Listy ze wsi do miasta. 016 02.08.2009
No tak! Pomaluśku weselny węzeł gordyjski zaczyna sam się rozwiązywać i to bez niczyjej pomocy. Dlaczego uważam, ze bez pomocy? Bo nikt nikogo o nic nie pytał i różne brzemienne decyzje zapadły i tak sobie a muzom.
Ale do rzeczy.
Córka wiedząc, ze ojciec będzie przeciw jej projektom, załatwiała wszystko z matką.
Po omówieniu strategii mama miała dyplomatycznie wpłynąć na tatę. Ten nie wykazał się pełnią zrozumienia i wpadł w furię, że tak ważne sprawy załatwia się poza jego plecami.
Ku sprawiedliwości trzeba dodać, ze pewnie gdyby od początku wszystko omawiano w jego obecności, to i tak byłby przeciw.
Komu więc to całe przedstawienie jest potrzebne? Tato jest znany ze swego zajadłego uporu. Dzieci widocznie po nim mają w genach chromosomalne nitki nieustępliwości, no i trafiła kosa na kamień.
Motyw na zastanowienie. Anton nie jest żadnym dalekim wujkiem, tylko cielesnym ojcem, wiec jaki taki respekt mu się należy. Do tego on będzie płacił za całe obie uroczystości wiec wypadałoby wiec wziąć pod uwagę sugestie fundatora.
Odstąpiono od projektu rozbijania namiotu w podwórzu. Będzie stał w polu za płotem ogrodu. Druhny panny młodej ofiarowały się w donoszeniu naczyń na stoły i powrotnym ich odnoszeniu włącznie ze zmywaniem.
Od zarania weselisko było planowane w jakiejś zaprzyjaźnionej restauracji odległej od Lubczykowa o 70 km. Piątek pozostaje nienaruszony! Zobaczymy czy kompromisowe działanie zmiany lokalizacji namiotu zadziała pozytywnie.
Wracając do dysonansów na temat „panny służącej”.
Wieś pojawi się na krótko na przyjęciu z okazji utraty panieństwa i wręczy po kopercie, żeby sobie „nikt nie pomyślał”. Jeść i pić nikt nie ma zamiaru, ale oczekiwanej ściepie stanie się za dość. „Żeby sobie nikt nie pomyślał”.
Jest już wiadomo, że to nie jest zbiórka na koszty wesela (bo całość płaci ojciec) tylko na poślubną podróż gdzieś na Malediwy czy na wyspy Hula Gula.
Podobnie ze ślubem. W kościele wszyscy stawią się gremialnie ale na wesele nikt nie pojedzie. Przypuszczam, że Anton jako bankier będzie o tym miłosiernie przez sąsiadów powiadomiony. I tak 70% gości to będzie strona pana młodego (Anton płaci!)
Reasumując. Nie ma takiej siły na świecie, która spowodowałaby wybaczenie zaangażowania płatnej służby przez osobę, która po pierwsze żyje z zasiłku dla bezrobotnych matek, a po drugie, de facto nie ma nic do roboty. Niech każdy po cichu wyciągnie własne wnioski.
Ot co ;-) widze ze oboje sie zgadzamy - patrz moje komentarze przy poprzednim liscie zanim dotarlam tutaj.
Autorze drogi, twoj barokowy styl i dawkowanie informacji nieco utrudnia zrozumienie tego co piszesz.
Te celebracje, czyli jak piszesz "radowanie się utratą panieństwa" (vide list 015) uznalam za przyjecie weselne a nie za wieczor panienski, stad moje zadziwienie w komentarzach do poprzedniego listu, ze w takim dniu ojciec panny mlodej tak sie martwi o to, zeby mogl sie dobrze wyspac.
Ale wieczor panienski to juz inna para kaloszy.
Tyle, ze nie rozumiem teraz czemu "wies" ma sie na nim pojawiac, bo dla mnie wieczor panienski to wieczor w towarzystwie przyjaciolek i kolezanek.
I jak to sie ma do wczesniejszego zamiaru niewreczania pieniedzy (vide "NIE BĘDZIEMY WIELKIEJ DAMIE Z MIASTA fundować" list 015 - i chyba nieistotne juz jest czy nie beda fundowac "panny sluzacej" czy wyjazdu a wyspy hula gula :D)?
No a skoro to ojciec wydaje przyjecie slubne w restauracji to kogo ten afront bardziej dotknie? Panstwo mlodzi swoje koperty dostana a widzac jak sie licza z opinia innych chyba nie bardzo przejmowac sie beda frekwencja :D
A jesli Anton szybciej zostanie powiadomiony o bojkocie to i dla Panny Mlodej chyba zaskoczeniem on nie bedzie....
Ej albo autor koloryzuje, zeby wzbudzic zainteresowanie, albo bohaterowie tak sobie gadaja a potem robia co innego, albo mentalnosc tych ludzi jest mi tak odlegla jak mentalnosc ludzi sredniowiecza.
I w tym ostatnim stwierdzeniu masz rację. Mentalność tych ludzi tkwi może nie w Średniowieczu ale z pewnością sięga czasów pra pra dziadów.
W/g tutejszych zwyczajów, coś takiego jak wieczór panieński (na wsi) to jest balanga zorganizowana dla sąsiadów i najblizszej okolicy. Młodzi osobiście chodzą od chałupy (do stodoły ) zapraszając wszystkich.
Głównym celem jest zbiórka kasy od dobrowolnych ofiarodawców. Jedni się podpisują na kopercie, inni nie. Można też nic nie dać, ale nie wypada. Na weselu bawi się rodzina i honorowi goście.
Anton niczego nie organizuje. Ma tylko dać kasę i siedzieć cicho.
Babski wieczór panieński, to znowu jeszcze inna para kaloszy, Na takiej imprezie dochodzi do rozlewu łez i szeregu innch płynów.
To, że narracja jest nieco podkolorowana, to jest fakt. Myslę jednak, ze dzięki temu zgrabniej się czyta
Ostatnie wywiady pozwalaja przypuszczać, że wcale nie powstało coś takiego jak ludowy ruch protestacyjny. To Marianka, żona Rudzielca, próbuje skrzyknąć wieś - przeciw.
Jak twierdzi Elfi (matka młodej) wspomniana sąsiadka narobiła sporo dymu, ale ognia z tego nie będzie.
W każdym razie inicjatorka protestu i jej trzy córki, z pewnością pozostaną w domach, tzn. przy postanowieniu bojkotu!
To wszystko pozwala przypuszczać, że rdzeń "konfliktu" tkwi zupełnie gdzieś indziej. Mianowicie, jak wspomnałem, najbogatsza bauerka Bernatka jest skłócona z całą wsią, a najbardziej właśnie z Marianką.
Skoro Bernatkę też zaproszono - to jej przeciwniczka tego nie może znieść. Albo mi się już kompletnie poplątało
Z ostatniej chwili.
Właśnie dostaliśmy żółtą kartkę, przypominajacą nam, w której drużynie gramy, tzn. do której bramki mamy strzelać.
Mianowicie przed chwilą, przed wyjściem do pracy był nasz gospodarz. Wpadł tylko na poranną herbatkę. Kawy nie chciał, bo jak stwierdził, jedną już wypił przed wyjściem z domu.
Podał nam do informacji, że jeżeli zdecydujemy się przyjąć zaproszenie młodych, to do koperty mamy prawo włożyć max ... € i ani centa wiecej. Wychodząc nadmienił, że od 1 września podnosi nam czynsz.
Jak sadzę, jest to wynik nocnych debat z Maryjanką. Otrzymane dyrektywy przekazał nam teraz, bowiem zaraz po śniadaniu wyjezdżamy i nie będzie nas przez 3 tygodnie.
Temperatura rośnie choć na dworze znowu pochłodniało
A mnie zastanawia jedno, Ty naprawde lubisz mieszkac w takim kotle sredniowiecznych pogladow i zawisci?
Użytkownik luckystar napisał w wiadomości:
> A mnie zastanawia jedno, Ty naprawde lubisz mieszkac w takim kotle
> sredniowiecznych pogladow i zawisci?
Gdybym nie zaczął pisywać tych wiejskich relacji, to by mnie to wcale nie obchodziło, tak jak żyłem tam całe lata obojętny na różne awanturki
A ja myślałam , że było odwrotnie :
średniowieczne wiejskie życie i mentalność tambylców na tyle Cię obchodziły , na tyle wydawały Ci się zabawne i interesujące , że zacząłeś pisać wiejskie relacje ...
Czy te relacje będą częścią Twojej zapowiadanej książki ?
Użytkownik kojonkosky napisał w wiadomości:
> A ja myślałam , że było odwrotnie :średniowieczne wiejskie życie i
> mentalność tambylców na tyle Cię obchodziły , na tyle wydawały Ci
> się zabawne i interesujące , że zacząłeś pisać wiejskie relacje ...Czy
> te relacje będą częścią Twojej zapowiadanej książki ?
Te "moje" dziewczyny z Lubczykowa potrafią świetnie gotować. Blondynka i Marianka robią to nawet "półzawodowo", gotując w okolicznych gospodach (oczywiscie na czarno, ... pssst)
Przez te całe lata zebrałem od nich sporo ciekawych przepisów. Jeden z nich był nawet pokazywany w DK.
O krajobrazach już było. O kłótniach pewnie już wszyscy mają dosyć. Może faktycznie lepiej będzie chwycić za chochlę
Użytkownik lubczyk69 napisał w wiadomości:
> O krajobrazach już było. O kłótniach pewnie już wszyscy mają dosyć.
> Może faktycznie lepiej będzie chwycić za chochlę
to też,ale biada pozostać przy samej chochli!
może być w koło Macieju...
ja chcę czytać! przecież nie każdy musi- prawda? noo.. to pisać dalej,pisać..a my czytać..:)