Mąż od paru lat jest w domu gościem,średnio dwa razy w tygodniu. W pozostałe dni pracuje i nocuje poza domem. Mieszkamy na wsi,rodziny daleko. Muszę sobie ze wszystkim radzić sama,ale najgorsze są samotne wieczory,pyska nie ma do kogo otworzyć. Ratuje mnie tochę net,ale tylko trochę. Jeszcze wiosną i latem pół biedy,ale za niedługo zmiana czasu na zimowy,ciemno będzie już o czwartej....Mam doła,czasem wcale nie chce mi się wstawać,w tygodniu pracuję na 3/4 etatu,małego do przedszkola i jakoś leci. Ale weekendy to masakra. Przydałaby się jakaś życzliwa dusza,ale co zrobić,jak wszędzie daleko??
Witaj
Bardzo Ci współczuję, że Twoja rodzina jest rozdzielona przez większość czasu.. Na pewno było to dla Was (i nadal jest) bardzo trudne.. Ostatnio pojawił się temat kilkumiesięcznej delegacji męża (przyjeżdżałby na weekendy) i zaczęłam panikować. Mimo, że mam absorbująca pracę i masę dodatkowych zajęć, to nie wiem jak miałabym zapełnić te pustkę.. Ale zdaję sobie sprawę, że sa rodziny w jeszcze gorszej sytuacji.
Mi humor poprawiają niezmiennie moje zwierzaki. Wystarczy spojrzenie w psie oczy, albo wsłuchiwanie się w mruczenie kota i od razu mam lepszy nastrój:) Może (dopóki jest dość słonecznie) wybierzesz się z synkiem na weekendową wycieczkę rowerową? Nie interesowało Cię nigdy rękodzieło np. decoupage, scrapbooking? Powodzenia w szukaniu pasji na długie zimowe wieczory :)
Wiem jak to jest. Sama byłam w takiej sytuacji przez dwa i pół roku, tyle ze maż był w domu trzy razy za cały ten czas. Teraz jesteśmy razem, bo ja z dziećmi pojechałam do niego.Czasem zycie wymaga poświęceń. Częst są to bardzo cieżkie doswiadczenia zwłaszcza dla małzeństw rozdzielonych koniecznościa zarabiania na chleb. Zyczę Ci abyś znalazła jakieś rozwiązanie. Porozmawiaj z mężem, moze można coś z tym zrobić. Według mnie dwa razy w tygodniu to zawsze są dwa dni a nie żaden. Może zdołasz się przyzwyczaić. Pozdrawiam Renata.
Ja jestem sama....nie mam męża, nie mam dziecka....każdego wieczoru nie mam do kogo pyska otworzyć, każdy weekend organizuję sobie sama...cały czas sama, wszędzie sama...I co Ty na to...?eh
Tylko ciężko jest jak masz świadomość, że masz męża, a właściwie orzesz sama. Wiem coś o tym, bo mój mąż w domu też jest gościem ALE ja mam grono znajomych z zajeć sportowych, z którymi mogę chociaż o trywialnych rzeczach pogadać. Stres wyrzucam z siebie na aerobiku i na marszu z kijami. Weekendy staramy się spędzać razem, ale też nie zawsze wychodzi...
ja również tak żyłam....sytuacja nie do pozazdroszczenia, zrozumie ten, który też tego doświadczył...świat niestety jest tak skonstruowany że zawsze jest coś za coś...tyle tylko że z ktoregoś takiego wyjazdu mój mąż wrócił, ale...do innego domu. Broń Boże nie straszę, nie snuję żadnych katastroficznych wizji, postaraj się celebrować każdy taki jego powrót do domu, cieszcie się sobą, dzieckiem, wspólnymi chwilami. Piszesz że w ciągu tygodnia jakoś czas ucieka, więc naprawdę nie jest źle. Wiem że to trudne ale znajdź sposób żeby cieszyć się z tego co masz...
pozdrawiam, i głowa do góry, po szarej zimie znów będzie wiosna:)
Wiesz co , ja myślę , że i tak możesz być szczęśliwa. Wszyscy zdrowi? To się po prostu ciesz.Zajęcie zawsze można sobie znaleźć.Zastanów się co by Ci sprawiło radość.Może jakieś robótki, może dobra książka, film.
Moja droga .. przeczytałam twój opis ... dom na wsi miałbyć wymarzonym miejscem na ziemi i jak sama stwierdziłaś nie przepadasz za towarzystwem ... ! Więc jednak życie skorygoawło marzenia .
Sama naturą można się ... zanudzić ..! Pochodze ze wsi pod miastem i znam te szaro - buro - deszczowe jesienie .Może gdzieś w jakieś '' chałupce '' jest też taka jak Ty kobietka cierpiąca na brak towarzystwa , rozejrzyj się , wyjdz z inicjatywą .. ! Tylko czy trafisz na taką samą '' fale '' jak Ty ..
Póki co zostaje ci nasze wirtualne towarzystwo .. ! Pozdarawiam serdzecznie ! Uszki do góry nie daj się '' mancholi'' !
Nie przepadam za towarzystwem w sensie imprezowania,chodzenia po knajpach itp. Rzeczywiście,przeprowadzkę na wieś wyobrażałam sobie inaczej,miały być rodzinne ogniska,gille itp. a tu lipa,pustka,chyba od roku nikt do nas nie zajrzał. Zwierząt nie mam i mieć nie mogę-alergia. Możegdyby ktoś z rodziny z nami mieszkał,jakaś babcia czy ciocia,dwa pokoje stoją puste...
Zapraszam Ciebie do mnie .. wpadaj kiedy , chcesz , zawsze mozemy sparzyc sobie filiżanusie dobrej caffy lub kubłek wybornej herbatki .. !
A jak bede w pobliżu to wskocze z pyszna szarlotka pod pachą i ... nalewką !
I co juz lżej na duszy ?
ehh u mnie sytuacja podobna... mąż wyjezdza do pracy na około 3 tygodnie, wraca na week, czasem na kilka dni i znowu do pracy.. sytuacja nas zmusza bo zaczeliśmy budowę domku.. mnie długie zimowe wieczory tez przerazaja :( no bo ile mozna ze soba przez telefon gadac i ile mozna sie w tv lampić :( ja sie jeszcze nie moge wyzbierać bo w czerwcu skonczylam studia, urodzilam dziecko i zycie sie mi zmienilo o 180 stopni,,, i do tego tez na wsi... wrr az sie boje jak o zimie pomyśle..
Otwieram białe wino z nad Mozeli rocznik .. 1997 ... moze być .. ?
Hmm .. 2 kawałki serniczka z manadrynką i kawałek szarlotki .. śmieszna przekąska do wina ... hehehhe a co tam łamiemy utarte kanony . Wino ma tylko dobra temperturkę ... No to siuuup za nasze smutki .. !
Wiem,że to znowu tylko "net",ale pisz,kiedy i o czym chcesz.Dopiszę na PV.ale chyba już nie dzisiaj.
A ja też mam miłe perspektywy. Ograniczyłam sobie czas pracy do minimum absolutnego. W domu mam co robić i na nudę nigdy nie narzekam. Ale jak pomyślę ,że czekają mnie dłuuugie miesiące zimowe, kiedy dzień trwa jedynie godzinę dziennie i a do najbliższego sąsiada mam 5 kilomertów to momentami ciarki mnie przechodzą.Czasami jest tak zła pogoda, że nie widać na 2 metry nic. Więc co? Robię plany na przyszłość, postaram się rozwijać swoje zajnteresowania i pasje i staram się myśleć pozytywnie. Szkoda czasu na marudzenie. Kiedy kobiety z wyższych sfer miały czas zajmowały się np pomaganiem innym lub rozwijały się mauljąc , haftując idt. Ty także zrób pożytek se swojego czasu,Staraj się myśleć pozytywnie. Bo naprawdę lepiej byc samemu w domu niż trafić np. w gniazdo szerszeni. Co wiem a właśnej autobsji. Więc uściskaj swoje dzieciaczki. Może wyczaruj im jakiś sweterek na drutach. Przygotuj pyszne jedzonko i uśmiechnięta czekaj na swego chłopa, niech wie jakie ciepełko go w domu czeka!!!
Lantano, kilkanaście (już) lat temu miałam ten sam problem. Najważniejsze, żebyś porozmawiała o tym również z mężem. Nie zmieni to sytuacji, ale może i On odczuwa tęsknotę za domem. Musisz jakoś to przetrwać. Niestety nie da się mieć w domu i mężczyzny i pieniędzy od razu. Bo co byłoby gdybyście byli razem, ale bez kasy? Też dosyć frustrująca sytuacja. Dlatego chwała Wam za to, że pomimo iż jesteście od siebie często daleko, jesteście razem. Cieszcie się sobą gdy tylko możecie, to na pewno zaprocentuje na przyszłość. Kiedyś skończy się nieobecność Twojego męża.
A co z robótkami? Szydełko, druty, haft? Może podesłać jakieś wzorki?
pozdrawiam i marudź sobie tutaj ile wlezie, postaramy się podnieść Cię na duchu :)
Dzięki za słowa otuchy,wkrótce odpiszę,mały chory
Zaprzyjaźnij sie z kimś, takich mam jak ty jest tam pewnie wiele, czasami nie zdajemy sobie sobie sprawy jak samotni są inni ,których mijamy.Wydaje nam się ,że tylko mamy tak źle, a okazuje się ,że jest inaczej. Też boję się zimy, długich nudnych dni i ciemnych , zimnych wieczorów. Zapraszaj do siebie jak nie rodzinę ,to koleżanki, organizuj wieczorki z dziećmi itp. Szkoda wielka, że lato nie trwa cały rok. A depresja i handra są standardowo wywołane zbliżającą sie jesienia. Dlatego jak najczęściej , póki słoneczko jeszcze świeci, wychodź z domu , na spacerki, zbieraj kasztany, liście ,rób z dzieckiem jesienne prace , dekoracje, ludziki, żeby przeciągnąć lato o pare dni dłużej. Pozdrowienia
Sorki, że może wyskoczę ni z gruszki ni z pietruszki ale czy całe Twoje zycie kręci się wokół męża? A gdzie jesteś Ty sama, Twoje marzenia, potrzeby, chwile wyłącznie dla siebie....... no i Twoi przyjaciele?
Nie chcę abyś obebrała moją wypowiedź jak atak ale czasami trzeba kimś potrząsnąć żeby się obudził, proponowałabym zasiąść przy lampce tudziesz butelce wina i nad tym pomyśleć, nie mam co prawda i nigdy nie miałam Twojego problemu, mój mąż kilka razy do roku wyjeżdża z kolegami na 5-8 dni, czasami wyjeżdżam ja czasami chodzimy na osobne imprezy czy babskie lub męskie wieczory wieczory poza tym resztę czasu spędzamy razem i żadne z nas nie ma do drugiego pretensji gdy to drugie się na cały wieczór wyłączy bo widocznie ma taką potrzebę - nigdy też nie odbieramy tego jako kryzys czy konflikt gdyż o tym rozmawiamy otwarcie, jak nie rozmawiamy chcemy pobyć w sobie a tak po ludzku chyba by mnie szlag trafił gdybym czytała książkę i ktos mi cały czas głowę zawracał - rodzine kocham na zabój ale siebie samą równnież
mam taką sąsiadkę którą znam już ładnych parę lat i zadziwiające ale ona nie ma żadnej kolezanki nie mówiąc o przyjaciółce ma tylko znajomych z klatki i z pracy, jej mąż ma mnóstwo znajomych czy przyajciół i nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby była zachukaną żoną swojego męża ale tak nie jest.
Masz wiele racji w tym co napisałaś
.Ale we dwoje zawsze lepiej płynie czas. Kiedy mąż jest w domu gościem , bardziej odczuwa się jego brak.
A że trzeba w życiu znaleść coś wyłącznie dla siebie to prawda. Wiadomo przecież ,że szczęśliwe dzieci są wtedy, gdy ich matka jest szczęśliwa. A kiedy jest szczęsliwa ? Kiedy ma czas i chęć zorganizować swoje marzenia. A nie jesteśmy przecież wyłącznie pracownicami, żonami i matkami. Jesteśmy dorosłymi dziewczynkami ze swoimi marzeniami do realizacji.
A odnośnie przyjaciół, to każdy z nas ma inne potrzeby . Ja na przykład często wolę być sama, Chociaż zabawić się tez lubię w dobrym towarzystwie.