..... ma taki problem z przepisami na ciasta. Czesto sie zdarza, ze przegladam przepis i nawet jak wyglada (zdjecie) czy brzmi (opis) super to dla mnie jest nie wykonalne...:( A to tylko dlatego, ze jakos nic mi nie mowi pol margaryny, jedna smietana, jogurt w kubku itp, i potem na dodatek jeszcze to ciasto pieczemy w typowej prostokatnej blaszce ..... Nie wiem ile to jest pol margaryny, nie mam pojecia ile smietany zawiera "jedna smietana" no i nigdy nie widzialam jogurtu w kubku .... a to wszytko tylko dlatego, ze od ponad 20 lat nie mieszkam w Polsce.....:( To samo dotyczy "typowej" blaszki ..... jakos nie bardzo chce mi sie wierzyc, ze w Polsce jest tylko jeden wymiar blaszek prostokatnych (to samo dotyczy tortownicy, blaszki kwadratwej) .....keksowka tez mi niewiele mowi, bo ja mam 3 roznego wymiaru :(((( I chocbym nawet chciala to ......d**a mokra ..... nic nie bedzie z mojego pieczenia.
Sa oczywiscie na forum osoby, kotre podaja dokladnie skladniki wagowo i zawsze wymiary blaszek ....chwala Im za to :))
Moze to nie ma wiekszego znaczenia dla wiekszosci uzytkownikow zamieszkujacych w Polsce, ale ja mam problem......:(
Dokladne (wagowo) ilosci nie maja takiego znaczenia przy gotowaniu, sporzadzaniu salatek i surowek ale pieczenie jest procesem wymagajacym dokladnosci ....
Widzialam tez kilka komentarzy gdzie na pytanie o wymiary blaszki autor/ka przepisu odpowiada: "typowa" ....
Byc moze ten watek nadaje sie wyjatkowo do "dobrych pomyslow" ale postanowilam dac go tutaj, bo ten dzial jest zdecydowanie czesciej odwiedzany .....
Ja mieszkam w Polsce, ale z wieloma przepisami też mam problem. Kubki z jogurtami czy śmietaną są bardzo różnej pojemności. Tak samo jak spotykam kubek masła roślinnego (są 250g, 400g i 500g) i znów ból głowy. A w domu mam blaszki do pieczenia o różnych wymiarach - typowe. Jeynie nie mam problemu z margaryną, która generalnie w kostce zawiera 250g. Pozdrawiam - dobrze że znów jesteś.
Ja tez za granica i tez problem :D U nas maslo sprzedaje sie jedynie w kostkach 500g no i zabieram sie za przepis a tam pol kostki no to ja ciach i wrzucilam pol, na szczescie patrze jak ten kawalek smetnie mi lezy wsrod maki i mysle ze cholercia troche duzo tego masla, na szczecie zadzwonilam do mamy i wtedy sie dowiedzialam ze w polsce typowa waga masla to 250g :) Poniewaz dopiero raczkuje w kuchni tez nie jestem w stanie na oko ocenic wielkosci niezbednej blaszki i to chyba by byla najwieksza prosba zawsze o podawanie wymiarow. Dlatego tez wiele przepisow musze omijac z daleka (nie wspominajac o takich co zawieraja twarog lub mleko skondensowane bo u mnie takich niestety nie ma )
Dziewczyny ja mam ten sam problem.Kirii jestes pewna ze maslo (polskie) ma 250g cos mi sie obilo o uszy ze chyba 200...? Obiecuje solennie ze moje przepisy poprawie wpisujac rozmiary blaszki bo tego jeszcze nie zrobilam. A z czym ja mam najwiekszy problem wiec unikam? Jak ktos podaje na szklanki cy lyzki bo...po prostu nie wiem o jakie szklanki chodzi tzn. jakie sa typowe w Polsce ile maja 200, 220 czy 225 ml? A lyzki to tez tak:Moja babcia miala lychy nie lyzki do zupy te dzisiejsze przynajmniej u nas sa po prostu mniejsze - choc co sztucce to inne jak mam ostatnio wrazenie. Ja wiem ze dla tych niekorzystajacych z wagi czy kubka z miarka to wygodne ale ja takie przepisy raczej omijam.
Wiesz Dorotko, masla w Polsce maja i 200 i 250g. Czesciej spotyka sie te wieksze (moze to tez zalezy od regionalnych wyrobow). Przynajmniej mnie mama powiedziala z te 25g wiecej czy mniej masla w wypiekach nie zrobia roznicy (choc sadelko ma prawo sie powiekszyc ) wiec ja z przyzwyczajenia przyjmuje ze kostka to 250g.
Wiecie dziewczyny my narzekamy na rozne miarki - tzn szklanki itp ale jak ktos jest do nich przyzwyczajony to pozniej tez moze miec problem z innymi wagami - ja dostalam juz kilka komentarzy jak mierzyc te decylitry co sie u mnie pojawiaja czesto w przepisach, wiec chyba nikomu sie nie uda dogodzic . Zawsze jak widze szklanka to po prostu mysle 2,5 decylitra i juz
Szczerze mówiąc nie przypominam sobie masła o wadze 250g. Są 200, 300, 500. Ja przeważnie jak w przepisie jest kostka masła to przyjmuję, że jest to 200g. Co do szklanek to też są różne rozmiary ale i tutaj za oczywiste przyjmuję, że szklanka ma 250ml (wody). Najgorzej z tymi blaszkami. Często spotkałam się z opisem typowa a potem okazuje się, że u mnie to dość mała blaszka. Wg tego z czym się spotykam to typowa duża blaszka ma wymiary 25x35 lub 25x40cm. Keksówki oczywiście też różne. Sama mam kilka sztuk i każda ma inny wymiar (dłuższe, krótsze, szersze, węższe).
Sabia, otóż niedawno jedna z Was, po rozmowie na GG przyznała, że "..myślała i liczyła po staremu, gdy masło było w kostkach 250g "... Piszesz że oczywiste jest, ze szklanka to 250ml. Ba , tu może być problem, pozornie śmieszny. Znam dom w którym nie ma szklanek, takich zwykłych oczywiście, a kubki jak to kubki, mają "oskoki" od pojemności.
Tak więc nie przyjmujmy "oczywistych" za pewniki. Sa pewne przyjęte normy wagowe i pojemnościowe, i starajmy się myśleć , wklepując przepisy, o innych o jednostkach żyjących w naszej Społeczności W-Żarłocznej (i nie tylko!), a nie tylko o doświadczonych kucharzo-cukiernikach płci obojga, którzy pichcąc , nie odmierzają składników, często z lenistwa (jak niżej podpisany!) walą wszystko "na oko wagowe".
Ale, ale ...nim wklepię przepis to stosuję ubowiązujące miarki, no przynajmniej staram się baaardzo.
Pozdrawiam
Janek
Witaj Janku :). Oczywiście z tymi miarami szklanek itp masz rację dlatego napisałam, że ja przyjmuję za oczywiste, że moje szklanki i kubki mają taką miarę, że ja spotkałam się z tylko takimi wagami masła. Też mam różne pojemności naczyń ale jeśli w przepisie jest napisane szklanka to używam tylko tej i do tej pory mnie nie zawiodła.
Pozdrawiam :)
Sabia
Marylka, witaj po powrocie z S...J...(dobre nawet!).
Otóż, szanując prawo do prywatności, które po jakimś czasie okazuje się bzdurne, bo odkrywamy nawet "kołdrę pod którą śpimy"(!) sdtosuję zasadą ignorowania Nowych Żarłoków ..no bo jak witać "coś" co wielokroć nie jest nawet imieniem ani płcią.
To tyle, na "lekko".
Teraz cięższy temat, a raczej dwa w jednym.
Kolory, liter chgyba apel Miaukolka pomógł, chwała tym co myślą i o innych, tych ze słabszym wzrokiem i stosują sie do tej prośby, która powinna być nakazem, ...rozumu i serca(!!!)
Niechlujność (!!!) w podawanych przepisach : lekceważenie wszelkich miar wagi, objętości czy narzędzi, w tym blach etc.etc.
Dawno już gdzieś wpisałem pod takim przepisem ..pytanie "...więc ile..."
Doszeedłem do wniosku, że jednak trzeba albo ignorować taki przepis , albo "przyłożyć" Autorce/Autorowi. Pół biedygdy są w ustawieniach "namiary" wówczas wchodzę na GG i po cichutku proszę o poprawienie. Ale "tajni" też mają przepisy ... i tu d*** blada . Cóż robić wówczas?
Niestety, krew mnie zalewa leciutko diabli mnie szargają jak szwagra Piecyka gdy musi przechodzić na Wiejkiej pod cyrkiem zwanem "wielka izbą", jakby, za przeproszeniem, innej nazwy nie mieli dla tego domu uciech wszelakich, tylko bez latarenki czerwonej, wzkazującej drogie zabłąkanym życiowo, ...
Żarty na bok.
Czy się to komu podoba czy nie, będę "przykładał " z całą mocą mojego "słodkiego jęzora" takim przepisom wstawianym tylko "dla ilości" i wątpliwej jakości umiejetności (!) kulinarnych Autorów płci obojga.
Uprzedzam tu odrazu zarzuty i pytania w stylu: ...a kto ci Janku, dał prawo do"bicia"...odpowiadam bardzo krótko i chyba logicznie(!?) prawo do tego daje mi automatycznie każdy Autor takiego przepisu. Jeśli jestem lekceważony i ktoś mi (m.innymi) podaje przepis byle jak to ... ten ktoś się aż prosi o "baty".
Mogę nie korzystać z takiego przepiu,(?)...mogę zlekceważyć(?) ...pominąć(?) Mogę ale czy muszę?! Czy muszę??! Ja nie chcę, po prostu tolerować, akceptować niechlujstwa.
Popatrzcie na inne przepisy, w innych portalacc/witrynach i jak je tam jeszcze zwą, podane porządnie wagowo,ilościowo etc.
A dlaczego u NAS ma być jak w ...tem cyrku na Wiejskiej albo też w inszem domu (nie)rządowem ...
Pozdrawiam
Janek
Moja mama, babcia piekąc ciasta nie korzystały w przepisów - wszystko na oko - tyle, aż będzie dobre. I bądź tu mądrym?
Jak się nie mylę, to pojawił się już kiedyś taki wątek z prośbą o podawanie składników wg wagi i określanie wielkości blaszek do pieczenia. Oczywiście wątek za jakis czas zniknie "z pola widzenia", jedni go przeczytają, inni nie a jeszcze inni z uporem nie będą się stosować do próśb, które moim zdaniem są bardzo słuszne. Przykro to pisać, ale czasami takie zachowanie wynika z lenistwa, czasami z braku wiedzy o wprowadzanym przepisie (oby tylko coś wpisać) a czasami z niewiedzy, bo jest to nowa osoba na "WŻ" i nie poznała tych (wspomnianych) oczekiwań. Zakładam, że najłatwiej by było gdyby taka informacja (konieczność podawania wagi, wielkości itp.) została zawarta w regulaminie i może (jeśli jest to wykonalne) przy redagowaniu przepisu. Dla przykładu przed zapisaniem pojawiałby się komentarz ( na czerwono): "Czy pamiętałeś o podaniu wagi składników w przepisie?". Jedni uznają to za przesadę a ja sądzę, że w każdej szanującej się "książce kucharskiej" takie zasady powinny obowiązaywać. W pewnym sensie jest to (jak dla mnie) jakiś przejaw szacunku dla osoby, która chce wypróbować to, co Jej zaoferowaliśmy.
Brawo Smakosiu - w samo sedno trafiłaś, Przypomnienie na czerwono o konieczności podania wag składników, przy wpisywaniu danych do przepisu, to swietny pomysł.
Ekkore moja babcia tak samo. Jak chciałam nauczyć się od niej drożdżowego, które jest niezastąpione i jedyne, wyciągała stolnicę i dodawała składniki "na oko". Nie pomogły prośby o zważenie, przeliczenie na szklani, łyżki itp., mówiła i dalej powtarza," tak dawaj aż będziesz czuła, że jest odpowiednie" tylko jak ja mam to czuć?. Raz zrobiłam tak na wyczucie, to zęby można było na tych moich bułeczkach połamać.
ciekawe skąd one to wiedziały? przeceiż my teraz chyba nie gotujemy mniej. Czy wynika to ze strachu, ze nie wyjdzie? Kurczowo trzymamy sie receptur ni dajac możliwosci na odczucie?
oj, to już lecem sprawdzać moje przepisy:) Bo ja to wiele żeczy robię na oko, a i blaszki różniste stosuje i pewnie nie wszędzie wpisuje rozmiary. Przyznaje bez bicia że nie zwracam na takie rzeczy uwagi, często robiąc ciasto składniki odmierzam na oko, czasem wsypując czegoś mniej a czasem więcej. Czasem modyfikując przepis totalnie:). I dlatego też pewnie zapominam o wpisywaniu w moich przepisach konkretnych wag.
osobiście staram się wpisywać gramatury - czy na wagę (gdy to ma znaczenie) - zdecydowanie wolę ważyć, czy na szklanki, gdy w zasadzie poł szklanki w tą pół w tamtą nie robi różnicy- zresztą jak weźmiemy za miarę szklankę (kubek tej samej pojemności to i tak powinno wyjść (np gdy jest szklanka mąki i szklanka wody), co najwyżej wyjdzie więcej... Problem sprawia mi przeliczanie łyżek czy szklanek masła (tłuszczów) w kostce. bo ile to gram? ile odciać, aby wyszła łyżka. Czekać aż sie rozmarznie i da nabrać? A ile z tego pójdzie na tzw rozkusz?
swoje przepisy, nawet te robione na oko, nim wpiszę zawsze przegramaturuję - przynajmniej raz wykonam z wagą.
natomiast wielkość blachy to dla mnie czarna magia. jak wiekszość rozmiarów nie jestem w stanie zapamiętać (choć już kilka razy mierzyłam), potrafie operować mała i duża i największa blacha. Brak wymiarów mnie osobiście nie przeszkadza - zawsze sobie sama dopasuje po ilości surowca.
kurcze, będę musiałą te swoje blachy pomierzyć, mam nimi raptem dwie półki zapchane a jeszcze mi mało. Ja to zazwyczaj oceniam po ilości (jak Ty Ekkore)
Dziekuje Wam wszystkim za odzew.....milo wiedziec, ze sa inni z tym samym problemem, a nie ze mnie sie "klepki na starosc porozsychaly" :)))
Szklanki i kubki to zwykle mierze ta nasza hamerykanska miarka "kubkowa" ale kubek smietany czy jogurtu jesli nie wiem jak ma pojemnosc .....juz odpada.
Lyzki i lyzeczki to mam takie wlasnie tez specjalnie kupione (miarki) i jakos to dziala.....zreszta nie oczekuje, zeby ktos wazyl lyzke czegos tam :))
Wlasnie to maslo i margaryna jest wiekszym problemem, smietana z krowka (????) kiedys specjalnie latalam po polskim sklepie zeby "wybadac" jak to wyglada.
Mysle, ze pomysl Smakosi z dodaniem takiej uwagi na stronie zapisywania przepisu jest dobry i chyba wykonalny.....
Ja sobie nawet sprawilam wage kuchenna z zamienna skala funty/uncje i kg/dkg/g ale sie okazuje ze w pewnych wypadkach nie dziala, bo poprostu nigdy nie pamietam czy to maslo czy margaryna ma 250g.
Janku, SJ jest dobre i dobrze tez jak mija :)) ubawiles mnie tym Wiechem musze zaczac czytac, bo juz mam :)))
Ekkore, u mnie w rodzine tez sie robilo wszystko "na oko" :))) jak to bylo i dzialalo nie mam pojecia, ale bylo i jakos nie wychodzily zakalce ....
Jak zwykle Marylko masz rację.Po czasie człowiek dochodzi do tego,że co dla mnie jest oczywiste,dla innych być nie musi.
Przepisy już "przeważyłam",choć nie ma ich dużo.
Również uważam,że pomysł Smakosi jest super!!
myśmy sięchyba poprostu przyzwyczaili do wag, miarek, odważników i boimy się na oko robić. A nasze babcie, mamy to jeszcze, że się tak wyrażę, inna szkoła. Pewnie właśnie do tego "na oko" przyzwyczajone i wręcz odwrotnie problem miały by gdyby ktoś im to teraz kazał ważyć:)
Ja myślę, że to robienie czegoś "na oko", to kwestia wprawy i rutyny. Kiedy robimy coś pierwszy raz, to lubimy znać proporcje. Potem przy kolejnym wykonywaniu potrawy zaczynamy wprowadzać zmiany aż dochodzimy do odpowiadającego naszym smakom ideału. Wtedy pewnie wchodzimy w rutynę i już zapominamy, że kiedyś korzystaliśmy z jakiejś kartki, na której pieczołowicie było podane co i w jakich proporcjach oraz wadze. Nasze babcie gotowały dla całej rodziny więc wprawę miały jak mało kto :-). Wiadomo też, że np. mąka - mące nie równa i jak opiszemy (mniej więcej) gęstość ciasta, to już łatwiej jest wówczas "kombinować" przy zmienianiu proporcji. Musimy jednak pamietać, że te miary i wagi są potrzebne głównie tym "kucharzącym", którzy poruszają się przy garach bardzo nieśmiało i często po omacku. Tak więc jestem za tym żeby pamiętać o miarach i wagach i podpisuję się pod Marylki uwagami.
Podpisuję się obiema rękami, bo chociaż mieszkam w Polsce to hasło kubek śmietany, jogurtu czy serek homo - opakowanie, ale jakie? - to dla mnie czarna magia I zwykle omijam takie przepisy, a już na łopatki rozkłada mnie hasło "filiżanka" - to dopiero jest wyzwanie . Szklanka czy łyżka (czegoś sypkiego czy płynnego - no to jeszcze), a rozmiary blach - to też wolę mieć zwymiarowane. Dotyczy to ciast, bo przy gotowaniu to można zaszaleć. Pozdrawiam i dobrze, że wróciłaś do nas!
Co prawda zagranicna nie jestem i generalnie udaje mi sie odczytywać wszystkie miary, wagi wg autora(autorki) problem mam natomiast z temperaturą i czasem pieczenia, zazwyczaj pytam o to....Dobrze byłoby gdyby takie informacje (choć w przybliżeniu) były przy każdy przepisie:-))))
Pewnie będę wyjątkiem pośród szanownego grona, ale ja wolę przepisy gdzie podane są ilości "objętościowo". Zgadzam się co do zasady, że powinniśmy znać właściwe ilości produktów. Jednak na ogół "szerokim łukiem" omijam takie przepisy gdzie jest np. podane 17,5 dkg mąki. Jeśli już, to o ile przepis wyjatkowo mnie zaciekawi, to raz się zmobilizuję i poważę, ale w swoim przepisie zaraz obok tych dkg wpiszę np. że jest to 3/4 "obstukanej" szklanki mąki. Takie podejście zdecydowanie ułatwia mi życie. Przyznaję rację, że śmietana to może być 200g, 330 g czy jeszcze inne ilości i to powinno być dokładnie podane, ale już te dkg to dla mnie masakra. Wiem, że nie jest to profesjonalne podejście, ale dla mnie "życiowe". Co do wymiarów blaszek - jak najbardziej się zgadzam - tu można mieć wiele wątpliwości, jedno ciasto mocno "rośnie" a inne nie za wiele i wtedy przy np.za wielkiej blaszce wyjdzie "placuszek"
Wydaje mi się, że nie chodzi o to aby wszystko przeliczać na gramy, ale o to, żeby podać miarę objętości tej naszej "szklanki" - 250ml czy np. 200ml. Ja również lubię przepisy "objętościowe" - bo nie muszę wyciągać wagi i tych wszystkich miseczek do ważenia (mniej mycia). Ale nie lubię określeń "kubek jogurtu, śmietany" - bo jaki to kubek? No i z kostkami masła też jest problem - bo są różne, margaryny są u nas raczej w jednej wadze 250g, ale osoby mieszkające za granicą nie muszą tego wiedzieć, no i u nich może być inaczej, dlatego podawajmy te gramatury, a może więcej osób wykorzysta nasze przepisy Pozdrawiam
gosiku bravo! Cholewcia ja nie mam nic przeciwko szklankom ale cchcialabym wiedziec jaka pojemnosc ma ta szklanka. No bo inaczej nie wiem pelna z czubkiem czy z cm powietrza? Ja mysle ze tak bylby wilk syty i owca cala. ja moge tez napisac na szl#klanki jesli wiem ile w taka typowa typowo wchodzi tak ze podalabym i wage i szklanke. No i jeszcze jedno. Proszki budynie itp z tego co sie doczytalam to one w Polsce tez sa rozne (ile jest w rodzinnym?) U nas sa tylko takie na pol litra mleka jeden po trzy czy cztery w opakowaniu. Proszek tez jest jeden na pol kilo ciasta. A w przepisach jest czasem "maly" albo "duzy" proszek. Pol biedy jesli wiem ile jest maki ale jesli to miara szklankowa to gorzej
Hahahahahaha no to teraz sie dopiero zaczyna zabawa ;))) U nas nie ma "typowych" szklanek, jesli za typowe uznac te ktore miescily sie w tych koszyczkach metalowych z raczka do trzymania.... Lat 20 temu moj byly szwagier przywiozl mi w prezencie od zreszta owczesnej tesciowej wlasnie, komplet takich koszyczkow z podstawkami i cukierniczka do tego ....wsio ze srebra ..... i do dzis lezy w pudle gdzies na dnie szafy, bo przez te wszystkie lata nie udalo mi sie kupic szklanek "typowych" pasujacych do koszyczkow. Jesli w przepisie wystepuje "szklanka" jako miara, to uzywam tych pijemnikow z miarka i traktuje to jako 250ml, czy dobrze??? czy zle???? Bog jeden raczy wiedziec i autor/ka przepisu.... Budynie na szczescie musze kupowac w polskich sklepach, bo w naszych nie ma .....problem rozwiazany..... Ale proszek do pieczenia ???? Zapomnialam o tej tajemniczej sprawie otwierajac watek..... u nas proszek do pieczenia kupuje sie w pojemniku i jest tam pewnie wlasnie ok. szklanki proszku i odmierza sie na lyzeczki ..... i badz czlowieku madry. Osobiscie wole te wieksze ilosci pojemnikowe, bo nie musze ciagle pamietac o kupnie proszku i nie te torebeczki gdzies tam sie tez nie rozsypuja (pamietam, Mama kupowala zawsze proszek "na zapas", zeby nie zapomniec i potem byl tylko balagan, bo torebeczka pekla, czy sie rozerwala i bialy puderek po calej szufladce :)))))
A propos proszku do pieczenia, to podawanie ilości w postaci "torebka, pół torebki" - to i dla mnie czarna magia. U nas jeszcze nie spotkałam proszku w pudełku, ale zawsze kupuję większą ilość i przesypuję do pojemnika - łatwiej i wygodniej nabrać łyżeczkę, czy ile tam potrzeba niż z maleńkiej torebeczki Zamiast łyżki i łyżeczki używam takiej miarki "łyżeczkowej" - ma różne pojemności - od 1/2 łyżeczki do 1/2 szklanki amerykańskiej , a w komplecie była jeszcze miarka objętościowa, taki "kubek" z podziałką do 500ml. Całość kosztowała w TESCO 4zł - myślę, że warto. Pozdrawiam
No wlasnie, gdybysmy uzwyali takich miarek, to ja bylabym w siodmym niebie :))))) ja tylko tym sie posluguje :) ale myslalam, ze moze nie ma ich w Polsce ....
no wlanie. ja mam ze szklankami problem. nie posiadam ani jednej, mam kubku roznej wielkosci i prrzewaznie wybieram taki ktory najblizej przypomina mi wielkosc szklanki. z tego co pamietam. i mierze na oko.
moze dlatego wypoieki nie sa moja silna strona.. hehe
Kurkumo, tez swego czasu (jeszcze w Polsce) operowalam miarami typu szklanka, lyzka, szczypta i babcine ciut-ciut, ale o ile pamietam moja Mama miala wlasnie szklanke, lyzke (do pieczenia) i nie wolno ich bylo uzywac do niczego innego, bo one byly "wymiarowe" jak twierdzila Mama :)) Natomiast tutaj jestem w kraju absolutnie porabanym, bo maja system miar zupelnie inny, ale skoro chce korzystac z polskich, czy europejskich przepisow to kupilam te wage (na dwa systemy) i tez nie pomaga, bo znow mam "pol smietany z krowka" ..... Co prawda u nas tez nie ma na opakowaniach smietany konika, ale krowki tez nie ..... i dlatego mnie ulatwia zycie waga ....:)) I badz tu madry i staraj sie dogodzic :)))