Macierzyństwo to ściema....
> Ja wiem, że "Machina" to nie jest miesięcznik dla początkujących matek.
> Ja wiem, że powinnam o popkulturze, o artystach, o płytach, o
> przeżyciach natury wyższej, ale obecnie to niemożliwe. Ni chuja!
> - Pisze Agnieszka Chylińska.
>
> Ja jestem w szoku, jestem kontuzjowana i niech mi panowie Metz z
> Beliną wybaczą, ale ja z pyskiem wypłowiałym, mózgiem otępionym jedną
> godziną snu na dobę, z cyckami zaropiałymi jak po jakiejś supersesji
> sado maso, z wielką pieluchą między nogami, ja obecnie nie mogę inaczej i o czym innym.
> Muszę to napisać, muszę to z siebie wypluć, muszę to opisać, bo
> jakoś wcześniej z takim opisem się nie spotkałam i może gdybym
> wiedziała...
>
> Macierzyństwo to ściema! Wiem to na pewno! Poradniki, gazetki, reklamy pieluch nawet: wszyscy kłamią! To pułapka, w którą dałam się
> złapać i teraz zdezorientowana i zaszczuta chowam się po kątach, by mnie nie zauważył ssak, którego powiłam parę tygodni temu, by mnie nie wypatrzył, nie wyczuł, że jestem w pobliżu. Nawet nie o mnie ssakowi chodzi, ale o dwa nabrzmiałe balony, które przy delikatnym nawet ruchu sikają strugami mleka.
> Zostałam oszukana, uległam propagandzie, poleciałam na tysiaka i teraz mam!
>
> A tak ładnie wszystko szło. Kupowanie koszulki rozmiar 54 z napisem
> "Motorhead", wzdychanie i rozmyślanie nad tym, jak ukierunkuję ideowo
> syna mojego pierworodnego. Roztkliwianie się nad parą skarpetek,
> wzdychanie na widok uśmiechniętych bobasów widzianych przelotnie w
> centrach handlowych, zaczytywanie się poradnikami i wiara w to, że się
> jest uwarunkowaną genetycznie do bycia matką Polką, że się będzie
> stosować metody najbardziej delikatne, nieinwazyjne, naturalne przy pielęgnacji i wychowywaniu cudownego potomka.
> A tymczasem??? Dlaczego nikt mi nie powiedział o tym, że poród
> będzie potwornym cierpieniem, i że się będę wstydziła przeć, myśląc
> cały czas o tym, by nie narobić dziecku na głowę? Dlaczego darłam się w niebogłosy, tworząc najbardziej spontaniczny tekst nowej piosenki pod tytułem "ja już kurwa nie mam siły", naczytawszy się wcześniej o
> fantastycznych znieczuleniach, technikach relaksacyjnych i innych takich? Dlaczego mamiono mnie opisami fantastycznych przeżyć, wręcz erotycznych, podczas karmienia piersią, gdy tymczasem okazało się, że bezzębny dziamdziak może zmasakrować suty w try miga i domagać się co godzinę dalszej masakry, więcej krwi... I dlaczego dopiero pod koniec jednego z poradników małymi literami było napisane, że jeśli ma się chęć sprzedać swoje dziecko na allegro to powinno się zwrócić do osoby duchownej z prośbą o poradę lub od razu zamknąć się w psychiatryku... Ciekawe... I na czym miało polegać "wzmocnienie i rozkwit związku, gdy pojawia się dziecko", jeśli jedyne co mam
> do powiedzenia mojemu chłopakowi od miesiąca to: przynieś-wynieś-pozamiataj, nie rób tego tak, możesz mi pomóc?, a może ty go przewiniesz?, nie wkurwiaj mnie, to twoje dziecko, a to se go bierz, nie rozdwoję się, możesz tu łaskawie przyjść?
>
> Nigdzie nie przeczytałam o tym, że dziecko drze gębę. Znalazłam
> wzmianki o tym, że kwili, płacze, marudzi, gaworzy, ale nie ma nic o tym, że ma syndrom "Blaszanego bębenka", znaczy się, że szyby pękają, gdy zaczyna ryczeć od 16.00 do 23.30, by usnąć z uśmiechem i pozwolić mi zrobić siku, umyć się, zjeść coś szybko. Koleżanki mi mówiły: Och, wiesz przy dziecku szybko się chudnie. Teraz wiem dlaczego. Bo nie ma się czasu zjeść.
> Teraz też się drze, a ja muszę oddać ten felieton i musi być dobry, z
> puentą, na poziomie, a mam oczy na zapałki i piszę tę jedną kartkę
> jakieś sześć godzin, gdyż odskakiwać muszę co chwila, bo kupa, bo
> płacz, bo mleko, bo coś tam i do tego jeszcze burdel w mieszkaniu
> i kot zazdrosny porzygał się właśnie ostentacyjnie na środku pokoju.
> Rokendrol, nie ma co...
dziewczyny wypowiedzcie sie, bo dzieci sie odechciewa!!
Już teraz wiem czemu nie czytam "Machiny" :-)... (reszta w domyśle). A może zwyczajnie nie wszyscy powinni pisać felietony...?
Maddalenko
poprostu przemilczę... szkoda moich słów do tego tekstu.....smutne i żenujące
widać mamy nową twarz matki Polki
Mam wrażenie że przytoczyłaś tu tylko część tej twórczości, a szkoda, bo warto przeczytać całość.
Coż - Chylińska była zawsze wulgarna, a dla mnie dodatkowo- jakaś taka niedomyta (i fizycznie i mentalnie).
Sądzę, ze aż taka głupia, jak chciała się w tym tekście sprzedac to ona nie jest, że zamierzała dokonać swostej prowokacji (nie rozumiem tylko- KOGO i KU CZEMU chiała sprowokować). Zyczę jej jednego- żeby miała okazję porozmawiać o tym tekści ze swoim dzieckiem za kilkanaści lat.
Ja po prostu wymiękłam,
mam 2 letniego synka -diabełka wcielonego i bywało różnie, czasem ciężko nie powiem ale nie zamieniłabym tego na nic innego a to co wypisuje ta ...... mamusia - może ona ma depresję poporodową. Zawsze nie miałam o nie zbyt dobrego zdania, że wulgarna, że to taka poza ale te bzdury? ????????????????????? Zastanawiam się co będzie myślało o tym jej dziecko jak urośnie i co myśli o nie jej matka jak to czyta........... .
Bardzo mi szkoda tego malucha:((((
aldka
tekst ten dostalam w mailu od kolezanki, ale nie odnosze wrazenia, zeby byla to tylko czesc felietonu...tekst ma swoj poczatek i koniec.
Nie uwazam, ze Chylinska jest glupia, sadze, ze ona opisuje swoje wrazenia, bardzo szczerze, no i na swoj sposob. Moze rzeczywiscie ma depresje poporodowa?
A ja wbrew wszystkim odbieram tekst pozytywnie, Chylińska napisała po prostu prawdę o której boimy się mówić. Wszędzie, we wszystkich pismach dla rodziców mówią nam, jak to świetnie mieć dziecko, jakie jest kochane, liczą jak powinno spać, co pomaga na kolki, jak karmić itp. Tymczasem w większości wypadków macierzyństwo nie jest od początku do końca tak słodkie. Dzieci są różne. Nie śpią, wyją pół dnia, mają kolki, nie chcą jeść piersi, piersi matki mają poranione, matki są nie wyspane, rozdrażnione itp. itd.
Sama mam czasami dosyć przy mojej dwójce, z czego Majka ma pól roczku. Na szczęście jest inna od brata bo inaczej bym zwariowała. Już teraz chodzę czasami zmęczona, nie wyspana, podenerwowana z byle powodu, chociaż Majeczka jest naprawdę złotym dzieckiem. Jej brat za to był upierdliwy od małego, kolki miał potworne, sam nie potrafił poleżeć, dużo by opowiadać. Nie raz i nie dwa miałam zamiar uciec i zostawić wszystko. Teraz też w goszych dniach mam podobne odczucia, potrzeba mi po prostu choćby ciszy i chwili spokoju, a najbardziej dokucza mi kręgosłup, Majka coraz cięższa a do chodzenia daleko.
No to tyle - to powiedziałam ja matka dwójeczki :-))
Przepraszam za haos (moze chaos, już sama nie wiem bo mózg mi sie lasuje ostatnio :-)), biegnę wykorzystać chwilę jak maleńka śpi i smażyć naleśniki oraz przesmażać jabłuszka do jablecznika bo w niedzielę czekają nas chrzciny.
Pa
dzieki piola za wypowiedz, szczera, bezposrednio odnoszaca sie do problematyki o ktorej pisze Chylinska. Rowniez wydaje mi sie, ze Chylinska byc moze jako pierwsza w Polsce powiedziala prawde na temat macierzynstwa lub bardziej doprecyzowujac, jej prawde o byciu mama. Co nie zmienia faktu, ze po przeczytaniu czegos takiego, dosc przerazajace jest planowanie rodziny..... hmmm ale co tu planowac, jak tak naprawde nie wiesz do konca co na ciebie czeka?? Tym bardziej nalezy sie order wszystkim mamom, ktore przez to przeszly.
Co do Chylinskiej jeszcze, jej forma wypowiedzi jest oczywiscie kontrowersyjna i zdaje sobie sprawe z tego, ze podniosla cisnienie niektorym z nas:)hmm..ale mimo wszystko doceniam jej odwage, a wulgaryzmy odpuszczam (co generalnie jej i tak nie interesuje:), bo jest doskonala wokalistka z dosc mocnym imagem, jak juz wczesniej ktos wspomnial:). I jak widac, macierzynstwo nie zmienilo jej, o kurcze, a ja myslalam, ze zamienia sie w aniola, jak urodze potomstwo:))
A juz myślałam, że jedyna będę miała podobne zdanie do Twojego. Nie podoba mi się sposób wypowiedzi, mnóstwo wulgaryzmów, ale jakby to odsiać...
Nie czuję się potworem, ale okres karmienia był dla mnie gehenną (ale czego nie robi się dla dziecka). Niedosyć, że byłam poraniona, każde następne karmienie to wspomnienie poprzedniego bólu. Do tego zmęczona, bo choć mała w nocy nie była zbyt upierdliwa (budziła się na przepisowe karmienia, ale to nigdy nie daje całej przespanej nocy, to w dzień wystarczały jej 15 minutowe drzemki. o żadnych spacerach nie było mowy - darła się w niebogłosy w wózku, jazda samochodem efekt podobny. Ile razy z bezsilności załamywałam ręce, gotowa byłam wcisnać wrednego bachora w łóżko, byle tylko się uspokoiła (mąż czasami do dziś mi to wypomina). Wytrwałam 10 miesięcy karmiąc, przy cym każda niewłaściwa potrawa, łyżeczka mleka, serek a Marta miała wysypkę na całym ciele, rany na tyłku.
dobrze, że za pierwszym razem odbyło się bez większych problemów i nie zniechęciło do niemowlaków
Ale to są wszystko wewnętrzne odczucia, chwilowa utrata formy, zmęczenie. Na pewno w moim przypadku nie oznacza potępienia macierzyństwa, a raczej z całą świadomością przyjmowania także ciemnych stron tego stanu. wcale nie chciałabym cofnać czasu, aby dzieci nie było, choć może jak bocian razem by przynosił to wybrałabym to grzeczniejsze...
Obawiam się jednak, że u A.Ch. jest egoistyczne zapatrzenie w siebie, nieumiejętnosć ofiarowania siebie dziecku.
I inne pytanie - na ile jest to obliczone pod publikę, aby zszokować, a przez to wzbudzić zainteresowanie.
Kobiecości to Pani Agnieszka ma niewiele. Image sceniczne też ma już przypisane - dalekie od wdzięku i delikatności. Rzeczywiście baardzo oryginalne spojrzenia na macierzyństwo. Każda matka wie co to ciąża i ból porodu, wie też że jeden uśmiech małej istoty zmienia spojrzenie na to wszystko, ale żeby odkryć ten cud natury trzeba być kobietą... czego w przyszłości Pani Agnieszce życzę.
Szczęka mi opadła i uderzyła z impetem o podłogę ! jeśli Chylińska jest przedstawicielem gatunku KOBIETA, to od tej chwili przyszło mi wstydzić się ,że należę do tego samego gatunku.
Bardzo współczuję jej ubogiego instunktu macierzyńskiego, współczuję braku smaku kultury i taktu.
Nede wszystko jednak jest mi żal maluszka- biedne dziecko.
Jej nawet do zwierzęcia nie można porównać...bo te mają rozwinięty instynkt macierzyński.
Bahus
A mi się wydaje, ze jednak przesadzacie :-)
Artykuł jest kontowersyjny bo napisany zupełnie inaczej, z grubej rury napisała i tyle, i inaczej niż wszystkie poradniki itp. Ale niech mi kto powie, że ani razu nie miał dość swojego dziecka, ja tam miałam, przyznaję z ręką na sercu, i nie raz zdarzało mi się myśleć- czego ten bachor tak ryczy. A instynkt wydaje mi się mam :-)
Chylińska zawsze była osobą kontrowersyjną, jej sposób bycia i wypowiedzi, ale u diabła nie osądzajmy jej jaką jest matką bo tego nigdy się nie dowiemy.
Użytkownik piola napisał w wiadomości:
> A mi się wydaje, ze jednak przesadzacie :-) Artykuł jest kontowersyjny bo
> napisany zupełnie inaczej, z grubej rury napisała i tyle, i inaczej niż
> wszystkie poradniki itp. Ale niech mi kto powie, że ani razu nie miał dość
> swojego dziecka, ja tam miałam, przyznaję z ręką na sercu, i nie raz zdarzało
> mi się myśleć- czego ten bachor tak ryczy. A instynkt wydaje mi się mam :-)
> Chylińska zawsze była osobą kontrowersyjną, jej sposób bycia i wypowiedzi,
> ale u diabła nie osądzajmy jej jaką jest matką bo tego nigdy się nie dowiemy.
Piola w 100% Cię popieram. Ja też jestem mamą dwójki dzieci 3,5 latka wspaniały syn i 1,5 roczku cudowna córeczka.Ale niestety też mam czasami wszystkiego dosyć. Ciągle tylko kup.. lub zupka . Bardzo kocham swoje dzieci, ale czasami nerwy mi też "puszczają". Chylińska ma po prostu zły okres w swoim życiu, chyba każdy takie miewa i wcale jej nie potępiam.
a później jak ten "bachor" słodko spał......czlowiek miał wyrzuty sumienia,że troszkę nań przygłośno hmmm krzyknąl...
A ja się uśmiałam czytając tekst Chylińskiej. Może dlatego, że nigdy nie byłam słodkopierdząca i wulgaryzmy użyte w odpowiednim kontekście mnie nie rażą. Kwestia uczciwości wobec siebie i innych, A.Ch. jest po prostu nonkonformistką, za co szczególnie ją cenię (poza tym za nic innego, gdyż nie było mi dane poznać jej walory).
Trzeba chyba być anielskiej cierpliwości flegmatykiem, żeby się nigdy nie zdenerwować na dzieci. Słowa mogą ranić, niewątpliwie, wydaje mi się jednak, że tu nic złego nie napisała. Że parę razy mięsem rzuciła? Daj nam dobry Boże wszystkim takie grzechy - o ileż świat byłby lepszy. To pozory ludzie, pozory. Nie sądźcie po słowach, na czyny patrzcie. Gdyby się kobita na to samo uskarżała tonem płaksiwym, wszyscy by jej współczuli. Ona po prostu używa innych sformułowań; w końcu za to jej płacą.
p.
Oj,wezmę Agnieszkę w obronę i jako kobieta i jako matka i jako położna.Forma i szczerosć tej wypowiedzi jest porażająca,ale jakże odważna.Nie jest ona jedyną kobietą,dla której poród był traumatycznym przeżyciem,gwałtem zadanym przez naturę,która żle znosi walkę z fizjologią,co wcale nie przekreśla jej "kompetencji" jako matki,która ma nie tylko urodzić,wykarmić,przewijać i kąpać z uśmiechem na ustach.Czy powiedziała,że nie kocha swojego dziecka?Podzieliła się tylko swoimi odczuciami i przeżyciami.Są dziwczyny,które jeczą,płaczą,a ona dała upust swoim emocjom,w swoim stylu. .Myslę,że jej syn zawsze będzie miał w niej oparcie i znajdzie u niej zrozumienie w świecie który będzie,a no własnie nie wiemy jaki?W każdym razie "matka -Polka" to już archaizm.
Oj tak tak, święta prawda. Mówi się, że "małe dziecko - mały kłopot". Nic bardziej bzdurnego! Niech ktoś mi znajdzie bobasa, który tylko je i śpi na zmianę, a jego matka cały dzień leży, pachnie i rozmyśla jak wspaniale jest być w ciąży i w połogu. Ja za nic w świecie nie zamieniłabym się z mamami takich tycich bobasów. One są przeurocze, ale ... w wózku koleżanki czy znajomej. Moja córa ma 4 lata, można ją zabrać w wiele miejsc, pogadać o różnych sprawach. Rozumie, że mama czasami jest zmęczona i wtedy bawi się sama. Mam czas na macierzyństwo, na pracę, ale gdy trzeba - także na samotność. I narazie mi z tym fantastycznie.
Cewa a ja z doświadczenia "dużych dzieci" powiem Ci,że dałabym Nobla temu kto to powiedział, ale pewnie mi teraz nie uwierzysz, do tego stwierdzenia jak ja to mówię trzeba dorosnąć, ale pewnie kiedyś powiesz to samo tylko do końca: małe dzieci mały kłopot, duże dzieci....ale co bez tyczh naszych bachorów wart by był świat
Ja także nie skrytykuję Agnieszki. Nieco wulgarnymi słowami napisała to co np. ja czułam po porodzie. Miałam kompletnego doła, pomimo, że przez 9 miesięcy, gdy mały był w brzuszku, to go kochałam, nazywałam Kropeczką, śpiewałam mu, pukałam do niego, robiłam hopa hopa pod prysznicem, to po porodzie (pomimo cesarki) doznałam szoku. Nie umiałam z tym kimś nawiązać kontaktu, z cyców mi ciekło, bolały mnie, nie umiałam go nakarmić, umiały to zrobić tylko pielęgniarki, ale gdy ja je za każdym razem wołałam gdy nie mogłam dać sobie rady, to niektóre z nich zaczęły wywracać oczami i robić ze mnie jakąś niedorajdę. Mały nie spał po nocach, nogi miałam tak opuchnięte, że choć normalnie noszę 39, to mąż musiał mi kupić kapcie 41. Wciąż ryczałam, wszystko mnie denerwowało, mały ryczał ze mną, on też mnie denerwował. Pielęgniarki stroiły fochy. Pomogła interwencja słowna u pani ordynator. Okazało się, ża mam swoje prawa, a wśród nich prawo do odpoczynku. Bez skrupułów oddawałam małego na 3 godziny w nocy, żeby sie wyspać. Wcześniej, po całonocnym noszeniu doszło do tego, że tak osłabłam, że nie mogłam go podnieść. Po nocach dzwoniłam do domu, takiego miałam doła. Po powrocie do domu było lepiej -najpierw mąż, a później mama wzięli po tygodniu urlopu, powoli doszłam do siebie, choć muszę przyznać, że w pierwszym tygodniu usłyszałam od mamy: Ty chyba nie kochasz tego dziecka. Ja go bardzo kochałam, ale niemogłam sobie dać rady. To było coś nowego. Gdy mąż i mama wrócili do pracy było trudno, czasem nie zdążyłam nawet zjeść, bo mały wciąż chciał być na rękach, pieknie wychudłam:-)
Teraz jest inaczej, co prawda wciąż nie nadążam ze sprzątaniem, ale super dogaduję się z synkiem. Razem chodzimy na spacerki, zbieramy grzybki w lesie, czytamy bajeczki, kochamy się, ale kidyś było inaczej. Ja potrzebowałam czasu. Ale to wcale nie znaczy, że byłam bądź jestem złą matką. Wiem, ze nie jestem odosobniona - rozmawiałam z koleżankami i niektóre też tak miały. Ale o tym się nie mówi. Człowiekowi wydaje się, że to poród będzie najtrudniejszy, otóż nie, to tylko wstęp. Nikt nie mówi o bolących piersiach, bolącym tyłku (ja nabawiłam się w ciąży hemorojdka i nie mogłam normalnie siedzieć, siedziałam na takich dmuchanych obręczach, tak jak dziewczyny po nacięciu:).
Ja nie potępiam Agnieszki, nie współczuję jej synkowi. Z tegoco opisała, to ona zajmuje się dzieckiem, dba o nie, karmi cycem - znam takie, co dla obawy przed deformacją piersi tego nie robiły. Myślę, że będzie bardzo dobrą matką, kobieta mówi to co czuje słowami, jakich na co dzień używa. Myślę, że Agnieszka jest tak bezpośrednią osobą, że będzie bardzo dobrze dogadywała się z synkiem, bo po tym co napisała kocha go, bardzo go kocha - po swojemu:-). Na początku trudno jest się przyzwyczaić do tego wszystkiego, jednym przychodzi to bez problemu, inne mają nianie i babcie, a jeszcze inne muszą radzić sobie same.
Moim zdaniem, to ona albo ma doła, albo też napisała artykuł, by nieco zamieszać. Tylko ona wie jakie miała intencje.
Słuchajcie, a w jakim duchu ona miała napisać do pisma pt.: Machina?? nie czytam go ale jesli ma ona tam swoje comiesięczne felietony to pewnie też w tym stylu! i co nagle miała napisać i jakim językiem?? wywaliła to jak umiała o tym co właśnie czuje, pokręciła trochę i podkolorowała żeby sie nadawało do druku w tej gazecie, żeby sprowokować różne wypowiedzi. Przecież nagle nie może i pwnie nie chce zmieniać swojego image!! owszem, nawet w pismach dla rodziców mówi się o tym, że nie zawsze jest fajnie, że baby blues itp, ale nie w ten sposób, natomiast w rozmowach z koleżanką..... a to co innego!! myslę, że każda z nas matek ma rózne nastoje, ja też miałam cesarkę, a potem czytając różne gazety płakałam że "coś mnie ominęło" mimo, że wiedziałam że takie były wskazania, a i ja poczułam ulgę kiedy zapadła taka decyzja. Dopiero po drugim porodzie(też cesarka) byłam juz wszystkiego świadoma i niezmanipulowana przez propagandę kolorwych pisemek. To tylko poza Agnieszki Ch związana z show biznesem który...must go on :) pozdrawiam
Kucharkolitewska , jakie mądre słowa. Dzięki,że wzięłaś Agnieszkę Chylińską w obronę.Nie każdy ma takie same odczucia, nie każdy tak samo je wyraża....Oj brakuje niektorym tolerancji, brakuje...
Fakt - brakuje mi ABSOLUTNIE tolerancji i zrozumienia dla wypowiedzi w stylu Pani Chylińskiej.
Podpisano - OJCIEC - taki co to nie rodził, ale babrał sie w pieluchach, wymiocinach, ekskrementach i tolerował wycie swoich dzieci. I NIGDY bym się o ojcostwie nie wypowiedział w takim klimacie jak ta pani (pewnie dlatego, ze jestem TYLKO ojcem)
E tam gadasz, jesteś az ojcem....ja tam znam tych tylko ojców, mam z nimi sporo doświadczeń,takich zawodowych...
Wow ! To dopiero jest z grubej rury "wywalone" ! Zupełnie jakbym słuchała rodowitego współczesnego Amerykanina tyle, że w języku polskim - o ile można nazwać to j. polskim ! Przeciętny Amerykanin co drugie-trzecie słowo wypowiada przekleństwo i to dosadne.
Rozumiem, że w pewnym wieku chcąc "zaimponować" lub poczuć się dorosłym, dzieciaki klną na potęgę ( sama przechodziłam ten okres), ale z tego większość ludzi wyrasta.
Widać pani A.Ch. jeszcze nie wyrosła. Chciałabym usłyszeć za 15 lat rozmowę między nią a jej synem. Czy będzie to też w takim stylu jak napisany artykuł :
- idz k....a do sklepu bachorze i przynieś to p...e mleko do k...y nędzy !
- a odp....l się, chyba cię poj....o, sama se idź, wal się na r..j !
Hmmm.... To tyle jeśli chodzi o język. Chociaż nie, dodam jeszcze, że nie jestem osobą, która nie przeklina. Zaklnę sobie czasem dosadnie, ale zdarza mi się to w "swoim" towarzystwie a nie przy obcych ludziach, a jeśli piszę, to wolę wstawiać kropki między pierwszą a ostatnią literą danego słowa. I nie jest to pruderia, poprostu nie rażą takie kropki ani mojego wzroku, ani wzroku odbiorców.
Jeśli chodzi o macierzyństwo, to jest to bardzo ciężka harówka - wie to każda matka i ojciec . Tak, ojciec też, bo prawdziwy ojciec uczestniczy w pielęgnacji i wychowaniu dziecka.
A którz to powiedział wam, że życie jest lekkie, że macierzyństwo jest lekkie??? Nie powinniśmy mylić pojęć "cudowne" z "lekkie".
Macierzyństwo, a potem wychowywanie dziecka to CIĘŻKA HARÓWKA ! Mądre przysłowie mówi : małe dzieci- mały kłopot, duże dzieci - duży kłopot. I zapewniam was, młode matki, to jest niestety prawda ! Jeszcze nieraz pomyślicie w przyszłości, że wolałybyście aby wasze pociechy były tymi małymi wydzierającymi się i absorbującymi szkrabami, byleby nie mieć tych wszystkich kłopotów, lub zaoszczędzić ich swoim dzieciom. Ale.... no właśnie, ale.... macierzyństwo mimo wszystko jest cudowne ! Daje również wiele, wiele radości, szczęścia. Przekonacie się o tym wcześniej lub później, czego wam serdecznie życzę !
Dzieci są fajne.....mam je od 21 lat ...córeczka..21lat....chłopaczki:12lat,10lat i 5lat.....czekam na wnuki......a to co mówią?w większości w to nie wierzą...
Chyba nie bierzecie tego na serio?Przecież to matka.....to slowotok....tylko .........żle ubrany /nie wszyscy potrafią sie ubrać/...
Użytkownik zabki napisał w wiadomości:
> Wow ! To dopiero jest z grubej rury "wywalone" ! Zupełnie jakbym
> słuchała rodowitego współczesnego Amerykanina tyle, że w języku polskim - o
> ile można nazwać to j. polskim ! Przeciętny Amerykanin co drugie-trzecie
> słowo wypowiada przekleństwo i to dosadne. Rozumiem, że w pewnym wieku chcąc
> "zaimponować" lub poczuć się dorosłym, dzieciaki klną na potęgę (
> sama przechodziłam ten okres), ale z tego większość ludzi wyrasta.
zabki bez urazy, ale jestes w bledzie ja mieszkam w Chicago i wierz mi wsrod tylu nacji zamieszkujacych chicagowskie ulice najczesciej slychac polskie bluzgi
ponadto Polacy z duma ucza amerykanow polskich wulgaryzmow, a sluchajac przecietnego amerykanina wykazuja sie oni wg mnie o wiele wyzsza kultura slowa niz przecietny Polak
smutne ale prawdziwe......
właśnie do tego stwierdzenia z małymi i dużymi dziećmi trzeba "dorosnąć". ale tyle cudownych chwil mają Ci młodzi rodzice pomiędzy tymi "małymi: i "dużymi" kłopotami, i nie myślcie sobie jednak,że jak już wyjdziecie z tych "dziecięcych" nieprzespanych nocy nie czekają was te "dorosłe" nieprzespane noce i czasami o tych "pierwszych" pomyślicie z wielkim sentymentem........
ale qrde te bachory i małe i duże są co tam dużo gadac całkiem fajne :))
Mamuśki już się wypowiedziały. Sama nią jestem, mam dwoje najlepszych na świecie dzieci. Staszka l.5.5 i Tosię 2.5 roku. No moim zdaniem (tu się powołam na wiedzę zawodową bo jestem lekarzem) trochę jest tak a trochę nie tak. Owszem malinowo nie jest, zwaszcza od chwili porodu. Ale gdyby było tak beznadziejnie to cywilizacja wymarłaby. Nie dzieje się tak dlatego bo istnieją w mózgu tak zwane hormony szczęścia-endorfiny, które wydzielają się podczas porodu i dzięki nim zapomina się o wielu niedogodnościach.
Sama czułam się podobnie do Chylińskiej mimo, że nie trawię kobity przyznaję jej dużo racji. I jak to w życiu czasem słońce czasem deszcz... Jak człek jest niewyspany sensownie gadać nie będzie co dopiero pisać. Po co się wtrąciłam do dyskusji? 1. Dla dziewczyn, które mają macierzyństwo przed sobą- dwie informacje: jedna zła, druga dobra. Pierwsza, jest trochę tak jak wyżej (osobniczo zmiennie) a druga. że da się to przeżyć i nie zwariować. 2.Kto dziś wierzy kolorowym gazetom? Było to pytanie retoryczne. Jedyny poradnik dla młodych rodziców to seria Leszka Talko "Dziecko dla początkujących" i "Dziecko dla średniozaawansowanych". Pisze o podobnych odczuciach ale w zupełnie innym tonie. Obśmiałam się po pachy. Co znaczy odpowiednie dać rzeczy słowo. Pozdrawiam wszystkich przyszłych i obecnych rodziców. Hiacynta.
z takim podejsciem nie ma mowy o spokoju.dziecko wyczuwa napiecie i koło sie zamyka
Mam 2 dzieci 9 i 3 latka , ale dla mnie macierzyństwo to super sprawa , pewnie , że są trudne chwile , ale nikt nie powiedział , że w życiu będzie latwo........:) a dzieci to tyle radośći:)
te maluszki to pestka.Gdy już mają po 18, 20 latek to dopiero zaczynają się problemy. Pierwsze miłości, płacz po nocach, dyskoteki- no i o której wróci, czy cała i zdrowa ???? OOOOO ,chętnie powróciłabym do pieluch , eh życie...
Wiecie - myślę, że choć wiele z nas matek ma podobne myśli, to jednak nigdy ich nie uzewnętrzniamy, bo wiemy, że jedynie oznaką słabości chwili, że jednak na każde zakwilenie dziecka rzucimy wszystko, że stoickie a niech sobie wyje nie potrwa długo. Praktycznie żadna nie przelałaby na papier tego co czuje czy czuła w okresie niemowlęctwa swojego dziecka. Bo są to odczucia, o których się zapomina przy pierwszym uśmiechy dziecka, przy pierwszych słowach, pierwszych krokach. To jak słowa wypowiedziane w złości, które należy podzielić przez 3 lub 4 i dopiero wtedy szukać znaczenia.
No chyba, że ma dzieciątko, które śpi kiedy trzeba, je bez poblemów, nie ma kolek i cały czas jest uśmiechnięte.
I cały czas pozostaje pytanie - na ile to są prawdziwe odczucia, a na ile tekst zamówiony
I dobrze,że to zrobiłaś!Pozdrawiam.