Miałem dziś pewną sprawę do załatwienia w centrum Poznania, a że zaparkowanie tam samochodu graniczy z cudem więc wybrałem się tramwajem. W drodze powrotnej podsłuchałem (niechcący) rozmowę dwóch młodych dziewczyn. Jedna drugiej zwierzała się ze swoich spraw sercowych. Z całego potoku zdań wyłowiłem jedno: "...ale ja go nie tylko kocham... ja go też szanuję..." Zdanie to tak mnie zafrapowało, że o mało co nie przejechałem swojego przystanku. Zastanowiło mnie: czy "kochać" to nie jest tożsame z "szanować"? Zawsze myślałem, że te słowa chodzą w parze...czyżbym się mylił? Co Wy na to?
Bahus
Dla mnie miłość i szacunek są nierozłączne. Do tej pory nie miałam wątpliwości. Ale też nie zastanawiałam się nad tym. Nie wyobrażam sobie, abym mogła kochać kogoś i jednocześnie go nie szanować. A teraz myślę, Bahusie, że chyba jest to możliwe, aby ktoś kochał drugą osobę, a jednocześnie jej nie szanował. Przypuśćmy, że w patologicznym związku kobieta jest bita i poniżana przez partnera - kocha go głupią, ślepą i nieuzasadnioną miłością, ale jednocześnie boi się go. Czy go szanuje? Wątpię... Myślę więc, że w normalnych związkach miłość i szacunek są nierozłączne, ale zdarzają się też takie sytuacje, w których miłość i szacunek zupełnie się rozmijają...
A tak na marginesie - to bardzo złożone zagadnienie. Będę miała o czym myśleć wieczorem :))) Pozdrawiam.
Ha ha... Jak dla mnie sprawa jest prosta :-) Młode osoby "zakochują" się przynajmniej "parę" razy do roku (by mieć z kim iśc do kina i na imprezę), ale... jak taki "młodziak" zakocha się naprawdę, to wówczas wchodzi w grę szacunek. Myślę, że ta dziewczyna chciała zwyczajnie dać do zrozumienia, że obudziło się w niej poważne uczucie. No, może trochę na luzie potraktowałam ten temat, ale chyba właśnie tak bym odebrała tę podsłyszaną rozmowę :-)
Dla mnie tez kochac to rowniez szanowac. Ale potrafic szanowac, gdy przestaje sie kochac, to jest dopiero trudne!
ja to chyba na to piwo pojade tramwajem :)
dla mnie nie ma milosci bez szacunku -- co szacunek musi byc pierwszy!!!
siup za te dziewuchy -- hmmmm.... a ladne sa???
miłość i szacunek powinny iść w parze , chociaż nie zawsze nie tak jest , można kogoś szanować , ale nie koniecznie kochać i na odwrót ,na przykład , ktoś powie kocham swoją matkę/ ojca , lecz, jej/jego nie szanuję , bo np. pije...itp , ale kocha bo to jest rodzic . Inna sytuacja jest jeśli mówimy o miłości partnerskiej , tutaj nie ma mowy ( moim zdaniem) o miłości bez szacunku , bo w takim razie nie ma ten zwiazek sensu :)
Jednak i takie związki się zdarzają-, że miłość i szacunek nie zawsze idą w parze. Czesto tak jest, ze kobiety, kochają, boją sie odejść i decydują się na związki, mimo wszystko bez szacunku, . Jest to tak zwana milość patologiczna, jednak jest. Często słyszą
"bardzo Cię kocham, przysięgam, ze to ostatni raz, a mimo wszystko nie jest to ostatni raz i regularnie sytuacja się powtarza. Taka miłośc nie powinna istnieć w ogóle, bo to chora miłość, jednak rzeczywistość jest inna. Dużo by pisać na ten temat, wiem jednak, że na 100%, że miłość i szacunek nie zawsze idą w parze- pozdrawiam Kasia
Dojrzala "prawdziwa" milosc chyba jednak tak. Moim skromnym zdaniem milosc tzw. patologiczna jest tylko miloscia, ze tak powiem sztuczna. To znaczy osoby w nia zaplatane daja sie "oszukiwac" wpadlwszy w cos "milosciopodobnego". To tak jakby komus kto w zyciu jablka nie widzial wmowic, ze orzech to wlasnie jablko. Tak samo osoby kochajace patologiczne sa i ofiara i katem zarazu bo nie wiedza czym jest milosc, jak ja rozpoznac i nie jest ona dla nich sama przez siebie zrozumiala. Smutne w tym jest, ze przewaznie nie byli kochani od poczatku ta miloscia wlasnie dojrzala, prawdziwa niczym nie zasluzona lecz po prostu bedaca...lub nikt im takiej milosci nie umial pokazac. Czesto potem czuja sie malo wazni, bezwartosciowi uwzaja ze milosc to jak szostka w szkole na ktora trzeba zasluzyc. Nie kochajac siebie samych nie moga uwierzyc w to, ze ktos moze ich kocac po prostu a nie majac szacunku do siebie samego nie szanuja tez i innych. Milosci mozna sie nauczyc ale to dluga droga i kamienista o ile nie pokazano nam jej od najmlodszych lat.
oczywiscie moj powyzszy post dotyczy milosci partnerskiej
Jesli chodzi o post bahusa, to zgadzam sie ze smakosia w 500 procentach. Glownie jako matka dojrzalych
niedorostkow.Pojecie szacunku co nieco zmienilo powage,a nawet i zawartosc, slowniki tez sie zmieniaja,
ja nie bede bronila pogrzebanych myszy, nawet jak kolendranowskie, ale kto to jeszcze czyta?
"Ja go szanuje, bo nie tylko na urodziny Ulki, ale jeszcze i na jegi urodziny jestem gotowa"
Bahus, wskocz na jakis trolejbus ze wstecznym biegiem, i nie zaslaniaj sie korkami,ale wskakuj ze dwa razy dzienie;
a potem basta ,niechec, ni mniej ni wiecej jak moj ojciec ktory zza sciany odsluchal mojej prywatki noworocznej i piosenki Paula Anki
okreslil jako "nowoczesne nowenny"
PRZEPTASZAM, CHODZILO MI O KONRADA WALLENRADA
Sytuacja nr.1:
Szczesliwe malzenstwo, w ktorym wspolna kasa zarzadza zona. Zona kupuje na Sylwestra przepiekna kreacje, na pytanie meza o cene, podaje kwote o polowe nizsza od faktycznej, przeciez jakos sobie te "extra" pieniadze wygospodaruje oszczedzajac w miedzyczasie na jedzeniu, a tak bardzo chce wygladac wystrzalowo w towarzystwie meza ....
Pytanie: czy to kochanie? szacunek? czy tez obydwa? czy moze ani kochanie, ani szacunek?
Sytuacja nr.2:
Oboje malzonkowie pracuja i adekwatnie do zarobkow odkladaja do wspolnego konta na utrzymanie rodziny 85% zarobkow, reszte zostawiaja dla siebie na swoje wlasne osobiste wydatki. Na urodziny i inne okazje z zaoszczedzonych "indywidualnych" funduszy kupuja sobie nawzajem prezenty.
Pytanie: - jak w sytuacji nr.1
Sytuacja nr.3:
Malzenstwo, w ktorym wspolna kasa zarzadza maz. Ze swiatecznego bonusa maz postanawia wplacic na wspolne konto tylko polowe, o drugiej przeciez zona nie bedzie wiedziala. Wspomnina tylko mimochodem, ze bonusy w tym roku jakies "mizerne". Ale z w ten sposob "zaoszczedzonych" pieniedzy kupuje zonie na urodziny piekna zlota bransoletke.
Pytanie: - jak w sytuacji nr.1
Trudna sprawa Lucky...Sama sie zastanawialam po moim poprzednim poscie czy to faktycznie wszystko takie jasne jest jak mi sie w czasie pisania wydalo. No bo jak mozesz kogos kochac nie szanujac go? Uwazajac kogos za niegodnego Twego szacunku degradujesz go preciez w pewnym sesie? Tak, jakbys uwazala tego kogos za gorszego, glupszego... A moze ja sie myle?
Teraz do Twoich pytan: Szczerze mowiac zabilas mi niezlego cwieka.
Pytanie 1:
Zakladam, ze maz w tym malzenstwie jest szczesliwy, ze ma zona ktora moze (bo om to lubi) zablysnac. Sprawy materialne sa w jej rekach bo albo on ma wtedy swiety spokoj z czym mu dobrze, badz ona lepiej rzadzi pieniedzmi z czym mu jeszcze lepiej.
Wychodzac z tego zalozenia zona wie na czym mezowi bardziej zalzy - to znaczy na tym zeby mu inni zazdroscili wystrzalowej zony-a mniej na zamartwianiu sie czy starczy do pierwszego bo to przeciez nie na jego glowie skoro ona dba o finanse.Ona ma plan juz wie, ze zaoszczedzic bedzie z czego nie zyjac o chlebie i wodzie. Wtedy jej, ich zachowanie wynikaloby z tzw ugody miedzy nimi z ktora to ugoda zyc moga w szczesciu, milosci i szacunku (!) dlugie lata.
Zupelnie inaczej ma sie ta sama sytuacja gdy maz "slepy" z milosci daje sie wykorzystywac zonie dla ktorej jego potrzeby nie sa wazne. Ktorej wszystko jedno, ze on nie bedzie mogl spac patrzac na stan konta po jej zakupach, ktora na jego prosby i grozby w sprawie finansow odpowiada dasaniem, obojetnoscia czy zarzucaniem mu malostkowosci i nieudacznosci (bo gdyby wyszla za Kazia mialaby lepiej ale wychodzac za meza jakaz wielka ofiare zrobila) dlatego nalezy jej sie wdziecznasc dozgonna.
Tu nie ma mowy ani o milosci ani o szacunku ze strony zony tylko jest mowa o nieszczesliwie zakochanym mezu.
Sytuacja 2
Jest prosta sytuacja dwoch doroslych kochajacych i szanujacych sie ludzi ktorym taki uklad odpowiada i w ich zyciu sie sprawdza.
Sytuacja 3
Jest typowa sytuacja ewidentnej nieszczerosci i zachamowan komunikacji w malrznstwie. Pytanie: Dlaczego maz w ten sposob wpierw oszukuje zone by potem jednak sprawic jej tymi pieniedzmi przyjemnosc? Albo on ma jakis problem z mowieniem prawdy albo zona uwazalaby znajac prawde ze to jest rozrzutnosc? A moze ta brazoletka to nieczyste sumienie meza? Lub tez zona nie uznaje prezentow ze wspolnej kasy? Albo tez jest tak rozrzutna ze pieniadze by sie rozeszly? A moze inaczej wydala by wszystko na dzieci, meza nie myslac o sobie i maz chce tego uniknac i pokazac jak ja kocha?
Sytuacje przez ciebie opisane sa niby jasne ale jednak okreslenie co jest miloscia i szacunkiem a co nie nie jest takie proste gdyz w sumie nie jest waznym co robimy lecz przede wszystkim dlaczego. Pozdrawiam serdecznie!
Dorotko, wlasnie dlatego dalam te 3 przyklady, a przeciez mozna je mnozyc w nieskonczonosc, ze temat nie jest tak prosty, jak wynikaloby to z poprzednich postow. Smakosia ma racje, jesli odnosimy "kochac" i "szanowac" tylko do malolatow, ale ilez to razy my sami uzywamy slowa "kochac" w sytuacjach wogole niewiele majacych wspolnego z kochaniem.
Czy z drugiej strony jesli postawimy te slowa na tak wysokim piedestale, to bedziemy je jeszcze kiedys slyszec ??
A moze wlasnie warto zastanowic sie nad znaczeniem i konsekwencjami jakie niesie za soba to slowo, tak samo jak slowo "szanowac".
Wieolkrotnie spotykam sie z osobami, ktore "kochaja", a jednoczesnie chca zmienic na swoja modle obiekt swoich uczuc, czy to jest prawdziwa milosc?? Wedlug mnie milosc powinna byc akceptacja i jesli nie stac mnie na 100% akceptacje osoby lacznie z jej nawykami, slabosciami i licho wie czym jeszcze, to moze ta milosc nie jest taka pelna i silna??
Jesli szanuje, to nie moge oszukiwac .... Bez wzgledu na to jakie pytania-watpliwosci podajesz w odpowiedzi na sytuacje 1 i 3 to ktos kogos oszukal, nie powiedzial prawdy.... jakos nie bardzo widze tu szacunek... :( Jesli nawet osoba "oszukana" zyskuje na tym, to przeciez nie zminenia faktu, ze jest to oszustwo, niepowiedzenie prawdy....
Wlasnie a jak wyglada kupowanie prezentow z jednego konta ??? Czy jedno z malzonkow, oznajmia, ze bierze pieniadze na prezent dla drugiego ?? - juz diabli wzieli niespodzianke, czy tez kazdy bierze jak chce, ile chce i kiedy chce, a potem ten odpowiedzialny za balans calosci jest postawiony przed faktem dokonanym, jakkolwiek dostal prezent, na ktorym moze juz nikogo nie stac???
Zawsze dziwily mnie takie "dostalam do meza", "dostalem od zony" wlasnie w ukladzie wspolnych pieniedzy.
Wedlug mnie szanse na prawdziwa milosci i szacunek ma tylko w tym ukladzie model nr. 2...... ale moze sie tez myle.
Jakos tak sie sklada, ze wszelkie szczytne przysiegi czesto, gesto rozbijaja sie o pieniadze ....no coz mozemy dyskutowac :)))
Czesto tez mysle czy w malzenstwie nie jest wazniejszy wlasnie szacunek od milosci ?? nie wiem....
Wiem, to znaczy mam wrazenie, ze te dwie wartosci powinny isc w parze, ale czy zawsze ida, czy sa naprawde tak bardzo oczywiste jak wyrazily to moje poprzedniczki ????
wlasnie dlatego uwazam ze nalezy ze soba rozmawiac. Wszystko jest zle dla milosci i szacunku co w jakims stopniu uraza partnera "omijajac go" "Bo glupi i tak sie nie polapie" ...Mozna jednak tak podzielic zadania ze "oszczedza sie" partnerowi to czego on nie chce miec czy nie potrafi ale na co sie swiadomie zgodzil i odczowa z ulga ze o to nielubiane cos zatroszczy sie on czy ona. Ona czy on jest zas dumna ze moze tak ulzyc czy odcizyc meza czy zone.
To tak jak ze zdaniem pewnych moich klientow ktorzy wpadli w kryzys partnerski bo on uwazal ze ona jest niesprawiedliwa a ona ze on za wiele wymaga. Mieli do siebie pare kilometrow wiec uzgodnili ze raz on jedzie do niej a raz ona do niego. On byl przekonany ze tak jet sprawiedliwie i jeden drugiego niewykorzystuje. Choc jej dochody byly duzo nizsze od jego ona przystala na to bojac sie inaczej go stracic i nie opowiadajac o swej sytuacji finansowej. Nie mowila bo niechciala by on pomyslal ze ona go chce wykorzystac finansowo. Starala sie o posade w jego miescie al puki co musieli jezdzic. Oboje po tak zwanych przejsciach nie chcieli "na hurra" zamieszkac razem. No i coz ? Po jakims czasie ona zaczela miec klopoty finansowe i po prostu nie bylo jej stac by do niego jechac. Wiec coraz czesciej wykrecala sie choroba czy inna przeszkoda. On nie rozumiejac dlaczego doszedl do wniosku, ze ona go nie kocha i pewnie jest niezadowolona ze on tak bardzo chce tylko przecierz tylko sprawiedliwosci. Ona zas wiedzac jak on rozumie sprawiedliwosc -to znaczy euro za euro - nie mila smialosci sie przyznac ze dla niej 20.euro jest procentowo suma duzo wieksza niz dla niego.
On chcac byc sprawiedliwym osiagnal wiec przeciwienstwo wpajajac w nia przekonanie ze tylko jego racja jest dobra i sprawiedliwa. Ona chcac pokazac, ze kocha go a nie jego pieniadze przez swoj strach "ze on pomysli ze jesli jest biedniejsza to bedzie chciala go wykorzystac" przez nieszczerosc i uniki potwierdzala jego watpliwosci.
Ja i moj maz mamy oddzielne kata i nasze finanse sa bardzo rozne. Nigdy jednak w ten sposob jak przykladowa para nie traktowalismy sie nawzajem. Maz dzwiga wieksza czesc naszego budzetu ale oboje wiemy dlaczego tak jest i ja zawsze wiem ze jesli mam jakas prosbe czy potrzebe on ja spelni. Ja zas na moj sposob umilam mu zycie jakims drobiazgiem, pamiecia co jest dla niego wazne.
Nasze motto: "wiem ze masz wady i nektore mnie denerwuja ale szybko mi nerwy przechodza jak pomysle o tym ze i tak cie kocham bo jestes jaki/jaka jestes". Przyznam´, ze ja mam tak znajdujac jego skarpetki w dziwnych miejscach mieszkania :-) on gdy czeka na mnie a ja sie jakos "guzdram" :-)
no wlasnie Marylko taka jest roznica miedzy milostka a miloscia. Jedni doswiadczaja prawdziwej milosci wczesnie inni pozno ale pierwszym krokiem do jej osiagniecia jest szczerosc, milosc i szacunek w stosunku do siebie samego. Wtedy- jak piszesz - szanujemy wlasne potrzeby przyciagajac wtedy partnerow ktorzy potrafia i chca te potrzeby spelnic. To dziala wtedy w obie strony bo i my zaakceptujemy takiego partnera z ktorego wadami mozemy zyc kochajac go za zalety ;-) :-)
Wydaje mi się, że w opisanej przez Ciebie sytuacji dziewczyna mówiąc "kocham" miała na myśli seks. Do takiego spłycenia pojecia "kochania" doszło u młodziezy, co wynika z moich obserwacji. Jeżeli ta dziewczyna mówiła o szanowaniu, to zank, że życia seksualnego nie traktuje przedmiotowo, dla sportu. To "szanowanie" to dodanie do sportowego seksu własnie tego, o czym pisali autorzy poprzednich postów. Tak więc oprócz sprawcy doznań erotycznych widzi w swoim partnerze człowieka z jego sferą uczuciową i przez ten szacunek skłania się ku podmiotowemu traktowaniu partnera.W realu nie wygląda to na romantyczny związek.
Aniu, z calej Twojej wypowiedzi zaintrygowalo mnie ostatnie zdanie...
I tak jestem ciekawa na ile pomaga romantyczne liczenie gwiazd i trzymanie sie za raczke, po latach malzenstwa jak stoimy w obliczu utraty pracy, jednego z partnerow, czy dlugotrwalej choroby dziecka??? a moze jeszcze innych "kryzysow"??
Wiesz ta romantyczna oprawa jest piekna, ale sama w sobie bez szacunku niewiele daje...
Bardzo podoba mi sie to co napisalas wczesniej, ze ta dziewczyna widocznie w swoim partnerze widzi nie tylko samca do zaspokojenia swoich potrzeb seksualnych, ale samca z calym bogactwem uczuc emocjonalnych, ktore szanuje.
Tak juz nas przyroda uksztaltowala, ze do seksu dorastamy duzo wczesniej niz do odpowiedzialnosci emocjonalnej. Kiedys hamulcem przed wczesniejszym wspolzyciem, byly zakazy i nakazy spoleczne, religijne itp.
Teraz nastapilo "wyzwolenie" i mlodzi ludzie uwazaja seks za taka sama potrzebe fizojologiczna jak jedzenie, z ta tylko roznica, ze nie da sie jej zaspokoic samemu, no i dzieje sie tak, jak sie dzieje. Ja mysle, ze slowa tej dziewczyny brzmia bardzo pozytywnie, a przynajmniej maja szanse na pozytywne rokowania w przyszlosci... tak ja to odebralam.
A swoja droga, to moze Bahus sie poswieci i troche powedruje tymi tramwajami, nadstawi ucho tu i owdzie, bo jak widac mozna sie czegos nauczyc no i jest przy okazji o czym podyskutowac :)))
Miłość i szacunek nie zawsze idą w parze są ludzie którzy kochają ale nie potrafią szanować ponieważ nik ich nigdy nie szanował. myślę że jeżeli ktoś był kochany i szanowany e domu to uważa że jedno bez drugiego nie może istnieć.
Najpierw należałoby spróbować zdefiniować słowa "kochać" i "szacunek".
Użytkownik kamaxyz napisał w wiadomości:
> miłość=szacunekszacunek to miłość
Szanuję sprzedawczynię za to, że jest zawsze uśmiechnięta mimo "upierdliwych" klientów,; szanuję do dziś niektóre swoje nauczycielki(niektóre nawet odwiedzam), swoich byłych niektórych przełożonych płci obojga, szanuję pracę innych ludzi jeśli wypełniają ją należycie ...ale to nie oznacza, że ich kocham ...niektórych nie cierpię (nawet!).
Nie można łączyć na stałe tych dwóch określeń, Czy zięć lub synowa, przez to że okazują szacunek teściom ...kochają ich, muszą kochać?
Tak więc na zadane przez Bahusa pytanie: czy te dwa słowa są tożsame, moja odpowiedź brzmi nie.
zgadzam sie z Toba Janku. One moga isc w parze, nieraz powinny ale nie musza. Przewaznie - jak napisales - szanujemy duzo wieksze grono ludzi niz kochamy. Ale...jako prywatna osoba - jednostka - poczola bym sie bardzo nieswojo gdyby ktos twierdzil, ze mnie kocha ale nie szanuje za to zupelnie neutralnym byloby dla mnie stwierdzenie ze szanuje ale nie kocha :-). To by jedynie bylo najwyzej w wyznaniu milosnym smutne dla zakochanej w tej osobie Doroty ;-).
Co mi przyszlo jeszcze do glowy (niekoniecznie do Ciebie ale ogolnie) jakby okreslic "okresy przejsciowe" ? Szczegolnie chodzi mi o milosc dzieci na przyklad nastoletnich ktore w "wieku cielecym " swoim zachowaniem neguja rodzicow okazujac czasowy brak szacunku a jednak kochaja i w wieku pozniejszym tym bardziej szanuja rodzicow za to ze mimo ich wyskokow, pyskowek itp byli przy nich wlasnie z miloscia. Moze to tak ze milosc jest darem a na szycunek trzeba sobi zasluzyc? Albo jak w partnerstwie gdy po jakims kryzysie kochamy i wybaczamy ale "delikwent" musi na stracone zaufanie i czesto wlasnie szacunek partnera czy rodziny znow sobie zasluzyc?