Kochani mam prośbę. Moja córka ma na jutro napisać wypracowanie na temat GDYBY ZGASŁO SŁŃCE. Jeśli macie jakieś pomysły to podzielcie sie bo my mamy pustke w głowie zważywszy na zblizający się wyjazd. Szaleństwo w szkole na 9 dni przed końcem roku. Będe Wam wdzieczna za pomoc.
proste:):):):):)
Gdyby zgaslo slonce:
zapominasz co to lato,
zapominasz o sandalach:):):)
stroju kapielowym :)
plazy :) bo zamarznie woda:)
pokochasz horrory :) -------- zawsze ciemno w nich :) hehehe
pozdr.. :):):):):):):)
Użytkownik Bodek napisał w wiadomości:
> proste:):):):):) Gdyby zgaslo slonce: zapominasz co to lato, zapominasz o
> sandalach:):):) stroju kapielowym :) plazy :) bo zamarznie woda:) pokochasz
> horrory :) -------- zawsze ciemno w nich :) hehehe pozdr.. :):):):):):):
Dziękuje. Przyda sie ! Pozdrawiam!!!!!
Użytkownik reniapos napisał w wiadomości:
> Kochani mam prośbę. Moja córka ma na jutro napisać wypracowanie na
> temat GDYBY ZGASŁO SŁŃCE. Jeśli macie jakieś pomysły to podzielcie sie bo my
> mamy pustke w głowie zważywszy na zblizający się wyjazd. Szaleństwo w szkole
> na 9 dni przed końcem roku. Będe Wam wdzieczna za pomoc.
z tego wszystkiego pomyliłam tytuł. Ma brzmieć tak ...a wtedy zgasło słonce.........................................
Gdyby zgasło słońce, życie zmieniłoby się całkowicie. Świat, znany nam i dotąd przyjazny, stałby się ciemny i niebezpieczny. Klimat zacząłby się zmieniać, powoli umierałyby rośliny, wszystkie gatunki musiałyby ewaluować, aby przystosować się do egzystowania w ciemności i potęgującym się chłodzie.
Z czasem pojawiłyby się nowe gatunki zwierząt, naukowcy w swych laboratoriach pracowaliby nad zastąpieniem gwiazdy innym źródłem ciepła i światła. Nauka rozwijałaby się, aby zapewnić ludziom spokojne życie.
Ale życie wcale by takie nie było. Ciemność spotęguje bowiem zło tkwiące w duszach ludzkich. Do głosu dojdą wszystkie złe instynkty, niegodziwości i agresja. Ludzie będą walczyć o wszystko.
Na szczęście zgasło tylko Słońce na niebie, ale malutkie słoneczka w sercach ludzi pozostały nadal gorące i jasne.
To zaledwie konspekt, propozycja. Jeśli chcesz, możesz ją wykorzystać. Pozdrawiam, Aleex.
Użytkownik Aleex napisał w wiadomości:
> Gdyby zgasło słońce, życie zmieniłoby się całkowicie. Świat, znany nam i dotąd
> przyjazny, stałby się ciemny i niebezpieczny. Klimat zacząłby się zmieniać,
> powoli umierałyby rośliny, wszystkie gatunki musiałyby ewaluować, aby
> przystosować się do egzystowania w ciemności i potęgującym się chłodzie. Z
> czasem pojawiłyby się nowe gatunki zwierząt, naukowcy w swych laboratoriach
> pracowaliby nad zastąpieniem gwiazdy innym źródłem ciepła i światła. Nauka
> rozwijałaby się, aby zapewnić ludziom spokojne życie. Ale życie wcale
> by takie nie było. Ciemność spotęguje bowiem zło tkwiące w duszach ludzkich.
> Do głosu dojdą wszystkie złe instynkty, niegodziwości i agresja. Ludzie będą
> walczyć o wszystko. Na szczęście zgasło tylko Słońce na niebie, ale malutkie
> słoneczka w sercach ludzi pozostały nadal gorące i jasne. To
> zaledwie konspekt, propozycja. Jeśli chcesz, możesz ją wykorzystać.
> Pozdrawiam, Aleex.
Slicznie dziękuje ! Bardzo ładnie i mądrze napisałaś.Dobry początek ,a właściwie już całe zadanie mamy ! Dziekujemy i pozdrawiamy!
No właśnie....Twoja córka ma napisać,pomyśleć,wysilić wyobraznie a nie nasi jak zwykle zresztą kochani i pomocni forumowicze.Nie wiem ile ona ma lat ale nie popieram takiego zachowania.Jak napisze tak zostanie oceniona....żarłoczki się powysilają intelektualnie,mamusia pewnie wszystko skleci na brudno a córcia tylko przepisze do zeszytu z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku.A w szkole pewnie dostanie za to 5 albo 6.Ale czy o to chodzi?Od dziecka uczymy nasze potomstwo,że można iść na łatwizne,na skróty,że niewarto się wysilać bo można się kimś wyręczyć.Nie trzeba w tym wypadku znajomości skomplikowanych wzorów fizycznych czy matematycznych-wystarczy zamknąć oczy i wysilić wyobraznie....bo jeśli zgaśnie słońce to.....jestem pewna ,że młoda dziewczyna w mig napisałaby coś nie tylko prawdziwego ale przede wszystkim od siebie.Przy okazji wyrabiałaby sobie swój indywidualny styl i dowiedziała się czegoś ciekawego o sobie.Gdy moja córka do mnie przychodzi i mówi;''mamo,nie napisze,nie dam rady,nie mam pomysłów'' mówie;''dasz rade i napiszesz bo jesteś mądra i zdolna''.Nieważne,że dostanie zaledwie ocene dobrą czy dostateczną,ważne,że zrobiła coś sama.
Kochana!Nie zrozum mnie zle!Z pewnością jesteś cudowną matką a twoja córa jest mądrą i wspaniałą dziewczynką ale niech skupia się sama na swoich obowiązkach.Ty masz bez wątpienia mase swoich.Pozdrawiam!
Nie do końca dziewczyny mają rację. Jestem nauczycielką, uczę j. polskiego i wiem, że dziecko musi najpierw rozbudzić swoją wyobraźnię, zanim zacznie z łatwością kreować nowe, fantastyczne światy w swoich opowiadaniach. Ja nigdy nie pisałam żADNYCH prac za swoje dzieci, co nie znaczy, że im nie pomagałam. One rzeczywiście zaczynały od 4 a nawet 3, a teraz radzą sobie bardzo dobrze z pracami pisemnymi. Jednak zawsze, zanim siadły i napisały, trzeba było temat "przegadać". W przypadku małego dziecka wystarczy kilka sugestii, aby resztę dopowiedziało samodzielnie. Sądzę, że reniapos, prosząc nas o pomoc, właśnie to miałaś na myśli. Pozdrawiam, Aleex.
Wyobraźnię najlepiej pobudzają ksiazki, ... ale te przeczytane. Nie filmy, a i w radiu czytane opowiedania pobudzają wyobraźnię ...no cóż tu jest wina(?) rodziców (czy tylko?!). Nauczyciel też sa winni, może w mniejszym stopniu:"...jak czegoś nie będziecie rozumieć to w in-necie poszukajcie.." czyli>>>>idźcie na łatwiznę. Nie jest to powszechny sposób nauczania ale zbyt często stosowany.
Janku, masz rację. To kwestia bezdyskusyjna, że książki się CZYTA. Oprócz nich wyobraźnię dziecka pobudzają także kierowane rozmowy na określony temat. Jeśli rodzice nie mają na nie czasu, jeśli nauczyciele odsyłają dzieci/młodzież do internetu, to kiepscy są i rodzice, i nauczyciele. Pozdrawiam, Aleex.
Moze troche nie na temat, albo za bardzo na temat.... Pamietam jak przyjechalismy do Stanow nikt z nas nie znal slowa po angielsku i dziecko (niecale 9 lat) poszlo do szkoly rzucone na gleboka wode.... Nie potrafilam nawet sprawdzic czy odrobil zadanie domowe, rozmowy na pobudzenie wyobrazni tez niewiele dzialaly, bo ja po polsku, a wyobraznia miala pracowac po angielsku....
Bylo mi bardzo przykro, ze nie moge pomoc, ba ....ze nawet nie mam pojecia ..... uczylismy sie oboje z tym, ze dziecko w szkole, a ja w szkole zycia... I dzis to dziecko jest doradca finansowym, ukonczylo studia i wszystko co w zyciu zrobil, czy tez osiagnal, albo osiagnie to tylko swoja wlasna praca .... i z tego moze byc dumny. Ot taka sobie refleksja....
I ty też możesz być dumna z syna...
życie "czasami" jest ciężkie, ale najwazniejsze to ...uczynic go lżejszym
pozdrawiam jasia
Przed nami takie samo wyzwanie. Jedziemy do Angli i dzieci tez zostaną rzucone na głęboką wode.Moja córka nie uczy sie angielskiego w szkole ale sama potrafiła sie nauczyć słówek , zwrotów. Niewiem tylko na ile to wystarczy będąc na miejscu. Mam nadzieje ze da rade ona jak i syn , ale ze mna będzie gorzej. Wierze ze jakoś to będzie.Luckystar gratuluje wspaniałego syna.
Dasz radę...najlepiej uczyc się na miejscu.
Dzieci to przyszcz, one szybko łapią obca mowę
Reniapos, nie bedzie latwo, ale dacie sobie rade...bo nie ma innego wyjscia :))) Moj syn mial 8.5 lat jak przyjechalismy i to co napisala Jasia, ze dzieci sie szybko ucza, oczywiscie sprawdza sie w znakomitej wiekszosci przypadkow. W przypadku mojego syna sie nie sparwdzilo, mial tzw. "syndrom doroslej osoby" (wymyslilam to okreslenie na poczekaniu) jesli chodzi o nauke jezyka, czyli obawial sie, ze cos zle powie i sie osmieszy. A ze byl nowy i w dodatku "inny", to za wszelka cene chcial byc "akceptowany" to ja kierujac sie zdrowym rozsadkiem paplalam jak popadlo i gdzie popadlo a On milczal jak zaklety. Po pierwszych 4 miesiacach przeprowadzilismy sie do innej dzielnicy i musial zmienic szkole, kolejny problem (moj syn nigdy nie lubil zmian) i wtedy dowiedzialam sie od nauczycielki, ze przez te 4 miesiace nie slyszala Jego glosu, natomiast napisal kilka zdan (wypracowanie) na temat ulubionej ksiazki bezblednie i jedyny blad jaki byl to wlasnie w polskim tytule ksiazki :)))) Ta nauczycielka nawet napisala notatke do nastepnej w nowej szkole, ze ona dala mu "czas na odwage" i tak tez zrobila ta nowa. Oczywiscie bylo to bardzo pomocne, bo najpierw mial okazje rozmawiac z innymi dziecmi, zeby poczuc sie troche pewniej, ze jest zrozumiany i sam rozumie potem dopiero zaczal byc "wywolywany" do odpowiedzi przy calej klasie.
Ale po kolejnych kilku miesiacach ja sama z przerazeniem odkrylam, ze moje dziecko owszem mowi i pisze, ale nie umie czytac tu przyznam, ze wpadlam w lekka panike, z pomoca przyszla nasza dobra znajoma, ktora zaproponowala, zeby przychodzil do niej wieczorami na godzine czytania ... i to pomoglo, bo nie krepowal sie Sary, znal ja juz wczesniej z kontaktow towarzysko-sasiedzkich i czul sie bezpiecznie ze swoja niewiedza. Pisze Ci o tym wszystkim, bo jesli cos podobnego zdarzyloby sie Tobie to po prostu szukaj pomocy.
Wspomnialas nizej, ze Twoja corka jest bardzo zdolna - to swietnie, ale tez badz uczulona na to czy gdzies nie "ukrywa" sie jakas slabosc. Zdolne dzieci czesto wlasnie nie moga sobie poradzic z tym, ze nie potrafia wyrazic swojej wiedzy na odpowiednim poziomie, tu cierpi ich ambicja ... pamietam jak moj syn przychodzil do domu i mowil, ze on jelsi chodzi o matematyke to wie lepiej, ale nie umial tego powiedziec i to konczy sie frustracja. W moim przypadku doszedl jeszcze inny problem, dzieci w Stanach zaczynaja szkole rok wczesniej od naszych polskich (przynajmniej tak bylo w tamtych czasach) i On wiedzial, ze jego zapisali o klase "wyzej" niz bylby w Polsce - dodatkowy stress czy sobie poradzi ... Ale nie ma co panikowac na wyrost :))) Bedzie dobrze - zycze Tobie i Twoim dzieciom powodzenia.
luckystar - po pierwsze gratuluję syna Na pewno jesteś z Niego dumna i masz ku temu powody.
Po drugie - przypominasz trudności, które stanęły przed Wami po przyjeździe do Stanów. Na pewno nie było łatwo ani Wam, ani dziecku. Piszesz też, że nie mogłaś mu pomagać w odrabianiu prac domowych. Nie masz racji! Ty mu pomagałaś: codziennymi rozmowami (po polsku), ucząc go określonego sposobu patrzenia na świat, zwracając uwagę na istotne sprawy, uwrażliwiając na to, co najistotniejsze. Dzięki temu, rzucony na głęboką wodę w szkole, tak znakomicie sobie poradził i osiągnął sukces. Owszem to efekt jego własnej pracy, ale także odpowiedniego wychowania, troski rodziców o jego rozwój i Twojej matczynej odpowiedzialności.
Dzięki temu dzisiaj Twój syn może (i powinien) być dumny z siebie, ale także z Was - rodziców.
.......................................
A tak na marginesie.... Dzisiaj często się słyszy o tym, jak to szkoła niewłaściwie spełnia swoją rolę, nauczyciele są źli, itd. My, rodzice, często zapominamy, że od dawna zadania szkoły i rodziców były podzielone i ustalone. Szkoła ma UCZYć i WSPOMAGAć WYCHOWANIE, rodzice mają WYCHOWYWAć i WSPOMAGAć NAUCZANIE. To takie proste, a zarazem takie trudne, niestety. Szkoły nie ma bez rodziców, nauczyciele, nawet Ci najlepsi, nie zdziałają zbyt wiele, jeśli nie będą przez nich wspierani. Oby takich mądrych rodziców, którzy rozumieją swoją rolę i wspaniale wychowują swoje pociechy, było jak najwięcej.
Pozdrawiam, Aleex.
Zgadzam sie w 100% procentach co do tej roli rodzicow i szkoly ... niestety czesto jest tak (tutaj tez) ze i jedna strona oglada sie na druga i odwrotnie i cierpia na tym tylko dzieci. Wyobraz sobie, ze ja tutaj tez pewnego dnia "wpadlam" do gabinetu dyrektora z zapytaniem po co zbieraja od rodzicow adresy telefony do domu, do pracy i nawet telefon kogos z rodziny, lub znajomych a potem jak przyjdzie co do czego to z tego nie korzystaja i czlowiek dopiero na wywiadowce dowiaduje sie o jakichs "kwiatkach". Pomoglo, ale dlaczego musialam sie o to upominac, tym bardziej, ze przy kazdej okazji slyszalam jak to ja wspaniale wspolpracuje ze szkola.
Rodzice z kolei tez "olewaja" bo uwazaja, ze sa zapracowani a szkola "jest od tego" tylko szkola jest od wpajania wiedzy, ale nie podstawowych zasad kultury .... ech mozna by o tym ksiazki pisac ;)) Przyznam, ze jestem szczesliwa, ze mam to juz za soba, bo jak slysze od moich klientek - nauczycielek problem wcale nie maleje, wrecz przeciwnie .... strach patrzec w przyszlosc ;)
Jasne, masz racje Marylko. Dzis jak sie nauczyciel poskarzy na ucznia to rozjuszony Rodzic poda go do sadu. Kiedys jak uczen dostal upomnienie od nauczyciela to bal sie pokazac w domu zeby jeszcze jednej reprymendy nie dostac. Wiadomo ze nie zawsze jest tak czarno bialo sa i niesprawiedliwi nauczyciele i rozsadni rodzice ale z tego co widze i slysze czasy sie niestety zmienily. Moze nie wszedzie z tym samym skutkiem ale jednak.
Nie do końca dziewczyny mają rację. Jestem nauczycielką, uczę j. polskiego i wiem, że dziecko musi najpierw rozbudzić swoją wyobraźnię, zanim zacznie z łatwością kreować nowe, fantastyczne światy w swoich opowiadaniach. Ja nidgy nie pisałam żADNYCH prac za swoje dzieci, co nie znaczy, że im nie pomagałam. One rzeczywiście zaczynały od 4 a nawet 3, a teraz radzą sobie bardzo dobrze z pracami pisemnymi. Jednak zawsze, zanim siadły i napisały, trzeba było temat "przegadać". W przypadku małego dziecka wystarczy kilka sugestii, aby resztę dopowiedziało samodzielnie. Sądzę, że reniapos, prosząc nas o pomoc, właśnie to miałaś na myśli. Pozdrawiam, Aleex.
Alex pomogłas mi wpłynać na córkę i wzbudzić u niej wyobrażnie bo napisała całkiem ładnie i rozwinęła temat tak że byłam pod wrażeniem.Zdolna z niej uczennica i sumienna ale ostatnio jest przemęczona bo w szkole był etap sprawdzianów i nawet teraz jeszcze zadają takie zadania które trzeba okupic kilkunastominutowym dedukowaniem by coś napisac sensownego.Dodam że jest w piątej klasie. Pozdrawiam Pania nauczycielkę Alex i jeszcze raz dziekuję za pomoc!
Bardzo proszę
A tak na marginesie - mam syna w tym samym wieku.
Pozdrawiam