Może macie jakieś fajne pomysły, jak po wieczerzy podrzucić prezenty, czym zająć dzieci (5 lat i 1,5 roku) żeby nie zauważyły biegających dziadów i rodziców z paczkami. Zastanawiam się nad tym pomysłem, bo nie mam w tym roku żadnego "Pana Mikołaja" :)
Nie wiem skąd pochodzisz, ale u nas jest tradycja, że po wieczerzy wigilijnej syn z mężem idą do okna wypatrywać spadającej gwiazdy i w tym czasie ja podkładam prezenty pod choinkę. Spadająca gwiazda to znak, że Dzieciątko dało już prezenty. Jak już wszystko gotowe, a gwiazdy syn nie widział, to mówię, że ja widziałam w innym oknie i ma iść sprawdzić pod choinkę, czy Dzieciątko już było z prezentami :)
Moi rodzice, też robili tak ze mną i siostrą :)
ja też tak robię ,wysyłam męża i dzieciaki do okna a sama podkładam prezenty :)
Ten sposób działał niezawodnie w moim dzieciństwie i dzieciństwie moich dzieci ;)
ja wysyłam córkę do np. łazienki żeby umyła buzię i ręce po jedzeniu (tylko porządnie a nie tak w minutę :)) i szybko prezenty z szafy kładę pod choinką :) Chyba że idziemy gdzieś do rodziny na kolację wigilijną to wychodzimy razem do taksówki, i mówimy że ktoś np. telefonu zapomniał. jedno z nas wraca do domu, podkłada prezenty a reszta czeka w taksówce :) I jak wracamy to już są :)
Moje zawsze wysyłam z tatą na klatkę do okna żeby posłuchały czy ktoś nie idzie i popatrzyły przez okno i wtedy jak się za nimi drzwi zamkną siup prezenty pod choinkę.
U nas odkąd pamiętam (również z mojego dzieciństwa) prezenty układane są pod choinką w dniu wigilii, albo tuż przed samą kolacją. Wolno dzieciom tylko zerkać na pięknie opakowane paczki ale nie podchodzić a tym bardziej czytać karteczek dołączonych do prezentów. W ten sposób łatwiej było mi "przekonać" synów do zjedzenia każdej podanej potrawy, nawet O ZGROZO nie lubianego przez nich kompotu z suszu, który ja mogę pić litrami haha Zawsze się mówiło (teraz to już prawie dorośli faceci), że najpierw wszyscy zjadamy wigilię, potem jeszcze wspólne śpiewanie kolęd przy choince a dopiero na końcu... PREZENTY
Nam zawsze było łatwo robić maluszki w bolka :)Ale tylko dlatego ,że wszystkie święta spędzaliśmy u teściowej .Oczywiście zrzutkowe :) Teściowa miała zwierzęta :kury ,kaczki ,świnkę i czasem krówkę .
Odsyłaliśmy młodych do stodoły by posłuchały czy zwierzątka mówią ludzkim głosem a sami cyk prezenty pod choinkę :)
Gdy dzieci trochę podrosły , wierzcie mi ,że zrobienie rumoru przy oknie przez dorosłe osoby wyglądające tej pierwszej gwiazdki ,też jest skuteczne :)
No i sanie na niebie ! Dzieciaki wyglądają przez okno a my cyk prezenty pod choinkę :)
Najlepszy jest jednak wynajęty św Mikołaj ,sąsiad też może być (my się mu odwdzięczamy tym samym )
Wtedy takie małe dzieci po prostu .....są przeszczęśliwe i chyba o to nam chodzi :)
Jak ja byłam mała to mieliśmy sąsiada który chyba wszystkie domy na ulicy odwiedzał z prezentami:)
Raz chyba miał za dużo wizyt bo tylko zadzwonił dzwonkiem i zostawił worek:)
A teraz przed wieczerzą dzieci wypatrują gwiazdki a my siup prezenty pod choinkę. Dopiero po zjedzeniu ,,wszystkiego" mogą porozdawać i pootwierać:)
przed kolacją wigilijną układamy prezenty żeby dzieci nie widziały (zazwyczaj w tym czasie ubierają się do kolacji) pod choinkę. Dzieci mogą co najwyżej sobie popatrzeć a dopiero jak zjemy kolację szkolniaki czytają bileciki z imionami a przedszkolaki rozdają prezenty.
Tak to w tamtym roku wyglądało
Moja familia tradycyjnie rusza na piętro, by troszkę pokolędować. Emocje biorą górę i w efekcie porykują radośnie i nieprzyzwoicie głośno, a ja zyskuję czas na szybkie ogarnięcie stołu i rozłożenie prezentów. Hasłem do powrotu na dół jest dzwonek dzwoneczka. Obowiązkowo też musi się ruszać firanka, bo przecież Aniołek dopiero co odleciał....
A kto u nas ,,przynosi" prezenty w święta?
U mnie i 6 grudnia i w święta Mikołaj a u Was?
Mi przynosił Gwiazdor, mojej córci św. Mikołaj:) ...nawet ostatnio pani w przedszkolu wspomniała cos o prezentach od Gwiazdora a moje dziecko lekko zbaraniało i bidulka nie wiedziała o kogo chodzi ;)
U nas zawsze na święta prezenty przynosił Aniołek:)
Prezenty czekają spakowane(gdzieś pochowane) i wieczorem 23-ego(bardzo późno,a czasami juz grubo po północy to już w Wigilię) z mężusiem układamy wszystko pięknie pod chionką. Dzieciaki od rana widzą, że Aniołek był, ale otwieramy dopiero po kolacji:)
Nigdy się nie zdarzyło, żeby któres się dorwało wcześniej i bardzo się starali żeby być grzeczni.
Zresztą myśmy tez się starali, bo tak robili także nasi rodzice kiedyś:)
U mojej bratowej był taki sam zwyczaj w domu.
Bywa, że przygotowuję Wigilię dla ok 20 osób i dzieciaków też zawsze trochę było.
Ja jako dziecko miałam wmawiane że Mikołaj przynosi prezenty w Mikołajki, a że prezenty pod choinką są od rodziców to wiedziałam od zawsze. Prezenty mikołajkowe chowane były pod poduszką w noc z 5 na 6 grudnia, z samego rana mieliśmy niespodziankę :)
U mnie też tak było.To też przecież fajnie,że rodzina obdarowuje się z okazji świąt.
U nas w Wigilię prezenty przynosi Aniołek. Po zjedzonej wieczerzy wszyscy wychodzą z salonu do sąsiedniego pokoju, "bo teraz tatuś będzie otwierał balkon, aby Aniołek mógł wlecieć do domku" - takie to logiczne: zima to zimno i trzeba wyjść z pokoju ;) A prezenty wtedy myk pod choinkę. Oczywiście tatuś zostaje i pomaga Aniołkowi wtargać prezenty. Wszyscy nasłuchują czy to już. Emocje i u małych, i u dużych .
Działało na nas w dzieciństwie i działa na nasze dzieci:)
U nas na Wigilię i na Mikołajki Mikołaj :) A z prezentami różnie to bywa. Jak idziemy gdzieś w gości to zawsze ktoś czegoś zapomina i wraca podłożyć prezenty. Jak idziemy w gości do rodziny co mieszkamy z nimi po sąsiedzku to zwykle mąż wychodzi niby do toalety, a tak naprawdę idzie do domu podłożyć. Jak u nas w domu jest Wigilia to albo podkładamy gdy dzieci się szykują na górze (rzeczywiście łatwiej namówić dzieciaki to zjedzenia dań gdy prezenty już leżą pod choinką :), albo robimy myk taki, że po kolacji zabieramy dzieciaki do łazienki żeby odpalić zimne ognie ("żeby w pokoju nie śmierdziało..." :D) i w tym czasie podrzucamy prezenty i otwieramy okno jakoby Mikołaj własnie uciekł przez nie :)
Nie zapomnę jak gdy byłam mała na Wigilii u rodziny wujek mój otworzył okno, bo gorąco w domu było - tak mówił. Tata niepostrzeżenie wyszedł do toalety, a tak naprawdę wyszedł na podwórko i przez to otwarte okno wrzucił nam prezent do salonu - przez tyle lat wierzyłam, że to Mikołajowi z sani prezent spadł :))