Dzisiaj na jedynce był program o stosowaniu kar cielesnych. Czy jest to metoda wychowawcza czy znęcanie się nad dzieckiem?
Jakie jest Wasze zdanie?
Ja uważam, że nie należy generalizować. Co innego lanie w określonej sytuacji, jako kara za konkretne przewinienie, a co innego bezmyślne wyładowywanie złości.
Jak mówi przysłowie "rózeczką dziateczki duch święty bić każe".
Obecne bezstresowe wychowanie dzieci prowadzi do generowania przestępców. Bo jeżeli nie ma kary tylko słowa? I tu nie chodzi o codzienne lanie pasem - ale tzw "pydę" wiszącą na ścianie i wystarczy spojrzenie i zastanowienie nad postępowaniem. Za uwłaczajace uważam targanie za uszy, bicie po twarzy, wyzywanie od kretynów itp - i to jest znęcanie się!!!!
Ja w domu przez całe życie dostałam od ojca kilka razy tak porządnie (tylko jeden uważam za niesłuszny) - nie wyszło mi to na złe!!!
Zacytuje slowa znajomej mojej mamy, zaslyszane bardzo dawno;
"lepsze bite, jak proszone".
ekkore, zgadzam sie z Toba w 100 a nawet 200%. Moj Tata tez zawsze mowil, za lepszy bity niz proszony, choc na ogol nie dostawalismy lania, ale wystarczylo, ze tata spojrzal "wymownym" wzrokiem i juz kazdy wiedzial, ze cos robi nie tak. Ja w swoim zyciu dostalam 2 razy lanie od taty, ale pamietam do dzis i wiem za co, choc czy slusznie....? i czy ja powinnam dostac? ale bylam starsza od brata, wiec pewnie to mnie sie nalezalo. I choc minelo od tego czasu duuuuuuzo lat, pamietam to ale wiem tez , ze wyszlo mi to na dobre.Pozdrawiam!
Zgadzam się z moimi przedmówcami.
Co innego znęcanie się, wyładowywanie złości itp, a co innego "klaps" czy nawet "lanie" za konkretne przewinienie!!!
Jeden raz dostałam od taty LANIE, ale należało mnie się - nie mam żalu. Klapsy pewnie też były, ale ich nie pamiętam.
u mnie też od bicia była mama co robiła chętnie i prawie dziennie , tata nigdy mnie nie uderzył bo i za co? ja w stosunku do moich dzieci stosowałam inną metodę myślę dziś po latach (dzieci już się starzeją) - hahaha ,że dobrą - małe dziecko traktuj jak księcia, większe jak niewolnika a dorastające traktuj jak przyjaciela - ale całkiem bez klapsa myślę ,że wychować trudno
Uważam,że każda przesada jest zła.W wychowywaniu swoich dzieci zawsze starałam się zastanowić zanim dałam klpy, niestety nie udało sie tego uniknąć - nawet większego lania pasem.Nigdy natomiast nie robiłam przygotowań w typie:zdejmij spodnie, sam oceń ile masz dostać uderzeń czy przynieś krzesełko i się połuż.
To jest dla mnie już skrzywienie psychiczne.Lanie dawałam w sytuacjach wyjątkowych, ale mimo tego zawsze okazywałam dużo serca i starałam sie z nimi bardzo dużo ,dużo
rozmawiać.Może właśnie dlatego moi chłopcy nie pamiętają lania jako bicia dla zasady czy wyżycia sie na nich.Do tej pory mam z nimi wspaniały kontakt mimo,że mają już grubo powyże 20 lat.Tak więc widac lanie nie wyszło im na ze.Zanleżć złoty środek - to jest największa sztuka.
Najważniejszy jest jednak kontakt z dziećmi.Rozmawiać,rozmawiać i jeszcze raz rozmawiać.
Podoba mnie się Twoja metoda "małe dziecko traktuj jak księcia, większe jak niewolnika a dorastające traktuj jak przyjaciela" :-)
Wcale nie uwazam, ze klaps, jako forma karcenia dziecka jest wyrazem bezsilnosci rodzicow. Sadze, ze jest to forma skuteczna, tyle ze jest stosowanie wymaga umiaru i rozwagi po prostu. generalizowac NIGDY nie wolno, raczej nalezy wziac pod uwage osobowosc dziecka, bo przeciez kazde jest niepowtarzalne zatem i formy wychowawcze musza byc zroznicowane.
No cóż, ja się wyłamię. Uważam, że dzieci bić nie należy. Co nie znaczy oczywiście, że nigdy swoim klapa nie dałam - ale uważam, że to było błędem. Nawet straszenie laniem do niczego nie prowadzi wydaje mi się. Może zmienię zdanie po latach, ale wolę, żeby mnie dzieci nie słuchały niż się mnie bały. (ja mam niestety doświadczenie odwrotne i wiem, jak to się boleśnie przeżywa; u mnie zaowocowało to tym, że nie lubię ojca)
A autorytetu nie zdobędzie się przewagą fizyczną ot co (patrz:ja). A autorytet mam (jak na razie), co zresztą nie jest dla mnie najważniejsze.
Przez krótki czas próbowałam "dyscyplinować" synka (wówczas około 3 letniego czyli rok temu) klapsami ale to efekt przynosiło dokładnie odwrotny - stał się nerwowy i płaczliwy i jeszcze bardzie niesubordynowany. Jak ktoś chce mieć w domu wojskowy dryl to niech sobie sprawi psa.
Nie mówię tu oczywiście o ogólnych zasadach postępowania, które należy egzekwować ale naprawdę da się nie siłą. Dzieci mam grzeczne choć ruchliwe, uwielbiają się nawzajem i nas (rodziców) też. A że czasem mają swoje zdanie... W końcu są ludźmi, co z tego, że mniejszymi
Czytając wypowiedzi - widzę, że mamy podobne podejście - tz. karać tak, ale nie lać bezmyślnie.
A wczoraj już zwątpiłam - bo na chacie telewizyjnym prawie wszystkie wypowiedzi (prynajmniej te na których ja skupiłam uwagę) były przeciwko jakimkolwiek karom cielesnym.
A potem taki gagatek idzie do szkoły - niszczy, bije - bo przecież najwyżej mama go upomni, nie spotka go żadna kara.
Są dzieci, które da się wychować bez kary, ale są takie,że... Mój syn w swoim życiu niewiele razy zasłużył na lanie, w wielu wypadkach wystarczy tłumaczenie, prośba, niewielkie podniesienie głosu. Ale córka, całkowicie niezależny charakter - od wieku prenatalnego daje popalić. Można ukarać, nie będzie przez tydzień oglądać telewizji, jeść słodyczy - nawet nie zaprotestuje. Ale po okresie kary - będzie jeszcze gorsza. Można albo robić tak jak ona chce (ale chyba nie chodzi o to, aby córka wychowała rodziców, tak sobie może robić z dziadkami)albo dać zapowiedziane lanie a potem jeszcze długo tłumaczyć i rozmawiać (to akurat skutkuje najlepiej)
Kiedyś w szkole i przedszkolu dzieci były bite linijką po rękach, odstawiane do kąta. Nie koniecznie jestem zwolenniczką takich metod, ale zobaczcie jakie były wychowawcze- dzieci słuchały się nauczycieli, tanowili oni autorytet. Więc moze to jakaś metoda?
Mój syn w szkole ma cudowną panią, dzieci dałyby się za nią pokroić, ale tam na lekcji nigdy nie ma spokoju- zawsze wrze jak w ulu. Jak trafiło się zastępstwo z inną, bardzo surową i ceniacą spokój panią, to po tygodniu jeszcze przez kilka dni stali równo w ławkach i zgodnym chórem mówili dzień dobry.
To zależy od dziecka. Jak byłam dzieckiem to zawsze miałam swoje zdanie, chadzałam swoimi drogami, byłam nazywana beszczelną i arogancką zanim wiedziałam co te słowa znaczą, hehe. Żadne tłumaczenia na mnie nie działały, prośby, zachęcania typu: bedziesz grzeczna to costam dostaniesz, phi jak teraz nie miałam to co z tego że cośtam dostane jak będę grzeczna. Nie mogę narzekać na rodziców że nie rozmawiali ze mną, zawsze byłam córeczką tatusia, zabierał mnie na spacerki, wyciecki rowerowe, do pracy żeby się dziecko wybrykało, rozmawiał ze mną, czytał książki, opowiadał o przyrodzie, historii, uważałam wtedy że jest taaaaki mądry. A ja dalej taka sama. Od zawsze pamiętam że tata mnie lał pasem. Ostatni raz dostałam jak miałam 13 lat. Nigdy nie miałam mu tego za złe że stałam godzinami w kącie, że dostawałam pasem po tyłku bo zawsze wiem że dostawałam słusznie i zawsze kara była adekwatna do przewinienia. Zawsze. Chyba to jest kluczem tutaj, mądrość rodziców i wymierzanie kar adekwatnych do przewinienia bo klaps za rzucanie kamieniami w okno sąsiada a nieposprzątanie klocków... hmmm... jest różnica i kara powinna być różna. A mój narzeczony ani razu w życiu nie dostał lania. Po prostu on nigdy nie rozrabiał i słuchał rodziców, bez lania. Dzieci są różne. Baaaardzo różne.
emiloos
Emilos - ja poproszę o Twój życiorys i receptę jak sobie z Tobą radzić. Przecież to moja córka!!!
Dokładnie takie sama postępowanie!!!
Zgadzam się z Kamą, dziecko powinno znać swoje miejsce w domu a gadanie że na pewno z tego wyrośnie jest straszną głupotą. Ekkore to może ja ci dam maila do mojego tatka?
Cierpliwość, konsekwencja i wsparcie od rodziców, to chyba najważniejsze co zapamiętałam z dzieciństwa. Teraz moi rodzice są dla mnie najlepszymi przyjaciółmi, którzy nigdy mnie nie zawiedli, zawsze wspierali, ale jak trzeba było opier**** to tak było. Nigdy, przenigdy jak ojciec powiedział: "bo zaraz dostaniesz", nigdy nie odwoływał swojego wyroku. A jak teraz widzę na ulicy mamuśki z uwieszonymi na ich nodze bachorami, które wrzeszczą KUUUUUPPPP MIIIIIII TOOOOO !!! a one mówią: "Jak nie przestaniesz wrzeszczeć to zaraz dostaniesz..." a potem kupują zamiast spełnić obietnicę, to z czego dzieciak ma brać przykład? Z mamusi? A jakże, bierze przykład... uczy się terroryzować rodziców. Wie że nie dostanie, że mam i tak zrobi to co on będzie chciał. Nie czuje szacunku. A jakby dostał raz a porządnie, jak mu zapowiedziano...?
emiloos
Ja takie ryczące dziecko, rzucające się na ziemię, zostawiłam i poszłam dalej. I to był jedyny raz kiedy jedno i drugie próbowało takiego numeru. W tej chwili wiedzą, że przed wejsciem do sklepu uzgadniamy co dostaną (lub nie), nie wolno im biegać od półki do półki i krzyczeć kup mi. Ja po prostu zostawiam zakupy i wychodzę. i z całą pewnosćianie dostaną nic!
Jeden raz moja córka ukradła gumę do żucia ze sklepu (miała 4 lat). W domu nie zbiłam, nie nakrzyczałam, ale zaprowadziłam do sklepu kazałam powiedzieć pani, że wzięła bez zapłaty, zapłacić i przeprosić. Stała chyba z pół godziny ze spuszczoną głową nim się odezwała. Więcej takiego numeru nie zrobi (mam nadzieję)
Oj Boże... współczuję twojej córce... hahaha.... wiesz co ona musiała za wstyd czuć i upokorzenie przeżywać, hehe. To jest najlepszy nauczyciel... nawet lepszy niż lanie... to racja. Jak kiedyś powiedziałam na sąsiada (przy nim), że jest głupi mając lat ok 4 to przepraszanie go było najgorszą rzeczą jaką rodzice kazali mi w życiu zrobić, hihihi...
Masz rację! Dla niej to było straszne! Tym bardziej, zę na codzień przepraszam to ostatnie słowo jakie jej przejdzie przez gardło (gdy nabroi) - przyjdzie przytuli się, namaluje obrazek, da odczuć, że wie, iż źle zrobiła w taki sposób, że łzy stają w oczach, ale przepraszam nie powie.
podzielam zdanie ekkore w całości
Jak byłam taka fajniusia, malutka, a potem większa, a pózniej już większa, byłam krnobrna, miałam zawsze swoje zdanie, a tato swoje w postaci szerokiego wojskowego paska/oj!!!!bolało!!/ a mama też miała swoje zdanie w postaci /gibkiej rózgi oj!!!!!! bolało/ ale co tam Oni swoje, a ja swoje. W końcu zrozumiałam gdzie dziecko powinno mieć swoje miejsce. I dostałam ostatni raz jak miałam 17 lat --bo usiadłam do śniadania w haleczce.
Nie mam żalu do rodziców -- dostałam cięgi , bo widać na to zasłużyłam. Moja córka ma .... lat i też dostała jak zasłużyła, nie tym samym pasem wojskowym, ale ścierką po c... literach. Właściwie rozmawialismy dużo z córką na różne tematy tj.: nakazy,zakazy,nagrody,katry.I wiecie co wam powiem
DZIECKO POWINNO WIEDZIEĆ GDZIE JEGO MIEJSCE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!1
Po przeczytaniu tego skromnego wywodu pewno powiecie oj!!!!!!Kama kama ale z ciebie kawał drania hihihihi. Nie kochani! wiem zawsze gdzie moje miejsce , wiem co to szacunek dla rodziców dla samej siebie i do tych osób którzy mnie otaczają. Wiem.........!!!!! bo tak nauczył mnie kochany tato i kochana mama. Moja córka też wie co to jest dobro,zło,i też podziękowała mi za wskazówki życiowe
uśmiecham się do wszystkich -- ekkore do Ciebie szczególnie,dziękując,że poruszyłaś ten temat
pozdrawiam cieplutko
kamaxyz
ja tez kilka razy od ojca a raz niesłusznie.Uważam że nie należy przesadzac ani w te ani w druga stronę.czasami jednak lanie jest konieczne.Tylko z sercem!!!