Pieczarki trzemy na tarce na szerszych oczkach i smażymy na wcześniej rozgrzanym oleju (dość dużo - ale oczywiście mniej niż do frytek :) na szaro-brązowy kolor w połowie smażenia lekko soląc.
Cebulę kroimy w drobną kostkę i podsmażamy.
Mięso mielone przyprawiamy solą, pieprzem ziołowym i czosnkiem granulowanym, a następnie mieszamy z pieczarkami i cebulą - po uprzednim odcedzeniu z nich oleju. Mięso ma być podstawowym składnikiem jeśli chodzi o proporcje składników nadzienia.
Całe ziemniaki w skórkach dokładnie myjemy i wycinamy ewentualne oczka, a następnie rozcinamy je wzdłuż (nie w poprzek!) i pilnujemy by pary połówek się nie pomieszały. Z każdej połówki łyżeczką wybieramy środek w taki sposób by powstała łódka o grubości ścianek ok. 1 cm (raczej nie więcej). Każdą wydrążoną łódkę w środku trochę solimy i bardzo delikatnie oprószamy czarnym pieprzem, a następnie nadziewamy masą mięsno-pieczarkowo-cebulową. Nadziane połówki składamy ze sobą i wiążemy nicią w poprzek kilka krotnie owijając, bardzo ciasno z porządnym węzełkiem tuż przy samym ziemniaku (bo to się trochę poluzuje w trakcie pieczenia - ziemniak będzie się kurczył). Ziemniaki układamy w zimnej brytwance na warstwie oleju - spodem połówki do dołu, a rozcięciami na bok. Wstawiamy odkrytą brytwankę do rozgrzanego piekarnika (mnie lepiej się robi w gazowym niż elektrycznym - termoobieg głównie mi przeszkadza) i jakiś czas podpiekamy tak by skórka u dołu zrobiła się jasno złotobrązowa, a następnie przewracamy je na drugą stronę i podpiekamy tak samo. Następnie solimy ziemniaki z wierzchu i podlewamy niedużą ilością wody, i kładziemy przykrywkę. Ziemniaki w zależności od wielkości i grubości ścianek jakie zrobiliśmy pieką się ok. 1 - 1,5 godziny. Miękkość sprawdzamy widelcem - jak ziemniak jest całkiem miękki to nadzienie też na pewno jest gotowe. Podczas całego pieczenia potray trzeba pilnować co jakiś czas wyciągając i np. według potrzeby obracać na inne strony, dolewać trochę wody lub oleju, podważać łopatką od spodu żeby skórka lub mięso z boku nie przywarło całkiem, czasem odkrywać żeby się bardziej podsmażało, to znowu przykrywać żeby się tak jakby dusiło w odrobinie wody i parze. Ostatnia faza to podpieczenie przez chwilę bez przykrycia żeby woda była całkiem odparowana, skórka ziemniaka złotobrązowa, lekkochrupiąca w niektórych miejscach.
Potrawa czasochłonna i oczywiście nie jest lekkostrawna - ale rewelacyjna; moja ulubiona. Nauczyłam się jej robić od mojej prababci, ale trochę wzbogaciłam pieczarkami i niektórymi przyprawami.