Wlasnie to pytanie nurtuje mnie od wczoraj, jak zobaczylam watek Alidab "co macie dzis na deser?"
Najpierw zaczelo sie od watku "co dzis jecie na obiad?", wlasnie sprawdzilam na 349 wpisow ani jeden nie jest moj..... No bo i co mam napisac, ze dzis byla na obiad zupa, a wczoraj jajka benedykt na grzankach (musze unikac slowa <toast>, bo znow wyjde na pijanice ) a jutro bedzie salata wzmocniona zoltym serem.....
Czy Wy naprawde tak codziennie gotujecie te obiady z dwoch dan i do tego desery ??????
Zaraz potem pokazal sie watek "co na kolacje?" o malo nie dostalam ataku serca, ale na moje szczescie watek padl ...... smiercia naturalna.......
No i wlasnie wczoraj wstalam rano i lece z kawusia do kompa i pierwsze co widze to nowy watek "co na deser?" ja nie jadam deserow, wiec znow kolejny watek w ktorym nie moge zabrac glosu ...... U mnie je sie na obiad jedno danie i to w dodatku lekkie, bo obiad jest o 20tej, najwiekszym posilkiem dnia jest lunch i to tez nie gotowany w domu, tylko kupiony gdzies "na miescie", ciasta pieke tylko na swieta i jakies "okazje" czyli jest to 5-6 razy do roku.....
I stad pytanie "co ja tu robie ?????" Mam w mojej "ksiazce" 22 przepisy i wcale sie nie dziwie, ze nie ciesza sie powodzeniem, bo i kto by mial zaufanie do babola, ktory gotuje "okazyjnie"????? Za to liste "ulubionych" mam baaaaaardzoooooo bogata, bo wrzucam tam wszystko co "brzmi" wykonalnie, smacznie, ciekawie......itd.
Tak siedze wlasnie od wczoraj i zastanawiam sie, jak to sie dzieje, ze ja mam (w/g tabel amerykanskich) 15kg nadwagi ?????
Charlie jeszcze kilka lat temu byl przekonany, ze ja wogole nie gotuje, a kuchnia jest, bo nie ma mieszkan bez kuchni......powoli z czasem okazalo sie, ze i owszem moge cos "popelnic" w tym pomieszczeniu, ale potem nie ma kto jesc. Jak kilka razy upieklam ciasto .....ot tak sobie bez okazji to przygladal mi sie podejrzanie takim wzrokiem pod tytulem ...... "co tez ona ma na sumieniu ???" a ciasto i tak w 60% ladowalo jako karma dla okolicznych ptaszkow, bo my nie jemy slodyczy w takich ilosciach...... Ludzie, co jest ze mna nie tak ???? A moze ja sobie powinnam zabrac manatki i odejsc stad ????
Owszem popelnilam ok. 80 sloikow z przetworami, wpadam od czasu do czasu do watka "kawowego" bo kawe pijam namietnie, ale tam tez nie bardzo widze sens meldowania sie .......bo i po co?????, przeciez ja pije kawe "nonstop" i jesli nie pije kawy to znaczy, ze jest noc i spie, ale do lozka ide tuz po wypiciu kawy .....
Hej, pomozcie ludzie moze mnie sie jeszcze da wyleczyc :)))) ??????
Marylko to chyba jakaś epidemia.... mam to samo
U nas też tylko 2 posiłki - solidne śniadanie a później obiadokolacja - bez deserów, bo to szkodzi na moją figurę, już raz zrzuciłam 40kg i nie chce tego przerabiać ponownie... a przede mną jeszcze 10 kg.
Żeby ci nie przychodziło nawet do głowy sie stąd wypisywać, bo wszyscz z WŻ się skrzykną i jeszcze przyjadą ci to osobiście wybić z główki :o)
Pozdrawiam serdecznie Gosia.
Gosiu, dzieki i serdeczne gratulacje z okazji pozbycia sie tylu kg !!!! Jak Ty to zrobilas, chyba bede Cie musiala zaatakowac na gg :))) bo sama chetnie pozbyalbym sie chociaz "co nieco" :)))
Chętnie służę radą i pomocą.... zamelduje się na maila
Marylko,ja popadłam w "kompleksy" przetwarzania,gotowania i inne kuchenne.Z tego powodu powstał wątek,który założyłam "cierpię na brak czasu".
U mnie obiady nie są dwudaniowe,no chyba,że jakieś święto,kolacje też raczej normalne a czasami wręcz co kto chwyci,oprócz wolnych sobót i niedziel,wtedy nadrabiam.
Kawę też pijam na okrągło,soki i wody mogą dla mnie nie istnieć.
Zarłoczki,które być może nie pracują mają więcej czasu na kulinarne szaleństwa.
Nie masz się z czego leczyć,jesteś cudowną osobą.Pozdrawiam,iwona
Hmmm, a czy przypadkiem nie wchodzisz na tą stronkę, żeby pogadac?
Żarcie...jeśc cos trzeba, a czy koniecznie dużo?
U mnie też nigdy nie ma dwóch dań, nie jadam deserów, bo nie mogę, a mojemu mężowi też nie trzeba dodatkowych kilogramów.
Gotowac , to ja mogę... ale krótko.
A wchodzę na stronę codziennie, bo....bo to mój nałóg i dobrze. I tak ma byc.
Pozdrawiam serdecznie jasia
Jasiu, cos mi sie wydaje, ze Ty jedna odebralas te moje "gorzkie zale" wlasciwie...... bo wlasnie o to mi chodzilo, ze skoro nie ma ze mnie wiele pozytku w kuchni to chociaz na formu geba mi sie nie zamyka :))) Wiec chyba na moje wlasne pytanie moge sobie odpowiedziec, ze robie za forumowego Stanczyka :))))
Gotowac tez moge pod warunkiem, ze nie musze, ze nikt tego ode mnie nie wymaga i nie oczekuje .....
buziaczki :))
Ooooo z tym gotowaniem , to się z tobą zupełnie zgadzam. Czasami coś mnie najdzie i wyprawiam cuda w kuchni.
Ale nie ciepię jak zaraz po śniadaniu (np w sobotę), mój mąż zaczyna szykowac obiad - dostaje białej gorączki.
Generalnie do kuchni wpadam na " chwilkę" i wyczarowuję obiad.
A forum...forum jest fajne i mozna pogadac i można poczytac i dowiedziec sie czegos interesujacego.
Dlatego bywaj jak najczęściej na forum i niech ci się buzia nie zamyka. Ja mało pisze , ale dużo czytam, a twoje wypowiedzi czytam zawsze.
Artykuły też, chociaż nie wpisuje komentarzy, bo zawsze juz jest napisane, to co sama chciałabym napisac....
Pozdrawiam jasia
Marylko a ciebie co napadlo?! Gdybym ja w domciu nie miala trzech "zarlaczy" tez by nie bylo tylu obiadkow bo...kto by je jadl? Obiad trzydaniowy jest zadko przewaznie gotuje jednodaniowo chyba ze mam ciasto czy owoce pod reka. Albo syn prosi o budyn (ale to tylko ja i on jem). Ja wiem ze w Hameryce sie na co dzien raczej nie gotuje bo restauracje sa wszedzie i sie na lunch nie oplaca a i czasowo nie wyrabia leciec do domu. W Polsce i w Niemczech jest jeszcze raczej tak ze oplaca sie gotowac w domu. U nas nie kazdy zaklad ma kantyne a restauracje sa stosunkowo drogie. A wiec uszy do gory! I nie gadaj glupot o odejsciu bo Cie za czupryne albo uszko wytargam! Obiecuje!
jak siedziałam w domku z maleństwem to i owszem obiady dwudaniowe były ale gotowane co drugi dzień, teraz pędem jednogarnkowe.Ciasto tylko okazjonalnie, nie jadamy w takich ilościach słodkiego :). Marylkio jest jeszcze czat, tam nie tylko o gotowaniu......
A no widzisz Dorotko, jak baba nie ma zajecia to jej czasem takie rozne rozniste na rozumek (ptasi zreszta) padaja pomysly :)))
Marylko,nie przejmuj!Tak jak u ciebie i pozostałych dziewczyn u mnie także zazwyczaj jest obiad jednodaniowy(pomimo tego,że lubię gotowac,czasami mam lenia i mi się najzwyczajniej nie chce).Ciast praktycznie nie piekę bo nie bardzo umiem,desery też są rzadkością ale czasami robię wyjątki ze wzgledu na córkę i coś na szybcika zmontuję.Stanowczo wolę jedno danko na obiad ale fajnie zrobione.Tak jak wspomniałam wcześniej lubie gotowac ale cały dzien stac przy garach to mi się nie chce,jest tyle innych ciekawych rzeczy które w tym czasie moge robic.Jedzenie na mieście-rzadko,1-3 razy w miesiącu.Pozdrawiam!
Chyba masz racje, jak czlowiek ma dzieci w domu, to po prostu musi czasem cos ekstra zrobic.....ja chyba juz o tym zapomnialam ....:)
Leczyć to Ty nie masz się z czego. A manatki to też zostaw w spokoju. Ja też nie mam "popisowych dań", deserów nie robię a obiad gotuję jeden na 2-3 dni, że nie wspomnę o przetworach, które mam, ale ze sklepu-gotowe. I wcale nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia. Mój szanowny małżonek ma fioła na punkcie ważenia się i robi to co najmniej 3 razy dziennie. Jak tylko 1 kg w górę, to już dietka. Mnie też chciał wpędzić, ale się nie dałam (zagroziłam wręcz rozwodem jak mi będzie kazał wejść na wagę). Jedyne co w kuchni lubię robić to różnego rodzaju wypieki, które później sama zjadam i też dziwnie po nich rosnę. Ale ten smak słodyczy na podniebieniu poprawia mi humor, ratuje od stresów. A tu uwielbiam wpadać, bo jest wiele innych tematów niekulinarnych. Ostatnio wspaniale rozmawia mi się z Grażyną "pod balkonem". Nawet nie przypuszczałam że mogę spotkać tak przyjazną duszę. Czy ty wiesz ile Twój wątek o starych dobrych czasach wywołał wspomnień? Zobacz tylko ile osób się wpisało. Ja w sprawach kulinarnych raczej też nie zabieram głosu, bo ani się znam ani nie przepadam za tym. Tak więc manatki rozpakuj (choć myślę że się droczysz i nawet nie zaczęłaś ich pakować) i zostań, bo jesteś tu potrzebna, przynajmniej dla takich jak ja. Czy pamiętasz jeszcze te swoje kolonie z wyprawami do Wąchocka? Pozdrawiam.
Krysiu mamy duzo wspólnego:))))))) no może oprócz tego balkonu:))) pozdawiam Cie serdecznie i podzielam ten samk słodyczy na podniebieniu:)))))
Widze, ze ten Twoj malzonek nadal by sie z moim :))) moj sie co prawda nie wazy 3 razy dziennie, ale tez nie da sie namowic na ekstra kes..... podejrzewam, ze on ma jakas miarke w zoladku :)) Wlasnie chyba ten chwilowy zastoj w tematach niekulinarnych wywolal u mnie takie skojarzenia :)))) Chyba bede musiala znow cos narozrabiac, albo chociaz wymyslec jakis temat do dyskusji :)))
A Starachowice i Wachock pamietam, trudno zapomniec jezdzilam tam co roku chyba przez 5 kolejnych lat, wiesz jak to bylo za komuny - wakacje dla dzieciakow byly prawie darmowe ale zawsze w tym samym miejscu :))) juz prawie kazdy kamien znalam w Starachowicach ..... I cale kieszonkowe potrafilam wydac w ciagu pierwszego tygodnia na ....... czeresnie :))) Zawsze lubilam czeresnie i tak mi zostalo do starosci ..... szkoda tylko, ze to taki krotki sezon i nie wiem jak w Polsce, ale tutaj czeresnie sa bardzo drogie, najczesciej place ok. $10.00 za kilogram. Ale i tak sobie nie moge odmowic i w ciagu sezonu jem obowiazkowo wlasnie kilogram czeresni dziennie ...... Hej a moze ja od tych czeresni tak "wyrastam" z ubrania ????
Ja też uwielbiam czereśnie, lecz niestety są one bardzo krótko. Kiedyś czytałam że czereśnie ( chyba właściwie tylko ogonki i herbata z nich parzona) mają właściwości odchudzające. A jeżeli chodzi o ubrania, to one się po prostu kurczą. Ja tak to sobie tłumaczę. Kiedyś, dawno temu to było, czekając na autobus do Radomia (a spóźniał się na moje nieszczęście dość dużo) zeżarłam 2 kg czereśni. Nie powiem aby po tej ilości zjedzonej na raz, było mi błogo. Bynajmniej, na tej ilości zjedzonych czereśni, zakończyłam już sezon czereśniowy. I na dość długo mi ta nauka starczyła. Ale i tak je uwielbiam.
Oj Marylko, Marylko..... Daj nam Panie wiecej Takich osób !!! Przeciez ty jesteś kopalnią pomysłów, przeżywasz życie każdą jego sekundą z uśmiechem na ustach !!!! Nie każdy tak potrafi !!! A że nie goyujesz ???? Też problem.
Ja gotuję co drugi dzień z tej przyczyny, że nie umiem gotować małych ilości, a nie wyrzucam jedzenia. Poza tym mam w domu męża "odkurzacza" który je wszystko byle smacznie i dużo !!!
Piekę bardzo często bo lubimy słodkości do kawy, przeważnie są to przepisy WŻ-towców. Kiedy piekę coś pierwszy raz to obdzielam tym swoich sąsiadów z którymi sie przyjaźnimy więc blacha ciasta szybko się kończy i znów coś kombinuję nowego.
Jak już ktoś wyżej pisał w Polsce restauracje są drogie i nie każdego stać na jedzenie poza domem, w dodatku my nie lubimy.
Kawę też uwielbiam (jestem niskociśnieniowcem) ale nie mogę jej pić w większych ilościach bo mój żołądek się buntuje.
Serdecznie Cię pozdrawiam i nic się nie martw. I niech Cię ręka boska broni zabierać manatki-masz tu tylu przyjaciół i chcesz ich opuścić ????? ładnie to tak ???? Wstydź się za swoje "nieuczesane" myśli........
PS. A w Hameryce nie gotują bo nie znają naszych genialnych "ruskich" pierogów, gołąbków itp. Siada taki przed telewizorem z kubasem prażonej kukurydzy i udaje szczęśliwego........
W Ameryce tez gotuja ,i to jeszcze jak ...
Wszyscy moi znajomi gotuja pysznosci . Polskie dania jak :pierogi,bigos,golabki ,schabowe to nasze ulubione dania.
Moja kuchnia to w 80% polskie jedzonko. Gotuje co 2 lub 3 dni a za pieczenie zabralam sie dopiero po znalezieniu tej stronki i nawet mi to wychodzi .
Marylko WZ to nie tylko gotowanie czy pieczenie .To przeciez tez dobre rady ,pomoc i dzielenie sie tym co umiemy najlepiej .
Z pozdrowieniami ...monika
Wlasnie Wy w Polsce macie to zycie sasiedzkie, ktorego tutaj nie ma, sasiedzi tutaj owszem mowia sobie dzien dobry, usmiechaja sie i na tym koniec .....Taka jest prawda, ze zycie sasiedzkie nie istnieje..... Jak juz cos upichce to musze sama zjadac, albo czasem zabieram do pracy, ale dziewczyny tez nie chca jesc, bo cale towarzystwo na diecie ...... Ludziska, a skad sie te wszystkie grubasy biora ???? Chyba wlasnie z tych diet .....
A propos jedzenia w Hameryce, to powiem Ci szczerze, ze pierwszy raz w zyciu jadlam ruskie pierogi wlasnie tutaj. U mnie w domu byl "zakaz" gotowania ruskich, bo pamietam, jak kiedys Mama wpadla na taki pomysl, a Ojciec szybko to skwitowal, ze nie bedzie jadl ciasta z ziemniakami .... i na tym sie skonczylo.
Ojciec byl wogole dosc wybredny, bo z wieprzowiny uznawal tylko schab, na Wigillie nie bylo zadnych pierogow, bo mowil, ze pierogi to on je na codzien, a Wigillia to swieto ..... Jak wyjezdzal do sanatorium to Mama robila zeberka, ktore ona uwielbiala, a Ojciec nie wzialby do ust....
a ja tez mam tak! Wuzetowe ciacha zrobily u mnie furorre! Moj syn widzac ze przy wz siedze juz sobie ostrzy zeby na ciacha idesery a sasiadka zawsze sie cieszy na cos dobrego - szczegolnie torty- bo sama takich nie umie za to jej drozdzowe z jablkami jest super jak i taki zwykly placek ucierany nie wychodzi mi nigdy taki puszysty jak jej choc nawet juz i z jej przepisu robilam. A piernik 4 tygodniowy holly poszedl w swiat tak wszystkim smakowal!
Dziewczyny, dzieki serdeczne za slowa pocieszenia, juz mi sie pychol smiej od ucha do ucha :)))) Z tego co piszecie nie jest ze mna jeszcze tak zle zeby nie moglo byc gorzej :))) Ja tez lubie gotowac, ale nie chce jesc, bo i tak "wyrastam" z ciuchow, a moj maz to wogole niejadek, pamietacie jak przed Wigillia pisalam, ze gdybym narobila tradycyjnie tyle dan, to musialabym go karmic nimi dozylnie. Ten facet moze nie jesc i zyje nie mam pojecia jak On to robi ???? Czasem w drodze do domu po calym dniu pytam, czy jest glodny (mnie kiszki marsza graja) a on mowi: "no moge cos zjesc" a na pytanie czy jadl lunch odpowiada, ze ........zapomnial !!!!
Ale tez nic dziwnego, ze On nie wyrasta ze swoich ciuchow, chociaz kiedys stwierdzil, ze od czasow studenckich (w lutym skonczy 60lat) przytyl 5 funtow ..... to jest jakies 2.5kg....... w takich momentach mam ochote przydusic go poduszka ;))) Teraz wiecie dlaczego tak latwo o kompelksy ;)) ale z tym pakowaniem to nie bylo tak dokladnie, bo i gdzie ja bym znalazla tak wspaniale towarzystwo ????? Jest mi tu wspaniale, tylko czasem jak patrze na te wszystkie smakolyki zwlaszcza te ze zdjeciami to sie zastanawiam, czy ja aby nie pomylilam stron (hahahhahahha) ????
co tytu robisz ?????????? hmmmmm.... jestes doradca , napiszesz jakis artykol, ludzie cie lubia, a poza tym to nalogowa WZetowczynia -- to chyba tyle wyjasnien :) caluski i pozdr...
Maryla, zanim przeczytam resztę ...z odpowiedź niech będzie> .... ...a za to że odważnie zaczęłaś wątek......
Z tego co czytam czasami, to w kuchni trzeba było by stać od 6 do 20, wydając dziennie na osobę ok 15-20 zł.
Pozdrawiam
Janek
Oj Maryla, Maryla /mogę tak do Ciebie?/.
Czy myślisz, że jeśli ktoś ma na obiad wczorajszą zupę to się chwali? albo tylko ziemniaczki z kefirem? Tu się wpisują osoby wtedy, kiedy jest się czym pochwalić.
U mnie obiad jest zawsze z 2 dań, ale tylko dlatego, że mój staruszek zupę musi mieć i drugie też, a córka tylko drugie, a ja....zależy, gdy jest ciepło wolę zjeść sałatkę z pomidora.
Desery, czyli z reguły jakieś ciasto, są od święta, czyli w tym też niedziela, ale to u mnie.
Traktuj ten wątek jako ściągawkę jeżeli nie masz pomysłu - ja go tak traktuję. Pozdrawiam!
Aha, i żeby mi tu nie było drugi raz pytania : co ja tutaj robię?!
Rozbroilas mnie do lez tym postem..... a co to za pytanie, czy mozesz tak do mnie ??? do mnie mozna nie tylko tak (Maryla, Maryla) ale mozna mi i "czupiradlo" powiedziec jak akurat pasuje :)) ja sie nigdy nie obrazam, bo i po co ??? Wiesz z tymi zupami to u mnie jest wogole osobna historia, bo my zupy jemy tylko zima, wiec tak w pazdzierniku poswiecam jeden albo dwa weekendy i gotuje masowo zupy, porcjuje do malych pojemnikow (na jeden raz) i do zamrazarki...... I tym sposobem mamy 5-6 roznych zup na zimowe wieczory...... Wiesz mam wrazenie, ze to styl zycia, tutaj je sie obiady bardzo pozno, my wracamy do domu najwczesniej o 20tej wiec kto by o tej porze jadl obiad z dwoch dan ???? W weekendy skoro juz tak sie je caly tydzien to robimy to samo z tym, ze wtedy obiad jest o 18tej..... no i fakt jest faktem, ze mozna tu po drodze do domu "wpasc" na dobry obiad za male pieniadze.
Marylko, czuję się niejako wywołana do tablicy a to za sprawą założonego wczoraj wątku o deserach. Nie przypuszczałam, że tak niewinnym z pozoru tematem wywołam takie refleksje u Ciebie i dyskomfort z powodu braku możliwości zabrania głosu... Czyżby aż takim nietaktem byo poruszenie tego tematu na stronie kulinarnej ?
Nie wydaje mi się...
Jest wątek dotyczący obiadów i ja tam raczej głosu nie zabieram...bo obiado-kolacje na ciepło jadam świeże raz na 2 a czasem i trzy dni. Nie ma się czym chwalić i myślę, że ten problem dotyczy nie tylko mnie. W każdym domu są dni lepsze i gorsze kulinarnie - czasem wynika to braku czasu, czasem nie ma dla kogo a innym razem ograniczeniem są finanse czyli...samo życie. Nie powinno to być jednak hamulcem do tego by o tych kuchennych sprawach rozmawiać, dzielić się radością z udanego dania czy wypieku (przyznaję- często z próżności...a tę cechę ma kazdy z nas...). Trudno w końcu opowiadać w szczegółach o zakalcu czy spalonym garnku choć i o tym można z humorem...:)))
Marylko, jesteś pełną humoru, z sercem na dłoni osobą i moje refleksje są takie: albo kokietujesz i rozgrzewasz do dyskusji mówiąc o pakowaniu manatek
albo...ja czegoś tu nie rozumiem...Chcę wierzyć w pierwszy wariant...:))) Pozdrawiam..:)))
Alu, z tymi manatkami to jakos tak wyszlo z rozpedu, czyli za ciosem ;) i nalezy to traktowac z przymrozeniem oka..... Poza tym wcale nie powinnas sie czuc winna, bo jesli juz to strona jest kuchenna i watki powinny byc wlasnie o takiej tematyce..... To wlasnie ja, jesli otwieram watek, to o pierdolach wogole nie zwiazanych z kuchnia i stad te refleksje .... no i wyszlam na kokietke (!!!) ale ze wzgledu na wiek policze to sobie w poczet komplementow :))))
Juz mi sie zapomnialo jak sie to robi, a tu zupelnie bezwiednie :))) Alus, ja lubie gotowac, tylko nie bardzo juz mam komu..... Mojego bylego meza to tak rozpaslam, ze sobie butow nie mogl zawiazac :))) a teraz mam takiego gamonia niejadka, ze moglabym do kuchni nie wchodzic przez cale miesiace i tez byloby dobrze.
Otworzylam, ten watek, bo chcialam wlasnie zebyscie sie wypowidzieli czy to naprawde tak jest, ze gotowanie jest motorem zycia ??? i musi byc codziennie swieze, wyszukane i z kilku dan ????, bo troche mi to wygladalo na nierealne..... Chociaz z drugiej strony pamietam, jak lata temu przyjechala mama moich znajomych i wszyscy razem wyjechalismy na 3 dniowy swiateczny weekend w gory...... I przez te 3 dni ta kobieta nie rozmawiala o niczym innym tylko o gotowaniu i jedzeniu, ten jadlospis na nastepny tydzien byl przerabiany w te i nazad i zpowrotem i wkolo macieju przez 3 dni ..... Pamietam, ze juz sie nie moglam doczekac konca tego weekendu ....... a jesc mi sie wogole nie chcialo tak sie osluchalam :))) Tak, ze moja droga Alu nie przejmuj sie niczym, rozwijaj te watki i wklejaj te smakowitosci, ja sobie spokojnie naciesze oko ......czasem tylko mam wyrzuty sumienia bo dan w ulubionych mam prawdopodobnie do konca zycia i nie bede musiala nigdy nic powtorzyc ......A tymczasem, mamy o czym pogadac i dowiedziec sie jak to jest naprawde w codziennym zyciu.....
Mnie jest juz duzo lepiej, ze nie jestem taka odosobniona w tym gotowaniu od przypadku ......:))
Wiesz Marylko ja tez czasami tak czulam-co ja tu robie-
lubie gotowac i robic nowe potrawy, ale my zyjemy calkiem innym trybem,
czasu nie ma no i trzeba trzymac linie- a tu ja nie wiem tak patrze i oczom nie wierze
wiekszosc probowanych przepisow to ciacha i ciacha. tak patrzac juz przytylam.
Zagladnij w dietetyczne potrawy postki nie ma z czego wybrac.
Lubie ta strone i czesto tu zagladam ale nie udzielam sie zbytnio bo - nie mam co powiedziec
nas tu traktuja troche inaczej- moje odczucia.
Pozdrowienia Kaska
Zagladaj częściej,będziesz wiedziała dlaczego pewnego razu zniknęła część przepisów.
Zaglądam chyba częściej niż Ty,ale wybacz nie zauważyłam,żeby ktoś był dyskryminowany...Może jednak sama napiszesz co chciałas powiedzieć pisząc cyt:nas tu traktują troche inaczej?Pozdrawiam Basia
Kasiu, tu sie z Toba nie zgodze, bo wcale nie czuje sie traktowana "inaczej" .... Nie jest to ani moja wina, ani zasluga, ze mieszkam tu gdzie mieszkam, a jestem odbierana w sposob taki jak sie przedstawiam. Jak widzisz dzis tym watkiem troche narozrabialam, bo sie okazuje, ze faktycznie nie da sie internetowo przekazac dokladnie emocji ..... i teraz sie musze tlumaczyc ;))) Moze faktycznie zagladaj tu czesciej, jak napisala Basia, wtedy bedziesz sie lepiej z nami czula .....
I prosze nie mow, ze sie nie udzielasz, bo nie masz co powiedziec ....... wlasnie zacznij mowic to co myslisz i dalej juz pojdzie latwo....:)))
buziaczki - maryla
Napiszę troszkę za Tobą,troszke cytując Elektryczne Gitary;
Co ty tutaj robisz
i co ja robię tu(u-u)co ty tutaj robisz....
już każdy powiedział to co wiedział.....i
Wszyscy zgadzają się ze sobą
a będzie nadal tak jak jest....
I ma tak zostać tak jak jest,są osoby które świetnie gotują i zasypują nas sprawdzonymi przepisami.Są osoby,które piszą przepiękne,wzruszjące lub pokazujące życie WŻ wiersze,inni dzielą się z nami ogólnymi radami w sprawie gotowania.Są też takie osoby jak Ty Marylko, przybliżasz nam świat zza oceanu i życie Emigrantki .Bez Twoich artykułów byłoby pusto i smutno...
Wykazałaś się ogromnym zaangażowaniem robiąc przetwory...kiedy Ty je zjesz?
Ja to dopiero zaliczam się do WŻetowych pasożytów....ale i tak nie dałabym sie stąd wykurzyć....Basia
Basiu, te przetwory to faktycznie osiagniecie na skale zyciowa :)) Charlie sie obawia, ze do pracy na lunch bedzie musial codziennie zabierac sloik ogorasow :))) Ale wlasnie dzisiaj wpadl na pomysl, zeby zrobic jakies przetwory z jablek ....... oj rozbestwilo sie chlopisko :))))
Nareszcie wziął się za Ciebie, nie bedziesz sie obijać po chałupie i tyć na tapczanie ...
Za rok będziesz "sztuka" na 18-kę, jeśli Charlie się nie zbiesi i zacznie sam harować przy garach. Biedak z niego, ja mu współczuję.
Ucz Charliego polskiego języka, bo bedę musiał dać mu "pare lekcji" jak z "wiedźmami" postępować. Na dodatek z polskimi.
Pzdrawiam
Janek
Hey, nie badz taki mundry ;)) Charlie jest odporny na wiedze, od czasu kiedy przy probie nauki polskiego wyszla mu z "czapki" "cipka" zniechecil sie na dobre ....
Jestes niestety zdany na moje tlumaczenie tych lekcji :))))) A wiesz, ze tycie na tapczanie wychodzi mi lepiej niz gotowanie :)))) i ponoc "kochanego ciala nigdy za duzo" ...... Niedlugo Charlie bedzie musial zwolywac sasiadow, zeby mnie objac ...... hahhahaha jak Dab Bartek :))))
Kochany WŻ-towy Pasożycie (jak sama napisałaś :)))))))) , ale to nieprawda - sama prawda zawiera sie w tym co napisałas. Nie trzeba wcale tak dużo gotować, żeby wnosic mnóstwo dobrego w życie tej stronki. Fakt - może wypada mieć chociaz jeden swój przepis na stronie kulinarnej ;))))) , ale mnie nie przeszkadza ich brak, jesli osoba komentująca jest życzliwa i w inny spsoób ubarwia to nasze WŻ zycie.
Użytkownik Ave napisał w wiadomości:
> Nie trzeba wcale tak dużo gotować,
> żeby wnosic mnóstwo dobrego w życie tej stronki. Fakt - może wypada mieć
> chociaz jeden swój przepis na stronie kulinarnej ;))))) , ale mnie nie
> przeszkadza ich brak, jesli osoba komentująca jest życzliwa i w inny spsoób
> ubarwia to nasze WŻ zycie.
Ave, ale ładnie to ujęłaś. Buźka!
Mogłabym zapytać zupełnie tak samo: co ja tutaj robię?
Desery robię rzadko, no może jedno ciasto na tydzień i zazwyczaj nie ma czego fotografować.
Obiad u mnie najczęściej jednodaniowy. Nie zamieściłam tu ani jednego przepisu, korzystam za to z wielu...
Przetwornica ze mnie żadna (tych 80 słoików Maryli to mnie też powala - ja mam może ze 30).
Nie umiem robić takich pięknych tortow jak Glumanda, cudnych przetworow, jak Alidab, nie potrafię ozdóbek stworzyć, jak Cletti i jeszcze masy innych rzeczy.
Nie mogę też Was zaskoczyć fotorelacją ze Szwecji, jak Grażyna lub znad Niagary, jak Luckystar lub zdjęć z Irlandii, Szkocji, Islandii i innych wspaniałych miejsc.
Nie mogę, bo cale wakacje siedziałam w domu.
Nie napiszę też wiersza, a nawet jak napiszę - nie opublikuję, bo się wstydzę. Mogę je najwyżej poczytać i się zachwycić.
Nie pochwalę się też pieknym ogrodem ani meblami w kuchni.
Mogłabym tak jeszcze długo.........
Kompleksy mam wiele razy, jak oglądam niektore cuda, ale przecież to forum nie jest zarezerwowane tylko dla super gospodyń, które podziwiam i szanuję, lecz im nie dorownam.
Ważne jest to, że ma sie z kogo brać przykład, że poznaje się inne zwyczaje kulinarne, zwyczaje domowe, czyjeś życie...
Lubię tu wpadać...