Wlasnie obejrzalam audycje telewizyjna na jakims wloskim kanale. Oczywiscie, wszystko moglo przydarzyc sie gdziekolwiek.
Sama pamietam jak tlukla do krwi Stasia, mojego szkolnego kolege, jego mama. Sasiedzi sie zbierali wokol zamknietego okna, wygladalo to na mecz, kazdy cos komentowal, w koncu "ktos" nie zniosl i Stasio wyladowal w domu dziecka. Matka nie byla pijaczka, malo tego, przez piec dni w tygodniu zachowywala sie jak przykladna matka.
W rok potem, matka odebrala sobie zycie, Stas nigdy nie wrocil z domu dziecka, wiec nie wiem czy stal sie czlowiekiem przykladnym, czy bil swoje dzieci, czy w ogole mial dzieci.
Dzisiaj wiem na pewno, ze matka Stasia byla osoba psychicznie chora, i ze Stas nigdy nie powinien dzielic z nia zycia.
Wiadomo, ze jestesmy na Wielkim Zarciu, ze kukurydza, czy majonez powinny byc naszymi glownymi problemami, ale zdarza sie, ze opisujemy rozne przypadlosci, hafty richelieu jako hobby, choroby wlasne, choroby bliskich, ale jakos nikt, nigdy nie poruszyl tego najstraszniejszego z tematow, przemocy, niemilosci, nienawisci, wiadomo, ze strasznie trudno zaakceptowac niemilosc matki do dziecka, a co dopiero przyznac sie do niej. Brak milosci do Rodzicow przemilczanej jako wielki wstyd, czyni z tych przemilczajacych ,nowych niekochajacych. Czasem walna, czasem nie, bo opanowali sztuke gniewu calymi miesiacami.
Jedni przezywaja swoje ostatnie dni w przytulkach, bez odwiedzin, bez wnukow, a wnuki nigdy nie zaznaly babcinego przytulenia,
bo rodzice upokarzani od urodzenia batem i slowem, nie chca powtorki z historii.
Matka kolegi mojego starszego syna, kiedy uczeszczali jeszcze przedszkole, wyznala, ze jej dziecko nigdy nie bedzie interesujace "jako czlowiek". I rzeczywiscie. Jak moze byc interesujacy czlowiek, ktory wie od zarania, ze jest zerem. Probuje przypodobac sie i byc tym , jakim chcemy go widziec.
Kiedy pani Zosia, ktora pomagala mi " prowadzic dom ",dwoje malych dzieci i intensywna praca zawodowa, wiec pani Zosia byla nieocenionym skarbem, coraz czesciej przychodzila w ciemnych okularach, zdalam sobie sprawe, ze biedna Zosia ma po prostu wstydliwa przypadlosc dopitego do immentu pana Bolka. Ale kiedy moja wloska przyjaciolka zaslubiona z pewnym profesorem
uniwersyteckim nie zdejmowala juz nigdy okularow przeciwslonecznych, to powiem Wam , ze zadalam i jej i pani Zosi to samo pytanie.
Najgorsze, ze dzieci pani Zosi, choc juz od dawna nie uczeszcza pana Bolka ,i dzieci mojej wloskiej przyjaciolki znaja jedyna ekspresje niezadowolenia, ktora polega albo na walnieciu, albo na niekonczacym sie gniewie.
Moja wloska przyjaciolka gniewa sie na swojego syna juz od trzynastu miesiecy! Pani Zosia, osoba mila, fizycznie atrakcyjna,
zamknela sie w religijnosci i modli sie o zbawienie swoich(mysle, ze bardzo szczerze), ale niestety z zadnym ze swoich dzieci nie ma ani pol serdecznosci. Strach jest w stanie wszystko zamydlic
Masz zupelną racje kokliko. Już sama nienawisc do bliskich jest czymś strasznym i wstydliwym, a kiedy w grę wchodzi bicie, czy psychiczne upokarzanie jest to po prostu tragedią. Ja ostatnio włączyłam tv i zobaczyłam reportaż o ojcach gwałcących własne dzieci (nie tylko córki), robiących dzieci własnym dzieciom, twierdzącym, że dzieci to ich niezaprzeczalna (i często jedyna) własnośc, wiec mogą robic to, na co mają ochotę, że ich dzieci to prezenty, które w pewnym momencie trzeba rozpakowac. Kobiety bite przez mężów, a nawet dzieci też znam, ale nie rozumiem. Jest tyle mozliwości samopomocy, a TAKA tkwi w domu pełnym przemocy. W domu, w którym za pyłek kurzu na dywanie, czy brak skarpet w szufladzie, ma złamaną żuchwę. I ona mi potem tłumaczy, że kocha, że przecież ślubowała. Mam w d... takie ślubowanie. No bo co ślubowała: dzielnie znosic lanie od męża? Są zapewne takie, które nie odchodzą, bo sie boja, ale mnie by własnie strach ponaglił do ucieczki. Strach o życie, zdrowie, o własną wolnosc i godnosc, o moje dzieci i ich przyszłośc.
To wszystko nei jest takie proste. też trudno mi zrozumieć trwanie w upokorzeniu, ale staram się.
Po pierwsze kobieta przez lata są utwierdzane w przekonaniu, że są niczym - brzydkie, niezgrabne, głupie, niezaradne. I jak taka osoba ma rozpocząć samodzielne życie? Skoro sama nic nie potrafi - jest skazana na męża tyrana, którego może kiedys kochała, a obecnie wydaje jej się, że kocha - bo jest całkowicie zależna (i kilkanaście razy dziennie utwierdzana w tej zależności). A w rzeczywiśtości zapewne jest odwrotnie - to pan i władca, przyzwyczajony do rozkazywania tak naprawdę sam sobie nei dałby rady, musiałby sie zmierzyć ze sprawami codziennymi, o których nei ma pojęcia, które są wymuszane. To on jest słaby, ale bojąc sie okazać swoja słabość tyranizuje, aby sie nie wydało.
W przypadku dzieci jest podobnie choć ciut inaczej, bo nei ma zależności i strachu, że sobie sama w życiu nie poradzę - zazwyczaj one są zakochane w swoim rodzicu i starają się przypodobać, myśląć, że jak spełnią wszelkie wymagania rodzic je pokocha. A to wcale nie musi działać. Tyel, że dzieci dorastają, mają większą szansę na wyzwolenie się, na zmianę zycia - bo tak już jest, że dzicie chcą zawsze po swojemu. Na ile będą dublować model swojej rodziny, w której sie wychowali - czas pokaże.
Natomiast zupelnie czym innym jest molestowanie dzieci. I to jeszcze własnych. Za takie coś powinno się ucinać co trzeba - bez mozliwości odwrotu.
Onlyred piszesz o tylu mozliwościach pomocy dla maltretowanych kobiet... Kilka lat temu mialam okazje sprawdzić owe mozliwości a raczej ich brak. To ja uciekałam z MOJEGO mieszkania przed mężem. O odzyskanie mieszkania zabiegałam w sądach i urzędach przez dwa lata, tułając się z dzieckiem po wynajętych mieszkankach. Mój ex jako osoba chora psychicznie mial prawo do mieszkania socjalnego, bo nie ma eksmisji na bruk. Owszem są, na bruk eksmituja sie matki i dzieci w obawie o wlasne zycie.
Obecnie wspominam to jak zly sen mam nową rodzinę, nowe lepsze życie, bylo warto walczyć o siebie.
Meg nie pisałam o pomocy ze strony państwa, bo jej nigdy nie ma, a przynajmniej nie jest wystarczająca. Pisałam o "samopomocy", o pomocy samej sobie. Miałam przez to na myśli pierwszy i podstawowy, najistotniejszy krok - ucieczkę. Wiem, ze łatwo powiedziec: "uciec", a nie poradzic nawet dokąd. Nie wiem, co ja zrobiłabym w takiej sytuacji, ale na pewno nie pozwoliłabym na ponizanie, bicie i upokarzanie. Mój ex-mąż mnie nie bił, ale znajdował tysiace sposobów, aby mnie upokorzyc, ośmieszyc i zrównac z ziemią. Potrafił nie odzywac się do mnie pół roku tylko dlatego, ze się umalowałam, zabierał mi z pokoju wszelkiekie "dogodności", typu radio, telewizor, szpiegował mnie na każdym kroku, pobił sie z moim ojcem, bo ten sie za mna wstawił. Miesiecznie na utrzymanie siebie i dziecka dostawałam od niego 100 zł. Gdyby nie mama pewnie musiałabym żebrac pod kościołem. Odeszłam. Po 5 latach małżeństwa (w tym rocznego ze soba mieszkania) spakowałam siebie i dziecko. Miałam dokad isc, ale postanowiłam zadbac o nas sama. Zanim sie wyprowadziłam, znalazłam prace i wynajełam mieszkanie. Przy dziecku pomagali znajomi. Teraz żyję z innym człowiekiem i jestem wreszcie szczęśliwa. Czuję sie podmiotem, a nie przedmiotem, czuje sie wolna. I nie obchodzi mnie, że ten związek jest grzechem w oczach kościoła, że jest złamaniem ślubów (jak często mi zarzucano), złem byłoby pozostanie z tamtym facetem.
To co napisałyscie dziewczyny, jest straszne ale prawdziwe. Duzo ludzi udaje że nie widzi co dzieje sie wokolo, bo tak wygodniej .Ludzie boją sie reakcji damskiego boksera czy "mamuski". Działalam w radzie osiedlowej na rzecz dzieci i starszych samotnych ludzi . Widziałam ich radosc nawet z drobnego upominku, ich usmiech. Myśle że zrozumienie i miłość wynosi sie z domu , bo jezeli my nie nauczymy dziecko kochać, to kto je nuczy.Ulica napewno nie.Smutne że takie sytuacje są ukrywane i taki osobnik jest bezkarny. Uwazm że zwiazek dwojga ludzi nie jest grzechem , bo tak wymyślił sobie kosciół . W tym przypadku kościoł powinien stanac po stronie poszkodowanych.
TBardzo si ciesze Twoim szczesciem. Bylam w podobnej sytuacji terroru psychicznego i teraz zyje w szczesliwym zwiazku no i coz ze nie moge isc do komunni, ze zyje "w grzechu" tutaj akurat mnie to nie rusza - bo zyje pelna piersia nie tylko ja ale i moja odzina...
Miło słyszec takie słowa, bo jeszcze do niedawna potępiałam sama siebie. Teraz juz wiem, ze postąpiłam słusznie.
Wiesz Dorotko, cieszę się , że żyjesz w szczęśliwym związku, że sobie poradziłaś, wiele jest kobiet, które niestety nie radzą sobie i poddają się, nie mając pomocy z zewnątrz toną! Mam przykład mojej dalszej sąsiadki, on pił, bił, poniżał - ona płakała, cichutka, nigdy sie nie skarżyła, policja wzywana była przez sąsiadów bardzo często i co?? Nic. Tylko upominali. Sąsiad zmarł, ona została sama , zaczeła pić, stała sie wulgarna, nie miała co jeść więc ją dokarmiałam. Byłam jednyną osobą, przed którą miała respekt, bardziej chyba z powodu obiadów, które jej dawałam niż z szacunku. Zabrała ją córka do siebie bo była już na dnie, skąd to sie bierze? - tyle przeżyła, życie było jedną udręka a jak mogła zyć normalnie, stała się taka sama jak mąż. Myślę, że gdyby wcześniej ktoś pomógł, mam na myśli rodzinę, policję nie byłoby tak, wielka szkoda że tak sie dzieje.
Oj szkoda...Wtedy jeszcze na pomoc moze nie byloby za pozno. Ale mysle, ze Twoja Sasiadka nie miala przede wszystkim sily i wiary w to, ze mozna inaczej, ze niewarto. To musi byc pierwszy krok - osoba sama musi chciec ZANIM utraci sily, i wtedy musi ktos byc, pomoc. Pisalam o CO_uzaleznieniu i wydaje mi sie, ze to moglo byc przyczyna jej biernosci i w koncu popadniecia w alkocholizm...Osoby nad ktorymi wystarczajaco dlugo ktos sie zneca ucza sie z tym zyc, ucza sie przetrwac, wydaje im sie ze moga zmienic partnera, zaczynaja wierzyc w to, ze maz bije i pije tylko dlatego ze ona nie jest w porzadku. Robi za malo, jest za slaba, glupia, nieodpowiednia. Wrastaja w role, czuja sie odpowiedzialne za wszystko: za sytuacje, za kata ze jest katem, za kazda awanture. Potem gdy albo on pojdzie siedziec , umrze lub odejdzie do innej traca sens zycia.Nie maja zawodu lub pracy, kontakt z dziecmi jest czesto zaburzony, nie wierza , ze sa godne milosci, meczy je strach, fobie, marazm.
Jesli takie osoby nie podejma leczenia swej traumy albo nawet terapii rodzinnej to nie radza sobie same i...moga tak reagowac jak Twoja Sasiadka...Niestety
Dorotko, podpisuje sie pod Twoimi słowami. Jest dość duża liczba ofiar przemocy w rodznie, które funkcjonują właśnie w taki sposób- uczą się, żyć z przemocą, z uzależnieniem partnera, a kiedy sprawca, lub uzależniony robi coś z włanym życiem- choćażby podejmuje leczenie, takie osoby przestają czuć się potrzebne, bo przecież kiedyś miały jakieś obowiązki wobec pijącego partnera, a z chwilą kiedy on podejmuje leczenie, one traca sens zycia, nie potrafia odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
Dankarz, mialam taka ciocie...tonacy chwyta sie ciebie i toniesz razem z nim...pomoc byla odrzucana, bo mimo wszystko te osoby sie kochaja..taka dziwna miloscia, ale sie kochaja..czesto maja slabe charaktery i latwo ulegaja wplywom, chcialyby moze zyc inaczej, ale nie daja rady, sa zbyt slabe..wiecznie wracaja do punktu wyjscia
Onlyred o jakim grzechu piszesz?? Grzechem byłoby dalej żyć z takim mężem. Terror psychiczny czasami jest gorszy od fizycznego. Ludzie , którzy mówili o grzechu chyba mają wiele na sumieniu i sądzą wg siebie. Ważne , że jesteś szczęśliwa i nic wiecej się nie liczy. Życzę Ci bardzo długiego szczęśliwego życia.
Onlyred, chyba mnie cos zaraz trafi, szlag i inne stany wscieklizny,,,z powodu glupoty kosciola i wiary w takie bzdury: zlamanie slubow, co to jest???? Kosciol zmusza kobiety do zwiazkow na smierc i zycie??? W imie Boga??? Ja taki kosciol i taka wiare omijam z daleka, wielkimi krokami!!!!
Niech kosciol zajmie sie dbaniem o dusze i odczepi sie od kazan o grzechach!
Najwiecej pedofilow wychowal kosciol katolicki i nawet nie ma odwagi sie do tego przyznac, wysyla tych pedofilow od parafi do parafi i nastepne dzieci naraza na malestowanie przez te potwory!!!!
Dosyc juz sie nasluchalam o tragediach zwiazanymi z powodu fanatyzmu religijnego!!!
Zycze Ci szczescia w "nieslubnym zwiazku" i dlugiego zycia bez fanatyzmu religijnego!!!!!!!!
Serdecznosci sle
tineczka
Dziekuję! Już się bałam, że i tu mnie zlinczują. Tineczko teraz i ja tak uwazam, ale na początku wstydziłam się ludziom w oczy spojrzec. Pozdrowienia
Nie masz czego sie wstydzic, glowa do gory i badz szczesliwa do konca zycia!
Pozdrawiam cieplutko:)
Masz racje, dlatego wlasnie wielu "slabych" mezczyzn preferuje, zeby zona nie pracowala, lub nie studiowala, lub nie wychodzila z domu sama...po prostu, zeby sie za bardzo nie usamodzielnila, i nie stala sie mniej zalezna od meza wladcy...jak bylam mala to mieszkalismy w bloku 88 rodzin i musze powiedziec, ze sceny typu "klotnie rodzinne" byly na porzadku dziennym. Wiele razy wzywana byla milicja do agresywnych panow, a powiedzenie "jak sie baby nie bije, to jej watroba gnije"? tak musialo byc i koniec...dzisiaj na szczescie powoli sytuacja sie zmienia, ale duzo trzeba jeszcze zrobic...
Nie zapominajmy tez o "syndromie sztokholmskim" gdzie ofiara przyjmuje strone oprawcy, zeby przezyc...
Ciezki temat. I wstydliwy . Tabu. Bo nawet jak ktos wie to czesto sie nie wtraca bo nie wie jak, nie chce miec z TYM nic wspolnego, bo latwiej przemilczec i udawac ze nic nie ma i ON o niczym nie wie. Wystepuje w tym pewna prawidlowosc: wiecie gdzie macie najwieksze prawdopodobniejstwo ze ktos wam zrobi krzywde a nikt nie pomoze? W ciemnym parku? Nie. Ani tez w 100 innych miejscach uwazanych za niebezpieczne lecz tam gdzie jest duzo ludzi...Dlaczego? Bo akurat tam wlacza sie mechanizm- a czemu JA mam akurat pomoc? JA narazic sie na nieprzyjemnosci? Sa inni- lepsi, silniejsi niech oni pomoga. Zreszta nic sie nie stanie jak ja odejde, zamkne oczy popatrze w druga strone. Tyle tu ludzi na pewno ktos z nich pomoze.
Potem sie slyszy: sasiedzi nic nie zaowazyli. Albo wies czy rodzina jako grupa czuje sie zagrozona i zbrukana jesli COS TAKIEGO mialoby wyjsc na jaw, dlatego czesto cala agresja kieruje sie w strone ofiar ktore osmielily sie poskarzyc, zglosic sprawe. Bo gdyby to dzoiecko bylo grzeczne, gdyby zona byla posluszna, a corka nie nosila mini.....itd, itp.
Niestety scenariusze przemocy w rodzinach ciagna sie nieraz pokoleniami. Powody sa rozne ale glownym jest powielanie podswiadomie czy swiadomie wzorcow. To od rodzicow uczymy sie jak rozwiazywac konflikty, dawac sobie rade ze stresem, relacji mezczyzna- kobieta, matka - dziecko...Jesli rodzina przekazuje model albo ty bijesz albo bedziesz bity to oczywiscie wychowuje sie przyszlych katow i ofiary. Kto kim bedzie zalezy od osobowosci...Pamietacie wstrzysajacy polski serial "Ballada o Januszku"? No wlasnie...
Aby sie z tego wyzwolic trzeba nieraz pokolen ktore pracuja nad tym by ich dzieci mialy choc odrobine lepiej. Swiadomego wyboru, pomocy z zewnatrz i sily charakteru (sily bo trzeba walczyc czesto przeciwko zachowaniom podswiadomie wyuczonym) czesto akcepptowanym do pewnego stopnia w spoleczenstwie bo: Nikomu pas/klaps/policzek nie zaszkodzil, ja tez dostawalam lanie i zyje, jak nie bedziesz surowo karac to dziecko wejdzie Ci na glowe i kiedys bedzie bic Ciebie, Juz w Bibli posze "ruty nie oszczedz..." Nie mowiac juz o perfidnym czesto terrorze psychicznym. Stopniowym gnojeniu dziecka czy doroslego.
To takie ogolne podstawy. Ale dlaczego w ogole Rodzice bija dzieci? Z milosci bo mysla ze musza , ze to dla ich dobra? Hmmm tym sie czesto tlumaczy. Prawda jest jednak inna. To nie moilosc to BEZSILNOSC i tzw "KURZY PORZADEK". Bo nie umieja inaczej reagowac, bo sami nie daja rady, problemy ich przerastaja i szukaja ujscia a osoby nauczone, ze albo ty bijesz albo bija ciebie, albo ty depczesz albo depcza ciebie reaguja jak kury w kurniku. Oddaja swoj stres komus kto stoi ponizej w ich hierarchii. Matka czy Ojciec nie umiejaca walczyc o swoje, bedaca w pracy zestresowana, nauczona, ze w gore sie plaszyczy a w dol kopie zneca sie nad wlasnym dzieckiem czy niedoleznym dziadkiem bo to jedyne osoby ktore nie oddadza, ktore sa ponizej Jej/Jego, od ktorych jest w tym momencie silniejszy. I to wcale nie znaczy ze gdzies tam nie kochaja potomka. W pewnym sesie czesto nawet kochaja, nawet jesli tylko "za cos" kochac potrafia, ale nie rozumieja, sa zbyt zajeci soba, nie maja pojecia czego potrzebuje dziecko, jak rozwiazac inaczej konflikt, i co wlasciwie robia. I to jest tragiczne. Jak i to ze takie osoby czesto nie szukaja pomocy, albo jej nie uzyskuja. A kto cierpi? Wszyscy ale najbardziej najslabsze ogniwo w rodzinie czyli dziecko. Dzecko gdy dorasta uczy sie tak oddawac i swoj stress slabszym, mniejszym dzieciom,mlodszemu rodzenstwu, zwierzetom i paleczka zostaje przekazana bo kiedys to dziecko stanie sie dorosle i ma ogromne szanse zostac ofiara badz katem badz i jednym i drugim - ofiara dla silniejszych, katem dla siebie samego badz slabszych.
Moze jednak wybrac i inna droge: nauczyc sie inaczej zyc. Tylko, ze w tym potrzebna jest czesto pomoc z zewnatrz nie wytykanie palcami, szufladkowanie, stygma lecz przede wszystkim wlasna wola i pomocna dlon przyjaciela, terapeuty, zyczliwych ludzi.
Dorota jak zwykle nic dodac nic ujac, tyle,z e te osoby najczesciej, nie zdaja sobie sprawy z wlasnego postepowania, wiec nie ma mowy o leczeniu...jesli ofiara jest silna i sie wyzwoli, to jest szansa, ze ulozy sobie zycie, ale jesli nie, to najczesciej jest ofiara do konca zycia, i w dodatku wychowuje nastepne "ofiary" i "katow"
Dlatego uwazam, ze powinno sie o tym mowic - by moze choc troche uswiadomic jak to dziala, otworzyc oczy dlaczego w jego rodzinie jest tak a nie inaczej i co on/ona moze zrobic by bylo lepiej. Oczywiscie ci ktorzy nie chca, nie widza takiej potrzeby nic z tego nie wyniosa ale moze juz ich dzieci badz wnuki, moze jedna osoba na 100 albo i tysiac a to juz sukces - nie uratujemy, nie uswiadomimy wszystkich wymieniajac sie doswiadczeniami ale tego nie robiac nie dotrzemy do nikogo. Ale to wieaz i Ty moja odpowiedz to taka ogolna refleksja...
Nie rozumie pań trzymających się kurszowo nogawek spodni faceta, który je poniża. Bo on się poprawi, zmieni. to bez sensu. Prawdą jest co ktoś powiedział: co się zdarzyło raz moża się już nigdy nie zdarzyć, co się zdarzyło dwa razy, będzie się zdarzało ciągle. Niestety w naszych szkołach nie przygotowują młodzieży do życia, a patologiczny dom też nie jest wzorem do naśladowania. Często pojawia się syndrom takiego domu i dzieci podświadomie wikłają się w podobne związki. Faktem jest, że to czego nie otrzymaliśmy w domu, czyli ciepła i czułości nie jesteśmy później w stanie wygenerować z siebie. Nie ułatwiają życia osobom poniżanym przez patologię, nasze organa ścigania, tak Policja jak i Prokuratura.. Przepisy prawa są dobre, tylko z ich egzekucją jest u nas problem. Często ludzie nie reagują, bo bywają takie przypadki, gdy sąsiedzi wezwą Policję, to poszkodowana twierdzi, że to zwykła sprzeczka rodzinna i nie ma znęcania się. Jeszcze bardzo dużo do zrbienia jest w tym temacie tak w edukacji jak i w ochronie osób poszkodowanych. Pozdrawiam pacyfistycznie
Bardzo się cieszę ,że nie wiesz co to przemoc. Bo gdybyś sama coś takiego przeżyła ręczę Ci ,że byś nie wydawała takich opinii!!!!
To bardzo krzywdzące!!!! Ja znam problem zarówno ze swego życia jak i ze swojej wiedzy naukowej. Jedno muszę przyznać,że wielką krzywdę wyrządzają np, rodzice małżonków, którzy mają często tak zacofane poglądy ,że strach pomysleć. Kobieta wynosząca chore wychowanie z domu często staje się łatwą ofiarą dla męża. Po drugie z mojej pracy mogłabym posypać paroma przykładami,że naprawdę podziwiałam kobiety , które pomimo wszystko walczyły o godne życie. Bo to co kobiety przeżywają na sali sądowej to tylko one wiedzą. A tam przecież jest jeszcze przecież w miarę bezpiecznie. Z drugiej strony mąż , który bije żonę powinien być leczony, bo nikt nie jest agresywny jeśli jest szczęśliwy i zdrowy. On też jest ofiarą swojej przemocy. Podobnie jak rodzic krzyczący, czy bijący swoje dziecko jest nieszczęśliwy, lub bezradny. Oczywiście są psychopaci i zwyrodnialce , których bym osobiście dożywotnio odizolowała od reszty społeczeństwa, Wszystkim kobietom , którym udało się na nowo poukładać swoje zycie mówię: JESTEŚCIE BARDZO DZIELNE I NAPRAWDĘ NALEŻY SIĘ WAM WSZYSTKO CO NAJLEPSZE W ŻYCIU!!!!!!
Bo na zdrowa rozum ciezko to zrozumiec. Ale ten zdrowy rozum maja osoby szczesliwe, z poczuciem wlasnej wartosci, majace od zawsze na kogo liczyc, wiedzace ze nie zaskluguja na takie traktowanie, wiedzace ze nie sa skazane na kogos...To zas ma wiele wspolnego z wychowaniem i wyrobionym zdrowym poczuciem wlasnej wartosci conie kazdemu jest dane...A ze niektorzy klamia i bagatelizuja przemoc w rodzinie jesli policja przyjedzie? Hmm ja nawet nie chce wiedziec czym im grozi kat jesli osmieliby/smialyby sie pozostac przy swoim, lub na ile sa juz sparalizowane strachem, przekonaniem ze nie ma innego wyjscia, przejawiaja wrecz symptomatyke tzw, "Sztockholmsyndrom". Lub po prostu osoba ta jest Co-zalezna psychicznie badz fizycznie.
Podwojnie tragiczne bo oczywiscie otoczenie chcace pomoc czuje sie tym "wystrychniete na dudka" i daje sobie niestety spokoj.
Dokładnie się z tobą zgadzam. Moim zdaniem trzeba takiej rodzinie pomóc. To długa i trudna praca, tym bardziej ,że każdy przypadek jest inny.Ja czasami pomagałam dogadać się miedzy sobą.
Czesto, gesto...jest wiele przypadkow gdzie molestowane przez swoich ex kobiety zglaszaly te zajscia na policje, ta jednak bagatelizowala sprawe, lub nie mogla interweniowac przez "glupie" prawa...i zostaly zamordowane...jedna kobieta nawet w 6 miesiacu ciazy! tutaj takich przypadkow jest mnostwo...ostatni chyba przedwczoraj...35 lat miala
Uważam, że nie do końca masz rację Czosie. W moim mieście Urząd Miasta przeznacza ogromne pieniądze na pomoc dzieciom wychowującym się w rodzinach destruktywnych. Szkoły otrzymują pieniądze na dodatkowe zajęcia, w których uczniowie mogą dowiedzieć się o różnych formach pomocy, które zapewnia miasto. W tej chwili jestem właśnie w trakcie realizowania takich programów profilaktycznych przeznaczonych dla uczniów. Powstają placówki, w których dzieci otoczone są opieką, w których mogą odreagować od niekorzystnych warunków w domu. W takich miejscach dzieci są rozumiane, poświęcona jest im uwaga i czas. Ja wiem, że z chwilą kiedy wracają do domu koszmar wraca, ale mimo wszystko coś się dzieje. Jak to określiłeś "patologiczny dom nie jest miejscem do naśladowania", i z tym się zgadzam, ale dziecko ma możliwość zobaczenia życia od innej strony. W takich miejscach dzieci nie czują się gorsze, czerpią radość z tego, że ktoś potrafi ich zrozumieć, że ktoś nie odbiera ich negatywnego zachowania, jako zachowania wynikającego z tego, że dziecko jest z natury trudne, ale z tego, że ma problemy w domu rodzinnym, że siłą rzeczy musi odreagować negatywne emocje, które nagromadziły się w nim. Zgadzam się także z tym, że często kobiety zaprzeczają, że są ofiarami przemocy domowej, ale wynika to przede wszystkim z leku przed sprawcą katem, z obawy o własne życie, z bezradności i bezsilności, a także wstydu... Mimo odmiennego zdania- pozdrawiam cię serdecznie-Kasia
Wiem, że takim dzieciom trzeba pomocy udzielać, ale mam mieszane uczucia. Pokazywanie im, że istnieje inne życie do którego one nie mają dostępu i nie wiedzą dlaczego, powoduje u nich chyba jeszcze większą traumę! Najprościej było by wyrwać je z tego piekła na zawsze, albo odizolować sprawcę ich nieszczęść, czyli sobę dorosłą odpowiedzialną za problemy. Oczywiście, że edukacja powinna w tym przypadku dotyczyć szczególnie dorosłych.
Pozdrawiam.
Poruszylas temat bardzo "na czasie" przynajmniej tu we Wloszech...dawno mialam ochote poruszyc, ale wydawal mi sie troche zbyt ciezki...Byl wielki "bum" z powodu przemocy i gwaltow, ale sprawa z troche innego rasistycznego punktu widzenia zmienila tor...otoz zdarzylo sie ostatnio, ze zostaly zgwalcone kobiety w dosc krotkim przelomie czasu w miejscach publicznych (przystanek autobusowy, park) i jak kazdy epizod kroniki jest dobry do sprzedazy gazet i programow telewizyjnych. Oczywiscie co pierwsze zrobiono nagonke na Rumunow i obcokrajowcow, jako zlo do tepienia samo w sobie. Palenie sklepow z zywnoscia rumunska napady na obcokrajowcow. Nasilajace sie programy telewizyjne zaczely dokladniej i szerzej zajmowac sie problemem. Otoz, okazuje sie, ze 80% gwaltow i przemocy odbywa sie w rodzinie, w tzw. "zaciszu" domowym. We wszystkich szczepach klasowych a problem jest bardzo skomplikowany. Mezczyzni, ktorzy uzywaja przemocy to narcyzisci, ktorzy mieli problematyczny kontakt z matka, na zewnatrz bardzo mili i ulozeni, czesto intelektualisci. Nastepnie sa ofiary gwaltow i przemocy z dziecinstwa, ktorzy teraz sa gwalcicielami. Jeszcze jedna grupa to po prostu te osoby, ktore pod wplywem alkoholu czy srodkow oduzajacych, czesto zbiorowo, popelniaja akty przemocy z tzw. "nudy".
Mysle, za natomiast kobiety, ktore stosuja przemoc na wlasnych dzieciach to zupelnie odrebny temat...
To we Włoszech też nie wesoło. Tu na Islandii nie ma takich na razie breweri. Wracając do tematu, nawet nie wiecie jak mylne są pozory. Kiedyś do sądu wpłynął pozew o rozwód wysłany przez kobietę, która była powszechnie szanowaną osoba, na wysokim stanowisku, bardzo elegancka i kulturalna babka.A jej mąż cyklicznie nad nią się znęcał od wielu lat. Dopiero dorośli synowie wymusili na niej aby napisała ten pozew. Ona stwierdziła ,że było jej wstyd się przyznać,że jest ofiarą przemocy. Powiem więcej , wiem ,że ludzie nawet niechcący inaczej zaczynają traktowac taką kobietę,: trochę litości, trochę niedowierzania, i sporo poatrzenia na taką kobietą jak na taka co se w życiu nie umie poradzić. Tu odsyłam do wypowiedzi przedtem.Oczywiście wiem ,że moja przedmówczyni na pewno nie miała złych intencji, ale proszę wczuć się w rolę takiej kobiety, której domem jest miejsce strachu i wstydu, która swego męża mui się bać, a zacząć z nim walczyć wydaje jej się niemożliwe, bo dom bo dzieci sąsiezi i tych bo jest tysiąće.
Wlasnie- tak tez moze byc...
wiesz co jescze wyszlo z tych programow zadziwiajacego? ze czesto te kobiety traktuje sie jako winne! to jest najgorsze! pewnie jej sie nalezalo! albo napewno go sprowokowala! dlatego tez nie ida na policje. Kiedys uniewinniono gwalciciela, bo ofiara miala dzinsy, wiec stwierdzono, ze sama dobrowolnie musiala je zciagnac, i nie byl to gwalt! to bylo jescze nie tak dawno temu...
Anno 702, ja nie chcialam poruszac tematu molestowania, bicia, to wyszlo "przy okazji", chcialam poruszyc temat niemilosci,
niemilosci rodzicow do dzieci, niemilosci dzieci do rodzicow.
Ten wloski program, ktory mnie zainspirowal do zalozenia watku, wlasnie traktowal o tym, ze rodzice niekoniecznie kochaja dzieci, a dzieci tez niekoniecznie rodzicow.
Tak wlasnie sobie mysle ze podstawa wszystkich tych nieszczesc jest niemilosc. Do tego, przede wszystkim, niemilosc siebie - bo nikt kto siebie nie akceptuje, nie lubi moze latwo polubic kogos. Najczesciej jesli juz potrafi lubic to tylko "za cos", kochac perfekcyjnego twora wlasnej wyobrazni: dziecko, zone, meza...W momencie w ktorym odkrywa ze wyidealizowany partner to czlowiek, tepi zaciekle jego "wady" ale i zalet z czasem zniesc nie moze bo czuje sie nimi zdruzgotany i ponizony. Ktos tu napisal, ze do przemocy i znecania sie maja tendencje typy narcystyczne, i tak i nie odpowiedzialabym ja. Przewaznie typami stosujacymi przenmoc sa osoby slabe, niepewne siebie ale umiejace to pokryc maska arogancji, udanego narcyzmu... Nie patrz na to jak ktos traktuje krola, popatrz na to jak ktos traktuje zebraka a zobaczysz jakim jest czlowiekiem. Oczywiscie sa i narcystyczne ale to raczej mniejsza czesc bo oni reaguja przewaznie nieco inaczej. Zdrada, opuszczeniem partnera w potrzebie, chorobie, starosci. W momencie w ktorym potrzebuja nowego dworu, nowych klakierow. To oni z wiekiem miewaja coraz mlodsze partnerki...
Wiadomo, ze pisze o prawdopodobienstwach, ze tak powiem statystyce bo nie ma coo uogolniac i wszedzie zdarzaja sie wyjatki.
Dlaczego w kazdej wielkiej religii glownym przykazaniem jest milosc? Bo milosc to jedyny sila ktora potrafi przeniesc gore, pokochac siebie i innych, zaakceptowac uczyc nie pouczajac, karac nie bedac okrutnym, kochac nie-malpia miloscia. Ciekawe ze milosc ma za towarzyszki wiare i nadzieje - to jakby stopnie do oltarza milosci bo tam gdzie nie ma nadzeii wiary to trudno o milosc...
Wg mnie niemiłość może pojawić się wtedy , gdy rodzice traktują dzieci jako kontynuatorów swoich ambicji i marzeń .
Takie dziecko już zanim się urodzi ma zaplanowane życie : ma osiągnąć to czego nie udało się osiągnąć rodzicom .
I tak mamusia , która marzyła o tym , że będzie skrzypaczką , prowadza swoją córeczkę na lekcje gry nie zwracając uwagi na to , że dziecko słuch ma raczej przeciętny a poza tym woli wspinać się po drzewach .
Tatuś , który chciał zostać lotnikiem , będzie męczył swojego wątłego synka ćwiczeniami , nie patrząc na to , że synek woli obserwować ptaki .
Takie przykłady można mnożyć.
Jeżeli marzenia dzieci są inne niż rodziców ( prawie zawsze ) , jeżeli dzieci mają inną wizję życia niż rodzice i jeżeli rodzice tego nie zaakceptują , wtedy rodzą się wzajemne pretensje i frustracje , a to rodzi chłód .
A chłód rodzi niemiłość .
A i jeszcze jedno bardzo wazne: egoizm i instrumentalizacja ludzi. Bo ktos ma dla mnie cos osiagnac , bo nie mam dzieci z milosci do nich lecz po prostu: bo tak wypadlo, tak trzeba, bo Kowalski ma, bo wreszcie "wpadlam" a nie chcialam (choc tu czesto poczatkowa niechec i obawa przeradza sie w milosc) czy wreszcie nie leczona depresja poporodowa i ogolnie brak pomocy.Dalej bardzo ciezkie porody moga utrudnic wiez z dzieckiem jesli madrzy lekarze nie wezma tego pod uwage a i rodzina nie pomoze lecz gani "nakazujac" niejako milosc i osobie niepewnej dajac jeszcze uczucie, ze wszystko robi zle, jest nieodpowiednia. Slowem wszedzie tam gdzie nie oczekuje sie dziecka jako czlowieka, gdzie przewaza strach, nie zdaje sie sprawy z tego co znaczy byc ojcem czy matka, wreszcie nie jest sie do tego przygotowanym badz pozostawionym samym sobie. Gdzie odbiera sie dziecko czy ciaze jako kare, przeszkode, odrzucajac wlasny udzial jakby, lub tez bedac ofiara przemocy czy gierek.
Czasem (co zreszta rownierz jest tabu) dorosle dzieci odrzucaja rodzicow: Nieraz poprzez bledy i przemoc w rodzinie ale nieraz bo nie potrafia pogodzic sie z "ulomnoscia " rodzica. Do pewnego stopnia jest to naturalne i kazdy chyba zna to uczucie. Przewaznie po pierwszym szoku zwycieza milosc i porzywiazanie oraz chec odplacenia rodzicom za ich troske w dziecinstwie. Jesli jednak juz rodzice nauczyli przykladem jak sie traktuje starosc i niedoleznosc czy chorobe to jesli rodzice nie potrafili to i dzieci czesto nie potrafia zaakceptowac slabosci, choroby, czuja sie jej winne badz budzi ona strach czy niechec. Tutaj gra czesto role wychowanie nacisk na doskonalosc, nieakceptacja juz kiedys przez rodzicow slabosci u siebie i dzieci i wlasnych rodzicow czy dziadkow.
Nie pisze o okresie dojrzewania kieby obie strony moga (przynajmniej chwilowo) miec siebie serdecznie dosc ale jest to chwilowe i niegrozne jesli mimo to panuje wzajemna milosc i zaufanie. Jezeli po burzy rozmawia sie, przytula i wybacza starajac sie zrozumiec druga strone. W czym niestety lwia czesc pracy nalezy do rodzicow gdyz nastolatki sa czesto tak egzaltowane i nadwrazliwe, ze nie mozna nieraz wymagac riozsadku i rzeczowego podejscia. Trzeba zrozumiec, ze ta burza hormonow i stawianie wsystkiego pod znakiem zapytania, oraaz negacja wzorow jest typowa i ma pomoc w wyrobieniu wlasnej osobowosci. Tu najlepiej pomaga konsekwencja i jedna linia w wychowaniu.
Dorotko, bardzo madrze napisane, tak wlasnie jest, tylko madrosc rodzicow pomoze dzieciom byc pozytywnymi doroslymi ludzmi.
kokliko "niemilosci rodzicow do dzieci, niemilosci dzieci do rodzicow" w perwszym poscie poruszylas kilka tematow, wiekszosc z nas jednak rozwinela ten o agresji w domu rodzinnym, o przemocy...z tej natomiast mysle,ze wynika ta "niemilosc" chociaz nie tak calkiem, bo nawet w rodzinach patologicznych dziecko czy rodzice sa kochani, patologicznie, ale sa kochani. Pewnie, sa tez osoby z zaburzeniami uczuciowosci, te ktore nie wiedza co to jest wspolczucie, zal czy smutek. Jakis procent wynika z zaburzen psychicznych, ale wiekszosc "niemilosc" "niekochanie" wynosi z rodziny
Na moim osiedlu byl dom dziecka...a ze mna do klasy szkoly podst. uczeszczalo 8 dzieci z "bidula" niesamowite historie...z niektorymi mam kontakt, sa wspanialymi ludzmi, co bardzo cieszy!
Niestety w naszym Kraju istnieje ciche przyzwolenie na kilka rzeczy: przemoc w rodzinie, jazda po kielichu, kombinowanie(czytaj kradzież), o"omijanie" prawa. W wielu przypadkach przykład idzie z góry.
Najgorszą rzeczą jaką mogą rozice zrobić dzieciom to nie okazywać im miłości! Ja pomijam fakt znęcania się nad dziećmi , lub molestowania , bo to nie są rodzice tylko zwyrodnialce, których trzeba odseparować na stale od społeczeństwa. Rodzice nie kochając swoich dzieci robią im krzywdę na całe życie. Dobrze jeżeli znajdzie się osoba "zastępcza" , która ich zaakceptuje lub pokocha. Takie dziecko do końca życia zadaje sobie pytanie czemu moja mama mnie nie kochała, widocznie nie zasługuję na miłość i szacunek, jestem zerem i do niczego się nie nadaję. Ja swoim dzieciom staram się okazywać miłość, może nawet przesadzam z tym. Oczywiście nie jestem idealną matką, często potrafiłam wygłaszać durne monologi kazania lub nawet czasami nerwy mnie zawiodły. Ale zawsze potrafiłam przyznać się do tych błędów i jeżeli czułam się winna potrafiłam im to powiedzieć i normalnie przeprosić. Teraz moje wszystkie dzieci postępują tak samo , czyli są niezakłamane i potrafią patrzeć na swoje czyny obiektywnie. Jak paliłam papierosy to nie darłam sie na syna ,że pali , ale mówiłam że się wstydzę swego nałogu i śmierdzi mi czasami z gęby i to wcale nie jest takie fajne i "hej do przodu". teraz już nie palę od 3 lat. i on też stara się prznajmniej ograniczyć swoje palenie.
abiolu widzisz Ty zareagowalas tak jak powinien kazdy reagowac i nie pisz kochana ze nie dalas NIC rady. Nawet nie wiesz jakim bezcennym dla tych dzieci bylo Twoje wkroczenie. Myslisz ze nic nie uzyskalas bo dziewczynka trafila do domu dziecka czyli pewnie byly tego powody? Tak samo z chlopcem. Wiesz, czym dla takiego dziecka jest uczucie, ze ktos mnie broni? Nie jestem sama? Ktos w ogole zwrocil na mnie uwage?Sa kolo mnie zyczliwi ludzie, obcy ludzie ktorym moge zaufac? To jest wrecz bezcenne i to nawet bez wzgledu na to czy sytuacja takiego dziecka sie natychmiast diametralnie zmieni na lepsze czy nie. Takie dziecko odzyskuje nadzieje i wiare w dobro, w czlowieka, to jak promyk budzacy iskierke zaufania do swiata. Iskierke ktora powinni rozpalic rodzice ale jesli oni tego nie potrafia jest wielkim szczesciem spotkac kogos kto potrafi.
Takie przezycie pomaga (jak swiatlo w tunelu) nieraz w najgorszych momentach utrzymac przy zyciu, szczegolnie jesli takie dziecko i czlowiek spotyka sie z nim chocc od czasu do czasu.
To co zrobilas dla matek to niemniej wazne. Potepilas ale zaofiarowalas pomoc, Sama widzisz ze one skorzystaly: pierwsza sie zreflektowala i zastanowila sie choc chwilee nad soba . i moze choc raz powstrzymalo ja to od podniesienia reki na synka. Druga korzystala z niej otwarcie co na pewno oszczedzilo coreczce cierpien.
Wiem wiem, ze chcialabys by po tych rozmowach juz nigdy nie uderzyly dziecka, by byli szczesliwa pelna milosci rodzina. Rozczarowalo i rozgoryczylo Cie ze tak nie jest ale niestety terapia talkkich rodzin trwa bardzo dlugo, nieraz jest wrecz niemozliwa i moozna pomoc dzieciom tylko wtedy kiedy opuszcza rodzine. Niemniej jednak gdy takie interwencje zdarzaja sie, maleje szczegolnie jesli chodzi o rodzicow i dzieci, agresja.Nie zawsze i nie wszedzie ale to jedyna czesto szansa by tak sie stalo. Nawet instytucje sprawdzaja sie tu gorzej - poprzez biurokracje ale tez i strach przed represaliami, rozdzieleniem rodziny.
Abiolu zostan jaka jestes, nie zniechecaj sie bo to co robisz jest wrecz bezcenne.
obiema recami sie pod tym podpisuje !!!
Odbiegnę trochę od tematu, chociaż on również dotyczy niekochanych dzieci - tych z domu dziecka. Czy macie jakieś doświadczenia lub co sądzicie na temat zabierania takich dzieci na okres Świąt do swoich domów. Z jednej strony można dziecku dać chociaż namiastę miłości i zainteresowania, a z drugiej strony jak dziecko znosi później powrót do domu dziecka?
Wiesz, moim zdaniem bardzo fajny pomysl ale tylko wtedy gdy oznaczy to jakas kontynuacje. Moim zdaniem idealnie by bylo gdyby na przyklad Kowalscy wybrali sobie dziecko ktorym sie interesuja, i zapraszali na swieta, pamietali o urodzinach pisali listy czy choc raz na miesíac dwa zapraszali. Wtedy taka "ciocia czy wujek" moglaby sie stac dla dziecka ostoja, pomoca jakims kamieniem wytycznym, czyms na czym mozna polegac.
Z drugiej strony i to ma wartosc jesli choc swieta dziecko spedzi w milej rodzinneh atmosferze.Zdecydowanie nie powiem osobom ktore zapraszaja takie dzieci a by samemu poczuc sie lepszym, pokazac sasiadom jakie to maja "dobre" serce a dziecko ich wlasciwie nie obchodzi. Ma przyjsc, podziwiac i byc wdzieczne. Temu mowie zdecydowanie nie. Dzieci doskonale wyczowaja dlaczego je zaproszono i niektore spotykajac sie z takimi pokazowkami staja sie cyniczne i twarde - bo jakze inaczej. Jesli dziecko nie czuje sie akceptowane to traktuje takie zaproszenie jak gre, wybiera co najlepsze by sie potem chwalic przed mniej szczesliwymi wspolmieszkancami domu dziecka, by poprawic swoj status w grupie. Lub wrecz przeciwnie czuje sie jeszcze bardziej odrzucone i niechciane.
No, to Kokliko wyslac wszystkich na kurs do Szwecji, znowu podniose Szwecje pod niebiosa:) W moim kraju nie wolno dziecka uderzyc, nie wolno dziecka upokarzac slowami nawet przez wlasnych rodzicow.Jak dojdzie taka informacja do wladz, zabieraja dziecko rodzicom natychmiast. Nie wolno bic kobiet, jest to karalne wiezieniem, nawet jak kobieta wycofa oskarzenie.
Tineczko caly "witz" w tym ze TO jest wszedzie prawie karane i co? Nic szczegolnie wtedy gdy za klapsa odbiera sie dziecko jak sugerujjesz. (?) co byloby paranoja i wypaczeniem szkodliwym wielce. Zaden dom dziecka, zadna rodzina zastepcza, szczegolnie jesli to tylko krotkotrwaly pobyt a dziecko na skutek wlasnej sytuacji i biurokracji wedruje po rodzinach, nie zastapi wlasnej rodziny i rodzenstwa na ile uda sie taka rodzine podeprzec i jej pomoc.Dzieci ktore traca rodzine traca czesto rodzenstwo - bo jesli jest kilkoro dzieci to trafiaja one czesto do roznych rodzin/placowek zaleznie od wieku i niestety miejsc. To dla tych dzieci jeszcze jeden dramat i trauma, jeszcze jeden cios i kara za nieswoje grzechy.
Tu nie chodzi o to by zaoostrzyc represje - przepisy sa czesto wszedzie wystarczajace. Tylko albo urzedy sa przeciazone i wkraczaja bez wyczucia i znajomosci sytuacji badz bagatelizuja (co uwazam za ogromnie tragiczne) przypadki. o czym sie slyszy. W wiekszosci przypadkow urzedy dzialaja prawidlowo, maja wastarczajaca podstawe prawna ale ludzie odpowiedzialni, robiacy wywiady rodzinne zle oceniaja sytuacje z roznych wzglediow. Oczywiscie, ze kazdy tragiczny przypadek to ten o jeden za wiele i nie ma tu dyskusji.
Czasem rodzice, dzieci, cale rodziny nie siegaja po pomoc, badz nie dostaja pomocy, nieraz z wlasnej woli, czasem niestety z braku miejsc w odpowiednich placowkach badz osrodkach terapii rodzinnej. Osrodkach dla klienta w Niemczech darmowych ale niestety dotknietych kursem oszczednosci panstwa jak wiele innych instytucji socjalnych.
Nie chodzi o to w calej tej pracy by natychmiast zabierac dzieci przy najmniejszym przewinieniu lecz o to by pomoc rodzinie, uswiadomic, usunac predzej ojca pijaka niz dziecko jego z rodziny, chronic dzieci ale najlepiej - o ile to mozliwe -aby dzieci tych nie wyrywac od korzeni, przyjaciol, swiata ktory znaja jesli tylko jedst szansa na poprawe. I w calych tych sprawach jedno jest podstawa zla: brak milosci, obojetnosc otoczenia i bezsilnosc i czasem niestety zwykly brak pieniedzy i niekompetencja czyli bledy ludzkie.
Dorotko, zgadzam sie z Twoim wywodem na sto procent.Rzeczywistosc u nas jest taka, ze jak dziecko jest karane, bite i poprosi o pomoc, natychmiast jest odebrane rodzicom. Nie zawsze wynik takiego kroku jest pomyslny, ale takie jest tutaj prawo. Dziecko izoluja i daja rodzinie szanse na terapie. Socjalne instytucje pomagaja jak moga i musza to robic wedlug prawa.
Brak pieniedzy nie wchodzi w rachube, dziecko jest otoczone opieka spoleczna. Oczywiscie, najlepsze scenarium, to Mama , Tata i szczesliwa rodzina,,,niestety rzeczywistosc jest inna, dziecko ma prawo do szczesliwego dziecinstwa i milosci.
Bylam nie raz swiadkiem jak polscy rodzice walneli dziecko w glowe, bo marudzilo,,,zawsze reagowalam i wyjasnialam prawo instniejace w tym kraju.Czesto otrzymalam nieprzyjemne komentarze, bo to ich dziecko i robia co chca, przykre ale prawdziwe.
W Szwecji wolno chronic dzieci przed wlasnymi rodzicami, nawet jak rodzina tylko jest na wycieczce turystycznej w tym kraju. Warto o tym wiedziec:)
Użytkownik tineczka napisał w wiadomości:
.Bylam nie raz swiadkiem jak polscy rodzice walneli
> dziecko w glowe, bo marudzilo,,,
Droga Tineczko, przemoc w rodzinach nie ma nic wspolnego z narodowoscia. Tak samo potrafia "walnac dziecko w glowe" polscy, jak amerykanscy, jak szwedzcy, jak austriaccy itd. rodzice.
Prawo kazdego panstwa chroni dzieci jako slabsze i nie majace mozliwosci zadbac o wlasne bezpieczenstwo. Ale to prawo, a miedzy prawem a zyciem jest przestrzen w kazdym kraju.
Tu tez prawo chroni, ale to nie znaczy, ze nie ma dzieci molestowanych, bitych i wreszcie czesto zamordowanych przez wlasnych rodzicow. Takie jest zycie. Dziecko naturalnie kocha rodzicow, bez wzgledu na to jacy ci rodzice sa, bo ma ich jednych i nie wie, ze moga byc inni rodzice, ktorzy kochaja, glaszcza i caluja zamiast bic. Owszem sa przypadki, ze dziecko pojdzie na skarge np. w szkole, ale to sa ciagle jeszcze sporadyczne przypadki, wiekszosc dzieci bitych mysli, ze to jest normalne i wcale nie ma pojecia, ze inne dzieci nie sa bite. A nawet jak dzieciak sie zorientuje, ze jego rowiesnicy maja inne warunki domowe, to w gre wchodzi wstyd i pargnienie bycia takim samym jak inni, w takich sytuacjach dzieci udaja, ze w ich domach nie ma przemocy. To sa sytuacje bardzo zlozone i nie powiesz mi, ze w Szwecji nikt nigdy nie uderzyl dziecka. No w takie bujdy niestety nie uwierze.
Rok temu przy naszej ulicy mieszkala kobieta, ktora zlosliwie robila rozne donosy, w wiekszosci bezpodstawne a to do Urzedu Miasta, ze ktos nie ma ogorodznia, a to do Samochodowki, ze ktos przetrzymuje na podworku samochod z niewazna rejestracja, no takie rozne pierdoly ale pewnego dnia poszla i zglosila w Socialu, ze dzieci moich sasiadow (nastepny dom) sa molestowane.
No i co? Przyjechali z Socialu i zabrali dzieci. Tragedia na cala ulice, bo ta rodzina mieszka tu juz od prawie 10 lat i wszyscy ich znaja, dzieci czesto bawily sie na podworku za domem i znam te dzieciaki i wiem, ze w zyciu zadna krzywda im sie nie dziala.
Trwalo to 3 tygodnie zanim dzieci zostaly zwrocone rodzicom, przez te 3 tygodnie my sasiedzi chodzilismy zeznawac w obronie rodzicow, oprocz nas oczywiscie szkola starszych dziewczynek i licho wie kto jeszcze. Tymczasem dzieci byly badane przez psychologow i przezyly niesamowita traume, a takie badania psychologow tez sa z gory nastawione na to, ze przemoc miala miejsce tylko dzieci nie chca sie do tego przyznac. Babsko narobilo balaganu i na szczescie sie wyprowadzila kilka tygodni pozniej, ot tak sobie zrobila pozegnanie z okolica. Wiec bardzo Cie prosze nie uogolniaj i nie mow nam, ze w Szwecji nie ma zadnych przestepstw rodzinnych, bo one sa wszedzie tak samo jak i wszedzie zdarzaja sie przypadki sadzenia niewinnych.
Nie mam czasu teraz gmerac w googlach ale tyle znalazlam, zeby nie byc goloslowna http://www.nkmr.org/english/child_abuse_deaths_in_sweden.htm sorry ze po angielsku, ale w sumie wiele osob na WZ zna angielski.
lukcy mysle, ze tak jak opisujesz sytuacje sa przerozne i czesto zostaja nie rozwiazane do konca, sadzi sie osoby niewinne, lub te winne pozostaja bezkarnie na wolnosci...ja jednak zauwazam roznice w zachowaniach w danych krajach...cos co przechodzi w jednym panstwie za normalne w innym jest zglaszane na policje, jakie sa tego skutki i dalszy przebieg, i czy jest to sluszne czy nie to tez jest trudne do oceny. Ostatrnio wsadzono do wiezienia 5 przedszkolanek za to ze molestowaly seksualnie dzieci w wieku 2-5 lat, ale nic konkretnego nie udowodniono...na pewno zycie i tych dzieci i nauczycieli nie jest zbyt ciekawe w tym momencie.
We Wloszech np. uderzenie dziecka w twarz jest do przyjecia, gorzej natomiast z klapsem w pupe. Najbardziej stabilnej i zrownowazonej psychicznie matce zdarzylo sie raz w zyciu dac dziecku klapsa. Dzieci sa kochane, ale potrafia wyprowadzic z rownowagi histeria lub niewytlumaczalnymi kaprysami...ja osobiscie jestem przeciwna temu, zeby od razu "aresztowac"czesto mozna pogorszyc tylko sytuacje. Wielu nastolatkow dzisiaj, co mozna zobaczyc na youtube maltretuje rodzicow czy nauczycieli, nagrywajac na komorki...szantazuja "jesli sie nie zgodzisz to cie podam na policje". Pewnie, jak we wszystkim idealnie byloby, zeby kazdy byl inteligentny i poslugiwal sie zdrowym rozsadkiem w kazdej sferze zycia. Tak nie jest i czesto jestesmy skazani na niesprawiedliwosc.
Aniu, wlasnie o to mi chodzilo, roznice sa, bo inaczej to caly swiat bylby jednym panstwem, a tak kazdy ma swoja kulture. Chodzi mi tylko o fakt, ze Tineczka przedstawia Szwecje jak jakas Utopie. Niestety nie ma panstw idealnych i nawet w tych bardzo dobrych (Szwecja faktycznie jest w czolowce panstw o najmniejszej liczbie przestepstw i doskonalych warunkach dla rodzin) rowniez sa bledy. No nie podoba mi sie stwierdzenie, ze "polscy rodzice bija dzieci" nie lubie takich uogolnien.
Prawo jest wszedzie od tego zeby chronic obywateli, gdyby obywatele byli tacy idealni to moze nei potrzebne byloby prawo?
A bledy tez zdarzaja sie wszedzie, bo jestesmy tylko ludzmi.
Ja mam rodzine w Danii i czesto tam jezdze, roznice sa duze..kulturowe i zwlaszcza socjalne...zadna chora czy samotna osoba nie jest pozostawiona sama sobie...zastanawiam sie zawsze dlaczego w tych krajach mozna, a w innych nie? Dlaczego rzadzacy nie wezma przykladu do nasladowania? Tineczka pewnie podala przyklad Polakow, bo w Polsce jestesmy nauczeni i przyzwyczajeni do bicia dzieci, a tam pewnie mniej...kto z nas moze powiedziec, ze w dziecinstwie nie byl bity? Moj tata tlukl mame...a mama byla tak zestresowana, ze tlukla nas...my juz nie tluczemy naszych dzieci, a przynajmniej nie tak jak to robiono kiedys...Nawet w szkole bylo normalne dostac od nauczyciela linijka lub innym przedmiotem (zpt- gumowa rura) bito dzieci w zlobkach i przedszkolach, oj duzo by opowiadac...ale jestem szczesliwa, ze nie skonczylam w zadnym przytulku czy domu dziecka...pewnie odbilo sie to w moim ksztaltowaniu, osobowosci, w niepewnosci siebie, niesmialosci, czy nawet agresji. ale pracujac nad soba mozna pokonac najgorsze wady (jesli jest sie ich swiadomym). a dzieki mojemu mocnemu charakterowi potrafie sie otrzepac i isc dalej do przodu, nie "hodujac" w sobie zadnych ran i zalow. Pewnie, "tlamszenie" mojego silnego charakteru w dziecinstwie przyplacilam zdrowiem, ale trudno. Jestem zadowolona, ze mam moich rodzicow, dzis zniedoleznialych juz troche...ich tez w dziecinstwie bito i ponizano...starali sie przekazac nam troche mniej tej agresji, moze nie bardzo im to wyszlo...ale my na pewno jeszcze mniej naszym dzieciom...dzisiaj jest o wiele lepiej
Aniu, ciesze sie , ze rozumiesz skandynawski system, bo Dania i Szwecja ma bardzo podobny system. U nas 90-latki moga sobie mieszkac we wlasnym domu/mieszkaniu, siedziec na wozku inwalidzkim ( w razie potrzeby) i dostac calodobowa opieke od wladz socjalnych. Mycie ciala, gotowanie posilkow, podawanie lekow, pranie itd,,,,,
Dumna jestem z Ciebie, ze zrozumialas roznice w wychowywaniu dzieci i nie jestes zgorzkniala, rozumiesz, ze rodzice nie wiedzieli nic innego, byli bici i bili dalej.
Moj tatus dostawal w skore pejczem na konia, mnie chcial bic czasami , ale ja sie nie dalam, a moja mama byla jak lwica i ochronila nas przed tatusia metoda wychowawcza. Z ojcem jako dorosla kobieta mialam wspanialy czas w moim zyciu, jak urodzily sie wnuki, chronil je swoim zyciem, byl moim najlepszym przyjacielem i bardzo mi Go brak.
Tineczko dziekuje za mile slowa :)
Roznice sa ogromne...nas wychowano w represji...masowo, nie wolno sie wyrozniac, wszyscy jednakowi, te same idealy, w rownym zwartym szeregu...w szkolach zamiast sie bawic na przerwach trzeba bylo maszerowac w kolko w parach, od dziecka uczeni bylismy na szpiclow- czerwona opaska na ramieniu-dyzurny, dyzurny porzadku, 7 letni dyzurny porzadku...wladza nad innym 7 letnim kolega, zakaz praktycznie wszystkiego, kara za byle co...wyroslismy w wypaczony sposob...kazdy ma prawo pouczac drugiego, i robic wszystko na pokaz, jedna wielka obluda, wyroslismy w obludzie...kiedy inne panstwa sie rozwijaly mysmy stali w miejscu...nie mowie, ze ma to same minusy, owszem dyscyplina jest wazna, dzisiaj sie przesadza w druga strone. wszystko jest wolno i nie ma zadnych zachamowan
Uwazam jednak, ze nie wolno tlumic szczegolnie malych dzieci, kiedy charakter zaczyna sie rozwijac. Glownym zadaniem doroslych jest asekurowac, zeby dziecko nie zrobilo sobie i innym krzywdy i glownie pozwolic rozwijac jego umiejetnosci. Wlasnym przykladem pokazac podstawy dobrego wychowania, nie ma lepszych obserwatorow i nasladowcow od dzieci, bicie raczej nie jest potrzebne.
Mnie prala moja mama, tata nigdy mnie nie uderzyl, ale znecal sie nad mama i bratem, przestal, kiedy brat sie zrobil silniejszy od niego.
Dostawalam za nieposluszenstwo, batow wzielam bardzo duzo, co i tak mnie nie zlamalo, i dzieki odwadze szlam do przodu, brat cichy i spokojny ucierpial bardziej, bardziej sie zakompleksil, pozornie spokojny i ulegly, teraz cierpi..po kieliszku ma pretensje do calego swiata, jego slaby charakter stlumiony w dziecinstwie nie pozwolil mu sie rozwinac. Strach i niewiara w siebie.
Aniu, ja nie mam slow na obrone takiego wychowywania dzieci, jak powiem wlasne reflekcje, to znowu na mnie napadnie cala masa WZ-cow, nie mam na to sily ani ochoty:)
Ucielklam jak szybko moglam od komunistow, robili wielka krzywde nam, rodzinom i dzieciom. Moj brat byl bity w przedszkolu i w szkole, ja go bronilam jak lwica, nie zawsze moglam mu pomuc.
Tak samo bylo w kosciele, ksiadz bil mojego brata kiedy tylko mogl, bo byl malym blondynkiem , spokojnym i nie protestujacym.Moj brat mial rozszczep kosci ogonowej i mogl sie posikac w majtki do 14-go roku zycia. I za to go karali te potwory!!!! Mnie nikt nie ruszyl, bo bym zabila, powaznie, tak bym zrobila. Bilam wszystkich , ktorzy robili krzywde mojemu bratu!!!
Kochaj swojego brata i daj mu cale wsparcie jakie mozesz, terapia moze? Moj brat wyrosl na wspanialego czlowieka i bardzo go kocham!
Sle cieplosci Wam!
Tineczko, takie byly czasy....pamietam do dzis jak dostalam w przedszkolu, bo nie zdazylam do ubikacji i siusiu zrobilam na dywan mialam 3 latka...w szkole ze mnie sie smiano (nauczyciele) ze chuda a brat gruby, ze do siebie nie pasujemy....niestety brat sie nie wyzwolil ze swoich slabosci, jest ulegly i tylko jak wypije to ma troche odwagi i wtedy oczywiscie przesadza...zona mu nie pomaga, jest osoba bardzo skryta, powsciagliwa, skapa w uczucia i zazdrosna. Stosuje miesiacami ciche dni...Ja tylko dlatego, ze mam silny charakter sie ocalilam, walczac cale zycie z niedowartosciowaniem i niesmialoscia. Ze strachem i przerazeniem, ale szlam do przodu...16 lat mialam (sama) jak wystalam paszport i wize (3 dni i noce) w ambasadzie dunskiej w Warszawie. Obrywalam baty od mamy za kazdego zwierzaka przyniesionego do domu...za chomika dlugo mi sie pregi od kabla goily...o kotach nie wspomne...
Od ksiedza tez dostalam, ale to on musial odejsc z parafii...po latach go spotkalam...odmienionego :)
Pozdrawiam Tineczko z trzesacego sie Rzymu...
Aniu, wlasnie odpowiedzialam pewnej "magister pedagogiki" dajacej "klapsy" coreczce 21 miesiecznej!!! Czy ten obled nigdy sie nie skonczy???
Aniu, podziwiam i szanuje Ciebie, za to , ze idziesz do przodu, ze sie nie zalamujesz, ze zyjesz i chcesz zyc normalnie,
baty musi sie zapomniec, ale nigdy nie dopuscic do nastepnych!!!!!!!
Pozdrawiam juz po swiatecznie i sciskam Cie cieplo!
Dziekuje :) moje szczescie, ze przebaczam bardzo latwo i zapominam, nie rozdrapuje ran, zeby potem je "lizac" w nieskonczonosc...kazdy z jakiegos tam powodu ma swoje slabosci....pozdrawiam serdecznie :)
http://www.aftonbladet.se/nyheter/article524616.ab
niestety po szwedzku, ale zdjecia kazdy zrozumie,,,,
Znam takie historie. Rodzice maja przechlapane.
A dzieci?, przez 3 tygodnie tulajace sie po amerykanskich placowkach wychowawczych.
Moj ex malzonek pobil mnie i naszego syna, syna po raz pierwszy, moja normalna reakcja bylo zlozenie raportu na policji, order of protection, itd.
Ciagana przez tzw: child services bylam ja, mimo iz rozstalam sie z mezem na dobre, zlozylam pozew o rozwod, itd.
Raz w tygodniu bylam zmuszana do chodzenia na terapie, ktora dzialala na zasadzie pic na wode i fotomontaz, kiedy niesmialo zaprotestowalam iz o 9 rano ja nie moge chodzic na terapie BO PRACUJE, i mam dziecko na wychowaniu
Odpowiedz byla jedna: "jak nie bedziesz chodzic na terapie to Ci zabierzemy dziecko"
Baba z child services przychodzila co tydzien przez rok, musialam sie zwalniac z pracy zeby byc w domu.
A dzieci w NY jak byly bite, tak beda.
Smutne, przykre i niesamowite,,,u nas tak chwala Bogu nie dziala, kobieta i dzieci maja mozliwosc na normalne zycie i opieke spoleczna.
Bylam wiele razy w NY i innych stanach Ameryki i widzialam rodzicow bijacych wlasne dzieci publicznie, horror,,,,
Lucky, ja nie napisalam , ze nigdy nikt nie bije dzieci w Szwecji. Ja napisalam o prawie ochrony dziecka, ktore jest nagminnie stosowane i zaden rodzic nie ma odwagi, zlapac za uszy, trzasc dzieckiem albo dac w glowe w miejscu publicznym, bo natychmiast bedzie wezwana policja.
Co sie dzieje w czterech scianach domow, to juz inna sprawa,,,ale jak przedszkole, szkola cos podejrzewa, to melduja i wladze socjalne robia dochodzenie. Recze Ci, ze nawet najbardziej kochajace rodzicow dziecko w pewnym momencie ma dosyc i opowie wszystko.
W szkole sa lekcje uczace dzieci ich prawa do zycia w milosci i bezpieczenstwie, bez dostawania w skore za byle co.
Ja, bedac w Polsce nagminnie widzialam rodzicow wykrecajacych dzieciom uszy i walenie ich w glowe. To samo widzialam w Stanach, ale nigdy przez 39 lat nie widzialam szwedzkich rodzicow strofujacych dzieci publicznie. Owszem imigranci dopuki nie rozumieja szwedzkiego prawa tak sie zachowuja.
Tutaj rowniez byly skandale i nadal beda, bo Szwecja jest krajem bardzo duzym z mala iloscia mieszkancow. Na odludziu nikt nie wie co sie tam dzieje.
Mamy rowniez skandale z bitymi kobietami, ale jak poprosza o pomoc, spoleczenstwo robi wszystko co potrzeba, ukryta tozsamosc, tajne miejsce zamieszkania i pomoc ekonomiczna.
Napewno wole zyc tutaj niz w innym kraju, chociaz nigdy zaden pan nie podniosl na mnie reke, bo jakby podniosl, to rano by sie juz nie obudzil, pogrzeb gwarantowany :)
A ja wole, sadzic niewinnych i wyjasnic nieporozumienie, niz zamykac oczy i pozwalac na malestowanie dzieci i kobiet.
Mhm, parę lat temu było w Szwcji i na świecie głośno o sytuacjii, w której pewien młody człowiek, gdy nie dostał od rodziców tego czego chciał zgłosił na policję, czy gdzieś tam - że jest bity. Skutek - wylądował w domu dziecka. Wtedy zmądrzał, bo oczywiście klamał w akcie zemsty na rodzicach, ale było za późno. Trochę czasu chyba spedził w tej placówce opiekuńczej.
Ciekawa jestem ile dzieci w Szwecjii w ten sam sposób wymusza coś na rodzicach...albo ilu rodziców obawia sie, ze kiedy każą dziecku zrobić coś, co będzie nie po jego myśli - wylądują w więzieniu.
Nie zawsze dawanie dziecku takiej władzy nad rodzicem dobrze skutkuje.
Żadne prawo nie spowoduje, że niezrównoważony emocjonalnie rodzic, chory psychicznie, niedojrzały, rodzic sam skrzywdzony w dziecinstwie - będzie wzorowo wychowywał i wychowa prawidłowo swoje dziecko. I go nie skrzywdzi. Moim zdaniem nic nie da takiej gwarancjii.
Zauważam teraz również postępujący trend wychowania bezstresowego. Dziecko robi to co chce, bo jak mu się zabroni to się zestresuje...przeraża mnie to, ale to już temat na inną dyskusję.
Moje dziecko dostało klapsa (wiek 21 miesięcy). Była to sytuacja, która zagrażała dziecku i gdyby nie ten klaps na otrzeźwienie, nie wiem czy nie skończyłaby się szpitalem. Jeśli to się powtórzy, moje dziecko dostanie klapsa po raz kolejny, bo czasem słowa i prośby nie pomagają. Daję klapsa nie w złości i zemście - trzeba się tego wyzbyć i na trzeźwo oceniać sytuację, na zimno. Dałam jedynego jak dotąd klapsa w groźnej sytacji, keidy dziecko nie słuchało. Możecie mnie wsadzić do paki.
Myśle, że nic nigdy nie wyeliminuje patologii, bo patologiczne zachowania ciągną się z pokoleniana pokolenie, jedyne sensowne działanie wg mnie to reagować, zauważać i nie bać się stanąć w obronie, chociaż czasem to dużo kosztuje.
Dopiero teraz przeczytalam Twoja odpowiedz, dalas klapsa dziecku 21 miesiecznemu, potepiam ten czyn od razu, to byla Twoja wina a nie dziecka, ze Ty nie umiesz wychowywac dziecka bez klapsow, w imie czego to robisz?
Twoje dziecko ten klaps bedzie pamietalo, niczego dziecka nie nauczylas oprocz mocy fizycznej doroslego nad malutkim dzieckiem, brakiem argumentow, brakiem opieki, brakiem uszanowania dziecka , brakiem wytlumaczenia groznej sytuacji.
Piszesz, ze do tej pory, byl to pierwszy klaps, ale nie wykluczasz nastepnych, zmien sposob myslenia, nigdy wiecej nie daj klapsa dziecku, obojetnie w jakiej sytuacji!!!!
Nie znasz sytuacji, więc nie wiesz jak było. A moje dziecko będzie mi kiedyś wdzięczne, bo nie straciło zdrowia i nie wylądowało w szpitalu.
Są sytuacje, w których klaps ratuje od nieszczęścia, jeśli nie potrafisz sobie tego wypbrazić, to już Twój problem Tineczko. Nie zamierzam sie przed Tobą tłumaczyć, bo to moja sprawa.
Nie wszystko można dziecku wytłumaczyć, niestety. Czasem tłumaczenie dziecko traktuje jako zabawę, ucieka...przekonałam się, że bywają sytuacje, w których trzeba użyć siły.
A tak dla przykładu:dziecka wbiegającgo na jezdnię nie ściągniesz z niej siłą? Bedziesz stać na poboczu i używać argumentów? Bzdura, siłą ściagniesz wrzeszczące dziecko z jezdni i będziesz je siłą trzymać dopóki sie nie uspokoi i nie zrobi tego czego od niego oczekujesz. Bo istnieje zagrożenie jego życia.
Mądrym to się jest jak się siedzi przed kompem i pisze teorię, w praktyce bywa różnie.
Nie znasz sytuacji, nie oceniaj. Ja wiem, że postąpiąłm słusznie i w sytuacji zagrożenia zdrowia lub życie dziecka zrobie to znowu.
Obojetnie , jaka sytuacja zaistnieje, masz prawo "oderwac" dziecko od niebezpieczenstwa, z tym sie zgadzam, ale nigdy, nigdy i jeszcze raz nigdy , nie masz prawa dac dziecku klapsa w zadnej sytuacji!!!!!
Dreszcze mnie przechodza , jak przeczytalam w twoim profilu: "magister pedagogiki" z kierunkiem "resocjalizacji", az mnie trzesie: jakie metody pedagogiczne bedziesz stosowala do innych dzieci?????
Dzieci bite, bija swoje dzieci i tak dalej, z pokolenia na pokolenie,,,,
W imie Ojca i syna i Ducha Swietego , Amen
Oderwać dziecko do niebezpieczeństwa...a co to znaczy, ładnie napisane, ale również oznacza to użycie siły przez rodzica.
Tak, jestem mgr pedagogiki i uczono nas, że są sytuacje w których można a nawet trzeba użyć siły i można dać dziecku klapsa w przypadku zagrożenia życia i zdrowia. I tylko w takiej sytuacji. Jak chcesz sprawdzać moje kompetencje, udaj sie na moją uczelnie, tam sie dopytasz, czego nas uczyli i jakie były moje osiagnięcia.
Ja osobiście spotkałam się z taką sytuacją, kiedy trzeba wobec dziecka użyc siły. Dlatego o niej napisałam, pokazałam, że czasami klaps bywa nieunikniony. Nie robi sie tego z bezsilności, ale z troski i miłości. Nie jest to łojenie pasem, kiedy ojciec wróci z roboty, ale klaps dla opamiętania. Przy tak małym dziecku bywa to czsami konieczne. Im większe dziecko, tym więcej rozumie. Ale takie amłe dziecko, które samodzielnie, sprawnie się porusza ale jeszcze nie rozumie działania : przyczyna - skutek, i np. porwie niebezpieczny przedmiot, ucieka z nim i uznaje to za świetną zabwę a przy próbie odebrania jeszcze bardziej się wyrywa i jest niebezpieczeństwo zagrożenia życia - mam prawo takie dziecko uspokoić klapsem.
Tak, jak pójdę pracować do szkoły wezmę ze sobą pas i bedę lać wszystkich an korytarzu. To są moje metody. Masz prawo obawiać sie o te dzieci, będą biedne, jak ja tam trafię.
Trochę wyobraźni, prosze....
Pozdrawiam.
Tak, jak pójdę pracować do szkoły wezmę ze sobą pas i bedę lać wszystkich an korytarzu. To są moje metody. Masz prawo obawiać sie o te dzieci, będą biedne, jak ja tam trafię.
ja wiem ze to napisalas ze tak powiem ze zlosci i moze przykrosci ale PO CO?
I niestety klaps jest zawsze oznaka bezsilnosci...Nawet nie zlosci ale bezsilosci na przyklad dlatego, ze dzecko z tym niebezpiecznym przedmiotem ucieka i nie daje sie zlapac a prosby czy tlumaczenie na nic bo jest za male by ocenic sytuacje i zrozumiec Twoj lek. Nie podzielam zdania tineczki w tej sprawie, nie uwazam, ze ma prawo oceniac kogos od czci i wiary za jeden klaps. Nie znam zadnej matki ani ojca ktory by w niebezpiecznj sytuacji dziecka chocby nie szarpnal - co tez moze wystraszyc i byc bolesne dla dziecka. Czasem byloby lepiej krzyknac, czy w inny sposob przykuc i odwrocic uwage dziecka....To jest moje zdanie na spokojnie, ale w takich sytuacjach nieraz ciezko zachowac spokoj. Warto chyba jednak zdawac sobie sprawe z tego ze klaps nigdy nie jest dobrym rozwiazaniem tylko odstresowaniem rodzica.
Nie oceniam nikogo bo jaskolka wiosny nie czyni i nawet jesli ten nieszczesny klaps w sytuacji podbramkowej pozostaje, dla mnie oznaka strachu, bezsilnosci, rodzica, nie oceniam. Bo nie mam do tego prawa a wszyscy jestesmy ludzmi. I jezeli ten klaps ocali dziecku zycie bo nie wsadzi ono reki w ogien albo nie zlapie zyletki czy nie wbiegnie na jezdnie. nie zostajac na stale zaakceptowana "metoda wychowawcza" to nie pochwale ale zrozumiem.
Moze dlatego, ze jestem starsza od Ciebie i troszke inaczej podchodze (co przychodzi z wiekiem) jako mloda mama stresowalam sie duzo bardziej. Sczegolnie przy pierwszym dziecko. I nie ukrywam ze w podobnej do Twojej sytuacji dalam klapsa dziecku tyko raz czy dwa. Dlaczego? Bo znalazlam lepsza metode (smiejcie sie czy nie) glosny, wrecz przerazliwy gwizdek. Naprawde nosilam na sznurku i jak sytuacja byla nie do opanowania a trzeba bylo wywolac reakcje natychmiastowa - na przyklad by dziecko stanelo, czy odwrocilo uwage - gwizdnelam i efekt byl piorunujacy. Oczywiscie byl to na prawde sposob na "ostatni gwizdek" i takim pozostal. Nie wolno naduzywac bo wtedy dziecko sie przyzwyczaje i traktuje jako zabawe.
I jeszcze jedno z wlasnego doswiadczenia dla wszystkich mam czy ojcow zwracajcie uwage jezeli chcecie wyegzekwowac cos od malucha na wlasna mowe ciala. Rodzic probujacy zlapac dziecko uciekajace, w jakimkolwiek, niebezpieczenstwie nie powinien miec milego wyrazu twarzy usmiechu, ja wiem ze nieraz nie chce sie dziecka wystraszyc ale niestety dziecko odbiera takie zachowanie wtedy jako zabawe. Dzieci zwracaja duuuzo wieksza uwage na mowe ciala i tonacje glosu niz na to CO sie mowi. Tu nieraz tkwi blad i trudnosc w porozumieniu dzeicko- rodzic.
Swoja droga istnieja zabezpieczenia kontaktow, plyt kuchennych, schodow itd. pozwalajace ograniczyc czesciowo niebezpieczenstwo dla dziecka. Trzeba majac malucha miec oczy wszedzie i przewidziec po co moze siegnac itd. ale niebezpieczenstwa zupelnie wyeliminowac sie nie da.
Napisałam to bo już nie wiem jak mam tłumaczyć, i tak wyjdzie, że jestem katem. Szkoda cokolwiek pisać, bo zaraz zjawi się hiena, która uwidzi w tym żer dla siebie i z siebie zrobi świętą a kogoś zmiesza z błotem. Podzieliłm się swoją sytuacją.
Może bylam bezsilna.
A krzyk też bywa zaliczany do przemocy...więc nic nie robić?
Dobrze, kupię sobie gwizdek...
Bardzo dobrze wiem, że to co nadużywane po chwili przestaje działać. Bardzo rzadko podnoszę głos i zazwyczaj krzyk skutkuje...ale nie zawsze. Czasem trzeba dziecko złapać i mocno przytrzymać - więc znowu używam siły...a ta nieszczęsna sytuacja...może dziecko uciekało, bo tak sie często bawi, ucieka...i szuka okazji żeby sobie pobiegać, zawsze jest w ruchu i stara się nas do ruchu zachęcać. A że zobaczyło przerazenie na mojej twarzy - co się dotąd chyba nie zdarzyło, więc uznało to pewnie za zabawne...
Dałam klapsa raz...i zaraz zostałam taką, która daje klapsy...już w liczbie mnogiej. Sory, ale lepiej już nic nie pisać, tracę tylko nerwy czytając te niktóre bzdury nic nie mające wspólnego z życiem...i nie chodzi tu o Twoje wpisy, bo podziwiam Cie za racjonalne i mądre podejście do życia.
Pozdrawiam!
A że zobaczyło przerazenie na mojej twarzy - co się dotąd chyba nie zdarzyło, więc uznało to pewnie za zabawne...
no tak zapomnialam dopisac. nie usmiechas sie ale i nie wystraszyc. Najlepszy bylby jakby to powiedziec, gdyby mozna bylo sie troche opanowac, bo tym dajemy dziecku najlepsze uczucie, ze to nie zabawa, zdecydowane ale nie gwaltowne ruchy. No znacie sytuacje z filmow gdy trzeba ratowac kogos chcacego w jednej chwili skoczyc z dachu? No cos takiego...Spokoj, rozwaga polaczona ze zdecydowanym dzialaniem. Nie smiejce sie ja wiem ze to trudne ale tego idzie sie nauczyc.
Dla tych ktorzy jednak nie moga z opanowaniem reagowac (co rozumiem) przyda sie moze zasada wykonaj to czego nigdy w sytuacji zabawy nie wykonujesz, zmien strategie, starajac sie zbytnio dziecka nie wystraszyc. Mow do dziecka spokojnie ale zdecydowanie, krotkie zdania badz tylko jasne slowa.. Mozesz jesli masz cos pod reka czyms dziecko zainteresowac. Zabawka czy czymkolwiek tak by odwrocilo uwaga i tamta sytuacja przestala byc interesujaca. Czesto dziecko wtedy odruchowo porzuca przedmiot niebezpieczny wyciagajac raczke do nowego.Jesli dziecko zlapiesz a sie wyrywa i moze sobie zrobic krzywda, odwroc czyms uwage nie puszczajac. Czesto powoduje to refleks upuszczenia niebezpiecznej rzeczy z raczki i/badz siegniecia po cos innego.Nieraz wystarczy naraz polaskotac (ale nie w formie zabawy ) chodzi o to by pobudzic refleks. Na przyklad by polaskotane odczulo potrzebe podrapania sie. Poniewaz lapie przedmioty przewaznie ta sama raczka ktora sie drapie upusci zapewne ten przedmiot.
Tutaj tez podejrzewam lezy przyczyna zdania Twych Profesorow na temat klapsa - chodzi o to by odwrocic uwage, pobudzic refleks porzucenia ale mozna to przeciez osiagnac innym sposobem. Moze sie myle ale nie mysle zeby tu chodzilo o klapsa "z nerwow" a tym jest najczestszy klaps. Paniczna reakcja rodzica. Chodzi przecierz o to by to rodzzic w takich sytuacjach zachowywal, wyczowalna przez dziecko, kontrole sytuacji a tego klapsem sie nie uzyska.
To tylko przyklady co dziala mozecie sami sprawdzic obserwujac dziecko w "pokojowym i bezpiecznyym" czasie. Najpredzej mozna sie wtedy nauczyc co odwraca uwage, jak najszybciej zwabic dziecko do siebie, jak pobudzic refleks porzucenia czegos tam.
Nawet dwuletnie dzieci reaguja i ucza sie przez obserwacje. Nawet jesli wydaje sie ze dziecko nie rozumie wystarczy na przyklad kiedy samemu sie zranimy oparzymy itd pokazac dziecku przyczyne i skutek,(nawet kilka razy przez kilka dni by utrwalic) okazac ze boli, pozwolic podmuchac. Juz takie malutkie dzieci maja czesto rozwiniety instynkt opiekunczy. I potrafia instyktownie zapamietac, ze cos jest niebezppieczne. Nie wierzycie? A jednak to prawda.
Dzięki za rady...tylko właśnie...nie zawsze jest coś pod ręką, nie zawsze ma się tyle przytomności umysłu, zwłaszcza po nieprzepsanej nocy. O to cały czas chodzi - klaps w takiej sytuacji odwraca uwagę. Moje dziecko nawet nie zapłakało, było tylko tym zdziwione...klaps był lekki - nie dla zadania bólu, ale był dla mnie w tej sytuacji jedyną sensowną rzeczą, którą miałam "pod ręką". Potem wytłumaczyłam dziceku sytuację, powiedziałm dlaczego tak się stało. Powiedziałam prawdę, że się bałam , że mogła zrobić sobie krzywdę.... Mam nadzieję, że to się wiecej nie powtórzy...
Bardzo często pokazuje dziecku, że coś boli, że parujący garnek parzy - to bardzo dobre, potwierdzam, że skutkuje.
Dzieki za dobre rady, mam nadzieje, ze sytuacja się nie powtorzy, ale moze następnym razem zachowam większą przytomność umysłu.
Peggi najwazniejsze, ze wytlumaczylas dziecku i ze starasz sie i chcesz reagowac jeszcze lepiej. W tym rzecz i tak trzymaj a bedzie dobrze. Wszyscy jestesmy tylko ludzmi ale...mozemy starac sie i to rozni dobrych rodziciow popelniajacych jakis blad (nie znam rodzica bezblednego i zawsze opanowanego) od rodzicow patologicznych ktorzy nie staraja sie i nie potrafia swego zachowania, reakcji udoskonalic czy kiedykolwiek kontrolowac dla dobra wlasnego i dziecka. Dlatego uwazam wrzucanie tutaj do jednego wora za niesprawiedliwe i w sumie stygmatyzujace ale nie poprawiajace.
A i jeszcze kiedys poradzilam sobie tym (dziecko zlapalo srubokret taty machajac nim tak kolo buzi i biegna ze mialam wrazenie ze sobie oko moze wybic. Tata biegl za dzieckim by mu srubokret odebrac co dziecko skwitowalo biegnac jeszcze szybciej bo mialo chyba wrazenie nowej zabawy - tato bawil sie czasem z dzieckiem w berka z ulubiona pileczka i kto zlapal pileczke tego sie gonilo itd.) jak bym za nimi poleciala to juz by bylo calkiem od rzeczy. Wiec gwizdnelam dziecko sie zatrzymalo a ja zaczelam klaskac w dlonie metoda kosi kosi lapki spiewajac, dziecko odruchowo zaczelo klaskac ze mna i puscilo srubokret.
Dobrze jest wlasnie takie gwizdniecie polaczyc potem z nagroda nowej zabawy, przytulenia. Wzmocni to refleks zwrocenia uwagi przez dzicko gdyz gwizdniecia nie spowoduje paniki lecz oznake milej zmiany jesli dziecko poslucha, instynktownie sie zatrzyma itd.
" I jezeli ten klaps ocali dziecku zycie bo nie wsadzi ono reki w ogien albo nie zlapie zyletki czy nie wbiegnie na jezdnie. nie zostajac na stale zaakceptowana "metodą wychowawcza" to nie pochwalę ale zrozumiem."
A ja to nawet nie rozumiem w jaki sposób klaps ma ocalić życie dziecku .
Bo przecież jest dawany PO zażegnaniu niebezpiecznej sytuacji ...
Ja najpierw bym się zabrała za wyciąganie ręki z ognia ...
No po to faktycznie musztarda po obiedzie. Ale na powaznie przecierz nie chodzi o klaps po tym jak juz sie cos stanie bo to ewidentnie tylko bezsilnosc i...nieraz wlasnie zlosc. Taki klaps oczywiscie nie ma zadnego sensu.
Klaps może przerwać czynność niebezpieczną, odwrócić uwagę dziecka i np. wypuści ono z ręki niebezpieczny przedmiot. O to chodzi, a nie bicie po wszystkim. Po to ja mogę dziecko mocno uściskac i podziękować Bogu, że nic mu sie nie stało, a nie bić.
Ty w dalszym ciagu nic nie zrozumialas, niestety,,,,
Twoim obowiazkiem jest pilnowanie 21 miesiecznego dziecka, usuniecie wszelkich niebezpieczen, bo nie wiem , jak takie male dziecko moze zlapac niebezpieczny przedmiot????
Chodzi o Twoja nieuwage i zagrazenie zycia dziecka Twojim brakiem opieki,,,,bo nie wyobrazam sobie, ze zostawie niebezpieczne przyrzady, narzedzia, przedmioty ,chemikalie, w okregu malutkiego dziecka i musze dac klapsa, bo dziecko cos zlapalo i nie rozumie niebezpieczenstwa!!!!!
Twoje dziecko chodzi sobie luzno, bez opieki doroslego i co znajdzie, to bierze w rece?????
Najpierw dac w tylek ,potem usciskac i dziekowac Bogu, ze nic mu sie nie stalo,,,,
Albo jestes niedojrzala, zeby byc mama, albo kompletna ignorantka,,,,,
Skąd wiesz, że nie schowałam niebezpiecznych przedmiotów, skąd wiesz, że nie mam specjalnych zabezpieczeń na szafkach, skąd wiesz, że nie pilnuję dziecka, skąd wiesz, że moje dziecko "chodzi luźno, bez opieki doroslego". Skąd to wszystko do jasnej Anielki wiesz?
Jestem z moim dzieckiem 24 godziny na dobę, ale czasem muszę coś ugotować, tak niestety muszę zostawić dziecku zabawki i coś ugotować...odwrócić sie na parę minut i pokroić warzywa...a przy tym używa się np. noży, jeśli nie pamiętasz...nie da sie kroić nożem zamkniętym w szafce...niestety. A te parę minu, ba! - sekunda wystarczy, żeby dziecko porwało to co go najbardziej korci, a jak zapewne wiesz, to co zakazane bywa dla dziecka najbardziej atrakcyjne. Coś czego nie iwdzi, co się przed nim chowa. Daruj więc sobie.
Proszę Cię, daj mi święty spokój, bo nic nie wiesz, nie znasz mnie, ja bardzo dobrze rozumię, jak opiekować się dzieckiem, więc przestań się kreować na jego obrończynie.
W Twoje ręce w życiu bym mojego skarbu nie powierzyła, tyle Ci powiem. A jak sie zdziwisz, to przypomnę Ci Twoję rozmowę z Góralką i pewne słowa, które ona przytoczyła...cos o duszeniu płaczących dzieci poduszka...albo o wrzeszczczących bachorach z przedszkola, które nie dają Ci spokoju...przypomnieć Ci??? Te Twoje słowa? Obrończyni uciśnionych dzieci?Jak chcesz to się pofatyguję wieczorem i znajdę ten wątek, bo teraz nie mam zbyt dużo czasu i wkurza mnie, że zamiast pisać sobie na Zacisznej, muszę użerać się ze ....ech, daruję sobie epitety. Szkoda nerwów. Dziękuje. Proszę o danie mi świetego spokoju.
A zrozumiałam bardzo dobrze, widzę masz wybórczy umysł, przyswaja tylko te wypowiedzi, do których możesz się przyczepić a pomija te w kórych już dawno podziękowałam Dorotce za pomoc, za podanei sposobów jak sobie radzić w takiej sytuacji, bo jak widać zdarzyła sie ona raz i moja reakcja wynikała byc moze ze strachu i braku doświadczenia.
Więc sobie to przeczytaj i zakończ temat.
Abstrahujac od tego czy titeczka daje rady, czy tylko wytyka bledy, abstrahujac od tego, czy wypowiedzi tineczki w innych watkach sa niekonsekwentne w stosunku do tego co pisze tutaj zwracam uwage szanownej mamusi, ze pieprzy niemozebnie.
Jesli sprawujesz opieke nad dzieckiem przez 24 godziny na dobe, to MUSISZ miec je caly czas na oku. Wiec nie pisz bzdur o tym, ze nie da sie kroic nozem zamknietym w szafce. Jesli kroisz, to TY kroisz a nie dziecko. Jak skonczysz- nie zostawiasz noza w zasiegu dziecka. Tak samo, jak wszelkie inne niebezpieczne narzedzia nie maja prawa byc w zasiegu ciekawskiego i nieswiadomego zagrozen dziecka. Natomiast opiekun MUSI byc swiadomy, ze noz to nie zabawka. Nie ma prawa byc dostepny dla dziecka, ani noz, ani zyletka, ani mamusiny akcesoria do zabiegow kosmetycznych, tatusine mlotki, pily i srubokrety, pojemniki z substancjami niejadalnymi, wrzatek itede itepe.
Wlasnie dlatego, ze SEKUNDA wystarczy....
No teraz to ja sie wkurzylam. Do jasnej ch...y czy ten watek to kontest na to kto jest najlepsza idealna matka, kto lepszy kto ma to szczescie ze jego dzieciom nie zdarzyl sie zadny wypade, nie bladzacym nigdy i otoczonymi nimbusem nieomylnych, wszystko wie- und widzacych?! Chcecie ta badzcie ja taka matka nigdy niue bylam i byc nie chce. A teraz ukamienujcie i mnie pospolu z peggi za srubokret ojca albo za to ze moja corka spadla kiedys nieszczesliwie z krzesla na buzie i rozciela sonie warge. Siedzialam kolo niej nie powiem ale NIE ZDAZYLAM zareagowac wiec co napientnujcie mnie teraz tez. Ja wolalam przytulic dziecko i pojechac z nia do lekarza. Ciekawe czy bym pojechala bedac zastraszona kara boska badz odebraniem dzuiecka bo zrobilo sobie w mojej obecnosci krzywde. Pewnie nie. A moja Mame to juz by na pewno ztamkneli gdy sto razy do mnie mowila uwazaj a ja nie uwazalam i niesczesliwie sie poslizgnawszy wyrznelam przay upadku katen ust w drewniana porecz od fotela ze trza bylo szyc bo krew sie lala strumieniami... Ludzie czy postrataliscie juz zdrowy rozsadek i logiczne myslenie? Marynik wszyscy wiemy ze powinno byc schowane i powinnismy uwazac, wszyscy wiemy ze wypadki dzieci wynikaja niestety najczesciej z winy, momentu nieuwagi, przemeczenia doroslych. Ludzie przecierz o tym wiadomo! I nie chodzi wcale o to! Lecz o to ze wszyscy jestesmy LUDZMI. Kazdemu z nas chocby mial oczy wokolo glowy zdarzaja sie sekundy nieuwagi. Bo ojciec reparujac szafke imajac obie rece zajete odlozyl na sekunde bezwiednie srubokret, Bo matka czy ojciec, przykladowo, odsunie wpierw kipiacy garnek i na sekunde odlozy noz...Ludzie tego chowania WSZYSTKIEGI i ZWRACANIA ZAWSZE i na WSZYSTKO uwagi tez sie uczymy! Przedtem lata cale, kladac srubokret czy noz tam czy tam nie zagrazalo nikomu niebezpieczenstwo bo nie bylo dziecka kolo nas. Nie kazdy ma takiego dziadka jak TY Maryniku pod reka ktory pomoze wesprze, moze widzac ze matka pada na pysk (co wiaze sie na przyklad z mimowolna zwolniona reakcja) zajmie sie wnukiem na godzinke lub dwie. By matka/ojciec przy swojej odpowiedzialnej pracy jaka jest opieka nad dzieckiem nie byla przemeczona.
Kurcze blade nie chodzi o to by na kazdej butelce z mlekiem pisac "tylko nie upusc bo rozbijesz pod zagrozeniem takiej i takiej kary ktorejs sama sobie winna" lecz o to by zdawac sobie sprawe z tego ze taka butelka potrafi sie wyslizgnac z reki i nalezy ja mocno trzymac, a jesli juz upadnie trzeba wiedziec jak sie posluzyc szmata i zmiotka. Czy to tak trudno zrozumiec? Gromami i stygmatyzacja NIC sie nie osiagnie. Wrecz zniecheci do siegania poo pomoc irade a to najgorsze. Naprawde jestem troche rozczarowana ta dyskusja. Temat ciezki trudny, jak swietnie by bylo gdybysmy mogli podzielic sie doswiadczeniami jak uniknac bledow na co zwracac uwage bez OSADZANIA! Bo tylko tak mozna cos zmienic. Nie zycze nikomu by przez moment neuwagi musial poniesc odpowiedzialnosc za wypadek drugiego czlowieka. A opisalam najczestsze przyczyny, banalne wrecz sa i inne na ktore nie mamy wplywu i NIE MOZEMY przewidziec.
Powiedzcie jak bedziecie sie zachoiowywac w wypadku:udzielicie w PIERWSZEJ kolejnoisci pierwszej pomocy ofierze czy bedziecie wymyslac sprawcy? Chyba logiczne prawda?
Alez Dorotko, to oczywiste, ze kazdy popelnia bledy a ich skutki bywaja czasam tragiczne (TFU _ ODPUKAC !!!!!) Tyle tylko, ze skoro deklarujemy jak to wazne, najwazniejsze jest dla nas dziecko - to musi ono byc objete troska szczegolna.
Nie znajduje usprawiedliwienia pozwolenie, aby maluch oblal sie goraca herbata bo rodzice zajeci byli rozmowa towarzyska.
W dupie z kipiaca zupa skoro maluch obserwuje tatusia dzialajacego ze srubokretem.
W powyzszym poscie odnioslem sie tylko o wylacznie do zenujacych usprawiedliwien w stylu - MUSIALAM zareagowac, bo dzieciak mial niebezpieczne narzedzie w reku. NIE MIAL PRAWA go miec.
Tak - wszystkiego nie da sie przewidziec - sam jako rodzic nie uniknalem bledow - zdarzyla sie i zlamana reka i jezyk przytrzasniety zamknietymi drzwiami (tak tak !!!!)
Maryniku to ze nie mial prawa go miec to jasne dla kazdego z nas!Rownerz dla mnie czy peggy, tak jak i jasnym dla Ciebie bylo, ze jezyk duziecka nie ma nic do szukania miedzy futryna a blatem drzwi. Kurcze nie powiem ciekawa jestem: jak To sie moglo stac tzn nie czyja wina itd. lecz umiem sobie wyobrazic jezyk miedzy zebami ale drzwiami mniej. :-) a z ta zupa kpiaca to byl tylko przyklad bo jesli dziecko biegnie w stron tej nieszczesnej kuchenki to logiczne ze najpierw zapobiege kipieniu by dziecko sie czasem nie poparzylo pryskajaca ciecza , tluszczem z patelni itd. Przed tym inaczej jak zapobiegawczo ochronic nie moge bo nie zlapie w locie. W zwazku z tym , dla mnie osobiscie, pierszenstwo ma w tym wypadku zupa nieszczesna. Oczywiscie ze powinno sie ten nieszczesny noz rowniez odlozyc daleko od lapek pociechy ale niestety wszyscy popelniamy bledy.
Dorotko - tak wszyscy popelniamy bledy - to jasne. Dlugo nie zabieralem glosu w tym watku- jak sadze rozwinal sie on w kierunku niezamierzonym przez autorke. Obserwowalem wymiane mysli, pogladow i przytykow wzajemnych. Jak wiesz - mnie tez czasem strofowano za niewybredny jezyk, ale jednak- obserwujac postawe peggy i tineczki moge stwierdzic, ze chociaz sam w swoim rodzicielskim zyciu mialem pare okazji sklapsowac dupska corek (WSTYD!!!!!) to wlasnie wstydze sie raczej niz szukam latwych usprawiedliwien, bo te usprawiedliwienia to usprawiedliwienia rodzicielskiego braku przewidywania. Kazdy jest wyczulony na pewne indywidualnie postrzegane zagrozenia. Dla mnie wrzatek i ciemia MUSZA byc poza zasiegiem malolatow. Garnek z wrzaca zawartoscia, tudziez paletnia z tluszczem - odpadaja w towarzystwie dzieci (mozna je przeciez postawic na palnikach z tylu kuchenki).
A z jezykiem to bylo tak:
panny okolo 2,5 lat - bawiace sie w mieszkaniu w CHOWANEGO. Jadzka w kuchni, a panny bigajace miedzy kuchnia, przedpokojem i pokojem (kuchnia byla pomieszczeniem pomiedzy) W pewnym momencie ciezkie drewniane drzwi miedzy przedpokojem a kuchnia sie zamykaja i Jadzka slyszy przerazliwy krzyk w przedpokoju. Nie bardzo wie jak otworzyc te drzwi, ale powoli je otwiera. A w przedpokoju stoi panna i wyje pokaujac na buzie. W koncu jak szerzej ja otworzyla to Jadzka zobaczyla siny flaczek zamiast jezyka. Wygladalo to tragicznie - na szczescia mala nie wyszarpnela jezyka zatrzasnietego drzwiami a on sam nieslychanie szybko wrocil do swojego normalnego ksztaltu. z pozniejszych wyjasnien wynikalo, ze mala obserowala przez szpare jak jej siorsta sie probuje przed nia ukryc, A ze szpara byla waska - to trzeba bylo mocno glowe do szpary przyciskac - pomagajac sobie jezykiem wlasnie.
No na co tez dzieci nie wpadna! To niesamowite! Ja kiedys opieprzylam syna, moze mial z 5 lat, ze ma posprzatac zabawki porozwalane po calej chalupie. On jak to dziecko ociagal sie ale po zachetach szlo mu nawet dosc sporawnie (wymyslelismy ze box na zabawki to pociag on jest motorniczym a zabawki to pasazerowie - do dzisiaj to zapalony kolejarz) no fajnie! Pojechal z tym "pociagiem" do pokoju a ja znalazlam jeszcze pilke w przedpokoju . Lece wiec z ta pilka otwieram z rozmachem drzwi ze slowami "uwaga,uwaga spozniny pasazer,," a moj syn w ryk. Matko swieta co jest? Nieszczesliwie stal niedaleko drzwi a ja otwierajac je naraz uderzylam nimi z roznmachem niestety... niechcacy w jego wielki palec u nogi. . I to tak nieszczesliwie ze paznokiec zszedl. Bolalo wiadomo jak diabli. bo zadne u mnie kapci nie uznawalo i zawsze na bosaka latalo. DO DZIS TO PAMIETA; I JA TEZ1
"Sam jako rodzic nie uniknąłem błędów" - to Twoje słowa...więc daj mi prawo do mojego błędu i zakończmy tę obłędną dyskusje, z której nic nie wynika. Nie pomogłeś mi, nie doradziłeś, oskarżyłes tylko, ze nie potrafie pilnować dziecka, a ja Ci nie będę udowadniać, że jest inaczej.
Szanowny tatusiu, popatrz na siebie, potem oceniaj.
Pozdrawiam!
Dorotko, dajesz mi nadzieje, że są jeszcze normalni ludzie, chociaż pomimo tego i tak chyba zaraz sfiksuję.
Pozdrawiam serdecznie!
A to jest już odwracanie kota ogonem ...
Czy ktoś tu się mieni idealnym , nieomylnym omnibusem ?
Czy ktoś kamienuje matkę za niesczęśliwy wypadek ?
Chyba raczej za postawę matki : uderzyłam dziecko bo MUSIAŁAM i zrobię to znowu jak będę MUSIAŁA .
Trzeba jasno powiedzieć : nigdy nie ma takiej konieczności .Bicie jest złe , a zło należy piętnować .
Jakoś w poście Peggy83 nie wyczytałam , że zrobiła to w akcie bezsilności ,źle się z tym czuje i czeka na rady jak w przyszłości tego uniknąć . Wręcz przeciwnie , była przekonana o słuszności swojego postępowania . I to jest oburzające .
Wiadomo , że nie jesteśmy maszynami i popełniamy błędy , ale ważne jest , żeby się do nich przyznawać .
Jakoś nie przyszło by mi do głowy , żeby w wątku w wątku będącym sprzeciwem wobec bicia i upokorzenia w imię miłości , przekonywać o konieczności dawania klapsa w sytuacji niebezpiecznej . A nawet gdybym w jakiejś malignie to napisała , to nie odważyłm się odszczekiwać tym którzy mają inne zdanie , zwłaszcza że z dotychczasowych postów wynikało , że wobec takich zachowań nie należy pozostawać obojętnym i reagować .
Większość rodziców raczej ma wiedzę teoretyczną i wie jak należy się zachować w określonej sytuacji - jest mnóstwo gazet , poradników itp . Nie zawsze to wychodzi , to jasne , wychowanie to ciężka praca nie tylko nad dzieckiem ale i nad sobą .
Ale jak czytam bzdury , że teoria to jedno a życie to drugie , że mam wiedzę , ale jej nie stosuję , to palce same skaczą po klawiaturze .
Popełniam mnóstwo błędów jako matka , zdarzają mi się zachowania które nie powinny się zdarzyć , wtedy zawsze fatalnie się z tym czuję , mówię dzieciom że źle się zachowałam i przepraszam je za to .
Marinik , pisałam w tym samym czasie co Ty , nie zmałpowałam tego MUSIAŁAM .
Bardzo to miłe jest przeczytać , że ktoś myśli bardzo podobnie ...
Pozdrawiam :)
mieni sie mieni na przyklad ten kto tylko ocenia. Dyskusja z Toba robi sie troche jalowa bo z dalszych postow peggy wynika ze jednak mozna sie innego reagowania nauczyc. A przynajmniej zreflektowac czy klaps to jedyny sposob odwrocenia uwagi dziecka. To ze nienajlepszy juz pisalam chyba w jkazdym moim poscie. I ja nigdzie nie napisalam ze bicie jest konieczne i nie trzeba tego krytykowac takiej reakcji rodzica. Tyle ze ja pietnuje zachowanie a nie ludzi. I to jest roznica jak mi sie wydaje roznica umozliwiajaca dalsza komunikacje a w zwiazku z tym mozliwa zmiane zachowan na przyszlosc. I nie zaowazam bym odwracala kota ogonem.
Tak , tak , rozumiem . Sztuczki psychiatryczno - psychologiczne : " rozumiem Cię , masz rację ale spórz na to z innej strony " .
Ja to bardziej prosta jestem . Jak ktoś nie ma racji albo czegoś czy kogoś nie rozumiem , to walę prosto z mostu .
Dostrzeganie wszędzie szarości z pominięciem czerni i bieli tylko niepotrzebnie komplikuje proste sytuacje .
Tak oceniłam . Ale CZYN a nie całą osobę . Napiętnowałam CZYN I POSTAWĘ a nie osobę .
A co do rad i porad , to chętnie służę , gdy ktoś ich potrzebuje , gdy wyraża jakieś wątpliwości .Z tym , że potrzeba i wątpliwości muszą być w jakiś sposób pokazane .Jeżeli tego nie ma , nie wychodzę przed orkiestrę rozdając rady na prawo i lewo czy ktoś tego chce czy nie .
No widzisz a ja wole przed orkiestre bo moze nie zaszkodzi a komus przydac sie moze tu na forum. Komus kto moze tylko czyta i nie smie sie odezwac albo komus kto chce zreflektowac wlasne postepowanie. Nie narzucam sie nikomu z radami, wypowiadam sie na ogolnym forum kto zechce czytac porzeczyta kto nie zechce to ominie czy puknie sie w czolo. Prosze barduzo, ma prawo.
Zrobienie z Peggy ofiary , którą należy bronić przed atakami złych ludzi przy jednoczesnej jednoznacznej ocenie oceniających jej zachowanie , jest dla mnie odwróceniem kota ogonem .
Ani ona nie jest ofiarą ani ja nie jestem sprawcą ...
Tak szanowny panie Mariniku, tylko skąd ona wie, jak ja sie dzieckiem opiekuje. Na podstawie jednego incydentu? Jednego? Podkreślam razj eszcze - jednego! Na tej podstawie szanowna Tineczka wyciągnęła wnioski, że biję swoje dziecko, że będę je bić, że nie mam zabezpieczonych niebazpiecznych narzędzi, że nie pilnuję dziecka! Z tego wszystkiego stworzyła sobie mój obraz - fałszywy i krzywdzący a Ty sie do tego przyłączysz? Dziękuje. Dam sobie spokój.
A czy Ty nie wiesz, że dziecko, które sięga na stół z łatowścią może coś podkraść, kiedy ja sie do garów odwróce - ot pójdę wrzucić warzywa do garnka a nóż zostanie na stole...czasami nie jest sie w stanie wszystkiego ogarnąć! Wie to każdy, kto ma dzieci..i proszę raz jeszcze, dajcie mi spokój! Idźcie zajmijcie sie tymi maltretowanymi dziećmi, a nie mną, której jak dotąd zdarzył się jeden wypadek! Dziecko w życiu nie miało rozbitej głowy, jednej rany na ciele! Poza siniakami na nogach, no bo od upadku to już nie zawsze je mogę uchronić.
Mariniku, przeanalizuj sobie lepiej jak Ty pilnowałeś swoje dzieci i czy też Ci sie takie rzeczy nie przytrafiały. I dajcież mi ludzie święty spokój! Co ja takigo zrobiłam? I kto ma czelnosć wytykać mi błędy, które sobie sam uroił we własnej głowie?!
Co, mam zdjęcia szafek wstawić z blokadami na szufladach i drzwiach? Ludzie, przestańcie!
Peggi nie denrwuj sie na przyszlosc wiesz na co zwracac uwage, nie tylko na noze czy porcelane badz szklo ale i obrusy...Ja mialam takie klamry albo czasowo nie uswiadczylas u mnie obrusa haha . Woreczki i torby foliowe moga byc bardzio niebezpieczne, wszelkie sznurki- nawet te w kapturach o ile dziecko moze sie nimi okrecic lub moga sie tak zapetac ze niestety dzialaja jak stryczek. Przed paru laty byl w niemczech taki wypadek ze dziecko male sie poddusilo wlasnym sznurkiem od kaptura. tak jak i torba foliowa zalozona na glowke. Wszelkie dligopisy, mazakimoga byc trujace oczywiscie male przdmioty- koraliki, groch itp. Znam dzieci ktore wsadzily soobi do nosa tak skutecznie ze trzeba bylo u lekarza wyciagac...Jak ja sie juz przyzwyczailam wszysto chowac (doslownie wszystko) co mogloby byc niebezpieczne to nie przeszlo mi az do czasu okolo przed dwoma trzema laty. A moje dzieci maja juz po 18 i 22 lata. Teraz przy przeprowadzce syn sie pyta. Mamo do cholery a po co mamy w kontaktach te zabezpieczenia? Hmm no niby po nic ale ja zawsze mowilam moje dzieci juz z tego wyrosly ale mialam kolezanki z malymi dziecmi a licho nie spi niech wiec siedza tak na wszelki. Teraz sie smieje bo jak chce wtyczke wlozyc do gniazdka to przekrecam w kazdym gniazdku jakby mialo zabezpieczenie no i w zwiazku z tym nie trafiam jak kazdy normalny czlowiek Haha Ale jak mowie nie da sie uniknac wszystkiego, czlowiek chodzi z dziecmi w gosci i tam nie mozna wymagac by tez bylo zabezpieczone, dzieci rosna itd. Kiedys nie upilnujesz. Chwala bogu jesli to tylko cos co do wesela sie wygoi
Tak sobie mysle, ze to był straszny błąd, ze zabrałam głos w tej dyskusji. Więcej go nie popełnię. Miałabym święty spokój, którego bardzo teraz potrzebuje, a nie siedzę zryczna przed ekranem i czytam jaka to jestem nieodpowiedzialna, zła matka.
Śmieć po prostu...i tak sie czuję, dziękuje wszystkim, którzy z miejsca zmieszali mnie z błotem, bardzo mi tym pomogli, to jest niocenione!
Dziękuje tym, którzy zrozumieli i wytłumaczyli.
Postaram sie nie udzielać więcej na tym forum, poza wątkiem dla mam, tam zawsze mogę liczyć na zrozumienie, pocieszenie i pomoc.
Na tym kończę, piszat co chceta.
Dorotko, podpięłam sie pod Ciebie, bo jescze raz Ci bardzo dziekuję i w razie kłopotów odezwę się na gg.
Peggi nie lam sie bo to najgorsze co mozesz zrobic. Nie jestes zla matka! I nie daj sobie tego przez nikogo wmowic. Bedzie dobrze! Sciskam serdecznie i zapraszam na gg
Też nie za bardzo zrozumiałam .
Jaki cel miało pochwalenie się klapsem danym dziecku ? I to w tym wątku ?
W jakich sytuacjach klaps ratuje od nieszczęścia ?
Klaps czy jakakolwiek przemoc jest wynikiem bezsilności .
Niespełna 2 - letnie dziecko przy dobrej opiece może sobie sosunkowo mało krzywdy zrobić . Warunkiem jest jednak dobra opieka .
Im dziecko starsze , tym większe kuku może być , jeśli mu się nie wytłumaczy potencjalnych zagrożeń i jeśli tego nie zrozumie .
Zastanów się , bo im Twoje dziecko będzie starsze , tym częściej nie będzie robiło tego czego od niego oczekujesz , więc stosując Twoją logikę będziesz musiała dawać mu coraz więcej klapsów ...
Aż może się zdarzyć , że cienka linia zostanie przekroczona ...
Dzieci potrafia doprowadzic do szalu...wiele matek sobie z tym nie radzi...ja nie mam wlasnych dzieci, ale duzo pracowalam i pracuje z innymi...jako "nie matka" nie mam kompletnie prawa do "klapsa"...a poniewaz bardzo zadko podnosze glos, wiec czasem wystarczy, ze krzykne..Kiedy wpadaja w histerie zostawiam tarzajace sie na podlodze...gorzej jesli ucieka na ulicy...przydalaby sie wtedy smycz ale to nie to samo co przebywac z dzieckiem 24h/24. Kobieta powinna miec czas dla siebie, zeby sie odprezyc, wyjsc z bajek i pieluch chociaz na 2 h dziennie. Pozdrawiam wszystkie mamy :)
Anno, jak mnie dziecko doprowadza do szału to wołam tate...albo włączam mu bajkę...to taki mój sposób, zeby nie zwariować i mieć chwilke oddechu dla siebie.
Rozumię, ja też nie mam prawa uderzyć czyjegoś dziecka, nie mam prawa swojego też uderzyć, poza sytuacją ekstremalną.
Ty zapewne pracujesz z dużo straszymi dziećmi...
Jeśli chcesz sie dowiedzieć, poszerzyć swoje kompetencje co do komunikacji z dziećmi ( i nie tylko), poznać sposoby, które działają cuda, polecam ksiażkę T. Gordona "Wychowanie bez porażek"(polski tytuł, nie wiem, jaki jest orginalny). Tam jest opisany rodzaj komunikacji, który bardzo pomaga w kontaktach z dziećmi...z dorosłymi też i otwiera zamknięte, na pozór, drzwi :)
O tak , jak najbardziej popieram !!:)
Dwie godziny w ciągu doby tylko dla siebie młode matki powinny mieć zagwarantowane konstytucyjnie !! ;)
Pozdrawiam .
Im większe dziecko, tym więcej można mu wytłumaczyć. Przy tak małym dziecku bywa, że nie ma czasu na tłumaczenie. Jesteś matką, może Twoje dziecko było spokojne, ciche...moje takie nie jest. Wszędzie go pełno, tylko odwróce głowe i już...a to co zakazane,. bywa najbardziej atrakcyjne.
Moja logika jest jak najbardziej w porządku.
Myślisz, że ja dzsiecku nie tłumaczę? U takiego dzicka niestety myślenie przyczyna - skutek nie jest jeszcze takie sprawne, takie dziecko nie zdaje sobie sprawy z niebezpieczenstwa. To jest ta subtelna różnica, która różni małe dzicko od starszego, któremu wiele rzeczy można wytłumaczyć, które wiele rzeczy rozumie i wyciąga wnioski. I nie ma potrzeby takiego dziecka ściągać z jezdni, czy wydzierać mu z raczki niebezpieczne przedmioty.
Przy tak małym dziecku czasem nie ma czasu na tłumaczenie. Chronisz go tylko od niebezpieczeństwa. Wtedy był konieczny klaps, bo nie można go było inaczej uspokoić...nie mam zamiaru się tłumaczyć, napisałam to, bo są sytuacje, w których klaps bywa niunikniony. Tego mnie uczyli na studiach i to mi sie sprwadziło w życiu, chociaż nie przypuszczałam, że tak będzie.
Tak, Kojonkosky, przekraczam linię i będę lać dziecko codziennie dla zasady. Dziękuję.
Ciekawa jestem tylko w jaki sposób ty karzesz swoje dziecko? Może napiszesz przykłady, dla mnie, niedouczonej, stosującej przemoc? Chętnie się dowiem, jakie są prawidłowe sposoby karania, dyscyplinowania, przywracania do pionu dziecka.
Czy miałaś sytuację, kiedy Twoje dziecko było samo dla siebie śmiertelnym zagrożeniem? Jestem ciekawa, napisz. Podziel się doświadczeniem.
Hmm a moze naprawde lepiej: zamiast tylko krytykowac i oceniac sie nawzajem. tudziez popadac w biala goraczke lepiej by bylo podzielic sie wyprobowanymi sposobami na takie sytuacje?
Czekam, aż Kojonkosky się podzieli swoimi sposobami.
No właśnie, takie pisanie jest bez sensu, może wreszcie będą jakieś konkrety.
Czy ja moge sobie pozwolić na małą prywatę?
A tam - ryzyk- fizyk ;) Pozwole sobie.
Peggy jestes urocza. Tak czytam sobie, co piszesz i wyobraziłam sobie kruchą kobietę ( własciwie jeszcze na pół w pąku), która ma ustalony swój porządek świata i jest gotowa własną piersią go zasłaniać. To jest piekne.
Tylko trochę sie martwię, bo mam wrażanie, że za szybko głowa Ci sie pali. Mam tez wrażenie, ze dużo Cie te potyczki kosztują.
ze potem musisz się oddzielać od uczucia przykrości.
Uważam, ze jesteś wspaniałą matką- świadomą, cierpliwą, kochającą.
Przypomniał mi się tez fragment kazania, które wygłosił taki młody ksiądz na ślubie mojej siostry. Powiedział między innymi, ze zycie przynieisie młodym małżonkom wiele wyzwań- a wśród nich największe- wychowywanie dzieci. że we wspólczesnym swiecie taka zwykła sprawa urasta do rangi wielkiego zadania.
Kasiu, jeden klaps nie uczynił z Ciebie potwora, ani nie zapowiada następnych. Ja tego tak nie odbieram. Ja to odbieram tak, ze na tamten moment brakło Ci jakiejś innej metody. To nie jest sprawa do oceniania przez kogokolwiek. To jest sprawa, do przemyślenia dla Ciebie. Myslę, ze to prawda, ze na tamten moment musiałaś tak postąpić, bo piszesz, ze ratowałaś dziecko przed niebezpieczna sytuacją. Pytanie jest inne- czy jeśli będzie znów taki moment- postąpisz tak samo?
Jesteś wspaniałą mamą, ale to nie oznacza, ze zawsze uda Ci się uchronić od małych porażek. Czy możesz tak na to spojrzeć?
Jeszcze mi się wspomniała taka historyjka :). Moja kolezanka poleciała do Irlandii i tam pracuje jak niania czwórki "małych diabłów".
Oczywista sprawa, zę nie wolno jej uderzyć dziecka. Mówi, ze jak już jest wykończona tymi dzieciakami, jak jej nie chcą słuchac, to klnie po polsku :D, dzieci natychmiast zaczynają byc posłuszne :D
Pozdrawiam Cię cieplutko
Dzięki, tego mi było potrzeba! Jak zawsze jesteś światełkiem w tunelu :)
Pozdrawiam bardzo, batrdzo ciepło :)
no nie oplulam monitor, swietny sposob! Moze dla polskich dzieci mamy wymysla jakis "innojezyczny" wyraz. N apewno bedzie mialo taki sam skutek.
Mhm, parę lat temu było w Szwcji i na świecie głośno o sytuacjii, w której pewien młody człowiek, gdy nie dostał od rodziców tego czego chciał zgłosił na policję, czy gdzieś tam - że jest bity. Skutek - wylądował w domu dziecka. Wtedy zmądrzał, bo oczywiście klamał w akcie zemsty na rodzicach, ale było za późno. Trochę czasu chyba spedził w tej placówce opiekuńczej.
Ciekawa jestem ile dzieci w Szwecjii w ten sam sposób wymusza coś na rodzicach...albo ilu rodziców obawia sie, ze kiedy każą dziecku zrobić coś, co będzie nie po jego myśli - wylądują w więzieniu.
Nie zawsze dawanie dziecku takiej władzy nad rodzicem dobrze skutkuje.
Żadne prawo nie spowoduje, że niezrównoważony emocjonalnie rodzic, chory psychicznie, niedojrzały, rodzic sam skrzywdzony w dziecinstwie - będzie wzorowo wychowywał i wychowa prawidłowo swoje dziecko. I go nie skrzywdzi. Moim zdaniem nic nie da takiej gwarancjii.
Zauważam teraz również postępujący trend wychowania bezstresowego. Dziecko robi to co chce, bo jak mu się zabroni to się zestresuje...przeraża mnie to, ale to już temat na inną dyskusję.
Moje dziecko dostało klapsa (wiek 21 miesięcy). Była to sytuacja, która zagrażała dziecku i gdyby nie ten klaps na otrzeźwienie, nie wiem czy nie skończyłaby się szpitalem. Jeśli to się powtórzy, moje dziecko dostanie klapsa po raz kolejny, bo czasem słowa i prośby nie pomagają. Daję klapsa nie w złości i zemście - trzeba się tego wyzbyć i na trzeźwo oceniać sytuację, na zimno. Dałam jedynego jak dotąd klapsa w groźnej sytacji, keidy dziecko nie słuchało. Możecie mnie wsadzić do paki.
Myśle, że nic nigdy nie wyeliminuje patologii, bo patologiczne zachowania ciągną się z pokoleniana pokolenie, jedyne sensowne działanie wg mnie to reagować, zauważać i nie bać się stanąć w obronie, chociaż czasem to dużo kosztuje.
Chyba tego nie przeczytalas:
: "Jesli to sie powtorzy,moje dziecko dostanie klapsa po raz kolejny",,,,,,,,,,!!!!!!!!!!!!!!!!
Wspaniala matka!!!!!!!
Przeczytałam.
Przeczytałam tez post nr 71 i kolejne wypowiedzi Peggy.
A Ty przeczytałaś?
Jeszcze mam pytanko: Pisałaś kiedyś w jakimś wątku, ze dostawałaś bicie od babci, za jedzenie niedojrzałych owoców. Tineczko dostałaś kiedyś klapsa od swojej mamy?
Zakładam, ze dostałaś.
Ciekawe jakbym ja teraz szyderczo napisała o Twojej Babci- " wspaniała babcia!!! nie ma co!!!"
Rozumiem Twoje podejście i się z nim zgadzam- w tej cześci, że klaps stanowi o bezsilności rodzica.
Nie zgadzam się natomiast na szykanowanie kogoś na publicznym forum.
Zaciemnia tylko obraz.
Chciałam jeszcze opowiedzieć o innym przykładzie:
Rodzina bez patologii ( bez alkoholizmu, biedy, bezrobocia) rodzina bardzo pobożna. Ojciec pracował, matka wychowywała dzieci, prowadzała je do zboru kilka razy w tygodniu i ... tłukła codziennie- sznurem od żelazka, jesli dziecko chichrało się z innymi dziećmi w czasie nabożeństwa- to je wyprowadzała, lałą po twarzy, czasem aż się krew z nosa puszczała, a jeśli dziecko zacynało płakac- to jeszcze dostawało ostrzeżenie- masz szczeście synku, ze nie zyjemy w czasach biblijnych, bo wtedy za takie zachowanie musiałabym cię wyprowadzić na pustynię i ukamienować, a kruki i wrony wydziobywałyby ci oczy.
Stosowała jeszcze też inne wyrafinowane kary- jak klęczenie na grochu z rękami podniesionymi w górę... jak szantaże emocjonalne- widzisz synku, tak źle się zachowywałeś, teraz mamusia przez ciebie umrze i zostaniesz sam.
Albo go spuściła mu wpiernicz- gdzie popadnie i czym popadnie, bo np nie zjadł całej kanapeczki a potem jeszcze straszyła- to dopiero początek, czekaj, zobaczysz co będzie, jak przyjdzie tata z pracy.
Kobieta ta do dzis chodzi w chwale matki- polki, wspaniałej matrony, która sie stawia za wzór. A dorosły już syn ma napady lękowe, epizody depresyjne i cały garnitur DDD.
Tineczko
Moze w najwspanialszym kraju na świecie nie ma takich przypadków. Może mądre prawo i świadomośc społeczna je wszystkie wyeliminowała, albo chociaż zepchnęla na margines. W Polsce niestety są. I od tego trzeba zacząć. Trzeba stworzyć mechanizm kontroli społecznej. Trzeba rozmawiać. Ale jeśli ta rozmowa będzie polegała na piętnowaniu i szykanowaniu- to- no cóż... jakoś tego nie widze.
Trzeba karać i stygmatyzować prawdziwe przestępstwa.
Klaps do nich nie nalezy. Klaps jest wynikiem słabości rodzica, ale nie świadczy ani o złej woli, ani o braku miłości.
Jeszcze chciałam wkleić z innego forum tekst chłopaka... ma 23 lata... ciężką depresję i właściwie to już czeka tylko na smierć.
Tekst zawiera wulgaryzmy- osoby wrażliwe na ten typ wypowiedzi prosze o nie czytanie:
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat | ||||
Wiadomość | ||||
---|---|---|---|---|
Powrót do góry |
|
Kojonkosky jako hiena ( post 71 wzięłam do siebie ) , która śmiała się nie zgodzić z ideologią dorobioną do klapsa , proponująca zastanowienie się ( po przeczytaniu ,że gdy powtórzy się sytuacja groźna , zrobisz znów tak samo ) oraz wielce zaniepokojona wyrażeniami przywodzącymi na myśl zabór pruski ( " jeżeli dziecko nie robi czego od niego oczekuję " , " postawić do pionu ") , przeciwna traktowaniu dziecka jako czyjejkolwiek własności ,
może tylko napisać , że nie dyskutuje z ludźmi mało zrównoważonymi , traktującymi różnicę zdań jako atak , z agresywnymi , którzy z braku argumentów stosują ironię , nie przyjmującymi do wiadomości innej racji niż własna , nie przebierającymi w słowach ...
No , to ja nastepna hiena!!!!!!!!!!, bo ciarki po mnie chodza na mysl o tej pedagogii i nastepnych "klapsach" w imie "sytuacji", a najbardziej zmartwilo mnie to, ze podobno magister pedagogiki i resocjalizacji , zostala nauczona na studiach dawania "klapsow" jako metode wychowawcza,,,
Martwie sie o to dziecko, bo wiele "groznych" sytuacji jeszcze przyjdzie i ile "klapsow" ta dziecine czeka???
Wiesz co? Nie mam słów. Na głupotę nie ma lekarstwa. Na obłude też.
Ciekawa jestem jakie wspaniałe metody wychowawcze Ty stosowałaś...jakoś nie potrafiłaś mi pomóc, wytłumaczyć...zrób tak czy tak, tak będzie lepiej zamiast klapsa. Tylko sączysz tą swoją jadowitą słodycz...Tineczka obrończyni mojego dziecka!
Jeśli chcesz się dowiedzieć, to mój ojciec uważa, że świetnie wychowujemy nasze dziecko. A ty nic o tym nie wiesz, bo mnie nie nie znasz, więc z łaski swojej zamilcz, jeśli nie znasz sytuacji, ani mnie, ani mojjej rodziny.
Jeśli nie potrafisz zrozumieć drugiej matki, to lepiej się nie wypowiadaj. Ja juz uzyskałam pomoc od Doroty, a Ty przestań pisać te bzdury, bo całkowicie stracę do Ciebie szacunek.
Aco do tych studiów, tak, uczono nas, że jedyną sytuacją w której można użyć wobec dziecka klapsa, to sytuacja zagrożenia jego życia lub zdrowia, tak uczy pedagogika. Tak nam mówiła pani profesor na wykładzie. Przeczyatj sobie co pisze o tym Dorota zza płota. Potwierdziła, ze tak mogło być. Ona jednak nie pochwala klapsów i podała mi alternatywne sposoby radzenia sobie w trudnej sytuacji. I jestem jej za to wdzięczna.
A resocjalizacja dotyczy w większości przypadków osób dorosłych, lub nastolatków, skoro nie wiesz o co chodzi to przstań wypisywać ciągle o tej resocjlizacji.
A gdzieś tu pisałąś, że Twoja babcia Cie biła...skoro byalś bita, to w myśl tego co piszesz - sama biłaś swoje dzieci. To mi przyszło na myśl, gdy szłam tokiem twojego myślenia. Skoro nie potrafiłaś mi podać rozwiązania, jak sobie radzić w trudnej sytuacji, bo nie wiesz zapewne jak to zrobic, to może sama łoiłaś swoje dzieci? Wszystko jest możliwe...
Widzisz, jak to wygląda, gdy sie wyciąga wnioski na własny użytek, nie znając kogoś? Jeszcze raz Ci pisze, nie wiesz jaka to była sytuacja, nic nie wiesz, więc przestań się czepiać jak pijany płotu.
Życzę większej rozwagi.
No widzisz, udeż w stół a nożyce się odezwą. Nie miałam Ciebie na ,myśli, ale widzę, że powinnam uważać, skoro sama siebie tak oceniasz. Przeczytaj sobie dalsze posty i daj mi świety spokój.
Bardzo dobrze, że nie masz ochoty ze mną rozmawiać, goraco to odzajemniam..
Zrobiłaś ze mnie jakiegoś kata i wciąż powtarzasz to , nie wiem po co, zamiast pomóc i podać inne sposoby na odwrócenie uwagi dziecka w atkich ekstremalnych sytuacjach.
Nie rozmawiam z ludźmi, którzy każdy post traktują jako pretekst do ataku i atakują pod każdym pozorem.
A ironie stosuje wobec osób, których nie traktuję poważnie...a widzisz, jakoś potrafie przyjąć rację od osoby poważnej, pozytywnie nastawionej (patrz Dorota zza płota) i pragnącej pomóc, a nie mieszać z błotem.
Jakos tak ...cieplo mi sie zrobilo...na sercu...dziekuje i ogromnie sie ciesze jezeli moglam choc troche Cie zainspirowac. Jakby co to gg mam w ustawieniach...
Dzieki, z pewnością skorzystam, gdy zajdzie potrzeba :) Faktycznie, lepiej zapytać prywatnie niż rozgrzebywać coś na forum i narażać się na nieprzyjemnosci. Całe zycie sie uczymy, cieszę się że na tym wszystkim tyle skorzystałam, pomimo pewnych przykrości...ale przynajmniej wiem na kogo można liczyć, a kogo omijać z daleka :) Pozdrawiam cieplutko!
Znalezione:
Na całym świecie i bez względu na czasy – w Serbii, Rwandzie czy Afganistanie – nienawiść pozostaje nienawiścią, a wściekłość wściekłością. Emocje te są zawsze pokłosiem bardzo silnych uczuć, jakimi reagowaliśmy na zranienia i krzywdy doznawane w dzieciństwie oraz normalnych reakcji naszego ciała, któremu zabroniono bezpiecznej ekspresji siebie. Nikt nie przychodzi na świat z pragnieniem niszczenia i śmierci. Każdy noworodek, niezależnie od kultury, religii czy pochodzenia etnicznego potrzebuje bezwarunkowej miłości, ochrony, troski i szacunku. Takie są jego biologicznie założenia. Jeśli zaznaje maltretowania wskutek okrutnych metod wychowania, rozwinie w sobie bardzo silną nienawiść i pragnienie zemsty. Będzie parł do niszczenia innych lub samego siebie (lub obie opcje na raz), ale zawsze będzie to wynik jego wczesnej historii życia, a nigdy wrodzonych wad czy genów. Teorie o destruktywnych genach są współczesną wersją bajek o „diabelskim nasieniu” sugerujących istnienie złych ze swej natury dzieci, które muszą być karane i bite, żeby były miłe i grzeczne.
(…)
Wszystkimi możliwymi sposobami musimy rozpowszechniać te wiedzę – wiedzę, że przez poniżanie i wykorzystywanie naszych małych dzieci nieuchronnie tworzymy i użyźniamy glebę, z której wyrasta przemoc i śmierć.
Alice Miller (2001) „Źródło horroru w kołysce”
Ot, taka jest prawda, bardzo madre slowa!!!!
Mnie się nasunęło coś takiego: słyszałam wypowiedź pani Kątnej, która postuluje wprowadzenie w Polsce takiego prawa, zeby kazda przemoc wobec dziecka była przestępstwem, zapisanym w postaci aktów prawnych ( dziś przemoc wobec dzieci jest sankcjonowana ogólnym aktem prawnym- że karana będzie przemoc wobec człowieka.)
Wypowiadała się, równiez, ze kiedy kilkanaście lat temu w którymś z krajów skandynawskich ( nie pamietam dokładnie) wprowadzono taki zapis, najpierw spotkał się z krytyką społeczną, ale dziś już nikt tego nie kwestionuje- po prostu ludzie nauczyli się szukać innych rozwiązań wychowawczych.
I to nie chodzi o to, ze do więzienia zostanie wsadzona matka, czy ojciec, który da w pupę- bez agresji, bez złości.
Tylko chodzi o wytworzenie świadomości, ze każda przemoc ( nawet ten przysłowiowy klaps w pupę) jest wyrazem słabości rodzica, który na dany moment nie umiał sobie poradzić z dzieckiem.
Każdy klaps jest upokorzeniem dla dziecka i właściwie wywołanie takiej dyskusji i obudzenie świadomości juz jest jakimś krokiem w tym dobrym kierunku.
Dobrze, ze taki temat powstał.
A ja bym nie wpadała w przesadę. Czasami klaps w pupę jest mniejszym złem a wychowanie bezstresowe nie zawsze przynosi zamierzone efekty. Oczywiście to są tylko jakieś naprawdę wyjątkowe okoliczności. Ja uważam,że najgorszą rzeczą jaką mogą zrobić rodzice dzieciom to brak miłości!!! Moja mama już od dawna nie żyje , a ja nadal budzę się wśrodku nocy z płaczem dlaczego mnie nie kochała. To bardzo boli chociaż mam już 42 lata i swoich czwórkę dzieci. Ja bym wolała ,żeby czasami mnie nawet stukneła a nie całkowicie odsuneła od siebie. Nigdy mnie nie wzieła na ręce i nie przytuliła, nie pamiętam żeby mnie za coś pochwaliła czy chociaż zwróciła na mnie uwagę. Żyłam jakoś tak obok rodziny. Najbardziej mnie bolało jak widziałam inne mamy , które okazywały miłość dzieciom . Czasami słyszałam uwagi sąsiadek,że nie rozumiją jej bo ja według ich zawsze byłam przeslicznym i słodkim dzieckiem. Pamiętam jak chodziłam po sąsiadach i miałam chociaż namiastkę , tego że ktoś mnie lubi i mnie chwali. To bardzo smutne wspomnienia. Często analizuję dlaczego tak było. Może dlatego,że już jako dziecko byłam inna , potrafiłam mówić co się stanie w przyszłości lub potrafiłam rozmawiać z duchami. Nadal mam ten dar, i często już nie raz unikneliśmy nieszczęścia. lub je zminimalizowaliśmy razem. Moje dzieci i mąż kochają mnie z tym, i przywykli do tego,że mama ma znowu jakieś tam. Może się po prostu mnie się bała? Bo była prostą kobietą i trudno jej było na przykład zrozumieć,że w pokoju w którym straszyło ja w nocy nie wiadomo jak znajdowałam się i z kimś rozmawiałam. Potem pytałam się gdzie jest ten miły pan co się ze mną bawił. A może jestem odmnieńcem?
Bardzo fajnie, że mimo trudnego dzieciństwa udało Ci się stworzyć swój szczęśliwy dom i rodzina kocha Cię taką jaka jesteś. To jest najważniejsze. Twoja mama może rzeczywiścia bała się Twojej "odmienności". Niektórzy nie potrafią zaakceptować swoich bliskich jeśli Ci nie zachowują się tak jak oni tego wobec nich oczekują. Życzę Ci powodzenia.
Bardzo Ci dziękuję za twe słowa. Po napisaniu o swojej mamie zrobiło mi się jakoś lekko. A Ty mi dodałaś jeszcze sił.
Kochana Lugasel przykro mi, ze mialas takie dziecinstwo - zimne i bez okazywania milosci. Ciesze sie bardzo, ze mimo tego balastu ulozylas sobie zycie i zapewne swoje dzieci inaczej traktujesz niz Twoja mama Ciebie traktowala.
Poruszylas bardzo wazny punkt calej sprawy a wlasciwie dwa. Raz nieakceptowanie dziecka takim jakim jest czyli czy to jakies choroby, kalectwa, cechy charakteru czy w Twoim przypadku niecodzienne zdolnosci, dwa nieumiejetnosc okazywania uczuc przez rodzica. Widzisz to typowe, ze bedac tak wychowana wiesz (i masz racje ) ze dla dziecka KAZDE zainteresowanie wydaje sie byc lepsze niz ZADNE.
Dzieci z tajkiego wlasníe "zimnego chowu" zazdroszcza innym nawet przyslowiowego klapsa czy wymowek rodzicow. Niektore nawet polswiadomie prowokuja niechec czy kare by w ogole zostac wreszcie zaowazonym. Rozumim Cie naprawde bardzoio dobrze ale... ale bicie chocby i klaps jest w 99% niezbyt dobra metoda, tylko oznakiem strachu, i bezsilnosci rodzica, nieraz pomieszanym z miloscia i strachem o dziecko i jego bezpieczenstwo ale jednak wychowawczy porazka. Sporadycznie zrozumiala i wybyczalna, jezeli to wyjatek, ale jednak przegrana. Sa lepsze metody, nie mniej skuteczne, ktorych mozna sie nauczyc i wyksztalcic. Dlaczego? Bo warto, bardzo warto - dla siebie i dla dziecka. Sama wiesz najlepiej bo nie zaznawszy ciepla w domu rodzinnym nie powielasz tego w stosunku do Twoich dzieci i juz za to jestes mi sympatycznaa, pozdrawiam. A na pewno nie jest Ci latwo i zapewne nieraz popelniasz, jak kazdy kochajacy rodzic, bledy kiedy potem myslísz kurcze tak to nie chcialam...To normalne wszyscy jestesmy ludzmi a dziecko nieraz jest dalekie od aniolka, zycie ciezkie i klopoty swoja droga.
I jeszcze jedno: kazde dziecko i kazdy czlowiek nie musza zasluzyc na milosc bo kocha sie za nic, za to ze ktos jest i to jest jaki jest. Bo i my to nie anioly i kazdy ma swoje wady, przyzwyczajenia i usterki niekoniecznie latwe do zniesienia i zaakceptowania.
Dorotko, czytam wszystkie Twoje wywody na temat bicia/nie bicia dzieci i zastanawiam sie nad wybaczaniem kary fizycznej ze strony rodzicow, bo sytuacja, bo kultura wychowania, bo nawet moze religia,,,,pozwala na na klapsy,,,
Rozumiem, ze chcesz byc dyplomatyczna i kazdemu dogodzic, niestety, nie zgadzam sie z takim podejsciem do tego problemu.
Dla mnie jest to bardzo proste: rece trzymac z daleka od dziecka, obojetnie w jakiej sytuacji i z jakiego powodu sie je uzywa. Mowie o uzywaniu rak jako broni. Rece rodzicow maja tulic, piescic , ochraniac dziecko, nigdy nie moga wyrzadzac krzywdy fizycznej, bic albo dawac klapsa, nigdy!!!!
Kazde dziecko ma prawo byc kochane, tak jak piszesz, nie musi zasluzyc na milosc, bo kocha sie je za nic!!!!
Ciezkie zycie, klopoty, wszyscy jestesmy ludzmi,,,dziecko nieraz jest dalekie od aniola,,,,nie, nie, dziecko jest zawsze zwierciadlem rodzica, jego wychowania ,milosci,,,,
dostajemy w rece "gline" i ja formujemy w lepszy,lub gorszy sposob,,,,
Nigdy nie zgodze sie z uzywaniem przemocy i klapsami , obojetnie jakie argumenty rodzice wymysla!!!!
Tineczko przykro ale jesli przeczytalas moje posty to mam wrazenie, po tej wypowiedzi, ze zupelnie ich nie zrozumialas bo ja NIGDZIE ni usprawiedliwiam bicia dzieci. Jedynie co pisze to to ze wszyscy jestesmy ludzmi, bledy robi kazdy, i klaps ktory podlug mnie jest zawsze bledem w wyjatkowej sytuacji moge zrozumiec ale NIE POPIERAM jako metody wychowawczej nasowajac inne rozwiazania.
Tineczko roznica miedzy Toba a mna jest taka ze Ty tylko krytykujesz a ja staram sie doradzic JAK mozna inaczej i DLACZEGO jest jak jest. Masz prawo krytykowac - ja wole doradzic jesli doswiadczenie mi na to pozwala.
Ach i to nie ma nic z dyplomacja, jako sztuczna forma dogodzenia kazdemu, wspolnego lecz z szacunkiem dla czytelnika i checia pomocy dla tego kto jej szuka badz potrzebowac moze.
O mój Boże jakie to ludzie potrafią wypisywać brednie w internecie siebie ozłacać a innych oczerniać.Mam dwie córki i już nie mogę czytać tych bredni Tineczki jak można tak pouczać dziewczynę i ją dołować bo dała klapsa swemu dziecku?-przecież to nie jest przemoc !!!Ja też potrafie dać dziecku klapsa jak już żadne argumenty do niego nie docierają.Ale to nie jest powód do jakiegoś wielkiego halo!!!Nie wierze ,że wspaniała Tineczko nie dałaś nigdy w życiu klapsa swemu dziecku i przenigdy w to nie uwierzę.Ja też bym mogła pisać w internecie takie bajki jak Ty jaka to cudowna matka ze mnie ale wolę pozostać sobą.
Teraz dokładnie widać jaką trudną rzecz chce zrobić ta Rzeczniczka Praw Dziecka ( może była rzeczniczka)....
Jak trudne jest przełamanie schematów myślowych.
Otóż Agaciu klaps jest przemocą wobec dziecka.
Skoro każdy obywatel ma zagwarantowaną nietykalnośc osobistą ( ba, nawet przestępca), dlaczego spod tej ochrony ma być wyjęte dziecko?
Własnie o tę świadomośc chodzi, że dziecko nie jest własnością rodzica, że każdy klaps upokarza dziecko, że klaps JEST przemocą.
Gdyby taki akt prawny powstał, myślę, ze wiele osób zastanowiłoby się nad innymi metodami, by nie narazić się na sankcje karne.
I o to właśnie chodzi.
A z drugiej strony Tineczka robi bardzo złą robotę. Bo napadając, odwraca uwagę od być moze wartościowej dyskusji.
Nie, zebym broniłą Tineczkę, sama sobie to zrobiła i w sumie agresja ( w tym przypadku słowna) wobec osoby dorosłej jest tak samo nie na miejscu.
Moze za parę lat takiej dyskusji nie będzie, bo każdy będzie to wiedział- to co napisałą Tineczka, a co zostało wyśmiane- że ręce rodzica służą do tulenia, przytulania, a nie do wymierzania klapsów.
Na razie by wystarczyło, gdyby spokojnie porozmawiać, jak w trudnej sytuacji znaleźć metodę nie naruszającą nietykalność dziecka.
I głośno mówić- klaps jest wyrazem słabości rodzica! moze nie spowoduje u dziecka traumy, ale lepiej byłoby znaleźć inne rozwiązanie.
A lepsze jest zawsze wrogiem dobrego.
Moje slowa! Zgadzam sie w 100 prozentach.
agiku jak pisala pani Katna, w Szwecji dopiero po 30 latach ludzie traktuja jak oczywistosc nie stosowanie przemocy wobec dzieci nawet w formie malego klapsa. I p.Katna powiedziala rowniez, ze Ci rodzice, ktorzy skacza z pazurami, maja na sumieniu te przemoc wlasnie.
Widzę,że znasz życie. Ja nie jestem faktycznie jakąś wiedżmą,co bije swoje dzieci. Np moja mała tylko raz dostała symbolicznego klapsa, a ma już 18 lat. Ja popelniam błędy większe lub mniejsze, ale zawsze umiem się do nich przyznać przed dziećmi. Nie usprawiedliwiam się , tylko mówię to co czuję i dlaczego tak postapiłam. Dziecko ma możliwość ustosunkowania się do tego i wyrażenia tego co czuje w danej chwili. Czasami są szczere do bólu w różnych sytuacjach. Moja córunia wymyśliła ,że mama musi schudnąć i iść do dobrej kosmetyczki i znowu będzie najśliczniejszą mamą. No cóż wypada się posłuchać!! Synowie natomiast to są najbardziej kochane szalone mamisynki. Siedmioletni Kubuś ostatnio mnie nastraszył,że jeśli mu nie dam grać to za karę, to nie będę mogła go dziś całować i mówić jaki jest kochany. Straszna kara!!! Pozatym jestem normalnym człowiekiem ,co ma dobre i złe strony. Umiem przyznać się do porażek i cieszyć się osiągnięciami. Nie wierzę w idealnych mężów i całkowicie bezsterowe wychowywanie dzieci, idealne matki , co to nigdy się nie denerwują na dzieci i nawet na nie nie krzykną przez całe życie. (Chyba,że ich dzieci mają po parę latek). Ja akceptuję moje dzieci takie jakie są i bardzo je kocham. A że Tineczka ma inne zdanie , to ma do tego prawo. Jest ciekawym człowiekiem trochę szalona gowa , ale złote serce. Oczywiście bicie i krzyczenie jest oznaką słabości rodziców to FAKT NIEZAPRZECZALNY!!!!!!!
Pieknie i prawdziwie napisane... Ja tez zawsze przyznawaje sie do bledu czy wobec dziecka cz innych, i nieraz malam "wojne " w domu czy musialam wysluchac gorzkiej ale uleczajacej jak lekarstwo prawdy. Dzis widze dopiero rezultaty: dwoje doroslych wspanialych dzieci. Nie zawsze mielismy lekko, nie zawsze wszystko bylo podrecznikowe i wychowawczo wartosciowe ale zawsze byla milosc, wyciagniecie reki na zgode, przeprosiny jesli trzeba bylo i rozmowy, rozmowy, rozmowy a przede wszystkim akceptacja dziecka jakim jest. Zreszta i one akceptuja mnie taka jaka jestem choc czasem i skrytykuja...
Kochana , ja nie wiem , jak moge Ci ulzyc? Nie chodzi mi o brak wychowania, natomiast metode. Zaden klaps w pupe nie da dziecku nic innego, niz pamiec o przemocy.
Bardzo mi przykro, ze nie zaznalas milosci od mamy, to wina Twojej Mamy, moze jej mama, nie okazala jej milosci, moze inna jest przyczyna, moze,,,,,
Tineczko często czytam twoje wypowiedzi i bardzo mi się podobają. Ale w życiu bywają różne sytucjie i nie należy krytykować nikogo jeżeli się dokładnie nie zna wszystkiego. Moje dzieci faktycznie pamiętają wszystkie klapsy, bo było ich faktycznie bardzo mało i ja też je pamiętam. Ale było ich zaledwie parę razy , Ja nie wiem czy masz dzieci i w jakim wieku? Oczywiście nie ma się czym chwalić ale hipohryzją było by mi tu łgać ,że jestem idealną mamą, bo ideałów nie ma! Ale znam takich rodziców co ciągle straszą, jak to , albo tamto to dostaniesz. Ja uważam,że gadanie takie też jest przemocą.
Myślę, że jeśli kochasz swoje dzieci bezwarunkowo i okazujesz im to na każdym kroku, to może nie będą Ci miały za złe tych klapsów (mówię tylko o klapsach). Sama dostałam od mamy 2-3 razy w życiu i nie mam jej tego za złe ani nie powielam jej zachowania bo nigdy nie uderzyłam swojego dziecka. Jestem za to przekonana o wielkiej miłości mojej mamy do mnie i tamte wydarzenia z dzieciństwa w żaden sposób nie wpłynęły na nasze relacje.
I ŻEBY NIE BYŁO NIEJASNOŚCI - NIE POPIERAM BICIA DZIECI
Pamiętam za to razy otrzymane wielką linijką od matematyczki za każdą pomyłkę w tabliczce mnożenia. Szybko się jej nauczyliśmy, ale moja niechęć do tej kobiety nie minęła.
Moja babcia umarła jak mama miała dwa latka. Teraz obie spoczywają we wspólnym grobie, bo taka była wola mojej mamy.
Jestem pelna podziwu dla Ciebie, odmiencem absolutnie zadnym nie jestes, masz wspanialy dar.
Mama nigdy tego nie potrafila zaakceptowac i jej strata ( sorry, ale nie moglam sie powstrzymac w napisaniu tego).
Trzymaj sie cieplutko.
bezstresowe wychowanie to co innego niz wychowanie bez klapsow. Bezstresowe wychowanie to porazka i nieporozumienie podobnie jak uzywanie klapsow jako formy wychowawczej.
agik przeczytalam ten artykul i dziekuje za nakierowanie na niego.
A co z miłością ma wspólnego bicie i upokarzanie?
Jestem przykladem na to, że wszystko zależy od człowieka. Jako dziecko nie raz i nie dwa dostałam, często podwójnie bo młodsza siostra coś zmalowała a ja obrywałam bo jej nie upilnowałam. Teraz sama jestem mamą, mój syn ma 10 lat i nie podniosłam na niego ręki w żadnej sytuacji. Nie powiem, nie raz i nie dwa wyprowadzona z równowagi miałam ochotę mu przyłożyć, ale nigdy tego nie zrobiłam, nigdy nawet nie zamachnęłam się na niego. Dlaczego? Bo zawsze wtedy zapala mi się czerwone światełko i widzę siebie sprzed lat. Wiem, dziwne to może, ale tak po prostu jest. Dawno temu postanowiłam, że nie chcę być powieleniem swoich rodziców i na swoje dziecko nie podniosę ręki. Na mojego syna najlepiej działa obniżenie tonacji głosu, obojętnie moje czy mojego męża. Nieletni wie, że jak rodzic obniża tonację to znaczy, że nie halo i trzeba się zatrzymać i zastanowić. Staram się jak najwięcej tłumaczyć i rozmawiać, nie zawsze jest to możliwe. Wtedy zostawiam go dla uspokojenia ze słowami: jak już Ci przejdzie to przyjdź to pogadamy. Trochę to trwa, zwykle ja szybciej zajrzę i zapytam czy już możemy pogadać, ale uważam, że tak jest lepiej dla nas.
Nie wiem, nie uważam się za perfekcyjną mamę, bo nią nie jestem. Staram się tylko być inną mamą niż moja własna.
Każdy z nas popełnia błędy: większe, mniejsze, ale każdy i nie da się tego uniknąć, bo jesteśmy ludźmi, nie maszynami.
Super! Gratuluje serdecznie, mozesz byc z soebie dumna!
Dziękuję Dorotko, u Ciebie zawsze każdy znajdzie dobre słowo :)
coś do toczącej się dyskusji: http://wyborcza.pl/1,75480,6518169,Dwa_szybkie_w_pupe.html
to wlasnie ten artykul o ktorym agik mowila.
Łooooooooooooooooo matko Inguś Ty to wiesz jak sprowokować dyskusję. Pozdrawiam Cię gorąco. Tomasz.