Dziś usłyszałam, że torturowano dilerów narkotykowych CEBULĄ. Wkładano ich głowy do worków z pokrojoną cebulą i działało! Znam takie tortury na codzień :) No i czosnek... te wyziewy. Tarcie chrzanu w goglach i łapanie powietrza bo dusi :) Kiedyś widziałam w TV jak kucharki wymiotowały obierając skruszałe przepiórki. A Wy jakie macie doświadczenia w zapachowych torturach w kuchni?
Dla mnie zapach czosnku czy cebuli absolutnie nie jest żadną torturą.Dzisiaj robę wątróbkę drobiową z cebulą , pięknie pachnie w całym mieszkaniu:)
Pewnie że jak by ktoś zjadł główkę czosnku i mi dmuchał wyziewami , to bym go popędziła:) ale małe ilości mi nie przeszkadzają.
Niektórzy też nie tolerują zapachu bigosu, ja uwielbiam i wcale mi to nie przeszkadza.
Moja babcia zawsze mawiała, że jak pachnie w domu czosnkiem, cebulą,bigosem, topionym smalcem to wiadomo że dom żyje:)
Uwielbiam jak wchodzę do kogoś szczególnie zimową porą , a w domu pięknie pachnie smacznym jedzeniem, pieczoną drożdżówką:) a nie pastą do podłogi i pronto do kurzy, lub nowymi meblami.
O! I tutaj zgadzam się z każdym Twoim zdaniem Dario :)))
Ja też uwielbiam. Bez tego nie ma kuchni. Dlatego się torturuję i płaczę, albo być może torturuje innych wyziewami :)
O, jak ja lubić czosnek...ooo...! Aż mi slinka cieknie...ale właśnie ze względu na wyziewy odmawim sobie świeżego. Tylko czasem sobie zjem...a potem sie chowam po kątach i męczę z własnym zapachem.
Ale zupki, sosy, mięska różne lubie doprawić czosnkiem - upieczony czy zagotowany w zupie już nie jest taki łokrutny. I zauważyłam, ze dzieciaki też lubia, zwłaszcza synek ; jak tylko wrzucę np. do ziemniaczanki przeciśniety ząbek czosnku, pod koniec gotowania, to Mały znacznie chetniej wcina niz zwyczajną ziemniaczaną. I dlatego w naszym domu przejada sie tony czosnku.
Cebulke też lubie...zwłaszcza młodą z pomidorkiem na kromeczkę...mniam. A żeby nie płakć przy krojeniu trzeba oddychać przez usta i kroić ostrym nozem, żeby jej nie rozgniatać - nawet pomaga, sama stosuję.
No, ale chrzanu nie cierrrpie trzeć. W koncu robota spada na mojego tate, a on bierze maszynkę do mielenia mięsa i mieli na wiór na zewnątrz. Czuć w całej okolicy.
Najgorszy zapach to dla mnie rosół w początkowej fazie gotowania...brrr, ogólnie gotujace sie mięso na poczatku nie pachnie zbyt atrakcyjnie, a mięso ze swinki to mi pachnie tylko pieczone. Albo gotujacy sie gulasz z serduszek - lubie jeść , owszem, ale gotować niezbyt - zwłaszcza ten odorek na początku...fujć!
Te zapachy to faktycznie zapachy. Najgorzej jeśli są smrody . Takie właśnie jak sparzanie kury lub innego ptactwa ,darcie piór wyjmowanie flaków ,opalanie . Gotowanie flaków kilka razy zmieniając wodę. FEEEE.
Zapach czosnku,cebuli ,chrzanu to nic śmierdzącego.Zapach gotowych zaś potraw to sama przyjemość aż ślinka cieknie.
Pewnie jednak nie każdy odczuwa je tak samo. Może z węchem to tak jak ze smakiem, jedni uwielbiają a drudzy mówią ,że nie dobre.
Ja nie lubie an cebuli ani czosnku. Nie mam natomiast problemu z pokrojenem cebuli, usmażeniem jej, jesli przygotwuje jakas potrawe. Czosnku zas nie dotkne-po prostu nienawidze tego zapachu ( dla mnie smrodu ). Podobnie działa na mnie "smrod"smazonej watrobki-przy obu mam odruchy wymiotne. Tak wiec reasumujac: z cebula nie mam specjlalnie problemu mimo, ze jej nie lubie. Ale czosnek czy watrobka pojawiaja sie w moim domu tylko wtedy kiedy mnie nie ma :-)i to przez kila dni !!!;-)
o wymioty mnie przyprawia zapach gotowanych płucek a smierdzi dla mnie smażony dorsz z innymi rybami nie mam problemu :):) Zapachy czsnkowo, cebulowe nie przeszkadzaja mi
UUUU!!Płucka!! Chyba wole zapach sparzania flaków.Raz skusił mnie przepis białego barszczu na dudkach. Podobno rarytas. Oj, niestety wszystko poszło do kosza, a zapaszek...długo wietrzyłam))
a czarną rzepe, taką co postoi z godzinę(np w surówce-znacie?)) Śmierdzi stara brudną szmatą, ale smaczna!I podobno wielce zdrowa, to czasem robię|))
Zapach skruszałej dziczyzny też jest niczego sobie))
majolika nawet mi nie mów mój tato zawsze robił taki barszcz biały i ten zapach to była dla mnie największa tortura.
Mnie zapach zjedzonego czosnku samej nie przeszkadza, gorzej jak ktoś zje. Nie cierpię zapachu gotowanych flaczków, choć efekt końcowy uwielbiam. Tak samo jak oparzanie kury, na szczęście tylko go pamiętam z dziecinnych lat. Zapach gotowanego mleka prosto od krowy przyprawia mnie o mdłosci jak i widok korzucha. Tak samo jak mdły zapach gotowanego kalafiora czy brukselki (jarzynowej nie znoszę). Zapach knura częsty przy gotowaniu wieprzowiny też nie należy do przyjemnych.
Podobnie jak masz z pietruszką ja mam z kolendrą - taki mdły i mydlany zapach. Wiem, że dużo ludzi nie cierpi kminku, a ja lubie nawet w chlebie.
Zapach natki pietruszki , dla mnie cudowny! szczególnie siekanej w rosole, sałatkach:)
Próbowałaś skręcić trroche natki razem z mięsem na mielone, smak rewelacyjny.Jedyne co mnie drażni, to zapach wywaru rybnego i gotowania początkowego flaków:)
Szczerze mówiąc ja właśnie też lubię ten "zapaszek" zwierząt... Zawsze lubiłem jeździć do cioci na wieś gdzie częstym gościem byłem w oborze Sztachałem się normalnie:)
Zboczeniec Narkoman Witaj w klubie, też się sztacham zapaszkiem :)
witam w gronie - uwielbiam zapachy wsi
Oj tak , tak...niekóra wieprzowina jak zalatuje tym knurem to łeee.....ja już tego nie jem. No i wątróbka.... bleee, ale to mi zostało po ciąży-mąż smażył sobie na butli turystycznej w garażu hihi.
Jeszcze nigdy nie spotkałam się żeby wieprzowina śmierdziała knurem, raz kupiłam udka które po uduszeniu tak śmierdziały rybą że szok! nie dało się tego zjeść. Podejrzewam że nieuczciwy hodowca karmił kurczaki mączką rybną.
Świniobicie u nas było bardzo dużo razy i nigdy mi nic nie śmierdziało.
Poczytaj sobie taki wątek na wż - "Forum - Jak wyeliminować "zapach knura" podczas gotowania?" No ja niestety kilka razy w swoim życiu miałam przygody z takim zapachem nie tylko w mięsie ale i w wędlinach było czuć, w konserwch. Oczywiście później piesek miał ucztę. Zapach knurzy powodowany jest przez
hormony sterydowe androgenne i produkt degradacji tryptofanu, skatol- to organiczna substancja , która występuje w kale ssaków. U osobników dojrzałych płciowo, które odkładane są w tłuszczu i uwalniają się w czasie obróbki termicznej mięsa. charakterystyczny zapach moczu.
As mieszkasz na wsi? Bo piszesz o świniobiciu. Ja to nawet świniobicia na oczy nie widziałam. To oczywiście tego zapachu knura w miesie nie znasz. W hipermarketach można taki "rarytas" spotkać. Wygląda pięknie, ale smakuje!!!! Fuj.
Mieszkam na wsi ale nic nie uprawiam od 10 lat i nic nie hoduję od 15 lat:(
A to od innych gospodarzy mleczko i jajeczko :) Mniam!
Brałam mleko od sąsiadki ale krowa jej rok temu zdechła. Teraz kupuje w sklepie. Jajka czasem mam od teściowej lub sąsiadki lub ciotki. Jak nie dostanę to kupuje w sklepie. Ziemniaki kupuje bezpośrednio u rolnika, które je sam a nie specjalnie na handel są przygotowane. Czasem jak są młode warzywa to coś poproszę teściowa ale nie za dużo. Własne mam zaś owoce: jabłka, gruszki, wiśnie, śliwki, maliny i wczesne czereśnie, które owocują ok 1 czerwca:) Tylko ciężko je zebrać bo szpaki są szybsze.
hormony sterydowe androgenne i produkt degradacji tryptofanu, skatol- to organiczna substancja , która występuje w kale ssaków. U osobników dojrzałych płciowo
Kiedys piekłam kurczaka na rożnie i tylna część tego jegomościa śmierdzialła jak kupa. Zastanawialam się co z tym kurczakiem było nie tak.
Oj. Ten zapach oparzania kury. Niby nie ładny, a wspomnienia z dzieciństwa wróciły. Jak rodzice własne kury na obiad przygotowywali. Teraz czasem dostane już oskubana i wypatroszoną. Bardzo lubiłam jak tata pokazywał mi zawartość żołądka u kury. Byłam ciekawa co ta kura zjadła:D
Pamiętam jak na studiach kupiliśmy mięso mielone garmażeryjne... Nie wyglądało źle, ale jakoś nie pachnialo mi zbyt dobrze... właśnie knurem czy coś takiego... koleżanki uparły się, żeby przygotować to mięso (student oszczędny....). Nawałiłem pełno przypraw, ale podczas smażenia myślałem, że zwymiotuje....! Odmówiłem kategorycznie przygotowywania i spożywania tych klopsików. Nie mogłem znieść tego zapachu, choć inni nie czuli niczego nadzwyczajnego! Mięso mielone podsmażane np do sosou bolognese zawsze mi śmierdziało "świnią"... Ostatnio jakoś ten zapach przestał mi przeszkadzać...
Czytam wątek i wiele smrodów u mnie się potwierdza, czosnek czy cebulka pachnie super, uwielbiamy więc nam nie przeszkadza, no może gorzej z wyziewami, więc staramy się go jadać wieczorem (pieczywko czosnkowe na kolacje). Nie lubię smrodu gotowanych flaków (gotowych raczej nie jadam), w ciąży okropnie przeszkadzał mi zapach (i smak) bigosu, w drodze z pracy przechodziłam obok baru... czasem miałam trudności z dojściem do domu na odruchu wymiotnym hm...a tak normalnie kocham bigos i zajadam się nim bez przeszkód. Tak samo papierosy, sama nie palę a koleżanka (wtedy z zza biurka) paliła CARMENY rany jaki to był smród, podczas ciąży wystarczyło że zobaczyłam otwartą paczkę tych fajek i.... wyścig do WC.
Z dzieciństwa jeszcze pamiętam smród oparzanej kury (skubanie to rzecz na którą mama nigdy mnie nie namówila bo uciekałam z domu na kilka godzin)
Dopisano 11-03-14 9:26:19:
Przypomniałam sobie jeszcze okropny smród kiedy próbowałam raz w życiu ugotować zupę rybną haha przepis miałam ze znanej gazety "moje gotowanie" podobno sprawdzony. Smród wytrzymałam pół godziny potem zupa wylądowała w kiblu a ja wietrzyłam mieszkanie ze 2 godz. Nigdy więcej nie popełnie zupy rybnej!
mi czosnek w kuchni nie przeszkadza lubię też wiele innych zapachów jak gotuję bardziej drażni mnie zapach który pozostaje po gotowaniu mam w mieszkaniu jakiś dziwny obieg powietrza że pomimo uchylonego okna balkonowego (jest najbliżej aneksu kuchennego) i włączonego okapu cały zapach leci do sypialni która jest w drugim końcu mieszkania
a ponieważ wg moich znajomych jestem lekko sfiksowaną pedantką to latam później i wietrze terroryzując wszystkich mieszkańców dopuki ostatnia nutka zapach się nie ulotni wychodząc z założenia że w domu chcę czuć zapach domu a nie tego co jadłam dziś na obiad
natomiast co do zapachów wyziewanych miałam "przyjemność" pracy z człowiekiem który lubił w godzinach pracy popijać sobie gorzałkę ( nie piwo) i aby nikt nic nie wyczół pogryzał później suszony kwiat rumianku
Ludzie mają różne pomysły.Miałam z kolei "zaszczyt"pracować z panią,która w pracy (chyba) nie piła,ale po pracy....owszem,i to niemało,asortyment różny.Dojazd do pracy był właściwie niemożliwy bez własnego,czy "zaprzyjażnionego"samochodu,a jej nikt nie chciał wozić.Dwóch nowych kolegów zlitowało się nad "nieszczęśniczką"i zaproponowali jej podwiezienie.Jeszcze nie ruszyli,a pożałowali swojej decyzji.
Jestem na ogół przyjazna ludziom,ale ile kilometrów można przejechać na wdechu?
Gdybym jakimś cudem dotarła,to żołądek zostawiłabym gdzieś po drodze.
Osobiście lubię zapach świeżego czosnku i cebuli,ale (zwłaszcza czosnek) jest niestety bardzo przykry dla otoczenia nazajutrz.
Podobno kawa i gryzienie kminku redukuje takie zapachy... Ale nie wiem.
żucie natki pietruszki pomaga pozbyć się zapachu czosnku. Ja lubię jeść czosnek ale zapach ode mnie czuć nawet 24 godz po zjedzeniu. Ulatnia się nie tylko przez usta ale całą skórę. Jak zjadłam natkę to mąż nic nie poczuł.
Ludzie mają różne pomysły.Miałam z kolei "zaszczyt"pracować z
panią,która w pracy (chyba) nie piła,ale po pracy....owszem,i to
niemało,asortyment różny.Dojazd do pracy był właściwie niemożliwy
bez własnego,czy "zaprzyjażnionego"samochodu,a jej nikt nie chciał
wozić.Dwóch nowych kolegów zlitowało się nad
"nieszczęśniczką"i zaproponowali jej podwiezienie.Jeszcze nie ruszyli,a
pożałowali swojej decyzji.Jestem na ogół przyjazna ludziom,ale ile
kilometrów można przejechać na wdechu?Gdybym jakimś cudem
dotarła,to żołądek zostawiłabym gdzieś po drodze.Osobiście lubię
zapach świeżego czosnku i cebuli,ale (zwłaszcza czosnek) jest niestety
bardzo przykry dla otoczenia nazajutrz.
Ja lubię zapach czosnku i cebuli, więc to nie jest dla mnie tortura, ale przetrawiony czosnek, którym cuchnie osoba często jedząca to "cudo" to już inna sprawa... Smród niesamowity... Miałem kiedyś koleżankę, która namiętnie jadła pastę bułgarską, w której było mnóstwo czosnku... Starałem się nie rozmawiać z nią zbyt blisko... Całe szczęście, że byłem dużo od niej wyższy, więc smrodek nie dolatywał do mojego nosa zbyt często....
Sam kiedyś jak byłem w liceum chciałem się wyleczyś z przeziębienia i wypiłem sobie gorące mleko z czosnkiem i miodem wieczorem... Myślałem, że rano nie będzie czuć... A tu klapa.. Nie dało się nic zrobić. Mycie zębów, kawa w buńkach, pietruszka nic nie działało... W szkole starałem się nie odzywać zbyt często. Choć i tak na lekcji dostało się mojemu koledze za zmród czosnku (ten kolega często jadł czosnek, więc wszyscy myśleli, że to on, a że siedział blisko mnie....), a ja się już nie odzywałem...
Więcej nie stosowałem tej metody w środku tygodnia