Wczoraj w godzinach porannych wylazłam z psem na spacer. Szłam sobie po "nieużytku", żywego ducha dookoła, padał deszcz, więc spuściłam Hyrnego ze smyczy a on żarł sobie trawę i ochoczo podsikiwał różne kamulce. W pewnym momencie usłyszałam za plecami "dzień dobry". Otóż, za moje plecy podjechał cichutko samochód SM i dwie dziumdzie uparły się, że wlepią mi mandat bo "pies nie jest malutki" i ma być na smyczy. Natłumaczyłam się, jak powyżej, że aż po horyzont nie ma człowieków, że deszcz pada - jak grochem o ścianę. Mandatu nie dostałam tylko dlatego, że pani w dyspozytorni nie miała hasła do czegoś-tam.
I tu moje pytanie do was - tylko szczerze, jak na spowiedzi - jak u was z przestrzeganiem "psiego" prawa?. Typu - sprzątanie kup, prowadzenie na smyczy, w kagańcu. Pilnujecie się?
P.S. Dodam, że ewidentnie miały rację, bo pies musi być na smyczy lub w kagańcu! Ale zastanowiło mnie to "nie jest malutki". Przepisy są chyba (?) jednakowe dla wszystkich.
Wiem z własnego doświadczenia, że prędzej ugryzie taki malutki niż ten wielki i ja właśnie boję się tych malutkich. Przepisów niestety nie znam, bo moje psy mają aż nadto miejsca do biegania na ogrodzonym terenie, tylko się im leniwcom nie chce nawet ruszyć i całymi dniami leżą w jednym miejscu, ale może dlatego, że są już dość stare.
Nie wiem czy przepisy są wszędzie jednakowe, ale w Krakowie, pies do 5 kg nie musi mieć kagańca.
Jeśli chodzi o sprzatanie, to jak się napatoczy SM i widzi kidającego psa, to czekaja i patrzą, czy własciciel posprzata.
Do bani, całkiem dużo psów do 5 kg chętnie Cię ugryzie, gdy tylko nadarzy się okazja (niekoniecznie z powodu charakteru tylko złego wychowania przez właściciela, który ma znikome pojęcia o psiej osobowości i instynktach), a całkiem dużo psów dużych kompletnie Cię zignoruje, ponieważ są zrównoważone i nie będą sobie mordy zawracały jakimiś awanturami :/
Na Parówka część ludzi reaguje "aaaaa, morderca" i ucieka szargając swoje małe haukające pindziołki od murka do krawężnika zygzakiem. Smutny widok :( Parówek jest labradorem i muchy by nie skrzywdził, ale co to kogo obchodzi. Lepsze stereotypy :( Małe nieniebezpieczne, duże niebezpieczne :(
U nas bywa, że straż przyczepi się do właściciela goldena i labradora (bo pies łagodny i właściciel pewnie też uległa dupa wołowa, więc można go bezpiecznie objechać), a do właściciela mikrusa i amstafa już nie podejdzie - a niech latają luzem :/
Niestety ja uległam stereotypowi rasy labradorowej, ale bynajmniej nie z powodu ich rozmiaru... Ze 2 lata temu jak co dzień szłam ze Szłepsem na wieczorny spacer, gdy nagle wyskoczył na niego labrador mieszkający po sąsiedzku. Nie zagryzł mojego kundelka ale mocno go potłukł przez co chłopak przez tydzień nie dał się pogłaskać a ja mam traumę do dziś widząc wesoło hasającego bez smyczy psa dowolnego rozmiaru. Na widok labradorów i goldenów dostaję wręcz ataku paniki i rzeczywioście Szłepsa ciągnę jak najdalej od tej wielkiej bestii:) Nie mówię, jak idę sama, widząc takiego parówka najchętniej zapakowałabym go do torebki i wzięła do domu:D
Co do wywiązywania się z obowiązków - z ręką na sercu sprzątam po moim pikusiu, z wyjątkiem jednego miejsca gdzie ludzie już dawno postanowili przeznaczyć to miejsce na ubikację dla swoich podopiecznych. Za to na ulicy czy po osiedlu obowiązkowo zaopatrzam się w woreczki. Co do prowadzenia na smyczy to Szłeps zawsze jest na niej wyprowadzany bo zwyczajnie zwiałby mi przy pierwszych 30 sekundach wolności:D I choć uważam że psy musza się wybiegać i wyszaleć, to jednak powinny to robić w miejscach do tego przeznaczonych a w moim mieście jest kilka takich wybiegów. Nie lubię natomiast czy to jamników czy owczarków wolno biegających po parku, gdzie jest mnóstwo innych psiaków czy małych dzieci. Ot, takie moje zdanie...
A nosisz grzecznie specjalne psie torebki do sprzątania? Ja je bojkotuję i taszczę ze sobą w kieszeni dwa kawały ręcznika kuchennego i solidny worek śniadaniowy - taniej wychodzi :D
Noszę grzecznie woreczki śniadaniowe, ręcznik czasem też się zdarzy. Woreczków dla psów w spółdzielni nie dają a w markecie zwykłe cienkie woreczki nazwane "dla psów" sprzedają za plus minus 8 zł...
Moze nie powinnam się wypowiadać bo psa nie posiadam a przepisów nie znam...ale...z tego co widuję na osiedlu to do psa typu amstaff czy pittbul i właściciela który szyję gdzieś zatracił a pod pachami nosi dwa kaktusy nikt ze SM nawet nie podejdzie...nie raz widziałam natomiast jak wypisywali mandat starszej kobiecinie która pewnie bardzo by chciała posprzatac ale gdyby sie schyliła to raczej by sie nie podniosła...mandat zaliczyła tez moja ciotka która spuściła psa ze smyczy na schodach prowadzacych do klatki, rasy nie znam, ale wielkość taka ze ja bym się bała takiego posiadać zeby go przypadkiem w odkurzacz nie wciagnąć:P
Ja mam dwa - huskiego i wilczurkę - zawsze są na smyczy a to dlatego aby gdzie nie poszły w siną dal. Kagańce są ale nie używane i nie wyobrażam sobie aby je nimi męczyć. Spotkaliśmy na swej drodze kilka razy i strażników i policję ale jedynie z uśmiechem stwierdzili aby kupić sanki i w zaprzęg z nimi bo tak mojego połówka skubańce ciągną. Widać strażnik też człowiek ale zależy jak trafisz:) A informacja z wczoraj - facet tak pobił strażniczkę miejską, która kazała mu posprzątać po piesku, że kobita wylądowała w szpitalu. Ale Tobie nie radzę tego robić bo grozi mu 10 lat:)
Aaaaaaa teraz widzę,że źle się podpiełam - to do Dżaniny.
Przepisy pewnie są jednakowe, tylko SM różna i różnista. U nas jak dotąd luzik ze sprzątaniem i kagańcami, tylko psów na smyczach coraz więcej. Inna sprawa, że rzadko wkraczamy na tereny miejskie, nas raczej obserwuje Straż Wiejska czy Gminna. Po łąkach i drogach polnych biegają nasze psiaki, a że tam obornika nie brakuje, to nikt nie zwraca uwagi na psie kupy, więc nie sprzątamy. Inna sprawa przed domem - codzienne sprzątanie po cudzych pieskach, chyba rewanż za nasze albo co ...
Miasta są coraz bardziej nieprzyjazne dla psów. W moim mieście już prawie nie ma miejsca, gdzie można by pozwolić psu pobiegać bez smyczy. Czasem mi żal mojego Lestera , dobrze że choć może sobie na działce spokojnie pobiegać. Prowadzę tylko na smyczy, bez kagańca, kupy sprzątam.
Ja i moje dzieci nasze psy ( seter irlandzki i pies w typie colii- czyli nie małe) wyprowadzaliśmy na smyczy. a;le nie dlatego,że niebezpieczne. To dla ich bezpieczeństwa przed własnie tymi małymi.
Nasze psiaki zawsze szły przy nodze a mimo to juz z daleka pańcie zamiast zapiąc swoje wrzeszczące,obskakujące ludzi, krzyczały na nas żebyśmy te straszne bestie zapieły na smycz. Zawsze grzecznie odpowiadałam,że własnie są, Mało, zawsze miały kantarek, tak na wszeli wypadek.
Seter zawsze spoglądał z góry z zaciekawieniem co to jest, a potem pytająco spoglądał na nas, colie generalnie ignorował.
W bloku naprzeciwko mieszka facet, która ma 2 pitbulle, bardzo grzeczne i karne.Mieszka tez pan posiadający buldożka, jednego, ćzego nie pragnę spotkac rano jak idę do pracy, to owego buldożka.
Co do sprzatania po psach, Młodzi owszem sprzataja, nawet dzieci. Gorzej z małymi pieskami starszych ludzi.Strazy miejskiej u nas nie widziałam,
Mamy pieska od roku przybłęde i choć mieszkam na wsi naszego Nera prowadzamy na smyczy.Neruś jest kochany spokojny,łagodny bardzo przyjazny wobec dzieci ale lubi zjewać z domu,jak tylko nadarzy sie okazja to daje dyla ,nie ma go pare godzin ,potem wraca i nadaremne jest łapanie go.Najgorszy jest okres jak suki maja cieczki wtedy nasz romeo tylko czai sie przy drzwiach żeby uciec(juz niedługo wykastrujemy go).To bylo miesiac temu byłam w pracy,corka jak przyszła ze szkoły poszła z nim na spacer i jej sie zerwał ze smyczy,nie mogła go złapać wiec poszła do domu.Na drugi dzień rano przed pracą ide po bułki do sklepu a sklepowa mi oznajmia ze nasz Nero ja ugryzł,patrze na reke z niedowierzanianiem wielka opuchlizna reka zabandazowana.Nie mogłam uwierzyć ze ugryzł ,okazało sie ze gryzł sie z psem sklepowej,ktory cały dzień siedzi przed sklepem i skoczył na mojego a ten sie bronił sklepowa chciała ich odciagnac i moj Nero niefortunnie ugryzł ja w dłoń.Wiele problemow pozniej było ale wszystko dobrze sie skończyło....i mimo ze Nero jest psem spokojnym ugryzł dlatego uwazam ze pies powinien na spacerku być na smyczy bo nigdy nie wiadomo.Jak uciekał to przynosił pchły i rzuca sie pod jadace samochody...dlatego smycz i jeszcze raz smycz.Co do odchodów sprzatam,razi mnie to ostatnio nawet posprzatałam po psie sasiadki,upodobał sobie miejsce przed moim garazem...ale moja cierpliwosc sie kończy i zwroce jej uwage.
Moja sąsiadka tez uważa, ze psy do 20 kg, mogą biegać luzem po wsi :p
Na polach Psica bez smyczy i nie sprzątam. W Mieście - sprzątam, Psica na smyczy i w kantarze. To łajza, ale może powodować strach. No i wyznaje zasadę, ze pies to pies.
Dobrze powiedziane - pies to pies. Nie rozumiem dlaczego idąc ze Szłepsem do parku ( a jego sympatyczna mordka powoduje często zachwyt ), matki pozwalają swoim kilkuletnim dzieciakom podchodzić do niego i głaskać go... Owszem, Szłeps kocha ludzi, kocha też pieszczoty i w życiu nikogo nie ugryzł ale... no właśnie, jest tylko psem i nie wiadomo czy mu kiedyś palma nie odbije...
matki pozwalają swoim kilkuletnim dzieciakom podchodzić do niego i głaskać go...
To nas ludzie pytają, czy nie gryzie i czy można pogłaskać, ale Psica waży 35 kg i ma przekrwione oczy, do tego często pianę na pysku, no taki typ ;-)
No i trzeba dodać, że ona raczej nie lubi podchodzić do obcych i się odsuwa gdy ktoś wyciąga dłoń.
Nie, nigdy nie była bita, tak zwyczajnie ma ;-), że się powtórzę - taki typ ;-)
Jak dla mnie czy do 5 kg czy od 5kg pies powienien byc na smyczy, chyba ze w miejscach wyznaczonych (psie parki) . Sprzatam po moim czworonogu i jest to dla mnie jak najbardziej w porzadku i na porzadku dziennym , bo chce zeby bylo czysto. Pamietam jak kilka lat temu pod moim blokiem kiedy snieg topnial , psie kupy wyrastaly jak grzyby po deszczu, bylo to obrzydliwe
Zbiorczo do wszystkich:
Przepisy u mnie są takie, że każdy pies w miejscu publicznym musi być na smyczy lub w kagańcu. Niezależnie od rasy i wagi. Wyjątek stanowią psy z listy ras niebezpiecznych i psy agresywne (smycz + kaganiec). Pogrzebałam głębiej - pies agresywny = pies notowany przez policję lub SM za agresję. Dlatego zastanowiło mnie "pies nie jest malutki". Czyli wg. SM - małego przepisy nie dotyczą.
Co do kup - sprzątam w miejscach uczęszczanych przez ludzi. Koszy na śmieci niet!. Czyli właściciele muszą się wywiązać z obowiązków, miasto nie. Torebek nie kupuję, bo w domu mam wystarczającą ilość reklamóweczek pozakupowych.
@pralina - bullterier mojego kolegi (na smyczy i w kagańcu) został dotkliwie pogryziony przez goldena, które nie gryzą wcale!
@dorotaibasia - kiedy miałam bullteriera i amstaffa żadna SM mnie nie zaczepiła nigdy!
@iwett - Słońce Moje Ślubne twierdzi, że jeżeli SM stanie nad nim i mu każe sprzątnąć, to on to gówno w woreczku im ostentacyjnie wręczy. Bo sprzątnięcie jest jego obowiązkiem ale sprzątnięta kupa staje się własnością miasta a skoro koszy nie ma... Znając go, to tak zrobi.
@bea39 - najgorsza z moich psów jest buldożka francuska (fakt, że ze złamaną psychiką). Totalna agresja, wściekłość, atak bez ostrzeżenia. Na smyczy jest zawsze! Za to inne pieski - po co? I jeszcze ludzie focha strzelają, jak się z daleka drzesz, żeby psa zabrali. Całe szczęście, że chociaż ludzi lubi.
I reasumując - śmieszy mnie, kiedy ktoś twierdzi, że swojemu psu wierzy na 100%. Idiotyzm!
Bardzo często z mężem jeździmy na rowerach biegające po wiejskich drogach psy to wręcz plaga, zawsze czekam, który dziabnie mnie w łydkę, wożę ze sobą gaz ale jakoś nie mam sumienia go używać.
Dwa lata temu byłam na wywiadzie podeszłam do furtki żeby zadzwonić, wielki podhalańczyk podbiegł do płotu rzucił się na mnie i złamał mi nos, w sądzie spytałam właścicielkę,dlaczego go nie złapała a miała możliwość -ona na to a myśli pani, że takiego silnego psa można zatrzymać...
Nie wiem czy wszyscy właściciele psów, tych biegających po własnych podwórkach wiezą jak ważna jest wywieszona na płotach /furtkach/ tabliczka informująca o piesku, gdy taka jest każdy wchodzi na teren posesji na własną odpowiedzialność..
Wiem coś na ten temat. Mój z łagodnego baranka (na spacerze i w domu) zmienia się w wielką agresywną kupę mięśni broniąc posesji. Brama tylko trzeszczy w szwach. Ale ja mam porządne ogrodzenie, ciasno ustawione pręty, podmurówkę i tablicę na pół furtki. I inna sprawa, że mój pies, kiedy podejdę do bramy przestaje atakować, stoi i czeka, jak ja załatwię sprawę. Wiem, że czasami brzmię, jakbym snuła cudowne fantazje ale ja psy trzymam jak Dyzma - "o tak! za mordę!".
Tak, nigdy nie przewidzisz co zrobi Twój własny pies, nawet najbardziej łagodny na świecie.
No to ja z innej beczki, dla rozładowania atmosfery, bo widzę grubo się zrobiło i jakby mniej sympatycznie.
Wczoraj byłam świadkiem rzutu kupą do kosza Piesek dreptał dreptał, pani na smyczy za nim, kucnął, następnie kucnęła właścicielka, pozbierała do woreczka śniadaniowego z uszkami co trzeba było (a sporo było trzeba). Zawinęła raz czy dwa, wzięła zamach i fajt... jak nie rąbnie zamaszyście w stronę kosza na śmieci, który znajdował się dobre 3 metry od niej. Pękaty woreczek pięknym łukiem przeleciał nad koszem i pacnął z mlaśnięciem metr dalej Żebyście widzieli minę biednej właścicielki
Teraz mnie rozwaliłaś! Widzę to!
a ona kucnęła żeby pozbierać a ja myślałam
Nie nie, bez przesady, takich sąsiadów mam nadzieję nie mam w okolicy
a ona kucnęła żeby pozbierać a ja myślałam
a ja sobei wyobrazilam rozbryzgujace sie dookola kupsko bleeeWoreczek był twardy, dobrze trzymał, tylko się odkształcił
Niekoniecznie odpowiedni "ładunek" wybrała na taki rzut do kosza.
Ja lubie psy, koty tez, jeże i inne stworzenia. Ale jak ide do domu z pracy .Zwykle po22giej, ciemno. to ciągle w psie kupy włażę. Miłe to nie jest. Kurczę, no dobra, na trawnikach niech się psiaki załatwiaja, ale na chodniku? Chyba mam obsesję, ale znów mi sie przypomniał film "Dzień Swira")))
Majoliko, polecam książkę "Merde! Rok w Paryżu" Stevena Clarke'a http://lubimyczytac.pl/ksiazka/35732/merde-rok-w-paryzu
A ile razy miałam nawalone na podjazd zewnętrzny! Szczyt chamstwa, bo u mnie psy nie biegają "same"! Czyli właściciel "nie zauważył". Chamstwo, bo ja nikomu psów nie wysrywam przed posesją. Ostatnio wsiadając do samochodu wniosłam sobie prezent na wycieraczkę.