Ksiądz po kolędzie , potrzeba ducha, tradycja, czy może tak wypada?
A może ksiądz ,,odwala" kolędę więc my "odwalamy" jego wizytę?
Ciężki temat. Może być gorąco . Ja osobiście przyjmuję księdza(chociaż nie ma mnie za czesto w Kościele,czego nie ukrywam),chociaż myśle,ze przychodzi bardziej po kasę i odnotować ilosć duszyczek.Zdawkowe -'co słychać?" i do następnych drzwi
No ja niestety jestem podobnego zdania.... Nie mam nic przeciwko, ale zawsze mnie niesmaczyła ta koperta.... A księdza przyjmuje, żeby błogosławieństwo dał:)
Przyszedł, nie mam nic przeciwko temu, pogadaliśmy o życiu, wspomnieliśmy o wspólnych występach na scenie na Dzień Kobiet. Atmosfera super miła. Koperty nie chciał, mówiąc, że może wam bardziej potrzeba. Po naleganiu w końcu wziął. Jedno z milszych spotkań z Tymi panami.
ja tez ksiedza zawsze przyjmuje chociaz nie ukrywam do kosciola nie chodze a co do tych kopert to u nas ksiadz sam nie wezmie ze stolu trzeba mu podac a jak sie nie da to wychodzi bez. Nasz ksiadz nie jest chytry na kase jak bralismy slub np to ani razu nie padla zadna suma ile za udzielenie slubu sobie zyczy zawsze mowil co łaska
Zawsze mówią "co łaska, ale zawsze dają tyle i tyle" ;)
Temat faktycznie może stać się gorący,jak wspomniała Ewa,ale to zależy przecież od nas,forumowiczów.Mam nadzieję,że zachowamy zdrowy rozsądek
Zazwyczaj przyjmowałam księdza po kolędzie,ale zdarzało się,że nie mogłam (a dwukrotnie po prostu nie chciałam-z jakiego powodu,ogólnie napiszę,może nikt mnie nie ukamieniuje).Mam sentyment do tej tradycji (choćby wspomnienia z dzieciństwa) .Wielokrotnie przychodzili sympatyczni ksieża,z którymi,tak jak chyba pisał lajan,z przyjemnością mozna było porozmawiać-i taka powinna być kolęda.Kilkakrotnie trafiali się tacy
"sprinterzy",że,jeszcze z zadyszką "odbębniali" obowiązkowe regułki-i dalej-wio,byle szybciej.No cóż,nie było niemiło,ale po prostu nijako.Jeden (na szczęście tylko) raz byłam wręcz wsciekła po takiej "pseudo-kolędzie" i nie życzę nikomu takiej.Przyszedł ksiądz,który,jak to w małej miescinie,wie wszystko o wszystkich,a może więcej niż sami zainteresowani i-nie pytany,ani nie zachęcany,zaczął negatywnie oceniać postępowanie jednej z osób mi znajomej.Sądziłam i sądze do tej pory,że zachowałam się dosć powściągliwie.Powiedziałam "z całym szacunkiem,proszę księdza,ale ja jednak mam inne zdanie na ten temat".Spurpurowiał, na twarzy,rzucił kopertę,którą juz miał w ręku,na odchodnego trzasnął drzwiami,że omal nie wyleciały z futryny.O jakimś "Bog zapłać" czy choćby "do widzenia"pewnie zapomniał.Następne dwa lata po prostu podziękowałam za kolęde,gdyż znowu on miał chodzić.Boga zawsze znajdę,drogi do kościoła nie zapomniałam,chociaz "nie grzeję tam regularnie ławki".Od księdza mam prawo wymagać normalnego zachowania na zasadzie-"szanujmy się nawzajem"
Oj,to się rozpisałam.Życzę samych miłych po-kolędowych wspomnień.
U nas był w środę nowy proboszcz, spotkałam go już na dole gdy wracałam ze sklepu, pomylił klatki i szukał żeby zacząc od najmniejszego numeru .Pokazałam mu od której klatki ma zacząc.
Kolędowanie zaczął od 16:30, poprzedni też tak zaczynał, zdarzało się że przychodził nawet po 21.
Jolu, nasz nowy proboszcz należał jak to napisałaś do sprinterów:) policzyłam wcześniej klatki
i sobie myślę że na 20 godz może dotrze, więc wzięłam się za rozpakowywanie zakupów.
Nie wiem jak proboszcz to zrobił, ale zapukał do nas już o 17:40.
Szybko poświęcił mieszkanie, usiadł , wypytał czy chodzimy wszyscy do kościoła, dał dzieciakom po obrazku.
Chwilę coś pomazał w swoim notatniku i papa, poszedł sobie dalej. Koperty sam ze stołu nie wziął, otworzył torbę i pokazał gdzie mu ją włożyc.
Okazał się bardzo miłym człowiekiem i chyba raczej porządnym, wywnioskowałam to z zachowania naszego psa , którego wytargał za uszy, a ona się do niego lepiła. Z natury jest nieufna do obcych i strasznie szczeka jak ktoś obcy do nas puka, a tutaj nic lgnęła jak do swojego.
Nie mam nic przeciwko żeby ksiądz do nas przychodził, ale mógłby chociaż porozmawiac z 20 min, no ale cóż! widocznie bardzo się spieszył:)
Wiesz,nie chodziło w mojej wypowiedzi o dwudziestominutową rozmowę księdza (chociaż,dlaczego nie?).Wystarczyłoby i pięć minut,ale żeby to było szczere i coś z tej rozmowy wynikało,inaczej taka kolęda nie ma sensu.Temat tej sławnej koperty jest już mniej ważny.
Tak jeszcze raz "poza tym"- to,że ktoś jest bardziej,czy mniej wierzący,niekoniecznie musi mieć wpływ na jego opinię odnośnie samej kolędy..Sama też nie do końca wiem,jak ze mną jest.
Wiesz,nie chodziło w mojej wypowiedzi o dwudziestominutową rozmowę księdza
(chociaż,dlaczego nie?).Wystarczyłoby i pięć minut,ale żeby to było
szczere i coś z tej rozmowy wynikało,inaczej taka kolęda nie ma sensu.Temat
tej sławnej koperty jest już mniej ważny.Tak jeszcze raz "poza tym"- to,że
ktoś jest bardziej,czy mniej wierzący,niekoniecznie musi mieć wpływ na
jego opinię odnośnie samej kolędy..Sama też nie do końca wiem,jak ze mną
jest.
Z tego samego powodu moja mama nie przyjmuje kolędy.
Ja tez zawsze miałam podobne zdanie...
Jednakże w zeszłym roku przeprowadzilismy się i koleda była w nowym miejscu.
Ksiądz baaaaaaardzo fajny, bardzo miła atmosfera, siedział chyba z 40 minut, koperty nie chciał wziąć mówiąc,że mamy dzieciaki przeciez i im bardziej potrzeba tych pieniedzy. Wziął dopiero kiedy zapewnilismy go, że dajemy sobie radę. Pytał jednak kilka razy, czy na pewno damy znać jakby kiedys było inaczej. Pierwszy raz coś takiego mi się zdarzyło:)
Pozdrawiam serdecznie:)
U nas też już był. Jest to nasza pierwsza kolęda w nowym miejscu zamieszkania-pogadaliśmy, żeby czegoś się o sobie dowiedzieć. Przyznaliśmy się bez bicia, że do obecnej parafii mało uczęszczamy bo z sentymentu i przywiązania nadal jeździmy do starej parafii(tam były ochrzczone nasze dzieci i jakoś tak nam bliżej). Pieniędzy nie wziął!! Damy na tace...
Tu gdzie mieszkam (w D) nie chodzi ksiadz po koledzie ale w PL wpuszczalismy zawsze ksiedza. Jak przychodzil proboszcz to bylo najgorsze nie dosc ze koperta to jeszcze nie prowadzil zadnej dyskusji z nami tylko sie pomodlil i wypywywal z katechizmu. Ale wiem ze w ostanich latach sa mlodzi ksieza i sa bardzo mili i rozmowa przebywa rowniez inaczej niz z proboszczem, a co do kopert to brali ale dla biedych dzieci zeby mialy wakacje lub inne potrzebne rzeczy i to mi sie bardzo podoba takie postepowanie I ksieza tez mi sie podobaja
U mnie w parafii faktycznie księdzu troszkę się spieszy. Jednak zawsze przychodzą duchowni na wizytę, nie wytykają palcami błędów, nie wypominają, jak nie dajemy im koperty, bo wiadomo nie zawsze człowiek da radę. Mimo tago zawsze przychodzi. Z anbony nie wygłasza, że tylu to nie dało. Ksiądz też człowiek, u nas bardzo pozytywne wrażenia !
Ja jako dziecko nie lubiłam jak ksiądz chodził po kolędzie,tak też mi zostało po dzień dzisiejszy.Ja z mężem nie przujmuję księdza bo uważam że jest mi to nie potrzebne,a jak będę chciała się pomodlić to pójdę do kościoła.Ja jak zauważyłam,jak ksiądz dostał ode mnie kopertę to sprawdzał palcem jej grubość i to mnie bardzo zniesmaczyło.
Przyjmujemy księdza w domu i nie uważam tego za przykry obowiązek ani odwalanie wizyty czy tracycji. Dawanie koperty też mnie nie irytuje. Daję tyle, na ile mnie stać i nie interesuje mnie czy ktoś daje więcej czy mniej.
Irytuje mnie natomiast narzekanie, że ksiądz szybko przyszedł, szybko poszedł. Zalożę się, że gdyby gospodarze domu mieli do niego sprawę i chcieli porozmawiać, to żaden ksiądz nie powiedziałby "sorry, ale mam jeszcze kilka mieszkań do odwiedzenia, dajcie kopertę i uciekam. Pogadamy innym razem."
W mojej obecnej parafii też jest ksiądz, który 40 mieszkań "wizytuje" w niecałe 3 godziny. Z tym, że nie wiem, ile rodzin go nie przyjmuje. I pyta się, czy wszystko w porządku, czy mamy jakieś problemy, czy mamy jakąś sprawę - to od nas zależy długo posiedzi.
I narzekanie, że "szybko się pomodlił", ciekawa jestem, co by było, gdyby odmawiał np. dziesiątkę różańca.
Kolęda nie jest obowiązkiem. Ale jak przyjmujemy, to nie narzekajmy.
Pozdrawiam.
Ale my Polcy lubimy narzekać-to nasza tradycja narodowa . Czymże byłaby kawa z koleżanką bez obgadania wszystkich i narzekania na wszystko? -to stracony czas ,tak na sucho.
Dobrze mówisz. Byłyby te same narzekania. Ja, ateista, to mówię.
W tym roku podarowałam sobie przyjęcie księdza świadomie.A chodził w niedzielę 9-tego wiec miałam inne plany.
Zawsze ministranci chodzą wcześniej i pytają czy przyjmuję księdza, grzecznie podziękowałam mówiąc wyrażnie nie,chyba powiedziałąm zbyt cicho bo nie zrozumiano mnie.
Przyszła koleda dobijają się do bramofonu i było wielkie rozczarowanie dlaczego nie????
Oniemiałam,i musiałąm jeszcze raz powtórzyć że .....nie.
Tak naprawde czułam się idiotycznie w takiej sytuacji.
A co do kopert,nie widziałam jeszcze księdza który by nie "capnął" za kopertę.
Jednego roku próbował mnie wypytywać o moją sąsiadkę(koleżankę) to mnie trochę poirytowało.
Ksiadz owy był wówczas bardziej zorientowany w sąsiadach niż ja.
A mieszkam na małej ulicy domków .Więc aż tak dużo nas tu nie ma :-)
pozdrawiam
Księża są różni:)
U mojej babci w parafii, od lat jest ten sam proboszcz -alkoholik i hazdardzista;-)
Kiedy pewnego dnia ksiądz w bójce dostał nożem od innego wielebnego, bo już nie miał co przegrać cała parafia modliła się za swojego proboszcza;-)
A kiedy wrócił ze szpitala i powiedział, że przegrał wszystkie oszczędności z parafialnego konta przeznaczone na remont i nowy dzwon, nikt go nie gromił... Poprostu co miesiąc puszczają słoiczek po parafii i się uzbierało
Ale muszę przyznać, że człowiek ma niesamowitą charyzmę, kiedy mówi kazanie... to wszyscy wiedzą, że nie klepie na odwal się, ale mówi co myśli i czuje... Ma w sobie to coś, że chce się go słuchać i co najdziwniejsze -chce się zmienić na lepsze:)
Dobrze że ma tak wyrozumiałych parafian:) słyszałam już gdzieś tą historyjkę.W naszej parafii by się długo nie uchował taki proboszcz:)
Myślę że bywa i tak i tak a dzisiejsza prędkość raczej wynika z tego że wiele osób księdzi nie przyjmuje szczególnie na nowych osiedlach.
Ja przyjmowałam zawsze może dlatego ze regularnie bywam w kościele nie tylko w niedzielę. Nie jestem fanatyczką ale w niedzielę staram się iść do kościoła no chyba że no chyba ze wyjeżdżam jestem chora dosłownie lub na chorobe dnia poprzedniego - ten ostatni powód dlatego że nie idę do kościoła za karę tylko aby być tam świadomie a na kacu byłoby to bardzo trudne
Od kilku lat rozmowy z księdzem sprowadzaję się do jednego tematu związku niesakramentalnego, a że nic z tym się nie da już zmienić bo moja druga połowa jest rozwiedziona to nigdy nie odczułąm ich jako niemiłych a wręcz przeciwnie
Z negatywnym potraktowaniem przez księdza spotkałam się tylko raz jeżeli można to nazwać spotkaniem i choć mocno mnie to wówczas wzburzyło to nie przejęło szczególnie gdyż do tej parafii nigdy nie chodziłam a tylko mieszkałam w ich rewirze
Historia krótka ministranci jak to bywa przyszli z zapowiedzię dzień wcześniej gdy ich zapytałam o której mniej więcej będą oswiedczyli że około 18, postanowiłam pojawić się w domu odrobinę wcześniej niz na ostatnią chwilę i dzięki temu o 17 mijałam się z księdzem w drzwiach klatki - on już wychodził gdy powiedziałam że też oczekuję wizyty duszpasterskiej zapytał mnie czy ma wrócić poprosiłam o to lecz później ponieważ mojego partnera nie było jeszcze z pracy a chcielibyśmy odbyć to spotkanie wspólnie.
Księdz tenże patrząc mi prosto w oczy oświadczył że wróci na koniec, przygotowałam stół ......... i posprzątałam go około 22 bo uznałam że ksiądz i tak już nie przyjdzie - po prostu nas olał.
Witam!! Co roku przyjmujemy księdza jeszcze nigdy się nie zdażyło żeby go nie przyjąć.Często jest u mnie drobny poczęstunek jak kawa czy herbatka ciasto,Nawet kiedyś ksiądz mówił że poprzedni ksiądz zapisał w kartotece że przewidziny jest drobny poczęstunek i wie że go mogę ugościć.Chłopcy też z chęcią zawsze wypili ciepłą herbatkę i zjedli ciasteczka.W tym roku też się przygotowałam miałam pyszny piernik staropolski,.sernik, ciasto ze słonecznikiem oraz różne ciasteczka bo to było zaraz po świętach,Od południa stół nakryty świece woda święcona,czekmy z mężem na księdza nic się wiele robić nie da bo w każdej chwili może przyjść.Chodzimy z okna do okna wypatrując gdzie już jest.Mąż zauważył że jest u sąsiada niedaleko to szybko psa zamknąć żeby się nie wystrszył bo pies duży.Ja wodę stawiam w czajniku zapalam świece i czekamy .a księdza nie ma u sąsiada przed nami też go nie ma ani chłopców.Myślałam że może przerwał wizytę i poszedł do kościoła na msze na 18;00 ,ale póżniej też nie przyszedł POPROSTU NAS OLAŁ.Mąż mówi co się martwisz została nam koperta pójdziemy sobie na zabawę karnawałową.I też tak zrobimy w sobotę idę na bal za kolędę.Pozdraim wszystkich,
Pewnie sąsiad miał mocną naleweczkę, i ksiądz zakończył "kolędę"
A ja mam bardzo miłe wrażenia z tegorocznej kolędy.. Fakt, że ksiądz był u nas zaledwie 10-15 minut, ale czuło się, że gdybyśmy chcieli porozmawiać to zostałby dłużej i czuło się, że te parę minut faktycznie chce spędzić z nami, a nie myśleć o niebieskich migdałach:)
Koperty nie wziął -powiedział, żebym coś kupiła szkrabom.. A dodam, że chodzili u nas nowi księża, którzy dopiero od kilku miesięcy są w naszej parafii -drugi podobno równie miły i przystępny:)
A kiedy przypomnę sobie ubiegłoroczną kolędę... Hmm, szybki sprint, modlitwa, "jak wam się żyje?", "jak młoda?" (moja siostra jeżdziła na kolonie z ministrantami;)) nawet nie usiadł, ale uśmiechałam się pod nosem, bo on już tak ma -taki typ człowieka:)
Jakieś 10 lat temu mieliśmy ciekawego księdza, wieloletniego proboszcza;-)
Kiedy wszedł do domu, rozsiadał się na krześle, dawał dzieciom cukierki i rozkładał księgę (bo inaczej nie da się tego nazwać;), coś tam notował, pogadał i prosił o kopertę.. Jeśli widział=, że komuś dobrze się wiedzie pytał "A co tak mało?" i zawsze komentował..
Ale kiedy były ciężkie czasy, to zawsze pomógł, dał, pożyczył, czy nie wymagał pieniążków za sakrament..
Do tej pory wszyscy wspominają go z sentymentem, a chyba najbardziej moja mama, bo kiedy nie miała co włożyć do garnka to właśnie on pomógł:)
Dla mnie wizyta księdza jest bardzo ważna. Czekam na to cały rok. W tym roku miałam wielkie plany o czym będę rozmawiać z księdzem. Ksiądz nigdy nie mówi gdzie skończył chodzić. Wiadomo tylko w jakich godz będzie chodził. Wg moich planów i księdza też powinien dojść do nas wczoraj. spotkałam Go w szkole i zapytałam. nie przeszedł ani polowy zaplanowanej trasy. Przyszedł dziś. Odszedł od nas o 20:30. Wyszło dość nieciekawie. Ministranci nie dzwonili do drzwi tylko swoimi dzwonkami na podwórzu. Oczywiście nie słyszałam. Powiedzieli księdzu, że nikt nie otwiera. Ksiądz przyszedł z nimi i pod drzwiami dalej tymi dzwonkami się tłukli ale nie słyszałam. Zrobił całą ulice i od sąsiada dowiedzieli się, że mogłam nie słyszeć i zadzwonili dzwonkiem do drzwi i się udało. Wizyta była krótka bo nie chciałam księdza zatrzymywać:(. Mąż śpieszył się do pracy. Dzieci dostały obrazki. Córka powiedziała: Bóg zapłać:D Zawsze ma cukierki ale dziś nie miał i powiedział, że po drodze zjedli. Pieniędzy od lat nie bierze tylko daje się w niedziele w kopercie na tacę. Ja zawsze podpisuję imieniem i nazwiskiem i numerem domu. Inni chyba też tak robią.