Duniasza :)
Chciałam dziś założyć podobny temat :)
Jakos dawno Cię nie 'widziałam"...
Ja nie będę pytać, jak sobie radzisz ( bo na pewno radzisz sobie), tylko JAK SIĘ CZUJESZ?
Buziaki
:-) Użyłam bezwiedznie skrutu myślowego. Słowa "jak sobie radzisz" miały znaczyć "jak sobie radzisz emocjonalnie" a w podtekście "jak się czujesz". Zamotałam co? :-) Nic to - grunt, żeby Duniaszka się odezwała.
:)
Moze tak?
Duniaszko Kochana!
Co DOBREGO U Ciebie????
Jestem, żyje, ale mi wstyd, że mimo wszystko nie daję rady. Jadę na antydepresantach. Psychiatra skierował mnie do psychologa: diagnoza: depresja, trudności adaptacyjne. Walczę, każdy dzień jest walką by wstać, iść do pracy. Ale Młody jest ze mną, więc wiem, że muszę. No i coraz większe poczucie winy, że przecież wszystko jest dobrze, a ja nie potrafię cieszyć się z niczego. WIem, że to choroba. A nie moje lenistwo, ale...ciągle to cholerne ale...
Przepraszam Was. :(
Witaj, nie jest chyba z Toba aż tak źle, skoro śledzisz WŻ . Myslę, że dasz radę skoro masz dla kogo żyć. Pozdrawiam.
Kiedyś w końcu wyjdzie słońce Duniaszko. I tak jesteś niesamowicie dzielną i silną kobietą. Prosić o pomoc i przyznać się do tego nie każdy potrafi a Ty potrafiłaś. Trzymam kciuki, będzie dobrze:)
Duniaszko! Jesteś bardzo dzielną osóbką. Nie załamuj się. Pamiętaj że, po każdej nawet największej burzy świeci słońce. Dasz radę..:))
Duniaszko bedzie lepiej! Lekarstwo potrzebuje patu tygodni by zadzialac wiec nie poddawaj sie! Terapia kolo tego pomoze Ci z drugiej praktycznej strony wyjsc z tej "bitwy" zwyciesko. Twoj Synek i Twoi Przyjaciele tez sa z Toba nie wspominajac juz o Wuzetowej Braci.
Nie niecierpliw sie, ja wiem, ze jest trudno i ze kroczki moga byc malenkie a nieraz wrecz dwa w przod i jeden w tyl. Miej cierpliwosc dla Ciebie samej. Ten typ choroby to jak odchudzanie- rezultaty nie sa NIGDY natychmiastowe bo i zbedne kilogramy czy , jak w Twoim przypadku, taki a nie inny obraz wlasny i swiata budowal sie tez latami. Wiec potrwa troche zanim sie skoryguje.
Duniaszko nie masz sie czego wstydzic - zwatpienie i poczucie porazki jest na tym etapie zupelnie normalnym zjawiskiem. Zmieni si z czasem jesli nie zrezygnujesz z pracy nad ta choroba. Pozdrawiam i sciskam bardzo cieplo i serdecznie!
Przydało by ci się jakies sanatorium albo jakaś inna forma pracy w grupie. Jak widziała byś problemy innych i posłuchała co inni mają do powiedzenia na twój temat to może by ci pomogło. Oczywiście leki to podstawa.
ta moz tez sa jakies grupy samopomocy na miejscu? Warto byloby zobaczyc...zasem duzo lzej czlowiekowi bo nie czuje sie takim odmiencem...
"Warto byloby zobaczyc...zasem duzo lzej czlowiekowi bo nie czuje sie takim odmiencem..." i ktoś kompetentny pokieruje jak postępować. Zgadzam sie z tobą w 100%
Dobrze, ze jesteś!
Nie ma się co wstydzić.
Widzę, ze zdecydowałaś sie na to, na co Cię namawiałam- na rozmowę z psychologiem. Jesteś prawdziwym bohaterem, dla mnie.
Duniaszko- jeszcze potrwa, ale minie. Podniesiesz się z całą pewnością.
Przytulam z całego serca
Jesteś na nowej drodze, umiesz znaleźć pracę, młody Cię kocha. Ozdabiasz balkon roślinami. Pytasz jak upiec ciasto bez piekarnika.
Piszesz, jak posuwają się prace z Twoją magisterką. Nawet niech Ci do głowy nie przyjdzie, że nie dajesz sobie rady.
Szukaj sensu w duperelach, w odstawieniu kubka po kawie uszkiem do prawej a nie do lewej, w jedzeniu rękami ociekającego tłuszczem racucha z jabłkami. W czymkolwiek.
Kochana, na dobrych ludzi się trafia, ale można też spowodować, że pojawia się trochę szybciej, tak samo jak depresja bywa że sama odejdzie, ale możesz jej także troszeczkę pomóc w spakowaniu walizek.
Nie raz oglądałam Twoje zdjęcie na forum. Jesteś piękną dziewczyną.
Nie raz czytałam Twoje wypowiedzi na forum. Jesteś mądrą kobietą.
I tego się trzymaj.
Oraz tego, co powiedział Kołakowski, że "życie może być ciekawe, jeśli przestaniemy mieć nadzieję, że będziemy szczęśliwi". I miał rację - bo szczęścia należy szukać w małych zadowoleniach, jednocześnie zwracając uwagę, żeby nie były to zadowolenia wyłącznie przyziemne.
Przecież przestalibyśmy doceniać i zauważać szczęście, gdyby trwało cały czas, prawda? Ale to już zdaje się Bocheński :)
Ściskam mocno.
Tak...te male proste rzeczy, te male nawet obowiazki codzienne...dla mnie np. poscielenie lozka z rana...musze sie do tego zmobilizowac...ale ilez mi sprawia radosci patrzec na poscielone rowniutko lozko z kolorowymi poduszkami i kwiecistym przescieradlem i skrupulatnie dobranymi kolorami...niby obowiazek, niby wysilek, niby rzecz bez znaczenia...niby....
Wkn, ciagle mnie zaskakujesz:) pieknie napisalas!
Duniaszko, życzę Ci, aby każdy kolejny dzień był lepszy od poprzedniego i mam nadzieję, że Twoje kłopoty skończą się i zaświeci nad Tobą słońce. Trzymam kciuki!
Duniaszko, pisz, nasze mysli pomaga Ci zdjac chociaz troche ciezaru z plecaka.
Sciskam Cie cieplo i sle duzo dobrych fluidow:)
Mimo wszystko zrobilas duzo postepow nie zniechecaj sie, sam fakt, ze poprosilas o fachowa pomoc lekarza jest bardzo wazna.
My mozemu tutaj Cie wspomagac, ale pomoc fachowca i lekow jest rownie wazna! Jeszcze raz powtarzam "nie bojmy sie lekow i lekarzy" zwlaszcza, jesli chodzi o ten typ choroby...
ja w te wakacje w koncu namowilam mame do przyjmowania antydepresyjnych lekow ( od kilku lat polecanych jej przez lekarza) i efekt jest zdumiewajaco pozytywny! powrocila w niej chec do zycia i dzialania, pomimo wielu nowych niepowodzen zyciowych...
zycze Ci sily Duniaszo ;)
Nie czuję się odmieńcem. To raczej wstyd, że inni mają gorzej: Siostra, Bliska-mi-osoba, i wielu innych, a ja rozczulam się nad sobą.
Grupa wsparcia - wybaczcie, ale nie. To, że się tutaj wypowiadam to jedyna akceptowana przeze mnie forma publicznego exhibicjonizmu. I tak mam problem, żeby pójść do psychologa. Jakoś nie pasuje mi dokonywanie na mojej duszy wiwisekcji. Mam kilka osób w najbliższym otoczeniu, które "pilnują" mnie i w żaden sposób nie potępiają, ale też nie umieją pomóc. Bo nikt mi ni pomoże oprócz mnie samej.
Jestem sama, choć przeciez nie samotna. Nigdy nie będę tryskającą energią, ale chcę odzyskać spokój i czerpać radość z drobnych przyjemności dnia codziennego.
I pomyśleć, że zajrzałam na WŻ tylko po to by poszukać przepisu na ciasto ze śliwkami (jakiś rodzaj murzynka), bo podrzucono mi ;) sadownicze nadwyżki.
Oj... Kurczę, czasami jest tak trudno i co gorsza nie można być pewnym, że tak będzie ostatni raz. Tyle, że to wszystko ma swój cel i sens. Jeszcze dzisiaj trudno Ci w to uwierzyć i pewnie nawet nie chcesz bawić się w wizualizacje, w których pojawia się uśmiechnięta Duniaszka, mądrzejsza o pewne doświadczenia i silniejsza. Ale to nie ważne. Istotne jest tylko to, że poszukałaś pomocy.
Czy dostrzegłaś może czytając nasze komentarze jak bardzo Cię szanujemy i podziwiamy za Twoją siłę? A zdajesz sobie sprawę z tego, że być może na tym forum za jakimiś nikami lub zupełnie "po cichu" przemykają osoby, których nie stać na takie otwarcie, nie mają odwagi poprosić o emocjonalne wsparcie a co dopiero o fachową pomoc. Może ktoś, kto przeczyta Twoje komentarze a więc dzięki Tobie zmieni coś w swoim życiu...?
Duniaszko, teraz jest Ci ciężko, ale jak tylko zaczną działać leki, to pewnie poczujesz się lepiej a potem juz będzie łatwiej iść dalej... Trzymaj się. My będziemy przy Tobie. Każdy na swój sposób. Ja z całą pewnością bardzo mocno - całą sobą.
Witaj, Duniaszka. Nie mam pojecia co powiedziec, nie umiem znalezc tych jedynych slow, ktore Ci pomoga. Chce jednak Ci napisac, ze czesto o Tobie mysle, ze tak jak inni o Tobie pamietam i dziele z Toba Twoj ciezar. Elzbieta
Będzie dobrze. Musisz w to uwierzyć. Musisz brać lekarstwa i byc cierpliwa bo tego typu dolegliwości długo się leczy.
Ooooo, rodzaj murzynka mówisz? A może być tradycyjnie ucierane ze śliwkami?
Uwielbim je i muszę raz w roku zrobić - w tym roku robiłam trzy razy i powiedziałam "basta". Ale wczoraj prawie poległam. Jest takie zwyczajne, że nie da się go nie lubić. No i tanie jest. Więc podwójnie je lubię.
Tu masz:
http://wielkiezarcie.com/recipe264.html
moje ulubione! sliwkowe ciasta! podczepiam sie i drukuje przepis ;)
Wkn, pomocy...maka krupczatka, co to za maka? we Wloszech chyba takiej nie ma a nie pamietam z Polski...czym sie rozni? sposobem mielitury?
ja zrobilam kruche 3 warstwowe ze sliwkami i powidlami...pycha...
Jeśli znajdziesz mąkę (typ 500) z oznaczeniem "500", to będzie taka, jak polska "krupczatka".
Smakosiu, u nas tez nie ma tego typu oznaczen na maki, a krupczatke pamietam,czulo sie w palcach:))) Cudowna maka, chyba jakis import zorganizowac????....hihihi
typ 500 tu we Wloszech? nie wiem..nigdy nie widzialam...tu sa 0 lub podwojne 00, wiec moze jedno 0? czy chodzi o to ze jest grubiej mielona?
Te wskażniki (cyfry) jak np 500 mówią o stopniu oczyszczenia mąki (w tym wypadku 0,5% mącznego popiołu). "Na oko" wygląda to właśnie jakby mąka była grubiej mielona. Moim zdaniem odpowiednikiem krupczatki będzie typ "00".
nie...typ 00 to na pewno nie krupczatka...00 jest jak tortowa, ale ogolnie wszystkie maki wloskie sa bardzo "silne" poniewaz wloska pszenica jest bardzo bogata w gluten...
nie ina jest taka kaszkowa ze tak powiem prawie jak grysik ale mniejsze ziarenka. W Niemczech nazywa sie Wienner Giessler
dzieki, wlasnie...grubiej mielona...wiem czego dodac...grysiku pszennego...dzieki :)
Właśnie dlatego, że od tylu osób słyszę, że jestem mądra, że jestem ciepłą, dobrą, ładną kobietą, że poradziałam sobie fantastycznie, a ja tego nie widzę w sobie, podjęłam leczenie. Nie wiem czy mój wątek pomoże komuś, ale ja sama chce pomóc sobie, bo potrzebuje mnie uśmiechniętej mój Syn, bo Siostra nie powinna się o mnie martwić, bo jest Ktoś kto obdarzył mnie czymś więcej niż przyjaźnią, a niestety odległość i praca nie pozwalają nam cieszyć się soba. Ma pracę wysokiego ryzyka, a nie powinnam zaprzątać mu głowy w ten sposób, by jeszcze zadręczał się, że nie może tu i teraz być ze mną. Oboje wiemy, że to kwestia czasu i musimy wytrwać. Dlatego chce być silna i chce by widział mnie piękną i spokojną.
Wkn - chciało mi się strasznie murzynka ze śliwkami. Wykorzystałam samo ciasto z Twojego ciasta meksykańskiego, bo mialam składniki. Nie dodałam owoców i bakalii, ale na wierzch ułożyłam śliwki. Wszystko byłoby super, ale niestety mój prodiż z góry przypalił ciasto, bo było go dużo, za dużo jak na ten rozmiar. Nie wiem jak środek, ale nie chciałam go dłużej piec, bo góra już czarna.
Na blaszce w piekarniku udałby się na pewno.
Nadal poszukuję przepisu na murzynka z owocami, które uda się w prodiżu.
Ożesz rym do bolera! Zapomniałam odkryć ciasto!!!!! No i mam śliczny zakalec. Pierwszy w życiu. :)
Otruję się jak zjem? :)
Ja uwielbiam zakalce. Póki co żyję :-)
Tak się zastanawiam...może to ciasto da się upiec w prodiżu: http://wielkiezarcie.com/recipe11738.html . Bardzo je lubię :-)
Nie, hihi, nie otrujesz się, ale powiem Ci, że w życiu bym tego ciasta nie odważyła się upiec w prodiżu, który grzeje wyłącznie od góry.
W razie czego odwrócisz do góry nogami, dopieczesz i zrobisz cudowną śliwkową bajaderkę :D
Uprzedzałam, że początkująca jestem. :)
Ale zakalec szczypie w język sodą. Żal wyrzucić. :(
No nic, jak się nie przewrócisz to się nie nauczysz. :)
Ale przynajmniej wiesz Wkn, że ciasto jest the best, bo na brzegach ;) , lekkie puszyste i pyszne.
Wpisz w wyszukiwarkę murzynek z owocami i zajdziesz jakies przepisy. Nie wiem czy mozna piec w prodiżu.
Właśnie w ten sposób szukałam, ale z "gwarancją" dla prodiża nie znalazłam, a nie mam czasu, by przeczesywać każdą stronę. :)
Wkn wydała mi się najbardziej wiarygodna. :) I jest, gdybym tylko miała piekarnik. hihi. :)
Moja Mama kiedyś piekła w prodiżu muszę przeszukac Jej stary notatnik.
Zerknij na ten wątek: http://wielkiezarcie.com/forum_watek.php?id=15068&post=15096
W komentarzu Autes (poz. 2) są całkiem fajnie zapowiadające się przepisy :-)
W googlach znalazłam cos a le musisz sama wybrać: http://www.google.com/search?client=opera&rls=pl&q=murzynek+prodi%C5%BC&sourceid=opera&ie=utf-8&oe=utf-8
Dziękuję, za pomoc. Będę musiała metodą prób i błędów poszukac tego "naj".
jak widzisz pieką tam ludzie w prodiżu tylko nie patrzyłam czy z owocami.
Zastanawiam sie czy nie mozesz kupi sobie samego piekarnika na prad? Mojej tesciowej zepsol sie piekarnik w kuchence kilka lat temu i tylko taki teraz uzywa. Nie wiem ile kosztuje. Jezeli jest za drogi to moze uda ci sie odlozyc po troche przez kilka miesiecy. Bylo by to dla ciebie super rozwiazanie. Przepraszam ze bez polskich znakow. bo mam problem z klawiatura.
Okropny dzień. :( Młody chory, nie najlepsze wieści od Bliskiej-Mi-Osoby, Siostra nadal pogrążona w swoim wewnętrznym świecie, a mnie tak boli głowa, ze trudno wytrzymać. Niestety nie zapytalam lekarza, z jakimi lekami wolno mi te antydepresanty łączyć. W ulotce jest bardzo ogólnikowo. Wiem, że nie mogę nic co obciąża wątrobę. :(
Na dworze zimno, a ja jestem przerażona wizją pluchowatej jesieni.
Oto obiecany zwierzyniec koleżanki u której pilnowałam obejścia.
Jeżeli masz telefon do lekarza to zadzwoń i zapytaj a jak nie to zapytaj w aptece. Tylko dzisiaj jest niedziela więc jest to utrudnione:(
Nie sledze Twojego tematu bardzo dokładnie i chciała bym się dowiedzieć w jakim kraju mieszka Twoja siostra?
Aktualnie moja siostra jest w pewnym kraju ogarniętym wojną. Nie w samym centrum wydarzeń, ale nie jest 100% bezpieczna i z pewnych względów nie chcę i nie mogę ujawniać nazwy kraju. Jest pod dobrą opieką: Przyjaciół, w tym lekarza. Tylko, że trudno korzystać z hospitalizacji, cudzoziemieć zaraz rzuca się w oczy i budzi wiadome zainteresowanie, niekoniecznie przyjaźnie nastawionych ludzi. To samo na granicy. :(
Na chwilę obecną pieniądze nie są problemem. Problemem jest to, że nie mogę jej pomóc będąc przy niej. Zawsze byłyśmy bardzo związane. Po wielu operacjach i zabiegach, nie odzyskała jeszcze sprawności. I Przyjaciele piszą, że nie bardzo chce (zniechęcona jest) poddać się rehabilitacji. Nie zmuszą jej przecież. :( Wiem, że próba samobójcza była tylko próbą, bo była zbyt słaba by zrobić to skutecznie. :_(
To co mogę zrobić, by ją stamtąd wydostać robię i używam wszelkich możliwości.
I tesknię, nieprzytomnie tęsknię.
Duniaszko, a jaka jest szansa żeby ściągnąć siostrę do kraju? Czy to fizycznie niewykonalne, czy kwestia pieniędzy?
Niewiele mogę i wolno mi powiedzieć, net nie jest, wbrew pozorom, anonimowy. To nie jest kwestia pieniędzy, chociaż może też. :( Dużo tu trzeba delikatnosci, dyplomacji i jak mówią "tisze jediesz, dalsze budiesz". Przyjaciele robią co mogą, ale oni też ryzykują. Czasami jest to po prosu kwestia szczęscia. I okazji, które trzeba łapać. Nie pomaga to, że Siostra jest niepełnosprawna.
Ale z całych sił modlę się o to by się udało. I wierzę, ze już niedługo przytulę ją, pogłaszczę Jej policzek i powiem, "już wszystko dobrze".
Rozumiem...dziękuję za szczerą odpowiedź. Zadałam to pytanie, bo gdzieś w skrytości marzyłam żeby odpowiedź była inna, żeby się okazało, że z pomocą innych osób można coś zrobić...
Duniaszko, będzie tak, jak piszesz. Będziecie razem. Jeszcze wszystko się poukłada. A dziś przytulam...
Dziękuję Smakosiu, że rozumiesz. Kraje ogarnięte wojną mają bardzo dobrze "zabezpieczone" granice. Trudno się prześliznąć. Korupcja i zdrada kwitnie. Nasze pokolenie nie zna już tych uczuć jakie towarzyszą wojnie. Czy jesteśmy w stanie zrozumiec dylematy moralne ludzi, którzy muszą tam żyć i przeżyć. Wiele rzeczy wydawało mi się, że "to niemożliwe", póki mnie to nie dotknęło. Może nie bezpośrednio. Czy oglądając zdjęcia, czytając książki jesteśmy w stanie "pojać", że w naszej globalnej wiosce kilka domów dalej dzieje się tragedia? I nic nie możemy z tym zrobić?
Niedawno czytałam "Gomorrę" Roberto Saviano. Wszystko o czym pisze wydaje się nieprawdopodobne, ale jest prawdziwe! Polecam tą ksiazkę. Mną wstrząsneła. Bardzo.
Pewnie kiedyś przeczytam tę książkę. Dziś nie jestem na nią gotowa z wielu powodów, ale nie chcę o tym pisać na forum.
Wiesz...ja tak sobie czasami myślałam i teraz też przyszło mi to do głowy, że my nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wiele szczęścia mamy żyjąc tu i teraz. Szkoda, że nie doceniamy tego "całym sobą"...
Tak to prawda. Niestety.
Może Agik znalazłby w tym kolejny "kontrowersyjny" temat. :)
Smakosiu ja czesto o tym mysle....tak mamy duzo szczescia...w porownaniu nawet z naszymi babciami, ktore zyly i rodzily dzieci w czasie wojny, i wiele osob w mojej rodzinie zmarlo w tamtych czasach tylko z powodu braku antybiotyku...moja mama natomiast urodzila sie w obozie koncentracyjnym....dzisiaj tutaj nie mamy wojny i to juz jest duzo, nie mamy glodu i mozemy tyle powiedziec nie bedac karani...mamy duzo szczescia
Szokujace prawda? Gomorra...i tak dzisiaj zyje mnostwo Wlochow, w cywilizowanej Europie...tutaj mafia jest na kazdym kroku...prawie kazdy placi haracz, bo niestety mafia nadal rzadzi...wczoraj znowu spalono doszczetnie moj ulubiony supermarket..pewnie nie placil haraczu...
Duniaszko leki antydepresyjne nie sa tak bardzo skomplikowane jakby sie wydawalo i z przeciwbolowymi ida w parze...nie wolno jedynie zazywac alkoholu i opuszczac codziennej dawki
najbardziej skomplikowane leki to te nasercowe i rozrzedzajace krew, jesli sie je bierze trzeba uwazac z przeciwbolowymi
najbezpieczniejszym przeciwbolowym srodkiem jest paracetamol 1000mg
co to za sliczne zwierzaki? Twoje?
buziaki...tu wlasnie trzaskaja pioruny za oknem, a ja mam wyjsc z pracy i wracac do domu...boje sie burzy...pa
Te zwierzaki są mojej koleżanki, pilnowałam ich podczas jej wyjazdu na wakacje. Słodkie prawda.:)
Dzisiaj chyba oszaleję. Od kilku miesięcy w budynku sąsiadującym z kamienicą, w której pracuję trwa przebudowa. Młot pneumatyczny pracuje chyba bite 8 h. Po powrocie do domu aż do 18 tną płytki na klatce schodowej układając posadzkę w całym bloku, a w nowowybudowanym budynku obok - mam okna od podwórka studni, aż czasami do 22 ciągłe wiercenie, cięcie płytek, kucie ścian - bo budynek oddany w stanie deweloperskim. :( Jest ciepło więc okna pootwierane i cały hałas katuje moje uszy 7 !!! dni w tygodniu od 3 miesięcy. Po 22 para w mieszkaniu obok uprawia tak głośny seks, że czasami mam wrażenie jakby kobieta śpiewała jakąś kakofoniczną operę ze wzmocnieniem na kolumny po 100W. A robią to niemal codziennie! Dziewczyna nie chce ochrypnąć. :( Kilka mieszkań obok młodzi mężczyźni o wyglądzie bullterierów puszczają wieczorem hip-hopopodobne kawałki albo robią dyskotekę w Manieczkach, podkręcając głośniki w boomboxach na maksa! Kiedy jest ciepło, studenci na dole co 2-3 dni urządzają "balkonparty", chłopacy śmieją się tubalnym głosem a dziewczyny reagują piskliwym śmiechem nawet na pokazanie palca. Koszmar.
Hałas jest niestety jedną z rzeczy, o której Polacy nie myślą w kategoriach, nie rób drugiemu co tobie nie miłe, a wolność Tomku w swoim domku. I nikt nie robi nic by to zmienić. I wydaje mi się, że to uogólnienie jest jak najbardziej na miejscu.
A ja zaraz zwariuję.
Jaaaapieeeeerdziu! Nie zazdroszczę i szczerze współczuję. Też doprowadza mnie do szewskiej pasji taka bezmyślność w zachowaniu dorosłych ludzi. Czasami się zastanawiam, że może człowiek zaczął się cofać w rozwoju...? A może jesteśmy beznadziejnymi egoistami?
I żeby nie było - zwracalam uwagę, pozostaje wezwać policję. Czy są przepisy na nich? Do 20 rozumiem, ale po...
Cisza nocna obowiązuje (z tego co wiem) od godz. 22-ej. Przeczytaj to: http://www.poradaprawna.pl/index_pytania.php?co=pozycja&id=26919
Może znajdziesz jakąś podpowiedź.
Hm, cisza nocna niby tak, ale na wielu osiedlach (nawet na takich starych i ohydnych jak moje) obowiązuje zakaz prowadzenia głośnych prac po godzinie 19 lub 20 wieczorem - narzucony przez zarząd spółdzielni.
Jak są takie wewnętrzne zakazy, to jeszcze lepiej, bo wtedy można napisać skargę do zarządu spółdzielni. Super sprawa. Ja się jeszcze z czymś takim nie spotkałam. Duniaszko, pewnie warto to sprawdzić w spółdzielni. Wkn, czy taka informacja o zakazie hałasowała (wcześniej, niż po 22-ej) jest umieszczana na tablicach ogłoszeniowych klatek schodowych, czy trzeba tego szukać w spółdzielni?