Niestety u mnie też nie))))To prosta i bardzo smaczna sałatka.Często ją robię.
Moja mam też ją często robiła, ale doprawiała ja pieprzem ziołowym-ma wtedy b. ciekawy smak. Acha i musi sie troszkę przegryźć,żeby cebulka troszkę zmiekła.
Też taki robię, ale nie umiem jeszcze tak cieniutko go pokroić.W maszynke nie chce mi się inwestowac, bo nastepny zagracacz w kuchni.Ale i tak jest o niebo lepszy od tego kupnego.
Oj o tych jego właściwościach pisałam;)))Jest po prostu... wybuchowy)))Dzieciom podaje sie go na kolkę jelitową, ale dorośli też czasem wybuchowo reagują;))Smak ma cudowny, i jest bardzo zdrowy, ale może bez cebulki. Ja nie wiem.Pozdrawiam wszystkich wielbicieli fenkuła.!
A wczym to robisz?Zapewne nie w tym specjalnym naczyniu do tajine. Zatem w czym i gdzie, ile czasu.Zawsze chciałam to zrobić, ale obawiam się, ze to dośc trudne i nie wyjdzie mi.
Swojego czasu przebojem wszystkich spotkan były pierogi z kaszanką i cynamonem.Wspaniałe!Wprost nie dowiary, ze takie połączenie może być rewelacyjne w smaku.Ty podałaś przepis na nalesniki z kaszanką- na pewno wypróbuję!
Ciapeczko, nie gniewaj się, ale...ja raz kupiłam fenkuła i zjadłam go w sałatce(z cebulką))) na kolację. W nocy moja mama(jeszcze wtedy żyła)obudziła mnie i powiedziała, że albo ja, albo ona;))Wrażenia zapachowe były okrutne;)))Na nasze nieszczęście był wtedy w domu remont i wszystkie kanapy oddane były do renowacji. Musiałyśmy spać na jednym materacu.Mamusia do rana siedziała w kuchni na stołku.Więcej fenkuła nie kupię;)))Obchodzę go z wielkim szacunkiem, ale...z daleka;)))
PS. Niedwno gościłam usiebie długo nie widzianego kolegę. Podałam mu w ramach surwivalu kulinarnego świńskie ucho. Chciałabyś zobaczyć takie wielkie świńskie ucho na talerzu!;))
To był oczywiście żart, ale chłopina wykazał charakter i bez mrugnięcia okiem zażarł je z chrzanem!!!!;)))
To spróbuj!Są wspaniałe!a ogona wołowego jadłas:)))To dopiero rarytas!;))SERIO!!!A rapy(chyba chodzi o kurze łapki) to dodaje do galarety, i choć wiem, że niektórzy je uwielbiają(też serio;))To oddaje je kotom z spod mojego smietnika.;)No cóż, ludzie sa różni, jedni lubią ogórki, a drudzy- ogrodnika córki;)
Takie też są wspaniałe, ale ta babranina(klarowanie galarety) to roboty na pół dnia.Jest, co prawda, galareta z rosołkiem w proszku, ale to sama chemia, to używam jej tylko sporadycznie:)
Jadłam niedawno ozory w dobrej knajpie. nikt się nawet nie kspnał, co podali. Ja zorientowałam się, bo znam smak i konsystencję mięsa w ozorach. Były w naturalnym sosie.Rewelacja!Czasem kupuję-jak mi się uda-wstepnie gotuję, obieram ze skóry, pozbawiam gruczołów, kroję na ukosne plastry i zamrażam. Są gotowe do olśnienia ewentualnych gości;)
Uwielbiam ozory.To bodajże- obok ogona- najsmaczniejsza część wołowa.Niestety trudno je kupić.Dotąd zawsze przygotowywałam je w sosie chrzanowym, lub winno-cebulowym.Chętnie spróbuję w proponowanym przez ciebie.
Robie;))Też jestem poszukiwaczką starych smaków.Dlatego lubie wchodzić na WŻ(no nie tylko dlatego;)))
To może śmieszne, ale sałatka jarzynowa kojarzy mi się ze świętami i imieninami:)Robię ja rzadko, ale zawsze wg mamusinego przepisu-czyli z jabłkiem.
Kiedys odkryłam, przypadkiem, ze doskonała jest z łyzką chrzanu, lub majonezem chrzanowym.Kiedys w czasach kryzysu mam dodała z braku groszku-fasolę.Sałatka była pyszna, ale ...wielce wybuchowa;))
A pamietasz te dawniejsze sałatki garmażeryjne?Były pyyyszne.Niedawno jadłam taka w barze "Obiady, jak u mamy" w Sopocie.To chyba jedyny juz w Polsce taki dawniejszy bar.
I chyba obrósł legendą.Takie kulinarne deya vu....
Moja mam kupowała dodatkowo polędwiczkę i tę napychała śliwkami i słupkami słoninki. Następnie zamrażała.W schabie wzdłuż nożem robiła dziurę i wpychała w nią polędwiczkę. Następnie piekła normalnie. Dawało to dodatkowo ciekawy efekt smakowo- kolorystyczny.
Na pewno wypróbuję i twojego sposobu;)