Szczepić, czy nie szczepić oto jest pytanie...
Dla małych dzieci najbardziej niebezpieczna bywa posocznica, innymi słowy sepsa i zapalenie opon, ponieważ ich przebieg jest ciężki i mogą powstać różnego rodzaju powikłania (np. utrata słuchu, porażenie nerwów).
Bakterie pneumokoków przenoszą się drogą kropelkową
Dziecko, które zarazi się pneumokokami niekoniecznie musi być chore, czasem jedynie jest ich nosicielem. Wystarczy mały kaszel lub katar, picie z jednej szklanki, te same zabawki, całowanie, aby bakterie przeniosły się z jednego dziecka na drugie.
Na zarażenie się bakteriami pneumokoków w największym stopniu narażone są dzieci do 5 roku życia, zazwyczaj te uczęszczające do żłobków i przedszkoli. W związku z tym bardzo często słyszy się z ust pediatrów o szczepionce, która uodparnia przed tymi bakteriami, jest to jeden z najbardziej skutecznych sposobów, aby zapobiec zakażeniu.
Według statystyk, które umieszczone są na stronach internetowych ok. 60% dzieci, chodzących do przedszkoli i żłobków jest nosicielami bakterii pneumokoków. Jednak nie popadajmy w panikę. Nie oznacza to wcale, że wszystkie dzieci muszą zaraz mieć schorzenia wywoływane przez pneumokoki.
Rotawirusy są jedną z najczęstszych przyczyn ostrych nieżytów żołądkowo-jelitowych u dzieci (tzw. grypa żoładkowa). Szacuje się, że do 5. roku życia nawet 80% dzieci przechodzi zakażenie rotawirusowe. U 1 na 7 chorych dzieci objawy są tak nasilone, że wymagają pilnej pomocy lekarskiej.
Gdybym miała pieniądze to na pneumokoki bym zaszczepiła a na rotawirusa nie.
Dopisano 11-03-10 9:49:45:
Napisze dlaczego nie szczepiła bym na rota wirusa. Na dany szczep choruje się tylko 1 raz w życiu. Jeśli zachoruje sie na inny szczep to choroba przebiega dużo łagodniej lub bezobjawowo. To są informacje z internetu.W przychodni zrobili mnie w jajo. Najpierw mi powiedzieli, że szczepią na pneumokoki i rotawirusy (zależało mi bardziej na pneumokokach). Po trzech dawkach szczepionki doustnej po 300 zł każda dowiedziałam się że muszę zaszczepić jeszcze na pneumokoki. Problem w tym, że o tym dowiedziałam się na tydzień przed ukończeniem przez dziecko 6 miesiąca życia ;> A najlepiej szczepić jak najwcześniej, bo wtedy jest mniej powikłań. Więc teraz mam przed oczami ryzyko powikłań i 900zł. A na samym początku mi powiedzieli, że tylko 400 zł zapłacę za jedną i drugą (nie powiedzieli, że trzeba szczepić osobno i 3 razy). Jestem wkurzona i mam podejrzenia, że z tymi szczepionkami to zwykłe wyciąganie kasy z ludzi, którzy swojemu dziecku by nie odmówili. Nikt nie mówi, że można szczepić w 2 dawkach po roczku, czy w 1 po 2 latach. Więc teraz się zastanawiam... My nie byliśmy szczepieni... Boję się, że zamiast pomóc zaszkodzę dziecku. Tym bardziej, że przy mnie pielęgniarki kombinowały coś z dawkami szczepionki podane było coś w Molach i nie mogły się doliczyć (bo szczepiły innym preparatem), każda podawała inną wersję - podali szczepionkę chłopczykowi wg. wersji pierwszej pielęgniarki, bo tą drugą przegadała.
Szczepiłam córkę na rotawirusy i były to 2 dawki po 240 zł każda, uważam że na rotawirusy powinno się szczepić i stwierdzi to każdy kto choć raz miał grypę żołądkową. Jeśli chodzi o pneumokoki to moja pani doktor stwierdziła że jeśli mała nie chodzi do żłobka i nie mamy dzieci w przedszkolu to wystarczy ją zaszczepić jak skończy rok. A szczepić czy nie szczepić to już decyzja wyłącznie rodziców
No właśnie doczytałam, ze jest system trzydawkowy i dwudawkowy... na www.szczepienia.pl
Może troszkę inaczej na to patrzę bo córeczka moich znajomych zmarła właśnie na sepse spowodowaną przez pneumokoki. Nie chcę nikogo straszyć ale zawsze lepiej jest zapobiegać niż leczyć, to dewiza mojej mamy, która już dwadzieścia parę lat pracuje jako pielęgniarka
Racja. Zaszczepię na pewno tylko muszę się dowiedzieć czy tym szczepieniem bardziej nie zaszkodzę. Nie wyobrażam sobie jakby dziecko mi zachorowało jak twoim znajomym... Chyba bym oszalała!
Syna (5 lat) na rotawirusa nie szczepilam bo nie bylo o tym tak glosno, corke (1,5 l ) szczepilam.
Syn po ukonczeniu 2 roku zycia zostal zaszczepiony na pneumokoki (jedna dawka), poniewaz jak mial 2,5 l musial isc do przedszkola, konsultowalam sie nie tylko z jednym lekarzem. Moj lekarz powiedzial zebym zapytala w pokoju szczepien po ile maja szczepionki lub w aptece kupilam i swoja przyniosla, jeszcze powiedzial mi w ktorej aptece jest najtaniej. Tak tez zrobilam, kupilam w aptece tansza szczepionke niz w przychodni. Corka gdy skonczy 2 latka tez bede chciala ja zaszczepic na pneumokoki poniewaz tez bedzie szla do przedszkola.
Porozmawiaj z innymi lekarzami i sie dowiedz jakie maja zdanie na t/t
As, a mogłabyś mi wyjaśnić czego to dowodzi? Morał, puenta czy jak to tam zwą?
Już pisałam. Jeżeli to rota wirus to:na dany szczep choruje się tylko raz, a jak się zarazi innym to dużo lżej się przechodzi lub bezobjawowo. Tak wyczytałam w internecie i u nas się sprawdziło.
Bo to się sprawdza! Ja jestem tego żywym przykładem.
Tak, tylko małe dzieci sie szczepi po to zeby nie zachorowaly. Kuzynki corka 3 tyg miala jak zachorowala na rotawirusa i choroba u takiego malenstwa nie przechodzi tak szybko jak u straszych dzieci.
Tylko i tak dziecko by zachorowało gdyby zaszczepić chciała bo nie nabrało by jeszcze odporności mając 3 tyg.
Pediatra mojego smyka powiedziała, że jak nie idzie do przedszkola, to na pneumokoki nie trzeba szczepić. Ja ogólnie nie jestem za takimi wynalazkami. Szczepiłam tylko na te obowiązkowe.
Ja podobnie jak Ty szczepię tylko na obowiązkowe szczepienia, z tym, że pentaximem..
Wśród moich znajomych nie znam żadnego dziecka, które miałoby jakąś chorobę rotawirusową lub pneumokokową, za to mój sąsiad (6 l.) po szczepieniu na meningokoki dostał autyzmu. Nie wiem jakie są powiązania, zawsze miałam wrażenie, że autyzm jest raczej jakimś rodzajem choroby psychicznej(?) więc żeby tak po szczepieniu? No ale tak podobno jest.
Co do lekarza to mój powiedział, żeby maluchów nie szczepić, nie zapadają na zapalenie ucha, nie chodzą do przedszkola/żłobka więc stwierdził, że nie ma potrzeby.
Niestety odnoszę wrażenie, że kampania jest nakręcana przez koncerny farmaceutyczne dla kasy, a faktyczne zagrożenie jest zdecydowanie mniejsze niż jest to nam mówione..
"Niestety odnoszę wrażenie, że kampania jest nakręcana przez koncerny farmaceutyczne dla kasy, a faktyczne zagrożenie jest zdecydowanie mniejsze niż jest to nam mówione"
Autyzm czasem powstaje po zaszczepieniu dziecka na odra. świnka, różyczka. Słyszałam o paru przypadkach, a jedno dziecko zna osobiście. Z moimi jest wszystko ok.
Było ostatnio kilka artykułów o związku autyzmu ze szczepieniami. Lekarz, który to wymyślił okazał się naukowym oszustem. Jego badania były nic niewarte ale plotka poszła w świat niczym czarna wołga.
Czytałam że to wszystko przez to że to szczepienie przypada w okresie kiedy autyzm jest wykrywany i stad obwinianie szczepień o jego powodowanie.
Taki strach na pewno jest nakręcany przez gigantów chcących sprzedać swoje produkty. Z drugiej strony rodzice chcą ochronić swoje pociechy przed cierpieniem. Zapanowała moda na dodatkowe szczepienia. Zauważyłam, że niektórzy rodzice chwalą się szczepionkami jak markowymi zabawkami czy ubraniami. Ja tej modzie się nie poddałam. To była świadoma decyzja i jak będzie kiedyś następne dziecko, też zaszczepię go tylko na to co obowiązkowe.
Wiesz ja jestem biologiem (biotechnologiem) i wiem, że szczepienie na jedną chorobę może spowodować, że inną przechodzi się łagodniej, bo organizm uczy się na szczepionce jak walczyć z bakteriami lub wirusami. W sumie spotkanie z danym zarazkiem uodparnia jak szczepionka, tylko to zależy od odporności - jeden się uodporni, a drugi zachoruje, a nawet umrze. Problem gdy ktoś ma słabą odporność. Zobacz - przy kompletnym braku odporności np. przy zarażeniu HIV nawet zwykły katar może zabić.
Masz racje sa dwie strony medalu tego szczepienia ale przede wszystkim trzeba jak pisałas uodparniac dziecko na zarazki kiedys ludzie nie skakali tak nad niemowlakiem jak my teraz a wyroslismy na zdrowych ludzi(tez sie ciagle smieje ze to przez te rece nie myte przed jedzeniem).
Moja corka ma akurat grypezoładkowa ale wylezy 2 dni i jej przejdzie ma juz 12 lat i tak raz do roku ja chwyci. Ale kiedys o tych szczepieniach nie słyszałam.
Ja jednak mimo wszystko jestem przeciw tym szczepieniom kiedys bylo inaczej i było dobrze tak jaj twierdze ze sie mowi by nie piec na smalcu bo tłusty a te oleje nasze to ma byc niby lepsze patrze na to jak kiedys sie jadło swiniak mleko masło i nie patrzyło sie na tłuszcze a jak ci nasi dziadkowie sa silni(fakt ze zywnosc naturalna była bez chemi ) moja mama ma 75 lat a werwe wieksza niz ja pracuje od rana do wieczora fizycznie(na gospodarstwie) no i wyglada na 50 a jej dieta to mało kto by tak wytrzymał zadnych kupionych produktow wszystko własne. no dobra bo odbiegam od tematu.
Pewnie ze względu na posiadaną wiedzę jest ci ciężej wybrać. Ja w tej dziedzinie nie mam wiedzy, więc czytam, obserwuję i działam troszkę intuicyjnie. To fajnie, że pomimo, że jesteś wykształcona potrafisz innych pytać o radę. To z jednej strony skromne, a z drugiej mądre, bo czegoś nowego możesz się dowiedzieć. Pozdrawiam i życzę powodzenia w podjęciu tej, jak się okazało, niełatwej decyzji. P.S. dobrze, że pzrynajmniej teraz mam to za sobą. Mówią jednak: małe dzieci, mały kłopot, duże dzieci, duży kłopot. :) Więc dużo jescze przed młodymi rodzicami niełatwych decyzji ufff.. :)
Ja i mój mąż co roku szczepimy się na grypę bo zauważyliśmy, że świetnie poprawia naszą odporność. Od tego czasu prawie wcale na nic nie chorujemy. mąż często się przeziębiał. Teraz prawie wcale, a jak się zdarzy to przeziębienie o wiele szybciej znika.
As spróbuj się teraz jednego roku nie zaszczepić to z łóżka nie wyjdziesz.. Taki drobny skutek uboczny... jeśli po jednej szczepionce przeciw grypie, za rok nie zaszczepisz się ponownie będziesz chorować non stop...
Nie wiem.w jednym roku jak ogłoszono ptasią grypę to szczepionki dla mnie brakło i nie było źle częstotliwością chorowania.
No, może nie w przypadku każdego to się sprawdza:):):)
U mnie ogólnie niewielu znajomych się szczepi, z reguły ludzie starsi, którzy szczepią się każdego roku więc nie mam dużego porównania, ale np kuzyn męża szczepił się przeciwko grypie regularnie od 18 roku życia. W wieku 24 lat przestał się szczepić i się zaczęło, wiecznie zasmarkany, chroniczny kaszel przez cały okres jesienno-zimowy, przeziębienia jedno po drugim. Podobnie z moją koleżanką, która już w tym roku nie ryzykowała:):):)
Wolę wydać te 30 zł i być "bezpieczna" tzn nie bać się. Moja wiara jest silniejsza od wirusów i bakterii, a to w medycynie chyba najważniejsze.
No zgadzam sie z tym mam w rodzinie przykład wujek w tym roku sie nie zaszczepił i wciaz choruje.
A nie myslałaś coby było gdyby się nigdy nie szczepił? Chorowałam co roku bo pracuję w szkole. Odkad się szczepię nie choruję. W tamtym roku sie nie szczepiłam i chora nie byłam. Moja rodzina też! Widocznie wuj trafił na wirusy na które nie jest odporny.
No moze masz racje wujek tez jest nauczycielem wiec ma czestszy kontakt z ludzmi i jest bardziej narazony.No i kazdy czlowiek jes inny i ma inna odpornosc
Madziu, mam nadzieję, że nie sugerujesz, że oszczędzam na dzieciach...:D
Nigdy na nich nie oszczędzałam i oszczędzać nie zamierzam.. Robię co uważam za słuszne..
Tak jak pisałam nie spotkałam dziecka, które zachorowałoby jakoś poważnie przez pneumokoki, czy rotawirusy, za to mam przykład dziecka, które po szczepieniu dostało autyzmu.. dla mnie rachunek jest prosty.
Nie sugeruję, broń Boże! Zrobiłaś co uznałaś za słuszne. Mówię tylko, że są tacy, którzy usprawiedliwiają niby dobrymi intencjami swe skąpstwo lub egoizm - chcą się wybielać. No i też słyszę głosy takich, no i można czasem im uwierzyć bo mówia przekonujaco. Taką samą taktykę mogą stosować koncerny farmaceutyczne. Żerowanie na naszych uczuciach. Nie dajmy się ogłupić! Widzisz mnie też ten autyzm powstrzymuje przed szczepieniem. Więc jakkolwiek zrobiłaś z dobrymi intencjami - by chronić dzieci, dobrze zrobiłaś. Ja też nie wiem czy zaszczepię. Coraz bardziej się skłaniam na nie. Jest takie same niebezpieczeństwo zarażenia mojego dziecka pneumokokiem co nabycia autyzmu czy białaczki. A może moje dziecko ma dobrą odporność po nas? A jak jej nie ma? Nikogo nie oceniam. Tylko wkurzam się na takie gadanie innych ludzi np. nie mam kasy, żeby dziecku coś dać i kupić, nawet co do gara włożyć (z podtekstem daj), a sam pali faje i pije.
Szczepiłam córke na pneumokoki. Bałam sie, bo mamy w domu babcię, która pracuej w szkole, więc zarażenie pneumokokami wydawało mi się dość realne. Potem gdzieś przeczytałam, że tych zarazeń jest znikoma ilość i syna już na pneumo nie szczepiłam. Może zaszczepie go ta jedna dawką po 2 r.ż., ale sama nie wiem...
Z jednej strony mam wrażenie, ze rozdmuchuje sie problem, zeby koncerny farmaceutyczne miały zarobek, z drugiej strony jest obawa o dziecko - że może trafić akurat na moje i co wtedy...?
Chyba nieeiwle pomogłam, bo sama nie wiem co robić
Potwierdziłaś moje wątpliwości :) Nie jesteśmy osamotnione w tym myśleniu ;) Dziękuję :)
Witam. W Italii jak pytałam pediatrę o szczepienia na pneumokoki to powiedział że to problem rozdmuchany przez koncerny i jesli chcę stracić pieniądze to mi przepisze.Tutaj nawet na grypę mało ludzi się szczepi,ja zaszczepiłam dzieciaki, siebie , męża i grypa jak była epidemia nas ominęła.
Dwójka moich dzieci urodziła się jako skrajne wcześniaki i oboje zalecono mi zaczczepic na pneumokoki - oboje z dysplazją oskrzelowo - płucną. Szczepiłam jeszcze przed ukończeniem 6 miesiąca, więc 4 dawki, wszystkie po 280zł. Żaden lekarz, a byliśmy pod opieka 8 poradni nie potwierdził związku z szczepionek z autyzmem. Warunek przy szczepieniu był jeden, dziecko musiało byc zdrowe, zrobione badanie moczu i morfologię. Moje dzieciaki, pomimo dysplazji niegdy nie chorowały i do 2,5 lat jedynym schorzeniem była trzydniówka i przez ten okres żadnych antybiotyków, a nie chronię ich szczególnie.
Ja jestem przeciwna wszelkim ingerencjom w układ odpornościowy. Bo to złudzenie, że mu sie pomaga. tak naprawdę głupieje - i potem nie wie z czym walczyć.
Śmiertelność rzędu 100 osób (dzieci) na 40 milionowy (no teraz mniej) kraj to żadna śmiertelność.
jeżeli jest poważne i rzeczywiste zagrożenie, szczepienie da więcej korzyści niż strat - wejdzie do kalendarza szczepień obowiązkowych wtedy OK.
Poza tym, gdy są jakiekolwiek wątpliwości nigdy nie będę poprawiała natury.
3 lata temu gdy szczepilam syna na pneumokoki (1 dawka) mowiono o obowiazkowym szczepieniu dzieci do 5 roku zycia ktore chodza do zlobka i przedszkola, tylko ze szczepiono ta tania szczepionka.
Układu odpornościowego nie można przeciążać. Głupieje, bo za dużo musi robić na raz. Czasem doprowadza to do choroby (dlatego nie mozna szczepić dzieci chorych, bo już walczą z 1 chorobą). Szczepionki podaje się stopniowo. Nasz organizm powoli się uczy.
ale to są naturalne bakterie a nei hodowlane - mówiąc najprościej.
najpierw wyjaławiamy otoczenie, tworzymy sterylne warunki a następnie wprowadzamy sztucznie hodowane bakterie do organizmu.
Najpierw stosujemy apetizer a potem goodbay apetite...Tak mi się skojarzyło..Chemia, chemia...
Ja mam świadomość, że to wszystko to uproszczenie - na moje potrzeby wystarczające.
I dopóki sytuacja życiowa nie zmusi mnie do weryfikacji poglądów, będę trwać przy swoich.
Ile lat masło, jajka były beee.
i co - nagle okazuje - ze to jednak naturalne produkty, najprościej przyswajalne, nie blokujące komórek...
Starsze pokolenie, wychowane z mniejszym udziałem chemii jest zdecydowanie silniejsze.
Co racja to racja. Trzeba mieć i serce i rozum ;)
Blokowanie komórek - może niezbyt trafne określenie. chodziło mi o to, że jest normalnie trawione i wydalane co zbędne, a nie zalega w postaci złogów cholesterolowych, blokując prawidłowe funkcjonowanie.
Odnośnie atybiotyków.
Nie jestem całkowicie przeciwna.
na pewno są złe - jako środek do faszerowania, nie tylko ludzi - ale także zwierząt, których mięso potem spożywamy.
Są złe - gdy na każde kichnięcie i kaszelek przypisywany jest silny lek.
Organizm się uodparnia - tak jak w przyapdku innych leków, niejako uzależnia - i gdy potrzeba - potrzebne są większe dawki.
Są jednak sytuacje - gdy nie można obejść się bez antybiotyku.
Moim zdaniem - przed każdym atybiotyku powinien być robiony posiew.
Wtedynie byłoby miesięcznych eksperymentów bez widocznej poprawy albo z ciągłymi nawrotami choroby..
ja w swoim czasie leczona byłam przez dwa lata różnymi antybiotykami (łącznie zastrzykami) na zapalenie krtani.
Po tym czasie pani doktor doszła do wniosku, że jednak nie jestem studentką przychodzącą co miesiąc po zwolnienie, a antybiotyki nie są tylko na recepcie, która po wyjściu z gabinetu ląduje w koszu..
zrobiła posiew -wyszło, że mam jakaś "specjalną bakterię", na którą działa tylko jeden antybiotyk - którego nigdy nie dostałam...
Po kuracji - więcej nie zachorowałam na zapalenie krtani w takiej formie.
No właśnie... Posiewów nam nie robią, a leczą antybiotykami na chybił trafił! Okazuje się, że dany antybiotyk nie działa na tą chorobę, a osłabia organizm niszcząc pozytywne bakterie. Czasem dają lekarze antybiotyki na... grypę - CHOROBĘ WIRUSOWĄ!
Jak córka miała mniej niż 2 lata to dość często chorowała. Lekarka twierdziła, że wszystko w normie. Antybiotyk brała 6-8 razy w roku. Raz było ewidentnie widać, że to wirus. Zastanawiała się czy podać antybiotyk i podała bo twierdziła, że z doświadczenia wie, że jak nie poda to zrobi się zapalenie. Nie jestem zwolennikiem antybiotyków ale jak są konieczne to trzeba je brać.
Ale czasem pomaga zwykły miód i ząbek czosnku. Organizm musi mieć czas na walkę. Przekonałam sie o tym będąc w ciąży. Byłam chora na poczatku i co??? Normalnie dalibymi antybiotyk, a tak SAMO PRZESZŁO. Bierzemy antybiotyki jako antidotum na wszystko!
Zmieniłam lekarza i teraz antybiotyk dostają jak to jest na prawdę konieczne. Jak inne leczenie nie skutkuje.
Jak miałam zaszczepić synów szczepieniem obowiązkowym delikatnie kaszleli. Lekarz ich zbadał i powiedział, że szczepienie im nie zaszkodzi,a może nawet wzmocnić odporność. Zaufałam lekarzowi. Zaszczepiłam i powikłań nie było.
A mojemu znajomemu tak podali i zahamował mu się wzrost. W technikum nazywali go Pigmej - musiał dostać hormony wzrostu.
Śmiertelność rzędu 100 osób (dzieci) na 40 milionowy (no teraz mniej) kraj to żadna śmiertelność.
Ekkore, a gdybyś była matką jednego z tych 100 dzieci ?
A kto da gwarancję, że po zaszczepieniu moje dziecko nie umrze?
Jeżeli chodzi o reakcję - nie umiem jej przewidzieć.
Na pewno byłoby jakoś odczuwalne - jako tragedia.
Ale wtedy nie mogłabym nic zrobić. Czy miałabym sobie za złe i czy wtedy uważałabym to za zaniechanie. Nie wiem, nie umiem odpowiedzieć.
co z tego,ze szczepimy dzieci na rotawirusy,kiedy nie daje to nam gwarancji,że dziecko nie zachoruje ale jedynie,że będzie miało lagodniejszy przebieg choroby.Pamiętam jak w tam tym roku ,kiedy córcia skończyła 2 latka pediatra stwierdziła,że jeśli dziecko czesto nie choruje,ma nabytą odporność i nie będzie od razu od maluszka w przedszkolu to nie warto szczepić na pneumokoki,ale po chwili będąc już w gabinecie u pielęgniarki nasłuchałam się takich historii ,że nie będąc wyrodną matką powinnam przybiec z pieniążkami w zębach i zaszczepić koniecznie dziecko.Zastanawiam się często po co są bezpłatne szczepienia jeśli 80-90% rodziców i tak szczepi dzieci dawkami platnymi.Sama kiedy poszłam zaszczepić dziecko dodam,że było to trzecie z kolei (pozostała ma teraz 14 i 10 lat)kiedy zastanawiałam się ,czy płatnymi czy bezpłatnymi szczepionkami to usłyszłam,,coooo chce pani tyle razy kuć dziecko?"Do licha jasnego przecież dwójka pozostałych też była kłuta i co czy są przez to gorzej odpornione.Mam wrażenie że my rodzice sami zaczynami głupieć i zamiast podejść do tego tematu z rozmysłem ,szalejemy i napędzamy firmom następnych małych pacjentów ..
Ja ma czwórkę dzieci i żadnego z nich nie szczepiłam , tylko podstawowe szczepienia. Moja bardzo dobra położna z długim stażem pracy odradzała mi te szczepienia i tak jak ja twierdzi że jest to sztucznie napedzona machina żerująca na strachu i trosce matek o własne dzieci, jak wiadomo szczepionki nie jest tanie więc interes sie kreci naszym kosztem. Jeśli dziecko nie chodzi do przedszkola to szczepienie na pneumokoki już na pewno nie ma żadnego sensu. Co do rotawirusów to w mojej rodzinie grypa żoładkowa spowodowana przez te wirusy pojawia sie conajmniej dwa razy do roku, jesteśmy juz chyba rekordzistami, nie powiem pierwsza choroba była męcząca, dzieciaczki przez cały dzień nie były w stanie przełknąć kęsa ale przetrwały dzielnie i teraz sa tak uodpornione że jak juz nas coś dopadnie to kończy sie na lekkim rozwolnieniu przez jeden do dwóch dni.. Moja 4 miesięczne córcia leżała teraz w szpitalu z oskrzelami i tez złapała od kogos rotawirusa i skończyło się na jednej dobie rozwolnienia a chorowała po raz pierwszy. Pozatym powiedzmy sobie szczerze, co takiego grozi dziecku prócz odwodnienia któremu mozna zapobiec? Mysle że nic, wiec po co wydawać majatek na szczepionki, a wirusy mają tyle odmian że i tak gwarancji nie ma. W tym temacie wyznaje zasadę że im mniej tym lepiej.
Mój synek dostał pierwszą dawkę na rotawirusy, a kiedy miał mieć kolejne szczepienie i dostać drugą dawkę to zachorował na zapalenie płuc, leżeliśmy w szpitalu, na tym samym oddziale, na którym leżało dziecko z rotawirusami i pomimo tego, że Młody był szczepiony, a od daty kolejnej szczepionki, upłynęło tylko kilka dni, moje dziecko się zaraziło... Na pneumokoki będziemy szczepić, bo chce mieć świadomość, że w pewien sposób zapobiegam. W październiku rodzę dziecko i pomimo tego, że Patryk się zaraził, i tak chcę znów szczepić drugie dziecko przeciwko rotawirusom.
Zanim zaszczepisz dziecko przeciwko rotawirusom zasięgnij rad specjalistów (nie jednego), ostatnio pani dr psycholog kliniczny właśnie przed tą szczepionką nas przestrzegagała, ale nie potrafię Ci powiedzieć dlaczego, ponieważ nie było czasu na wyjaśnienia. Myślę, że rozważysz za i przeciw, przecież zdania zawsze są podzielone i każdy ma swoje racje. Pozdrawiam
Związek autyzmu ze szczepionką trójskładnikową jest wciąż kwestią sporów.. Jedni naukowcy mają dowody na to, że konserwant zawarty w szczepionce może indukowac pojawienie się autyzmu, inni podważają te dowody.. Powiem tylko tyle, że od lat pracuję z autystami i 30% rodziców przyznało w ankiecie, że typowe objawy autyzmu pojawiły się u dziecka/bądź się nasiliły właśnie po podaniu owej szczepionki. Interpretację zostawię dla Was..
bądź się nasiliły
Czyli były juz prędzej...
Czyli u 70% dzieci chorych na autyzm objawy wystąpiły lub się nasiliły przed podaniem szczepionki a u pozostałych po podaniu szczepionki. Biorąc pod uwagę fakt, że większość dzieci jest szczepiona, należy wysnuć wniosek, iż szczepionka zapobiega autyzmowi. Zmniejsza ryzyko choroby o ponad 50%. Tak?
Jarku, ty to tak zawsze wszystko na opak...:)
Nie będę nic wyjaśniać, bo napewno przeczytałeś to ze zrozumieniem, ale wiem, masz swoje zdanie i go nie zmienisz..
Co do mojego sąsiada, w wieku 4-5 lat był normalny jak każde inne dziecko, od czasu szczepienia ma autyzm.
No nie wiem czy na opak. Pomyśl, skoro wśród dzieci chorych, a tylko wśród takich robiona była próba, tylko 30 procent bylo po szczepionce, to o czym taka statystyka świadczy? A no kompletnie o niczym. 90% jadło pomidorówkę, 1% miało brudne nogi. Jeżeli już doszukiwać się jakiejś korelacji to właśnie odwrotnej: tylko 30%, bo na zdrowy rozum powinno być 50%. Czyż nie?
No, nie byłabym taka pewna.. Szczepienie powinno dziecku pomóc, jakoś je chronić..
I teraz weźmy grupę 50 dzieci z autyzmem, z których aż 15 zachorowało wskutek szczepienia to wydaje mi się to cholernie dużo...
chociaż pomyślę o tym jutro po dzisiejszym ciężkim dniu może myślę na niższych obrotach:D:D:D:D
No i trochę się wnioskowanie zapętliło:) 15 było szczepionych. Wniosek: szczepienie powoduje autyzm. Skąd wiadomo, że wskutek szczepienia? Bo 15 było szczepionych. Prawda, że z takiej metodologii nic kompletnie nie wynika? Założę się, że więcej niż 15 dzieci ssało smoczek. Czy można z tego wyciągnąć wniosek, że smoczek jest przyczyną autyzmu? Posługując się statystyką łatwo jest manipulować jeżeli jest "właściwie" dobrana grupa a wyniki właściwie zinterpretowane:)
Dochodzi do tego podłoże psychologiczne. Ludzie lubią tłumaczyć problemy, delegować je i szukać winnych. Myślę, że połowa tych 30% to własnie takie szukanie przyczyn.
Moje dzieci przed ukończeniem 2 r.ż. były już po 4 dawkach szczepionki na pneumokoki, więc od czego go szczepili w wieku 5 lat? Nie chce mi się wierzyc, że do tego czsu nie występowały żadne objawy. Może dopiero w wieku 4 lat został zdiagnozowany?
On akurat nie był szczepiony na pneumokoki, ale na meningokoki.. Nie miał objawów, wcześniej był jak każde zdrowe dziecko.
A jak wytłumaczyc to że 4-krotnie częściej na autyzm zapadaja chłopcy niz dziewczynki? Przecież dzieci sa szczepione jednakowo, niezależnie od płci.
Tylko co to są szczepienia obowiązkowe? Skąd wiadomo, że to co dziś jest dobrowolne za 2 lata nie będzie obowiązkowe. Przykładem jest hib. Gdy moja córka urodziła się w 2003 roku nie słyszałam nawet o szczepionce na to. W 2005 roku zalecali to w szpitalu każdemu wcześniakowi. Wyczytałam wtedy , że za darmo można min. zaszczepić trzecie dziecko i kolejne. Bliźniaki urodziły się jako drugie i trzecie dziecko. Czyli na jedno mi przysługiwało za darmo szczepienie. Doktorka zaproponowała, że porozmawia z sanepidem czy nie zaszczepili bym nam obu za darmo. Zgodzili się mówiąc, że maja dużo takich przypadków. Zaszczepiłam ich. Gdy przychodził ten termin to byli 4 razy kłóci (w obie ręce i obie nogi) bo korzystałam z darmowych szczepień. Chyba 2 lata później (jak byli już za duzi) wprowadzono tą szczepionkę jako obowiązkową. Wynika z tego, że córka nie została zaszczepiona na coś , co teraz jest obowiązkowe.
We francuskim kalendarzu szczepien obowiazkowe sa tylko przeciw blonnicy, tezcowi, krztuscowi i hib, reszta sa nieobowiazkowe choc zawsze proponowane przez lekarzy, zwlaszcza gdy dziecko ma kontakt z innymi, uczeszczajacymi do zlobka lub przedszkola czy szkoly. Jadac do Polski zapytalam lekarza czy powinnam zaszczepic corke na BCG, oczywiscie lekarz zalecil szczepienie, poniewaz w Polsce jest jeszcze zbyt wysoki procent zachorowalnosci na te chorobe i lepiej nie ryzykowac zdrowie dziecka.
Na pneumokoki i meningokoki tez zaszczepilam, bo jednak skutki tych chorob moga byc tragiczne, a wole nie ryzykowac.
Rozyczka, swinka i odra,tez jest poza obowiazkowym kalendarzem, a jednak nie znam matki, ktora by nie zdecydowala sie zaszczepic swojego dziecka. O rotawirusie lekarze nie wspominaja i powiem szczerze, ze bardzo duzo ludzi i dzieci choruje na tzw grype zoladkowa, moja corka zachorowala majac 6 miesiecy i skonczylo sie szpitalem i calonocna kroplowka. Od tamtego czasu mala zachorowala jeszcze 3 razy na rota ale przechodzila je lekko wiec byc moze chorujac na jedna odmiane nabrala odpornosci na niektore szczepy tej choroby.Tym razem zapytam lekarza o szczepionke na rota, bo wkrotce przybedzie na swiat malenstwo, jednak nie bede sie upierala jesli lekarz nie zleci szczepienia.
Jakos nie wierze do konca w powiazanie atyzmu ze szczepionkami, tym bardziej, ze procent szczepionych dzieci nijak sie ma do procentu chorych na autyzm, w kazdym razie te liczby nie nie przekonuja mnie do rezygnacji ze szczepien, nie chce ryzykowac zycia dziecka.
Bardziej przekonuja mnie te slowa znalezione na portalu zdrowotnym:
"Dziecko przychodzi na świat z tzw. odpornością pierwotną. Niestety, otrzymane od matki przeciwciała chronią je przed chorobami tylko przez jakiś czas - poczynając od 4. miesiąca ta ochrona słabnie, a własny system odpornościowy malucha jest jeszcze niewydolny. Musi się dopiero nauczyć rozpoznawania szkodliwych drobnoustrojów i wytworzyć przeciwko nim własne przeciwciała. Tej nauce służą... choroby. To najbardziej naturalny sposób, w jaki organizm samodzielnie zdobywa tzw. odporność nabytą.
Niektóre choroby są jednak na tyle groźne (lub grożą niebezpiecznymi powikłaniami), że trzeba dziecko przed nimi ustrzec. I temu właśnie służą szczepienia. Szczepionka to nic innego jak wprowadzenie do organizmu osłabionych lub martwych chorobotwórczych drobnoustrojów (albo ich fragmentów), które prowokują system odpornościowy do produkcji przeciwciał. Jednorazowa dawka szczepionki musi być bezpieczna, czyli zmobilizować organizm do produkcji przeciwciał nie wywołując przy tym choroby. Do wytworzenia pełnej odporności wystarczy czasem jedna, ale częściej dwie lub trzy dawki szczepionki, po których zazwyczaj trzeba jeszcze podawać dawki przypominające."
Moja mala ma 10 mcy, szczepilam ja na pneumokoki, rotawirusy pominelam, poniewaz nie chcialam, a po drugie bylo juz za pozno....
Poza trym wszystkie polecane szczepienia dostawala oddzielnie w odstepach 2 tyg. Teraz zastanawiam sie czy szczepic na swinke, rozyczke ......
Jak mieszkasz w Polsce to szczepić na świnkę, odrę, różyczkę musisz. Są to szczepienia obowiązkowe i sanepid ściga za nie szczepienie. Znajomej dziecko było chore i matka była ścigana przez sanepid ze nie szczepi dziecka. Tylko nie wiem po co są te szczepienia. Odra, różyczka obowiązkowa, a ospa już nie. Nona różyczkę może jest sens dopiero ta druga dawka dla dziewczynek bo w ciąży potem niebezpieczne to jest.
Ospa prawdziwa została uznana za chorobę całkowicie wytępioną. Dlatego już od dłuższego czasu (20 lat?) się na nią nie szczepi.
To dlaczego ospa wietrzna była miesiąc temu w sąsiadującej z moją miejscowością?
Wietrzna to inna, myśmy byli szczepieni na czarną ospę. Dlaczego nie ma obowiązkowego szczepienia na wietrzną to nie wiem. Może nie ma skutecznych szczepionek, może nie ma potrzeby? Nie wiem.
Wiem. Widocznie uznano, że nie warto wprowadzać obowiązku ze względów epidemiologicznych, czy finansowych. Może nie daje odporności na całe życie? Nie wiem. Czymś tam się kierują mądrzejsi ode mnie:)
Tutaj gdzie mieszkam nie ma takiego obowiazku, tyle tylko ze pozniej sa problemy ze znalezieniem szkoly dla dziecka
O szczepieniach z dzisiejszego dnia:
U mnie to nie problem w przychodni jest apteka więc kupić i zaszczepić to nie problem. Gorzej to z cenami. Mąż za szczepienie na grypę zapłacił 25 zł, a ja 30 zł. Oczywiście w różnych przychodniach.
Czytam i wlasnym oczom nie wierze, ze kupno i transport szczepionki moze stworzyc az taki problem. We Francji kazdy sam kupuje na recepte szczepionke i dowozi do lekarza by sie zaszczepic. W aptece zawsze przypomonaja o tym, ze jesli nie szczepie od razu to nalezy szczepionke wlozyc do lodowki i przechowywac maksymalnie iles tam dni. Wiekszosc ludzi kupuje szczepionki przed wizyta u lekarza, chyba, ze jest ona o krotkim terminie przydatnosci, wtedy trzeba wczesniej zamowic. Nigdy nie wozilam szczepionki w lodowkach ani torbach termicznych, a lekarz nie stwarzal mi problemow ze szczepieniem.
Mysle, ze w kraju ludzie przyzwyczaili sie do tego, ze nie musza sami kupowac i przynosic szczepionek, dlatego ten problem urosl az do takich rozmiarow. Z drugiej strony, dlaczego tak nagle zmieniono system szczepien, skoro do tej pory dobrze funkcjonowal.
Czasami wydaje sie, ze ludzie sami szukaja problemow
do godziny można przechowywać bez lodówki szczepionki.