Opowiem Wam sytuację jaka mi się dzisiaj przydarzyła:
Po dokonaniu większych zakupów w hipermarkiecie podjechałem z koszem pod bagażnik swojego samochodu i zacząłem wypakowywać zakupy. Po chwili obok zjawił się gość, na kilometr śmiedzący alkoholem i niemytym ciałem. Zaczął mi wstawiać "bajery" o bezdomności , biedzie i głodzie, jaki targa jego trzewia. Na koniec swoich wywodów zaproponował mi, że chętnie odwiezie mój wózek do boksu na parkingu. Trochę mnie to zdziwiło ale co tam. Po wypróżnieniu kosza ów obywatel ochoczo pomknął z "moim" koszem w kierunku wiaty gdzie parkują kosze (było to dość daleko) Jeszcze trochę pogrzebałem w bagażniku układając zakupione towary. Już miałem wsiadać i odjechać a tu widzę, że biegnie ten sam: biedny, głodny i bezdomny pchając przed sobą wózek . Tego co wykrzykiwał pod moim adresem nie przytoczę....Okazało się, że wózek, który wziąłem dwie godziny wcześniej nie wymagał włożenia monety (czyli po prostu nie było co odzyskać). Facet darł się wniebogłosy, wreszcie dał spokój bo obok pakował zakupy inny klient tegoż hipermarketu. Wziąłem wózek i skierowałem się z nim w kierunku wiaty. Nie ujechałem nawet 50 m gdy zaczepiła mnie podobnie wyglądająca jak mój poprzedni "usługodawca" niewiasta...proponując mi odwiezienie wózka. Nie wytrzymałem ryknąłem śmiechem....śmiałem się tak mocno, że ludzie zaczęli się zatrzymywać i pytać co się stało....Damulka wykorzystując moją nieuwagę i zaabsorbowanie śmiechem capnęła koszyk i odjechała. Ja już wiedziony doświadczeniem nie czekałem dłużej, podbiegłem do samochodu i też szybko odjechałem....
Bahus
O tak! U nas pod Realem jest takich "uczynnych" kilkoro. Masakra. I teksty w stylu "co to dla pani ta złotóweczka, jak taki ładny samochodzik"... A jeden jest tak miły, że jak powiedziałam, że sama odwiozę wózek,to mi powiedział "rozumiem, w takim razie miłego dnia życzę". I szczerze mówiąc obudził we mnie poczucie winy :)
Ale patent z "bezpieniężnym" wózkiem jest niezły!
A ja uzywam takich "zetonow" i tez daje odwiezc wozek... Ale nie czekam na reakcje, tylko wsiadam do mojego 15-letniego opelka i zmykam! (a zetonow mam w domu caly worek. hihi!)
Witam ja mam zamiast żetonów stare 50 groszy co mi pozostało które już się niedało wymienić i też pasują do wózków.Pozdrawim i życzę udanych zakupów.
Kim Ty jesteś, że pozwalasz sobie na brak szacunku do drugiego człowieka? Czy to, że jest on słabszy ekonomicznie i chory(alkoholizm) upoważnie Ciebie do takiego postępowania? Ale wyszukane masz zabawy. Od początku cieszyłeś się, że sobie z niego zakpisz. Żałosny jesteś. Taki sam masz stosunek widzę do otoczenia (zwierzęta, ludzie). Jak słabszy to do ziemi. Żal mi Ciebie.
uu Mocne ! chyba nie o brak szacunku tu chodzi tylko o komizm sytuacji jaka się wytworzyła na parkingu
Użytkownik betap napisał w wiadomości:
> uu Mocne ! chyba nie o brak szacunku tu chodzi tylko o komizm sytuacji jaka
> się wytworzyła na parkingu
Dokładnie...tym bardziej, że ja po dwóch godzinach zapomniałem, że mój wózek nie ma monety. Nie przywiązuję do takich spraw większej wagi.
Bahus
Chcę również dodać że facet ten był dobrze zbudowany w wieku ok 35-40 lat. A więc zdolny do pracy.
Na taki post nie powinienem odpowiadać, ale zrobię wyjątek i odpowiem. Pomijając komizm całej sytuacji (a o to mi chodziło gdy zakładałem ten wątek) mam pytanie. Dlaczego ten menel nie zaofiarował mi swojej pomocy przy rozładunku kosza? (a było tego sporo, aż trzy zgrzewki napojów i mnóstwo innych zakupów. ("Na oko" to był ok 20 lat ode mnie młodszy). Czekał cierpliwie aż rozładuję koszyk. Już nie wspomnę o słownictwie jakim mnie obdarzył, gdy stwierdził, że został "oszukany". Biedny menel...lituj się nad takimi...CZOS. Ponownie życzę Ci "wesołych świąt"
Bahus
W tym wypadku będę trzymała stronę Bahusa, który może nieco przerysował sytuację, aby wydobyć jej komizm. Tragikomizm w zasadzie... Niestety było Pampasa i moim udziałem wiele sytuacji, w których wręcz wymuszano na nas oddanie wózka do odprowadzenia na wózkowy praking znajdujący się ... 5 metrów dalej. Nie zawsze "nie dziękuję" lub "niestety, mój wózek jest na żeton" albo "proszę pana, sam chciałbym zarabiać 2 zł na 5 minut" spotykało się z odejściem "proszącego". Naturalnym odruchem były też wyzwiska. Ostatnio zostałam obrzucona błotem przez osobistość bliżej nieokreślonej nietrzeźwej płci, żądającej pieniedzy na jedzenie. Wiesz za co? Za to, że chciałam go pokierować do placówki opieki na głodnymi i bezdomnymi, której funkcjonowanie poznałam i wiem, że naprawdę pomagają tam wszystkich, którzy chcą, aby im pomóc. Parę tygodni wcześniej dwóch osiedlowych pijaków darło się za mną "dawaj żarcie, przecież masz w tej dużej torbie". Darło się, gdy odpowiedziałam na ich pierwsze grzeczne pytanie o zapomogę żywnościową "proszę panów, ależ ja dopiero idę na zakupy, zresztą panowie już prowiant, jak widzę zakupili..."
Czy zdajesz sobie sprawę, jaki procent z tych ludzi jest słabszy ze zrządzenia losu? Zapewniam Cię, że większość jest "słabsza" z wyboru. Pozwól, że nie będę przytaczać znanych mi historii tych słabszych, bo włos się na głowie jeży, na jakich obiboków w większości idą unijne i podatkowe pieniądze. Podczas gdy prawdziwa bieda będzie się wstydziła wyciągnąć rękę po jałmużnę. Ot co!
Matulu, czytam i czytam i musze to przeczytane przemyslec. Nie wiem w jakiej dzungli sa tego typu ludzie i dlaczego? To ja faktycznie zyje na jakiejs wyspie utopijnej, nigdy nie spotkalam sie z tego typu obrazaniem. Mamy rowniez "domowych" alkocholikow przed sklepami z alkocholem , bo w Szwecji tylko w specjalnych sklepach mozna kupic alkochol. Nie ma mowy, zeby kogos obrazali , krzyczeli, po prostu nie ma takich opcji. Dlaczego? Nie wiem. Moze dlatego, ze nas jest mniej na metr kwadratowy, albo klimat bardziej zimny?
Ja sie jeszcze tez z czyms takim w Niemczech nie spotkalam, Zebracy sa i czasem troche natretni ale nigdy nie bylo opcji wyzwiskowo - roszczeniowej. Z ta spotkalam sie jak dotad tylko w Polsce. I to od nie tak dawna.Ci w Niemczech co najwyzej zostawiali mnie w spokoju. JA pomagam wtedy gdy chce i moge.
W Pradzee szukalismy pewnej restauracji, podeszla do nas mloda dziewczyna z prosba do meza o papierosá, on na to Ok ale powiedz mi gdzie znajde to i to? Wyjasnila i dostala nie jednego a trzy ;.)
W Polsce ale to bedzie juz ze 12 lat temu mialam w Gdansku sytuacje. w barze takim z plackami ziemniaczanymi. Starszy pan (bylo biede widac po nim) zamowil jakas zupe i niosac ja do stolu zachwial sie tak ze troche mu sie wylalo, Na jego grzeczna prosbe o scierke by sprzatnac Baba w okienku sie wydarla "abo to a bo tamto" . Mnie szlag trafil Podeszlam, powiedzialam co milam na mysli i zamowilam jeszcze duza porcje plackow dla pana - bylo widac ze glodny.
No i tak siedzac razem przy stole dowiedzialam sie ze jest bezdomný, bo oddal gospodarke rodzinie a oni zaczeli go szykanowac, czekal na miejsce w domu opieki (a miejsc nie bylo) i tak spal gdzie sie dalo a drobnymi uslugami mogl sobie czasem pozwolic na ten talerz zupy. Najpierw nie chcial od nas nic przyjac (tych plackow ) ale udalo mi sie mu to wybic z glowy :-) Mowil ze nie ma sie czym odwdzieczyc ale poszperal w kieszonce i podarowal mi obrazek Matki Boskiej. Mam do dzis. W momencie jego nieuwagi pogadalam sobie jeszcze raz z szefowa ktora do mnie mila byla i zaplacilam z gory (wiedzac ze on tam chodzil bedzie) za jego obiady przez miesiac . Oczywiscie musiala mi zaeraz wydac kwitek z takim rodzajem bonow coby go nie oszukala.
Pan nie wiedzial czy cieszyc czy plakac (bo sie nie wywdzieczy) i zeby sie nie czol, ze za darmo dostal jakby wyzebral poprosilam go by sie za nas modlil i o nas pamietal. Ot i wszystko mam nadzieje, ze mu seie jeszcze zycie wyprostowalo choc troche...
Nowy York ma mnostwo bezdomnych i zebrakow, ale jeszcze nigdy, naprawde nigdy nie spotkalam sie z natrarczywoscia. Zebrak stoi z wyciagnieta reka i to wszystko, nawet zadnego glosu z siebie nie wydaje. Jest ich duzo, nie mam zamiaru sciemniac, ale spokojni, stoja lub siedza na ulicy czasem moze ktos poprosic o papierosa jesli widzi ze przechodzien pali, ale to wszystko. W metrze sa tacy co wchodza do wagonu i opowiadaja historie o trudnosciach zyciowych potem przechodza miedzy ludzmi z papierowym kubkiem i jesli ktos wrzuci cos to dziekuja, jesli nie to nic nie mowia. Wychodzac z wagonu nawet jesli taki zebrak nic nie dostal to i tak mowi "zycze wszystkim milego dnia i niech Wam Bog blogoslawi". To "Bog blogoslawi" jest bardzo czesto powtarzane nawet jak dasz komus dolara to tez mowi " niech ci Bog blogoslawi". Jest taki jeden starszy i widac ze schorowany czlowiek na stacji gdzie wchodzimy (teraz juz nie bedziemy po tej przeprowadzce). Ten facet stoi oparty o kule, jest pochylony prawie pod katem prostym, brudny ale nie smierdzacy i trzyma w reku kubek. Wspanialy zawsze daje mu dolara, ja tez cos dorzucam i zuwazylismy ostatnio ze coraz wiecej ludzi przystaje i wspomaga. Ten czlowiek zawsze mowi "Bog zaplac". Takich zebrakow widze na codzien i jestem do nich przyzwyczajona, mam i chce to dam nie to nie i jest dobrze. Przyznam ze w Krakowie bylo mi dziwnie wieczorami jak bylismy sami, nie wiem czemu nie zauwazylam tego gdzie indziej, moze dlatego ze w Krakowie (jak juz Bea pojechala do domu) to wracalismy do pensjonatu sami. Nie czulam sie tam bezpiecznie, bo byla widoczna agresja ze strony zebrzacych, a to budzi we mnie strach.
Zreszta w Polsce zdarzaja sie bijatyki na ulicach, tez widzialam i o malo nie narobilam w gacie ze strachu, bo tego tutaj nie ma. Moze byc strzelanina (nigdy nie widzialam przez te 25 lat) ale nie ma awantur ze skakaniem sobie do gardla i wymiana ciosow. Tu moze sie ktos klocic i wyzywac ale nikt nikogo nigdy nie dotknie, moze sie zblizyc na odleglosc centymetra, ale nie dotknie.
Marylko, mówiąc szczerze, to w większości tylko takie pozory.Chociaz fakt zdarzają się tacy co nie kończą na słowach. A może po prostu jestem przyzwyczajona do nich, bo mam z nimi do czynienia niemal na codzień - z bezdomnymi i tymi czystymi i tymi smierdzącymi.
Mnie zaczepiali tylko na parkingach z prośbą o odprowadzenie wózka, ale teraz jeżdzą tam patrole więc przesiadują w środku jak jest zimno.
A teraz może jak wygląda pomoc dla takich osób i skrzętnie z tego korzystają. Dostają zasiłki stałe, bo muszą z czegoś żyć, dostają zasiłki celowe na zakup ubrań,żywności, leków itp.Dostają bony na obiady w barach, nocują w domach noclegowych i mają dostępną łaźnię, tylko dla nich i za darmo. Mogą tam się nie tylko umyć ale też wyprać brudne rzeczy.
Pieniądze i bloczki dostają wszyscy, z noclegowni korzystają nieliczni, bo tam nie wolno pić i trzeba przyjść trzeźwym.
Tym "żebrzącym" na Kazimierzu sklepikarze proponują umycie okna bądź zmiecenie podłogi. Za to mogą dostać nie 1zł, ale znacznie więcej. Jak myślicie, jaka jest reakcja?
Beatko, to jest kwestia przyzwyczajenia:) Wyobraz sobie nasz pierwszy dzien pobytu w Polsce. Jestesmy w Kielcach i jedziemy autobusem od brata do mamy nagle autobus stanal na przystanku i zaczela sie szmotanina. Ja nie zauwazylam co sie dzieje, ale wygladalo mi na to ze jeden facet wysiadal inny wsiadal i nagle obydwaj leza na chodniku i sie kotluja. Ja natychmiast wystraszona pod sciane autobusu, Wspanialy zielony nie wie o co chodzi i w dodatku nic nie rozumie. No przerazenie, a moj brat spokojnie "a to nic gosc jechal bez biletu i zobaczyl konrolera, chcial uciec a kanar chcial go zlapac i sie bija". Sie bija!!!! i to jest normalne!!!!
A ja przez 25 lat nie widzialam zeby ktos kogos uderzyl !!!!!!!!!!!!!! Widocznie do wszystkiego mozna sie przyzwyczaic:)))))
Ja osoby pijane omijałam szerokim łukiem zestrachana co będzie jak się odezwie. Teraz po kilku latach pracy, mam już wprawę :). Do różnych rzeczy można się przyzwyczaić, jeśli stają sie nagminne, co wcale nie oznacza,że to jest normalne zachowanie.
A ja przytoczę :)
Mamy taką klientkę, która ma kwiaciarnię w budynku jednego z sieciowych marketów. Chodzi tam taki ... pan właśnie ... Jak mu zimno, albo mu się nudzi to wchodzi po kolei do takich właśnie sklepików- z marketu ochrona go wygania. Wchodzi... i napełnia zapachem niepożadanym cały sklep. jak jest bardzo zimno- to pani go nie wyganiała, tylko rozpylała w powietrzu jakis odświeżacz powietrza. Jak było ciepło- to go wypraszała.
Pan ów nie jest bezdomny- ma mieszkanie, opieka społeczna sprawuje nad nim kontrolę- raz na dwa miesiace "urządzają" mu z urzędu kąpiel i strzyżenie i dezynfekcję "służbowych" łachów. Frzyzjerka, któa tych zabiegów odnowy biologicznej na nim dokonuje jest za każdym razem inna, bo żadna nie chce miec do czynienia z włosami i broda, która się cała rusza...
Pan dostaje zapomogę z pomocy społecznej, która równiez płąci za jego lokum.
To, co kiedyś przypadkiem usłyszałam ( "dziś kiepsko dawali, tylko seta się zebrała" ) jakoś nie wskazuje na biedę...
Nawet próbowałam namówić lubego, żebyśmy rzucili nasze zajecie i zajęli sie tym intratnym przedsięwzieciem... jakby każde z nas zarobiło stówkę dzienie- bez kosztów i bez podatku- to niezle by nam się wiodło ;) a w końcu do wszystkiego idzie się przyzwyczaić :) do zapachu też :P A i tak po pracy zawsze bierzemy kąpiel...
No i przeciez żadna praca nie hańbi... nawet jeśli to jest odwożenie marketowych wózków :P
Mnie gdybym zapomniała, że w tym wózku nie było złotówki, na którą liczył ten bezdomny, było by po prostu przykro...Oczywiście nie powinien wyzywać Bahusa, ale w jakis sposob go rozumiem. Z całą pewnością jednak, nic dla mnie nie było w tym śmiesznego. W Warszawie żebraków można spotkać wszędzie- w tramwajach, na parkingach ,przed kościołami - trochę się ich boję, ale też im współczuję, bo myślę sobie, że nigdy nie mamy pewności, czy jest to z wyboru, czy nieszczęsliwy zbieg okoliczności to sprawił. Podobne mam odczucia kiedy widzę " tirówki " przy drogach.Oba sposoby "zarabiania" są upadlające dla ludzkiej godności, nic w tym wesołego.
zgadzam sie. Sa tacy co lubia, sa tacy co musza, sa i tacy ktorzy sobie w zyciu nie radza.Jam nie Panem Bogiem by sadzic i oceniac. Z drugiej strony dlaczego mam sie dac wykorzystac komus kto na moim dobrym sercu zechce zazerowac?
Mi byloby moze przykro do czasu az by (jak do Bahusa) lecial z powrotem z tym wozkiem z wyzwiskami. To ewidentnie swiadczy o motywach tego Pana. Tym bardzeiej, ze chetnie dalabym wiecej niz zlotowke komus kto by na przyklad grzecznie oddal ten wozek albo juz sam zeton... Mam duze zrozumienie dla ludzkiej biedy ale nire dla "cwaniaczkow" bioracych na litosc.Pewnie ze wole raz dac "na wode" niz raz nie dac na chleb ale wszystko ma swe granice.
A ja Tobie opowiem historie bardzo znanej figury w polnocnej dzielnicy Sztokholmu. Dzielnica nalezy do jednej z najbogatszych.
Jest tam ogromne centrum handlowe. Jeden , starszy pan zbieral puszki, butelki i odwozi wozki od dziesiatek lat. Do nie dawna nikt o nim nic nie wiedzial. Teraz okazalo sie, ze ten czlowiek nazbieral miljion koron ze swojego codzennego zajecia. A najlepsze jest, ze kazdy grosz oddal do czerwonego krzyza na pomoc potrzebujacym. Sam zyje bardzo skromnie , wyglada jak zebrak, jest zawsze trzezwy i "pracuje" z tym zbieraniem od rana do zamkniecia centrum. Po artykule o jego niesamowitym zaangazowaniu, kazdy chce mu oddac wozek z 5 albo 10 koron kaucji. Biedak nie jest w stanie nadażyc odwozic te wozki:)
Tineczko takich osób jest na świecie niestety baardzo mało. Ale miło się czyta, że gdzieś tam jednak są :)
Może i ja jestem bezduszna i egoistyczna ale jakoś nie rusza mnie historia pijka (czyt. śmierdzącego, wcale nie bezdomnego, bezrobotnego z lenistwa i z wyboru, który przepija każdy grosz), który jest biedny, który nie ma pieniędzy na obiad dla dzieci itp.
Moja mama swego czasu została zaczepiona przez cygankę, która trzymała na rękach maleńkie dziecko. Prosiła jęcząc i modląc się o pieniądze na chleb i jedzenie dla swoich dzieci bo okropnie głodują itd. Mama w sklepie obok kupiła jej kilka bułeczek i drobnych artykułow spożywczych. Wiecie co ta cyganka z tym zrobiła??! Wyrzuciła do śmietnika, ktory stał kilka metrów dalej! SZOK! A taki głód cierpieli...
Kotuniu, ja zawsze mam na mysli, ze ten "pijaczek", brudny, smierdzacy moglby byc moim ojcem albo moim synem. Na szczescie nie bylo tej choroby w mojej rodzinie, narazie:) A jak by ktos z moich zachorowal na alkocholizm, to i tak bym kochala, pomogla znalezsc leczenie, dala wsparcie, no taka jestem.
Z ta cyganka, to nie bardzo wierze i pamietam straszne opowiadania z dziecinstwa o cyganach. A to ludzie z krwi i kosci , tak samo jak my. Nie maja tylko warunkow na poprawe swojego losu, bo nikt ich nie traktuje jako wartosciowych obywateli.
Oj mają warunki, mają...
Niedaleko Krościenka jest taka miejscowość Grywałd- jest tam taka jakby osada z dykty - romska. Gmina ich utrzymuje.
Ale nie to jest powodem, że miejscowa ludnośc ich nienawidzi. Przynajmniej w tamtej okolicy - mocno sobie zasłuzyli na opinie, jaką ich darzą mieszkańcy.
Zachowują się jak złośliwe szkodniki- np potrafią zniszczyć kilka upraw ziemniaków- ograbiając je z bulw i wsadzając potem z powrotem zielsko do ziemi... I to nie z głodu.
Ale nawet miejscowi zdają sobie sprawę, ze to nie wszyscy Romowie sa tacy- chwalą inne romskie osady, tylko narzekają na swoje uciązliwe sąsiedztwo...
Mnie średnio zajmuje liczenie cudzego dobytku, ale jakoś nie mieści się w moim poczuciu sprawiedliwości i porządku moralnego, "dziabanie" po oczach niby głodnym dzieckiem, płaczącym przy suchej piersi z głodu, a za chwilę wsiadanie owej żebraczki do bardzo luksusowego auta i oddawanie "utargu" panu obwieszonemu duża iloscią błyszczącego ;)
Miałam tez okazję byc kiedyś na wakacjach pod namiotem. Owo pole wybrali sobie Romowie na jakiś zlot, czy cóś... w życiu nie widziałam na raz tylu lususowych, błyszczących, wypasionych aut, które raczej nie mówiły o biedzie...
Sposób na zycie Tineczko, a nie bieda i niezrozumienie...
Oczywiście - można mieć wielkie serce i litowac się nad kazdym dzieciątkiem, dzieląc się ostatnim groszem... tylko, ze przykre jest to poczucie, kiedy dociera do Ciebie, że to po prostu żerowanie na Twoim miłosierdziu...i ładownie w ... ( wiesz w co ;) )
Hi
Mój luby w takich sytuacjach zawsze mówi " stary, a z czego ja będe żył? " :D :D :D
( luby sobie te pieniązki z wózków chowa, a potem mi kupuje kwiatki ;)
" NIKT NIE JEST LEPSZY OD NAJGORSZEGO Z LUDZI "...
Masz rację kwiatek, w 100%.
Człowiek zachował się nie ma miejscu,nie powinien nikogo wyzywać.Ja jeżdżę do Tesco,tam wózki stoją wolno i nie trzeba wkładać żadnych pieniędzy.Pamiętam jak byłam młodsza, to wkładało się pieniążki do wózka i mama kilka razy pozwoliła proszącemu odprowadzić wózek.Moim zadaniem każdy człowiek zasługuje na wspomożenie,dla nas ta złotówka czy 2 zł nie zrobi wielkiej różnicy(skoro mamy zapakowany cały wózek)a innemu może pomóc.Nie wnikam na co to wyda! bo to jego sprawa,ale nie wiadomo co nas w życiu czeka,może i my kiedyś poprosimy o złotówkę czy 2 zł.Podobno jak się pomoże bliźniemu,będzie nam to wynagrodzone podwójnie,to słowa mojej babci! która zawsze wie co mówi.Znam ludzi którzy nikomu w życiu nic nie pomogli,wolą wyrzucić jedzenie do śmietnika niż dać bezdomnemu lub głodnemu psu,jeszcze biednych przepędzają!ważne że sami są najedzeni, wiem też że los bywa zmienny:)
Bahusie masz racje zaplate trzeba sobie wypracowac,w przeciwny razie beda Cie miec za"jelenia".Wiem,ze czasami trzeba kogos wspomoc ale nie wtedy gdy wiesz ,ze pieniadze ida na alkohol.Nikomu manna nie leci z nieba.Mieszkam w kanadzie i tutaj tez jest sporo takich co zebraja.Znam przypadek :dziewczyna Polka z tzw.dobrego domu wybyla z niego na kilka tygodni i zarabiala zebranie 100-150 dol dziennie.Po powrocie do domu stwierdzila,ze nie oplaca sie pracowac bo takich pieniedzy by nie zatobila przez 8 godzin "a jelenie dawali".ja raczej staram sie kupic co do jedzenia takiej osobie jezeli mowi ze jest glodna