Zirytowałam się dziś srodze. Srodze, że ho! ho!
Przechodząc koło cukierni zapragnęłam zakupić i skonsumować kostkę piernikową w cenie 25 zł za 1 kilogram (wiem, wstydzę się, że sama nie zrobiłam. Cóż, nikt nie jest idealny. Oprócz Bahati ). Poprosiłam panią o 6 sztuk przysmaku. Pani wzięła kartono-tekturę, nałożyła pierniki, zważyła i podała cenę. Zebrałam w sobie odwagę i uprzejmie zapytałam, czy odliczono wagę "opakowania". Pani popatrzyła się na mnie z ogromnym zdziwieniem i rzekła, że nie rozumie o co mi chodzi...
Jakaś inna pani szybko przejęła obsługę i odliczono "wartość" opakowania.
Rzecz szła raptem o grosze (ok. 70 groszy), ale chodzi o zasady... Nie mam ochoty kupować kartonu. I to w tej cenie
Do tej pory nie wiem, czy była to specjalna zagrywka w stylu, a nóż się nie zorientuje, czy ta pani naprawdę nie wiedziała, o co się upominam...? Czy to może jednak ja wyszłam na bezczelną, bo zwracam uwagę...?
Dopisano 14-11-28 18:58:00:
Dopiero teraz zobaczyłam, że strzeliłam byka.... Oczywiście miało być "a nuż się nie zorientuje"... Przepraszam
Mowy nie ma o bezczelności z Twojej strony, za to gratuluję asertywności. Podobną sytuację miałam kupując dość często kiełbasę hermetycznie pakowaną, gdzie cena oscylowała w okolicach 50/kg. Za każdym razem, a było ich ze trzy, kasując, nie wbijano wagi netto, która ZAWSZE jest podana na opakowaniu, tylko ważono wędlinę razem z folią, Trafiało mnie w duchu, ale jakoś, cholera, odwagi nie miałam żeby upomnieć się o swoje, bom raczej spokojna Aż raz zebrałam się w sobie i zwróciłam Pani uwagę (nota bene to mały sklep gdzie obsługa jest stała i nieduża) i usłyszałam, że ona nie ma takiej opcji na kasie fiskalnej Myślałam, że padnę, ale grzecznie poprosiłam kierownika sklepu i, o dziwo się, jakoś się udało sprawę załatwić.Od tamtej pory nigdy nie zdarzył się taki numer, choć nie wiem, czy z racji tego, że zostałam zapamiętana, czy dotyczy to każdego klienta.
Może to i jest parę groszy, ale zważywszy, że częstotliwość zakupów jest duża, to pomyślmy, ile wacików przepada za tę kasę
Miałam podobną "przygodę". Pani najpierw zapakowała a potem na wagę.Zapytałam czy będzie towar ważyła w opakowaniu.Pani zrobiła okrągłe oczy. Poprosiłam raz jeszcze o zważenie bez opakowania...oczy juz jak talerzyki, przecież waga jest starowana, o co Pani chodzi..... No cóż,nie była starowana.Po akcji w jednym sklepie, kiedy ekspedientka wykorzytując nieuwagę klienta zawyżała wagę, uważnie się przyglądam.
Należy zwracać uwagę.Masz zapłacić za konkretny towar, a nie za opakowanie.
Uważam,że masz rację i na takie rzeczy należy zwracać uwagę,bo nasze milczenie jest niejako przyzwoleniem na stosowanie takich metod sprzedaży.Pozdrawiam:)
W sasiedniej miejscowosci jest sklep duzy samoobslugowy gdzie cena ze stoiska nijak sie ma do ceny na kasie. Raz kupilam winogrona ,cena przy nich byla niecale 4 zl za kg. Zakupow mialam sporo przez co nie zwrocilam uwagi na racunek,zaplacilam i wyszlam.W domu jakos tak bezinteresownie przegladalam rachunek i okazalo sie ,co mnie bardzo zdziwila cena za winogrona -11.90 za kg.Myslalam ze padne. Jako ze to bylo wieczorem ,na nastepny dzien wrocilam do sklepu z nimi i rachunkiem ,podalam pani ,ktora bez slowa przyjela towar ,zwracajac kase.Od tamtej pory jeszcze w sklepie sprawdzam ceny na paragonie i dopiero wychodze.
Niedawno miałam podobny przypadek. Będąc w sklepie T. kupiłam mięso na wagę, nalepka z ceną się zgadzała. W domu sprawdziłam paragon i szok, nie 13 zł z groszami tylko prawie 17 zł przy kasie policzyła kasjerka. Zadzwoniłam do sklepu i wyjaśniam sytuację , kazali przynieść opakowanie oraz paragon. Po sprawdzeniu oddali nadpłatę.
Sąsiadowi też kazali przyjechać i pokazywać towar oraz paragon i pieniądze oddali, ale sklep nie był za rogiem, a oddalony o jakieś 10 km i sąsiad dodatkowo zażądał rekompensaty za paliwo i czas. I dostał bon na kolejne zakupy!!! Nie pamiętam dokładnie, chyba było to ok. 20 zł.
To ja mam drugie tyle do miasta, ale to mąż zajechał "po drodze do pracy" i wyjaśniał całą sytuację, o rekompensacie pewnie nie słyszeli ,Ja jestem w mieście raz na 2 miesiące i taki kant :(
No cóż,w T...o wyjątkowo często zdarzają się cuda cenowe.już kiedyś o tym wspomniałam-tańszy fotel do komputera policzono mi za droższy.Na moją interwencję pani bardzo się niby dziwiła,a sama jakoby nie widzi różnicy.No cóż,według mnie,od tego ma papiery i kody,ale może "maluczcy" klienci nie dojrzą.Udowodniłam moją rację,a proste było,bo różniły się kształtem oparcia pod ręce.Zwrócono mi 30 złotych różnicy.Po ok 2 tygodniach byłam znowu w tym sklepie,nadal fotele były w zawyżonej cenie.
Innym razem,na niby wyprzedaży,sprzedawano towar "wystawowy" lub z nieco uszkodzonym opakowaniem,teoretycznie za 30 %,a w rzeczywistości za piewrwotną cenę.
Koleżanka kupiła tam pieluchy "w promocji".Dopiero w domu zobaczyła,że naliczono Jej normalną cenę.
Kilkakrotnie miałam zawyżoną ilość towaru,a już "rozbraja" mnie tłumaczenie,co do różnicy cen na kasie i na półce,że "w systemie" tak mają.G...o mnie system obchodzi.Mnie interesuje cena na półce.Nawet już sprawdzam kod towaru. Co do tych cen,nie tylko w tym sklepie się to zdarza.
He,he,przed wieloma laty w niemieckim"Plusie" też ekspedientka naliczyła mi towar,którego nie kupiłam.No cóż,nie wyszłam ze sklepu,póki nie oddała pieniędzy.Nawet próbowała Policją straszyć.No,tego było za wiele.Powiedziałam,że chętnie ich zobaczę,a mogę i sama zadzwonić,w dodatku do jej kierownictwa i lokalnej gazety.O kurde,jak szybko zmieniała zdanie.Nie dość,że zwróciła pieniądze,ale póżniej kłaniała mi się,jak tylko wchodziłam do sklepu.nawet towar zostawała,miałam najlepszą koleżanką,he,he.
Tak więc,uogólniając,zdarzyć się może wszędzie,czy pomyłka,czy próba oszustwa.trzeba sprawdzać rachunki,trudno.
Robimy dzisiaj zakupy z Młodym. Karton soku świeżo wyciśniętego przeceniony z 29,90 na 19,90.Na wydzielonym regaliku pod ogromna płachta informującą o zniżce dośc przerzedzone kartony. Tylko w tym miejscu dostępne. W kasie.... 29,90, kase obok młoda para również odłożyła sok, bo na innej kasie również wykazało kwotę 29,90.Pan beztrosko, może na inne była zniżka.Nawet nie pofatygował się zadzwonić aby sprawdzić promocję.
U nas 3l świeżo wyciśniętego soku z jabłek w lokalnej tłoczni kosztuje 10zł. Jak kupowałam osobno jabłka po bardzo dobrej cenie i dawałam tam do tłoczenia, to mnie ten sok kosztuje w tym roku 7,80zł za 3l.
Samo tłoczenie usługowe z workiem, kartonem i pasteryzacją to koszt 6zł. Więc nawet to 19,90 to strasznie duo. Chyba że byłaby to standardowa cena za 5l.
Generalnie karton 5l soku z jabłek to ok. 24 zł. Inne owoce to i do 30 zeta dochodzą.Niestety nie mam możliwości zawiezienia do tłoczenia owoców i jestem zdana na sklep, a soków u nas dużo schodzi.
W tych kartonowych wiem,że to w miarę nie jakieś cuda mieszane, a moja jabłonka to co dwa lata ma wysyp owoców i sporo chętnych na nie jest.
Bea a z jakich stron jesteś? My do pewnego momentu kupowaliśmy soki w biedronce, za karton 3l płaciliśmy 13zł. Teraz mamy sporo tłoczni w okolicy.
To zupełnie nie moje strony, więc niestety nie pomogę. Szkoda, że tłoczone soki w sklepach są takie drogie, bo to fajna alternatywa dla wielu sadowników na zbyt owoców na polskim rynku.
Witam, tak jak mówisz chodzi o zasady ,raz kupowałam czerstwe bułki pani policzyła jak za świeże kazałam je wymienić na świeże, ususzyłam sobie .Nie kradniesz kupujesz masz do tego prawo żeby płacić za ciasto a nie za karton .Popieram .
Postąpiłaś słusznie, w końcu 25 zł za kg. to cena piernika i tylko piernika a nie dołączonego do niego opakowania.
Ostatnio sama miałam podobną przygodę przy kupnie cytryny. Pani wrzuciła na wagę, wklepała w kasę doliczyła pozostały towar podliczyła, skasowała należności i podała resztę z paragonem. Czytam ja ten paragon a z niego jasno wynika że kupiłam 1 kg cytryn:( a na ladzie leży 1 i to niezbyt wielkich rozmiarów. Przez takie właśnie pomyłki nauczyłam się sprawdzać paragony.
Kupowałam mięso do zmielenia /wołowinkę, chudziutką, nietaniutką na tatara/, pani zważyła wystukała na kasie zmieliła i przykleiła cenę i w tym momencie mnie tknęło, że przecież nie musiała zmielić wszystkiego i powinna mięso zważyć po zmieleniu różnica w cenie była około 3zł.Pani nie przeprosiła nawet tylko powiedziała, że w tym sklepie liczy się od "kawałka" a nie po zmieleniu, ale kasę oddała
Moja Droga ! .... Ode mnie dostajesz bez wartości tary .. Pokrywam koszt wysyłki ..)) Wystarczy tylko,że zerkniesz w kierunku poczty .. ))
A ja wstałem dziś rano i zachciało mi się znowu łososia. Ostatnio był w Biedronce w dobrej cenie bo 29,90 zł za kilogram. Żeby w ten mróz nie lecieć w ciemno odpaliłem komputer i odwiedziłem biedronkową www żeby sprawdzić czy jest jeszcze w tej cenie. Patrzę, jest jak byk napisane 29,90. Poszedłem więc kupić i nie kupiłem. W sklepie okazało się, że kosztuje 46,90! Patologia!
Pewnie mikroskopijnym drukiem było u dołu strony napisane, że nie dotyczy wszystkich placówek. Uwielbiam ten zapis...
Nic nie było napisane. Kilka dni wcześniej kupiłem w tym samym sklepie łososia w tej niższej cenie.
Przeciez ty płacisz za produkt a nie za pusty karton.Postapiłas dobrze.Dobrze,że pojawil sie ten watek,bo ja do tej pory nie zwracalam na to uwagi.Niestety teraz trzeba pilnowac sie na kazdym kroku,bo gdzie sie pójdzie to potrafia oszukac.
Ja dość często zwracałam na to uwagę, ale w przypadku wystąpienie "nieprawidłowości", jakoś głupio mi było upominać sprzedawcę. Po prostu wolałam się nie odzywać... Nie wiem, może taka odwaga, aby w miejscu publicznym upomnieć się o swoje, przychodzi z wiekiem?
Machnę na takie postępowanie ręką przy ważeniu wędliny lub sera - z reguły są kładzione na folię, która nic (?) nie waży.
Mnie denerwuje ważenie sera białego chociaż na opakowaniu jest napisane ile waży. Na pewno te wagi się nie pokrywają ale nie sprawdzałam
Ser biały jak jest ochrzczony to trzeba zważyć .. i basta i nie ochrzczony też )). Mnie tam nawet do główy nie przyjdzie aby .. zdenerwować się ..
Na opakowaniu jest napisane, że waży 640 gram to po co dawać na wagę w sklepie.
Robiłam raz w biedronce zakupy. Zaskoczyła mnie Pani na kasie bo jadła batonika obsługując ludzi. Tłumaczyła się, że nie może się powstrzymać widząc jak ludzie kupują czekoladki. Zapłaciłam za zakupy. Pakuje do bagażnika. Zerkam na paragon. Składniki się zgadzają. Zerkam znowu by zobaczyć jakie produkty były najdroższe i zdębiałam. Kupiłam 2 opakowania jajek. Na paragonie były najpierw 4 opakowania jajek, a niżej jeszcze jedno. Kupiłam 2 opakowania, a na paragonie było 5 opakowań. Od razu poszłam do tej Pani. Pokazuję paragon i pytam ile razy tu są jajka wbite. Ledwo spojrzała i przepraszała za pomyłkę. Zawołała koleżankę by to poprawiła. Nie miałam tych jajek przy sobie to zawołali kolegę by przyniósł opakowanie jajek by mieć kod. By zgadzało się z paragonem najpierw wycofała 4 opakowania. Potem wbiła, że kupiłam 1 i za 3 opakowania zwrócono mi pieniądze. Zwrócono mi ponad 13 zł
To straszne, jak można robić takie ''jaja'' z klientów !
Sprawdzać, sprawdzać i jeszcze raz sprawdzać...
Jakiś czas temu robiłam wieczorem niewielkie zakupy w Biedronce ...w domu okazało się ,że na paragonie mam 10 szt sałaty lodowej po 1.99,- (kupowałam jedną ) ...Nie miałam czasu wrócić z powrotem ...POszłam na drugi dzień ....kierowniczka pyta - naprawdę pani nie kupowała 10 szt ???? no nieee ..po co aż tyle ?...Zostały mi zwrócone pieniądze za 9 szt sałaty po 2.29 ,- ...sałata w tym dniu kosztowała już tyle :)))...
O , muszę sprawdzić czy w mojej cukierni tarują wagę . Chociaż sądzę , że to raczej jest ułatwienie sobie pracy , a nie celowe oszustwo ( bo przecież wszystko jest wbijane do kasy ) .
Przy okazji - uczulam Was szczególnie na sprawdzanie paragonów z Auchan , zwłaszcza gdy kupujecie coś w promocji . Mi - od kiedy zwracam na to uwagę - zawsze się coś nie zgadza ... Nie są to znaczące różnice . Ale tam na pewno jest to celowe , bo komu by się chciało stać w kolejnej kolejce i wykłócać o kilka złotych , tracąc cenny czas ( bo to rzeczywiście trwa , zanim ktoś pójdzie sprawdzić cenę w alejce , skonsultuje to z kierownikiem i wróci ,najczęściej z jakimś kosmicznym wyjaśnieniem ) ...
No cóż , wolny rynek ... wygrywa klient awanturujący się :) , uważny i nie spieszący się zbytnio .
Ja tez ostatnio jak robiłam zakupy w biedronce wydawało mi sie ze coś za wysoki mam rachunek stanelam obok kasy i czytam i na rachunku zamiast 2 sztuk mleka miałam nabite 12 kiedy zwróciłem sie do kasjerki pani która była za mną w kolejce tez już sie kłócila ze ma nabita wodę mineralną 6 sztuk a nie miała ani jednej . Żeby było jeszcze lepiej pan który przyszedł z zaplecza aby anulować nasze rachunki było czuć od niego alkoholem a była dopiero 8 rano chciała bym go zobaczyć w jakim stanie kończył prace .
Ale podam coś pozytywnego jak robiłam zakupy w kauflandzie to pani na stoisku najpierw zwazyla pudeleczko starowala wagę i po zapakowaniu zwazyla jeszcze raz .
A jeśli chodzi o pomyłki na paragonach to niestety są one dość często dlatego ja zawsze sprawdzam i jeśli mi coś sie nie zgadza to zawsze reklamuje .
Nigdy nie sprawdzałam paragonu w moim małym, wiejskim sklepiku, aż kiedyś sąsiadka powiedziała mi, że jedna z pracownic zawyża rachunki. Kupiłam olej, drożdże i piwo na pączki i dostałam rachunek ponad 30 zł. Głośno zdziwiłam się i poprosiłam o powtórne policzenie. Okazało się, że pani "dobiła" mój rachunek do poprzedniego. Oczywiście przepraszam nie usłyszałam. Od tamtej pory nigdy nie idę do kasy na której pracuje ta pani, bo jak słyszę ciągle takie rzeczy się jej zdarzają.
???? W tym przypadku prawidłowo jest "nuż".
No właśnie.... a bez noża ani róż. :)
Jak dzieci były malutkie kupiłam kaszę manną by im ugotować. Wróciłam do domu i ... miesiąc przeterminowana. Z tą kasza wróciłam do sklepu. Była już inna sprzedawczyni. Wymieniła na świeżą i mocno przepraszała za "niedopatrzenie"
Znajoma kupiła w sklepie pasztet. Był troszkę zielony. Sprzedawczyni powiedziała, że to nie przeszkadza. Odkroiła brzydki. Resztę jej sprzedała. Jej dzieci zjadły. Miały temperaturę i wymioty.
Nie gniewaj się,ale ta znajoma,to,hmmm,coś nie tego...W życiu nie kupiłabym pasztetu czy czegokolwiek innego z napoczętą "zieleniną" (oprócz świeżych warzywek),a co dopiero karmić tym dzieci.
Kiedyś w tutejszym,ale już nie istniejącym sklepie rybnym zachciało mi się kupić ..masło makrelowe.Było w plastikowych pojemniczkach.Poprosiłam o otworzenie pierwszego i cóż,okazała się pięknie wyhodowana zielona pleśń.Na drugim,nieco w innym stadium,biały kożuszek.Pani koniecznie chciała otworzyć trzeci,ale stanowczo jej podziękowałam.
Dlaczego ja mam się gniewać. Przecież to nie ja kupiłam ten pasztet i nie moje dzieci go jadły. Spotkałam tą kobietę i mi to opowiedziała. Nasze dzieci chodzą do jednej klasy.
Ano,wiem,że nie Twoja wina.Dziwi mnie "bezrozumność "ludzi.
Robiłam trochę większe zakupy w Biedronie przed Wielkanocą w tym roku. Zamiast nabitych trzech sztuk kiwi miałam nabite pistacje na wagę. Zorientowałam się dopiero w domu i teraz sprawdzam każdy paragon. Ta sama ekspedientka pracuje w cukierni i słyszałam jak nie uprzejmie odnosi się do starszych osób. Babcia się pyta: ,, Jakie to ciasto, z czym?" Ona odpowiada z wielką łaską bardzo nie kulturalnie. Ręce opadają po prostu.
Mama kupiła arbuza na wagę w Tesco a na paragonie była kiełbasa po 30 zł za kg.
Może to była kiełbasa z arbuza? Teraz podobno wszystko można wkręcić do wędliny
Widocznie tak mam nadzieję, że poszła kasjerce w boczki i d...
Raptem grosze, ale...
10 osób to 7 zł, a 100 osób to już 70.
A Ty przy setnych zakupach (gdzie myślisz sobie "raptem grosze") nie masz 70 zł w portfelu :)