Wrzesień! Zaczynamy powakacyjny i pourlopowy rozdział
Ten miesiąc też jest piękny, bo jeszcze ciepły a jednocześnie dający wytchnienie. Powoli można zacząć się przygotowywać do jesieni widząc, że dni są co raz krótsze. Ale to wcale nie musi nas smucić, bo zaczynają się kolory, wszelkie rudości, żółcienie i brązy pomieszane z wysłużoną zielenią.
Będzie pięknie! Mamy też pełnię późnego, owocowego sezonu – gruszki, śliwki, winogrona, jabłka… Kto lubi świeczkowy nastrój, może już zacząć szukać nowych zapachów albo wyciągać te schowane, zeszłoroczne. Niech ocieplają wieczorem wnętrze robiąc klimat przytulności i ciepła. No i czas na
jesienne dania – u mnie, to pasztet z selera i inne warzywne dobroci. Kto ma „rękę” do szarlotki ten z pewnością będzie piekł nie jeden raz. Może taką z cynamonem albo z żurawiną? Aż mi zapachniało
Niech ten wrzesień będzie dla nas łaskawy, niech da tyle radosnej werwy, żebyśmy byli zdrowi i pełni energii na nadchodzące zmiany pogody.
Dzbanek kawy i herbaty czeka więc wpadajcie. A jak macie ciasto, to „podrzućcie” trochę do Kawiarenki, bo u mnie z pieczeniem to słabo
W tym miesiącu ubieram Kawiarenkę w odcienie fioletu - niech zagoszczą wrzosy!
Ps. Fotka z internetu.
Pobudka! Kawa czeka!
Dopisano 2024-9-1 10:46:55:
Taka mała refleksja. Rzuciła mi się w oczy liczba wyświetleń naszej Kawiarenki i na ten moment jest to 107 odsłon. Z racji, że dopiero są tylko dwa wpisy, to już wiadomo, że realnie było tu aż tyle osób. Jakie to zaskakujące zważywszy na fakt, że w Kawiarence jest nas garstka
Witaj Smakosiu ,jakie przeurocze powitanie Masz rację ,wrzesień jest piękny i nie taki gorący, choć dziś u nas ma być upalnie. Póki co u nas 18 stopni.
Pytasz o ciasto? Ależ proszę bardzo, niosę ostatnie 2 kawałki szarlotki którą wczoraj upiekłam. Do Twojej smakowitej kawki w sam raz Zostało tylko co widać. Mężowski nie mógł się opanować tak mu smakowała
Poza tym ciężko uwierzyć, że już wrzesień, ależ ten czas leci. Ani się obejrzymy a będziemy przygotowywać się do Świąt. Póki co jeszcze raz serdecznie witam wrześniową Gospodynię i nasze wspaniałe Koleżanki
Ło matko! Jak ja uwielbiam takie szarlotki i ta kruszonka! Ech! Umówmy się, że każdy zagarnie trochę łyżką, to starczy dla wszystkich
To i ja dotarłam do fioletowej kawiarenki.
Uwielbiam wrzosy w naturze.
Poranna kawa u psa wypita, w nowym psim kubku.
Byliśmy w hobby lobby wczoraj. Po coś co kosztowało 6 dolarów (mezowskie do modeli). A wyszliśmy z kolejnymi dwoma rachunkami.
Kupiliśmy fajne jeepowe gadżety, do mezowskiego samochodu, ja nie mam niczego na swoim, żadnych naklejek.
Plus dwie czapki dla niego - zimowa, wreszcie duża (z jeepem) oraz z daszkiem.
Wszystko było na przecenie.
Jak płaciliśmy to wpadła mi w oko jesienna wyprzedaż- 40 %. Za dwa tygodnie idę na urodziny do koleżanki, która nie chce prezentów. To kupiłam jej dwie miseczki słoneczniki, napełnię czymś słodkim i owocami oraz kubek z dynią. Naczynia będą dla niej, hehehe.
A jak wyszliśmy do dotarło do mnie, że to będą podwójne urodziny. I jak jednej to i drugiej coś trzeba.
Wrócę za tydzień.
Mamy złe wieści z Polski.
Teść w szpitalu. Dwa razy zemdlał (w dwa dni), raz odmówił szpitala, za drugim, wczoraj go zabrali, na nawadnianie.
Ośrodek nie ma klimy, a upały dla starszych ludzi są straszne. Szczególnie, gdy nie piją, bo nie pamiętają o tym.
Zaraz jadę do domu, może mąż wie coś więcej.
A druga to fakt, że kuzyn męża ma raka.
Takiego samego jak jego ojciec.
Wizyta na państwową służbę zdrowia na kwiecień przyszłego roku, prywatnie dwa miesiące.
Jak już będzie miał szczegółowe wyniki, może przez onkologię będzie szybciej.
Bo na razie to jest z poziomu lekarza ogólnego i próby umówienia specjalisty z dziedziny, ale nie onkologa.
Witam w prawdziwie jesiennej kawiarence. Jesieni nie lubię /żeby nie powiedzieć, że nie znoszę/, ale kolor fioletowy lubię, a wrzosy wprost uwielbiam, zatem postanowiłam nie układać się do zimowego snu i nie czekać na wiosnę, tylko wpaść.
Jak przystała na początek jesieni, przynoszę Wam do kawy ciasta, istny czar z jesiennego ogrodu, bo kruche nadziane owocami czyli gruszka, brzoskwinia, nektarynka i śliwki, a ponadto drożdżówki z musem jabłkowym. Jak szaleć to szaleć. Po kawałku wszystkiego też dla Smosi, reszta... kto szybszy....
U mnie dziś fajna pogoda, ciepło, ale słońce śpi gdzieś za chmurką i nie grzeje...
Trzymajcie się zdrowo.
Wiedziałam, że o ciasto na otwarcie nie muszę się martwić Ależ apetycznie wyglądają! Chwytam kawałek z owocami i zmykam
Oj, to sporo ciężkich informacji dostaliście. Na szczęście tato nawodniony i teraz jest szansa, że ktoś tam bardziej zwróci uwagę na to czy pije wodę. Omdlenia z pewnością były tym spowodowane.
Chyba nie bardzo. On nie jest pitny, tesciowa pilnowała, stawiała pod nos. Potem opiekunki.
Ale myślę, że ośrodek teraz zwróci uwagę, mam nadzieję.
Dobrze, że te upały trochę słabną (patrzyłam na pogodę), noce będą chłodniejsze.
Właśnie to napisałam - opiekunki mają sygnał, że podopieczny potrzebuje więcej uwagi w tym temacie. Często się słyszy, że starsze osoby faktycznie zapominają, że trzeba pić. Jakby zanikała taka potrzeba, nie czują pragnienia czy co...?
No na tym polega problem, że nie odczuwają pragnienia, stąd mało piją. To widać, że ja chyba nie jestem tak stara jakby wskazywał mój pesel, bo mam pragnienie i piję, choć też chyba za mało, bo lekarz zaleca mi wypijać 2-2,5 l z uwagi na kreatyninę, a ja chyba aż tyle nie wypijam. Piję tyle, na ile mam ochotę czy muszę popijając swoje "deserki".
Ja myślę, że skoro składamy się z wody, z wiekiem zasuszamy się, jakoś tak automatycznie mniej pijemy.
Ja nigdy nie miałam problemu, zawsze dużo piłam.
Ale wraz z menopauza nie mogę w siebie zmieścić na luzie więcej niż litr w przeciętny dzień.
Przestałam pić herbaty, żeby mieć więcej miejsca na wodę.
I im starsi jesteśmy, tym mniej wody potrzebujemy wlewac w siebie. Jak się nie kontrolujemy, pijemy mniej, nie zauważając tego. W sytuacjach normalnych. W przypadku upałów, gdy wszystko paruje i wypaca się powstają braki.
To taka moja teoria, nie poparta badaniami żadnymi.
Oczywiście, to wynika z logiki - moim zdaniem jest tak, jak piszesz.
Mam też swoja teorię, że jeśli chodzi o płyny, to herbata też się do nich zalicza. Niektórzy mówią, że ona wysusza. ja jednak twierdzę, że to zależy od tego jaką mocną się parzy. Są też herbaty ziołowe, owocowe itp. Ja praktycznie nie piję niczego zimnego, bo nie lubię. Za wyjątkiem wina Nawet w upały piję gorącą herbatę z cytryną.
Przecież kiedyś nie piło się wody, była dla konia czy krowy.
Do śniadania herbata, po kawa, na obiad kompot, na wieczór herbata. Gdzieś pomiędzy ciasto i kawa kolejna.
Ja wielkim fanem herbaty nie jestem. Mogę wypić, ale mogę też żyć bez. Wolę wodę do popijania, bo jest bez smaku, nie zmienia smaku jedzenia. Dlatego zrezygnowałam z herbaty, żeby mi więcej wody weszło.
Witam poniedziałkowo
Poranek chłodny i rześki więc bez długiego rękawa nie da się wyjść, ale popołudniu ma być 26 stopni więc póki co lato trwa.
Tydzień zaczyna mi się dość intensywnie i taki będzie do samego końca czyli do piątku. Nawet trochę stresujący, bo jest zaplanowana kontrolna wizyta lekarska.
Obiad na dzisiaj mam więc gotowania nie będzie. Jutro zaś odwiedziny u rodziców więc będzie mamina pomidorowa
Dobrego startu w nowy tydzień
Witam. Pogoda dziś też fajna, słońce nie grzeje na maksa, ale już jutro znowu u mnie prognozują ponad 30... Lato w tym roku oszalało i nie pamięta, że już nadszedł jego kres, że pani jesień już stoi u drzwi.
Smakosiu, nie stresuj się na zapas, nie warto. Ja miałam taki sierpień, badania, czekanie, rozmyślanie i stres.... no i okazało się, że niepotrzebnie, że wszystko dobrze. Tak też będzie u Ciebie.
Brakuje mi wpisu Smosi, nawet ciasto specjalnie dla Niej zarezerwowane Jej nie skusiło... może lody należy przynieść? ale ja nie umiem ich robić....
Tymczasem trzymajcie się zdrowo.
Jak lody, to trzeba się uśmiechnąć do Ekkore. Chyba, że mogą być Carte D'Or o smaku słonego karmelu, bo akurat mam w zamrażarce Aż dziwne, że przez weekend nie wyjadłam No jak nie ja.
Na lody oczywiście zapraszam.
Poniedziałek. U mnie święto, a ja do pracy. Na szczęście na 9, co może oznaczać, że długo posiedzę. Zobaczymy.
Od psa się wyprowadziłam, śniadanie zjadłam w domu.
Bentley nie bardzo chce jeść ostatnimi czasy.
Wczoraj nagotowałam mu mięsa z ryżem, więcej ryżu niż mięsa, bo mi się sypnelo za dużo. Mięso z opcji resztki surowe z dzielenia, z napisem do zmielenia, o które bardzo trudno, zawsze sobie leży w zamrażalniku. Trochę marchewki, byłby groszek, ale nie miałam, muszę zapisać na listę. Mam kukurydzę, ale nie wiem czy psom wolno.
U niego pierwszą porcję domieszałam suchej karmy, jadł aż mu się uszy trzęsły. Jak pakowałam do woreczków, to jeszcze dwie dokładki, bo tak patrzył...
Rano, wymieszane z karmą też zjadł w kilka minut.
Wiem, że głodny nie będzie.
Lody wyglądają super. Mężowski je uwielbia ,całe lato dzień w dzień zajada ,ale mówi,że ma dość chemii i żeby się dowiedzieć o dobrej maszynce do lodów,bo co swoje to swoje. Jesteś zadowolona ze swojej machiny? Jak się nazywa i czy długo schodzi z pracą nad nimi?
Witam wtorkowo
Kolejny rześki poranek z temperaturą 14 stopni. Na popołudnie natura zaplanowała 32 stopnie. Nooo lekko nie będzie, bo dziś jadę z mamą do chirurga ortopedy i mamy do wyboru zatłoczoną, starą zastępczą komunikację, albo na piechotę (niewykonalne, bo daleko).
Wczoraj wyjadłam resztę fasoli z cukinią i pomidorami. Ależ to pyszny zestaw. Ciągle myślę o zrobieniu jakiejś pasty warzywnej i na myśleniu się kończy W głowie mam pomysły co z czym i jakoś tak...albo zapominam, że miałam się za to zabrać, albo brakuje czasu. Wy też tak macie, że ciągle gdzieś gonicie, że dzień za dniem ucieka jak szalony?
Czasami "zachłannie" chciałbym zrobić wszystko jednego dnia i wtedy się okazuje, że tak naprawdę, to kwestia organizacji. Wystarczy nie zaglądać do internetu, skrócić rozmowy telefoniczne do minimum i już jest ciut "luźniej".
Jeszcze tydzień w pracy i relaks
Dobrego dnia
Ja też tak mam. O tym co miałam zrobić, przypominam sobie wieczorem albo kolejnego dnia.
A wcześniej siedzę i myślę, że było coś do zrobienia.
Miałam upiec chleb i ziarniaczki, ale nie udało się. Ale czuję się usprawiedliwiona, bo były wyjazdy do psa.
No i byliśmy w kinie. Na filmie Reagan.
Bardzo fajny, o 40 prezydencie Stanów Zjednoczonych.
Trzeba będzie zacząć się uczyć niedługo.
W pracy przygotowują się na dzidziusia, wszystko wyciągają ze strychu. Do terminu miesiąc. I myślą o kolejnym, taki rzutem na taśmę wiekową.
I brzuch jej objechał.
Więc może się wydarzyć każdego dnia.
Ale niech czeka do 15, żebym mogła jechać z mężem na koniec października. Bo wtedy wpasuję się w jej macierzyński- który jest urlopem bezpłatnym, założyła sobie 6 tygodni. Nie chcę tego przeciągać.
Dzisiaj zaczyna się szkoła, dzień orientacyjny dla rodziców i dzieci, na który ja idę zamiast nich.
Bo ona w pracy, a on przygotowuje się do jutrzejszego egzaminu specjalizacyjnego.
Od jutra regularny dzień.
O jej, ale tam u Ciebie dużo się dzieje. W zasadzie jak tak czytam, to poniekąd czuje się, że Ty masz dwa życia. Jedno własne a drugie ich. Twoja praca jest częściowo "wtłoczona" w Twoją codzienność. Z pewnością nie jest to łatwe.
Ja mam służbowe życie, z małą przerwą na własne... ale też dzieciaki są częścią tego prywatnego, takie wypożyczone wnuki.
Część własnych spraw mogę załatwić w pracy, zabierając bandę ze sobą.
Najbardziej zmęczona jestem brakiem wolności, choć często w pracy mam więcej czasu na nic niż w domu. Ale to nie dom, ciągły stand-by.
Witam po przerwie
Nie zachodziłam bo musiałam pomóc koleżance. Całe 2 dni to zajęło i jeszcze dziś muszę do niej jechać. Muszę nie muszę,ale właściwie nie ma nikogo na kogo może polegać,a sprawy do tego stopnia trudne które nie mogły dłużej zwlekać.
Dlatego wpadam tylko na kawę i uciekam. Odezwę się może później. Pozdrawiam
Goplano, jaki z Ciebie "dobry duszek". Koleżanka ma dużo szczęścia, że ma Ciebie obok siebie. Jest szansa, że sytuacja się zmieni, że niedługo nie będzie potrzebowała Twojej pomocy?
Mam nadzieję,że tak choć na dzień dzisiejszy się na to nie zanosi. Oby jak najszybciej się to wyklarowało.
Witam środowo
Ale wczoraj miałam intensywny dzień. Nic to, bo baaardzo pozytywnie zakończony. Byłam z mamą u chirurga ortopedy. Zdecydował, że trzeba zrobić mały zabieg. Musiałyśmy kupić lek w zastrzyku i wrócić do gabinetu na 19-tą. Czemu o tym piszę? Piszę, bo muszę pochwalić, że czasami w naszej służbie zdrowia można być miło zaskoczonym. Lekarz życzliwy, profesjonalny i pełen kultury. Fajnie jest czasami móc powiedzieć coś dobrego o leczeniu na NFZ
Dziś po pracy małe plany, bez większych wyzwań więc na spokojnie.
Za tydzień o tej godzinie będę już w drodze - jupi!!!!!
Tym samym pomyślałam, że nie będę już myślała o zakupach. Czas zacząć wyjadać z lodówki to, co mam. Jak są warzywa, ser, jajka, to ja już nic nie potrzebuję.
Poranek ciut cieplejszy dzisiaj, bo 20 stopni. Popołudniu znowu 32. W moim rejonie lekkie ochłodzenie w sobotę.
Dobrego, spokojnego dnia
Dobrze mieć taką dobrą duszę w pobliżu, która pomoże ogarnąć życie. Goplano trzymam kciuki za pomyślne ułożenie wszystkiego, a przynajmniej takie na miarę możliwości, gdy już nie da się inaczej.
U mnie ochłodzenie. Znaczy 27 stopni w dzień. Wczoraj rano to nawet żałowałam, że nie mam swetra. W dzień niby ciepło, ale zimny wiatr.
Jesień idzie, nie ma na to rady. Chyba, że to tylko złudzenie.
Witam czwartkowo
Pobudka! Kawa czeka!
Dziś wpadam na krótko. W pracy mam zaplanowaną kontrolę. Popołudniu do rodziców wiec powrót do domu wieczorem. Szybko zleci ten dzionek.
Niech będzie dla nas miły
Wczoraj miałam krótszy dzień w pracy, miło było wrócić do domu o normalnej porze.
Ochlodzilo się znacznie, a będzie jeszcze chłodniej na chwilę. Może nie do końca w dzień, bo te 27 stopni zapewnione (co i tak jest dużo chłodniej). Ale rano ma być 11. Brrrr.
Moje dwa persimony ciągle na drzewie, ale powoli zmieniają kolor. Boję się je zerwać, bo jakby miały nie dojrzeć, bo za wcześnie. Szkoda by było, bo to pierwsze.
Wypatrzyłam też jeszcze jedną figę, pewnie dzisiaj będzie gotowa do zerwania.
Ale, że na resztkach innej siedziały żuki figowe, to pewnie one pierwsze będą do konsumpcji.
A może pokażesz nam swoje persimony? Podziel się
Witam w czwartek
Już 5 września,ależ czas biegnie. Pogoda u nas dalej upalna,jak w środku lata. Ciekawe ile jeszcze tak potrwa,ale dzięki temu zaoszczędzi się na opale,bo przecież różnie bywa. Cieszmy się latem póki jest.
Wczoraj wieczorem córka wyciągnęła mnie do kina na "Maryja,matka ludzkości. To film dokument o Matce Bożej z Guadalupe. Piękny był,miejscami się wzruszyłam. A dziś pojechałyśmy do Żarek ,odwiedziłyśmy Sanktuarium w Leśniowie,pospacerowałyśmy ,byłyśmy na pstrągu z lokalnych źródeł. Fajnie było ,bo tak spokojnie,nie ma ludzi,a przynajmniej nie wiele. Potrzebne mi było takie oderwanie od codzienności,a że córka ma kilka dni urlopu to tym bardziej.
To na razie tyle Pozdrawiam Was
Ojej! Jak fajnie, że tak miło spędziłaś dzień. Dobra z Ciebie dusza więc czasami powinnaś poczuć jakąś nagrodę.
Ale mi zrobiłaś smaka na taką rybę
Dziękuję A rybkę polecam. Dawno nie jadłam pstrąga a to przecież bardzo smaczna ryba. W dzieciństwie ulubionym był tęczowy. Oczywiście Tato złowił
Pstrąga czasami kupujemy w Lidlu i jemy takiego z piekarnika. No ale nie ma to jak ryba świeżo złowiona Jako, że niedługo wyjeżdżamy, to już ostrzę zęby na takie dobroci
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Jeszcze parę godzin i można będzie zacząć weekend. Tak naprawdę będę się nim cieszyć jak tylko wyjdę z przychodni odhaczając kontrolną wizytę i kiedy już będę miała informacje o wynikach. Obstawiam, że wszystko jest dobrze, skoro nikt do mnie nie zadzwonił przez 6 miesięcy. Tak, czy siak zawsze jest lęk, bo nigdy nie mam pewności, że wyniki są na pewno przeglądane.
Zakupów już nie będę robić. Trzeba wyjadać to, co jest w lodówce.
Po pracy idę do fryzjera podciąć włosy. Co prawda dopiero minęły trzy tygodnie, ale muszę je ogarnąć na wyjazd, bo trochę mnie nie będzie.
No nic, ogarniam papiery na biurku i o 8-ej wychodzę.
Dobrego dnia
Uwielbiam pstrągi. I trocie, to ta sama rodzina. W każdej postaci kulinarnej. Wedzone, na parze, z grilla, piekarnika.
Na drugim miejscu są wszelkie okoniowate.
Wczoraj znowu krótszy (czyli normalny dla wszystkich innych) dzień w pracy.
Fajnie było przyjść wcześniej do domu.
Oby dzisiaj zrobili mi taką samą niespodziankę.
Mąż się robi służbowy światowiec, najpierw Kanada, a krótko potem znowu Norwegia.
Na jutro zaplanowane zakupy, trzeba uzupełnić zapasy tzw chemii gospodarczej, nowa oferta obnizkowa jest.
Uffff! Jaka ulga Wizyta lekarska za mną. Mam za sobą aż 5 badań i wszystkie w normie. Jeszcze ostatnie (marker) dziś zaliczyłam. oddałam krew i gdyby coś panią doktor zaniepokoiło, to zadzwoni. Jestem dobrej myśli więc głęboko odetchnęłam. Teraz mogę zacząć się cieszyć weekendem a jeszcze mocniej nadchodzącym urlopem
Jupi! Jupi! Jupi!
Czy widzicie jak podskakuję? Aż się zgrzałam
Widzę,widzę Twoje podskoki,aż miło patrzeć jak się cieszysz, a ja cieszę się razem z Tobą
Widzimy, widzimy... cieszę się i przytulasy ślę. Możesz spokojnie jechać na urlop.
Witam sobotnio
Zasnęłam wczoraj zaraz po 21-ej. Jeszcze po pracy miałam gościa i jakoś ścięło mnie po tym emocjonalnym dniu.
Poranek na spokojnie więc teraz kawa Czujecie aromat? Świeżo mielona. Czestujcie się.
Dziś na obiad przychodzi siostra mojego taty więc muszę się przygotować i wiadomo jak dzionek leci, ale jutro planuje dzień tylko dla siebie. Muszę przed wyjazdem ogarnąć parę rzeczy.
Na dziś i jutro zapowiadają wysokie temperatury a od poniedziałku będzie bardziej deszczowo. Hm... myślę czy nie zabrać się w niedzielę za trawę...? Ciągle jest co robić.
Dopijam kawę i biorę się za przygotowywanie obiadu.
Dobrego dnia
I wreszcie sobota.
Prawie 7 a na dworze ciemno.
Pada. Ale deszcz potrzebny.
Zaraz śniadanie i w drogę, na zakupy, trzeba uzupełnić zapasy wszelkie.
Listy zrobione.
Poza tym to co zawsze.
Mój kolega ze studiów pojechał/poleciał do Palmiru, na wyprawę rowerową. Pisał na FB, że bardzo ciężko się jedzie. Ale widoki piękne, fajnie pooglądać zdjęcia.
Jak zmęczenie opadnie, błoto obeschnie, zostaną piękne wspomnienia.
U nas by się wreszcie deszcz przydał, bo póki co upał ponad 30 stopniowy.
Wczoraj po południu byłam na pogrzebie Cioci Ireny (+88) to omal nie zemdlałam, tak mi się nagle słabo zrobiło. Najpewniej to efekt połączenia intensywnego zapachu kwiatów z upałem. W każdym bądź razie dobrze ,że siedziałam w ławce ,bo mogło być różnie. Dawno się tak nie czułam. Poza tym ksiądz strasznie dużo mówił i niekoniecznie na temat. Zamiast godziny msza potrwała 40 minut dłużej. Widziałam po żałobnikach ,że też byli delikatnie mówiąc ''zmęczeni''. Mowa o polityce była krótko mówiąc nie na miejscu. Dopiero w drodze na cmentarz było ''normalnie'' jak na pogrzeb przystało.
Aż się wierzyć nie chce, że ksiądz przy takich okolicznościach, jak pogrzeb pozwala sobie na polityczne wycieczki. Nawet mnie to zdenerwowało. Zazwyczaj nie polotykujemy w Kawiarence, ale tym razem muszę... W moim odczuciu Kościół nie powinien się mieszać do polityki. Każdy ma swój rozum i nie potrzebuje "mentorzenia" w tym temacie. A już na pewno nie na pogrzebie.
Współczuję, że mieliście doświadczyć tego w tak trudnym dniu.
Dobrze, że to tylko w kaplicy słabo się poczułaś a potem minęło.
88 lat ..w sumie, to jeszcze mogłaby ciocia pożyć, ale może teraz jest szczęśliwsza...?
Ano pozwolił sobie..dodał ,że jest taka okazja,że tyle nas tutaj,w innych okolicznościach nie jest to możliwe...itp itd,a ludzie coraz bardziej szerzyli wzrok ze zdziwienia... Wychodzi na to,że do tej parafii uczęszcza wyjątkowo mało wiernych i w sumie nie ma się co dziwić...
Witam niedzielowo
Dziś dzionek mam już tylko dla siebie. Po pierwsze długo spałam, jak na mnie więc w nocy odpoczęłam. Poranna kawa zrobiona i smakuje wybornie
Wczoraj, jak mój gość pojechał do domu szybko poszłam zgrabić liście i skosić trawę. Przy okazji ogarnęłam część ogródka u mojej ulubionej sąsiadki (starsza pani). Ucieszyła się więc ja byłam jeszcze bardziej ucieszona. Po powrocie byłam tak zakurzona, że aż zaczęłam się śmiać stojąc pod prysznicem, bo szara woda płynęła nieustająco. Bardzo sucha ziemia, ale od jutra zaczynają się deszcze. Musiałam skosić przed wyjazdem, bo potem bym sobie nie dała rady z taką wysoką trawą.
Dziś w planach szykowanie ciuchów na wyjazd i farbowanie włosów. Muszę też zrobić jakąś kartkę z rozpiską, co trzeba zapakować na ostatnią chwilę.
W poniedziałek i wtorek jeszcze jestem w pracy i niby popołudniu będzie jeszcze czas na różne rzeczy, ale ja nie lubię tak na ostatnią chwilę - wtedy się zaczynam denerwować.
Wczoraj kolega podesłał mi link do bardzo starego, czeskiego filmu, który jest dostępny w odcinkach na YouTube. Pamiętacie film "Kobieta za ladą"? To był super serial, zabawny i życiowy. Polecam wrócić do niego. Oglądnęłam wieczorem pierwszy odcinek z dużą przyjemnością
Dobrego dnia
https://youtu.be/SZViAPfIddo?si=8ct2UJk4WCBVf4G5
I już niedziela, jutro do pracy.
Otworzyłam kotom drzwi na taras, myśląc o kawie na zewnątrz. Ale zasypało zimno w nogi, 15 stopni.
Po wczorajszych 20 o tej porze, to zimno. Kolejne dni jeszcze zimniejsze poranki.
Powiem, że nie lubię politykowania w kościele. Owszem ksiądz ma prawo głosu, ale moim zdaniem jakakolwiek instytucja, urząd, zakład pracy powinny być wolne od odgórnej agitacji. Przypominać o głosowaniu i owszem, ale nie polecać kandydata.
Takie jest moje zdanie.
Kobietę za lada pamiętam- żena za pultem.
My teraz oglądamy filmy z lat 90, dawno się tak nie śmiałam, w nowych filmach nie ma tego polotu.
Dzisiaj ważny dzień. Składamy aplikację o obywatelstwo, zobaczymy czy skończymy, czy nie potrzeba innych, więcej dokumentów niż posiadamy.
A potem tylko czekać. Może być szybko, może być długo.
Nasz znajomy złożył na poczatku lipca, a w zeszłym tygodniu już miał egzamin, teraz czeka na wyznaczenie terminu na uroczyste nadanie.
Przynoszę Wam ziarniaczki, wczoraj upiekłam.
Super proste w wykonaniu, a jakie dobre.
Dodałam przepis, ale ja go nie widzę na pierwszej stronie, powiedzcie czy jest widoczny.
I jeszcze gofry, wersja na odgrzewanie.
Poszłam po miętę, a wypatrzyłam jeszcze figę, ostatnia opóźniona jakaś. Nawet eco system jej nie ruszył, pewnie nie spodziewał się.
Z jabłkiem, serem pleśniowym camembert, miętą i figą
Twoje kanapki wyglądają jak wzorcowe. Zdjęcia niczym z książki kulinarnej. Ja jednak się nie skuszę, bo dla mnie ser pleśniowy, to coś, czego nie da się jeść. Mam ogólnie "problem" z takimi miękkimi serami i bynajmniej nie chodzi o to, że w niektórych widoczna jest pleśń. Nie lubię tego smaku. Ten typ tak ma
Jak to gusta się różnią ,ja z kolei bardzo lubię ser pleśniowy, czy to na kanapkach czy w sosie a nawet opiekany
Witam poniedziałkowo
Ale mam dzisiaj "kocioł" od rana. Co chwilę coś. Nawet śniadanie jadłam o 12-ej, bo nie było kiedy. Teraz wreszcie chwila oddechu i czas na Kawiarenkę.
Zrobiłam herbatę z sokiem z dzikiej róży i z cytryną. Częstujcie się
Rano szłam bez parasola, ale teraz tak się rozpadało, że powrót już nie będzie taki komfortowy. Nic to, przyroda potrzebuje wytchnienia. Ptaki pewnie się cieszą. Dobrze, że w sobotę skosiłam trawę.
Już od tygodnia praktycznie nie robię zakupów a nie jestem w stanie wyjeść tego, co mam w lodówce. Niby jest niedużo a i tak jakoś końca nie widać. Przez upały nie chciało mi się jeść. Na dziś mam ziemniaki ugotowane w sobotę więc je podsmażę na patelni a do tego surówka z buraczków, bo też mi została.
A co tam u Was po weekendzie?
Dobrego dnia
Każdy z nas ma swoje lubię i nie lubię. Przez to powstają nowe połączenia smakowe, wariacje na temat. To wyeliminujemy, to dodamy, zawsze coś innego.
Nowy tydzień rozpoczęty. Ciągle w oczekiwaniuna baby. Są spakowani, przygotowani tym razem.
Wczoraj był rosół.
A dziś od rana gotowałam coq au vine, czyli kurczaka w winie.
Bo zamiast rozmrozic palki, wyjelam udziec bez kości.
Ja planowałam zrobić kiedyś tam to danie. Nawet bardziej na zasadzie może tak, a może mimo wszystko nie.
Los zdecydował, po kościele jechaliśmy po potrzebne, brakujące składniki.
Nastawiłam rano w wolnowarze, ma 6 godzin, zaraz podjedziemy wyłączyć, żeby nie trzymało na podtrzymaniu do wieczora. Będzie na jutro, bo zalecają jeść kolejnego dnia. Zobaczymy czy jednorazowo, czy do powtórek.
Dzisiaj pomidorówka porosolowa, na życzenie męża. Dawno nie było, bo nie przepadam. Wolałabym czosneczkowa, ale córka zabrała dwa słoiki, byłoby za mało. A tak pasata zrobiła ilość. Zrobiłam wczoraj, dzisiaj tylko podgrzać.
Witam wtorkowo
Dziś odliczam godziny do urlopu. Jeszcze siedem Jupi!!!
Pracy będę miała sporo i niewykluczone małe zamieszanie, ale jak człowiek wie, że przed nim 3 tygodnie luzu, to wszystko wydaje się "drobiazgiem".
Wczoraj spakowałam walizkę w 90% i pozostaje dopakowanie kosmetyczki. Wyjeżdżam rano. Wybaczcie, że będę bywać rzadko. Oczywiście postaram się czasami zaglądnąć i przesłać fotkę. Najpierw będę w Dusseldorfie a od niedzieli na Krecie. Jej, jak ja się cieszę
Od wczoraj deszczowa aura, ale dziś rano szło się całkiem przyjemnie. Chodniki przez noc wyschły. Oj, żeby tylko jutro rano nie padało.
Dobrego dnia
Ja sobie doczytałam 7 dni, a nie godzin.
A to już jutro...
Mały będzie chory. Albo już jest.
Wczoraj nie chciał nic jeść od rana, co w myślach prorokowałam - oj będzie chory, za dwa, trzy dni.
Cały dzień, gdzieś do 5 był normalny, bawił się. Może zmęczony bardziej, ale po weekendzie, gdy oni nie pilnują spania (trudno się dziwić, mają dwa dni, tyle do zrobienia, weekend zawsze jest za krótki). Jeszcze na skrzypcach bym nie powiedziała, bo przewijałam go tam.
I po skrzypcach Małej, jak pojechaliśmy na balet, to jakbym pieca dotykała. 20 minut.
Wcześniej mógł mieć niską temperaturę, nie do wyczucia.
Jak pojechałam ją odebrać po balecie, to nie chciał wyjść z samochodu.
Mierzyłam temperaturę- tym bezdotykowym termometrem, realna jest niższa zazwyczaj, ponad 40 stopni.
Tak mi szkoda malucha.
Ale to może oznaczać poród na już, jeżeli to jakiś wirus i ona złapie. Bo zazwyczaj na samej końcówce jakakolwiek infekcja przyspiesza.
Ja sama wyszłam z patologii, początek 9 miesiąca, mąż zapomniał butów, po śniegu w kapciach, chora następnego dnia, a w zasadzie trzeciego, bo po północy już było, wody odeszły, wróciłam na porodówkę i uwinelam się w mniej niż pół godziny od przyjęcia do szpitala (już będąc na górze)
Witam w czwartek
Wpadam na chwilę ,żeby się przywitać ,bo coś ostatnio tak cichutko tutaj. Pozdrawiam i herbatką ze świeżą miętą częstuję.
U mnie tylko wyjazdy. Już mnie to zaczyna nużyć,bo same urzędowe i niekoniecznie w mojej sprawie. No ale cóż,czasem tak trzeba.
Napiszcie co tam u Was
Hej hej w czwartek.
Mam długi tydzień w pracy, wczoraj 13 godzin. W domu zjadłam (odgrzane) i spać.
Mały już nie miał gorączki, ale był marudny piekielnie. Bo temperaturowe znieczulenie opadło, a siły do końca nie wróciły.
Za to Mała się szykuje do chorowania- dokładnie takie same objawy, może jeszcze bez temperatury wysokiej, choć stan podgorączkowy wczoraj był.
Ale jutro nieoczekiwane wolne. Oj przyda się bardzo.
A w sobotę babskie imprezowanie.
Witajcie jeszcze ciągle czwartków
Wieczór z mężem, który właśnie robi przelewy więc ja czem prędzej pognałam do Was.
Pogoda tutaj taka, że się wychodzić nie chce. Wzięłam zbyt letnie ciuchy. Tym sposobem zostałam w domu. Ogarniam kąty i ugotowałam obiad. Może jutro więcej się poszwędam
Pozdrawiam i zmykam, bo lód w drynku się topi
Dobrej nocy
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Kiedy się jest na urlopie, to określenie , że jest koniec tygodnia nie brzmi już tak ekscytująco
Za oknem przebłyski słońca, ale zimno, że hej! No normalnie jesień na całego. W tej chwili jest 7 stopni a odczuwalnie 5, br!
Poranek mam spokojny i z kawą. Połówek zaraz wychodzi do pracy. W planach spokojnie śniadanie, potem się ogarnę i poczekam aż podniesienie się temperatura żeby trochę wyjść do ludzi Wczoraj byłam jedynie w spożywczym po zakupy na obiad.
Dziś wieczorem może spakujemy rzeczy na podróż żeby jutro mieć luzik, ale czas pokaże. Mamy go całkiem sporo, bo lot jest o 21-ej.
Jak jest tak chłodno, to nie chce mi się nigdzie wychodzić. Czemu głupia nie wzięłam jakiejś ciepłej kurtki? Jeansowa katana, to bardziej ozdóbka. A ja przecież taki zmarzluch jestem.
Dobra! Koniec marudzenia, biorę się za śniadanie. Czeka żytnia bułka, pomidor i awokado.
Dobrego dnia
Smakosiu przyjemnego leniuchowania dzisiaj i wspaniałego wypoczynku, tam gruba kurtka nie będzie potrzebna.
Ja delektuję się dzisiejszym wolnym. Było mi bardzo potrzebne.
Rozmroziłam gotowe do pieczenia mięso na pasztet, tylko do foremek, po południu upiekę. I ciasteczka kawowe na jutrzejsze babskie posiedzenie.
Wczoraj się zrobiłam.
Miałam w ręku kupony zniżkowe, na jutrzejsze zakupy, to pamiętałam. I gdzieś je odłożyłam, żeby Mały nie podarł (wczoraj zajechałam z nim do domu).
Co się naszukalismy. Wszystko, nawet kosz na śmieci, choć nie wrzucam papieru do regularnych. Nie ma.
W końcu stwierdziliśmy, no nic trudno, miało nie być.
I wtedy włożyłam rękę głębiej w półkę. I się znalazło. Także jutro jedziemy.
U mnie leje. Co wcale nie oznacza, że chłodniej.
Zawsze się śmiejemy, że można zaoszczędzić na wodzie. Namydlić się i na zewnątrz, ciepły deszcz pada.
Korzystając z wolnego pojechałam połazić po sklepach.
Jeżeli pojadę z mężem na te jego tygodniowe posiedzenie komisji energetycznej, to trzeba się jakoś ubrać.
Generalnie sukienkę bym wyjela z szafy, tam ich nikt nie widział jeszcze. Ale butów nie mam na taką okazję, tylko baleriny, a tu przydałoby się podwyższenie. Znaczy mam sandały, ale na koniec października może być już chłodno.
Powitalny drink (z jedzeniem) jest w hotelu, ale uroczysta kolacja socjalizująca w ogrodzie botanicznym, cały będzie dla nas.
Wróciłam do domu z sukienką, która aż błagała, aby ją kupić i trzema parami butów, dwie z wyprzedaży, w cenie niższej niż klapki plażowe.
Jestem bardzo zadowolona.
Kawałek mnie w sukience. W ciemnozielonym kolorze
Gratuluję zakupów i figury. Klepsydra jak ta lała
Taka moja uroda - proporcjonalna sylwetka. Ja jestem generalnie duża i ciężka, choć tego nie widać. Mam szeroko rozstawiony szkielet, do pokrycia potrzeba więcej skóry, tkanki itp, co przekłada się na wagę.
Jak tyje, to wszędzie po równo. 10 kilo znika, przybywa mnie wtedy po centymetrze wszędzie.
I do tego głównie w miejscach, które nie mają wpływu na rozmiar- z góry na ramionach, nad talia, w kolanach, wypełniają mi się przednie kieszenie w spodniach.
Talia, biodra i pod biustem zostają te same.
Musiałabym więcej przytyć, ale to się nie zdarzyło jeszcze.
Mam budowę Sophie Loren. Taki dar od życia. Patrząc na jej sylwetkę bez głowy widzę siebie. Jak dodasz głowę, o podobieństwie już nie ma mowy.
Najlepszą zaletą tego było brak wystającego brzucha przez ponad 50 lat, teraz jak grawitacja wygrywa ,coś tam pojawiło się, w ubraniu nie widać, ale ja wiem, że jest.
Mój brat ma podobną budowę. On jest otyły, ale po nim tego nie widać aż tak bardzo. Myślałam, że jest szczuplejszy od męża koleżanki, ale okazało się, że potrzebuje ciuchy o dwa czy trzy rozmiary większe.
Mam koleżankę, jesteśmy podobnego wzrostu.
Ona waży jakieś 15 kilo mniej ode mnie. Ma bardzo szczupłe nogi, relatywnie szczupłe biodra i duży obwód w talii plus brzuch
Ona nosi większy rozmiar spodni niż ja. Ja kupuję z wysoką (regularna) talia, wtedy biodra są biodrami.
Ona nosi biodrówki, zawsze potrzeba więcej w rozmiarze wtedy.
Zgadzam się ze Smakosią. Figura klepsydra. Ślicznie wyglądasz,bardzo Ci pasuje ta sukienka. Ja też się oglądam za jakąś kreacją bo za ponad miesiąc kończę pół wieku i z tej okazji mam małe przyjęcie. Nie planowałam nic robić,ale rodzina się dopytywała ,więc uznałam,że niech będzie
Witam sobotnio
Poranek chłodny, ale wreszcie pogodny. Torby w zasadzie spakowane, jeszcze tylko kosmetyczki i już. Wychodzimy przed 19-tą więc czasu mamy sporo. Zaraz kawa a potem wypad do sklepu sportowego. Obiad mamy w lodówce od przedwczoraj więc powyjadamy żeby się nie zmarnowało. No a jutro już kreteńskie specjały
Dobrego weekendu
Smakosiu jeszcze raz powtórzę bawcie się dobrze, wypoczywajcie i korzystajcie z lata.
Wczorajszy dzień był na mokro cały, choć pierwotnie miał być bez deszczu.
Samochód nie gotowy. Bo zamówili część, ale jak to czasami bywa producent co samochód to robi inaczej i nie da się założyć. Teraz muszą czekać na kolejną, ma być gotowy wtorek, środa.
Z wypożyczalni ciągle jeszcze mam, więc spoko, mąż ma czym jeździć.
W niedzielę leci do Kanady, na pół tygodnia.
Także będzie czas słomianej wdowy.
Przynoszę Wam ciasteczka kawowe, super wyszły, częstujcie się
Cichutko dzisiaj. Walczycie z powodzią? Czy inne codzienne sprawy Was absorbują?
Smakosia się wakacjuje, pewnie teraz odsypia późny lot. No może już nie śpi, ale dochodzi do siebie po trudach podróży.
Spotkanie było super, do domu wróciłam przed północą. Uśmiałysmy się aż do przyniesienia jednorazowych majtek (gospodyni miała paczkę, kupowała na swoją podróż przez całe Stany trasą 66 w zeszłym roku, gdyby nie było toalety tak szybko jakby potrzebowała, nie musiała korzystać) co oczywiście wywołało jeszcze większe salwy śmiechu. Ale te majty są ładne, nie jak pampersy, z ozdobną koronką.
Niektórzy noszą na codzień, żeby nie prac bielizny. Zawsze to jakaś opcja.
Zaraz do kościoła, potem obiad, dziś naleśniki i kończenie wypełniania aplikacji o obywatelstwo.
Dzięki Bogu powódź nas nie dosięga ,ale ulewy były okropne. Byłam pewna ,że mamy piwnicę zalaną,ale o dziwo nie. Wczoraj rano deszcz ustąpił i zrobiła się bardzo ładna pogoda. Dziś też bezdeszczowo, przynajmniej na razie.
Pamiętam za to Wielką Wodę z 1997 i to bardzo dobrze. Co prawda nas nie zalało oprócz piwnicy,ale była taka możliwość. Fale w jeziorze były tak wielkie jak podczas poważnego sztormu na morzu. Ryby dosłownie zabijały się o wały. Strażacy mówili,że jeszcze jeden dzień opadów ,woda tamę zarwie i zaleje naszą miejscowość. Pamiętam jak sie wtedy bałam,zwłaszcza ,że tyle co dowiedziałam się,że będę mamą.. To było straszne i jak widzę w telewizji co się dzieje płakać się chce. Żywioł to potęga a człowiek wydaje się wtedy taki ''maluczki''
Witam poniedziałkowo i urlopowo
Tyle się dzieje w temacie powodzi, że aż ciężko pisać, że u "nas mały raj".
Faktycznie tak, jak napisała Ekkore wczoraj byliśmy trochę zakręceni i zmęczeni, ale... Człowiek się cieszy, że jest na urlopie więc mobilizacja pełna. Zrobiliśmy zakupy czyli przepyszne warzywa, miód tymiankowy, jogurt owczy itp. Trochę się pokręciliśmy po okolicy, ale kolację zjedliśmy na naszym tarasie. Człowiek cieszy się z najmniejszych rzeczy
Dziś już wyspani. Teraz kawa na tarasie z widokiem na morze. W planach plaża, bo jest bardzo blisko, potem jakieś małe zakupy i może coś zwiedzimy. Wieczorem czas wyjść na obiado-kolację. Póki co wszystko na spokojnie. Temperatura ok. 30 stopni. Popołudniu ma się zebrać trochę chmur.
Trzymajcie się zdrowo. Pozdrawiam serdecznie
Ps. Na fotkach okno naszej kuchni i wyjście na mniejszy taras. Nazwaliśmy go kawowym.
Goplano trzymam kciuki za koniec powodziowych obaw.
Oglądałam wczoraj zdjęcia i filmy z Jeleniej Góry. Miasto zalewa, bo deweloper przerwał wały, żeby mu woda szybciej schodziła.
Wrocław szykuje się na wtorek, siostra mówiła. I jak będzie 1997 to będzie dobrze.
Wtedy mój brat zaczynał studia, po wielkiej wodzie. Jego akademik był do połowy pod wodą, mieszkał na Podwalu. Jak się wprowadzał na koniec września, to meble mieli "ręcznie robione" z tego co zostało i ocalało, z kilku jeden.
Smakosiu przepiękne zdjęcia, jeszcze raz cieszcie się tym głębokim oddechem od codzienności.
Aplikacja o obywatelstwo złożona. Wstępny czas oczekiwania 8 miesięcy. W sumie to nie aż tak ważne ile, bo niczego nie zmienia w naszym statucie, więcej czasu na naukę. Tyle, że na paszport dla mnie trzeba poczekać. Zobaczymy co wyjdzie w praniu.
Dziecko dalej siedzi u mamy, żadnych wieści przez weekend.
Czeka nas cały tydzień deszczowy, mamy tropical storm przy samym brzegu, stoi w miejscu i się kręci (prędkość przemieszczania 3 mile na godzinę). Myślałam, że wejdzie na ląd w lokacji najbliżej nas, ale wychodzi, że mamy trochę zapasu, bo wstępnie to jakieś 4 godziny od nas.
Dobrze, że zrobił się blisko brzegu, to nie ma szansy być huraganem.
Goplano trzymam kciuki za koniec powodziowych obaw.
Oglądałam wczoraj zdjęcia i filmy z Jeleniej Góry. Miasto zalewa, bo deweloper przerwał wały, żeby mu woda szybciej schodziła.
Wrocław szykuje się na wtorek, siostra mówiła. I jak będzie 1997 to będzie dobrze.
Wtedy mój brat zaczynał studia, po wielkiej wodzie. Jego akademik był do połowy pod wodą, mieszkał na Podwalu. Jak się wprowadzał na koniec września, to meble mieli "ręcznie robione" z tego co zostało i ocalało, z kilku jeden.
Smakosiu przepiękne zdjęcia, jeszcze raz cieszcie się tym głębokim oddechem od codzienności.
Aplikacja o obywatelstwo złożona. Wstępny czas oczekiwania 8 miesięcy. W sumie to nie aż tak ważne ile, bo niczego nie zmienia w naszym statucie, więcej czasu na naukę. Tyle, że na paszport dla mnie trzeba poczekać. Zobaczymy co wyjdzie w praniu.
Dziecko dalej siedzi u mamy, żadnych wieści przez weekend.
Czeka nas cały tydzień deszczowy, mamy tropical storm przy samym brzegu, stoi w miejscu i się kręci (prędkość przemieszczania 3 mile na godzinę). Myślałam, że wejdzie na ląd w lokacji najbliżej nas, ale wychodzi, że mamy trochę zapasu, bo wstępnie to jakieś 4 godziny od nas.
Dobrze, że zrobił się blisko brzegu, to nie ma szansy być huraganem.
Zdublowało mi post. Bo coś się strona zawiesiła na kilka minut i myślałam, że nie kliknęłam wyślij. I jak poszły to oba.
Spadam szykować się do pracy.
Witam środowo
Mam dla Was najstarsze drzewo oliwne. Pochodzi sprzed 1200 lat przed narodzeniem Chrystusa. Kolejna fotka to kościół urokliwie postawiony, nad samym brzegiem. A na koniec widoki z rybackiej wioski, gdzie zatrzymaliśmy się na grillowane ryby i owoce morza. Obowiązkowo sałatka grecka
Pozdrawiam
Wow,1200 lat przed Chrystusem?? Kawał historii skrywa to drzewo,niesamowita sprawa. Widoki wspaniałe. Zawsze traficie na coś ciekawego,aż chce się tam być a dzięki Tobie jestem ,choć w małej cząstce. Pozdrawiam Smakosiu i jak tylko Ci się uda racz nas tymi uroczymi fotkami na bieżąco
Piękne zdjęcia, wspaniałe wspomnienia będą.
Jadę z mężem do Missouri, przez West Virginia. Dwa dni na dojazd, coś tam zobaczymy. I powrót dwa dni. A w niedzielę on leci do Norwegii.
Coraz ciszej w naszej kawiarence...
Goplana zaganiana, Alman i Smosia zniknęły.
Coraz więcej maku rośnie.
Ja się dzisiaj zrobiłam w pracy.
Gdzieś pomiędzy zabawkami leżał balsam do ust. Myślałam, że to resztka dla Eleanor, zaaplikowałam sobie, żeby nawilżyć usta.
Jak to piekło. Do etykietki - a tam kolagenowy balsam powiększający usta.
Mamy.
Dobrze, że wypróbowałam na sobie, a nie zostawiłam wśród zabawek.
Jakby mnie osy pożądlily. Podobny efekt jakbym łyżeczkę masła orzechowego zjadła. Usta opuchnięte od środka i zewnątrz, nie wiem czy to zamierzone, czy ja mam uczulenie (bo ciągle piecze). Jak zamierzone to dziękuję za taki dyskomfort.
Eleanor-bardzo ładne imię ,takie z czasów wiktoriańskich. Dziś mało spotykane,choć te stare imiona coraz bardziej wracają do łask ,co mi się podoba.
Witam czwartkowo i urlopowo
Wczoraj zrobiliśmy sobie wycieczkę na ciekawy punkt widokowy. Weszliśmy na wzgórze z bajecznym widokiem zarówno na Morze Kreteńskie na północy, jak i Morze Libijskie na południu. W drodze powrotnej tak się rozpadało, że aż trudno było uwierzyć, że to Kreta. Przestało, jak dojechaliśmy do domu. Mimo wszystko bardzo udany dzień. Zatrzymując się w małej, greckiej kawiarni trafiliśmy na modliszkę. Jej, jaka ona duża, ok 10 cm.
Teraz odpoczynek na gorących kamieniach na plaży obok naszego domu.
Pozdrawiam i zostawiam fotki
Fotki jak zwykle cudne ,a ta modliszka bardzo fotogeniczna
Hej, hej w piątek.
Od jutra za krótki weekend.
Wiecie, że już ponad połowa miesiąca przeleciała. Ot tak, nie wiadomo kiedy.
Smakosiu wspaniałe wakacje, piękne zdjęcia. Odpoczywajcie na maksa.
Dzisiaj idę ciut później do pracy, także mogłam pospać godzinę dłużej.
Nie czuję różnicy.
Zaraz trzeba się zbierać, samo nie chce się zrobić.
Trenuję przypinanie małej na podkładce, na środkowym siedzeniu. Nocny koszmar. Mój samochód nie jest dostosowany do trójki dzieci na tylnym siedzeniu.
Mogłabym sobie uprościć życie, wyjąć pusty fotelik. Ale jak nauczę się radzić w tak trudnych warunkach, to jak przyjdzie niemowlę, będzie szło sprawniej.
W weekend zainstaluję bazę pod niemowlęcy fotelik, już będzie prościej, bo niżej do sięgania do środka.
Problem w tym, że zapięcie pasa wypada za podkładką (choć gdyby było z boku, to byłoby jeszcze gorzej, bo wszystko jest na styk, tak ciasno). Żeby zapiąć muszę przesunąć podkładkę do przodu, mała powinna być nieruchomo na krawędzi, z przełożonym pasem. Z bratem obok prawie niewykonalne. Więc co chwilę podkładka zasłania mi zapięcie (lądując na mojej ręce) i pas się blokuje, muszę go całkowicie zwolnić, żeby dał się naciągnąć na maksa.
I tak na okrągło.
Ale trening czyni mistrza, a darmowa sauna odchudza, hehehe. Bo nie uruchomię silnika, siedząc w środku z tyłu, nie będąc na podjeździe. Wiem, że raczej nic się nie stanie, ale nie moje dzieci, a sytuacja czyni złodzieja.
Witam w sobotę.
Małe bobo wczoraj powitało świat, gdzieś koło 3 po południu.
Rano pojechała do pracy, po pierwszej została przyjęta na porodówkę. Szybko się uwinela.
Dziewczynka. Mary Eliza, w skrócie będzie Liza.
Po polsku brzmi pięknie- Maria Eliza, w skrócie Liza. Po angielsku Mary Elajza, w skrócie Lajza.
Jak ja mam za dzieckiem krzyczeć Łajza, gdzie idziesz...
Czemu nadają imiona, których nie zamierzają używać.
Pooglądam pannę na żywo w poniedziałek, jak wszystko dobrze będzie, dzisiaj wróca do domu. Tutaj nie trzymają długo w szpitalu, za wysokie rachunki za to.
Najmniejsza podobna do siostry jak dwie krople wody. I jeszcze kwili tym samym głosem (Eleanor jak udaje niemowlaka- lalkę dokładnie tak samo brzmi), mieliśmy wczoraj sesję przez telefon.
Piękne wieści. Niech mniech maleństwo zdrowo się rozwija
Z taką gromadką, to Tobie emerycka starość nie jest pisana. Pracy masz po kokardę.
Rozbawiła mnie ta Twoja refleksja z imieniem
Witam sobotnio i ciągle urlopowo
Wczoraj było cudne zwiedzanie - bardzo starej wioski, częściowo opustoszałej , miasteczka rybackiego, które kiedyś polubiliśmy i na koniec powrót piękną drogą nad samym morzem, przy stoku górskim po drugiej stronie.
Dziś rano byliśmy na lokalnym targu, który jest tylko w soboty. Zakupy zrobione! Mamy ser Grawiera, fetę, oliwkę z oliwek, pomidory, ogórki, śliwki, słodką cebulę, papryki i wino W związku z tym w planach wieczór w domu. Tak też jest super
Fotki jak zwykle pełne uroku, ależ piękne miejsca zwiedzacie takie rzekłabym mało uczęszczane. Coś pięknego. Pozdrawiam i korzystajcie z uroków jakby nie było wciąż jeszcze lata
No to od dzisiaj słomiana wdowa. Za jakieś dwie godziny ruszamy na lotnisko, tym razem lokalne, więc tylko kilka minut.
Zjadłam sobie dzisiaj jajecznicę z maślakiem.
Maślak z trawnika, przywiany wiatrem huraganowym.
Oczywiście najpierw wypytałam znających się, na podstawie zdjęcia nie było innej odpowiedzi. Sama też poczytałam na stronach, jak mi powiedzieli.
Nie podzieliłam się, profilaktycznie, żeby mąż ewentualnie nie pochorował się w drodze.
Dobre było, zobaczymy co dalej.
Na zdjęciu trawnikowy gość.
Pierwszy taki. Bo zazwyczaj to takie białe- pieczarkowate i purchawy. Ten to chyba purchawa będzie.
Wczoraj zabraliśmy się za wycinanie krzoli, przywianych wiatrem. Mnie one nie przeszkadzają, ładnie wyglądają, ale duże rosną i tłumią moje rośliny.
Przy okazji okazało się, że mamy gniazdo os podziemnych. W skrzyni, w której już tylko chwasty rosną. Za płotem, więc średnio mi przeszkadza.
Zalałam wodą, zapsikalam sprayem na osy. Zobaczymy. Dziś pójdę pooglądać, bo wczoraj to zbyt wściekle latały. One nie są bojowe, ale zaatakowane użądlą.
U nas grzybów brak. W zeszłym roku o tej porze było bardzo dużo ,a teraz nie ma dosłownie nic. Podobnie było zresztą z jagodami, tyle co na lekarstwo. W ogóle jakiś ten rok marny jeśli chodzi o owoce czy warzywa. No i teraz te powodzie..u nas spokój ale gdzie indziej...
Hurra! Mam tygodniowe prawie wolne. On wziął wolne do końca tygodnia, chce się nacieszyć Malenka. Ja mam iść jutro lub pojutrze na kilka godzin, mają wizytę u lekarza.
Także posiedzę w domu.
Przyleciała nasza polska koleżanka z Niemiec (poznałyśmy się w restauracji, gdzie świętowałyśmy moje urodziny. Jej córka przyjechała na wymianę w szkole średniej i po kilku latach, gdy była pelnoletnia, już skończyło się ślubem z Amerykaninem, taka miłość od pierwszego wejrzenia), może akurat załapię się na jakieś spotkanie.
Wiecie, że mam bardzo namolna pralkę, gada ze wszystkimi (mąż się cieszy z tego).
Dla mnie sprzęty głosu nie mają, uruchamia się je paluchem. Odmówiłam nawiązania kontaktu.
To zaczęła gadać z telewizorem...
Na ekranie wyświetlił się komunikat, że skończyła pranie.
Mamy telewizor, telefony oraz pralkę samsunga.
Wszystko poprzez aplikację...
A w ogóle to zmyślna bestia, przedwczoraj zażyczyła sobie czyszczenia, sama ustawiła się na program self-cleaning.
Witam środowo i urlopowo
Jedziemy na plażę Xerokampos więc chwyciłam za komórkę żeby Was pozdrowić z drogi.
Wczoraj zwiedzaliśmy Agios Nikolaos. Było pięknie i kolorowo więc zostawiam kilka zdjęć.
Pozdrawiam!
Cichutko u nas. Alman i Smosia zniknęły na amen.
Dziewczyny przerwa od realu, wracamy do kawiarenki.
Kawa, herbata i coś dobrego ciasteczka z mąki migdałowej, kokosowej i sera philadelphia (bez jajek) - taka wariacja na temat serowego ciasta polfrancuskiego. Tak sobie wymyśliłam, trochę trzeba dopracować na przyszłość- przede wszystkim zmienić czas i temperaturę pieczenia, bo szybciej się rumieni. Poza tym pyszne.
Do gofrow dorzucam mój śniadaniowy widok.
Byłam wczoraj w pracy. Malutka choć ciężka, 4 kilo dziecka to jest mała, nie wiem gdzie schowała wagę.
Eleanor nie chce używać imienia Lajza, powiedziała, że to baby Elajza (Eliza i Liza, zapisałam jak się wymawia).
Do końca tygodnia mam wolne.
Dziś babski comber, jutro mammografia, akurat mieli wolny termin, to skorzystałam .
Zaraz idę modzić sałatkę dla bab. Będzie ryżowe szaleństwo.
Wasze zdjęcia są odjazdowe Miło oczy nacieszyć pięknymi widokami i dobrym jedzonkiem. ja ostatnio jakaś niemrawa się zrobiłam. Trawa się prosi o skoszenie,nawet obiadu nie bardzo chciało mi się ugotować. Ostatecznie zrobiłam flaczki. Dawno nie było,a jakoś smak naszedł. No niestety ,coś nas ostatnio ubywa. Szkoda,ale nic na siłę
Też myślę, że nic na siłę.
Mam tylko nadzieję, że realne życie szczędzi nieobecnym przykrych niespodzianek, zdrowotnych sytuacji i tym podobnych.
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Jeszcze się załapałam na ten ostatni dzień tygodnia. W tym przypadku też ostatni piątek miesiąca.
Przed 3 godzinami byłam w Heraklionie a teraz już melduję się z Dusseldorfu.
Dzień był pełen emocji. Mieliśmy dużo zwiedzania. Przykro było opuszczać Kretę, ale tak to już jest...wszystko kiedyś się kończy. Na szczęście zostaję jeszcze w Dusseldorfie do poniedziałku.
Dobrej nocy
Piękne widoki, piękne wspomnienia. Co zwiedzicie to Wasze,no i wiadomo ,to co dobre szybko się kończy,ale przecież w przyszłym roku może być równie ciekawie,tylko trzeba poczekać
Jak to mówią wszystko co dobre szybko się kończy. Nawet jak trwa tyle samo, to i tak jest za mało. Względność czasu bywa nieubłagana.
Mój tydzień wolnego, pełnego intensywnych wrażeń ze spotkań w polskim gronie dobiega końca. To przyjemność.
Mało przyjemne są szkody z huraganu Helene.
Weszła na Florydę jako major, doszła do Georgii ciągle jako huragan, potem dalej.
Przez mój stan przeszła krańcem oddalonym o 6-7 godzin jazdy samochodem z prędkością110 km na godzinę, zalewając tam domy piętrowe po szczyt dachów.
U mnie szkoły były zamknięte, fala deszczu doszła do nas. Wielka ściana deszczu, podtopienia.
Jak silny to huragan musiał być. Tyle kilometrów...
Znajomi mieli jutro jechać w góry, odwołali im, jadą nad ocean.
Straszne co się dzieje na Florydzie. Moja chrzestna co mieszka w Montrealu a co roku spędza wakacje na Florydzie mówiła,że to istny armagedon. Trudno nie było wspomnieć ,że u nas też nie najlepiej z tymi powodziami. Na szczęście nas ominęło,ale nigdy nic nie wiadomo. Teraz idzie w zachodniopomorskie ,a tam cała rodzina ze strony mojego Taty... Mam nadzieję,że fala ich nie dosięgnie i wały usypane z piasku ochronią
Asheville odcięte od świata, dostęp tylko z powietrza.
Straszne.
A to tylko doszedł tropical storm.
Stamtąd do nas 5 godzin jazdy, jak wielki deszcz musiał być, że do nas doszedł, była straszna ulewa.
Dwa zdjęcia z netu.
To jak było na Florydzie, w Georgii potem.
A teraz Isaac szaleje, już silny huragan i idzie w przeciwną stronę, na Europę.
Strasznie to wygląda,ale to skutki ocieplenia klimatu. Niestety z czasem może być jeszcze gorzej...oby nie
Nie zgadzam się z pojęciem ocieplenie klimatu. Zmiana klimatu już tak.
U mnie jest ochłodzenie klimatu, jest sporo chłodniej niż było na początku.
Zmienia się biegun magnetyczny.
Czeka nas rewolucja klimatyczna za jakiś czas, ciekawe czy z ruchami tektonicznymi.
My tego nie dożyjemy już.
Huragany u mnie to standard, co roku ileś ich jest, mniej lub bardziej tragiczne w skutkach. I co muszę powiedzieć jest ich dużo mniej niż kiedyś bywało.
Witam niedzielnie
Jak zwykle od rana się krzątam. Byłam na targu a tam grzyby, wreszcie Kupiłam pół kg maślaków-25 zł za kg. Jutro zrobię z nich sos ,bo dzisiaj mam zaplanowane żeberka. Czekały całą noc w lodówce. Oczywiście rosół już się gotuje. Mam wyjątkowo smak na niego,bo jakoś mi tak zimno i w gardle nieco drapie. O 7:00 była już mocno odczuwalna jesień,mimo to ludzi na targu dużo,aż się zdziwiłam,że nie śpią w niedzielę,ale może tak jak ja to ranne ptaszki
Pozdrawiam ,miłej i smakowitej niedzieli życzę ,no i spokojnej
Ja ciągle nie mogę się otrząsnąć z tragedii w zachodniej części stanu.
Miejsca, które znaliśmy, lubiliśmy przestały istnieć. Zniszczone przez wodę i błoto.
A jeszcze ciągle muszą wodę z zapór spuszczać.
I wszystko za kilka dni przyjdzie do nas. W mieście mamy jedną rzekę tylko, sle wszystkie miejscowości położone nad zlewiskami rzek przed wejściem do oceanu...
My mieliśmy kilka lat temu Florence. Też wszystko było zniszczone, huragan wszedł na ląd dwie godziny jazdy od nas. My mieliśmy szczęście, ale wszystko w promieniu 20 mil było pod wodą, do nas zawsze obracała się pogodnym obliczem.
Dobrze, że skończyło się na strachu i przygotowaniach.
To straszne co piszesz. Prawdziwa tragedia..
Witam poniedziałkowo i przed wyjazdowi
Ostatni dzień urlopu i ostatni dzień września. Czas przekazać klucze Kawiarenki
Walizka już spakowana, jeszcze tylko zrobię kanapkę i w ruszam do domu. Będę na miejscu późnym wieczorem. Długa droga przede mną.
Ten miesiąc był pełen emocji. Dla mnie szczególnie, bo urlopowy, ale wieści ze świata i z kraju dawały do myślenia...
Oby październik przyniósł wytchnienie i wiele dobrego.
Dziękuję Wam za podtrzymywanie atmosfery w naszym malutkim gronie i za wniesienie smaków i kolorów do Kawiarenki.
Dobrego dnia
Witaj Smakosiu
''Szczęśliwej drogi już czas...'' Wracaj szczęśliwie do domu
Dziękuję za wrzosowy wrzesień,było miło i przytulnie,co prawda szkoda ,że nas ubyło,no ale cóż, życie.. Mam jednak cichą nadzieję,że Alman i Smosia powrócą za jakiś czas...Pozdrawiam Was serdecznie
Wg grafiku wychodzi na to ,że Ekkore przejmuje klucze od jutra. Daj znać.
A tymczasem pora na śniadanie i oczywiście kawę. Smacznego Wszystkim życzę i dobrego dnia
Oczywiście, że przejmę klucze. Mój ukochany miesiąc.
Teoretycznie powinna Smosia, ale zagięła bez wieści (zresztą jak Alman).
Otworzę Wam kawiarenkę po mojej 18, żebyście miały gdzie zawitać rano.
Ostatni dzień września.
Smakosiu , i Goplano dzięki za wspaniały miesiąc, choć mało liczny osobowo.
Zapraszam od jutra do mojej rudej kawiarenki, pani jesień z urody nadciąga...
Przynoszę Wam chleb żytni na zakwasie żytnim.
Zrobiony po nowemu, ze starego przepisu (w moich zbiorach, chleb staropolski).
Myślę, że go zapiszę, żeby mi nie uciekł i żebym nie musiała kombinować.
Dziś był na śniadanie z miodem. Poezja w smaku, choć mój brzuch się buntuje (średnio mi służy wszystko co fermentacyjne).
Ale dla tego smaku warto.