Jestem ciekawa jak Wy profesjonalne kucharki na WŻ, często pieczecie i gotujecie w tygodniu i na ile dni gotujecie jeden posilek ?
Ja moge się przyznać, że gotuję co dwa dni, a ciasto piękę/robię (bo nie każde wymaga pieczenia) raz na dwa, trzy tygodnie - robiłabym obydwie czynności częściej, ale moja dwójka nie ma takiej potrzeby,żebym robiła to dla nich częściej, nie jest wymagająca i nie ma wielkich żołądków, więc jest jak jest. Gotuję proste dania, które sa zarazem mało kosztowne, z takich domów pochodze ja i mój partner życiowy, wiec nie przeszkadzam nam to zbytnio a Wy?
Może macie jakieś danie, które musicie mieć conajmniej raz, dwa razy w tygodniu?
Profesjonalne kucharki ;) hehehehe
Ja równie raz na dwa czasem trzy dni, czasem zamrażam jak nam się nie chce trzeci dzień jeść tego samego. Piekę ostatnio - ciasta sporadycznie prawie wcale, chleb 2 razy w tygodniu.
Jakichś potraw które musza być nie mam. Ale ostatnio nie idą nam ziemniaki wieć króluje ryż i kuskus ;)
obiad gotuje codziennie. na jeden dzien.
nie pieke bo u mnie nikt ciast nie jada.
Obiad gotuję codziennie,a w sobotę zawsze robię jakieś pyszne ciacho ;-)
Podziwiam takich ludzi, którzy gotują codziennie, poniewaz codziennie trzeba coś wymyslac, udawac sie na zakupy, a to wiąże się tez z zawartoscią portfela i duza iloscia czasu.
Ja wole ugotowac danie na 2 lub 3 dni i nie musze myslec co jutro i pojutrze. Nie oszukujmy się za grosze obiadu nie da sie zjesc i zrobic, wiec jak ugotuje sie wiecej a jeden rodzaj to zawsze wychodzi oszczedniej w kazdym slowa znaczeniu.
Nie trzeba codziennie chodzić na zakupy i do tego mieć gruby portfel.Można codziennie ugotować dobry obiad i nie wydawać przy tym masy pieniędzy.
popieram. jak to mówia kobieta z niczego zrobi kapelusz,sałatke i awanture;)
fajne powiedzonko, ale cos w tym jest
Ja gotuje prawie codziennie,nie trzeba robic codziennie zakupow,ja je robie raz na tydzien.Jade do sklepu z kartka zapisana co potrzebuje.Na kartce wypisuje sobie produkty zelazne ,ktore sie juz koncza w domu,typu cukier,maka czy ryz itp..Reszta mniej wiecej przewiduje co bede gotowac w danym tygodniu i mniej wiecej kupuje takie produkty ,ktore beda mi potrzebne do tych dan.Zdarza sie ,ze czasem moje plany ulegaja zmianie.Czasem idziemy gdzies zjesc.Wcale nie musisz miec grubego portfela,zeby codziennie gotowac.
Co do ciast pieke,kiedy mamy na nie ochote,ale przewaznie na sobote lub niedziele cos pieke,choc nie zawsze,bo np.na dzis nie pieklam nic.
Ja dokładnie tak samo, obiad gotuję codziennie, ciacho zawsze w sobotę.
Obiad gotuję codziennie. Ciast ostatnio nie piekę, ponieważ sąsiadka dostacza mi ciasta niesprzedane w danym dniu z ciastkarni (nie wiem skąd takie wtyki ma ;))
Ja gotuję codziennie, jeżeli obiad jest dwudaniowy i jest zupa to gotuję jej tyle, żeby było jeszcze na drugi dzień.Ciasto piekę w sobotę lub niedzielę.
Nigdy nie gotuję obiadu dwudaniowego, nawet w niedziele, gdzie mam prawie zawsze kluski śląskie i obowiązkowo mięso, bo nie miałby u nas go kto zjesc. Kiedyś zrobilam mój niedzielny obiad z rosolem, to jedlismy to dwudaniowe danie przez 3 dni, moglo byc przez 4, ale nie moglismy na 4 dzien na to juz patrzec :)
Ale mam znajomych, ktorzy codziennie jedzą obiad dwudaniowy i codziennie do tego pieką, to się nazywa wyzwanie heh, nie wspominając o lunchu i śniadaniu ;0
Muszę powiedzieć że ja zazwyczaj gotuję codziennie,a jak by mi czas pozwalał piekła bym ciasta codziennie.Moi trzej synowie wypieki łykają w locie:)W kuchni żadko eksperymentuję wolimy jedzenie tradycyjne.Też staram taniio gospodarować w kuchni.Muszę się przyznać że mięsa tozdarza mi się przygotowywać na dwa trzy objady za jednym gotowaniem. Mogę zaprpponować moją oszczędną potrawkę ,gdyż można ją kosumować na kolację ale i też na objad z ziemniakami.Z ciast dużym powodzeniem cieszy się u mnie "kubusiowe cisto",dzieci przepadają za nim.Raz w tygodniu musi być u mnie objad bieda:)Jest to zupa mleczna z zacierkami i ziemniaki smażone z cebulką do tego.Zazwyczaj danie to serwuję w piątek.
Gotuje codziennie obiad dwudaniowy, zawsze musi byc zupa bez niej moj zołądek zle funkcjonuje :) Czasami gotuje na dwa dni ale na trzy to juz nie.
W niedziele musi byc rosół z makaronem, nie lubie nic innego jesc jezeli chodzi o zupe, na drugie tez jest zawsze jakies miesko.
Co do pieczenia to dopiero sie ucze, teraz mam tez czas wiec robie to czesto ale jak wroce do pracy to pewnie bede piekla sporadycznie :)
obiad przeważnie gotuję codziennie ... czasami sos z mięsem robię w podwójnej ilości i połowę zamrażam ... zupy zawsze robię w dużej ilości i jednego dnia jest właśnie zupa, a na drugi dzień miksuję i smażę palcuszki ... na niedzielny obiad zawsze mam mięsko, przeważnie coś z drobiu, bo moje chłopaki uwielbiają ... ciasta piekę tylko na jakieś okazje ... a danie które musi być chociaż raz w tygodniu to makaron z sosem pomidorowym, mój młodszy syn mógłby to jeść codziennie, czasami do sosu dodaję mięso lub warzywa albo i jedno i drugie
Ja tez gotuje prawie codziennie. Zupy gotuje w ilosciach takich zeby wystarczylo na 2 dni, codziennie gotuje drugie danie no chyba ze zrobi mi sie czegos wiecej i nie chce zamrazac to mam obiad na drugi dzien. Ostatnio czesto pieke tez ciasta, moj mezus jest slodkolubny a i moje coreczki jesli im cos podejdzie tez nie pogardza. jakos tak sie utarlo ze ciasta pieke w piatki, dzis upieklam ciasto ucierane z jablkami. Ale zdarza sie mi nie piec i 2,3 tygodnie. Jesli chodzi o to co gotuje to gotuje raczej prosto i tardycyjnie bo tak lubimy. Rzadko eksperymentuje bo moj maz nie lubi jak to mowi "wynalazkow" :).
Ogolnie to lubie gotowac i lubie jak to co ugotuje jest ze smakiem zjadane. Pozdrawiam :)
Z tymi mężami to juz chyba z reguły tak jest, że nie lubia "wynalazków", tak jak i mój :)
''Profesjonalne'',a to dobre..(to o mnie).Nie zawsze gotuje codziennie.Czasem na dwa dni,a jesli jeszcze zostanie,zamrazam-wowczas w porcjach jednodniowych (lub od razu,z zalozenia,na zapas).Jest to bardzo praktyczne.W przypadku braku czasu mamy goracy obiad w kilka minut,a nie musimy jesc jednej potrawy przez caly tydzien.Jestem raczej ''wszystkozerna''.Ogolnie lubie urozmaicone jedzenie,dobrze (nie znaczy za mocno) przyprawione-uzywam wielu przypraw ziolowych.Nie ma dnia bez warzyw,owocow,lubie zupy (tez swietnie sie mroza).Co do rodzaju potraw,lacze kuchnie tradycyjna z ''wynalazkami',chocby przez ciekawosc.Dlaczegoz nie sprobowac innych smakow,jesc w kolko to samo,bo ''tak bylo do tej pory''?Te tzw wynalazki wprowadzam stopniowo-zgaduje na podstawie skladnikow potrawy,czy nam moze smakowac,nastepnie przyrzadzam.Jesli sie sprawdzi,wchodzi do naszego ''menu'' na stale,jesli nie,to coz..po prostu zaspokoilam ciekawosc.Maz tez czasami (wczesniej) marudzil,ze znowu cos ''wydziwiam'',a pozniej sam dopominal sie o ugotowanie ktorejs z ''nowych'' potraw.Co do prostoty dan,moga wlasnie byc bardzo wykwintne i smaczne (hi,hi,tu przypomnialo mi sie,z jakim zachwytem Franek Dolas wymawial slowo ''zalewajka''-tu chyba tkwi sedno).Kilka razy w tygodniu musze miec zupe,danie drugie do tego niekoniecznie i nie codziennie.Rzadko pieke,moze dlatego,ze nie zawsze mi sie to udawalo.Poniewaz ciast u nas ''idzie''niewiele,wole czasem kupic kawalek niz jesc je przez tydzien.
U mnie gotuje się codziennie.Najczęściej zupa,bo większość rodziny lubi.Drugie danie jest wtedy jak wszyscy domownicy w domu(lub przynajmniej większość).Nie mamy zwyczaju gotowania na 2 lub 3 dni.Czasem jest to "dojadanie"z poprzedniego dnia.
Z pieczeniem ciasta to jest różnie.Na jakieś okazje czy spotkania towarzyskie obowiązkowo,a na codzień od czasu do czasu,ewentualnie na weekend-chociaż nie jest u mnie normą,że ciasto musi być na niedzielę.Jak nie mam czasu to każdy się "żywi" na swój sposób.Staram się wtedy ,aby było w lodówce np ryba wędzona,pomidory(to bywa prawie zawsze!) itp...czyli coś do zjedzenia bez gotowania.W sezonie ogórkowo-sałatowo-pomidorowym zdarza się,że nie gotujemy(z braku czasu,albo przez upały,albo z innego powodu...).Wtedy rodzinnie robimy michę sałatki i zajadamy się.
Co do wykwintności dań to jest różnie.Jak mam czas to "kombinuję"coś nowego lub zmieniam to co już pichciłam.Często korzystam z przepisów koleżanek lub z neta(z Wż).Niestety "wynalazki" mają niewielkie powodzenie u męża i u teściowej.Przeważnie ja i dzieci lubimy nowości,a mąż z "mamusią" wolą tradycyjną polską kuchnię(chociaż czasem zajadają,aż uszy im się trzęsą)
Jasia,czyli codziennie,czy nie codziennie,bo raczej to drugie?
Codziennie z wyłączeniem sezonu letniego, w którym mamy nawał prac.
No niech będzie prawie codziennie
Oj,latem tez doba jest u mnie za krotka,ale tak sie przyzwyczailismy,ze zawsze musi byc cos ugotowanego (stad to ''chomikowanie'' w zamrazarce).Czasami zdarzy sie,ze nie ma obiadu,ale,wierz mi,moze kilka razv w roku.W czasie upalow jemy ''nieco lzej'',tak zreszta podpowiada sam organizm.Teraz nadchodzi pora na wiecej tluszczyku i miesa.Zapomnialabym,mam pod opieka dziewiecdziesioletnia mame,ktora na szczescie cieszy sie jeszcze niezlym zdrowiem,ale ktorej musze zapewnic cieply posilek.Kiedys,zanim zamieszkalismy z nia,a byla juz po siedemdziesiatce,zaczela sie zaniedbywac,takze pod wzgledem odzywiania.Nigdy ''nie miala czasu'' na zrobienie sobie obiadu,popijala Cholesol (to na watrobe),brala jeszcze jakies inne specyfiki,a watroba nadal dokuczala.Teraz nie pamietam,kiedy ja ostatnio bolala,ale na pewno przed wieloma laty.Dosc popularna jest zasada,''trzymac zoladek w cieple'' i to chyba niezly pomysl.
Ja czasami na zyczenie meza nie robię obiadu podobnie, bo stwierdza, że dziś nie chce mu się jeść i zrobi sobie jakies kanapki lub gotowa pizze. A ja w tym czasie to wykorzystuje i eksperymentuje z zupami, ktore zajadam z coreczką, mam okazje, bo on nie ruszylby tego, a ja cieply posilek, zwlaszcza zupy musze miec, chociaz zwykly rosolek rozpuszczony z woda :)
Ja muszę codziennie przygotować posiłek do pracy dla mnie i dla męża na następny dzień , do tego codziennie obiad- kolacja .Czasem to już nie mam siły i pomysłów co zrobić ... i kupuję gotowce .
Ja też nie zawsze gotuję codziennie, z reguły co drugi dzień. Nigdy nie robię dwóch dań, ponieważ tak nie jadamy. Czasami robię akcję typu pierogi, gołąbki czy coś w tym guście i robię ilośći hurtowe, a potem zamrażam porcjami i mamy objady awaryjne w kilka minut. Z pieczeniem u mnie różnie. Z reguły co kilka tygodni, bo dbamy o linię hehe. Zakupy robię z reguły raz na tydzień, więc staram się wcześniej zaplanować, co będę gotowała, choć nie zawsze mi to wychodzi. Na pewno codziennie nie jemy mięsa.
Uwielbiam eksperymentować i jak długo nie gotuję czegoś nowego, to jestem zła:)).
Ja np.ostatni tydzień co dzień gotowałam inną zupę,wczoraj ugotowałam dietetyczny bigos to będziemy go jedli do poniedziałku np.na kolacje,jeśli nie zjemy zamrożę,dzisiaj na obiad robię makarn z sosem z mielonego mięsa,taki sos gotuje raz na 1,5 miesiąca i nakładam gorący,(nie pasteryzuje)w słoiczki i mam na kilka obiadów.Wracając do tematu gotuję prawie co dziennie,a ciasto 1 na miesiąc,czasem częściej ale zawsze z połowy porcji.Pozdrawiam
Mozna lubic gotowanie i jednoczesnie ulatwiac sobie zycie. Np ogromny garnek rosolu moze byc daniem wielodniowym, jako rosol i sztuka miesa, potem jako
pomidorowa i mieso w sosie np chrzanowym, jako baza do galarety , albo do pierogow z resztek miesa. Ja wszystko skrzetnie zamrazam , w zwiazku z czym nie
trzeba dojadac przez pare dni z rzedu tego samego zestawu. Albo na przyklad sos bolonski, za duzo roboty i gotowania na jeden raz, robie porcje takie, zeby rozdzielic je na kilka obiadow.
Zamrazam nalesniki, ale tez wszelkie surowe ciasta (kruche, pierogowe itd). To samo z wszelkim miesami duszonymi (wolowina po burgundzku, wszelkie potrawki,
kroliki, bogracze itditp). Sa pewne potrawy, ktore po rozmrozeniu traca na jakosci i mrozic ich nie nalezy, np ratatouille'a, kuskus (mowie o daniu, nie o kaszce), czyli
te, ktore zawieraja chrupkie warzywa.
Ciasta pieke wylacznie dla wnukow, bywa, ze dwa razy w tygodniu, ale bywa, ze raz w miesiacu.
Zupy gotuje tyle zeby bylo na 2 dni. i rosołek zawsze w niedziele. A drugie dania to roznie. W kazdym razie codziennie musi byc. jak robie pierogi to jemy je ze 2 dni i jeszcze zamrazam. Tak samo mielone czy spagetti. A ciasto pieke rzadko. Ale to w wygody bo mama piecze czesto i zawsze cos tam mamy:)
Gotuję 3-4 razy w tygodniu, przważnie na dwa dni. Co tydzień musi być pomidorowa z makaronem ( nie cierpię jej!), ostatnio mam okropny spadek formy i lecę po najniższej linii oporu, nie wymyślam, mąż pomidorówka ja kanapki....
Ja gotuję każdego dnia-dwa dania oczywiście.Zupę zwykle na dwa razy,reszta codziennie.Mam trzech dorosłych facetów,syn wyjezdza na studia -też na coś liczy...Lubię gotować,wycisza mnie to,a kiedyś tak się zarzekałam,że nigdy w życiu,no cóż...
U mnie przyjęło się, że prawie codziennie jest obiad dwudaniowy ( sama rodzinkę tego nauczyłam).
Czasem zupę jemy dwa dni jak zrobię więcej bo np, planuję jakieś większe prace.
W niedzielę oczywiście obowiązkowo rosół i mięso do drugiego dania no i oczywiście surówka.
W tygodniu bywa różnie ale niedziela bez surówki to nie niedziela.
Z ciastami bywa różnie ale staram się aby na niedzielę było.
Często robię placki ziemniaczane bo lubią (wiem, wiem może niezbyt zdrowe ale........) pieroguję też dośc często.
Dania gotuję raczej proste ale nie stronię też od nowinek, niektóre weszły na stałe do naszego menu.
A u mnie jeszcze inaczej....w weekend gotujemy na 2-3 dni. Potem w tygodniu obiady przygotowujemy na bieżąco. Przeważają dania jednogarnkowe (potrawki, lecza) lub drugie dania. Piszę w liczbie mnogie Tak...mój mąż bardzo chętnie i bardzo dobrze gotuje.
Ja gotuję tak co drugi dzień,bo jak ugotuje jednego dnia to mam obiad na drugi dzień.W tygodniu gotuję na jedno danie a na weekend na dwa,wiadomo chodzi o finanse bo wszystko przecież teraz takie drogie.A pieke może raz na miesiąc,zależy jak mi się chce i czy mojemu mężowi też zachce się coś słodkiego.