Ja najbardziej lubię białe wytrawne - w zasadzie wszystkie, najbardziej smakuje mi silvaner (do picia dla przyjemności) oraz riesling - do dań, do których da się podać białe wino.
Z czerwonych - też wytrawnych, najbardziej smakuje mi bordeaux, z tym, że nie bardzo lubię pić czerwone wino nie do obiadu.
bardzo lubię wina czeskie (z Moraw), natomiast słowackie nie za bardzo mi podchodzą (a niby plantacje winorośli obok siebie). Poza tym francuskie (te najbardziej preferowane), włoskie. Hiszpańskie i portugalskie są zbyt ciężkie - czuć w nich owoce nabrzmiałe słońce (dlatego tylko do obiadu ciężkostrawnego). Niezłe są też niemieckie mozelskie i reńskie.
Na temat win nowego świata nie będę sie wypowiadać - jakoś nie ciągnie mnie do próbowania, mając do dyspozycji tyle europejskich po zdecydowanie bardziej konkurencyjnych cenach.
No i zapomniałam o chardonnay - wytrawne wino o półsłodkim smaku.
Uwielbiam wina.
Jeśli chodzi o kolor to zależy do czego ma być to wino. Jeśli chodzi o smak to ja lubię najbardzoej pomiędzy wytrawnym a pół słodkim. Jednak schylam się bardziej ku czerwonym. :):) Ostatnio w sklepie wypróbowaliśmy wino o nazwie Kadarka wiem dziwna nazwa ale całkiem całkiem i to z tych nie drogich ale i nie tych patykiem pisanych. Najczęściej kupuję dużo wina w takim gospodarstwie agroturystycznym niedaleko miejscowości gdzie mieszkam Pan robi wina, wędliny, sery jedne z najlepszych jakie piłam.W tym roku posadziłam sobie winogrona i też mam zamiwr zacząć robić wino. Już kiedyś robiłam i smak był zadowalający :):) Z tych droszchy to lubię ze sklepów winiarskich Porto. Kiedyś było takie już go nie sprowadzają King porto - rewelacja. Całkiem dobre też piłam i żałuje bardzo że niewiele kupiłam. W tym roku na wakacjach we Włoszech. W sklepie stoją ogromne kadzie z winami i nad tym butelki o różnej pojemności. Strasznie tanie to wino było 1 € + butelka oczywiście . Dlatego jak wyjeżdżaliśmy kupiłam niewiele. Bardzo żałuję bo za tą cenę smakowało super.
Byłam miło zaskoczona po powrocie
Polecam wyjazd na Węgry w okolice Egeru. Jest tam takie pyszne białe winko muskatoly. I oczywiście tokaj. W Tokaju.
Tam można nauczyć się pić winko bez potraw tylko z przekaskami lub bez..... Sama przyjemność...
W zimie preferuję winka czerwone, pomiędzy wytrawne a półwytrawne, w lecie - białe i różowe.
Moje ulubine to Imiglykos biale i czerwone, choc czerwone lubie bardziej. Sa jeszcze dwa, ktore moge pic w zastepstwie a mianowicie: Chardonnay Colombard biale i Le Filou czerwone.
Ja tam lubie burcoka http://pl.wikipedia.org/wiki/Bur%C4%8D%C3%A1k
i zwykły cydr;))
Chciałam zapytać gdzie kupujesz wino Le Filou?? Ja miałam okazje raz je pić i bardzo mi smakowało ale nigdzie nie mogę go znajeźć))
Ja lubię wina półsłodkie, raczej białe chociaż od czasu do czasu czerwonym też nie pogardzę. Najbardziej lubię Witosha. Dzisiaj mężuś kupił dla siebie wytrawne różowe Yellow tail i muszę powiedzieć z czystym sumieniem, że jest pyszne. Mimo, że wytrawne zostawia słodki posmak. Takie leciutkie.
najbardziej,hmm. Te swojej własnej produkcji
Ogólna zasada u mnie jest taka: preferuję czerwone wytrawne, dopuszczalne półwytrawne. Z białych: półwytrawne lub półsłodkie, białe wytrawne dla mnie nie do wypicia. Za różowymi nie przepadam. Co do pochodzenia: francuskie, węgierskie i bułgarskie. Zdecydowanie nie lubię włoskich. Z niemieckich - reńskie są dla mnie trochę ciężkie, za to rizlingi mają całkiem niezłe. Całkiem inną kategorię stanowią wina ziołowe typu martini. Pijam je dość rzadko, ale czasem mam chęć na drinka na bazie martini, podobnie jak na bazie camari. Ostatnio kupiłam greckie białe wino "Restina". To ichne najbardziej popularne wino z dodatkiem żywicy sosnowej. Ponoć ma nieźle smakować z dodatkiem spirytusu (!). Ale jeszcze nie piłam, no a ten eksperyment wykonam ostrożnie - bo to dość dziwne połączenie. No i mam taką zasadę - jeśli to tylko możliwe to raczej kupuję wina butelkowane w miejscu pochodzenia. Nasze rodzime rozlewnie mają zdaje się swoje praktyki. Najlepszym tego przykładem jest zwykły "Egri Bikawer". Rozlewany w Polsce ma całkiem inny (gorszy) smak niż zabutelkowany w Egerze.
oboje uwielbiamy wina- francuskie rosiere, bulgarską kadarkę rosenthaler, niemieckie rieslingi, węgierskie tokaje, czeskie wina z serii templarskoje, ze słodkich sauternes, porto, comadoriję
każde nowe wino to odkrycie tajemnicy smaku jakiej w sobie kryje :)
Odkąd robię wina z własnej winorośli, wolę swoje. Jest pyszne. We Włoszech i na Węgrzech piliśmy ichniejsze wino litrami, a w domu pijemy swoje.
Mieszkajac we Wloszech oczywiscie pijam na codzien wloskie wina....moje ulubione to wina toskanskie...z czerwonych uwielbiam Santa Cristina z vinnicy rodziny Antinori. dobre jest tez sycylijskie Corvo... z bialych Est Est Est, lub Galesto....temat rzeka mozna by dluuuugo wymieniac
Ja lubie wino. Przewaznie wytrawne czasem polslodkie. Slodkie tylko do deseru. Cidre, Federweisser - to tak sezonowo. Müller Turgau z Frankonii, Merlot, Bordeaux, Retsina do greckiej kuchni. Lambrusko (mam jedno ulubione) do pizzy, czasem Bordolino. Zwracam uwage na roczniki i winnice. To samo wino moze w jednym roku smakowac bosko w innym byc do niczego.
w tym okresie trzeba koniecznie pic mlode wino...tak krotko trwa...
O ja też uwielbiam to różowe. Spróbuj Gaillo też pycha!
Preferuję głównie wina wytrawne lub półwytrawne czerwone. Ostatni wynalazek, to Michel Roudier Saint-Chinian (Francja). Smaczna jest też niemiecka seria Wurttemberg Trillinger lub Lemberger. Z białych natomiast ostatnio zasmakowałam w (niezwykle delikatnym) włoskim Trentino Muller Thurgau. Oczywiście mam świadomość, ze jest jeszcze wielka kolejka win, których nie miałam okazji spróbować i pewnie nie spróbuję, ale co to za rozkosz żyć w świadomości, że jest jeszcze tyle wspaniałych smaków do odkrycia, prawda?
Chetnie bym napisala, opisala, ale czuje, ze nie wypada. Moj maz ma swoja piwnice, ale nie chodzi o bordeaux wytrawne, czy polslodkie, bo bordeaux
mozna zakupic w kazdym sklepie za dwa euro litr, chodzi o szczepy, a czy ono wytrawne (w zasadzie tylko o takie chodzi), czy mniej wytrawne, to juz
tylko inna bajka.
Mnie potrzeba bylo ze dwadziescia pare lat zeby cokolwiek docenic.
Nieopatrznie, moj maz otworzyl butelke bardzo wysmienitego burgunda do kolacji z moimi przyjaciolmi z Ameryki, to byla naprawde fantastyczna butelka, a
nasi przyjaciele docenili te druga, bardzo byle jaka, bo ta druga zapewnila maly szumek w glowie.
Niestety wino jak wszystko, jedni zasmakuja sie w gesi prawdziwej, a inni nie odroznia jej od gesi tuczonej na uzytek karfura, czy innego oszana,
Tylko nie mowcie, ze to snobstwo.
Snobstwem dla mnie jest kupowanie stolowego wina francuskiego po 30 zl za butelke. To samo wino we Francji nie jest warte wiecej niz 1.50 euro.
Dziwnym trafem odkrylam w polskiej sieci Leader Price francuskie wina,jakie takie (do uzytku codziennego) wina bordo
stoja za 12 zl, w identycznej cenie jak w kraju produkujacym.
Oczywiscie sa na poziomie pare razy wyzszym, niz te z karfura po czterdziesci zlotych.
Temat pasjonujaco-nudny. W razie czego na gg podziele sie wiedza.
Pojecia nie mam kto ksztaltowal rynek winny w Polsce, z cala pewnoscia wielkie supermarkety chca sie pozbyc nadwyzek z nadwyzkowymi
cenami, to ja juz wolalabym sklep wyspecjalizowany z dobra rada ( w ktora tez niekoniecznie wierze, zwlaszcza jak udzielana przez mojegoex-sasiada, co pojecie ma o winach jak ja o Skandynawii). No ale moj sasiad jest genialnym sprzedawca, ^przelecial cukier, groby na Powazkach, pija wylacznie
wodke, ale o winie moze prawic godzinami (podejrzewam, ze nigdy w zyciu nie wysaczyl nawet pol kieliszka wina).
Ale to juz calkowicie inny temat.