Witam wszystkich!
Zainteresował mnie fakt, o którym mało się pisze na internecie i mało ogólnie się mówi. Mianowicie o zapachu mięsa wieprzowego po uprzednim przyrzadzeniu w dowolny sposób, czy pieczenie czy to duszenie - wszystko jedno, czasami zdarza się tak, że mięso po prostu śmierdzi wieprzkiem, że tak ujmę. Zdarzyło się Wam?
Nie zawsze jednak się tak zdarza, ale kiedy zdarzy zawsze muszę wyrzucić zakupione i już zazwyczaj uduszone mięso do kosza, bo zapach jego nie pozwala nam cieszyć się smakiem, który też jest "taki wieprzowy" - ogromnie przesycony!
Czy ktoś spotkał się z tym zjawiskiem i potrafi temu zaradzić?
Serdecznie pozdrawiam
Mięso kupuję od lat zawsze w tym samym sklepie rzeźniczym , lub od sąsiada mojej mamy który chowa świnki.Nigdy nie wyczułam żeby mięso śmierdziało. Kiedyś tylko raz kupiłam udka z kurczaka , które nie nadawały się do jedzenia, po upieczeniu miały smak ryby.
Zanim kupisz kawałek wieprzowego popatrz jak wygląda ...
Mieso z maciory lub knura ( to ostanie prawie nie zjadliwe ) , ma kolor
mocno czerwony ... !
Wybieram zawsze '' piekny wykrawiony róż ''i .... nie mam i nie miałam
nigdy takich problemów ...
Tylle moge ci pomóć ....!!
megi65 - serdecznie dziękuję za wskazówkę. Kupując ostatnio mięso, a była to łopatka wieprzowa miała kolor taki mdły, ani to nie był mocno czerwony, ani wykrawiony róż ,ani wogóle nic co wygląda czerwonawo. Był wyblaknięty, mdły odcień lekko brązowy można nawet stwierdzić. Myślałam, że to dobrze ponieważ kiedyś oglądałam w tv program własnie o wybieraniu mięsa, w programie sugerowali kierować się właśnie mdłym odcieniem a nie krwisto czerwonym bądź różowym, stąd mój zakup tego kawałka. Sama już nie wiem.
Chyba wiem, o czym piszesz. Udało mi się trafić na taki pieczony karczek na składkowym grillu (ciężko go było dyskretnie wyrzucić...), czasami szynka wieprzowa kupowana jako wędlina też ma ten specyficzny zapach i posmaczek. Mój mąż nazywa go smakiem "świńskiej ... tralala! " , choć lubi kotlety i pieczony schab, ale ten zapach zdarzający się na szczęście sporadycznie, potrafi odebrać całą przyjemność jedzonego posiłku.
Nie wiem, dlaczego i kiedy z tym zapachem i smakiem zdarza się problem.
Nie mam jednej skutecznej rady.
Kiedy piekę lub robię coś z polędwiczek wieprzowych lub pieczeń wieprzową- marynuję je przedtem przez noc. W kuchni używam zwykle różnych ziół, miodu, ciemnego octu balsamicznego, dobrej oliwy, więc marynata "załatwia" sprawę nie zabijając jednocześnie smaku mięsa.
Dużo inspiracji na marynaty znalazłam w książce ...
Mam!
http://www.bialykruk.com.pl/sklep/index.php?p17995,sosy-sylvia-faller-monika-cremer
(na Allegro jest taniej, ale chodziło mi o opis)
Paola_r - to mięso, które własnie śmierdziało knurem było marynowane całą noc i pół dnia w lodówce w marynacie uniwersalnej (takiej w torebce z prymatu) potem pieczone na razem z ziemniakami w piekarniku przez półtorej godziny. I nie wiem dlaczego nadal było czuć? Ale dziękuję za linka zaczęrpnę trochę wiedzy z tematu marynat :)
Może problem tkwi w wyborze koloru mięsa przed kupnem. Tak jak pisała megi65. Trzeba po prostu orientować się jaki kolor ma dobre mięso, ale przyznam, że w tej chwili to dla mnie ciemna strona.
Nie da się w żaden sposób wyeliminować tzw. "zapachu knura". Poniewaz związane jest to z brakiem zabiegu kastracji u prosiąt. Wiem bo przez 25 lat mieszkałam na wsi i rodzice trzymali i nadal trzymają trzodę chlewną.
Art. z neta wklejam, który wyjasni watpliwości.
"Jeśli producenci trzody chlewnej w trakcie odchowu samców nie podejmą stosownych
działań zapobiegawczych, wielu konsumentów wyczuje, podczas obróbki i spożywania
mięsa pozyskanego od takich zwierząt, nieprzyjemny zapach oraz smak. Zjawisko to,
określane potocznie jako „zapach knura”, powodowane jest odkładaniem się swoistych
naturalnych związków w tkance tłuszczowej samców w przebiegu dojrzewania płciowego.
Mięso cechujące się zapachem knura wywołuje sprzeciw konsumentów i nie jest
w większości krajów dopuszczane do obrotu świeżym mięsem stosownie do przepisów
regulujących jakość produktów żywnościowych.
Obecna metoda kontroli zapachu knura:
Kastracja chirurgiczna, którą wykonuje się u bardzo młodych prosiąt, jest rutynowym
i ogólnie przyjętym sposobem zapobiegania pojawianiu się zapachu knura. W ostatnich
latach praktyka ta jest jednak przedmiotem krytyki z uwagi na niehumanitarny aspekt –
zabieg jest bowiem rzadko wykonywany w znieczuleniu, wywołując u prosiąt odczucie
bólu oraz stres."
Małgorzatko-czy to będzie knur (wieprz),czy tryk (baran),kaczor, itp,nie pozbędziesz się jego zapachu (a właściwie smrodku) w gotowaniu,choćbyś była mistrzynią w tym temacie.To są osobniki męskie,z zachowanymi groczołami płciowymi i to one nadają potrawie ten zapaszek.
Te osobniki nie powinny były trafić do handlu przed wykastrowaniem.
Zgadzam się z przedmówcą. Jedynie można załagodzić ten smak i zapach przez stosowanie przypraw takich jak: tymianek, rozmaryn, jałowiec, czosnek m.in. dlatego mięso się marynuje i przyprawia. Takie mięso piecze się w małych kawałkach. Faktem jest, że jagnięcina i wieprzowina mają czasem nieprzyjemny zapach i smak, z drobiem jest tak samo.
Oj,nie zgadzam się w jednym temacie ( w pozostałyłych-w 100 %).Otóż jagnięcina nie ma prawa mieć nieprzyjemnego zapaszku,gdzyż (niestety) to jest "baranie dziecię" i nie ma zadnych nieprzyjemnych zapaszków,które są związane z płciowym dojrzewaniem.
Starsze sztuki,to już baranina.
Ano,widzisz,Magdziu?
Miałam takie baranki wielokrotnie na rękach,a pózniej,gdy je jadłam,wolałam o tym nie myśleć (chyba to już jest zupełnie inny temat).
Dziękuję Wam za odpowiedzi. Czytałam trochę na temat tej kastracji jednak miałam nadzieję, że jest sposób by uniknąć na przyszłość takich właśnie niesmacznych mięs i straty pieniędzy przy tym, bo nie wiem czy Wy możecie, ale ja nie mogę jeść z tym smrodkiem, no wykręca mordkę na stronę(:
Znam człowieka, który sam hoduje świniaki, więc pomyslałam, że po prostu przerzucę się na mięso od niego. On jednak przecież nie kastruje zwierząt, czy w takim razie to mięso też będzie brzydko pachniało?Czy dobrze zrozumiałam?
Akurat mieszkam na wsi i wiem, że większość hodowców kastruje prosięta kilkutygodniowe. Jeżeli masz znajomego hodowcę, to przed zakupem najlepiej zapytaj czy był dany osobnik kastrowany. Może też zdarzyć się tak ,że "zwierzak" został wykastrowany kilka dni przed ubojem, to wtedy też będzie mięso czuć knurem.
Pod jednym warunkiem że ubój nastąpił przed zagojeniem się ran.Mięso knura wykastrowanego i dobrze zagojonego tz.trwa to około dwóch miesięcy a potem zabitego nie śmierdzi.Tak samo jest z lochą nigdy nie zabija się podczas rui gdyż to mięso śmierdzi. Dodam tylko,że przyprawy tutaj nic nie pomogą zagłuszą troszku nie przyjemny zapach mięsa,ale i tak w domu będzie wyczuwalny zapach moczu bo tak włąśnie śmierdzi to mięso przynajmniej dla mnie
pozdrawiam
Twoj znajomy z pewnoscia kastruje prosieta, tzn nie sam tylko weterynarz to robi. nie znam zadnego rolnika (a znam wielu)ktory by tego nie robil.
Dziękuję Wam za wszelkie wiadomości na ten temat. Zapytam znanego hodowcę o kastrowanie, jesli tak, to na pewno już nie kupię mięsa w sklepie, a na pewno w tym, w którym to mięso smrodkiem podchodziło.
MAGDAITYLE napisałaś, że z drobiem jest tak samo. I zgadza się, że często mięso z udek mi nie smakuje, jest jakieś dziwnie śmierdzące, nie wiem nawet jak to okreslić, a niekiedy (jak zapewne trafię na te lepsze), jest naprawde smaczne. Ale z kurczakami to chyba się nie zaradzi prawda?
Czy z wołowiną jest tak samo Drogie Panie?
Wołwina nie ma tego problemu.Trzeba tylko uważać żeby kupić mięso z młodej sztuki jest krwisto czerwone jędrne,ze starych sztuk ciemnoczerwone nawet czasami podsiniawe nadające się tylko w kiełbasy mielonki i tym podobne bo upiec lub ugotować tego nie sposób nawet marynata nie pomaga.
Dziękuję ZANTA za radę. Postaram się teraz prawidłowo wybierać te dobre sztuki mięsa.
To nie takie łatwe, żeby kupić NATURALNE krwistoczerwone mięso. Bo z tego co wiem jest ono w hipermarketach podbarwiane. Barwniki dodaje się też do karmy dla drobiu, żeby jaja były żółciutkie. A drób często zalatuje rybą, bo w tych masówkach jest dokarmiane taką paszą - podobno. Ja o chowie zwierząt nie wiem nic bom z miasta więc się madrzyć nie będę.
No to ja już nie wiem jaka rada na to wszystko. Aż cięzko to wogółe wszystko ogarnąć.
Teraz jak pójdę po wołowinę to już nie wiem czym mam sie kierować....buuu
Nieprzyjemny zapach, a tym samym i smak ma mięso od świnki, która została pozbawiona życia w czasie rui
Ano,była właśnie gotowa do rozpłodu,a w tym czsie wzrasta poziom hormonów płciowych,co wiąże się m.in.z zapachem wydzielanym przez samicę.
Dziekuję za wyjaśnienie.
Nie każdy z nas ma dostęp do wiarygodnego źródła mięsa, jak radzą sobie Ci, którzy kupują w dużych miastach?
Ja kupuję na bazarze przy Hali Mirowskiej (Warszawa). Mam upatrzone dwa stoiska na mięso wieprzowe, wołowe i dwa stoiska na drób i tylko tam kupuję. Nawet mielone. Po pierwszej takiej wpadce ze śmierdzącym mięsem jak Twoja, nigdy więcej nic bym tam nie kupił. Mięso oczywiście do kosza. Analogicznie z rybami. Kupuję w jednym stoisku ale do pierwszej wpadki. Na bazarze jest jeszcze z naście innych handlarzy rybą.
To dobrze, że jeszcze są takie miejsca, gdzie można zaopatrzyć się w dobre mięso bezpośrednio od hodowcy.
Ja mieszkam w małym miasteczku (5.000tys mieszkańców), to bardzo duża wieś można by powiedzieć, ale i tak opanowała nas era marketów. Nie kupuję nigdy mięsa w markecie, zawsze na osiedlowym sklepie, ale niestety nie wiem skąd biorą mięso a właściciel ma umowę sieciową, więc tak jak w biedronce mają swoje produkty i koniec.
Teraz na pewno skorzystam z pewnego źródła.
Serdecznie pozdrawiam
Dla wyjaśnienia: nie od hodowcy. Kupuję akurat u tych sprzedawców, bo się jeszcze nigdy nie sparzyłem. Z resztą... od hodowcy to nie bardzo sobie wyobrażam codzienne, czy też prawie codzienne zakupy. A pół tuszy to ja nie mam gdzie trzymać:) A to jeszcze ma powisieć, skruszeć... nie wtedy gdy się mieszka w bloku.
Rozumiem. Ja również mieszkam w bloku, ale mamy pod ręką rodziców na wsi, więc większe ilości przechowuję u nich, jeżeli chodzi o warzywa czy ziemniaki nawet. Dlatego rozumiem rozumiem doskonale co to znaczy jak się nie ma gdzie schować większej ilości jedzenia czy zapasów mięsa na zimę . A propos zawsze mam ten problem na święta bożego narodzenia bądź inne. Takie ilości jedzenia po prostu nie mieszczą mi się w lodówce i wówczas ratuje mnie jedynie nasza polska zima i trzymanie różnych bigosów na balkonie.
Serdecznie pozdrawiam