Dzisiejszej nocy ok.23.30 obudzily mnie dziwne odglosy w korytarzu i kuchni.Bylam dzisiaj w nocy sama i lezalam sobie w lozku w sypialni i nasluchiwalam.Skrzypienie parkietu w te i we wte...Probowalam te odglosy zignorowac, parkiet czasami "pracuje" w nocy przeciez...Nagle slysze, ze cos lazi po kuchni, dzwieki potracanych naczyn i sztuccy (tych, ktore staly na stole). Pomyslalam: duchy!! Ja mam czasami takie podejrzenia, ze w nocy jak my ludzie zasypiamy to duchy sobie bezkarnie harcuja. Adrenalina mi podskoczyla, zrobilo mi sie goraco, w glowie chaos-wyjsc na korytarz i zmierzyc sie z przeciwnikiem? Nigdy w zyciu, umre ze strachu!! Na chwile sie uciszylo, odetchnelam, mysle sobie schize mam ide spac. Nagle ...bach!! Dziek spadajacego szkla w korytarzu, jasna cholera, co jest grane! Zadzwonilam do kolezanki, ktora mieszka niedaleko mnie, mialam nadzieje, ze podjedzie z mezem do mnie i mnie uratuja:) Marta odebrala i okazalo sie, ze sa wlasnie w trasie do Polski! Mowie Marcie, ze to chyba duchy, a moze wlamywacz, byc moze zapomnialam zamknac dzwi wejsciowe? Pytanie Marty: masz rozaniec? Skad mam nagle wytrzasnac rozaniec, Marta ja zaraz umre ze strachu! Wszystko szeptem, aby "wlamywacz" niczego nie slyszal! Ona, no dobra, dzwon na policje! Sciszonym glosem zaczelam sie z nia wyklocac, ze nigdy w zyciu nie dzwonilam na policje i ze nie wiem, moze tam nikogo nie ma i na idiotke wyjde? W koncu stwierdzilam, ze nie mam wyjscia i zadzwonilam na policje, sciszonym glosem podalam adres.Czekanie bylo najgorsze, a jak ten wlmywacz wejdzie do sypialni? Co zrobie? Rzuce sie na niego, zaczne krzyczec. A co zrobie, gdy zadzwoni policja, przeciez musze wyjsc na korytarz. Stres nieziemski! W ciagu 7 minut policja przybyla! Dzwonek do drzwi, otwieram ddzwi do korytarza i co widze?
Nietoperza!!!!! Latajacego w te i we w te jak opetanego! Latal tak szybko, ze trudno bylo przejsc do dzwi wejsciowych,musialam sobie kurtke na glowe zarzucic, bo latal na poziomie mojej twarzy. Otwieram, a tam dwie policjantki, patrza oniemiale raz na mnie, raz na nietoperza. Ja poczulam sie jak wariatka, ale trzeslam sie cala ze strachu, przez pol godziny bylam w takim napieciu, ze jak je zobaczylam to sie poryczalam. Policjantki wypuscily nietoperza (jak on wlecial przez uchylone okno??) i sie troche podsmiewaly, ja poziej juz razem z nimi. Dzisiaj rano obejrzalam sobie miejsce akcji, ten cholerny nietoperz nawnosil mi mnostwo piachu, swiniak jeden!
Tym sposobem doszlo do mojego pierwszego kontaktu z policja w Niemczech, mam nadzieje, ze sprawa nie zostanie zaprotokolowana, bo glupio byloby sobie kartoteke zepsuc:)) Panie policjantki odwiedze z czekoladkami w podziekowaniu za uratowanie mi zycia:):)))))))))))))))))))))))
Ale jaja!!!!!!! sama bym była w strachu.
No moża sie usmiać czytając zakończenie, ale pewnie będąc na Twoim miejscu umierała bym z przerażenia. Choć może ja zgoniłabym na kota, który w nocy uwielbia zabawę, jedzenie i oczywiście "wizytę" w kuwecie.... co mnie zazwyczaj budzi od razu hm
W takich sytuacjach zwierzeta daja chyba odwagi, ma sie uczucie, ze nie jest sie samym w domu:)
Maddalenko, lo matulu az dreszcze mialam czytajac poczatek...........a tu masz nietoperz doprowadzil Cie prawie do zawalu serca ze strachu :))))))))))))
Ja chyba bym tak spokojnie nie miala odwagi sie bac, zaraz cos do reki bym zlapala i bronila moich wlasci........hihihi
Ps, a skad nietoperz sie znalazl w duzym miescie? U nas sa rzadkie i pod ochrona.
Nie wiem skad sie wzial :) ! Nietoperze sa chyba wszedzie pod ochrona, w kazdym razie w Polsce i w Niemczech rowniez. A ze jestem taka strachliwa kobieta, sama nie wiedzialam. To jest idiotyczne, dlaczego az tak bardzo sie balam. Nasluchalam sie opowiesci od kolezanki na temat rzekomych duchow w jej mieszkaniu i chyba dlatego takiego stracha mialam:)
A jeszcze sie zastanawialam nad tym, jak to glupio bedzie, gdy otworze policji w pizamie, taka niezrobiona i wogole:) Na szczescie byly to panie policjantki hahahaha:)
Niooooo, ja nie spie w pizamie a na golasa , to by dopiero bylo............hahahahaha
Kolezance moze zaproponawac wizyte u psychiatry?????:)))))))))))))))))
Tineczko, mysle, ze policja uznalaby ta akcja z Toba w roli glownej nago za najprzyjemniejsza z akcji:) A kolezanka jest specyficzna, po tym jak w wieku 15 lat byla prawie po drugiej stronie (miala raka) ma rozne duchowe doswiadczenia. I ja jej wierze, a ze podatna jestem na takie sprawy, widac po zeszlej nocy, bardziej sadzilam, ze to duchy, niz ludzie. No i bylo cos pomiedzy: nietoperz:))
Kochana, to nie byl nietoperz, to byl wampir !!!!!!!!!!!:))))))))))))))
Oki, ale dlaczego kolezanka boi sie duchow w takim razie? Podobno Ci co prawie przechodzili na "druga strone" widzieli piekne swiatlo i czuli kompletny spokoj duszy, wrecz nie chcieli wracac do zycia ziemskiego. Duchy (o ile istnieja) nic Ci nie moga zrobic fizycznie, wiec to chyba bardziej wyobraznia dziala:)))
A z ta moja nagoscia przy otwieraniu drzwi policjantom, to nie wiem, czy by nie zemdleli na progu a ja zadnej pomocy bym nie otrzymala:))))))))))))))))
Nie chce slyszec o zadnych wampirach:)) Co do kolezanki to dluga historia, ale wiarygodna:)
Co do policjantow, to mysle, ze by nie padli, najwyzej by powiedzieli, ze nastepnym razem masz pizamke uprasowac....
:)))))
zartowalam oczywiscie!!! :)))
Ze nie chcesz slyszec o zadnych wampirach to sie nie dziwie:)))))))))))))))
Czekaj Kochana mam wyprasowac siebie, goracym zelazkiem, bo nadal zadnej pizamy nie uzywam:)))))))))))))
Kto powie tineczce dowcip no poniecionej pizamce, bo ja na pewno spale?
:))
Hehehehe, kto powie, umieram z ciekawosci :)))))))))))))
Maddalena, ja Ci nie zazdrosze tej nocy. Kurcze! Sama nie wiem jak bym sie zachowala. Najsmieszniejsze jest to, ze czlowiek duchow sie boi a krzywde moze mu raczej zrobic tylko zlodziej :-)) A niech to! Jak sobie wyobrazilam siebie w takiej sytuacji, to przyszlo mi na mysl, ze chyba bym przez okno wiala, bo mieszkam na parterze a potem bym alarmowala sasiadow. Tak wiec ta Twoja policja, to lepsze rozwiazanie. Dwie kobitki sie posmieja i juz a ze mnie cala "klatka schodowa" by sie nasmiewala
No wlasnie, sasiedzi:) Po tym jak sie udalo nam nietoperza wyprosic, zamknelam dzwi wejsciowe, zeby nikt nie slyszal naszej rozmowy, wstyd jak cholera! Co chwile bylo slychac ich stacyjki radiowe z rozmowami, a ze w nicy cisza, wydawalo mi sie, ze wszyscy nas slysza!
Bylam wlasnie na komendzie najblizszej mojego miejsca zamieszkania i dobrze trafilam, one tam pracuja. Nie bylo ich na miejscu, wiec zostawilam czekoladki na komendzie z prosba o przekazanie. Bardzo przystojny policjant powiedzial, ze zaluje, iz wczoraj nie mial zmiany i gdyby kiedys jeszcze cos mi wlecialo przez okno, to mam dzwonic. Czy on mnie podrywal??? :))))
A pytalas kiedy ma zmiane w nocy? Przystojny mowisz..., to ja Ci wrzuce cos przez okno. Wybadaj wszystko i daj znac poki jestem w Niemczech ;-)
Cos mi sie zdaje, ze On chetny zeby Tobie nosic czekoladki :-)
Barrrdzo przystojny, ale i bardzo mlody:)) Dzieki za dobre checi, ale ja nie chce miec klopotow z moim mezem:))
Pewnie sie gimnastykujesz piszac na niemieckiej klawiaturze? Mi zajelo kilka miesiecy, zeby sie przestawic:))
To fakt, trzeba sie troche pogimnastykowac. Szkoda tylko, ze to na figure nie wplywa ;-D
Jezeli pisanie na obcojezycznej klawiaturze podchodzi pod wysilek umyslowy (gdyz zachodza intensywne procesy myslowe w tym momencie) to spalasz calkiem duzo kalorii:)
Jezeli to nie tajemnica: gdzie obecnie stacjonujesz z Polowkiem?
Oooooo, to fajnie! Moge zajadac bezkarnie majonezy i boczki skoro spalam wiecej kalorii ;-)) Tajemnicy nie ma - jestesmy w Dusseldorfie :-)
Super:) Naciagnij Polowka na wycieczke do Köln!
Ja myślę ,że on po prostu też chciał bombonierkę.....:))))))))))))))))))))))))))))))))
hehehe bardzo smieszne!
Wez moze lepiej opowiedz tineczce dowcip o niewyprasowanej pizamce:))
Tak sobie mysle, ze mieszczuchy nie sa przyzwyczajene do takich nieoczekiwanych spotkan ze zwierzetami. Przypomnialo mi sie, jak kilka tygodni temu bylismy na grillu u znajomych, ktorzy maja duzy ogrod. Przechodzil sobie w pewnym momencie jez, bylo juz pozno, po 22. Chyba mu sie nie spodobalo, ze siedzimy na jego trasie przejscia i postanowil przejsc, przeslizgnac sie przez plot sasiadow. Dokladnie przez jedno z oczek takiej stalowej siatki. Jez zle obliczyl srednice oczka i utknal w polowie. Gdy sie zorientowalismy, ze juz dosyc dlugo sie nie rusza probowalismy mu przejsc przez to oczko popychajac go. W koncu trzeba bylo przeciac plot, zeby biedak sie wydostal. Zapewne byl zestresowany, bo po przecieciu plotu rowniez sie nie ruszal, ja podejrzewalam, ze dostal zawalu! W koncu zostal popchniety w tylek i ruszyl do przodu zyskujac wolnosc:)
Użytkownik Maddalena napisał w wiadomości:
> W koncu zostal popchniety w tylek i ruszyl do przodu
> zyskujac wolnosc:)
Ja słyszałam ,że on po prostu taki niewyżyty i co jakiś czas taki numer w ogródkach robi.....ale skoro uzyskał cel, to spodziewajcie się kolejnej wizyty:)))))))))))))))))))))))))))))))))
My tu o jeżu, a nikt nie spytał ,jak się czuje Maddalena.....
nie martw się Maddaleno, na pewno napisze, albo zadzwoni :))))))))))
My to jednak mamy coś ze sobą wspólnego :) Ty miałaś nocnego gościa w postaci nietoperza a mnie odwiedził pospolity wróbelek :) Zanim wstawiłaś swoją opowieść ja zdążyłam krótko o swojej opowiedzieć w kawiarence :)
Ja Ci mówię: Trzy Krzyże czekają
A nietoperze wcale nie są taką rzadkością w dużych miastach. Rok w rok w suszarni u mojej koleżanki zaplącze się jakiś zbłąkany nietoperz. Środek dużego miasta, XI piętro.
No opowiadaj, co z tym wrobelkiem:))
Co do Trzech Krzyzy, to pracowalam przez 5 lat w Zieleniaku, wiec sasiadowalam niejako:) Ponadto odwiedzalam czasami stoczniowa stolowke, gdzie pan Kazio przyrzadzal pysznego kurczaka:)
Tu masz szczegóły, jakby coś to post 140 :) http://wielkiezarcie.com/forum_watek.php?id=370108&post=370108&offset=0
U pana Kazia żarełko zawsze smaczne było. Nie wiem jak teraz, ale jeszcze całkiem niedawno był na terenie stoczni. Teraz musiałabym zapytać kogoś, kto tam jeszcze/ciągle pracuje :)
Sliczny ten wrobelek, ja nie niestety nie posiadam dokumentacji fotograficznej z wczorajszego pobytu nieoczekiwanego goscia, szkoda! Co do Pana Kazia, nie gadaj, tez tam jadalas, my naprawde mamy cos wspolnego:))
ale mnie ubawiłas ta historią :):) Ty to masz przygody. Poruszyłaś tez moją wyobraźnie i ja tam wolała bym być ratowana przez policjantów.:)
Ja w sumie tez:)) Najsmieszniejsze jest to (bo juz teraz moge sie z tego smiac, w przeciwienstwie do wczorajszej nocy), ze kobieta sie w takiej sytuacji zastanawia nad tym, ze policja przyjdzie, a ona w pizamie! To znaczy mialam takie przeblyski, bo glownie to sie balam:)
A gadam, gadam, jadłam tam nie raz i nie dwa :) Prawie cała rodzina mojego Osobistego to albo byli stoczniowcy albo obecni :) Bar u Kazia był mi całkiem dobrze znany. Za przyzwoite pieniądze można było zjeść porządny i smaczny obiad. A i na wynos się nie raz coś brało :)
Dokumentacja jest bo fotograf był na miejscu :) Sama to nie dałabym rady zrobić zdjęcia i wróbla złapać :)
No kochana, Pan Kazio przeciez catering ma:))))))))) Kiedys moja kumpela zrobila impreze i zarcie na wynos od Kazia bylo! To byly czasy:))
człowiek z rana chce poczytać i co widzi? w temacie o natce pietruszki Jarek z Aguś nawijają o gumkach, Foka traci niewinność w swoim wątku, MR nieświadomie zapoczątkowała sobotnią imprezę 16- latek (kilkanaście i kilkadziesiąt lat później) z dmuchanym baranem i morzem alkoholu w tle u Jarka, nawet tutaj bezwstydnie Anovi trzyma w rękach ptaka!!!!
Wy mnie zdemoralizujecie!!! ;))))))
P.S. właśnie przeczytałam ,że Maddalena ze znajomymi "popchnęła jeża w tyłek".....brak mi słów........;)
Słaby był po prostu:))
parafrazując Bogusia Lindę "bo to zły mężczyzna był....";)
chyba, że to w ogóle nie był mężczyzna, a np. jeż....znając stosunek;) Maddaleny do pewnego jeża-nic mnie już nie zdziwi:)