Witam,
Mam problem z drzewem rosnącym przed moim blokiem. To ładny i zdrowy świerk, ale sięga 3 piętra, gałęzie ocierają o okna i w sumie zabiera dużo światła. Pień znajduje się 2,5 m od ściany. Należy też dodać, że korzenie rozpierają opaskę wokół bloku. Mnie irytuje, że mam mrok w pokoju i muszę wcześnie zapalać światło, a okna "pomazane" przez gałęzie nie wyglądają dobrze. Poza tym w sezonie pylenia mam zielone meble (nie tylko szyby i parapet). Lubię zieleń, ale są pewne granice. Ktoś samowolnie wiele lat temu posadził za blisko (jak zresztą wielu mieszkańców) i nie przewidział, że śliczna choineczka będzie kiedyś wielka. Obawiam się też, że po jakiejś burzy będę miała świerk w pokoju! Ostatnio sąsiedzi przycięli dół, bo była tam mroczna i wilgotna dżungla. Gdyby złodziej miał ochotę na "wizytę" na parterze, to prosta sprawa. Nikt nie widzi! Oczywiście szkoda mi ścinać to drzewo, ale rozsądek przeważa. Żeby chociaż skrócili... Doradźcie, jak interweniować w spółdzielni i jak "rozmawiać" z samorządem mieszkańców (to nie jest wspólnota). Czy są jakieś przepisy dotyczące odległości drzew od bloku (nie mogę znaleźć). Czy macie jakieś doświadczenia w podobnych przypadkach?
Jeśli jesteś jedyna której swierk przeszkadza to marne szanse żeby cokolwiek załatwic..Jeśli zredagujesz odpowiednie pismo i podpisze się pod nim kilkoro sąsiadów to być może....Musisz wiedzieć do kogo należy teren na którym wspomniany świerk rosnie i tam skierować pismo. Wyciać go raczej nikt nie wytnie ale moze uda się chociaż "przerzedzić", tak żeby swiatło docierało do Twoich okien. W sąsiedztwie mojego bloku taka przycinka była w ubiegłym tygodni, ale to drzewa lisciaste...nie wiem jak jest z iglakami. Spróbowac nie zaszkodzi. U mnie pod oknami dawno temu na odcinku moze 7-8 metrów ktoś zasadził 8 brzóz i kilka jeszcze innych drzew, wszystko się rozrosło, sąsiedzi na niższych piętrach siedzą przy świetle non stop. Brzozy jesienią przepięknie się mienią-to fakt, ale przez pozostałą część roku albo pylą, albo wszystko z nich leci i otwarcie okna jest równoznaczne z koniecznością sprzątania...niestety pisma do spółdzielni nic nie dają bo zaraz jak pojawi się magik z piłą, z balkonu wrzeszczy "obrońca" tych drzew....i taka przepychanka trwa już od lat....a wcale nie chcemy ich ściąć a jedynie podciąć dolne gałęzie...
Może nie dokładnie taka sama sprawa, bo mieszkam w domku ale...
Napisz pismo do "Zieleni Miejskiej" (czy jak to się teraz nazywa) i zbierz tyle podpisów, ile się da. My tak zrobiliśmy (mamy na ulicy ogromne stare lipy), przyjechał facet z instytucji, pokazaliśmy drzewa, powiedzieliśmy w czym problem i w ciągu tygodnia drzewo wycięto. Kiedyś było gorzej ale w obecnej chwili było tyle wypadków z drzewami, że podchodzą do tych spraw dużo przychylniej.
Nie robią problemów z wycięciem świerka, miałam taką sytuację na wiosnę zgłosiłam gdzie trzeba przyjechał gość oglądnął drzewa a było ich 3 do wycięcia oczywiście bardzo stare a że były za blisko domu też jakoś 2-3 metry od domu więc pomierzył sprawdził czy nie ma gniazd ptasich i za tydzień przyszło pismo ze zgodą na wycięcie. Podpowiem że jeśli drzewo zagraża ludziom lub budynkom to sprawa jest do natychmiastowego załatwienia, tak było u nas. Radzę napisać pismo do spółdzielni oraz iść do ochrony środowiska i powiedzieć o co chodzi. Pozdrawiam....
Mogę tylko doradzić, że teraz jest najlepsza pora do załatwienia tej sprawy. Drzewa wycinane są właśnie w okresie zimowym i należy się zwrócić z pismem do właściciela terenu który powinien przejąć i dalej poprowadzić ten problem. Życzę żeby się udało.
Wniosek o usunięcie drzewa składa do wójta, burmistrza, prezydenta właściciel terenu. W tym wypadku jest to spółdzielnia mieszkaniowa i do niej składa wniosek lokator, z uzasadnieniem, a jak się uda z poparciem innych lokatorów. Jeśli drzewo nie pochodzi z planowanych nasadzeń prowadzonych przez spółdzielnię, a z nasadzenia indywidualnego, tym bardziej spółdzielnia powinna dalej poprowadzić sprawę. Taki świerk pospolity nie stanowi specjalnych walorów krajobrazowych, tym bardziej, że nie pozwala lokatorom korzystać z praw im przysługujących (pełne oświetlenie mieszkania, możliwość wietrzenia) tak jak innym lokatorom. Okres przewidziany na wycinkę drzew to 01.10. do 28.02. czyli okres jesienno - zimowy, poza nim też jest możliwość usunięcia drzewa po stwierdzeniu, że stanowi zagrożenie i nie gniazdują na nim ptaki. Spółdzielnia, tez powinna być zainteresowana usunięciem drzewa, skoro niszczy tynki i fundamenty. W ostateczności można zaproponować, że na wskazanym miejscu posadzi Pani nowe drzewo w zamian za to wycięte.
życzę powodzenia.
Dziękuję wszystkim za sugestie, będę walczyć.
I tu występuje problem samowolnych nasadzeń. Wiele osób bez konsultacji sadzi drzewa i krzaki zbyt blisko domów i bloków.A po pewnym czasie problem jest dla wielu mieszkańców. Najlepiej od razu interweniować przy takich samowolkach , bo zbyt bliskie sąsiedztwo roślin budynku bardzo źle wpływa na jego stan techniczny, podobnie rzecz ma się także z powierzchniami utwardzonymi.
To jest właśnie sprawy sedno.Jeszcze może brak wyobrażni i wiedzy,jak to drzewko czy krzaczek będzie wyglądał za kilka czy kilkanaście lat.
Macie rację, 20 lat temu nikt nie myślał, że cudna choineczka zmieni się w "maszt". Trudno rozmawiać ze starszymi mieszkańcami o zieleni. Nie widzą jak ich wnuki ganiają i jeżdżą rowerami po trawnikach, malują po elewacjach budynków, ale jak sąsiad zaparkuje jednym kołem na trawniku to jest larum. Blokują wszelkie koncepcje budowy choćby małych miejsc parkingowych kosztem czegoś co było trawą. A nie myślą, że obecnie 4 pracowników utrzymuje 1 emeryta! I gdzie Ci ludzie mają parkować na noc auta, skoro to jest ich narzędzie pracy? A parking strzeżony kosztuje 120! To duża kasa! Kiedyś ogródki przy bloku były ogrodzone, ale siatka skorodowała i spółdzielnia ją usunęła, a głównie emeryci przestali dbać o swoje uprawy i nie doprowadzili je do stanu wyjściowego. Tak więc mamy busz pod balkonami! Tego też nie widzą. I teraz organizuje czyny społeczne (tak), żeby to wszyscy posprzątali. Oj, jak trudno o porozumienie międzypokoleniowe (jak w polityce). Liczy się własna d...a.
To jest też brak odpowiedzialności.Dbanie o teren należy do właściciela posesji.Jeśli macie wspólnotę,to do Was,wówczas trzeba się dogadać..Co do parkingów,fakt,brakuje ich i dlatego wiele osób musi szukać płatnych.Czy to relikt przeszłości,gdy samochodów było mało i nikt nie narzekał na brak miejsca?
Teraz też jest różnie.Córka kupiła nowe mieszkanie,od developera i parkuje na razie,gdzie może.Za miejsce (na własność) na podziemnym parkingu musiałaby zapłacić...30000 złotych,no niby dożywotnio,a raczej do chwili istnienia mieszkania.Nie ma opcji wynajmu.
Faktycznie problem samochód jest duży w starych blokowiskach.Na moim starym osiedlu wygląda to dość przytłaczająco.Ta ilość samochodów jest obecnie ogromna. Ja oczywiście rozumiem posiadaczy samochodów, bo skoro mają to mają prawo parkowania koło swego domu. Ja musiałam swój samochód chować do garażu spory kawałek drogi, bo nie chciałam aby stał pod chmurką i żeby komuś przeszkadzał. Jak się zastanowić, to właśnie administracje powinne rozwiązywać takie problemy gospodarując miejsca parkingowe właścicielom samochodów.