Dyskusja i kontrowersje wokół "świńskich tortów" (torty z penisami itd) sprowokowała mnie do założenia tego wątka. Bo o ile żaden tort nie jest w stanie mnie zgroszyć (mogę ewentualnie mieć problemy z jego konsumpcją), to szersza moda związana z wieczorami panieńskimi/kawalerskimi chyba nie do końca mi się podoba.
Kiedy ja brałam ślub (a było to dobrych pare lat temu, no.... prawie 10), oboje z przyszłym małżonkiem doszlismy do wniosku, że podczas tych wieczorów nie chcemy żadnych erotycznych tańców, striptizów etc. - tzn. ja nie bardzo chciałam, zeby dla niego rozbierała się jakaś lalunia, a sama też nie czułam najmniejszej potrzeby, żeby dla mnie robił to jakiś facet. Wybrany twierdził podobnie i stąd poinformowaliśmy naszychg przyjacół, żeby im przypadkiem taki pomysł nie wpadł do głowy. Oni to oczywiście uszanowali.
Mimo to mkój wieczór panieński był przedni (choć bez tortu z penisem), duzo sie piło, mówiło o seksie, facetach - wciąz gdzieś na dnie albumu leżą moje zdjęcia w niezwykle skromnej i totalnie kiczowatej bieliźnie, którą dostałam od przyjaciółek i do przymierzenia której zostałam zmuszona podczas tego wieczoru.
Z zeznań męża i jego kolegów wynika, że głównie lał się alkohol. Zdjecia jednak sie nie zachowały. Nie wnikam.
Jakiś czas potem znalazłam się jednak na wieczorze panieńskim, podczas którego wystapił Pan zrzucający ubranie i ocierający się ze wszystkich stron o przyszłą pannę młodą. Dla mnie było to rzeczywiście ohydne (zwłaszcza pozostawione na sukience przyszłej mężatki ślady od oliwki, którą Pan był wysmarowany). Całe szczęście, że nie byłam zupełnie trzeźwa.
Niedalej jak wczoraj kolega opowiadał mi o wieczorze kawalerskim, na którym był. Na ten wieczór przyjechały dwie Panie w towarzystwie dwóch ochroniarzy, zatańczyły 4 tańce, wijąc się wokół przyszłego pana młodego (co trwało 15 min) i pojechały do domu.
I co? Niby nic takiego. Ukochanej nie zdradził. A wszyscy mówią, że to przecież dla jaj (w jego ustach "dla beki").
A dla mnie to takie... smutne
Dla mnie też.
Smutne, prostackie, bez pomysłu, prymitywne.
Sama idea panieńskiego/kawalerskiego, w ogóle mnie nie przekonuje.
Sama nie chodzę na panieńskie, a jak już chodzę, to raczej zajmuję się kuchnią :D bo mi się po prostu nudzi, świntuszenie "z okazją" jaką ma być panieńskie, tez do mnie nie przemawia, bo ja świntusze bez okazji ;)))
Zupełnie mi nie przeszkadza, jak luby chodzi na kawalerskie, ale nawet mi się nie chce słuchać, jak on sie dobrze bawił, bo mnie to po prostu nudzi. Cieszę się, ze się dobrze bawił, ale głównie to jest chlańsko.
Kiedyś nad ranem przytargał ze soba nadmuchaną lalę, ponoć wracał mocno chwiejnie ciągnąc ja za nogę. Sąsiadka podobno powiedziała "dzień dobry państwu" :D
Jak spuszczałam powietrze z tej "narzeczonej" to od odoru alkoholu sama się nawaliłam :D
No właśnie ja też nie rozumiem o co chodzi z tymi wieczorami ...
Że niby to jest ostatnia okazja , żeby się legalnie sponiewierać ?
Przecież takie świntuszenie " z okazji " mega sztuczne chyba jest ...
Albo , że to jest symboliczne pożegnanie szalonego i beztroskiego życia przedślubnego , bo po ślubie to już tylko kierat i tyra ?
No nie wiem ... , moje życie przed i po ślubie było identyczne , nic się nie zmieniło ( oprócz wejścia w posiadanie paru czajników , ekspresów do kawy , talerzy , filiżanek , obrusów i pościeli ;)))) .
Rzecz w tym - mysle sobie - że sama okazja do poświntuszenia, o ile ktoś świntuszenie w ogole lubi, to nic złego. Dla mnie wieczór panieński to taka okazja, zeby baby mogły się spotkać same (co ma według mnie swoje uroki), powygłupiać się tak, jak moze nie wygłupiaja się przy facetach, pogadać na tzw. "babskie" tematy i moze też poświntuszyć. Oczywiscie, wszystko to jest/moze być fajne, jeśli nie robio się tego na siłę, ale daltego, że zdarzyła się fajna do wykorzystania okazja.
Niefajne jest już przekraczanie pewnych granic (a te każdy ma inne) tylko daltego, że jest to TEN wieczór
Jak dla mnie jest to okazja do spotkania się w babskim towarzystwie, pogadania, pożartowania i napicia się. I jeszcze nierozłacznym elementem są prezenty - kruluje seksowna bielizna, nie żadko poprostu taka, żeby było śmiesznie. Tak niby na noc poślubną.
Mnie całą ta idea w formie jaką opisałam powyżej bardzo odpowiada. Z tego również powodu że w nawale codziennych zajęc takich spotkań jest poprostu mało. Więc każda okazja żęby się spotkać cieszy:)
A mój własny czeka mnie pod konic sierpnia i też się na niego cieszę:)
tez nie rozumiem tego, jak to ladnie nazwalas, legalnego sponiewierania:), najlepszy owoc jest ten zakazany ...
Moj syn byl na takim wieczorze...
najblizsi koledzy robili tour po knajpach w miescie i "mlody pan" musial zbierac od obcych dziewczyn trofeje...
Nazbieral (na koszulce i pod) nr. telefonow, adresy...,szminki, biustonosze, tampony, prezerwatywy...nawet szpilki... calusy...syn powiedzial, ze sie oplacalo
Ojej. Jaka szkoda, ze nie wychodziłam za mąż ;))) miałabym czajniki, lampy, sztućce, a tak to se musiałam sama wszystko kupić ;)))
Nikogo nie mam zamiaru urazić, ale cała ta szopka ze slubem, weselem, białą suknią, prezentami, kopertami mnie od zawsze śmieszy. Byłam na ślubie cywilnym kuzynki i mała wtedy Księżniczka strasznie płakała. I moja mama, zeby odwrócić jej uwagę mówi- zobacz jakie pan ma ładne korale ( teń łańcuch z orłem, który zakłada urzędnik SC) i teraz jak se pomyślę, ze pan w koralach miałaby mi mówić, ze zakładam właśnie podstawową komórkę społeczeństwa, to padam ze śmiechu.
To raz. Dwa jakoś nigdy mi się nie marzyło, żeby wystąpić w roli królewny z bajki, bo ja po prostu na codzień jestem królewną :)
I cała ta hipokryzja, wręczanie kopert, kwiatki ( albo ksiażki), lista prezentów, obliczony talerzyk, sto znudzonych osób, które w hałasie nawet nie mają okazji ze sobą porozmawiać, o ile się lubią. Wystawianie się, kredyty, ból głowy ;)
Za to moja kuzynka odkąd skończyła 6 lat już miała swoje wymarzone wesele. I to było jedyne naprawdę piękne wesele, na jakim byłam. Każdy szczegół był realizacją marzenia. Marzyła o pachnacym jasminie, o prostej sukience, bez żadnych dekoracji, o ślubie w derwnianym kościółku, do którego pójdzie z bukietem polnych kwiatów. Miały kwitnąć jaśminy i kwitły.
Za wszystko sobie zapłącili sami, a rodziców jeszcze w podziękowaniu za dar życia wysłali na wczasy- jednych chyba do Turcji, drugich na Cypr. Wszyscy goście dostali na pamiątkę aniołki z masy solnej- i moja kuzynka sama je zrobiła :). Do obiadu przygrywali filharmonicy - koledzy pana młodego. Nie było disco- polo, nie było takiego gonienia z żarciem, żeby więcej, zeby się pokazać. Tort też był :), ale nie pamiętam jaki, bo nie jadłam.
Agik , mam taką pamiątkę z masy solnej , zawiniętą w specjalny płócienny woreczek :) .
Wybierając zawód księdza parafii WŻ , kierowalem się m.in. myślą o częstych wieczorkach kawalerskich w towarzystwie przemiłych sióstr :)
To juz trzecia zbieżność :)
Co z tym robimy?
Agik, garbaty też mówi, że go prości śmieszą...
Bahus
Możliwe, tylko między ułomnością taką, jak garb, a mną, jest taka różnica, że ja moge ten garb w każdej chwili zrzucić :) Tylko nie chcę.
Ja z prywatą, skoro już jesteś
Mógłby wysłac jakąs porcję fluidów na moją stopę? Bo zaraz zacznę krzyczeć z bólu....
To ja wysyłam super fluidy, nie Bahus, co już zapomniałaś?! Wysyłam- przyłóż stopę do monitora....
A co Ci się stało?? Nie mów, nie mów, sama zgadnę:
ćwiczyłaś "rozczapierzanie"?:)
Własnie nie wiem co mi się stało. Obstawiam te cholerne buty!!! Nie dość, ze mnie masakrycznie obtarły, to jeszcze teraz boli mnie ta kostka, przy dużym paluchu. Jeszcze mi się spomiało, ze składałam dzieciom domek, który jedna z ksieżniczek dostała i siedziałam na podłodze w restauracji, na tej nodze. I jak wstałam, to myslałam, ze mi się obcas złamał, bo normalnie nie umiałam ustać na tej nodze. Ale jak boli. Prawie nie spałam. wystawiłam stopę poza materac, zeby nic nie dotykało, a i tak krzyczałam z bólu...
Luby mi kazał moczyć nogę we wrzątku, to siedze i moczę. Przynajmniej stópki będe mieć wypielęgnowane. Nie wiem, co jeszcze mogłabym zrobić- wysmaruję altacetem, wezmę przeciwbólowe i przyłożę stopę do monitora ;)
Dziwna sprawa z tą Twoją stopą, niby nic nie zrobiłaś a boli. Przepraszam, że tak wprost spytam, ale z Lubym dobrze się układa? Weź może sprawdź ,czy w lodówce nie leży taka mała laleczka voo-doo z Twoim zdjęciem, zamiast twarzy i szpilą wbitą w stopę..... Wiesz, faceci czasem dziwni bywają.....:) i jeszcze podpada ten wrzatek? A Luby czegoś dodał do tego wrzatku, czy tak po prostu kazał moczyć....bo jak bez dodatków ,to ja nie wiem, czy pomoże..
Przypomniało mi się ,jak mój mi dokuczał. Kupiłam sobie buty, letnie sandałki ,na niebotycznym obcasie (chyba dwa lata temu to było), chciałam podbiec kawałek i tak "szczęśliwie" stanęłam ,że obcas mi się zablokował, noga wykręciła i dotknęłam kostką chodnika. Ja cierpiałam ,a mój Małż chodził za mną z pieśnią na ustach "kobieta guma hehehehe, kobieta guma....", ale jak już pytasz to odpowiem- nie, prawie nie miałam morderczych instynktów:))))
Powiedział, ze pokruszył mi pyralginę do tego wrzątku...
Zaraz poszukam laleczki, bo mozesz mieć rację...
To ja kiedyś pojechałam z kolezankami do domku w górach. Domek bez prądu, bez bieżącej wody, sklepu żadnego. Wysiadłam z autobusu, zachwyciłam się "jak tu pięknie" i przekreciłam kostkę, ja spadłam, a na mnie plecak z dwutygodniowym zapasem żarcia. Kolezanki uszanowały mój ból i otwarcie nie rechotały, ale w każdym spojrzeniu było "zajaczku, ty się śmiejesz, ale wiesz, ja tyś dupnął"
Pojechałam do tzw miasta i poszłam do szpitala, bo mi się skojarzyło, ze może jak jest szpital to bezie jakiś lekarz i da coś. Ale lekarz mi powiedział, ze nie nosze oznak gwałtownego zgonu, więc on albo mi poleca wracać do domu, albo zostawić skreconą kostkę z pęknięciem torebki stawowej, tak jak jest.
To zostawiłam i na tej nodze chodziłam do strumienia po wodę do mycia i do gotowania, no i robiłam wszystko, co tam trzeba było. Tylko teraz, tą kostkę mam taką rozchechłaną i wystarczy, ze źle stanę, już mi wyskakuje.
Zaraz nas ktoś XXXX ( z prefiksem "z" ;))) ) za robienie offów :)
Nie chcę być złym prorokiem ale wyglada mi to na "arystokratyczną chorobę" podagrę na którą i ja zapadłam, jak boli i koło palucha jest zaczerwieniony bolesny pogórek a i noga puchnie to nie czekaj tylko biegnij do lekarza. Przy ostrym stanie zapalnym konieczny jest antybiotyk, Zresztą wpisz sobie w google podagra to zobaczysz czy to to.
No super- a ja nie mam nic arystokratycznego- ani krwi błękitnej, ani upodobań, ani chociaż podagry. To zaraźliwe jest? Dawać te stopy do monitorów i trzeć proszę, z uczuciem;) Mam dość plebsu, chcę wielkiego świata:)))
A tak na poważnie- współczuję. Kijowo to wygląda- tzn. poważnie, musi boleć ,jak diabli z tego,co pisze Agnieszka (o ile to "to") i Ty, Boróweczko. A jak u Ciebie, w jakim stadium jest choroba?
Ja co prawda jestem hrabianka z domu, ale mam to w dupie ;)
A z nogą dobrze. Miałam co prawda iśc do doktora, ale skoro juz mogę normalnie chodzić i nic mnie nie boli- to pójdę, jak będzie znów bolało. Widocznie to jednak przez te chlerne buty, zaraz je potnę nożykiem do tapet.
Chili, ja mam wrażenie, ze najbardziej pomogło mi przykładanie stopy do monitora. Czy możesz mi na prive wysłać swój numer konta, bo jakoś tak niezrecznie się czuję. Nie chcę żerować na Twoim dobrym sercu ;)
na prive? A nie mogłabym tak oficjalnie- komu codziennie coś wyjdzie-wpłaca mi na konto "co łaska( ale nie mniej niż 20 zł)", bo ja dobre fluidy na prawo i lewo wysyłam. I nie chcę nikogo straszyć, ale rachunek prosty- nie będzie "co łaska"- nie zainwestuję w nowe fluidy-nie będę wysyłać i fajny dzień, szlag Wam trafi....:))))))))))))))))))))
To już, jak uważasz...;)
Bo tak za fri przykładać stopę do monitora, to jakieś takie krępujące jest...
http://www.youtube.com/watch?v=5FYtStnhmAw&feature=related
agik, a wiesz ile ja juz za ciebie kciukow trzymalam i dobre fluidy wysylalam..., nawet wczoraj na procesji wznioslam oczy do nieba za twoja kostke!!!
Tutaj oficjalnie sie nigdy tym nie chwale, bo ja taka cicha woda jestem...,ale nr. konta moge podac w razie czego: 01299945673 Miedzynarodowy Bank Unijny.
Z gory dziekuje,... nie musi byc wiele...co laska...:))))
Hmm
Jednak po namyśle stwierdzam, ze to właściwie nie jest takie krępujące wcale...
Chciałyśta, to wysyłałyśta fluidy.
Dzięki :*
... jakby co, to te dywaniki mogłabym... ewentualnie
:)
Ja miałam przed wielkanocą ostry atak tak, że wylądowałam na pogotowie, 3 tygodnie miałam z głowy z tego przez pierwszy tydzień prawie nie chodziłam. W końcu kwiatnia znowu trochę się odezwała tak z 4 dni bolało ale nie za mocno. Teraz (na razie) spokój. (odpukać)
Trudno mi powiedzieć, ale zaczerwienienia, ani opuchlizny wokół kostki nie miałam, tylko całą stopę spuchnietą i nie-czerwoną. Poczytałam w necie i rzeczywiscie pójdę sobie zbadać krew i zrobić ogólne takie badania, choć noga mnie już przestała boleć.
Co prawda, to prawda. Mnie też nie podobają się takie zwyczaje związane z tego typu wieczorkami. Wtedy kiedy ja wychodzilam za mąż, to jeszcze nie było ich tak wiele w modzie, jak to się dzisiaj organizuje. Chociaż sama nigdy nie byłam na takich wieczorach, a jedynie to miałam okazję oglądać je na filmach w tv. Jak dla mnie, to takie wieczory nie mają w sobie tego "dobrego smaku" i właściwej, skromnej oprawy. A takie wyuzdane obnażanie się na oczach zebranego i jak widać niezaspokojonego tłumku żądnych sex-wrażeń i to w obecności panny, czy kawalera jako przyszłych małżonków, jest odrażające i co najmniej wielce niestosowne. Ale to jest moje zdanie i mnie to nie odpowiada, a nawet mogę pokusić się o stwierdzenie, że aż nawet przykre i żałosne. Widać, że ludzie już nie potrafią się miło i kulturalnie zabawić, tak jak to robili w minionych latach.
Moi znajomi urządzili tydzień przed ślubem wspólną imprezę w domu. Odbyła się pod hasłem: Ostatnia impreza w stanie wolnym. Miało to na celu podkreślenie, że za tydzień rozpocznie się w ich życiu nowy rozdział. Wszyscy świetnie się bawili i nie było mowy o wieczorze panieńskim czy kawalerskim. Nie było tortów, striptizerów/ek, świńskich prezentów. Po prostu świetna zabawa dla wszystkich gości.
a ja właśnie jutro idę na panieński, który organizujemy wraz z kilkoma najbliższymi koleżankami panny młodej. Impreza niespodzianka, zorganizowana dzięki życzliwości i pomocy pana młodego. Zwykła domówka, z konkursami dla panny młodej z wiedzy o przyszłym mężu, z cerowaniem skarpety, kucharzeniem czegoś dziwnego i w efekcie otrzymaniem certyfikatu dobrej żony, instrukcji obsługi męża itp... ;)
po prostu babski wieczór :)
Dziewczęta nie oburzajcie się. Gdzie miałyby się niby bawić "moje Krysie" w białych kozaczkach albo żelowi chłopcy w dresikach?
A widzieliście "Kac Vegas" albo "Wieczór kawalerski"??? To dopiero odpał co? Przy takich wieczorach ( ehhhhh, jak widać panowie maja wiekszą wyobraźnię) nasze nudne striptizerki i torty o anatomicznych kształtach odpadają
Ja "wieczoru kawalerskiego" nie widziałam, ale "Kac Vegas" dla mnie wymiata:)))
Z Tomem Hanksem z 1984 roku...na pewno widziałaś.....Już tyle razy go wyświtlali w tv, że ciężko by go było nie obejrzeć:))
I co, Ty myślisz, że ja się teraz przyznam ,że skojarzyło mi się z jakąś "świńską" komedią z udziałem podstarzałych niby nastolatków?:))......eeee, no jasne ,że widziałam:))))))))))))))
heheheh...nigdy się nie zastanawiałam o czym mogą "gadać" żaby...
teraz jak je będę obserwować w swoim stawie to sobie wyobraże :-))))))))