Mam 8 miesięcznego synka. Gotuję mu sama zupki. Jest alergikiem i niestety nie moge mu dawać wszystkiego co bym chciała, ale trudno. Zresztą nie w tym rzecz. Od jakiegoś czasu dodaję do zupki buraka, ale mam problem z ugotowaniem go na miękko. Przedtem gotowałam osobno mięsko a osobno wszytskie warzywa, czyli ziemniaki, marchew, pietruszkę, seler, por no iburak. Wyeleminowałam pora i selera bo podobno uczula. Doszłam do wniosku, że powinnam marchew i buraka gotować osobno, gdyż zanim się ugotują to ziemniaki już się dwano rociapciają. Niestety problem nie zniknął. Mimo, że długo gotuję i buraka i marchew to nadal są duże grudy mimo używania malaksera. To powoduje plucie zupką na odległość i w związku z tym syn jest głodny a moja praca idzie na marne. Co robię nie tak?Dodam tylko, że warzywa kroję w drobną kostkę.
To może zamiast kroić w kostkę , po prostu zetrzyj na tarce buraka czy marchewkę. W sumie nie ma sensu gotowanie warzyw w osobnej wodzie , bo pozbawiasz ich smaku i witamin . Ziemniaki zawsze wrzucam na końcu , bo faktycznie w porównaniu np. z marchwią gotują się krócej.
myślę, że buraka możesz spokojnie zetrzeć na drobnooczkowej tarce i będzie good.
Nie wiem czy palnę teraz głupotę, ale może te buraki są jakieś pastewne (chociaż pastewne chyba są białe)? Ja zawsze gotuję tak długo jak kartofle (około 20 minut).
Tak mi to wpadło do głowy, bo przypomiało mi się jak moja znajoma opowiadała mi jak ją pokarało. Ona uwielbia gotowaną kukurydzę (jeszcze nie robiłam i nie jadłam). Skądś tam jechała ze swoim mężem i mijali akurat pole kukurydzy. Kazała mu się zatrzymać a potem poleciała w pole i dawaj ... rwała kolby kukurydzy ile wlezie. Przyjechali do domu, to się od razu za gotowanie wzięła. Gotowała, gotowała i gotowała ponad 3 godziny i dźgała tę kolbę widelcem co chwilę a ta franca jaka twarda była taka została. Zdziwiło ją to, bo nie raz gotowala w domu kukurydzę kupioną na bazarze. Musiała się obejść smakiem, bo na dentystę nie chciała wydawać.
Tym to sposobem sprawdziło się przysłowie: "kradzione nie tuczy" (ale odbiegłam od tematu )
Im dłużej gotuje się kukurydzę, tym jest twardsza.
Po drugie- może narwała kukurydzy takiej na paszę- takiej nigdy się nie ugotuje :)
A co do buraka- to chyba najdłuzej gotujące się warzywo, więc trzeb aje albo bardziej rozdrobnić, albo wrzucić buraka, potem inne warzywa, a na końcu ziemniaki.
I tez nie widzę sensu oddzielnego gotowania warzyw i mięsa. Jak się chce mnieć dobre mięsko- wrzuca się je na gotujace warzywa, jak się chce mieć dobre warzywa- wrzuca się je n a gotujące mięso, a jak chce się miec dobrą zupę- to wrzuca się wszystko na zimną wodę.
Długie gotowanie wypłukuje ( i niszczy) witaminy z warzyw, więc tak na mój rozumek mały- jesli chcesz mieć dobrą, zdrową zupkę dla maluszka- to nastawiasz mieso, a potem wrzucasz jak najbardziej rozdrobnione jarzynki ( w celu krótkiego gotowania).
Mieszkam na wsi i jako dziecko jadłam tylko ta kukurydze co na paszę i była dobra.
tak tylko ze taka musi byc baardzo mloda. Potem, w czasie dojrzewania, cukier zamienia sie w skrobie i "Swiety Boze nie pomoze"
To prawda, że buraki mogą być gorszego gatunku. Sprzedawcy niestety nie wszyscy są uczciwi i sprzedają jak popadnie, choć na 100% wiedzą co jaki maja towar . Ale ta historia z kukurydzą, rozbawiła mnie do łez....
Może upiec w piekarniku,tego buraka.
Albo jak ktoś już wspomniał zetrzeć na tarce,tylko na takiej co się ziemniaki trze na placki,wtedy będzie papka i maluszek nic nie wypluje.
A swoja drogą to buraki aż tak długo się nie gotują,ostatnio dostałam od teściowej sporo i nastawiłam duży gar,bylam w szoku jak szybko się ugotowały.
Nie wiem jaka to odmiana,ale były takie podłużne.
Ja też gotowałam buraczki, takie do słoików i nie było problemu. Jeżeli mam trzeć na tarce to po ugotowaniu czy na surowo? Może pytanie durne ale jak strakuję to taką papkę wrzucać do wody?
Buraki należy ugotować a dopiero potem zetrzeć na tarce.
to zalezy. Tak sie gotuje na barszcz - w skorce a potem trze, ale dla maluszka osobno gotowac kawalek buraka? . Lepiej przeciez zetrzec jak wszystkie jarzyni na surowo, Buraka najwyzej na drobnej tarce. A ja na barszcz najlepiej lubie pieczone buraczki :-)
No dobra. Ale jak dajesz do słoików, to najpierw trzesz czy najpierw gotujesz (bo chyba o to pytała barbami)?
Jeszcze nie piekłam buraczków, ale spróbuję :)
Ja nie wiem. Zrozumialam, ze Barbami pytala na zupke dla maluszka na juz a nie na przetwor, Buraczki na cwikle pieke ;-)
Ja jak gotuję barszcz, to trę buraki przed ugotowaniem, na tarce grubych oczkach . Zapewniam Cię ,że nie robi się wtedy papka. Chyba , że gotuję barszcz czerwony czysty ( bez śmietany) do bulionówek, np. do pasztecików, wówczas kroję buraki na większe kawałki .
a nie chodzi w watku o to by wlasnie zrobila sie papka? Ktora Maluszek nie bedzie plul?
skoro barbami traktuje wszystkie zupki malakserem to z pewnością uzyska pożądaną konsystencję . w sumie nawet słoiki dla 8 - m- cznego malucha nie mają całkowicie gładkiej konsystencji
By była papka to musi być odpowiednio gęsta zupa. Jeżeli jest za rzadka to można zagęścić kleikiem ryżowym. Ja jak gotowałam zupki dla niemowlaków z mięskiem to najczęściej by sobie uprościć gotowałam tak. W garnku gotowałam 4 udka bo takie mięso im gotowałam w posolonej wodzie aż były miękkie. Po ugotowaniu wyjmowałam z wody i studziłam. Zdejmowałam skórę i po wystygnięciu każde osobno mroziłam w zamrażarce. Ponieważ gotowałam dla bliźniaków i to na 2 dni to na jeden raz szło mi mięso z jednego udka. Warzywa na zupę gotowałam przeważnie 40min. Warzywa kroiłam wszystkie w kostkę. Jednak nie robiłam z buraczkami. Pod koniec dawałam rozdrobnione mięso bez kości i miksowałam. Jeżeli było za rzadkie to zagęszczałam kleikiem ryżowym. Piszesz że synek jest alergikiem. Wiesz na co? Moim zdaniem jeżeli do tej pory nie jest uczulony na seler czy por to powinnaś kiedyś jeden z tych składników dodawać przez kilka dni i obserwować. Nie podawać w tym czasie żadnych innych podejrzanych produktów. Z uważaniem na alergeny trzeba być ostrożnym ale nie przesadzać.
Ja buraki zawsze piekę, potem tarkuję.Wydaje mi sie, że sa wtedy jakby smaczniejsze.Ale to subiektywne może być.
Chodziło mi konkretnie o zupkę nie takie do słoików dla siebie. To, że traktuję zupkę malakserem to nie znaczy, że uzyskam żądaną konsystencję bo z tym jest właśnie problem. Mimo, ze gotuję długo to potem malakser i tak nie chce tego rozdrobnić. Zrobię tak jak któraś z Was pisała. Zetrę na tarce jak do placków i potem tą pakę wrzucę do zupki. Przynajmniej nie będzie problemu.
Moja rada tak okolo tematu: pomalutku ucz synka jesc grubsze kawalki, Ok moze niekoniecznie w papkach ze szpinaku buraczkow i marchewki bo...wiadomo plamy. ale moze na ziemniakach rozgniecionych z maselkiem. Taka nauka jest wazna by uniknac pozniej klopotow z niejadkiem. No i gryzienie jest bardzo wazne dla rozwoju zabkow. Powodzenia!
Nie jest to takie łatwe nauczyć dzieci jeść grubsze kawałki. moje bliźniaki jak wyczuły kawałek to wymiotowały. Nie przejmowałam się tym co inni mówią i długo byli na papce. Gotowałam im przeważnie bukiet warzyw mrożonych z ziemniakami i mięsem z gotowanego udka drobiowego. Jak byli mniejsi to doprawiałam troszkę masłem. jak starsi to śmietaną. Potem wszystko zmiksowane. Jakiej konsystencji pokarm ma byc dla dziecka zależy treż jak szybko wyjdą mu zęby. Córce pierwszy ząb wyszedł jak miała 10 miesięcy. Na roczek miała tylko 2 zęby. Rodzina i lekarze mówili, że od któregoś miesiąca mam dawać już do gryzienia. Ja głupia ich słuchałam i córka ma 6 lat i pokarmu prawie wcale nie gryzie bo nie mając zębów połykała pokarm i tak jej zostało. Tłumaczenie niewiele pomaga. Z bliźniakami już byłam mądrzejsza. Nie słuchałam żadnych rad. Długo byli na papkach. Potem zupki potłuczone tłuczakiem do ziemniaków takim okrągłym z dziurkami. W momencie który mi wydawał się odpowiedni przeszłam na normalny pokarm. Od początku zupki były doprawiane jak dla dorosłego tylko bardzo delikatnie. Czosnek czy cebula też dawałam ale nie pamiętam kiedy. Chyba po 10 miesiącu troszkę. Przygotowywałam ich do normalnego jedzenia w ten sposób. Była też odrobina kostki rosołowej w zależności w jakim wieku były dzieci.
Oczywiscie kazdy zna swoje dziecko najlepiej aby wyczuc ten czas - tak jak i Ty wyczulas z Blizniakami przechodzac stopniowo na pokarm coraz mniej zmiksowany i o to chodzi
Nie jest to takie łatwe nauczyć dzieci jeść grubsze kawałki. moje bliźniaki jak wyczuły kawałek to wymiotowały. Nie przejmowałam się tym co inni mówią i długo byli na papce. Gotowałam im przeważnie bukiet warzyw mrożonych z ziemniakami i mięsem z gotowanego udka drobiowego. Jak byli mniejsi to doprawiałam troszkę masłem. jak starsi to śmietaną. Potem wszystko zmiksowane. Jakiej konsystencji pokarm ma byc dla dziecka zależy treż jak szybko wyjdą mu zęby. Córce pierwszy ząb wyszedł jak miała 10 miesięcy. Na roczek miała tylko 2 zęby. Rodzina i lekarze mówili, że od któregoś miesiąca mam dawać już do gryzienia. Ja głupia ich słuchałam i córka ma 6 lat i pokarmu prawie wcale nie gryzie bo nie mając zębów połykała pokarm i tak jej zostało. Tłumaczenie niewiele pomaga. Z bliźniakami już byłam mądrzejsza. Nie słuchałam żadnych rad. Długo byli na papkach. Potem zupki potłuczone tłuczakiem do ziemniaków takim okrągłym z dziurkami. W momencie który mi wydawał się odpowiedni przeszłam na normalny pokarm. Od początku zupki były doprawiane jak dla dorosłego tylko bardzo delikatnie. Czosnek czy cebula też dawałam ale nie pamiętam kiedy. Chyba po 10 miesiącu troszkę. Przygotowywałam ich do normalnego jedzenia w ten sposób. Była też odrobina kostki rosołowej w zależności w jakim wieku były dzieci.