Oj taaaaaak, do dietetycznego dania to dalekoo :) Ale prazucha jest warta grzechu. Zwłaszcza z czerwonym barszczem zabielanym albo botwinką - PYYYYCHAAAAAA
może moje pytanie będzie dziwaczne, ale nigdy nie jadłam a ni nie spotkałam się z takim daniem...wytłumaczcie mi, proszę, po co ta mąka? rozumiem, że ziemniaki będą gotowały się w jakby kleju - czy to właśnie daje jakiś specjalny efekt? w przepisie jest napisane, że jak ziemniaki są miękkie to tę płynną część odlewamy, tak? czyli zostają i tak same ziemniaki?
Oczywiscie, że tak. Mąka gotuje się na klejąco i zostaje. Odlewa się wodę,a mąkę ugniata z pyrkami. Zmienia się smak i konsystencja. :)
Wszystko prawda... po takim obiadku ledwo się ruszam, nie polecam jeść takich dań codziennie, ale zgrzeszyć raz na jakiś czas wartoooo ;)
Prażuchę robiła też moja babcia:) przepis ten krążył po wsi pod nazwą sytocha. Babcia mawiała że było to jedzenie biednych wielodzietnych rodzin, kobiety często robiły prażuchę i karmiły nią swoje dzieci.Które po zjedzeniu porcji i popiciu tego dania mlekiem, były najedzone przez wiele godzin:)
W babcinym przepisie nie było kiełbasy ani masła, tylko przesmażona słonina z cebulą, którą kraszono potrawę.
Fajne.nie znam tej potrawy.Tylko słyszałam o niej.Na wschodzie prażucha to rodzaj mamałygi z mąki gryczanej.Też jej nie jadłam,ale pewnie kiedyś spróbuję.To takie tradycyjne dania, ludowe.Bardzo fajne.
dorka1315 (2011-06-09 08:55)
To jedzonko pamiętam jak robiła moja babcia jest super.