Nurtuje mnie pewna rzecz,czytajac przepisy na stronce Wż w niektórych przepisach podane jest,że zeby otrzymać karmel trzeba mleko skondensowane gotować 1-3 godzin w puszce.Przeciesz nigdzie nie jest napisane żeby gotowac puszki z zawartoscią co o tym sądzicie?Czy taka puszka gotując sie tyle czasu wydziela jakieś substancje szkodliwe dla zdrowia?bo że cos tam wydziela to jasne jak słońce.
Tak dlugi czas gotowania pewnie ma wplyw na to, ze uwalniaja sie szkodliwe zwiazki chemiczne. To tak jak od pewnego czasu glosno jest na temat butelek plastikowych dla dzieci ktore zawieraja bardzo szkodliwy zwiazek Bisphenol-A, ktory pod wplywem temperatury uwalnia sie i przechodzi ( w prostym tego slowa znaczeniu) do pokarmu. Straszne! A pomyslec, ze jeszcze niedawno karmilam moje dziecko butelka !!! Teraz tylko kupuje nie toksyczne np NUBY (wiem, ze w Polsce tez sa takie butle).
Pod warunkiem , że np za rok czy dwa , czyli znów po fakcie, nie dowiemy się, ze butelki NUBY też sż toksyczne...
Wlasnie AVENT miedzy innymi zawiera ten trujacy skladnik w plastiku z ktorego te butelki sa wykonane. Tej drugiej firmy nie znam. Tu w Kanadzie nie spotkalam sie z nimi. Nawet podgrzewanie zawartosci butelki powoduje uwalnianie sie tego skladnika, nie mowiac juz o wyparzaniu butelek!!! Jesli butelka ma zarysowania lub zmienila barwe juz trzeba z niej zrezygnowac na dobre. Dotyczy to nie tylko butelek ale i gryzaczkow, smoczkow nawet plastikowych sliniaczkow. Mam sporo artykulow na ten temat, oznaczen plastikowych naczyn ale wszystko po angielsku :(
Jesli mi je przeslaesz na maila (zokozlowska@Interia.eu) to podejmuje sie przetlumaczyc :)
Dramatyzowanie :) A gotowanie w metalowych szczelnych garnkach w podciśnieniu? Przecież to w sumie to samo.
Nie to samo bo garnki o ktorych piszesz sa wykonane z stali szlachetnej, ktora tym rozni sie od aluminium ze nie wchodzi w reakcje z tym co sie w tych garnkach gotuje.
Puszki do mleka wykonane sa z blachy ocynkowanej.
Gotowanie w garnkach aluminiowych tez jest toksyczne, jedzenie takimiż sztućcami tez jest toksyczne, samochody są niebezpieczne i mozna by tak w nieskończoność. I co z tego ? Jadłam jedzenie przygotowywane w takich garnkach (bo to był w dawnych latach standard w polskich domach) i żyję, chorób żadnych z tego powodu się nie nabawiłam, a wolę mleko gotowac w puszce, bo trzeba to robic bardzo długo, a ja juz raz gotowałam takie mleko w garnku i trwało to ponad godzinę - bez mozliwości odejścia od kuchni , bo to mleko sie bardzo łatwo i paskutnie przypala, dziekuję, powtórki nie chcę, ale Ty oczywiście możesz.
Ave przeciesz wiadomo że odrazu nikt nie zachoruje, ale mam tę swiadomosć że to nie jest zdrowe ,zreszta jak wiele innych rzeczy.I mogę sie obyć bez ciasta z karmelem, a juz napewno nie bedę karmić mojej rodzinki.Poprostu czytając przepisy zastanowiłam sie nad tym i zapytałam innych o zdanie.pozdrawiam
Może lepiej nie wiedzieć tak do końca " z czego jemy" - podobno nieświadomi żyja dłużej i ...bezstresowo. Tez pozdrawiam :)))))))
Ave jesli chcesz zyc w nieswiadomosci to oczywiscie wybor nalezy do Ciebie. Zyjemy teraz w takim swiecie, ze przetwarzanie zywnosci czy tworzenie coraz to nowej technologii produkcji czegokolwiek jest na porzadku dziennym. Ale wiedzac, ze cos jest szkodliwe dla zdrowia mozesz z tego zrezygnowac lub zastapic czyms zdrowszym. Nie wierze, ze swiadomie nadal karmilabys swoje dziecko z butelki wiedzac, ze wydziela trujace skladniki ktore zagrazaja zdrowiu twojego maluszka.
Bea, ŻADNA kochajaca matka nie karmiłaby swojego dziecka z czekokolwiek co byłoby dla niego szkodliwe. Chyba nie masz co do tego watpliwości ? Powiedziałam tylko, ze tak jak kiedys mamy karmiły swoje dzieci z butelek, których Ty juz nie używasz ,bo nie miały zadnej wiedzy o tym że sa szkodliwe, tak może się okazać za jakis czas (technologia się przecież rozwija) , że te "zdrowe dziś" butelki moga zawierać cos szkodliwego. Uważasz, ze tamte mamy dawały swoim dzieciom jeśc z butelek wiedząć, że sa szkodliwe ? I w żadnym momencie, nie potępiłam Cię za to, że Twoje dziecko je z innych butelek., wskazałam tylko, że o szkodliwości dowiadujemy sie przewaznie po fakcie.
A ja nie zrezygnuję z ciasta z karmelem i moja rodzinka też nie chce z niego zrezygnować :-) Ale nie palimy papierosów więc chyba nie będzie z nami tak źle ;-))) Ave, ma rację "mówiąc", że czasami nieświadomość może być przydatna. Wiadomo... nie chodzi tu o to by być w życiu "głupolem", ale jak się będę stresowała przy analizowaniu każdego składnika to ten stres mnie zabije szybciej, niż te składniki :-). Grunt, to umiar i nie dać się zwariować.
Jakbym tak miała jeść tylko to co jest faktycznie zdrwe to pewnie bym z głodu padła albo jadła tylko trawę. Przecież jak sięczyta opisy na opakowaniu produktów....... albo sam proces przetwarzania, paniętma na Towaroznastwie niektórzy zieleni wychodzili jak się dowiadywali jak ich produkty ulubione są produkowane, na jakich czasem świństwach.
Aniu ...litości ......trawka też szkodliwa ...
no to nie pozostaje nam nic innego jak żyć powietrzem....kurde, ono przecież też niezdrowe
I własnie o taką "nieświadomość" , o jakiej mówisz Smakosiu mi chodziło. Świadomą, rozumną "nieswiadomość".
Troche juz tu jestem i chyba nie dałam nikomu powodów do traktowania moich wypowiedzi jak głupiej , zacofanej baby, która truje swoją rodzinę, nie ma pojęcia o rozwoju technologi, używa od 40 lat aluminiowych garów ( !!!!), je samą tłustą wieprzowinę, nie używa warzyw i owoców bo nie ma pojecia o zdrowym odżywianiu itd.itp.
Uwazam, że umiar jest we wszystkim wskazany. Po to mamy głowę, żeby jej używać. Wiem, że pisząc komentarz trudno jest zawrzeć uśmiech albo "puszczenie oczka", widzimy wszak tylko litery, a wiem już, że tytaj każdy potrafi czytac je inaczej. Doskonale zdaję sobie sprawę z wpływu aluminiowych puszek na karmel, ale robie go 2-3 razy w roku i uważam, że dla mnie bardziej szkodliwe i rakotwórcze jest wdychanie niechcianego dymu tytoniowego (jako bierni palacze) i życie w mieście pełnym spalin (wyprowadzka bez szans), stres, szybkośc życia, wszechobecna chemia, niż zjedzenie kilka razy w roku ciasta z karmelem.
To ze dzisiaj zjesz zupe ugotowana w garnku aluminiowym nie oznacza ze zaraz umrzesz, ale w Twoim organizmie odkladaja sie toksyny ktore czekaja na swoj moment.
Ave, po co ryzykowac? Przeciez zdrowie jest najwazniejsze.
Kiedys masowo stosowano jak nawoz ddt, skuteczny srodek przeciw owadom, ba uzywano tego srodka w walce z wszawica posypujac glowy ludziom. Dzis wiadomo ze DDT przenika przez skore i kumuluje sie w organizmie, jest to bardzo toksyczna substancja wywolujaca raka.
Ha ha ha...
Lucky nie badz taka do przodu bo jeszcze pamietam to co napisalas np na temat laserowej depilacji ;-)
Jezeli chodzi o chemie to coz staram sie ja max ograniczyc.
Z pestycydami to jest tak ze sie rozkladaja czasami kilka miesiecy czasami kilkadziesiat lat, zeby uprawa byla ekologiczna musi spelniac pare warunkow.
Jak juz widze robaki w jablkach czy marchewce to juz wiem ze jak robak przezyl to i ja przezyje ;-)
Zaluje ale w moim miescie nie mozna kupic ekologicznych produktow, a chetnie bym kupowala bo wole wspierac producentow ktorym zalezy na jakosci a nie tych od badziewia. Jak ide do sklepu czytam etykiety, staram sie kupowac jak najmniej przetworzone produkty. Dla mnie w miare przyzwoite jedzenie to priorytet. Nie kupuje smieciowych wedlin np. w biedronce gdzie mieso stanowi moze 10%(widzialam takie kielbaski!), tanich parowek, czy wedlin ktore maja konsystencje galarety. Nie kupuje napojow w butelkach, ani sokow w kartonach, pieczywa ktore smakuje jak papier, fixow.
Przypomniala mi sie wypowiedz Jamiego Olivera, ze nikt nie wchodzi do sklepu obuwniczego albo do salonu samochodowego i nie prosi o najtanszy, najbadziewniejszy produkt, a z jedzeniem tak juz nie jest.
Nie wiem czy to juz w moim przypadku choroba..
Aga, ja akurat nie mam problemu z dostepem do zywnosci "organicznej" i kupuje, czytam tez wszystkie etykiety, nie jem wedlin robionych przez kogos, tylko sama pieke, albo gotuje schab (przepis Aleex jest swietny). Nie jadamy smazonego, ani zadnych margaryn, jesli juz to tylko maslo, nie pijemy zadnych napoi typu sody, a juz napewno w zadnym wypadku pepsi czy tez coli, ale do licha w moim przypadku jest to bardzo latwe do wykonania. Natomiast gdybym miala sie zabijac ..... no to nie wiem, czy nie poszlabym na latwizne :)) Oczywiscie, ze kieruje sie zasada "mniej, a zdrowiej" no ale tak naprawde to jak Krysia napisala "nic juz nie jest zdrowe".
Marylko, jeśli jeszcze kiedyś (hmm przez pomyłkę...?) zrobisz ciasto z karmelem, to już nie wołaj sąsiadów - krzyknij po mnie. Ja się z przyjemnością zmierzę z tą nadwyżką. Załatwię to w jeden tydzień albo i krócej ;-)))
Ewuś, to nieprawda, że taki karmel trzeba cały czas pilnować podczas gotowania. Najważniejsze aby przypilnować wtedy gdy zaczyna się gotować i ustawić palnik na odpowiednią temperaturę tak aby mleko nie wykipiało ale gotowało się na małym ogniu. Potem wystarczy od czasu do czasu pomieszać (najlepiej taką sprężynką) po całym dnie garnka i ...gotuje się samo. Jak zaczyna gęstnieć to wtedy wymaga większej uwagi. Ja jakoś nie mam zaufania do tych gotujących się puszek a i dla smaku warto przez jakiś czas pobawić się w dozorcę...:)))
Zgadzam się, dawno temu..gdy nie bylo jeszcze puszek(albo moich rodziców nie było na nie stać), tylko tak sie gotowało, mleko plus cukier i powstawała aksamitna, mocno kremowa masa. Pamietam , bo często, jako starsze dziecko, bylam wynajmowana do pilnowania tej pysznej masy, a nagrodą było "wylizanie" resztek z garnka ;-) Zawsze gotowało sie ją w garnku o grubym dnie, a na palnik stawiało sie jeszcze na taką specjalną metalową podkladkę. A co do puszek....zdarzało mi sie kilka razy gotować...do pierwszego wybuchu ale to juz calkiem inna historia...
Alu, mnie sie nie udawało :))) chyba za słaba "ciastkarka" jestem , pierwszy przypalił sie okropnie (na małym gazie), a drugim razem tak jak napisałam, stałam jak dozorca :) Moze nastepnym razem spróbuje według twoich wskazówek. :))))
Zawsze można przelać mleko z puszki do słoika i gotować tak jak zimowe przetwory.
malutka_megi
...nawet nie zdajesz sobie sprawy na co dzień ile zjadasz i wchłaniasz tego paskudztwa ,toksyn.metali.itp...itd....
Bo tak na dobrą sprawę to musiałbyś robić wszystko ......dosłownie wszystko co jest do spożycia ...aby nie truc organizmu.
A jest to uwierz mi ...nieeeeeee możliwe .
Ja gotuję mleko w puszce ok 2,5 godz. .......bo taki mam przepis na karmel ...i kieruję sie smakiem i dobrem potrawy .....a nie wyliczaniem czy to wydziela sie coś podczas gotowania czy nie .
A jezeli wydziela sie ................to wydzieliło sie i tak juz stojac w puszce na półce sklepowej.
Nie mamy wpływu na to ...i nie dajmy sie zwariować .
pozdrawiam
Krystyna
Katex świetny pomysł z tym słoikiem masz rację .pozdrawiam.
Krysiu, ja sobie nie wyobrazam kierowac sie tylko smakiem przy sporzadzaniu potraw. A gdzie wartosc odzywcza ktora mozemy zachowac tylko dzieki wlasciwej technice wykonania? Oczywiscie nie unikniemy tych wszelkich "chemikalii" dodawanych do zywnosci. Ale to nie znaczy, ze mamy jeszcze dolewac sobie oliwy do ognia i jeszcze bardziej swiadomie sie podtruwac. Oczywiscie nie dajmy sie zwariowac ale zdrowy rozsadek bylby wskazany. Moze dlatego ze jestem "zywieniowcem" to widze te czeste, prozaiczne bledy zywieniowe, ktore sa bardzo proste do naprawienia dzieki czemu uzyskamy pyszna i zdrowa ( albo zdrowsza) potrawe.
Bea - wartosci odżywcze w bardzo słodkim karmelu (w zasadzie kajmaku)? w mleku skondensowanym? Przecież to tylko sam smak i puste kalorie... I nikt tego nei je na codzień tylko sporadycznie.
Jakby rozpatrywać wszystko co jest szkodliwe - to już w momencie narodzin powinniśmy położyć się do grobu - bo po co żyć, skoro chemia nas zabije? Do wszystkiego trzeba podchodzić z umiarem i dystansem. Co z tego, że jem warzywa - skoro papryka, pomidory, sałata nafaszerowane są chemią? Wzmacniam się czy osłabiam w ten sposób. A codzienny chleb? Jak to jest, że bochenek 0,5 kg wygląda dokładnie tak samo jak dawny 0,8 kg? Samo urosło? Dlaczego mój chleb, upieczony na własnym zakwasie i mące teoretycznie zdrowej (bo przecież nie wiem ile oprysków wykonano) tego samego wizualnego wyglądu waży ponad 1 kg. Dlaczego ogromne buły są leciutkie, a gdy sama upiekę tej samej wagi wychodzi ledwie orzeszek (no może orzech)?
Jak poprzedniczki powiem - nie dajmy się zwariować...
BeaMaj .....ja odniosłam swoją wypowiedż ..tylko i wyłącznie do gotowanego mleka w puszce ....bo chyba wątek się do tego odnosi .
A co do reszty .......każdy je to co mu smakuje . Ja uwielbiam dania gotowane na parze i takie sobie serwuję często ...bardzo czesto........inny ktoś smażone (ktoś powie ze nie zdrowe ) etc...etc ...temat rzeka dosłownie . Przytaczać można by było cały wieczór przykłady ...ale chyba nie o to chodzi .
Pozdrawiam serdecznie
mnie, również to nurtowało... najpierw przelewałam mleko do słoika, a teraz kupuję gotową masę krówkową w puszce.
Ja gotowałam mleko w puszce 2 lub 3 razy bo taki był przepis.Można teraz dostać w sklepie gotową masę krówkową w puszce .
Zdecydowanie jednak wolę kajmak z gotowanego mleka i cukru.
Uważam że warto przede wszystkim ze względu na smak a także na ilość. Wymaga to jednak stałego nadzoru i uważania (szczególnie pod koniec gotowania) żeby mleko się nie przypaliło. Jeśli taki kajmak gotujemy na stałym "wolnym" ogniu (delikatnie się gotuje ale bez szaleństw) ,to ryzyko jest żadne. Tajemnica dobrego kajmaku leży w uchwyceniu właściwego momentu, w którym przestajemy gotować.
Jeszcze ciepły łączymy (miksujemy) z masłem i mamy pyszną masę krówkową do wafla lub innych ciast .
A jakie przyjemne jest przygotowanie garnka do mycia - przecież nie można pozwolić umyć tych smakowitych resztek na ściankach
naczynia. Wszystko więc ląduje w brzuszku a nam zostaje wspomnienie po smaku pysznego kajmaku domowego....:)))