osob z ktorymi sie zaprzyjazniam czyli duzo wiecej niz znajomy. Mam tez sporo znajomych. Dla mnie przyjaciel to ktos bardzo zczegolny a przyjazn nie powstaje z dnia na dzien albo w ciagu kilku spotkan. prawdziwa przyjazn jest jak milosc- tylko inaczej...
nie traktuje przyjazni jak konsumpcje , pomagam jesli mnie ktos o to wyraznie poprosi ,nic nie robie na kredyt ,myslac ze ja pomoge to i mnie ktos pomoze ,ale w zyciu roznie bywa i czasem szukamy pomocy ....a gdy wtedy zastajemy zamkniete drzwi ,robi sie ciezko ,,,nie chodzi tu o przyjazn tylko o zwykly ludzki odruch typu : ktos przewraca sie na ulicy wiec pomagam mu wstac
dziekuje za wypowiedzi
Smutne to, ale zgadzam się z autorką. Mnie też los rzucił do zupełnie obcego miasta - i faktycznie byli to tylko znajomi mniej lub bardziej życzliwi a i tak z czasem takie znajomości się rozpadały.
ja ez zza granic Polski :-) juz kupe lat. Zostawilam przyjaciol w Polsce i na poczatku bylo ciezko. Potem powoli zbieraly sie znajomosci najrozniejsze...Byly w tym i polskie i niemieckie...Kilka trwa do dzis. Moja najlepsza przyjacolka jest jednak Niemka moja (byla niestety)sasiadka i pewien bardzo mily Niemiec poznany na drodze sluzbowej... I tez tak myslalam czy to przypdek czy cus...Nie wiem. Po prostu mieszkalam w malej miejscowosci gdzie iewielu bylo Polakow a ci co byli poprzenosil sie dó wiekszych miast.Zostali Niemcy:-) i przypadkowo bylo nam lata cale mieszkac drzwi w drzwi. Dzieci razem biegaly ibawily sie i tak sie to rozkrecilo.
Do przyjazni "zagranica" wazna jest znajomosc jezyka. Bez tego ani rusz chyba ze ktos woli (bo mentalnosc czy sentyment zbliza) kontakty tylko z ziomkami.
Przez internet poznalam bardzo fajnych, cikawych ludzi. Przyjazn jednak to cos co potrzebuje duzo casu przynajmniej z mojej strony.
Jak ktoś tu napisał na przyjaźń pracuje się latami. W obecnych czasach i w moim wieku trudno znależć nowego przyjaciela każdy z potencjalnych kandytatów lub kandydatek ma rodzinne i przeważnie ludzie żyjący w swoim stadku nie szukają nowych przyjaciól. Kiedy przeprowadziłam się do tego miejsca gdzie mieszkam było mi bardzo ciężko. Nie znałam nikogo. Jestem osobą otwartą i tak po wielu latach mogę powiedzieć że zaklimatyzowałam się tutaj. Nie napiszę że mam na nowym miejscu przyjaciół ale mam dobrych kumpli, koleżanki na których mogę liczyć i oni na mnie. Przyjaciółki mam 2 - niestety poza granicami naszego kraju i tu napiszę dziękuje Panie Boże że ktoś wymyslił wszelkie komunikatory :) Nie brakuje mi więcej przyjaciół ta która mam jest wyjątkowa, ktoś napisał jest jak miłość, tak zgodzę się. Ktoś napisał jakby co to jestem z stanie polecieć do mojej przyjaciółki natychmiast - zgodze się to jest uczucie jakie się ma w sercu. Przyjeciel jest jak członek rodziny.
Kiedyś miałam koleżankę , która uważała mnie za swoją przyjaciółkę ja wtedy pracowałam i uczyłam się wieczorowo. Koleżankao oczekiwała ode mnie żebym kiedy tylko mam wolne opiekowała się jej dzieckiem. Tak tez robiłam na ile miałam czasu to zawsze staram się być pomocna ale pewnego dnia odkryłam że koleżanka podrzuca mi dziecko a sama sobie lata po sklepach z ciuchami. Nie miała bym nic przeciwko gdyby to się zdarzało raz na jakiś czas. Poczułam się wykorzystana o czym poinformowałam koleżankę i przy kolejnej próbie podrzucenia mi dziecka zaprotestowałam. Do dziś dnia się do mnie nie odzywa pomimo prób wytłumaczenia i pomino tego że wtedy nie mogłam zostać z jej dzieckiem. Nie przejmuję się tym zupełnie nie uważam takich ludzi za swoich przyjaciól. Moim prawdziwym przyjaciółką mogę powiedziec wszystko od tych rzeczy na sercu po słowa krytyki w ich kierunku jak jest taka potrzeba.
Napisałaś
"ale póki co nie mam ochoty na żadne pseudo-przyjaźnie, choć nie trace wiary w ludzi na razie dziękuje"
Moje zdanie jest takie przyjaciól się nie zdobywa tak ot pstryk i jest przyjaciel. Poprostu żyj, bądż sobą a przyaciele się znajdą sami gdy będziesz w trudnej sytuacji to los może ci zgotowac niezłą niespodziankę bo ten kto stał z daleka i nie wydawał się być przyjacielem może się okazać prawdziwym przyjacielem. W sytuacji trudnej to on wyciągnie do Ciebie rękę i wtedy będziesz wiedziała kto kim jest
hahaha.....można nie szukać,ale bywa tak ,że i w necie znajdziemy przyjaciela.Przecież w wirtualnym świecie są ludzie tacy sami jak wszyscy...a ludzie jak to ludzie są różni-czy to w necie czy w rzeczywistości.Zawieść się można także i na przyjacielu z sąsiedztwa i niekonicznie znajomości wirtualne są jakieś "gorsze" od tych "tradycyjnych"
Użytkownik dama_pik napisał w wiadomości:
> dziekuje za wypowiedzi
>
> chyba faktycznie musze poczekac cierpliwie ,az ktos bedzie myslal i oczekiwal
> podobnie do mnie ,,,
> ale poki co nie mam ochoty na zadne pseudo-przyjaznie , znajomosci itepe
> choc nie trace wiary w ludzi narazie dziekuje ( zwarcam sie do losu ) za
> takie "przypadki"
>
> ten kto mieszka poza granicami kraju zrozumie nieco wiecej , powszechnie
> wiadomo ,ze niestety nie potrafimy trzymac sie razem ...abstrachujac od
> przyjazni teraz
>
> p.s
> nie szukam przyjazni w necie
>
... ja też ale jakiś wierszyk do spółki "spłodziłbym" , ...tylko nie na smutasa.
Pychol
Kazik ,,,,(?)
Użytkownik dama_pik napisał w wiadomości:
> Kazik ,,,,(?)
>
> a my juz cus razem tworzylismy ?? bo ja chyba z Jankiem bylam w duecie
> onegdaj
ten sam ...ciałem i duszą, ... i pamięcią.
cialem nic nie tworzylismy o ile mnie pamiec nie myli heh he chyba ze nie pamietam ale to ciiii.......
Użytkownik dama_pik napisał w wiadomości:
> cialem nic nie tworzylismy o ile mnie pamiec nie myli heh he chyba ze
> nie pamietam ale to ciiii.......
>
> bo wiedza dwa ciala do kogo naleza gdy obok siebie leza ;-)
>
>
> kurde , piszę że to ja CIAŁEM I DUSZĄ, a nie że tworzylismy ciałem i duszą. Oj głód jakiś Cię dopadł "kosmatomyślowy" ... ale na wapno(!?) ... to już ..nie wiem...
praw natury nie chce zmieniac posluszna im jestem bronic je i chronic bede calym swym jestestwem
Ja mam zasadę w życiu:nie szukam przyjaciół na siłę-sami się znajdują.Moimi najlepszymi przyjaciółmi jest rodzina czyli dzieci i ślubny(choć są chwile że wydaje mi się inaczej).Nie cierpię zazdrośników i materialistów....Miałam kiedyś przyjaciółkę na dobre i na złe,ale przyjaźń się też skończyła,a powodem był jej zbyt cwany mężuś.pomagałyśmy sobie wzajemnie,przeszłyśmy razem dużo.dużo,dużo....ale było ale i koniec kropka.
moim najlepszym przyjacielem jest mój Mąż /chociaż czasami też bym go udusiła gołymi "ręcami" ale chyba i na tym prtawdziwa przyjaźn polega:))
aaa nie wspominiałam o męzu bo to dla mnie oczywiste ale tak sobie zaczełam myśleć teraz o tej przyjaźni i naszła mnie taka myśl która chciałam się z wami podzielić Mam męża, wspaniałych teściów na których zawsze mogę liczyć, szwagra, moją rodzinę mamę, tatę, brata, babcie i ciocię przekochaną ( wójciu już niesty nie żyje) i kuzynki od cioci i powiem Tak Dziekuje Ci Panie Boże że ich mam i mogę dla nich wszystkich żyć
widze ,ze Twoi przyjaciele pochodza glownie z rodziny i to wlasnie jest dla mnie naturalne ...wiec nie wspominalam o nich oczywiscie gratuluje serdecznie .
pisałam wczesniej że mam 2 prawdziwe przyjaciólki i mase dobrych kumpli i koleżanek ale przyjażnią tego nie nazwę w sumie sama nawet nie wiem dlaczego może dlatego że dla mnie przyjażń to coś więcej niz tylko spędzanie ze sobą czasu.
To ja chyba mam niebywałe szczęście. Mam kupkę PRAWDZIWYCH- wypróbowanych przyjaciół. Nigdy nie zapomnę ile dla mnie zrobili, wtedy kiedy najbardziej ich potrzebowałam i to nie raz. Nawet w pracy(!!) mam przyjaciół:).Nigdy też nie zapomnę, jak chcieli pracować za mnie przez dwa miesiące za darmo, kiedy umierała moja mamusia, kiedy przychodzili, pomagali, spali u mnie, robili zakupy, a potem przywracali mnie normalności.Takich sytuacji mogłabym przytaczać mnóstwo. I nie jest to powierzchowna przyjaźń.Jest wypróbowana w bojach.
Ten post skłonił mnie do przemyśleń i nagle dotarło, że takich wspaniałych ludzi wokół mnie jest mnóstwo.
Nie ciuckamy sobie, nie narzucamy. Z niektórymi widuję się rzadko, ale SĄ i to jest najważniejsze.
Może właśnie dlatego jestem gotowa też rzucić wszystko i lecieć na pomoc.
Ja mam tak samo, najlepszym przyjacielem jest dla mnie mąż. Nie ma rzeczy, o której nie mogłabym mu powiedzieć i sytuacji, w której by mi nie pomógł. Zawsze mogłam na niego liczyć i wiem, że będę mogła. Znajomych mam dużo, znaczna większość z pracy. Bliższych znajomych tylko kilkoro ale w zupełności mi to wystarcza. Nie mam potrzeby przyjaźnić się z wszystkimi dookoła.
zauwazylam ,ze niektorzy zle odebrali moje slowa , nie twierdze ,ze nie ma przyjazni ,twierdze ze trudno ja znalesc a jeszcze trudniej utrzymac
w dalszym ciągu moim zdaniem masz złe podejście do tej sprawy Przyjażni się nie szuka i nie znajduje ona po prostu gdzies tam jest. Tak jak koleżanka napisała bądz otwarta do ludzi to wystarczy nie trzeba szukać rozglądac się i zastanawiać czy nowo poznana osoba bedzie moim przyjacielem. Ja nie wyobrażam sobie takiego życia.
to fakt-przyjaźni się nie zdobywa, ona sama przychodzi.Niektórzy twierdzą, że jest(nawet w małżeństwach) ważniejsza od miłości. Ze swoich obserwacji mogę powiedzieć, że przyjaźń można tylko zaprosić- wyjść jej naprzeciwko.Jeśli człowiek się na nia otworzy i zacznie od siebie.
Mysle, ze w przyjazni tak samo jak i w milosci musi byc "chemia" musi sie zaswiecic to cudowne swiatelko, zeby dzialalo...a potem, to juz kwestia utrzymania tego tylko w czasie i przestrzeni
Nie moge oceniac, bo Cie nie znam, ale moze sama zweryfikuj swoje zachowania. Przyjaciolki to ja mialam jak chodzilam do szkoly i byly to przyjaznie z calym inwentarzem zazdrosci, gniewu, zalu, mieszania krwi (oj tak, tak, tez wpadlysmy na to zeby sie pochlastac i krew mieszac) i to byl urok dorastania. Zadnych obowiazkow poza szkola i mozna sie bylo przyjaznic do usr..ania. Ale kto ma w zyciu doroslym czas na takie przyjaznie?
A jednak mam znajomych i nie mam problemu z nawiazywaniem znajomosci. Nowe miasto? zacznij mowic ludziom dzien dobry z usmiechem i zobaczysz ile znajomosci nawiazesz? jedziesz do pracy o tej samej porze? rozmawiaj z ludzmi na przystanku. Ja gadam gdzie sie da:))) Wczoraj kupowalam nowa karte przejazdu metra i w ciagu tych 30 sekund nawiazalam kontakt ze sprzedawca i kobieta ktora wlasnie skonczyla prace, jak odchodzilam z nowa karta w rece zegnali mnie nie tylko z usmiechem ale i zyczeniami milego dnia.
Badz otwarta na ludzi w taki zupelnie naturalny sposob, bez oczekiwan i zobaczysz jak latwo jest znalezc milych ludzi.
Popatrz Tineczka niedawno kupila dom, na odludziu i ten dom jest ciagle pelny. Pomijajac rodzine i dzieci, to ona ciagle wydaje jakies przyjecia bez okazji dla sasiadow. Czy myslisz ze ona narzeka na brak przyjaciol?
Masz rację ja tak poznałam bardzo dużo ludzi przez rozmowę w sklepie na placu zabaw itd. Do tego stopnia jestem gadułą że jak idę na plac ( taki u nas jest targ z warzywami) to wracam po 2 godz ha ha ale uwielbiam słuchac ludzi ktoś mi cos opowie co u niego słychać a to Panu od pomidorów np się wnuczka urodziła i chce powdzielić się ze mną ta radością a to ktoś się chce wyżalić i tak mi zejdzie :)
Lucky ja mysle ze Ty piszesz powyzej bardziej o znajomosciach. Ja bym takich spotkan ktore opisujesz nie nazwala jeszcze przyjaznia. Dobrych znajomych latwiej sie uzyskuje. Wiadomo od czegos trzeba zaczac i masz racje ze trzeba sie nie zrazac i zawierac nowe znajomosci bo ktoras z nich moze sie przerodzic w przyjazn. Znalezc przyjaciol z wiekiem ciut trudniej co wcale nie znaczy, ze to niemozliwe. Dla mnie przyjazn nie potrzebuje ciaglego spotykania sie jakichs ustalonych parametrow cestotliwosci. ja tak mam z moimi przyjaciolmi ze mozemy sie dlugi czas niewidziec bo jak piszesz czasu brak. Czasem czlowiek tak wpadnie we wlasne zycie i tak musi sie na nim koncentrowac, ze na przyjazn pozostaje minimum. Jednak przyjazn nadal istnieje czasem trzeba sie przemoc zadzwonic czy zapukac i juz nie ma obcosci czy jakichs tam watow. Przy kazdym spotkaniu przyjazn rozkwita na nowo tak jakby przerwy ogole nie bylo.
Moja przyjaciolka i ja nie mozemy sie wtedy nagadac i czesto i rozstac :-) radosc jest wielka i wyrzuty "ze sie nie widzimy co tyd´zien" nie istnieja.
Dorotko, oczywiscie pisze o znajomosciach, ale przeciez przyjaznie jak sama twierdzisz zaczynaja sie od znajomosci.
Ja osobiscie nie rozumiem tego parcia na przyjazn? O czym takie przyjaciolki rozmawiaja zeby nie mogly rozmawiac znajome? No nie wiem, chyba ze obgadywanie mezow. Nie mam potrzeby posiadania przyjaciolki, owszem jak napisalam wyzej mialam w czasach szkolnych ale to bylo dawno temu. Teraz wole znajomosci bez zobowiazan, dla przyjemnosci, a obowiazki sa w rodzinie. Po to wyszlam za maz, zeby wspierac, wspoloczuwac i tyle samo otrzymywac.
Znajomosc wedlug mnie idzie inna droga a przyjazn inna. Oczywiscie kazda przyjazn zaczyna sie od znajomosci, ale nie kazda znajomosc obraca sie w przyjazn, dzieki Bogu :) Znajomosc to lekka droga, latwa i przyjemna, usmiechasz sie do ludzi , jestes mila, uczynna , spokojna, radosna, rozmawiasz na lekkie tematy, zapraszasz ludzi do siebie i chodzisz do nich na kawke i to jest super fajne, bo sie mozna odstresowac i zrelaksowac :) Natomiast przyjazn, to juz bardziej ''ciezka artyleria'', ktora jest bardzo wymagajaca, ale i trwala.Przyjazn musi byc sprawdzona przez wiele, wiele lat, musi przejsc wiele doswiadczen i prob , co tak naprawde nie jest przyjemne, ale w momencie gdy przyjaciel potrzebuje pomocy, to pierwszy biegniesz i mu pomagasz nie pytajac sie dlaczego ja, jesli ma problemy szukasz goraczkowo jakiegos rozwiazania, zeby mu pomoc, jesli cieszy sie z nowej pracy to zanosisz mu wiazanke chociazby polnej trawki i cieszysz sie z nim.... To tak jak z diamentem...dopoki jest nieoszlifowany, to nie jest specjalnie piekny taki zwykly ( znajomosci), ale jak zaczyna sie szlifowac ten drogocenny kamien, co wymaga ogromnej i ciezkiej pracy (przyjazn) ,to efekt koncowy jest rewelacyjny! Przyjazn to ciezka, ale owocna praca, zycze kazdemu chociaz jednego takiego oszlifowanego diamencika :)))
Dzizas, dlaczego sie upieracie tlumaczyc mi podstawowe zanczenia slowa "znajomosc" i "przyjazn"? Przeciez napisalam jasno, ze wiem co to znaczy jak rowniez zapytalam czy przyjazn moze istniec bez uprzedniej znajomosci? czy mozna spotkac kogos i zaraz po wymianie pierwszych uprzejmosci nazwac go przyjacielem czy moze najpierw trzeba go poznac?
Autorka watka pisze, ze ma problem ze spotkaniem "przyjaciol" na co ja odpowiadam, ze przyjaciol sie nie spotyka, sptkac mozna kogos zeby poznac, a czy on zostanie przyjacielem to juz osobna zagadka.
Ludzie!!!!!!!!!!
Napisalam rowniez ze nie rozumiem tego parcia na przyjaznie. Jak mozna uzalezniac swoje szczescie od tego czy sie posiada przyjaciol czy nie?
Ja jestem szczesliwa nie majac zadnych przyjaciol a majac duzo znajomych, skad wiec ta intensywna potrzeba posiadania przyjaciol??
Moze ktos mi wyjasni? zamiast pisac w kolko o roznicach miedzy jednym a drugim.
Kazdy czlowiek ma inne zycie i inne potrzeby Lucky. Tobie wystarcczaja znajomosci no i swietnie! Ktos inny potrzebuje przyjaciela ? Tez dobrze. Masz racje, ze przyjaciol sie nie spotyka. Ale wiemy o tym wzyscy wiec nie ma co rozstrzasac.
A do obgadywania meza i plotek tez mi przyjaciol nie trzeba. Moim zdaniem nie na tym opiera sie oprzyjazn. Przyjazn to dla mnie zrozumienie, cieplo, tolerancja, niewygodne prawdy ale i pomocna dlon i paczka chusteczek higienicznych jak trzeba. Czasem kieliszek wina wypity na pogaduchach, czasem wspieranie sie w sprawach ktore nie naleza do repertuaru rozmow ze znajomymi. Emocjonalna przystan. Po prostu...rodzina z wyboru :-))
moj dom tez jest pelen ludzi ..ciagle ktos sie przewija ale hmmmm.....narazie jestem mocno uprzedzona ..
Przymierzałam się do napisania czegoś podobnego..Przyjaźnie nawiązuje się w szkole - jak przetrwają jest super. Ale nie zawsze tak jest.
W czasach dorosłych, gdy nie ma już tych beztroskich korzeni to są bliżsi lub dalsi znajomi.
Zawarcie znajomości to nie problem - ale pielęgnacja tego wymaga wysiłku.
Ja sama miałam przyjaciółkę - od pierwsze klasy podstawówki siedziałyśmy w jednej ławce, takie papużki nierozłączki, przetrwałyśmy studia, urodzenie dzieci, odległość nei była problemem. Rozleciało się na początku wieku szkolnego dzieci - poszlo o podejscie dziecko - zwierzę oraz poblazliwosć dla zachowań dziecka. nie pokłóciłyśmy się, ale jakoś tak wszystko się rozeszło...
I to jest wedlug mnie normalne, ze sie rozeszlo, bo ludzie dojrzewaja, zmieniaja poglady, miejsca zamieszkania, prace a dlaczego niby czlowiek mialby byc przypisany do jednej osoby zwanej "przyjacielem/ciolka". Zycie na tym polega, ze ludzie wchodza w nasze zycie, zeby cos wniesc, jesli wzajemna rola zostala spelniona, to "przyjazn" sie konczy i nalezy sie tylko cieszyc z tego, ze byl ten wspolny czas, ze razem odbylismy pewna lekcje zycia, a teraz jest czas na inne lekcje i innych ludzi. Spotkalam sie w ubieglym roku z moimi dwoma przyjaciolkami w Polsce. Chodzilysmy razem do podstawowki, spotkanie odbylo sie w takiej atmosferze, jakbysmy wczoraj opuscily szkolna lawke. No i co?
Czy to znaczy, ze teraz mamy kontynuowac te przyjazn na odleglosc za wszelka cene, bo kiedys kilka dekad temu bylysmy przyjaciolkami?
Na Boga nie!!! Ja nie chce takich zobowiazan, to meczace.
Jesli sie jeszcze kiedys spotkamy to fajnie, jak nie to nie i tez w porzadku.
A u mnie, to tak: mam jedna przyjaciolke z dziecinstwa, bo nasze mamy byly przyjaciolkami a potem w doroslym wieku my sie stalysmy nastepnym pokoleniem przyjazni. Cenie te przyjazn nad wszystko, mozemy sobie pogadac o dupie marynie, poplakac , posmiac sie z naszych wad, ale zawsze wiem, ze wszystko zostanie miedzy nami i zawsze bedziemy sie wspierac.Nie dawno umarla Jej Mama w wypadku. Z Ela rozmawiam codziennie i pocieszam jak moge. Nastepna przyjaciolka (Szwedka) poznana w roku 1990 , tyle lat uplynelo, przeszlysmy wszystko razem, co tylko mozna bylo przejsc i dalej przechodzimy. Kochalam bardzo Jej meza, najlepszego czlowieka na swiecie. Bylam u nich kazdego dnia, jak zachorowal , obojetnie o ktorej porze dnia czy nocy, bo wtedy jeszcze pracowalam. Niestety umarl i ja zajelam sie wszystkim , bo Birgitta byla w szoku. Ja i moj syn zorganizowalismy pogrzeb, stype.Wlasnie dzwonila do mnie ze Sztokholmu i opowiedziala, ze syn bedzie sie "wreszcie" zenil, po latach samotnosci znalazl bratnia dusze i jest szczesliwy. Juz nie moge sie doczekac i bede celebrowac z Nimi ten radosny dzien. Mam jeszcze jedna przyjaciolke Finke , starsza ode mnie, spokojna z sercem na tacy dla kazdego czlowieka na swiecie. Nazywa sie Inga i jak jestem z Nia to mowie: Ty jestes balsamem dla mojego serca. Te dwie przyjaciolki byly ze mna przy przeprowadzce do nowego domu. Spalysmy pierwsza noc na podlodze na cienkich materacach. Jedyna radosc mialysmy z kominka i butelki wina, a smiechu nikt nam nie odbierze, mimo ciezkiej pracy z rozpakowywaniem kartonow, ktore wazyly multum.
Teraz mam dwojke wspanialych sasiadow, mamy tak wesolo ze soba. Napewno nastepna przyjazn sie rozwija, codziennie sie odwiedzamy, bez zadnych zaproszen, kto chce ten wpadnie, tu czy tam. Wczoraj zadzwonilam do Nich i w pol godziny jechalismy na grzybobranie, nic nie jest dla Nich niemozliwe, uciazliwe a moja Mame uwielbiaja:)
Tineczko, ja to rozumiem. Te przyjaznie sa, bo tak sie potoczyly losy tak Twoje jak i tych ludzi, ze jestescie razem, widocznie jest taka obustronna potrzeba i to bardzo fajnie. Ale czy nie bylabys tak samo szczesliwa gdyby tych przyjazni nie bylo w Twoim zyciu? Mysle, ze nie mozna rozpaczac i czuc sie niepelnym tylko dlatego, ze nie ma sie przyjaciol. Szczescie jest niezalezne od posiadania partnera, przyjaciela/ciolki, dzieci, samochodu, domu itp. Czlowiek albo jest szczesliwy albo nie i tylko sam w sobie moze to zmienic, szczescia nie przyniesie zadnen przyjaciel, czy maz, czy ktokolwiek inny z zewnatrz, trzeba go odszukac w sobie. A jak jestesmy szczesliwi sami ze soba to i ludzie do nas garna.
Lucky , ja nie wiem. Zylam wiele lat jako samotna ( wstretne slowo) matka bez partnera i przyjaznie, ludzie byli dla mnie bardzo wazni. Mysle, ze tak zupelnie na pustyni jakichkolwiek uczuc nie bylabym szczesliwa. Mialam byc szczesliwa ze sama soba, patrzec w lustro i kochac siebie? Zadne wlasnosci nie daly mi tyle radosci co ludzie w moim zyciu mi dali.
Tineczko, ale ja nie mowie o pustyni:)) Ja tez przez wiele lat bylam samotna matka, ale nigdy nie bylam sama. Zawsze mialam grono znajomych, zawsze mialam kupe ludzi wokol, bo taka jestem, ze lubie ludzi i ludzie to czuja i odwzajemniaja. Napisalam tylko, ze moge byc zupelnie szczesliwa bez przyjazni, bo w koncu nie kazdy znajomy jest przyjacielem, prawda? Ja w moim doroslym zyciu nie mam potrzeby miec przyjaciol, czy przyjaciolek takich co to z nimi mozna na koniec swiata i generalnie mozna na nich zawsze liczyc. Dla mnie to jest za duze zobowiazanie, wole luzniejsze znajomosci, niezobowiazujace a na koniec swiata chetnie wybiore sie z partnerem, ktory wlasnie oprocz bycia mezem jest rowniez moim przyjacielem.
Tak myślę o tym, co napisałaś i dochodzę do wniosku, że kiedyś też tak miałam. Moim najlepszym przyjacielem był mąż, miałam wielu znajomych i nie potrzebowałam innych przyjaźni.
Z czasem tego zapragnęłam, ale czy jestem załamana, że jeszcze takiej przyjaźni nie mam? Czy przez to czuję się nieszczęśliwa? Absolutnie nie.
Ja nie jestem zbyt otwartą osobą, a już na pewno nie gadułą, dlatego nie jest mi łatwo zawierać nowe znajomości. Ale mimo to jest wiele fajnych osób w moim życiu. Kto wie, może kiedyś któreś z tych znajomości przerodzą się w przyjażnie? A nawet jeśli nie, to rozpaczać nie będę.
Anusiu i to uwazam, za bardzo zdrowe podejscie:) Bedzie to dobrze, nie to tez dobrze:))
Teraz ja: Pewnie ze moglabym zyc bez mojej przyjaciolki i moje osobiste szczescie nie zalezy li tylko od tego czy mam przyjaciol. Ale to, ze ich mam czyni mnie szczesliwsza. Tak samo jak szczesciem napawa mnie Jej szczesci a Jej klopot to i dla mnie klopot. Nie dlatego, ze same sobie nie radzimy lecz dlatego, ze kazda z nas pragnie by przyjaciolce/przyjacielowi dzialo sie jak najlepiej. Tez przezylysmy multum ze soba i mam nadzieje ze jeszcze multum przezyjemy. Prawdziwa przyjazn nnie potrzebuje ramek i regol - ona po prostu jest ale tez trzeba o nia dbac...
I to jest wedlug mnie normalne, ze sie rozeszlo, bo ludzie dojrzewaja, zmieniaja poglady, miejsca zamieszkania, prace a dlaczego niby czlowiek mialby byc przypisany do jednej osoby zwanej "przyjacielem/ciolka". Zycie na tym polega, ze ludzie wchodza w nasze zycie, zeby cos wniesc, jesli wzajemna rola zostala spelniona, to "przyjazn" sie konczy i nalezy sie tylko cieszyc z tego, ze byl ten wspolny czas, ze razem odbylismy pewna lekcje zycia, a teraz jest czas na inne lekcje i innych ludzi. Spotkalam sie w ubieglym roku z moimi dwoma przyjaciolkami w Polsce. Chodzilysmy razem do podstawowki, spotkanie odbylo sie w takiej atmosferze, jakbysmy wczoraj opuscily szkolna lawke. No i co?
Czy to znaczy, ze teraz mamy kontynuowac te przyjazn na odleglosc za wszelka cene, bo kiedys kilka dekad temu bylysmy przyjaciolkami?
Na Boga nie!!! Ja nie chce takich zobowiazan, to meczace.
Jesli sie jeszcze kiedys spotkamy to fajnie, jak nie to nie i tez w porzadku.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Rozumiem o czym piszesz,roztrząsam podobne problemy...
Coś jest ze mną nie tak?!...
Bo nie mam dzieci,bo nie jestem gadułą,bo nie przeliczam czy ta znajomość się opłaca...
wszystko z Toba ok. Moze tylko jeszcze nie trafilas...
wszystko z Toba jak najbardziej na TAK :)
Użytkownik dama_pik napisał w wiadomości:
> Mieszkam w Niemczech ,ostatnimi czasy mam okazje kontaktowac sie z kobietami z
> Polski .Mialam cicha nadzieje na znalezienie prawdziwej przyjaciolki .Jednak
> poraz kolejny przekonuje sie, ze o taka przyjazn niezmiernie trudno .Na
> poczatku jakiejs znajomosci wydaje sie wszystko takie idealne ,szczegolnie w
> rozmowach ,ze to przyjaciol poznaje sie w biedzie itepe .
> Ja poki co pomagalam w owej biedzie owym "przyjaciolkom" niestety jak sie
> pozniej okazywalo one niespecjalnie spieszyly sie z pomoca dla mnie ;-( Jak
> czlowiek jest usmiechniety ,wesoly ma pieniadze to jest przyjacielem ...
> a do tego babska zazdrosc MASAKRA ,,smutne to wszystko czuje sie pusta i
> wyjalowiona ,wychodze z sercem na reku ;-( i otrzymuje zazdrosc
>
> swiatem rzadzi kasa
> pieniadz prym wiedzie
> a tych najzachlanniejszych na skraj uczuciowej przepasci zawiedzie
>
> dobranoc
Wydaje mi się , że wszystkim co zabija przyjaźń , to są oczekiwania , plany i nadzieje ...
We wczesnej młodości miałam wielkie parcie na przyjaciół , z tym , że w grę wchodziła wyłączność i wieczność ... W związku z tym , wiecznie :) byłam zawiedziona i opuszczona ...
Trochę czasu mi zeszło , zanim się z tym uporałam .
Teraz mam jednego przyjaciela , a właściwie to Przyjaciela ...To pod Jego wpływem stałam się zupełnie innym człowiekiem , akceptującym siebie ze wszystkimi wadami i zaletami . I dobrze mi z tym :)
I ja zupełnie niczego od Niego nie oczekuję , że np. pomoże mi rozwiązać problemy , czy pożyczy mi pieniądze ( On ode mnie tym bardziej ) ... On ma tylko być ...Już sama świadomość , że On jest , bardzo mi pomaga ...
Nie radzimy sobie nigdy w osobistych sprawach , po prostu się spotykamy i robimy to co zawsze : przygotowujemy posiłki , oglądamy Discovery , smyramy koty , obśmiejemy celebrytów i polityków itd. Najzwyklejsze rzeczy ... No i nie wiem o co chodzi , ale zawsze potem jestem jestem jakaś wygładzona i odnowiona :))
Reszta , to znajomi , z którymi spotykam się częściej lub rzadziej , ale klucz jest jeden : żadnego przymusu typu : jeśli wizyta , to konieczna rewizyta , albo spotkania raz w tygodniu czy miesiącu obowiązkowo . Spotykamy się , kiedy tego chcemy , a jak nie chcemy , to możemy po prostu powiedzieć : teraz nie .
Wlasnie. I to przyjacielowi mozna powiedziec nie i wice versa i on sie nie obrazi. W przyjazni nic nie dzieje sie bo wypada lecz dlatego ze oboje tego chcemy.
Haha ja kiedys zgarnelam moja przyjacolke spod drzwi.... jej wlasnego mieszkania.
Wyobrazcie sobie: noc (moja sypialnia miala sciane z korytarzem i czesto bylo w niej slychac dzwonek sasiadow) budze sie ciemno jak w d..e. Pol przytomna nie wiem co mnie obudzilo. Slysze dzwonek. W koszuli otwieram ostroznie drzwi (myslalam ze do mnie ktos dzwoni) i budze sie natychmiast. Moja przyjacolka siedzi pod jej drzwiami. Wrocila z pracy (zmiana do 22 ale zanim dojechala do domu to byla juz 23) a syn wieczorem zostawil klucz w zamku od wewnatrz tak ,ze nie mogal dostac sie do domu, dzwonka dzieci nie slyszaly ani telefonu tez.
Do mnie nie dzwonila bo nie chciala mnie budzic i pokutowala juz godzine pod drzwiami w zimnym korytarzu. Za co, swoja droga, dostala opieprz :-)) ode mnie. Zgarnelam ja do mnie. Prysznic , pizama i spac.
Wyciagnelam z szafy jakas koldre goscinna by ja powlec a moja przyjaciolka pyta.
"Skad u ciebie moja koldra?"
"jak to twoja?"
"no moja z tym wzorem szukam jej juz od dawna",
na co ja
"kurcze dzieci kiedys przyniosly jak wrocily spod namiotu (czesto dzieci z calego bloku w lecie rozbijaly namioty n naszej lace na tylach domu) ale ja myslalam, ze ta koldre dostal moj syn od swego Taty nawet juz miu burczalam nad uchem zeby zaniosl z powrotem jak od niego pozyczyl"
Dziewczyny, wybuchnlysmy takim smiechem, ze nam sie spac odechcialo. Po prostu przy zwijaniu namiotow koldre przypadkowo capnal moj syn - sam nie wiedzial skad sie wziela. Jej syn tez nie zaowazyl ze czegos brak.
I tak wszystko skonczylo sie dobrze: Przyjacolka nie spala pod drzwiami i znalazla koldre dawno uznana za zagubiona. :-)W przyrodzie jednak nic nie ginie...
Utrzymuje kontakty z moja przyjaciolka z lawki szkolnej z technikum...20 lat temu nasze drogi sie rozeszly, mimo to widujemy sie dwa razy w roku jak przyjezdzam do kraju, kontaktujemy przez komp. i komorki, i nasza przyjazn przetrwala te wszystkie lata. Rozumiemy sie nadal swietnie. Ona twierdzi, ze nie znalazla juz nigdy takiej przyjaciolki, ze nie ma nawet z kim szczerze porozmawiac, bo sie po prostu boi, ze kolezanki, np. z pracy cos wykorzystaja przeciwko niej. Na wszystko trzeba bardzo uwazac. Mi rowniez jej brakuje. Ja natomiast tu we Wloszech na szczescie znalazlam grupe osob, z ktora sie przyjaznie od 15 lat. Jesli kogos poznam dobrze, i jestem pewna, jego wartosci, trudno o rozluznienie takich zwiazkow. Mysle, ze nam emigrantom latwiej jest utrzymac przyjaznie, poniewaz czesto nie mamy rodzin, i dlatego jakby przyjazn bardziej sie zabliznia. Mam tez przyjaciolki wsrod Wloszek...moge z nimi rozmawiac o wszystkim i liczyc na nie, zdaje sobie sprawe, ze takie osoby dzisiaj naleza do zadkosci.