Moj synus jest kochanym trzyletnim brzdączkiem, ale niestety nie umie sam zasnąć. Wiem, że to moja wina. Macie może jakiś pomysł na to jak nauczyć dziecko samodzielnego zasypiania? Mamy juz dość. Co wieczór jest to samo. Około godziny (nieraz dłużej) jedno z nas musi leżeć się obok synka i czekać aż zaśnie. POMOCY
Tak go widocznie nauczyłaś od małego. Ja mam troje dzieci (co prawda już dorosłych, ale kiedyś też byli mali) i muszę Ci powiedzieć, że nigdy nie miałam takiego problemu. Z dziećmi spałam tylko wtedy jak któreś było chore, poprostu pilnowałam, żeby się coś w nocy nie stało i to było tyle. Wydaje mi się, że teraz już jest za późno, żeby go tego oduczyć i będziesz musiała ciągnąć to dopuki dziecko z tego nie wyrośnie (jeżeli w nocy płacze to na pewno się boi, bo dzieci boją się ciemności). Może ktoś ma jakiś sposób na to, ale wydaje mi się że będzie to kosztem dziecka. Radziłabym Ci to po prostu przeczekać i trochę się jeszcze pomęczyć, tak chyba będzie lepiej dla Twojego synka.
Ciężko jest pokonać. I to wcale nie musi być przyzwyczajenie.
syn zasypiał sam - od małego odkładało się go do łóżeczka i spał. Jak być ciut starszy - godzina 7, bez bajek, bez niczego chodził spać.Myśmy wieczorem wychodzili na imprezę do sąsiadów a on spał. Byłam dumna, że to wychowanie.
Córka wszystko zweryfikowała. Próbowaliśmy z nią wprowadzić to samo. I okazało się, ze nic z tego. były godziny ryków, wrzasków, które wcale nie słabły z upływem czasu. Poddaliśmy się. Zaczęło się siedzenie przy niej. I wystarczyło wstać o minutę za wcześnie - wybudzała się i proces zaczynał się od początku. Czasami nawet ponad dwie godziny.
A do 5 lat wędrowała do nas do łóżka.
Jeżeli masz sumienie (a raczej go nie masz) i Twój syn jest z reformowalnych to trzeba go zostawić, przez pierwszych kilka dni znosić płacze, krzyki i wrzaski, ale sie nie poddać tylko tłumaczyć, ze mama jest obok w pokoju, że wszystko jest Ok. i albo się uda albo nie.
Tak, masz całkowitą rację, już starożytni mieli rację; na szczęście dość wcześnie na to wpadłam...
A mój mąż ma jeszcze powiedzenie "ciężko jest żyć lekko"
p.
Olciu, za mało napisalaś o zwyczajach waszych i synka. Nie wiem czy maluszek zasypia w waszym łóżku i jest przenoszone do swojego? Czy całą noc śpi z wami? A może zasypia we własnym łózeczku i tylko Ty w pobliżu jesteś, by mu towarzyszyć w zasypianu. Nie napisałaś czy synek często budzi się w nocy. Zakładam więc wersję, że zasypia w waszym łożu i jest potem przenoszone do łózeczka. Zakładam też, że w nocy budzi się przynajmniej 2 razy i nie jest wtedy przenoszone z powrotem do Waszego łoża. Mam praktykę z wnukami, mama ich też miała ten problem. Aby zmienić ten stan rzeczy będzie potrzebna silna konsekwencja i bardzo dużo cierpliwości. Na początek poradziłabym na pół godziny przed spaniem dziecko wyciszać. Co to znaczy? Posadzić dziecko na kolanach i poczytać mu bardzo spokojnym głosem bajeczkę lub zanucić piosenkę. Muszą to być zajęcia trochę nużące. Następnie położyc dziecko tak jak do tej pory robiłaś i po chwili cichutko wychodzić np do kuchni, do łazienki na chwilkę zostawiając go samego i wracać. Po powrotach szeptem mówić "śpij syneczku, mamusia jest przy tobie" Nie mówić głosem normalnym, tylko szeptem. Może być puszczona cichutko muzyczka. Obserwuj jaki ona ma na niego wpływ. Zazwyczaj uspakaja. Nie wolno się zdenerwować! Na tym polega cała cierpliwość. Synek po paru dniach nie będzie bał się zostać na chwilkę, bo będzie wiedział, że wrócisz. Na początek zasypiane będzie trwalo dłużej. Lecz po tygodniu odczuwjesz duzą róznicę w zasypianiu. Ja w przciągu dwóch tygodni nauczyłam ostatniego wnuka zasypiać we własnym łózeczku. Jak już będzie prawie sam zasypiał. to zacznij go kłaść w łózeczku i podobnie badź na chwilkę z nim i znów wracaj. Rób coraz dłuższe te chwilki. Życzę powodzenia w nauczaniu samodzielnego zasypiania synka.
Mateuszek ma swój pokoik i tam zasypia. Kiedyś nawet zasypiał sam, ale juz od jakiegoś czasu absolutnie nie ma o tym mowy. Jak położę go do łóżka i mówię, że jastem obok, zostawiam lampkę itd. on dosłownie za kilka sekund ntaje pod drzwiami i nie ma mowy aby poszedł spac. Dodam, że drzwi do naszego pokoju są cały czas otwarte nie powinien się więc bać. Siada wtedy na podłodze i siedzi tak długo, aż go nie zobaczymy. Dzieki ogromne za rady. Mam nadzieję, że uda mi sie do nich zastosować, ale wiem że łatwo nie będzie.
Olciu mój wnuczek robił tak samo. Kładlam go w łozeczku i nawet nie zdązyłam wyjść dobrze a on juz wyłaził z łózeczka/ma wyjety szczebelek/. Ja spokojnie wracałam i kładlam do łóżeczka. Postepowałam tak jak opisywałam. Spytasz sie dlaczego ja? Bo córka ponad 2 miesiace była w szpitali na podtrzymaniu. Zostawiła nam pod opieke 3 dzieci. Jedno z nich 7 lat ogromnie bał sie ciemności. Zawsze zasypiał przy włączonym świetle i całą noc musiała palić się lampka. Obaj chłopcy zajmuja jeden pokój , tem 7 latek i 2 latek-co nie chciał sam zasypiać. Wyobraź sobie te co wieczór walkę. Jak wejdziesz na moje gg to możemy pogadać.
Tylko pozazdrościć takiej babci...moja mama jest cudowna, ale ma chyba jeszcze mniej cierpliwości niz ja. Od dzisiaj postaram się robic tak jak mówiłaś. Dziękuję serdecznie za radę i dam znać jak sie uda...kiedyś. Pozdrowiska dla wnucząt:)))
Spróbuj metody Tracy Hogg (zaklinaczki dzieci)> Ja też miałam taki sam problem i u mnie pomogło chociaż synek ma 2,5 roczku. Mianowicie kładziesz maluszka do łóżeczka , jakaś przytulanka i najpierw usiądź koło niego ale nie na łózku tylko na krzesełku, maluch będzie wstawał i złościł się zapewne ale ty nie rozmawiaj z nim tylko weź go na ręce przytul i powiedz mu że już pora spać połóżdo łóżeczka i okryj. I tak musisz postępować dopóki będzie wstawał i nie uśnie czasem może to potrwać nawet dośc długo bo kilka godzin u mnie zaczęło skutkować po kilku dniach ale warto było misiu idzie teraz do łóżeczka bierze maskotkę i zasypia. Polecam książki pani Hogg są naprawdę rewelacyjne.
olciu, mój synek w tym roku kończy 10 lat. Kiedy był malutki, spał w łóżeczku i nie było z nim ŻADNYCH problemów związanych ze spaniem. Od chwili, gdy dostał swój pokój, coś się zmieniło. Uwielbia ten pokoik, chętnie bawi się w nim sam i z kolegami, odrabia lekcje, ale wieczorem (nie codziennie, ale od czasu do czasu) zdarza mu się poprosić, aby któreś z nas (mąż lub ja) do niego przyszło i poleżało obok. Na początku mnie to złościło, myślałam i mówiłam: taki duży chłopak i nie daje nam odpocząć w nocy. Postanowiłam być konsekwentna i skończyć to wędrowanie. Po pewnym czasie sytuacja się powtórzyła, gdy odmówiłam synkowi, on popatrzył na mnie swoimi ogromnymi oczkami i powiedział: mamunia, ale ja jestem taki samotny. Wtedy jakoś dotarło do mnie, że przecież każdemu z nas jest czasami jest źle i potrzebuje kogoś obok siebie. nie okazuję mu zniecierpliwienia, kładę się obok mojego sporego już "Maleństwa", podrapię go po pleckach, opwiem jakąś historię, a on lepiej śpi. Wiem, powiecie, że jest rozpieszczony :)). Pewnie tak, ale jest mądrym chłopczykiem, ma swoje obowiązki, a więc jest zwykłym (choć dla mnie najcudowniejszym) dzieckiem. Dziś w nocy o 3 nad ranem przyszedł do naszej sypialni, usiadł na brzegu kanapy i zanim się odezwał, ja już nie spałam. Wzięłam go za rękę, poszłam do jego pokoju i położyłam się obok. Wystarczyła chwilka, żeby usnął. Mogłam wrócić do siebie, ale... wcale nie miałam ochoty. Zanim usnęłam, patrzyłam na jego rozgrzane snem policzki, leciutko rozchylone usteczka i zastanawiałam się, przez jaki jeszcze czas pozwoli mi mój mały mężczyzna na taką bliskość. Przecież jeszcze 2-3 lata i ten nastolatek zacznie być niesamowicie samodzielny i wtedy to ja będę mówiła: jestem taka samotna.
Mam nadzieję, olciu, że moje refleksje nie wystraszą Cię. Pewnie Twoje Maleństwo da sobie radę ze snem. Każdy z nas ma wyjątkowe i niepowtarzalne dzieci i za to je kochamy. Pozdrawiam,
Aleex bardzo mi się podoba to co napisałaś. Moja córcia jest młodsza bo ma tylko i aż 3 latka. Nie problemu żeby sama zasypiała, jak ją położę w łóżeczku, oczywiście trzeba przeczytać książeczkę, poprzytualać się i idzie spać. Ale często jest tak, że prosi: Mamusiu poleż ze mną chwilkę, proszę cię. Ona ma takie cos od małego, od czasu gdy jeszcze ją karmiłam, że lubi bawić się moimi włosami. Zaplata je sobie na paluszki, głaska mnie. Więc kłade się z nią i ona mówi: Daj mi włoski, proszę. Przyznam szczerze że czasem mnie to złości, bo jestem zmęczona, bo mam coś do zobienia, czy chcę obejrzeć jakiś film a Basia akurat chce mnie "potrzymać za włoski". I leżymy sobie tak, czasem dłużej czasem krócej. Najczęściej wychodzę jak jeszcze nie śpi, ale czasami po prostu ona zasypia a ja podobnie jak ty leże obok i obserwuję moje maleństwo, patrzę na jej okrąglutkie policzki, na jasne włoski rozrzucone po poduszce i myślę sobie wtedy, że dobrze że mogę sobie z nią tak poleżeć, że się przytulamy, że niech sobie robi co chce z moimi włosami, bo przyjdzie taki moment że przestanie mnie wołać na te wieczorne "spotkania", że ważniejsze będą koleżanki, szkoła i jakieś jej ważne sprawy. Czasem może dziecko potrzebje więcej czasu na oswojenie się z samotnym zasypianiem, może boi sie ciemności, u mnie też świeci się mała lampka dopuki mała nie zaśnie. Życzę cierpliwości dla maluszka i miłych wieczorów.
witajcie mamuśki;)
u mnie też "daj mi włoski" to nieodłączny element wieczoru...od prawie już pięciu lat...
Synka sama tego nauczyłam, od córci strzegłam się jak mogłam, ale to chyba jakiś instynkt, choć u niej mniej to bolesne, bo jest delikatna
Codziennie spędzam na usypianiu około godziny, bywało i po dwie-trzy godziny dziennie...(licząc usypiania dzienne). Czasem mam frustrację z tego powodu, że dlaczego ja (z tatą za ChRL nie usną, ba! nie położą się).
Jak synek miał 2-3 latka, to usypiał sam, teraz też uśnie, ale śpi z siostrą w pokoju, więc i tak ich razem usypiam. I często zasypiam razem z nimi...
p.
Też przez to przechodziłam , chociaż już dosyć dawno, ale pamiętam jak często zasypiałam pierwsza. Może Twój syn boi się ciemności? To normalne, proponuję zostawić włączoną malutką lampkę, dużo jest teraz takich rzeczy w sprzedaży , nie dają dużo światła , jedynie rozpraszają ciemności, no i dużą miękką przytulankę. Z pewnością nie przyniesie to efektu już pierwszego dnia i trochę jeszcze pocierpicie, ale jak coś postanowisz to musisz konsekwentnie tego przestrzegać. Życzę powodzenia.
Dziękuję Wam wszystkim za wsparcie i dobre rady. Moje maleństwo jest bardzo do nnie przywiązane. Pewnie dlatego, że mąż dopiero od około 8 miesięcy mieszka na stałe z nami. Wcześniej pracował w innym mieście. Teraz Mateuszek troszkę dziwnie się w stosunku do niego zachowuje. Tzn. woli przebywać ze mna i czasem jest az niemiły w stosunku do taty. Może to ma też jakiś wpływ na te problemy wieczorne. Jedno jest pewne-trzeba z tym skończyc, ponieważ z wieczorów dla siebie nie mamy absolutnie nic. Dziękuję Wam za te mądre rady i przemyślenia i ślę wszystkim pozdrowienia i całusy.
To jest obrona dziecka przed rozstaniem. Tak robiła moja Marta, gdy mąż pracował w rozjazdach. Płakała na jego widok, nie chciała dać się dotknąć, nie było szansy, aby w czymś jej pomógł. Gdy przestał pracować poza domem z dnia na dzień wszystko się zmieniło. Tata stał sie jej ulubieńcem, dzisiaj dużo łatwiej się z nią dogaduje mąż.
A ja tam wcale nie zamierzam odzwyczajać mojej małej od usypiania ze mną. Najpierw czytamy bajeczkę, potem gasimy światło i muszę jej zaśpiewać piosenkę (ma ze dwie ulubione i nie chce słyszeć o żadnych nowościach). Na koniec głaskam ją po główce (śpi odwrócona do ściany) i trzymam za rączkę. Zaraz usypia. Może ktoś pomyśli że robię z niej "maminsynka" ale to JA potrzebuję tych rytuałów, nie ona. Był czas gdy nauczyła się sama zasypiać w swoim łóżeczku, ale wróciliśmy do spania razem (mój pomysł). Tym bardziej, że mąż wyjechał na dłużej i źle mi samej spać.
Cewo chyba trafiłaś sedno. Czasami ja tez mam wrażenie że bardziej niz moja niunia ja potrzebuje tych wieczornych rytuałów. Pozdrawiam