Ta osoba potrzebuje fachowj pomocy i odpowiedniego leczenia,ale nie należy liczyc na to,że sama sie zgłosi do Poradni Zdrowia Psychicznego.Najlepsze co możesz zrobic to znależć taki ośrodek ,zarejestrować ją ,a potem nakłonić do zgody na wizytę i towarzyszyć jej przynajmniej pierwszy raz.Powodzenia!
Witaj kokliko piszesz "kochał...przyjaźnił się...kolegował z osobą w wielkiej depresji.." trudne pytanie, bo do każdej z tych osób trzeba, by było podejśc inaczej tzn. inaczej do kogoś kogo się kocha, a inaczej do kolegi, choc problem jednak ten sam. Nie jestem psychologiem, a to temat raczej dla niego. Ja jeśli mógłbym coś radzic to wciągnąc tę osobę w wir spraw różnych i przeróżnych. Masa zajęc, towarzystwo, rozmowy na tematy wolne, planowanie przyszłości ale nie tej odległej tylko tej bliskiej z dnia na dzień np ... jutro lub po jutrze .....coś tam. Stopniowa zmiana niektórych nawyków, otoczenia, ubrania, smaków, a nawet kolorów. Pokazanie przez to temu komuś innego świata wyjścia z szarości w kolory (gazetę kolorową chętniej się weźmie do ręki niż szary papier). Ciągłe zainteresowanie. Pytanie jej o rady i opinie. Pokazenie jej że jest potrzebna, że liczymy na nią, że zależy nam na niej i liczymy się z jej zdaniem (nawet jeśli nie to zachowajmy to dla siebie). Cierpliwośc i konsekwencja w działaniu no i CZAS powinno zadziałac (czego życzę z całego serca). Jeśli to nie pomoże to jednak proponuję specjalistę. Pozdrawiam. tex55
Byłam na kongresie związanym z chorobami psychicznymi (był ogrom ludzi z całego świata - aula UMK w Toruniu zapchana była po brzegi)- nie jako uczestnik, ale jako tłumacz. nie da się tłumaczyć, bez chłoniecia wiedzy, nawet gdy to odbywa się w tak wielkim stresie i tempie. Do tego na zakończenie każdy mógł skorzystać z symulatora schizofrenii - wrażenie okropne. współczuję ludziom i wiem że im jest potrzebna pomoc specjalisty .Bo dla mnie to było wesołe miasteczko - gabinet strachów, w każdej chwili mogłam wyjść. Oni nie mają takiej szansy, muszą z tym zyć. Gdybym ja miała z chorobą żyć, w takim stanie, bez leków (ich przecież takie osoby nie chcą przyjmować) - nawet przy mojej obecnej pogodzie ducha - chyba wybrałabym samobójstwo.
Wcześniej problemu nie zauważałam, tzn nie zdawałam sobie sprawy z jego wagi. teraz już kilka razy w telewizji widziałam programy, wiadomości - moze reaguję, bo juz wiem co to za problem.
Ale do rzeczy.
Osoba w stanie depresji wymaga porady specjalistycznej - koniecznie musi iść do psychiatry. Musi dostać leki, które ustabilizują jej nastrój. To nie jest pod żadnym pozorem wysyłanie do wariatkowa czy robienie z kogoś wariata.
A jeżeli idzie o Ciebie - będziesz chłonęła - bo choć to nie choroba zakaźna to jednak przechodzi na otoczenie i to w znacznym stopniu. jeżeli nie jest to osoba ci bardzo bliska - moze to przykre - ale na tym etapie, w tej chwili powinnaś zerwać z nią kontakt (a przynajmniej zrobić sobie roczną przerwę - takie są zalecenia dla pracowników). Jeżeli czujesz sie silna -powinnaś starać sie wysłać do dobrego psychiatry. Musisz pamiętać, że stan na dzień dzisiejszy jest taki, że chory ma szansę uzyskać pomoc lekarską, opiekun niestety jeszcze nie - musi sobie z tym radzić. Lekarze nie bardzo chcą się tym zajmować
Zerknij na stronę EUFAMI http://www.eufami.org/index.pl/po/list/1 lub POL-Familia http://www.polfamilia.pl/ wiecej znajdziesz w googlach wpisując obie te nazwy. jest też dużo odnośników do tego kongresu.
Witaj ekkore no rozbawiłaś mnie tym samobójstwem właśnie takiej pomocy ona potrzebowała. Ale wracając do tematu czy ty mając doła, bo tak to sobie ta osoba tłumaczy poszła byś do takiej poradni ???????? a w życiu!!!! Pozdrawiam. tex55
Tex55, Ekkore swoją refleksję (o samobójstwie) odniosła do schizofrenii, bo miała okazję doświadczyć tych odczuć poprzez symulator i w żaden sposób nie odniosła się z tym do problemu autorki wątka. Chyba ta uwaga była nie na miejscu.
Bardzo trudno jest doradzać w tak "skomplikowanych" tematach. Moim zdaniem jedno jest pewne im szybciej ta osoba trafi do psychologa, tym lepiej dla niej. Nie wiemy jak głęboka jest ta depresja i Ty też pewnie nie możesz jej dokładnie ocenić, bo na tym trzeba się znać. Wiem jedno, jeżeli będzie się czekać, to z każdym dniem będzie się ona pogłębiała. Co gorsza leczenie depresji może trwać nawet parę lat. Miejmy nadzieję, że w tym przypadku nie będzie to aż tak głęboka depresja. Leki są niestety nizbędne. Jeśli chcesz naprawdę pomóc i masz jeszcze trochę sił aby podjąć się tej pierwszej pomocy a nie masz orientacji gdzie się zgłosić, to warto znaleźć ośrodek w którym można porozmawiać na początek z psychologiem. On zaś skieruje do psychiatry. Moim zdaniem o ile jest to depresja, to żadne "półśrodki" (kolorowe czasopisma, zmiana uczesania, wyjście do kina itp.) bez leków nie będą pomocne. Przydadzą się z pewnością, ale w odpowiednim czasie. Myślę, że Twoja rola jest tu bardzo ważna, ale nie możesz brać tego tylko na swoją głowę i doprowadzać do tego, że sama poczujesz się psychicznie wyczerpana. Warto szukać pomocy u fachowców. Oni doradzą jak należy się w tej sytuacji zachować a potem (powoli) wszystko się ułoży i będzie Ci łatwiej. Trzymaj się. Jak będziesz potrzebowała jakiś rad, to pisz, może akurat będziemy w stanie coś doradzić a jeśli nie, to chociaż podtrzymać Cię na duchu. Ściskam.
Smakosiu wyjelas mi z ust. Dodam tylko jeszcze jeden aspekt. Depresja moze wystepowac "rodzinnie" ma bowiem rownierz podloze w nieprawidlowej pracy hormonow i tzw. "Botenstoffen" (przepraszam ze po niemiecku ale nie wiem jak przetlimaczyc na polski najbardziej doslownie to "przekazniki") W MOZGU. Sa one zwiazane z przeplywam informacji (impulsow nerwowych) i procesami chemicznymi w mozgu. Nie dzialaja tak zwane "mosty" przekazujace informacje dalej bo ich ilosc jest zbyt mala bydz nie pracuja one prawidlowo. To nie ma nic do czynienia z "silna wola" i slowami "wez sie w garsc". Osoby naprawde depresyjne po prostu "zatykaja sie". Utrudnione jest naturalne odstresowywanie. Uczucia pozytywne pozostaja w jakims miejscu wchloniete i zagubione. Poziom endorfin i sterotoniny (tzw hormonow szczescia) jest zbyt niski a hormony stressu jak adrenalina na zbyt wysokim poziomie. Tu sa konieczne leki!
I jeszcze jedno wielu ludzi boi sie lekow regulujacych zdrowie psychiczne. Ale i tu medycyna poszla do przodu. Dzisiejsze leki nie robia z czlowieka "robota" badz niezdolego do zycia "apatyka". Nowoczesne lekarstwa wyrownuja gospodarke chemiczno -hormonalna mozgu. Nie uniemozliwiaja pracy i poprawa jest dla pacjenta juz po dwoch tygodniach odczowalna. sa tez rozne rodzaje tych srodkow tak ze skotki uboczne jesli sa dokuczliwe mozna zminimalizowac zmieniajac srodek. Przewaznie skotki uboczne (typu bole glowy, brak apetytu, nudnosci) znikaja po dwoch trzech tygodniach. Te lekarstwa nie uzalezniaja!
Wtedy gdy zaczynaja dzialac pacjenci nabieraja checi do zycia i jesli zgodza sie na terapie maja bardzo duza szanse na wyzdrowienie badz znaczna poprawe ich sytuacji.
Niektorzy musza brac leki latami inni pare miesiecy ale dawkowanie przewaznie jest coraz mniejsze bo chodzi tylko o "utrzymanie poziomu". Mozna z tym zyc normalnie.
Troche to podobne do cukrzycy i wstrzykiwania insuliny.
Doroto zgadzam sie z toba ze medycyna poszla do przodu i dzisiejsze leki nie robia z czlowieka robota i apatyka ale sa niestety stosowane dalej w polsce leki starej generacji.Pracowalam w kwiaciarni obok szpitala gdzie byl oddzial psychiatryczny zamkienty i otwarty jak rowniez otwarty dzienny(w tym otwartym dziennym ludzie po wyjsciu ze szpitala najpierw codziennie przychodza na pare godzin a pozniej co 2-3 dni po pomoc ,po rozmowe z psychologiem i psychiatra itd)Nowe leki sa wciaz za drogie i stosuje sie niestety dalej stare metody i stare leki, jak taki chory przychodzi do szpitala jest ladowany taka iloscia lekow roznych,ze sam nie potrafi nawet mowic wyraznie ma problemy z poruszaniem sie itd.Moja znajoma byla wlasnie w tym szpitalu przy ktorym pracowalam jak poszlam ja odwiedzic bylam zdziwiona iloscia lekow podanych 3 razy dziennie doslownie garsc tabletek roznych od uspakajajacych po inne zwiazane z choroba.Nawet nie macie pojecia ile bardzo mlodych osob jest w takich szpitalach a to przewaznie spowodowane jest nauka ktorej niesprostali,pod naciskiem rodzicow czasem mlodzi ludzie ida na studia ktorym nie potrafia dac rady i przychodzi zalamanie,depresja i w koncu laduja w szpitalu szpikowani lekami.Moj kolega sam kiedys byl pod takim naciskiem rodzicow mial skonczyc studia takie jak sobie zyczyli rodzice(moze sami mieli niespelnione ambicje bo sami zadnych studiow nie pokonczyli) i tez temu nie podolal najpierw byla dlugotrwala depresja ,pozniej szpital w koncu samobojstwo powiesil sie w swoim pokoju.Choroba psychiczna jest straszna choroba niezalezna od nas i czasem zeby mozna zyc normalnie w spoleczenstwie trzeba brac caly czas leki.Moja kolezanka pracuje w znanym szpitalu urazowym ,lekarz tam pracujacy znany chirurg specjalista cierpi na schizofrenie i dalej pracuje w zawodzie ale musi stale juz przyjmowac leki.
To bardzo smutne jezeli w Polsce nie m dostepu do lekow nowej generacji. Jesli naprawde w skali krajowej tak jest to nie dziwie sie ze wiele osob odklada leczenie. Z drugiej strony piszesz o przypadkach (juz) klinicznych. Tam ( kiedy wystepuja stany bardzo ciezkie) stosuje sie jeszcze inne leki. Taka osoba nusi miec stala fachowa opieke. Pozdrawiam serdecznie! Wspolczuje Ci jeslichodzi o kolege. To jest naprawde bardzo ciezkie dla otoczenia. Zycze wam sily ...
więc jeśli odniosła do schizofrenii to dlaczego moja niby uwaga była nie na miejscu ?????? może to Ekkore napisała nie na temat ?????? Czytaj uważnie.Pozdrawiam
wybacz tex 55 ale tu chyba nie wiesz o czym mowisz. Miec dola to nie znaczy miec depresje. Doly przechodza same depresja zostaje...Poza tym tak jak i w innych chorobach nie mozna nilkomu pomoc kto sobie sam nie pozwoli pomoc tu sie z Toba zgadzam. Chyba, ze pacjent jest zagrozony badz po probie samobojstwa taka osoba moze trafic do kliniki bez wlasnej zgody. Ekkore ma 1000% racji - osoby depresyjne szukaja jednak - w momencie jak nacisk choroby sie zwieksza - czesto pomocy.Tex55 prawdziwej depresji nie da sie zbagatelizowac do zwyklego przejsciowego dola a schizofremi juz w ogole.
wybaczam tylko skąd wy wszyscy wiecie co mu jest ???????????????????????????//
Czy ktos z Was kochal, przyjaznil sie, kolegowal z osoba w wielkiej i glebokiej depresji psychicznej?
Tex 55 nie wiemy tak naprawde ale nasze wypowiedzi ustosunkowuja sie do powyzszego pytania Tworczyni watku. Nie mam powodu watpic ze wie co pisze...
to nie było do kokliko tylko do ekorek czytaj co napisałem !
Tex, w jednej wypowiedzi powiedziałeś bardzo dużo i mądrze ale w tej to ..., chyba nie zrozumiałeś tego co i o czym powiedziała Ekkore...przeczytaj jeszcze raz ...nie wiem co Cię rozbawiło, to że nie zrozumiałeś, mnie zasmuciło. Tylko.
Pozdrawiam
Janek
witaj Janku co mnie rozbawiło??? a to że ktoś zadając pytanie oczekuje na odpowiedz w tym przypadku trudne pytanie i odpowiedzi trudne.Proponowanie ( właściwie stawianie się na miejscu tego kogoś - chorego - nie mylić z tym przypadkiem) wyjścia takiego jak zaproponowała w swoim imieniu Ekkore - coż rozbawiło mnie!!!! Ale jeśli dla ciebie wyjście samobójcze z każdej ciężkiej choroby jest ok to no to powiem tak jak wcześniej dla mnie to (delikatnie ujmując) zabawne. Pozdrawiam i bez urazy ( czytałem dokładnie ) tex55
tex55 ekkore, moim zdaniem, nic nie proponuje tylko opisuje jej odczucia po wyprobowaniu "symulacji schizofremii". ona sie po prostu nie dziwi ze osoby w tym stanie maja mysli samobojcze...
Dorotko czytaj uważnie..... bo napisała ze by .....to .zrobiła .Ech pozdrawiam
Tak - chorując na schizofrenię, mając takie a nie inne odczucia - gdy cały świat jest wrogiem, gdy każdy chce Cię zabić, a w w każdej gazecie jest twoje zdjęcie (dosłownie - ciekawe jak to w montowują w puszczany film) jako przestępcy i każdy na ulicy już cie rozpoznaje...zaszczute zwierzę...pewnie bym to zrobiła (próbowała)..
teraz pomyśl - jak ważne jest farmakologiczne leczenie - jeżeli ja po 5 minutowym filmie myśli o wiecznym odpoczynku jestem w stanie traktować tak normalnie. A Ci ludzie takie bombardowanie mają przez 14 godzin (jeżeli założyć ,ze spią 8 - a pewnie też im się nie udaje) dziennie...
I wiecie nawet nie miałam pojęcia, że taka krótka symulacja może wywrzeć tak silne wrażenie. Bo będąc w kabinie czułam się jedynie jak w gabinecie strachów w wesołym miasteczku (od tego zaczęłam pisanie), chwilami się śmiałam, jak mi podłoga uciekała spod nóg czy chwiało mną na boki i zastanawiałam nad techniką z tymi moimi zdjęciami w gazetach.
ekkora wybacz ale ja nie mam nic do ciebie osobiście. Przeczytałem co widziałaś i co poczułas na własnej skórze no nie ulega wątpliwości masz rację we wszystkim co pisałaś o tej chorobie i swoich przeżyciach - tylko czy to było odpowiedzią na temat ??? Bardzo uważnie przeczytałem co piszesz i powiem że dowiedziałem się z tego nowch dla mnie rzeczy ale propozycja twoja moze nie słusznie TAM przytoczona wydała mi się dziwna !
to nie propozycja!!! To odczucie po 5 minutowym seansie.
W tej chwili wiem jak ważne jest rozpoznanie, zdiagnozowanie, wczesne i stałe leczenie . Bo podejrzewam, że gdyby ktoś tydzień temu napisał to co ja dzisiaj - pewnie też bym traktowała to jako grubą przesadę...
Nie miałam pojęcia, że jest coś takiego, jak symulator schizofrenii. Zawsze mnie ogromnie ciekawiło "jak to jest".
Znam jednego pana cierpiącego na bardzo ciężką schizofrenię - bierze od lat ogromne ilości leków, jest bardzo zniszczony fizycznie (ma 53 a wygląda 10-15 lat starzej).
Jest bardzo dobrze wyedukowany, bardzo dba o systematyczne leczenie i na leki nie żałuje. Gdyby nie te działania niepożądane leków to nie widać, że leczy się psychiatrycznie. Jest kontaktowy (tylko niewyraźnie mówi), dowcipny nawet czasem, chętnie rozmawia. Pracuje (ale nie wiem gdzie - jakaś biurowa posada).
Bardzo samoświadomy pacjent, leczenie stanowi rdzeń jego życia (jest samotny). Niestety niewielu takich.
Użytkownik tex55 napisał w wiadomości:
> Dorotko czytaj uważnie..... bo napisała ze by .....to .zrobiła .Ech
> pozdrawiam
"... takim stanie, bez leków (ich przecież takie osoby nie chcą przyjmować) - nawet przy mojej obecnej pogodzie ducha - chyba wybrałabym samobójstwo."
Słowo CHYBA ...coś znaczy(?), ma znaczenie w zdaniu?? Jak myślisz?
No tak, to dla ciebie było sedno sprawy TY Janku tak myśłisz, to było najważniejsze z całego tego tekstu TY Janku odebrałeś to w ten sposób, że nie chce popełnić samobójstwa - TAK ????? ( przytaczasz słowo CHYBA "Słowo CHYBA ...coś znaczy(?), ma znaczenie w zdaniu?? Jak myślisz?" ) to po co o tym pisała jak TY Janku myślisz co dla ciebie znaczył ten przytoczony tekst?????, bo dla mnie jeśli ktoś czegoś nie robi to nie pisze o tym, a jeśli się zastanawia nad tym ...... o to już jest potencjalny kandydat. Pytanie pyło proste jak pomóc znajomemu kokliko ?? i rozwazanie na temat próby samobójczej przez ekkore było dla mnie w tej sytuacji ŚMIESZNE ( to delikatne stwierdzenie ). Natomiast co do całej jej wypowiedzi odpowiedziałem jej osobiście. Pozdrawiam. tex55.
ps.
Miło mi się z tobą prowadzi rozmowy.
Rozważanie próby samobójczej??? Wybacz, to chyba nieporozumienie. Ja nic nie rozważałam, nic nie proponowałam - to stwierdzenie odczucia...
Nie musisz mnie ratować, chora nie jestem, pomocy nie potrzebuję. i na pewno żadne samobójcze myśli nie chodzą mi po głowie
Przez moment jednak znalazłam się w ciele człowieka chorego i dzięki temu wiem dlaczego ludziom nie leczonym tak łatwo podjąć taką decyzję. Bo moja chyba (tu ważne jest jak podkreślił janek chyba - bo nie wiem, nie byłam w takiej sytuacji i mam nadzieje, że los mi oszczędzi takich doznań w przyszłości) byłaby taka właśnie. Rozumiem motyw działania ludzi chorych, którzy nie podejmują leczenia. Wiem, jak ważne jest leczenie.
Witaj wiesz co mam dosyć no już mi się nie chce pokazywać rzeczy oczywistych. Pozdrawim. tex55 Miłego wszystkiego
Wiem, że interpretacja może być różna, ale taka...
Nie da sie opisać doznań, jakich doświadczyłam w tej kabinie .. Dzięki temu rozumiem, jestem w stanie pojąć, dlaczego ludzie chorzy na schizofrenię mają tak krótka drogę do samobójstwa. I wiem jak ważna jest wczesna diagnostyka i leczenie. Ale to są moje prywatne odczucia - mające pokazać jak ważna jest pomoc medyczna...Ja nikomu nie proponowałam samobójstwa!!!
jakbyś uważnie czytał dalej jest - Ale do rzeczy
"Gdybym ja miała z chorobą żyć, w takim stanie, bez leków (ich przecież takie osoby nie chcą przyjmować) - nawet przy mojej obecnej pogodzie ducha - chyba wybrałabym samobójstwo" zdaje sięze to twoje słowa !!! a nawiązujc do tego tematu - to czego to mogło dotyczyć ????? co jesst dalej też wiem i tamtego nie poruszałem tak jak i schizofrenii - bo co ona ma tutaj wspólnego z zadanym pytaniem to też nie wiem.Pytanie było proste i na taką odpowiedz liczyła kokilko, bo jak by chciała wywodów naukowych i nowości w medycynie to tak by sformułowała pytanie. Pozdrawiam.tex55
depresja jest też chorobą (zaburzeniem) psychicznym. Może się cofnąć, może postępować dalej..
To co pisałam było poza tematem, ale dotyczące niejako jego (w zasadzie celem uzmysłowienia jak ważny to problem - bo od depresji może sie zacząć) - a że wątek rozwinął się w zupełnie innym kierunku.. w tym wypadku tylko odpowiadałam...
A jak juz napisałam wcześniej - część właściwa mojej odpowiedzi, odnosząca się do pytania jest poniżej
To co pisałam dotyczyło schizofrenii - bardzo ciężkiej choroby, której jednym z pierwszych objawów może (choć wcale nie musi) być właśnie depresja. Byłam w kabinie - jak gdyby w środku chorego człowieka (takie to miało być wrażenie). I gdybym to ja była chora, nie miała pomocy, nie chciała się leczyć to podjecie decyzji o samobójstwie nie byłoby czymś trudnym.
W każdym razie dzięki temu wiem, że gdybym kiedykolwiek u siebie zaobserwowała jakieś niepokojące symptomy pierwsze co zrobię - udam się do lekarza. Wcześniej nie wiem czy bym sie odważyła iść do psychiatry. Bo co ludzie pomyśla - wariatka jakaś... Takie są stereotypty niestety...
Na szczęście nie muszę!!!!
Ekkore nie ma nic gorszego niż zostawienie tej osoby samej sobie. Własnie wtedy kiedy najbardziej potrzebuje towarzystwa i odwrtócenia uwagi od problemu. Owszem leczenie farmakologiczne wspomaga ale nie leczy. A psycjiatra lub psycholog? Nie gniewaj się, ale rozśmieszasz mnie.
Pozostawienie jej samej sobie dla osoby w depresji to jedynie pogłebianie jej stanu nazwijmy duchowego. Osoba w depresji może mnieć ciągoty samobójcze, zostawiłabys taka osobe samą, wiedząc,że może coś sobie zrobić? nawet jeśli jest to tylko znajomy? A co jesli to osoba bliska, zerwiesz z nią kontakt?POczekasz aż wyjdzie z depresji? to nie katar co przechodzi po siedmiu dniach.To stan który może trwać dobrych kilka lat. Pozdrawiam. Beata
Trudno jest pomoc takiej osobie ale trzeba probowac.
Moja kolezanka placi za wizyty u psychiatry 300 za spotkanie.Ja staram sie do niej codziennie dzwonic i porozmawiac.
Do depresji dolaczyly sie jakies dziwne fobie ( urosly jej kwiatki doniczkowe wiec je wywalila i kupila nowe (male), sprzatanie zaczyna od mycia podlog, w rozmoweie skacze z tematu na temat po jednym zdaniu, jesli pojdziemy do kina to wchodzi zawsze 15 minut po rozpoczeciu filmu).
Nieraz po rozmowie nie moge sie uspokoic, nieraz mam ochote ja opieprzyc. Ale sie powstrzymuje mimo ze jest bardzo despotyczna i zlosliwa.
Ekkore z tym samobojstwem to przesadzilas jednak..
roznego typu "fobie" czesto wystepuja razem z depresja i rozwijaja sie na jej podlozu poprzez stany lekowe wystepujace przy depresji. Ekkore z samobojstwem nie przesadzila zaowaz ze ppisze o nim w zwiazku ze stanem nie leczonej schizofrenii a nie z depresja. Choc gleboka depresja moze prowadzic so prob samobojczych.
Dlatego Dorotko nie zgadzam się z Ekkore.Wiem jak bardzo w takim stanie potrzebni sa ludzie.Nie sama farmakologia, no i nie przeceniajmy sesji terapeutycznych. Wazne jest to aby nie zostać samemu, żeby był ktoś, to nie pozwoli mysleć o chorobie, bo to jest choroba.I Tex ma duzo racji w tymk co mówi. Taka osoba musi mieć bodzieć, aby mu się chciało chcieć.
Ludzie moga wspomoc. Na pierwszy krok potrzebna jest czesto farmakologia popatrz moje posty wyzej. W leczeniu depresji najlepsze efekty uzyskuje sie idac wielotorowo: Leki, terapia, bliscy ale przede wszystkim wola i wspolpradca pacjeta. Ekkoe chodzilo o to ze nikogo nie mozna "samemu "z depresji wyciagnac. Wrecz przeciwnie depresja (nie leczona a postepujaca) sie udziela i niszczy otoczenie jak alkoholizm niemalze. Otoczenie moze moze pomoc wlasciwie tylko na poczatku ( w stanach przedepresyjnych tzw dolkach kiedy depresja nie jest jeszczerozwinieta lub pod koniec to znaczy kiedy pacjent jest w miare ustabilizowany i potrzebuje tylko wsparcia i akceptacji.
Bardzo smutna ale prawdziwa prawda jest iz jesli sie ktos leczyc nie chce nikt mu pomoc nie jest w stanie. Jego wlasny stan musi go zmusic do leczenia. I niestety jesli ktos zechce targnac ie na swe zycie nie bedziemy potrafili go powstrzymac. Chyba ze w osrodku zamknietym. Tutaj trzeba koniecznie rozroznic tzw proby samobojcze j "wolanie o pomoc" a wlasciwy przygotowany juz zamiar. O tych pierwszych pacjent czesto informuje w taki czy inny sposob o tych drugich nie wie czesto nikt...
Aby je rozroznic i ocenic w ktorym stadium depresji osoba bliska sie znajduje trzeba sporej wiedzy ktora nie kazdy dysponuje. Jest to bardzo wzne gdyz w zwiazku z tym sa rozne metody postepowania. Osoba depresyjna moze nas swiadomie wprowadzac w blad badz starac sie nami manipulowac. To tak jak ze stanami lekowymi: osoby dotkniete na przyklad agorafobia znajda mnostwo powodow dlaczego nie moga wyjsc z domu.Chcac pomoc zrobimy zakupy za nie ale... tym samym pomagamy niejako w utrzymaniu tej fobii. Pacjent nie jest zmuszony do dzialania i z kazdym tygodniem stan ten moze sie poglebiac.
Po prostu nie mozemy nikogo uszczesliwic na sile i powinnismy sobie z tego zdawac sprawe. Inaczej nie pomozemy nikomu a zaszkodzimy sobie.
Dorotko mnie tego tłumaczyc nie musaisz, przeczytaj dokładnie co napisałam.Nawet to co nienapisane.
beo 39 ja i ty myslimy podobnie. Chcialam tylko podkreslic ze nie wolno przeceniac wlasnych sil. Nie chodzilo mi o krytyke pozdrawiam serdecznie! A moj watek zaczelam co prawda do Ciebie ale rozpisalam sie do wszystkich wiec pewnie niezrecznie wyszlo za co przepraszam.
Bea, podpinam się pod Twoja wypowiedź ale powinieniem pod kilka wypowiedfzi, pod cvzyje, wynikać będzie z treści.
Otóż musimy pam,ietac o jednej rzeczy o której zapominamy na codzień, bo ona jest chcemy czy nie chcemy i na nia nie mamy żadnego wpływu., żadnego , ...a to jest podświadomość. Nie mamy wpływu na nią ani też nie potrafimy, w pewnych momentach,j juz jej zablokować. Może to się wydawać niezrozumiałe ale taka jest prawda.
Pomagając osobie mającej problemy natury psychicznej bardzo często zaczynamy utożsamiać się z problemami tejże osoby poprzez próbę wniknięcia w jej tok rozumowania po to aby w dobrej wierze pomóc jej.
I tu zaczyna sie nasz najwiekszy błąd. Zrozumieć kogoś to nie znaczy wnikać w tok rozumowania, jeśli sami nie mamy doświadczenia i nie jestesmy odporni psychicznie. Jak to sprawdzić: bardzo prosto:jeśli dziecko wasze skaleczy się czy potraficie zachować zimną krew i ani na sekundę nie zawahacie sie w dalszym działaniu ..mo=ment zawzchania (Boże , przcież to moje dziecko !!!) wystarczy, Wasze dziecko to zauważy i ..panikuje i płacze.....
A teraz wracamy do dorosłego, któremu chcecie pomóc...moment zawachania i ten ktoś to widzi, pamiętajcie ci ludzie widzą więcej niż Wam się zdaje, a ich podświadomość do której to dociera, jest nieodgadniona.
Najgorszą rzeczą jaką tylko może spotkać osobę zdołowaną, potrzebującą pomocy, w tym i dziecko(!) nawet własne, jest użalanie się, okazywanie (nadmierne !)współczucia, głaskanie no i stałe ustępowanie... (nie chcę tu nikomu przyłożyć )ale popatrzmy na nasze forum...niemal potoki łez, pozytywne fluidy, wyrazy współczucia i ... czort wie co jeszcze ... , aż do przesady(!!!).
Sam, gdy moje dzieci uderzyły się głaskałem stół bo był biedny, przecież nie mógł się odsunąć ... irozładowywałem płaczliwe początki, a drugi raz napominałem...uważaj bo stół przecież stał i nie ma oczu ...a nogi ma ale z drewna.
Śmieszny przykład może ale oddający sposób postępowania najpierw z dzieckiem ... a potem ... Tyle że bardzo łatwy, to przecież tylko (?!?) dziecko.
Łatwiej jest, fakt, udzielać komuś porad, pocieszać, w necie, wirtualnie. Czasem się udaje, ...nie zawsze sie udaje. Czsem porażkę bardfziej przeżywamy niuż sukces. Jedna porażka czasem może nas powalić , a stu sukcesów nie zauważymy sami ...
Dlatego rację ma Ekkore, nie bawmy się w psychologów za bardzo ponieważ , chociaż te choroby chociaż nie są zaraźliwe, możemy nie zauważyć tej choroby u siebie.
Temat rzeka , a ja już strumień utworzyłem, to i wystarczy mojej dyskusji w tym wątku i na ten temat.
Nie uważam, że wszystko powiedziałem co wiedziałem ale coś sobie muszę zostawić ...;-)))
Pozdrawiam
Janek
Janek napisał- cytat:
Najgorszą rzeczą jaką tylko może spotkać osobę zdołowaną, potrzebującą pomocy, w tym i dziecko(!) nawet własne, jest użalanie się, okazywanie (nadmierne !)współczucia, głaskanie no i stałe ustępowanie... (nie chcę tu nikomu przyłożyć )ale popatrzmy na nasze forum...niemal potoki łez, pozytywne fluidy, wyrazy współczucia i ... czort wie co jeszcze ... , aż do przesady(!!!).
otóż Janku mam inne zdanie jeśli chodzi o wsparcie..jakie potoki łez? a czy wsparcie to coś złego?
dziecko to inna bajka,bo jak się skaleczy to mu powiem "do wesela się zagoi" ale tylko ja wiem co przeżywam i nie mówię o zwykłym zadrapaniu..
Użytkownik nonka4 napisał w wiadomości:
> Janek napisał- cytat:Najgorszą rzeczą jaką tylko może spotkać osobę zdołowaną,
> potrzebującą pomocy, w tym i dziecko(!) nawet własne, jest użalanie się,
> okazywanie (nadmierne !)współczucia, głaskanie no i stałe ustępowanie... (nie
> chcę tu nikomu przyłożyć )ale popatrzmy na nasze forum...niemal potoki łez,
> pozytywne fluidy, wyrazy współczucia i ... czort wie co jeszcze ... , aż
> do przesady(!!!).otóż Janku mam inne zdanie jeśli chodzi o wsparcie..jakie
> potoki łez? a czy wsparcie to coś złego?dziecko to inna bajka,bo jak się
> skaleczy to mu powiem "do wesela się zagoi" ale tylko ja wiem co
> przeżywam i nie mówię o zwykłym zadrapaniu..
No i zaczyna się, musżzę niestety zadać Ci pytanie:czy zrozumiałaś treść wypowiedzi(?) zwróć uwagę na ten kawałek:
"...wyrazy współczucia i ... czort wie co jeszcze ... , aż do przesady(!!!).
Dziwicie się, że ja się wściekam, a przecież piszę zupełnie wyraźnie i po polsku...
Jeszcze raz powtarzam ..AŻ DO PRZESADY!!!
A przykład z dzieckiem wyrwany z kontekstu to jak dysputy naszych polityków ... szkoda słów i właściwie szkoda się wypowiadać.
I co, znów mnie poniosło?. Oczywiście.
Piszę językiem pogmatwanym i trudno mnie zrozumieć.Oczywiście.
Biorę mordę w kubeł i urlop. Tak, biorę.
Pozdrawiam
Janek
Janku nie bierz żadnego urlopu ani "mordy w kubeł"
ten czort wie co jeszcze ....to mogą być indywidualne odczucia każdego z nas o któych piszemy
i stąd ta przasada
oprócz tego ...Powiem tykjo tyle,,moja ŚP babunia umarła od....drzazgi...tężęc...
Uzupełnię jeszcze, biorę urlop by nie musieli inni odchodzić z mojej winy, bo znów coś palnę głupiego.
Janek
Twoich wypowiedzi nie biorę za głupie
a wręcz przeciwnie jak napisałam w wątku"..przypadek..."
Bea - ja nie uważam (i tak nie napisałam), że każdego z problemami psychicznymi należy zostawić samemu sobie. Tu chodzi o przypadek, gdy czujesz sie się pogrążasz a osoba chora nie jest Ci bliska. Ty nie jesteś w stanie jej pomóc...A sobie tylko zaszkodzić mozesz.
Inaczej jest w przypadku bliskich - tu walczymy inaczej, więzi rodzinne dają nam siłę potrzebną do walki. I naszym zadaniem jest skłonić takiego chorego do wizyty u specjalisty - taka wizyta przecież nie kończy się od razu oddziałem zamkniętym. leki można zmieniać aż trafi się na właściwy. I trzeba pilnować, aby leki były przyjmowane...
A jesli nie masz bliskich? Symulacja jest tylko symulacją.Nie oddaje tego co odczuwa człowiek chory na depresję, Schozifrenię zostawmy na boku. Pozostawie nie takiego człowieka samego, nawet jesli bierze leki i chodzi na terapię, jedynie pogłebi jego stan.
A co z tobą - gdy nagle zauważasz, że masz u siebie objawy depresji? dalej pomagać? Co z twoją rodziną, którą skazujesz na kontakt z chorobą? pamietaj, że ja cały czas myślę o osobie, która nie jest bliska sercu (rodzina, najbliżsi przyjaciele z tego są wyjęci - bo wtedy postępujemy zupełnie inaczej, mimo wahań, kryzysów, strachu walczymy).
jedna z tłumaczek opowiadała, że mieszkała obok osoby z zaburzeniami psychicznymi (na studiach). W pewnym momencie zauważyła, że zaczyna się zachowywać tak jak ona. Nie potrafiła sobie sama poradzić. Dla niej wyjściem było wyprowadzić się, zerwać kontakty - dopiero po jakimś czasie wróciło wszystko do normy.
Ja nie jestem za nie pomaganiem, za zostawieniem takiej osoby samej - tylko trzeba mierzyć siły na zamiary
Ja nie mam takiego dylematy, jak pomagam do do końca.I nie jest to czcze gadanie.Wiem jaką cene sie płaci.
Moja kolezanka pracuje w przychodni psychiatrycznej, (przedtem tzn. do grudnia zeszłego roku przez 10 lat pracowała w szpitalu psychiatrycznym) i wiem że można leczyć się z NFZ bezpłatnie.
Wiem, że to jedna z gorszych możliwości... niestety choroby psychiczne są niejako jak zakaźne - udzielają sie otoczeniu. Dlaczego - nawet sami lekarze nie umieli tego wytłumaczyć. i jeżeli sam nie jesteś jednostką silną psychicznie, a nie jest to bardzo bliska osoba (do pomocy najbliższym zyskujemy niewiarygodne siły, samozaparcie) nie masz szansy pomóc indywidualnie - bo choroba pochłonie ciebie. jeżeli chcesz pomagać musisz znaleźć pomoc z zewnątrz, bardzo ważne są grupy wsparcia.
Ja pisałam - ze jeżeli nie jest to bliska osoba...
ja sama osobiscie nie wiem jak bym się zachowała - czy potrafiłabym sobie dać radę z depresja u sąsiada? czy umiałabym pomóc koleżance? Nie zetknęłam się z problemem w praktyce.
To co pisałam - to moje wrażenia z kongresu, gdzie wypowiadali się lekarze, przedstawiciele organizacji zajmujących się pomocą. a także pytania zadawali zwykli ludzie, którzy na codzień żyją obok jakiejś choroby czy zaburzenia psychicznego.
Troszeczke mnie przeraża to co piszesz, ten zjazd musiał dotyczyc psychiatrów/ opiekunowie też mogąliczyc na pomoc, superwizje i wsparcie. Jak dla mnie faktycznie należy skierować ją do psychoterapeuty, z tym, że odradzam państwowych psychologów, niestety mają zbyt mało czasu dla pacjentów, zeby się dobrze zapoznać z każdym przypadkiem. Jeżeli jest z dużego miasta prawdopodobnie macie cos takiego jak Centrum Doradztwa Kryzysowego - tam można szukac pomocy, są też grupy wsparcia dla osob z depresją. Tej osoby stanowczo nie można zostawić samej sobie,zwłaszcza na tym etapie, kiedy nie wiemy, jak głęboką ma depresje - bo w naprawdę ciężkiej może spróbować popełnic samobójstwo. Myślę, że Twoje wsparcie dużo dla niej znaczy. Natomiast chciałabym zebyś miała pełną świadomość, że nie odpowiadasz za to co ona robi, ona jest oddzielną jednostką i nie daj się w żaden sposób obarczyć odpowiedzialnością za jej postępowanie- to bardzo ważne dla Ciebie Jeżeli będzie konieczne leczenie farmakologiczne to psycholog skieruje ją do psychiatry. Jeszcze jedno jeżeli jesteś w związku z tą osobą to postaraj się zorganizować pomoc jak najszybciej - im dłużej dajesz się wciągać w taką sytuację, tym mniejsza szansa, że wasz związek po terapii będzie funkcjonował normalnie. Pozdrawiam i trzymaj się mocno.
Kokliko..po prostu bądź przy niej...napsało to już wiele osób.
Znam bardzo dobrze osobę,która cierpi na głęboką depresję, niestety bez leków i fachowej pomocy nie ma mowy..
Osoba ta teraz- czyli po 3 latach leczenia,pracuje,ma rodzinę(przedtem też miała oczywiście) ,- cały czas jest pod opieką lekarską,
choć to sporo czasu nadal miewa nawroty stanów lękowych i załamania.
Dodam,że wszystko zaczęło się nie od żadnych zdrad,niepowodzenia w życiu osobistym itd, ma rodzinę,która bardzo ją kocha
Zaczęło się w pracy.. stres,wymagania,tysiące pytań" czy sobie poradzę?
Dodam,że osobą ten jest wykształcony i odpowiedzialny mężczyzna.
Wiecie jak ciężko mu musi być?(biorąc pod uwagę fakt,żę mężczyźni są raczej skryci i niechętnie korzystają z pomocy takich fachowców jak psycholog i psychiatra)
Psycholog,owszem wysłucha ale o kierunku leczenia to decyzję podejmuje psychiatra.
Jeśli chodzi o shizofrenie,to moja ciocia leczy się farmakologicznie już 20 lat
i podzielam tu zdanie Ekko,że to ciężka choroba,w której stany lękowe i skłonnośći do samobójstwa są na porządku dziennym ( bez fachowej pomocy)
Czasami bywało tak u cioci,że rozpalała ognisko w domu na środku stołu lub chodziła do kościoła o północy w pidżamie.. wszystko to działo się w nocy i w okresie,kiedy wmówiła sobie,
że leków nie potrzebuje,bo jest zdrowa.....guzik prawda!
i wtedy nawet 3 dniowa przerwa w przyjmowaniu lekarstw doprowadzała ją do takiego omamu psychicznego,
że kończyło się to conajmniej 3 tygodniowym pobytem na zamkniętym oddziale psychiatrycznym
Bierze regularnie leki i od kilku lat "niespodzianek"{ nie mieliśmy.
Namów ją na wizytę u specjalisty,mimo tego,że może stawiać opory.Niektórzy taki stan przezwyciężą sami a niektórzy nie mają tak silnej osobowości żeby radzić sobie samemu,
albo przyjmować tableteczki ziołowe i czekać aż przejdzie.
Pozdrawiam i trzymajcie się mocno!
Depresje czesto tez poprzedza "Syndrom przepracowania" masz racje. A schizofremia (nieleczona) to stan ktory bym zupelnie powaznie porownala z pieklem psychicznym. Znalam kolezanke mojej corki obie mialy wtedy po nascie lat ktora w wieku lat 16 zachorowala na schizofremie. Zanim odkryto co i jak ona i rodzice przezyli 1, 5 roku gehenny....
Obecność przy chorym psychicznie jest niezbędna.Trwam przy chorej na schozofrenię osobie od 17 lat. Były w tym czasie dni-tygodnie piekła, były ostre nawroty zakończone hospitalizacją.To moje trwanie skutkuje tym, że od 10 lat nie było gwałtownej remisji choroby. Owszem, dla rodziny jest to pewna dysfunkcja, bo nastepuje zaburzenie ról rodzinnych, a w związku z tym konieczność przejęcia wielu obowiazków przez JEDNĄ osobę. Czasem przychodzą dni znurzenia uciążliwościami i gwałtowna potrzeba odosobnienia i ucieczki. Myślę, że nie każdego stać na takie trwanie, bo wymaga ono głebokiego poczucia odpowiedzialności za drugiego człowieka, mocnej psychiki i umiejętności radzenia sobie z dodatkowymi stresami. Kokliko, zyczę Ci takich cech charakteru i serdecznie pozdrawiam :)
heh z ta depresja to trudna sprawa... ja jestem chora od 3 lat na bulimie z przejsciowa anoreksja i epizodem depresyjnym... przyjmowalam wiele lekow m.in. fluoksetyne, mokloxil. malo ktory lek dzialal na mnie dluzej niz miesiac. tez chcialam sie zabic tzn mialam takie mysli, chodzilam na terapie rodzinne, grupowe, indywidualne (terapie mi nic nie daja tylko jeszcze bardziej denerwuja) wkoncu trafilam do szpitala i to mi dopiero pomoglo... niestety tez przejsciowo... przyjaznilam sie z chlopakiem chorym na gleboka depresje. niestety on juz nie zyje... nie mozna bylo mu pomoc, chorowal na nia 5,5 roku popelnil 13 prob samobojczych az wkoncu mu sie udalo... wierze ze to mu tak naprawde pomoglo...
Trzymaj sie i nie poddawaj, bo zycie jest przepiekne, chociaz trudne. Pozdrawiam :)
kokliko witaj raz jeszcze. Czytam wypowiedzi i nasuwa mi się takie małe spostrzeżenie, że niektórzy ludzie nie umieją czytać tekstów ze zrozumieniem, a twoje pytanie było proste. Pewnie się teraz strasznie naraziłem TYM osobom ale co mi tam taka jest prawda i jeśli w oczy kole to proszę bardzo możemy podyskutować.
Zycze ci bardzo duzo cierpliwosci!!!Moja przyjaciolka byla w depresji kilka lat i mialam nieraz serdecznie dosc,odbilo sie to rowniez na mojej rodzinie,mojej psychice i nikomu nie zycze przez to przechodzic!!!Mysle ze w jakis sposob mnie to nawet wzmocnilo i sama nie wiem skad mialam tyle cierpliwosci i wyrozumienia .Depresja to wzloty i upadki(raz byla w euforii na tzw.szczycie a potem popadala w jeszcze glebszy dol),nastaw sie na to ze na pierwszym miejscu znajdzie sie "ona" a nie twoja rodzina! A jesli zostanie sama ze swoja choroba to proby samobojcze beda na porzadku dziennym az do skutku!Wtamtym okresie, zycie mojej rodziny bylo uzaleznione od niej i ty musisz sie z tym liczyc tez.Byl tez alkohol,szpital (ciezki oddzial na psyhiatryku),potem choroba tzw.dwubiegunowa a co sie z nia wiazalo to miedzy innymi tzw.rozpasanie seksualne a dla ciebie to moze wiazac sie ze wstydem przebywanie z taka osoba ! Nawet wlasny urlop przeznaczasz na bycie z nia,swieta,dzien powszedni ......!Ciezka czeka cie praca,zycze ci duuuuuuzo zrozumienia ze strony twojej rodziny .Powodzenia
Kochani ...macie z tym do czynienia czy tylko se gdybacie?I)(oprócz1 może 2 osób)
Pozdrawiam-iwona
Iwonko, odpowiadam na pytanie - ja nie gdybałam, poznałam ten temat i starałam się ciutkę pomóc (tak a nie inaczej formułując swoją wypowiedź).
Smakosiu Tobie nie mam nic do zarzucenia.....jestem Twoją fanką....to takie modne okeślenie na forum,..
Naprawdę bardzo |ę lubię wirtualnie
Uf! Cieszę się, bo to nie takie proste wyrazić swoje zdanie na forum i być dobrze zrozumianą. Ot, minusy "wirtualnego świata" :-)
Ja nie "gdybam" - miałam w rodzinie osobe chorą na depresję, niestety nie poddawała sie leczeniu, albo leki były za słabe a choroba postępowała w tempie bardzo szybkim, dodatkowo pojawiły sie natręctwa, a rodzina nie potrafiła jej pomóc, bo ona tę pomoc odrzucała i ... niestety stało sie najgorsze.
Do Autorki wątku: uważam, ze pomoc specjalistyczna (moze nawet szpital) sa konieczne w głębokiej depresji o jakiej piszesz. Mysle, że powinnas tez uwaznie przeczytać wypowiedź Irator, która opiekowała się taką osobą. Życzę Ci dużo sił...
Moi kochani ........nie znam osoby chorej na tę nieszczęsna chorobę- ciężką i bolesną dla wszystkich dookoła , zwłaszcza tych najblizszych .
Tak naprawde to żadne z nas nie wie jaka to trudna i długa walka ......pełna poświecenia ,odwagi i siły charakteru z obu stron , rodziny znajomych ,przyjaciół jak i samego chorego ......który notabene nie do końca zdaje sobie sprawe co sie dzieje dookoła (mówię tu już o przypadku schizofrenii paradoidalnej).........choć nie tylko ..
Nie znam sie na tym ......i nie mi sądzić w jakim stadium choroby jest dana osoba .....zadne z Was nie jest lekarzem (no chyba ze sie mylę ) to przepraszam i chylę czoła .
ale do czego zmierzam ........
polecam Wam kochani ksiażkę mojej ulubionej autorki ...Danielle Steel ....... Światło moich oczu ..........Historia życia Nicka Trainy ,
Jest to ksiazka pisana o jej własnym dziecku- młodym mężczyżnie (chorym na schizofrenie ),... jak walczyła ...ile miłości i poświęcenia to kosztuje .....z czym przegrała ,... co Ta kobieta poświeciła .....i jak powinno sie chyba postrzegać własnie osoby z taką chorobą .
Własciwie to chyba sama tę ksiażkę drugi raz przeczytam .........
Wam również polecam tę lekturę .........potem mozemy podyskutować .
pozdrawiam serdecznie
Krystyna
Krysiu Cię też uwielbiam .!
Oby więcej takich radosnych osób!
Krysiu, 18-20 lat temu zaczytywalam sie Danielle Steel, ale w oryginale, zawsze mowie, ze zawdzieczam Danielle Steel moj angielski :) Przeczytalam wtedy wszystkie Jej ksiazki jakie do tamtego czasu wydala i przestalam, bo wzielam sie za powazniejsze czytadlo ..... ale Danielle ma w mojej pamieci szczegolne miejsce.
Bardzo ladne sa Jej romansidla, z tym, ze wlasnie takie dobre do nauki jezyka, bo nie wazne w sumie gdzie otworzysz, ksiazka trzyma Twoje zainteresowanie na wystarczajaco wysokim poziomie, zeby nie chciec jej odlozyc ..... a jezyk wlasnie taki codzienny i tego mi bylo potrzeba :)))
Marylko ........Daniell ... wiem że ma same romansidła .(ale czytam je jednym tchem ma klase w/g mnie i styl )...ale nie o to mi chodziło , moze nie wyraziłam tego tak pisząc co miałąm na mysli ......nie ważne .
Odniosłam poprostu swoje myśli do ksiązki ,która naprawde była pisana z doswiadczenia na własnej <<Jej >> skórze .
Myslałam że poprostu ze to jakaś droga do jakiejś tam pomocy ....................dla kogoś .
pozdrawiam
Krystyna
Krysiu, ja rozumiem, to moja uwaga byla "nie na temat i nie na miejscu" ale nie moglam sie oprzec - Danielle Steel bede zawsze wspominac z ogromnym sentymentem i tez zaczytywalam sie w tych "romansidlach" tak, ze o Bozym swiecie zapominalam :)) bo sa napisane wspaniale, to sa ksiazki, ktorych nie da sie odlozyc. Tej ksiazki, o ktorej piszesz pewnie nie czytalam, bo podejrzewam, ze to jedna z nowszych ....:))) buziaczki - maryla
Pycholku .....to wydanie jest z 2000 roku ........ale pewnie jako że to osoba żyjąca w NY ......to tam pewnie było szybciej wydane i ujrzało światło dzienne
pozdrawiam
Krystyna
Zauważyłam - już nie jeden raz - , że kokliko, lubi rzucić temat ( dośc malo sprecyzowany), niby dotyczacy jej osoby...
i nie wlącza się do dyskusji, nie uzupełnia tematu, mimo próśb dyskutujacych.
Zastanawia mnie, czy to taka gra, czy ....nie wiem co?
Temat , aby ludzie sobie pogadali...
Jeżeli się mylę, to z góry przepraszam kokliko, ale ....takie nasuwa mi sie skojarzenie.
pozdrawiam jasia
Jasiu, wydaje mi sie, ze forum w swoim zalozeniu ma sluzyc wymianom mysli. Czasami jednak zdarza sie, ze ktos prosi o rade, czasami o pomoc.
Zdarzylo sie, ze ktos nie wiedzial jak wyczyscic zamszowe pantofelki. Oczywiscie mozna bylo pociagnac dyskusje o sprawe plam, jakosci zamszu,
zlego uzywania itd itd. Osobie ktora zamiescila swoj watek chodzilo wylacznie o rade.
Tak jak mnie teraz. Z wielka uwaga czytalam Wasze wypowiedzi, probowalam wyciagnac jakies wnioski dla siebie i dalszego postepowania z bliska
mi osoba. Na temat depresji przeczytalam juz tone ksiazek, wiec nie o informacje mi chodzilo, tylko o swiadectwo kogos kto przezyl . Przezyl, sam wyzyl
i moze nawet udalo mu sie przyjsc z pomoca i przy tym samemu nie zwariowac.
Jasiu, ja nie zaczelam tego watku z zamiarem pogadania sobie o depresjach (a nawet gdyby tak bylo, to tez nic w tym gorszacego nie ma, w koncu po to jest
forum). Ja rzucilam butelke z wielkim SOS w srodku. Bardzo jestem wdzieczna, ze podzieliliscie sie ze mna wlasnymi doswiadczeniami.
Ja w tej dyskusji nie moge uczestniczyc, w dyskusji na temat depresji tak, natomiast tutaj chodzi o konkretna osobe ktora nie upowaznila mnie do opowiadania o
sobie setkom osob. Co najwyzej moglam szukac pomocy dla siebie. Co uczynilam.
Zadnym specjalistom nie jestem, ale wydaje mi się (u mnie skutkuje), że najlepszym lekarstwem jest wygadać się. Bo w ten sposób nam jest lżej, część balastu zrzucamy z ramion, a po drugie artykułując problem zyskujemy siłę do walki. Więc jeżeli nie publicznie to może mailowo - chętnie wysłucham. I inni też...
Kokliko, nie chciałam cie urazic i jeszcze raz przepraszam.
Wiem co to znaczy opiekowac sie osobą chorą... tak chorą, bo sama opiekowalam sie moją mamą.
Niestety zmarła 3 lata temu, ale ja do tej pory nie chce o tym mówic.
Pozdrawiam jasia
Są różne rodzaje depresji.
Przyjaźniłam się z kolezanką, która przeszła dośc głęboką depresję.
Przyczyną były jak w wiekszości przypadków zraniona miłość.
Długo z nią rozmawiałam. Wyciagąłam w interesujące miejsca,
by mogła choć na chwilkę zapomnieć i nie mysleć o sobie.
Udało mi się wówczas, gdy zabrałam ją do szpitala.
W łózeczku leżało samotne dziecko. Obiecałyśmy się nim zająć i dać mu troche ciepła.
Bardzo przeżyła tę wizytę. Od tej pory pochłonięta była pomocą innej małej istocie.
Dzisiaj nie mam z nią kontaktu, bo wyjechała i wyszła za mąż.
Moja mama też przechodziła dawno temu depresję (tak mi się z perspektywy czasu wydaje, choć nie pamiętam jaka była diagnoza). u niej przyczyną było klimakterium i śmierć taty (męża). strach przed wyjsciem z domu (bo ja ktoś zabije), niechęć do działania. Chodziła do lekarza, kupowała leki, potem wyrzucała je do śmieci - bo lekarz chciał ją otruć. Trwało to prawie dwa lata
i pomogło jej dziecko - narodziny mojego syna. Pierwszy raz gdy jechałam z nim do mamy (miał 2 miesiące) strasznie się bałam, że może zrobi mu krzywdę. Jako, że mój drugi pobyt był dosyć długi (ponad 3 zimowe miesiące - bo u nas w domu temperatura w nowym bloku sięgała czasami 3 stopni) - z dnia na dzień zaczęła wychodzić ze skorupki, znalazła sens życia.
zaburzenia sie więcej nie powtórzyły.
Temat opiekowania sie osobą chorą psychicznie jest mi bliski. Jest tym trudniej im bliższa jest ta osoba...Moja Mama przez kilka lat chorowała na otępienie odnaczyniowe połączone z chorobą Alzheimera. Początkowym objawem była depresja.Nie dziwię się, że piszesz o gąbce -wiem jak to wpływa na najbliższych.Od odejścia Mamy mineły 3 lata, a ja dopiero niedawno poradziłam sobie z niektórymi sprawami, z resztą z pomocą psychologa. Jeśli więc nie jesteś bardzo silna psychicznie, szukaj pomocy gdzie się da - rodzina, przyjaciele, grupy wsparcia, ktokolwiek, kto może cię odciążyć jest na wagę złota.I psychicznie i fizycznie. Nie zapominaj o swoim życiu - to trudne, bo wydaje się, że " my zaopiekujemy się najlepiej" ale na dłuższą metę tak się nie da,mimo samozaparcia i najlepszych chęci...
Ja juz wzielam depresje, wprawdzie nie swoja, pod pache i jednak jestem duzo madrzejsza o Wasze rady i opowiesci ktorymi zechcieliscie sie podzielic.
Natomiast uwazam, ze aluzje do tego watku przemieszczone w nastepny (watek) sa dosyc niestosowne.
Chodzi mi o jedna aluzje. Autor, mam nadzieje,bedzie wiedzial o jaka.
Ja weszlam do W/Z z przypadku, przypadek okazal sie wielce trafny i szczesliwy, znalazlam fantastycznych ludzi, przedtem pomyslalabym sobie, ze takie przypadki nie
istnieja, to tak jak bylo we Francji na 14 lipca(25 lat temu, bawili sie wszyscy, czarni z bialymi, biali z czarnymi, profesor uniwersytetu obtancowywal dozorczynie, a dozorca profesorowa, nikt nie zastanawial sie kto madrzejszy),
Niestety nacisnelam co nie nalezalo, ale:
tam chodzilo o jeden dzien w roku, a tutaj niekonczace sie swieto 14 lipca, szanujemy sie, lubimy sie, korzystamy z rad, nie zastanawiamy sie czy Psiupsiulka protestanka, czy moze zydowka, a moze jakas katoliczka, a moze ta od zielonoswiatkowcow.....Mamy problem, to zwrocimy sie, bo to jedyne miejsce, gdzie zadnych inwektyw nie bedzie, bo tu nikt nie musi, co najwyzej chce.
A jednak nie!!!!!!!!!!! Zawsze ktos madrzejszy, zawsze ktos, kto niby nie moze wytrzymac bez takiego forum i nawet pisze, ze bardzo lubi, ale nie wytrzyma zeby nie opluc, nie dowalic, bo mysli, ze ta forma ekspresji, nalezy do formy dyskusyjnej, a kazdemu w demokracji nalezy sie "slowo".
Ja juz nie wiem, czy nie warto byc cenzorem. Tutaj oddech i zastanowienie. Nie , jednak nie. Ma racje Bea w swojej delikatnosci odpowiedzi, bo jednak czlowiek jest "reformowalny" w umysle.
Ja w posagu dostalam jedynie korespondencje rodzinna (akurat to ktos zachowal). Nie zawsze najmadrzejsze te listy byly, ale w 1935 roku pisal moj Dziadek do mojego Ojca:
"i ani wiek czyjs, ani majetnosc argumentem byc nie moga".
Prawda jest, ze czyjes lat 60 i stopien docenta na forum gdzie lubimy sie z wyboru, gdzie nikt nikogo o wiek nie pyta, gdzie jest milo dlatego, ze roznie i inaczej, ze normalnie i cieplo przede wszystkim, wymachiwanie wiekiem, tytulami, wydaje mi sie co najmniej faux pas, czyli brakiem wychowania.Jak komus nie odpowiada przyjazne forum, to mozna sobie poleciec na
mniej przyjazne(sluze adresem).
Jesli o mnie, to bardzo jestem szczesliwa, ze traf mnie zaprowadzil do W/Z.
Nie wiem czym zasłużyłem na kopa, bno to chyba coś pod moim adresem.
Cóż może się kiedyś dowiem.
Janku,
na zlodzieju czapka go.....mnie nawet do glowy nie przyszedl "Twoj adres". Przysiegam,ze nawet przez sekunde nie myslalam, ze chodzi o Ciebie, bo jednak mysle, ze nie bylbys w stanie
dowalic z wielka checia slabszemu
To siem ciesem jaknie wiem co... a ju ż było mi smutnawo, ze coś Ci zrobułem kuku niechcący...
A za to masz...
Pozdrawiam
Kazik-Janek
P.S.
Pocztę otwierałaś?
K-J
ciag dalszy w nastepnym, bo pomylilam "guziczki"