Poniewaz wczoraj byl Dzien Dziecka, to pomyslalam sobie, ze moze napiszemy cos o sobie z czasow wlasnego dziecinstwa. Watek postanowilam zatytulowac "dzieci wstydu nie znaja" bo wiadomo, ze dzieci zachowuja sie w sposob naturalny dopoki im rodzice do glowy nie naklada, ze czegos nie wypada, czy nie nalezy robic.
W zwiazku z tym podzielmy sie tymi wszystkimi rzeczami, ktore robilismy jako dzieci, a ktore wprowadzaly naszych rodzicow w zaklopotanie. Skoro otworzylam watek, to wypada abym pierwsza przyznala sie do swoich wykroczen:)
Jak bylam mala jeszcze w wieku przedszkolnym to nie bylo innych rajstop tylko bawelniane, ktore mialy wyjatkowe tendencje do nietrzymania sie na tylku tylko opadaly w obwarzanki. Ja z kolei lubilam, zeby moje rajstopy byly naciagniete i nie zwijaly sie gdzies na nogach, wiec je ciagle podciagalam. Mama mowila, ze potrafilam stanac na srodku ulicy, czy w kosciele, obojetnie gdzie zadrzec sukienke do gory i ciagnac majty az pod brode:)))
Rowniez w tym samym wieku mialam uczulenie i wyskakiwaly mi na ciele takie swedzace krosty. Mama smarowala mi je jakims mazidlem, podejrzewam na bazie wapna i to lagodzilo swedzenie. Kiedys mazidla zabraklo i Mama uzyla zastepczo pasty do zebow, bo miala rowniez wlasciwosci lagodzace swedzenie. Od tamtej pory zamiast przychodzic do domu jak trzeba bylo cos posmarowac, a wiadomo, ze jak czlowiek przyszedl do domu to zaraz bylo "umyj sie, zmien ubranie, jak ty wygladasz" No znamy to chyba wszyscy, wiec do domu przychodzic nie chcialam, to lecialam do sasiadki i pytalam czy moge skorzystac z lazienki. Jak tu odmowic dziecku? wiec biedna pani Jadzia oczywiscie wpuszczala mnie do tej swojej lazienki. A ja wpadalam, otwieralam paste do zebow, smarowalam co swedzialo i lecialam sie dalej bawic. Trwalo to dosc dlugo zanim sie pani Jadzia dogadala z moja Mama i skonczyla sie wyprawa po paste do zebow.
Czy ktos z Was ma podobne wspomnienia? Zapraszam do opowiadan.
Ty rajstopy podciągałaś, a ja natomiast bezustannie tarmosiłam biedne rajtki w okolicach pupy, bo mnie cisnęły hehehe. Bez względu na miejsce i okoliczności moja rączka wędrowała do tyłka, żeby poszarpac rajstopy. Chodziłam też często do sadu sąsiadów i brałam całe koszyki owoców. Czułam się jak u siebie. Wchodziłam za bramę mówiłam grzecznie "dzień dobry" i bezczelnie bez zapytania właścicieli zrywałam owoce (jakby były moje). Cały proceder trwał dośc długo, bo sąsiedzi nie wiedzieli w jaki sposób pozbyc się mojej wtedy małej osóbki. Ale robiłam jeszcze gorsze rzeczy, np. publicznie sikałam. Kiedy mi sie zachciało, żadna siła nie mogła mnie zatrzymac. Podciągałam sukieneczkę, sciagałam gatki i robiłam swoje. Kompletnie nie przeszkadzali mi obcy ludzie. Dopiero w przedszkolu mi przeszło. Spijałam też wódkę z kieliszków pozostawionych bezpańsko po imprezie rodzinnej. Łapałam kieliszek i szybko kryłam się pod stołem. Przyłapano mnie nie raz, ale szczęścia próbowałam wielokrotnie.
ja byłam straszliwym niejadkiem i panie miały pilnować, żebym, konsumowała razem z dziećmi. Pomysłowe dziecko przynosiło dary boże do domu w rajstopkach- kawałki kotlecika tam chowałam, puree z marcheweczki, rybkę.....Po kilku razach Tat a doszedł do wniosku, że nie ma co inwigilować dzieciaka, niech je ile uważa...:)
Przypominam sobie jeszcze przedstawienie w przedszkolu- grałam wiewiórkę i miałam ważną kwestię- wytrzymałam pół roku prób. Na przedstawieniu cała rodzinka z zapartym tchem czekała na debiut, ja wyszłam, zdjęłam maskę, powiedziałam "już mi się to znudziło..." i tyle.....Zrujnowałam sobie karierę. :))
No faktycznie przpukalas sobie te kariere na duzej scenie:))) Moj syn tak czekal zawsze na bajke na dobranoc, czekal i jeczal "kiedy, kiedy, jak dlugo jeszcze" a w momencie kiedy sie bajka wlasnie zaczynala podchodzil, wylaczal telewizor i mowil "poszli spac".
Onlyred, tym spijaniem z pozostawionych kieliszkow przypomnialas mi, ze moj syn jak byl maly (2-3lata) to gryzl szklane kieliszki i szklanki jesli byly akurat z cienkiego szkla. A taka byla wiekszosc szklanek. Nie mozna bylo na moment zostawic szklanki bez pansko, bo natychmiast slychac bylo tylko chrup i usmiechnieta, zacisnieta geba:))
Ja tez spijalam wodki, tyle ze nie z kieliszkow, ale otwieralam kolekcje malych wodeczek zebami i probowalam kazdej po kolei byly takie ladne i kolorowe...napoj troche szczypal w jezyk ale to mi nie przeszkadzalo...
... Spijanie resztek alkoholu po gościach ...;)))
Witaj w klubie :)
Od początku każdej domowej imprezy razem z bratem czekaliśmy tylko na moment , kiedy goście zaczną się żegnać , żeby spijać różne nalewki , likiery czy słodkie wina ...
Ale chyba przesyt nastąpił , bo teraz słodkich nie tykam ;)))
Moi rodzice mieli działke truskawkowa 50arów ,jako mała dziewczynka chodziłam na "kradzież"do sąsiadow,widocznie truskawki te lepiej mi smakowały,nie raz za to dostałam lanie ,rodzice do dzis wspominaja tą sytuacje i zawsze sie z tego śmieja.Pamietam jeszcze jeden mój wybryk.W wakacje jezdziłam do cioci na wieś i kiedys gdy nikogo nie było na podwórku poszlam zebrac jajka od kur,było ich moze z 30.Wziełam miske od psa (pamietam była taka metalowa)wbiłam te wszystkie jajka do niej ,roztrzepałam patykiem zwabiłam kury i dalam im to do jedzenia. Nie mogłam sie nadziwic,ze jedzą własne jajka,nikt o tym incydencie sie nie dowiedzial na szczeście.Jak widac nie byłam świetym dzieciaczkiem:)Wiele moich historii opowiadam moim dzieciom,smiechu jest co nie miara.
Dzieciom z reguly chyba bardziej smakuje to co "u kogos". Ja mialam kolezanke, ktora mieszkala w sasiednim domu, to tez chetnie chodzilysmy ja na obiady do Jej Mamy a ona do mojej. Kury karmione jajecznica na surowo - super!!!
Byłam strasznym jiejadkiem, wiec moi rodzice jezdzili ze mna po całej rodzinie na obiady. U babci wysypałam cały worek kukurydzy kurom podczas takiego obiadku! Lubiłam tez jeść razem ze swinkami albo krówkami i wcale nie przeszkadzał mi zapach w oborze!
Kiedys jak mialam 4 lata to uciklam z domu!: moja mam byla w piwnicy /w bloku/ i ja tam koniecznie chcialam isc. wiec tato mnie puścił. po dłuzszej chwili moze 30min mama wraca z piwnicy i pyta sie gdzie jestem. Okazalo sie ze nie dotarlam do piwnicy. Rodzice znalezli mnie po jakims czasie za sklepem jakies 80m od bloku. Dostałam klapsa i tak mnie to zestresowało ze nie mogli mnie potem uspokoic płakałam i płakalam! jedynym ratunkiem było Pepsi! ;) pozniej stwierdzilam ze ucieczka sie opłacała bo mogłam sie napic Pepsi a normalnie rodzice mi nie pozwalali...;)
No tez odwalalam niezle numerki. Popisowe w wieku przedszkolnym to: w zatloczonym tramwaju oznajmic glosno Mamie ze chce Jebatki z Jebatnikami ja bedziemy w domu. Mama w pas a ja? No coz zamiast H wymawialam J...
Albo (choc przecierz nie wyglodniala) wchodzilam w gosci z haslem: Ciociu co masz do jedzenia?
A potem tak w wieku 6, 7 lat Wyspiewywalam na glos sprosne piosenki o zakonnicach i dzurkach od klucza...Albo na melodie Animals wiezienna piosenke o tacie co za kratami siedzi....Mama prosila nie spiewaj dziecko akurat tych piosenek. A ja: Ale czemu Mamusiu taak mi sie podobaja!ak podoba - No co nauczylam sie od innych starszych dzieci (na polkoloniach) a nie zdawalam sobie soprawy co oznacza tekst...
Albo taka moja Mama kiedy mnie urodzila miala zaledwie 18 lat w zwiazku z tym po rozwodzie z moim Ojcem chciala nieraz choc troche poflirtowac. Babcia zas zawsze mnie Mamie wciskala coby ludzie nie gadali. Wiec jak mialam moze z 5 lat Mama wpadla na cudowny pomysl abym (w razie spaceru z ewentualnym) mowilam do niej po imieniu. Ona zas miala czas wybadac kandydata zanim w ogole go wtajemniczy w zwiazki rodzinne.
Ladnie pieknie ale dzieci glupie nie sa. Kiedys uparlam sie na cos nie wiem juz zabawke czy loda a Mama nie chciala mi kupic. Tak sie wkurzylam ze w sklepie tupnelam noga i zawolalam: "Jak mi nie kupisz to powiem Babci ze na spacerze z Panem X mialam Ci mowic po IMIENIU!".
no kurcze i tak mysle czemu to nie ja bylam tym slynnym Dagobertem(szantarzysta ktory lata cale wodzil za nos policje w Niemczech umykajac im zawsze soprzed nosa) Hmmm chyba TYLKO dlatego ze za wolno biegam haha
A i jeszcze na wsi polnowalam porzadku. Jak? U kociat i kaczuszek. Kocieta dostawaly wieczorem miseczke mleka z woda i jak to kocieta przepychaly sie tak , ze czesto wylaly mleko. Mi sie tonie podobalo wiec...ustawialam je w kolejce - ten ktory sie pchal byl za ogon ciagniety na koniec kolejki.. Czy pomoglo? nie pamietam...Kaczeta to samo brudne resztkami trawy pchaly sie do miski z woda - wiadomo wraz z trawa brudzily wode raz dwa. Ja sie nasluchalam jaka brudna woda jest niezdrowa i wyciagalam je z niej wylewalam wode na swierza by za piec minut zaczac od nowa. Az kiedys mi sie znudzilo i wpadlam na genialny pomysl: Wczasie upalow na podwurzu stala balia z woda w sloncu - tak by sie nagrzala bo wujo jak wracal spocony z pola kapal sie w niej. Albo i nas dzieci w niej kapano. Wiec nie myslac wiele pozbieralam kaczeta, oczyscilam je na ile umialam i wrzucilam wszystkie do balii ....Strasznie bylam zadowolona z siebie ze maja teraz czysta wode. Mniej zadowolony byl woj i ciocia jak pod wieczor zmeczeni zaowazyli jaka czysta wode maja...
Tez na wsi jadlam czasem chleb razem z kurami, ja z jednej strony gryzlam a one dziobaly z drugiej. Dzieciom nie przeszkadzaja takie sytuacje, ani zapachy wlasnie:)) Ale ta ucieczka to musialas napedzic niezlego stracha rodzicom.
"dzieci wstydu nie mają"... Ah, nie maja, nie mają! I żadnych zahamowań:)
Znam tą sytuację z opowiadań mojej mamy. Mając jakieś 4 lata, babcia zabrała mnie do sklepu odzieżowego gdzie wtedy pracowała moja mama. Po prostu będąc na spacerze postanowiłyśmy ją odwiedzic w czasie pracy. Wchodzę tam a wszystkie koleżaneczki mamy lecą do mnie, małego "słodkiego";) bobasa. jedna z nich była tak natarczywa i tak przesłodzona, że chyba mi bardzo nie przypasowała. Podchodzi do mnie i pyta- "Ile masz lat dziewczynko?', na to ja gniewym tonem - "OBCHODZI???" i tak skończyła się miła pogawędka z dzieckiem.
Z innej beczki- w czasie Świąt Bożego Narodzenia, zawsze chowałam swoją paczkę pod taki duży fotel, chodziłam do brata i muliłam mu nerkę, żeby dał mi coś słodkiego od siebie, bo ja już wszytko zjadłam:) Gdy słodyczde z jego paczki się skończyły wyciągałam swoją paczkę z pod fotela i dzwięcznym tonem krzyczałam " O,całkiem zapomniałam, że mi jeszcze coś zostało"
no "cwaniara" z ciebie byla haha
przypomniałam sobie jeszcze jak fascynował mnie remont domku u babci. Obserwowałam tych murarzy z zapartym tchem, miałam jakieś 4 lata i dla mnie było to suuuper, a oni gardzili pomocą. No to sama skrzyknęłam ekipę i świeżutko odnowiony dom babci starannie z kolegami z podwórka otynkowaliśmy błotem, do tej wysokości, na ile pozwoliły podkaładane cegłówki...starałam się bardzo i byłam taka dumna, a babcia się rozpłakała......oj miała ze mną. :)
A jak odwiedzał nas wujek z moją młodszą o 3 lata siostrą stryjeczną, to zawsze w lato kupował jej loda na patyku. No to ja jako starsza siostra, brałam młodszą do ogródeczka, tam na huśtawce mówiłam tylko "daj liza, daj liza,..." i tak siostra leciała zawsze z placzem do ojca, że "paulina zjadła jej znowu całego loda"!:D
Hm ja właściwie to byłam grzecznym dzieckiem, pomimo tego że zaczęłam pić alkohol w wieku 5lat a było to tak: miałam dwóch braci dużo starszych ode mnie, jeden z nich najstarszy Janusz poszedł do piwnicy z kolegą, sciągnąć śliwowicy Tatusia, ponieważ otwór butli był nietypowy, duży, wyjeli też śliwki. Ja zaczajona obserwowałam ich i jak mnie zauważyli zaczęłam krzyczeć , że wszystko powiem Tatusiowi wiec brat dał mi trochę śliwek i jak zjadłam to powiedział , że też naskarży. Rodzice wrócili z pracy a ja grzecznie siedze na krześle i się nie ruszam aż do chwili kiedy mnie dotkneli, spadłam i podobno mamrotałam w dziwnym języku, oj... było straszne lanie... swoją drogą ciekawe ile miałam promilii?
Danusiu, o malo co sie nie udlawilam, bo akurat jadlam i czytam "bylam grzecznym dzieckiem, pomimo tego ze zaczelam pic alkohol w wieku 5 lat" No niesamowity poczatek opowiesci!!!!!!!!!
A wiesz ja mam dwie kuzynki w moim wieku jedna rok starsza, a druga z tego samego roku i jak dziewczynki byly male to wujek z ciocia mieszkali w takim domku blizniaku. Jak czasem potrzebowali gdzies wyjsc to pani z drugiej polowki domu chetnie rzucala okiem na moje kuzynki. Pewnego wieczoru wujostwo postanowili wybrac sie do kina, na osatni seans, wiec dziewczynki zostaly juz polozone spac, na kanapie razem, co bylo przywilejem nieobecnosci rodzicow. Zawsze grzeczne ukladne, no nikt sie nie spodziewal problemu, wiec sasiadka zostala poproszona tylko od podsluchiwanie przy drzwiach i wejscie tylko jesli jakies niepokojace odglosy wskazuja na koniecznosc interwencji. Nic nie bylo slychac wiec kobieta sama poszla spac. Wujek z ciotka jak wrocili to znalezli starsza corke na kanapie a mlodsza zwisala z kanapy i tylko trzymaly sie kurczowo za rece. Obie pijane!!!!!
Wujek wlasnie przed pojciem do kina zostawil wisnie z nalewki na sitku zeby sie dobrze osaczyly. Maluchy zlazly z kanapy, objadly sie, ale juz nie mialy sily wlezc na kanape z powrotem.
przeczytalam wszystko od deski do deski tez chetnie bym cos napisala ale niestety nie mam co pisac ja chyba bylam naprawde grzecznym dzieckiem i co za tym idzie nudnym jak flaki w oleju pozdrawiam i dziekuje za mile chwile jakie mi uplynely na czytaniu waszych wspomnien
podobnie u mnie, nie twierdzę że byłam aniołkiem, ale nie jestem sobie wstanie przypomnieć żadnej historii
ale świetnie czyta się ten wątek :))
najbardziej w dzieciach lubię szczerość, one (dopóki się nie nauczą) nie wiedzą że można kłamać i to jest piękne
to nie moja historia, ale przypomniała mi się czytając wasze opowieści:
podczas wizyty księdza u pewnej rodziny ojciec zakmnął się w kuchni (prawdopodobnie trzeźwy inaczej) i nakazał synkowi powiedzieć księdzu że wyszedł do miasta. ale ksiądz spytał się również chłopczyka kiedy tata wróci. na to mały pobiegł do kuchni z pytaniem
tato, a kiedy wrócisz z tego miasta? :)
Jak nie wiedzą, że można kłamać - moja córka kłamie od zawsze- a przynajmniej od czasu kiedy woli zażyć przyjemności i potem ewentualnie odcierpieć, jak się wyda. Bo zawsze jest szansa, że się nie wyda...
Moj brat strasznie klamal od wczesnego dziecinstwa....ja nie umialam, bo mam szczerosc na "gebie wymalowana" ale musialam kryc wszystkie jego klamstwa...pamietam jak dzis jak mama szybko je lykala, a mi oczy z orbity wychodzily i buzia sie otwierala z tego co opowiadal....niektore dopiero w zeszlym roku wyszly na jaw...ale mama sie usmiala...
Poza nakarmieniem malutkich kurczaczków pszenicą (niestety nie przeżyły) "rozkwitaniem" tulipanów oraz zamknięciem babci na skobelek w komórce (trwało kilka godzin nim ktoś ją otworzył) - w wieku niecałych trzech lat incydentów wiekszych ze sobą w roli głównej nie przypominam sobie, ale...
Ja miaąłm 9 lat, moja siostra ponad dwa mniej, a brat trochę więcej niż rok - już dreptał. Mam wysłała nas z nim na dwór - ale co to za frajda zajmować się ledwie chodzącym berbeciem. Zajęłyśmy się czymś przyjemniejszym - skjakaniem w gumę. po kilku godzinach okazało się, że brata nie ma...Najpierw wdrożyłyśmy szukanie we własnym zakresie..bez skutku - trzeba było powiedzieć mamie. Rozpoczęło sie rozpaczliwe szukanie - ze łzami i strachem.
Brat się odnalazł. Mamy znajoma pracowała w kiosku po drugiej stronie ulicy i ona często z nim tam chodziła. Zapamiętał drogę i sobie poszedł. Samochody zatrzymywały się jak przechodził - dobrze, że wtedy stanowiły rzadkość
Ekkore, ja swojego 8 lat mlodszego Brata wzielam kiedys na hustawki z kolezanka. Berbec walnal glowa w pret do trzymania sie i polala sie krew. Boze!!! Moja kolezanka, mimo ze starsza ode mnie o 2 lata wpadla w panike i chciala szybko do domu. Ja z kolei wiedzialam, ze w domu dopiero bedzie gorzej niz jest, bo znalam moja Mame. Zataszczylysmy ofiare na pogotowie, On ryczal przez droge tylko wtedy gdy mial isc, wiec sila rzeczy wolalysmy go niesc. Na pogotowiu ryczelismy juz wszyscy troje. Pielegniarka nie mogla sie z nami dogadac, bo ja potrafilam tylko powtarzac w kolko "zeby mu zamkneli te dziure w glowie" a moja kolezanka zupelnie zapomniala nawet wlasnego nazwiska. Dziura zostala zaszyta i po kilku godzinach worcilysmy z rannym do domu, gdzie juz czekaly na nas dwie spanikowane rodziny. Tylko moj Ojciec zachowal zimna krew i stwierdzil, ze "wypadki sie zdarzaja, wazne ze nie zaszyly mu tego same, tylko poszly do lekarza, wiec sprawa jest zamknieta". Goraco bylo, nie powiem:))
Moja siostra była specjalistką od dziur w głowie - pierwszą zaliczyła w wieku trzech lat. Ubrała moje kapcie na bardzo śliskiej podeszwie (to były takie góralskie bambosze podszyte "skają", wzięła do ręki nożyczki, które nic nie cięły (były tak tępe), ale mialy ostry koniec i udało jej sie wywalić na niewielkiej przestrzeni parkietu wolnej od dywanu pod oknem - wbiła sobie te nożyczki w czoło.
Drugą dziurę uczyniłam ja - a w zasadzie metalowa huśtawka. Jak to było w zwyczaju bujało się "do podbitki". Cukierki, które miałam w kieszeni wysypały się i moja siostra podbiegła je pozbierać. Dostała taką rozpędzona huśtawką. Cud, ze skończyło się tylko na ranie po drugiej stronie czoła.
Trzecie szycie zaliczyłą w szkole - ktoś ją popchnął i tyłem głowy uderzyła w krawężnik.
To mi się przypomiało :D
Babcia miała malutkie indyczki.
Ponoć brałam je w ramiona i przytulałam, hi
"jak ja kocham ptaszki" - tam rzekomo mówiłam :D
I tak jeden po drugim, "kochałam"...
Zadusiłam cały miot indyczków.
( teraz juz tak nie kocham :D, daję złapac powietrze)
Dziewczyny!!! Jakie Wy byłyście odnogi od piekła. Jak to czytam, to wszystkie 3 włosy mi dęba stanęły.
Mnie też się zdarzyło z ciekawości jak jest w środku, zrzucić gniazdo jaskółek u onkla.
Jak miałem chyba z 7 alt, to była konieczność pobrania mi krwi. Do przychodni poszli ze mną oboje rodzice. Wspólnie z pielęgniarką i z obiecanym całym kioskiem Ruchu zabawek nie doprowadzili do zabiegu. Taki głupi i silny byłem.
Gdy brat rozwalił mi cegłówką głowę podczas niewinnych igraszek, nastąpiła konieczność zszycia rany. Dobrze, że lekarz na pogotowiu był bystrak i powiedział, że dostanę 3 zastrzyki. W ten sposóbdokonał szycia na które nie dli by rady bez fortelu.
Moi rodzice też mieli działkę i tam truskawki ale pewnego razu wróciłem do domu z kieszeniami w koszulce i krótkich spodenkach pełnymi dżemu truskawkowego. To z winy właściciela plantacj, który nie wiedzieć czego gonił mnie z pół kilometra.
Pozdrawioam
No prosze, ANIOLEK :)) z przetwornia owocowa w kieszeniach:)))))
Użytkownik luckystar napisał w wiadomości:
> Ja z kolei lubilam, zeby moje rajstopy byly naciagniete
> i nie zwijaly sie gdzies na nogach, wiec je ciagle podciagalam. Mama mowila,
> ze potrafilam stanac na srodku ulicy, czy w kosciele, obojetnie gdzie zadrzec
> sukienke do gory i ciagnac majty az pod brode:)))
Przynajmniej miałaś sukienkę. W jakimś miejscu ciała. Ja podobno nie pozwalałam sobie zakładać ani sukienek ani spodni i latałam w rajtach, radośnie prezentując światu sporawy tyłek z podwijającą się nad nim obcisłą koszulką. Co prawda miałam wówczas jakieś trzy lub cztery lata i wesołe harce uskuteczniałam wyłącznie na wakacjach jakieś 600 kilometrów od rodzinnego miasta, ale niestety czarno-białe zdjęcia są wystarczającym dowodem rzeczowym moich wąpliwej jakości wyczynów :D
Luckystar-wspaniały wątek,więc ja też coś dopiszę.Również pamiętam te nieszczęsne rajstopy,tylko że moje były z jakąś domieszką czegoś bo strasznie gryzły w nogi.A może ja po prostu nie lubiłam chodzić w rajstopach,zresztą mam to do tej pory.Więc pamiętam jak kiedyś ojciec prowadził mnie do przedszkola właśnie w tych rajstopach,które z racji tego że gryzły nazywałam je "małpy" Całą drogę wszystko OK,dochodzimy do furtki przedszkola i wtedy zaparłam się rękami i nogami w tej furtce i krzyczę stanowczym głosem -w małpach do przedszkola nie pójdę- Nie pamiętam czy ojciec mnie uspokajał czy przekonaywał ale wróciłiśmy do domu,szybka zmiana rajstop na jakieś inne i szuuuuu do przedszkola.Dochodzimy do furtki a ja znowu ręce,nogi "przyspawane" do furtki i krzyczę -z dziurą na pięcie do przedszkola nie pójdę- Ojciec już lekko podirytowany za rączkę,w tył zwrot.do domu,igła,nitka,OK.dziura zaszyta .... do przedszkola.Dochodzimy...... furtka,ręce,nogi,spawarka.....iiiiiiii -do przedszkola nie pójdę,ja chcę z tobą do pracy-No i oczywiście kochany tatuś ,uległ ukochanej córeczce. Ale więcej do przedszkola mnie już nie zaprowadzał. Inny fakt jaki pamiętam z dzieciństwa to taki jak rodzice pewnego wieczoru gdzieś wyszli.Ja zostałam pod opieką starszej siostry i brata. Nie pamiętam ile ja miałam wtedy lat, ale byłam małym brzdącem.Więc gdy rodziców nie było już w domu moje kochane rodzeństwo postanowiło zrobić mi "lemoniadkę". Mieszało się wodę,ocet i sodę i wychodziło coś takiego musującego.Wtedy ta "lemoniadka"coś nie za bardzo chciała się musować więc dolewali tego octu.Jakież było zdziwienie rodziców gdy wrócili do domu,a ja siedzę na krześle z pokruszoną kromką chleba między nogami,dziobię palcem w ten chleb i mamroczę coś pod nosem, totalnie "zalana".Po prostu rodzeństwo pomyliło ocet z wódką.Ojjjjj dostało im się wtedy,doooostaaaałooooo.
Pewnie ta moja historia miesci sie w czasach dosc wczesnego Gomulki. Ojciec moj, zamozny przed wojna, probowal nadrobic straty
wypelniajac kupony "Syrenki" i innych "Totolotkow".Jakies kwietniowe przyjecie, dom zapelniony goscmi i Ojciec prosi mnie i brata o odsluchanie radiowe wynikow losowania.
I w tym momencie moj blizniaczy brat wpada na pomysl (z wielkim aplauzem stryjecznego rodzenstwa) odszukania wypelnionego kuponu Ojca i oddelegowuje mnie do tej funkcji. Odnalazlam kupon w minute, spisalam numery i bezczelnie wlazlam z kartka do rozbawionego towarzystwa, Ojciec rozbil ze dwa kieliszki, zaproponowal swojej niezbyt ukochanej tesciowej bruderszafta, tesciowa przystala na ta ekstrawagancje, jak widzicie sami, mysmy spisali numery z kuponu Ojca bez wlaczania radia.
Zanim zostal rozbity jedyny stary zyrandol z "dobrych czasow", w ramach euforii nowej zamoznosci, pobieglam do Mamy,zeby wyznac oszustwo. Goscie sie zmyli przed deserem, stryjeczne rodzenstwo tym bardziej, Ojciec przeszedl z Babcia na neutralna
forme bezosobowa (roznica wieku miedzy Babcia i Ojcem i Mama stanowila lat dwadziescia).
A ignorowal nas przez conajmniej kilka miesiecy. Najstraszniejsze wspomnienie mojego poznego dziecinstwa.
Kokliko, to i tak dobrze, ze Ty i Brat nie wyszliscie razem ze stryjecznym rodzenistwem proszac o azyl polityczny w tamtej rodzinie!!!!
Goralka, numer z przedszkolem piekny:)))) a jeszcze lepszy ten z "octem" poplakalam sie ze smiechu:)))))
ha Wkn, nie zapominaj, ze ja jestem o cale pokolenie starsza od Ciebie:))) Toz ja bylam wychowana w czasach rezimu domowego i musialam miec te kiecke:)) Chociaz jak tylko starszy Brat wyrastal ze swoich ubran to natychmiast je chomikowalam dla siebie. Portki do dzis uwazam za zdecydowanie bardziej odpowiednie odzienie dla siebie:))
Dzieci wstydu nie mają, skąd o tym wiemy?
A może tak własne wspomnienia opowiemy?
Maryla więc temat taki rozpoczęła,
od wspomnień jak na rajstopy się zawzięła.
Wciąż je do góry podciągała,
tak, że pod brodą gumkę od rajstop miała.
Pasta do zębów za lekarstwo służyła,
do smarowania krostek, doskonała była.
Onlyred, zamiast rajstopy wysoko nosić,
raczej wolała je przy pupie tarmosić.
Oszczędna za to bardzo była,
na darmowe owoce do sąsiada chodziła.
Z kielichów też po cichu pociągała,
lecz jej było wolno, bo była bardzo mała.
O siusianie raczej się nie wnikało,
jak publicznie na chodnik się sikało.
Malka, pomysłami wciąż szafowała,
zamiast jeść, jedzonko do rajstop chowała.
Swój talent aktorski też straciła,
przy długich próbach bardzo się nudziła.
Agnes, w młodości dobre serce miała,
zabrała kurom jajka i w misce je mieszała.
Truskawki również sąsiada smakowały,
widocznie lepszy smak od swoich miały.
M.Sosenka, w młodości już wędrowała,
poznawała okolicę, choć piwnicy szukała.
Jako niejadek, rodzinę całą odwiedzała,
oszczędzała w domu a u nich podjadała.
Dorota zza płota, już w młodości terror stosowała,
straszyła mamę gdy czegoś nie dostała.
Jebatkę z jebatnikami wciąż podjadała
i sprośne piosenki przy gościach śpiewała.
Młoda, ponieważ ciekawskich nie uznawała,
krótkim ,,obchodzi?,, rozmowę przerywała.
Z oszczędności zaś znana bardzo była,
i swoje paczki dokładnie ukryła.
Zdrowie brata przed słodyczami ratowała,
jego paczkę zjadła swojej nie dała.
Dankarz, grzeczną dziewczynką zawsze była,
do czasu, aż się śliwkami upiła.
Pewnie greką ze wszystkimi rozmawiała,
kiedy na stołku, po śliwkach zasypiała.
Muszka, bidula, tak się tutaj zasmuciła,
ach jaka grzeczna w młodości była.
Ekkore, przeżycia w życiu różne miała,
nawet raz babcię w komórce schowała.
Bratem też się bardzo martwiła,
lecz zabawa na skakance lepsza była.
Czos, ornitologiem zostać bardzo chciał,
lecz gniazda jaskółek od środka oglądał.
Skrzydeł one raczej nie miały,
po oględzinach na ziemię spadały.
Wkn, czemuś się tak zawstydziła?
Spodnie, sukienki? Ważna pupa była.
Góralka, od maleńkiego wybredna była,
w podartych rajstopach nie chodziła.
Nad tatusia zdrowiem też się znęcała,
wiadomo, córeczka, chody u tatusia miała.
Kokliko, do zawału tatusia by doprowadziła,
kiedy mu w totolotku numery podstawiła.
Tak sobie wszystko w tym wątku poczytałem,
żeby to zapamiętać, na bryku zapisałem.
Lajanie brawo!!! Jak zwykle z humorem i ladnie.
A moze sam sie przyznasz do jakichs wybrykow mlodosci;))
w każdym razie dowiedziałam się, że miałam ważną pupę :)
Teraz zeszła chyba na dalszy plan, bo już nie latam w samych rajtach :D
Tylko sie nie obraz;) Ale jakbys chciala pupie przywrocic czasy dawnej swietnosci, to mozesz sprobowac z gola latac:)))) To ja teraz ide do kata, tam sobie poklecze na grochu i przemysle swoje zachowanie :P:P
Aby przedłużyć czasy świetności Wielkiego Żarcia i resztek własnej dobrej reputacji, podejmę jednak heroiczną decyzję, aby tego nie robić. To znaczy nie latać z gołą :D
szkoda:(
moglas w otominie sie pokazac :):P:):P:):P
Ja mam starszego o 3 lata brata, wiec moje dziecinstwo to bylo oczywiscie nasladowanie go we wszystkim...poczynajac od ubran...nie chcialam nosic zadnych sukienek, w wieku 2 lat szarpalam na strzepki kazda jedna sukieneczke w jaka mnie przystrojono jak na dziewczynke przystalo... i dwa kitki z czerwonymi wielkimi kokardami..
pamietam jak bylismy u babci na wsi i byl odpust i babcia chciala mi zalozyc sukienke, co skonczylo sie fiaskiem, pozwolono mi wiec wybrac samej "kreacje"....wystapilam na odpuscie w stroju kapielowym! Biedni dziadkowie....
W wieku 4 lat obcielam sobie sama kitki z kokardami....i za wszelka cene chcialam sie nauczyc sikac na stojaco...
A ktoregos razu w autobusie... mama spotkala kolezanke z pracy (nie grzeszyla uroda kobiecina) ...zbulwersowana do mamy: mamo jak ty sie nie wstydzisz z taka brzydka pania rozmawiac!
Tez mam starszego brata, ktory musial mnie wszedzie ze soba ciagnac jak kule u nogi:)) Wiec ja z kolei musialam sie nauczyc tych chlopiecych zabaw, lazenia po drzewach i dachach, rzucania kamieniami. Wlosy mialam krotkie, bo zawsze w nich byla jakas smola czy inne cuda:)) Najdluzsze wlosy jakie mialam w zyciu to lekko poza ramiona, sama nigdy nie mialam cierpliwosci do dlugich wlosow.
Zabawa w wojne byla na porzadku dziennym, ale nigdy nie dostalam wyzszego stopnia niz starszy szeregowy, mimo iz bylam starsza od mojego kuzyna...gra w pilke nozna, chodzenie po drzewach, strzelanie z luku, gra w kapsle i w noza, chodzenie po bunkrach poniemieckich i piwnicach, hustanie sie na linach zawieszonych na wysokich drzewach w parku, lowienie ryb, kapanie sie w strumykach....ale mi sie to bardziej podobalo niz skakanie w gume...pierwsze przyjaciolki mialam dopiero w wieku 12 lat...
Ja bym powiedziala:" dzieci bolu nie znaja":)))
Ile lat mialam?, kurcze, nie pamietam dokladnie, ale jakies 7,,,moj kochany Tato sprowadzil do Wroclawia ze wsi dwie dziewczyny: Jasie i Roze. Dostaly pokoj z jednym lozkiem i spaly razem. Jasia byla okragla, niska. Roza wysoka dorodna ( dla mnie wtedy ogromna). Ambicja mojego Ojca bylo wyksztalcenie tych dziewczyn, bo na wsi nie mialy zadnych szans. Tak wiec Jasia i Roza mieszkaly z nami jakis czas. Czesto nie bylo rodzicow w domu do poznego wieczora , Jasia i Roza mialy sie nami opiekowac ( brat o rok mlodszy) w zamian za edukacje. Jasia szybko znalazla roznych absztyfikantow z wojska do sciskania sie w bramie i w wejsciu do piwnicy. Ja nie bylam glupia , szpiegowalam i wtajemniczylam brata w to rowniez:)
Jak dziewczyny polozyly sie do spania, to chrapalaly niesamowicie, a ja wpadlam na pomysl kluc ich piety szpilkami , zeby przestaly chrapac,,,Zadne szpilki nie pomogly, rozumiem to dzisiaj,ze ich piety byly grube jak podeszwy od pracy na polu:)
No, coz dzieci moga byc okrutne:(
Jasia zniknela dosyc szybko z naszego domu, nie miala zadnych ambicji zostac profesorem,,, po latach dowiedzialam sie , ze ktorys zolniez zrobil jej "brzuszek", a co dalej , to nie wiem.
Roza wyksztalcila sie i zostala po moim wyjezdzie z Wroclawia kierownikiem ksiegarni, bardzo dumny byl moj ojciec z tego.
Nastepny incydent z dziecinstwa , to jak moj brat wpadl na pomysl podgladac mnie w kompieli razem z kolega, hehe,, Miedzy kuchnia a lazienka bylo waskie, umieszczone wysoko okno ( wentylacja???),,,,Brat przyciagal stol do sciany, na to krzeslo i na tym krzesle te meskie dzieciaki podgladaly mnie za pomoca lusterka, hihi,,,,
Az ktoregos razu zorientowalam sie, cicho, wyszlam z lazienki i poderwalam stol, brat i jego kolega spadli razem z krzeslem ze stolu, chwala Bogu, nie zabilam ani brata ani jego kolegi,,,,A co oni chcieli zobaczyc w tej wannie:))))
Tez bylas dobre ziolko:)))) Pamietam te lazienki z malymi oknami wysoko prawie pod sufitem:))
Ale fajny wątek :)
Zaraz sobie poczytam dokładnie, na razie zatopiłam się we wspomnieniach, hi
I sobie uswiadomiłam właśnie, ze ja non stop chyba wprawiałam moich rodziców w zakłopotanie ( może to dziwne, ale nie mam wyrzutów sumienia)
Jako dwulatce ubrano mi majtki ( wczesniej latałam bez), podobno ile razy mi je zakładano- tyle razy je zrzucałam. Później się wycwaniłam i wrzucałam w pokrzywy). Nie wiem dlaczego to robiłam, możliwe, ze mi było niewygodnie, hi
Z rajstopami tez miałam, ale już jako nastolatka. Kiedyś się wystroiłam pięknie no i miałam te rajstopy. By dojść do domu musiałam zejść z takiej górki. Czułam, ze mi się cholery zsuwają. Zanim zeszłam na dół- juz miałam smętne obwarzanki wokół kostek. Do dziś czuję palący płomień na twarzy, jak sobie przypomnę te smiechy, które mnie odprowadzały do domu...
Na weselu mojego wujka wpadlismy na pomysł z kuzynem, by cudownie rozmnozyć gorzałkę, hi. Nalewaliśmy do pustych butelek wodę ze studni. A jak nam brakło pustych butelek, to postanowilismy do przedsięwziecia rozmnażania wódki wykorzystać pełne butelki- znaczy wylewaliśmy wódkę do studni, a do właśnie opróżnionych butelek wlewaliśmy wodę.
Były jakieś wybory, czy coś... Tata był w komisji i ciągle w domu dzwonił telefon. I chyba tata juz był mocno zmęczony ta sytuacja, bo zapowiedział nam, ze jak zadzwoni ktoś, to mamy powiedzieć, ze taty nie ma. I właśnie telefon zadzwonił, siostra ( podobno, bo to nie jest pewne, czy ja czy siostra) powiedziała : "taty nie ma. Tata sra"
Aż brzuch mnie boli, tak się śmieję...
Agik...ale usmialam! witaj spowrotem! ;)
przypomnialas mi o tych majtkach...to juz wiem z opowiesci mamy...mialam ok. 1.5 roku i ledwo co odkrylam, rozbieranie sie...
mamie jakos dziwnie zaczelo brakowac spioszkow dla mnie, kupowala nowe a ciagle ich brakowalo...kiedys przy wiekszych porzadkach wyszlo na jaw gdzie znikaly wszystkie ubranka....powciskane miedzy rury odplywowe pod wanna i zlewem w kuchni i lazience...
zauwazylam, ze majtki, rajstopki i spioszki wystepuja w wielu wypowiedziach...chyba byly niewygodne w tamtych czasach...
no to ja opowiem historyjke:)
mialem raptem lat: dowiem sie to uzupelnie :)
rodzice zawsze opowiadali o tym i smiechu zawsze bylo co niemiara:)
moj brat -- zalogowany jako sasiad, byl dosc cwany od malego :)
rodzice mieszkali u mojej babci na pietrze. babcia z dziadziem mieli tylko sypialnie na gorze a reszta rodzicow i na dole kuchnia i tv:)
1: zaczelo sie od tego jak potrafil moj kochany braciszek potrafil wyciagnac szczebel z lozeczka i wyjsc poza nie, bez wiedzy rodzicow. A jak ja spalem sobie w lozeczku i rodzice byli na dole. moj kochany brat wzial zebral wszystkie buty i zasypal mnie nimi :)
a rodzice zawsze sie dziwili jak te buty ladowaly w lozeczku. skoro moj brat jest rowniez w lozeczku tyle ze wiekszym. zeszlo im ale w koncu sie zorientowali :) heheheh
2: zeby nie bylo -- moj brat to nie morderca -- choc kto wie :) hehehe
3: nasz dziadek zasluzony mechanik na WSK PZL MIELEC :)
zawsze bylo haslo w rodzinie, ze : "jak sie ma samochod zepsuc to przed dziadka domem :)" - skoro sie psuly i dziadek zawsze grzebal w silnikach to oleju starego bylo co nie miara.
moj kochany braciszek bedac ze mna za podworku, wzial moja butelke i nalal ciemnego plynu do niej i zapodal mojej raczce :)
no wtedy mama nie wiedziala co robic :) cale szczescie babcia jest pielegniarka :):):):):) dalo sie uratowac moj zoladek :)
4: jako, ze ja i moj brat jestesmy rozrabiakami :) hehehe -- nie wiem po kim to mamy:)
trafilo sie takie cos:
nasi rodzice siedzieli na dole w salonie z dziadkami a my na gorze. no i jak zawsze my rozrabiamy i zawsze ktorys z nas placze itd itp.
po jakiejs godzinie cisza...
Tato do mamy "sluchaj nie za cicho tam???"
Mama "eee tam, spia pewnie"
T: "moze jednak sprawdzisz???"
M: "aaa po cooo?? skoro cicho to film ogladniemy"
T: "no dobra pozniej zobacze"
i tak moja mama z tata sobie siedzieli to ja i moj braciszek rozrabialismy :)
co najlepsze to bylo u babci w sypialni -- druga czesc pietra.!!!!
---- info -- mama jest artystka :) doslownie i w przenosni.
malowalismy babci i dziadzia posciel, firanki, podloge a nawet wszelkie posciele i obrusy w szafie co byly ladnie poskladane i po maglowaniu (czasy komuny)..... (farba olejna!!!)
no i moja mama z placzem czyscila caly tydzien to wszystko. :) hmmmmm milosc do dzieci :)
zawsze slysze od niej jak opowiada te historie : "Jak byles malutki to byles slodziutki, ze cie chcialam zjesc. A jak dorosles to zaluje ze cie nie zjadlam :) hehehe".
sama milosc do dzieci -- hmmmm bede mial swoje to im bede opowiadal :) hahahaha
pozdr....
Bodek, dobrze , ze nie miales siostry, hihihi
no w sumie :) hehehe
aa przypomnialo mi sie jak tacie podczas jego nieobecnosci we dwoch rozebralismy na czynniki pierwsze jego radio. unitra:) heheh same kolumny dotrwaly naszych lat 15 :) reszta na smietniku ... hehehe
Bodek, dwoch chlopakow z niewielka roznica wieku....chyba tez bym zalowala, ze was nie zjadlam:))) Wyobrazam sobie co takie dwa szkraby moga narozrabac. Kazda cisza to podejrzane, bo wiadomo ze to cisza przed burza.
Wszystkie wakacje od drugiego roku zycia spedzalismy na wsi u babci...a ze domek babci byl przy samej parafii wiec ludziska w niedziele rowery zostawiali u nas w podworku..myli sobie nogi, zakladali "kosciolowe" buty i szli na msze....
po mszy zaden rower nie mial nigdy powietrza w oponach....a babcia na to "ojej znowu gesi weszly w podworze!"
tu bylismy juz troche starsi...ciagle ta sama wies...kosciol na placu i przystanek pekaesowy....ktoregos dnia wywleklismy sasiadowi drewniany kibel zza stodoly, postawilismy na przystanku i napisalismy "Kowalski sprzedaje bilety"
Ja notorycznie obcinałam sobie włosy przy samej głowie. Rodzice bardzo rozpaczali bo miałam piękne, długie blond loczki. Ale mi się najwidoczniej nie podobały:) Mój brat jest 7 lat ode mnie młodszy więc co tylko się dało zwalałam na niego będąc już nastolatką. Raz wywołałam taki mały pożar w kuchni, garnek mi się zapalił. Wszystkie dowody zbrodni usunęłam, mieszkanie wywietrzyłam ale został okopcony sufit w jednym miejscu. Jak się rodzice w końcu zorientowali przypisałam to jak zwykle mojemu bratu. Zresztą on też był nie lepszy. Pamiętam jak raz wrzucił zapaloną petardę do muszli klozetowej i ją zamknął. Oczywiście muszlę wyrwało z podłogi i za karę musiał kupić nową.
Ja raz, też już będąc nastolatką czyściłam coś w pokoju benzyną. A obok stał słoiczek z tą właśnie benzyną i zapalona świeczka. Niechcący zrzuciłam słoik z benzyną na podłogę i szybko się zrywając strąciłam na to łokciem świeczkę. Co się dalej wydarzyło możecie sobie wyobrazić. A ja zamiast lecieć do kuchni po wodę pobiegłam do rodziców i wołam "mamo, tato pali się". Rodzice szybko ugasili pożar ale tata stwierdził, że za karę nie kupi mi nowego dywanu. Nie za to, że to się stało tylko za to, że nie umiałam sobie poradzić. No i miałam piękny, zielony dywan ze wspaniałą, czarną, wypaloną dziurą.
No i jeszcze jedno co pamiętam to jak chyba miałam z 6-7 lat obcięłam sobie paznokcie u rąk... maszynką do golenia!!! I potem bałam się przyznać, leżałam w łóżku ze ściśniętymi palcami bo opitoliłam sobie te paznokcie do samej krwi.
Mysha to u Was bylo naprawde wesolo :)))) nawet fruwajace muszle klozetowe:))) Ale te paznokcie to raczej bolesna sprawa. Czego to dzieci nie wymysla.