Mąż mnie namawia, ale mnie tam nie ciągnie.
Mnie rowniez maz namawial, bardzo chcial jechac.
Ja co roku wspominam żone, żeby jechać.... Ale jakoś tak przed samą rocznicą jakoś mamy zaćmnienie pamięci i przypominamuy sobie dopiero tydzień po.... Może w tym roku się zdecydujemy:)
Ja bym pojechała :) ale reszta rodziny chyba nie...
Czemu nie?
Młodsze miałyby mnóstwo księżniczek do dyspozycji (i fotografowania) - a że to byłyby tylko dwórki chyba by nie zauważyły.
Nie wiem co prawda co dla Adasia - ale tam sporo machin oblężniczo-strzelniczych przyjeżdża - tylko czy to aby nie są to tylko i jedynie zainteresowania mojego połówka - choć mnie sie podobały.
Bywałam tam(czasem z obowiązku, czasem ot tak).Jeśli ktoś nie był-warto.
Tak praktycznie to jest to wielkie pole na pełnym słońcu(żar się z nieba leje).Wypada być w odzieniu dostosowanym(w domyśle ciężkim).No to chyba już wiecie czemu Jagiełło wygrał? Potrzymał Krzyżaków w upale , w zbrojach na otwartym polu(nasi kryli sie w lesie))).
Wrażenie jest podobne)))
Inscenizację bitwy zobaczyć mogą tylko wybrańcy stojący blisko.Reszta piecze się na otwartym polu, jak Krzyżacy)))
Moi znajomi(różnego sortu artyści) zmawiaja się na tę imprezę od stycznia. Od tego czasu znalezienie jakigoś ludzkiego ośrodka, pensjonatu, ba nawet kwatery w okolicy graniczy z cudem.Znaleźli. Spotykamy się nad pobliskim jeziorkiem na kilka dni.
Przyznam się, że chce mi się, jak " psu orać", ale czego się nie robi dla dobrego towarzystwa.Dojedziemy z Olsztyna na 2 dni)))
Przebieram się za podkuchenną(zgodnie z WŻowskim przesłaniem)).Mój luby(też zgodnie-ale z pochodzeniem- za krzyżaka!!!!)))
Ma już nawet pawie pióra i miecz.Płaszcz mu chyba uszyję z prześcieradła. Waciak pod zbroje pożyczylismy- będzie ciurą bez zbroi))Wiaderko na czapkę też mamy))).Ja mam klasyczny strój średniowiecznej chłopki))Też pasuje))
Ale lecimy tam tylko najeden dzień jedną noc. Potem wiejemy do domu.
Nasi przyjaciele będą tam tydzień. No cóż jeziorko jest urokliwe, pani gospodyni spolegliwa i gościnna, a ceny wytargowali, jak Szkoci))
No i po Grunwaldzie.
Co prawda prawdziwe bitwy były potem i to nei na miecze na samochody i autokary, ale...
Sama uroczystośc wspaniała. Pogoda stworzyła warunki zbliżone do realnych, tych z 1410 roku...
Doskonale przygotowany scenariusz, inny niż kilka lat temu (może trochę raziło nie wyciszenie mikrofonu dla uwag technicznych, ale co tam - zabawy było co nie miara). Samą uroczystosć w zasadzie znam tylko z przekazu audio (musze pooglądać zdjęcia), czasami zerkałam na całość - niestety słoneczko zmogło me blade lica, po 2,5 godzinach smażenia (tyle siedzieliśmy na wzgórzu, mając zajęte nie koniecznie najlepsze miejsca) i przez cały pokaz walczyłam, aby nie lec bez świadomości. Udało sie nie zemdleć, ale z pomocy punktu kryzysowego korzystałam - ale nie to jest ważne.
Imprezy towarzyszące - wspaniały spektakl w wykonaniu żołnierzy (ich zespołu artystycznego), koncerty itp - szkoda tylko że kijowa informacja - na planie były numeracje scen (były trzy, dotarcie do nich na wszystko było naprawdę w tym tłumie trudne) z literami - D1 itp, natomiast w opisie była scena główna, scena...i badź tu mądry i znajdź właściwą...
Najdziwniejszy był pokaz samolotów Iskra...zaplanowany na 5 minut. Samoloty przeleciały i znikły...Czekaliśmy na powrót nawet 10 minut...Szkoda, że nikt nie napisał, że to jest przelot a nie pokaz...
Cała impeza zaczęła się od przyznania nagród za zorganizowanie prominentom...Ciekawe za co. Przy spektaklu się nie narobili, a za organizacje należą im się baty, pręgierz w szczerym słońcu itp...
Punkty medyczne zorganizowane fatalnie - ogólny brak wody - nie mieli jej dla ratowania ludzi, w toaletach nie było jej też.
Po imprezie (czytaj zaraz po spektaklu) rozpoczął sie odwrót - kilometrowe korki, brak zainteresowania policji (generalnie jej brak, pojawili się po kilku godzinach odwrotu), policja siedziała w samochodzie a ludzie kierowali ruchem, zmyślność miejscowych, każących za przejazd drogą płacić sobie po 20 pnów, 5 zł za pół litra wody .
Myśmy byli autokarem - zamiast o planowanej 19, z parkingu udało nam się ruszyć po 21...
Wygrali Ci co założyli, że zostają na wszelkich imperezach - po pokazie sztucznych ogni (po 23) wszystko już było ustabilizowane...
Przed chwilą spod Grunwaldu wrocił sąsiad z żoną i jesli chodzi o organizację (gdy spytałem jak było) to skwitował krótko: " sama impreza fajna ... powinni uczyć się organizowania imprez od Wodstokowych organizatorów, bo daleko im do tego". Na Woodstok i różne imprezy jeźdżą oboje już od kilkunastu(!) lat.
Faktycznie, organizacja była pod psem.Tak jest co roku, ale w tym razem było na większą skalę.My przygotowaliśmy sie(jeździmy tam od kilku lat)- wynajęlismy okoliczny pensjonat .Zresztą byliśmy samowystarczalni-nawet turystyczną toaletę mieliśmy i parawanik.Ale jesli ktoś liczył na napoje, toaletę, jedzonko to się srogo zawiódł.Dojechalismy rowerkami z przyczepką(wynajęte w pensjonacie).Przygotowywaliśmy się już ( w tym poszukiwania odpowiedniego pensjonatu, bo była nas spora kupa ludzi).od wiosny.
Podobno najgorszy był dojazd i wyjazd. Korki na kilka godzin w potwornym skwarze!A niektórzy wybrali się z dziećmi!Policja zwiała!!!!Inaczej by ich chyba zlinczowano.Nie kursowały autobusy, zabrakło wody. Ludzie skracali sobie drogę lesnymi duktami, gdzie....stali ochoczy policjanci i wlepiali kary.
A rycerzom nawet nikt nie podziękował Na próbę wylali jajko na zbroję- usmażyło się!Najlepszy był namiot dla VIPów- zasłaniał dużej części widzów cały widok.Podobno nawet jakiś litwin-rycerz oberwał od nich butelką po piwie.
To chyba biedakowi dostało się od krzyżackiego VIPa ;))))))))
Moi znajomi, którzy z domu wyjechali o 9 (normalnie mamy jakieś 1,5 godziny jazdy) nie dojechali na bitwę - relacji posłuchali sobie w samochodzie, a teren pobojowiska (bo to co tam zostało po spektaklu to tylko tak można nazwać - ale tu wina po stronie organizatorów, bo koszy na śmieci nie było za wiele) zwiedzili potem, zostając do końca i ciesząc się pokazem sztucznych ogni.
Ja początowo byłam zła na siebie, że mi się chciało jechać - kurz, brak wody (żeby było śmieszniej piwa nie brakowało, ale sponsor w końcu ma zarobić)...
Ale teraz - im dalej od imprezy jednak się cieszę - okazuje się, że całkiem sporo widziałam (umknęła mi tylko sama końcówka), i że to co mam zarejestrowane na własnym "twardym dysku" jest jedyne w swoim rodzaju - i tak naprawdę nie ma w tej chwili pełnej relacji z widowiska. Bo to co prezentuje TVP Historia - zajęta dyskusjami z archeologiem powinno być dodatkiem, puszczanym przed lub po - natomiast sam spektakl powinien zostać nagrany jako zwarta całość - z muzyka, z podkładem słownym i z bitwą w pełnej perspektywie. niby siedziałam daleko - ale patrząc na całość zjawiska widziałam więcej, niż zarejestrowały kamery (nie ma w tym pewnych szczegółów, widocznych tylko z bliska).
A tu taki mały smaczek z imprezy - rycerz, który zgubił drogę (lub też się spóźnił z racji korków) - przeciskał się przez tłum, żeby dostać się do wejścia na "arenę". W tłumie głowa przy głowie zmieścił się razem z orszakiem: