Czy planując ilość potomstwa bierzecie pod uwagę czynniki materialne czy jest jeszcze coś ważnego co decyduje o ilości dzieci w Waszej rodzinie?
Jeśli ktoś ma ochotę podzielić się swoimi spostrzeżeniami to zapraszam do dyskusji.
Ja dodam ,że mam dwójkę dzieci i zastanawiam się nad trzecim dzieckiem no własnie jest wiele ale....
-czy to aby już nie za pózno?
-czy dziecko będzie zdrowe?
-znowu wszystko od początku ,te noce nieprzespane to mnie najbardziej przeraża
-no i na końcu oczywiście sprawy materialne czy podołamy finansowo?
Jak na 3 dziecko to nie zapóźno, widze że jesteś starsza o 2 lata. Mamy również 2 dzieci - to nas łączy. Może napisze dlaczego ja bym się nie zdecydowała na 3 dziecko
Chyba niestety finanse są głównym powodem, dodatkowo opieka nad niemowlakiem jest ciężką pracą ale jest to wynogrodzone. Poza tym dzieci mam rok po roku i syn ma już w sierpniu bedzie miał 3 latka a córcia w listopadzie 2 latka. są już w miarę samodzielne za rok już będą w przedszkolu i chyba też wygoda wygrywa ni i obowiązki nie mamy mieszkania a wiec bedziemy musieli kupić a kredyt hipoteczny to spory wydatek. a więc sumarum nie planójemy 3 dziecka. Choć 2 nasze pociechy są tak cudne że 3 było by wspaniałe.
Gdybym miała odpowiednie warunki mieszkaniowe do tego w miare uczciwa pęsja męża to kto wie, kto wie....
Witam :) Też mam dwójkę dzieci. To drugie, powiem szczerze, planowaliśmy z myśla o pierwszym, bo uważam, że to krzywda, dla dziecka, kiedy nie ma rodzeństwa.
Chciałabym mieć więcej dzieci...ale... - dokładnie trafiłaś w sedno z tymi ale...u mnie dochodzi jeszcze kwestia mojego zdrowia. Chciałabym być zdrowa, w pełni sprawna, a kolejna ciąża będzie się znowu wiazać z dolegliwościami, które miałam po dwóch poprzednich...nie chce być znowu uzależniona od pomocy innych i nie chcę ryzykować, że może już mi tak zostać do końca życia... - i to by było u mnie na pierwszym miejscu.
Na drugim obawa czy dziecko będzie zdrowe.
Na trzecim mój wiek, jeszcze taka wiekowa nie jestem , hyhy, ale trzecie dziecko pewnie byłoby dopiero za parę lat...
Te nieprzespane noce, nieraz łzy bezsiloności...no właśnie...jak w piosence Bajmu..."noce długie i złe, krótkie dnie"...to jednak jest duże obciążenie - nie tylko fizyczne ale i psychiczne.
Kwestia finansowa na końcu. Myślę, że zawsze z pieniędzmi jakoś to będzie...ale w przyszłości chciałabym zapewnić dzieciom dobre wykształcenie, możliwość realizowania pasji, zainteresowań - a na to trzeba kupę kasy i już o tym trzeba myśleć.
Oj tak, słodkire są takie malenstwa, radość z nich ogromna i szczęście wielkie dla rodziców, ale rozsądek musi nad tym wszystkim brać górę.
co prawda w wątku nie mam nic do powiedzenia, ale podpinam się pod Peggy - masz zupełną rację - brak rodzeństwa dla dziecka to duża krzywda.
Ojej moje dziecko będzie skrzywdzone? Bo ja nie chce drugiego jak na razie wygląda na szczęśliwe.
To znaczy... trudno tę krzywdę wyjaśnić. Twoje dziecko jest, będzie szczęśliwe, w to nie wątpię, jednak... Jedynak jest zawsze taki... sam, osamotniony. A ani z mężem/żoną czy przyjaciółmi nie da się zawiązać takiej relacji jak z rodzeństwem. To zupelnie co innego. Osoby, które mają rodzeństwo, mają zazwyczaj (oczywiście też nie mówię, że zawsze) taki jakby dodatkowy bonus do życia, dodatkowy skarb :)
Mhm, o to mi chodziło...brak rodzeństwa nie skazuje z miejsca na jakieś cierpienia, ale nie ma to jak brat, siostra...to są całkowicie inne i niepowtarzalne relacje. Relacje z rodzicami - nawet najlepsze nie są w stanie ich zastąpić...tak ja to widzę.
Nieraz mam podły dzień, a tu przychodzi mój brat, zagada, pośmiejemy razem - bo mamy takie samo poczucie humoru - i natychmiast robi się jakos tak raźniej, przyjemniej...jako dziecko nie doceniałam tych relacji, ale teraz im jestem starszam, tym bardziej doceniam to że mam brata i bardzo żałuje, że nie mam siostry...
Oczywiście, bywa różnie i nie zawsze te relacje w rodzeństwie są pozytywne, znam osobę dla której taki brat jest przekleństwem - no ale tu wina leży już po stronie rodziców i w ich sposobie wychowania dzieci...albo wręcz braku tego wychowania.
Jaka krzywda? I kto jest tu osoba krzywdzaca????
Moja corcia ma niecale 2,5 roku. Od ponad roku staralismy sie o drugie dziecko. Niestety, okazalo sie, ze z przyczyn zdrowotnych prawdopodobnie nie bedzie to mozliwe. Jest nam obojgu z mezem bardzo przykro, ale mamy nadzieje, ze leczenie przyniesie jakies rezultaty, choc lekarze nie rokuja zbyt optymistycznie. I co? Moja corka jest skrzywdzona??????
Erka i Słodki buraczku, moim zdaniem zbyt dosłownie potraktowałyście słowo "krzywda". To zostało napisane w innym kontekście. Ja jestem jedynaczką i rozumiem co dziewczyny miały na myśli pisząc w ten sposób.
Moze i tak, ale niech sie ktos zastanowi zanim "chlapnie" jakies slowo, ktore moze zostac opacznie zrozumiane. Ja sie z lekka zirytowalam, ale ja ogolnie nerwus jestm :-)
Słodki buraczku, a może ktoś przeczyta też inne podpięte pod wypowiedź posty zanim zacznie się oburzać? ;)
czytalam! Ale chcialam wyrazic swoje oburzenie w osobnym poscie :-)
Ja to chyba jestem jakąś wyrodną kobietą...:( Jestem prawie 3 lata po ślubie i jakoś oboje z mężem nie mamy ochoty ani potrzeby mieć dzieci...:/ Dzieci nigdy na mnie nie działały, nigdy nie zachwycałam się czyjimiś dziećmi, ani nie roztkliwiałam nad wózkiem z noworodkiem itp... Moja siostra ma dwójkę i owszem, fajne są te dzieciaczki, jak się śmieją, kaleczą słowa itp, ale dla mnie jest to fajne przez godzinę- dwie. Potem jestem zmęczona i mam dość. W dodatku ten bałagan. Nie zniosłabym wiecznie usyfionego stołu, kanap, ścian, podłóg.. I w dodatku drażni mnie presja (zwłaszcza mojej siostry), że już czas, bo mam odpowiedni wiek itd. A ja mam wrażenie, że gdybym teraz miała mieć dziecko, to tylko i wyłącznie, żeby zadowolić innych, a nie siebie... A to przecież bez sensu...
Przeciw dzieciom w naszym przypadku przemawiają też inne fakty- jak brak własnego lokum (budujemy dom mieszkając kątem u teściów), problemy finansowe (budujemy bez kredytu, więc jest cholernie ciężko) i moje problemy z nadwagą, które przy ciąży mogą mieć ogromne skutki na moje zdrowie.
Poza tym, może to się wydać dziwne, ale czy każdy musi mieć dzieci? Wiem- natura, tak jest stworzony człowiek itd itp. Ale jeśli ktoś się w tym nie czuje, to czy musi się zmuszać? I ta gadka innych, że kiedyś będziemy żałować!! Ech... Naprawde nie wiem czego:(
Ech, to się wyżaliłam..... :/
Aż cholercia! Zabiłaś mnie swoją wypowiedzią. Ale nie zamierzam Ci truć, czy Cię nawracać. Ja kocham dzieci! Sama mam dwójkę i przysiegam, że gdyby nie kwestia mojej macicy i brak odpowiednich funduszy zrobiłabym sobie kolejne i znów kolejne, a i tak nie wiem, czy bym na tym ppoprzestała. Kurde, dla mnie dzieci to najwspanialsze, co może się w życiu przytrafić. To sens istnienia.
Ja mam dwie córeczki i o żadnym bałaganie nie ma mowy,mój dom jest bardzo czysty.Jeśli ktoś nie potrafi utrzymać porządku nie mając dzieci to pewnie przy dzieciach będzie mial syf.
Hm... z jednej strony przyznam Ci rację, moja siostra i szwagier to raczej typ bałaganiarzy, więc kto wie, czy dzieci nie odziedziczyły tego po nich... Ja z kolei wręcz pedantka... Może moje dzieci uda się wychować tak, że nie będzie syfu..? Nie wiem... Z drugiej strony myślę, że jednak każde dziecko coś tam nabrudzi, napaskudzi, kwestia tego, czy sie za nim to od razu posprząta, czy oleje ze świadomością, że znów to zrobią...? :)
Gabisiu, nie jesteś sama :). Ja też za dziećmi nigdy nie "szalałam", a mój TŻ już o nich myśli... Co wcale mnie nie cieszy, bo też planujemy jeszcze budowę domu, a to i czasu dużo i stresu.
Może jak poprawi się Wasza sytuacja, to też inaczej na to spojrzysz. W domu będzie cicho, może czasem pusto, może wtedy zapragniesz mieć dzieci.
3 lata po ślubie to jeszcze nie tak daleko. Nie ma się co spieszyć, jeśli się na to nie czujesz. I nie przejmuj się za bardzo opiniami innych, nieważne czy radzą złośliwie czy życzliwie - to TWOJE (Wasze - i Twojego męża ;) ) życie, Twoje/Wasze decyzje i Twoje/Wasze szczęście.
Najważniejsze to nie ulegać żadnej presji i ufać swojemu rozsądkowi. Ja narazie mam jedno i waham się czy chcę mieć kolejne. Pamiętam, że jak chodziłam na nauki przedmałżeńskie, to pani udzielająca owych nauk swierdziła, że jak Pan Bóg dał dzieci, to i da na wychowanie. Bez komentarza.
Nie jesteś wyrodną kobietą:-)) Nie każda z nas musi i chce rodzić dzieci, to jest normalne. Nie ulegaj zadnym namowom i presjom:-))
To czy chcesz mieć dzieci czy nie jest tylko Twoją sprawą. Jeżeli Twój mąż ma takie samo podejście to bardzo dobrze, że się zgadzacie bo gdyby on chciał a Ty nie, pojawiłyby się duże problemy. To, że nie chcesz mieć dzieci nie czyni Cię gorszą. Także nie przejmuj się ludzkim gadaniem i dalej żyj w zgodzie z sobą :)
Gabisiu! Moja Ty bratnia duszo!
Bardzo dobrze Cię rozumiem. Też jesteśmy już prawie 3 lata po ślubie. I też nam się jeszcze za dzieckiem nie tęskni. Powszechnie się do tego nie przyznaję, bo budzi to ogromne zdziwienie u większości, "co to za rodzina bez dziecka" "jak można dziecka nie chcieć" itp. Kto wie, może kiedyś się zdecydujemy. Ale będzie to nasza decyzja, a nie "pod publiczkę".
Pozdrawiam Cię serdecznie :)
Ostatnio babcia męża nazwała nas narzeczeństwem, bo "co to za taka rodzina, jak bez dzieci":/... Pozostało mi tylko przewrócić oczami i przemilczeć :D
Czasem walczę jak lwica o swoje poglądy, ale niektórym się i tak nie przegada, więc odpuszczam...
Pozdrawiam również bratnią duszę :)
Nie jesteś "wyrodną kobietą', tylko świadomą kobietą i bardzo Cię za to szanuję. Mam dwie koleżanki, obie po trzydziestce (z tym,że właściwie jedna to już bliżej czterdziestki), które świadomie zdecydowały się na nieposiadanie dzieci. Stosunek do mikrusów mają właściwie bliski Twojemu- jakoś ich szczególnie nie zachwycają:) Tak jak Ciebie, drażni je za to presja otoczenia. Do tego stopnia, że jedna z nich nie bywa na wszelkich urodzinach/imieninach/ czy innych rodzinnych imprezach, bo zawsze pada to "niewinne" pytanie "a kiedy dzieci planujecie?". Część z tych, którzy nie pytają jest głęboko przekonana,że one nie mają dzieci, bo "z przyczyn technicznych' nie mogą ich mieć i ponoć głęboko im współczują. Niestety nadal wielu osobom w głowie sie nie mieści ,że można dzieci nie lubić, nie chcieć i jeszcze bezczelnie być z tego powodu szczęśliwym:))) Dla mnie jesteś super babeczką, bo świadomie rezygnujesz z posiadania dziecka (przynajmniej na razie, jak piszesz), gdyż jesteś przekonana, że macierzyństwo nie dałoby Ci na obecnym etapie życie szczęścia i satysfakcji. Wierz mi,że wyrodne to są te "mamusie", które "robią" sobie dzieciaczka, bo "już czas", "mąż kocha dzieci", "tak trzeba", a później je olśniewa i odkrywają, że nie mają w sobie ani grama macierzyńskiej miłości i zarazem odrobiny chęci by nad tym popracować, w skutek czego ich dzieci są na maksa zaniedbane (przynajmniej pod wzgledem emocjonalnym) i najczęściej zajmują się nimi babcie, ciocie i każdy inny, tylko nie "mamusia". Świadome nie-rodzicielstwo jest więc wg mnie tak samo mądre i dobre jak świadome rodzicielstwo.
Gabisiu!
Ja jestem 4 lata po ślubie (a parą jesteśmy od 10 lat) i gdyby ktoś rok temu mnie zapytał czy chce mieć dziecko, to powiedziałabym, że absolutnie o tym nie marzę...
Dzisiaj mam 29 lat, jestem w ciąży (planowana!) i już nie mogę doczekać się Maleństwa! Uważam, że potrzebowałam więcej czasu niż moje rówieśniczki by dojrzeć do macierzyństwa:)
Moim zdaniem nie jesteś wyrodną matką.... tylko po prostu każdy z nas jest inny i to jest piękne:))
Ja mam dwoch synkow I juz kolejnych dzieciaczkow nie planuje. Wiem, ze maz chcialby miec trojke, ale to trzecie to chyba bedzie musial sam urodzic. Co Ja jestem po dwoch cesarkach, oboje urodzili sie w 7 mc. Trzeciego dziecka moglabym juz nie donosic, albo miec inne problemy ze zdrowiem. Juz teraz nie moge nic prawie dzwigac. Wole nie ryzykowac. Wazne dla mnie, ze w ogole mam dzieci. Nawet przez mysl przeszla mi adopcja, ale to inny temat..
Ja też myślałam o adopcji...może w przyszłości, kiedy pójdziemy na swoje...bo jak narazie to nie ma do tego warunków.
Na dziecko nigdy nie jest za późno o ile Ci zdrowie dopisuje.Jesli chodzi o finanse to uważam,że jak dałaś radę wychowac dwójkę dzieci to i dasz radę wychowac trzecie.Pewnie po dzieciach zostały Ci kaftaniki,śpiochy itd,więc już zaoszczędzisz na ubrankach.Ale decyzje musisz podjąc sama lub wspólnie z mężem.Pozdrawiam.
Ja mam dwoja dzieci z czego bardzo się ciesze choć pierwsze dziecko urodziłam bardzo młodo i były chwile naprawdę ciężkie .Kiedyś planowaliśmy z mężem że będziemy mieć troje dzieci ale dziś już nie planujemy powiększania rodziny ze względów mieszkaniowych i wielu innych.Jednak sądze że gdyby pojawło się trzecie dziecko to oboje byśmy się cieszyli .A jeśli chodzi o planowanie rodziny to czasem życie samo za nas decyduje
Ja mam 3 dzieci. Córka i synowie bliźniacy. Kocham dzieci. Mogła bym być w ciąży cały czas. Obie ciąże zakończone były cesarką. Wszystko miło wspominam. Mąż jak widzi, że "podniecam" się niemowlakami to od razu sprowadza mnie na ziemie, że chyba nie marzy mi się kolejne dziecko. Sąsiadka urodziła w listopadzie dziecko. Mąż zażartował sobie, że chodzę tam i już mi się marzy. Najpierw powiedział, że chyba zabroni mi tam chodzić a potem, że jak będę tam chodzić to mi to wystarczy i nie będę więcej marzyc. On też chyba nie wyklucza kiedyś jeszcze córeczki ale nie teraz. Ja już sobie ustaliłam, że chcę urodzić córeczkę lipiec - wrzesień 2014. Mąż o tym wie ale na razie jeszcze o tym nie rozmawiamy. nie wiem tylko czy wtedy będzie mi się jeszcze chciało wracać do tego wszystkiego od nowa kiedy obecne dzieci będą już podchowane. Dlaczego teraz nie chcę mieć następnego dziecka? Powody są pewnie dla niektórych błahe: przeraża mnie wstawanie w nocy do niemowlaka. Mąż ma taką pracę, że już teraz śpi po około 4 godz w nocy. Dzieci które mam muszę zaprowadzać do przedszkola i nie miał by mi kto pomóc zaprowadzić ich lub zostać z niemowlakiem w domu. 2 razy dziennie każdego dnia brać ze sobą niemowlaka do szkoły brzmi strasznie. Potem I Komunie dzieci i znowu nie miała bym z kim zostawić niemowlaka. Dopiero po I Komunii bliźniaków mogę urodzić córeczkę.
Aniu, Ty jestes niesamowita! Wszystko logicznie zaplanowane.....hehe.
Mam dwie siostry: starszą i młodszą. Wierzcie mi, że nie wyobrażam sobie gdyby miało ich nie być. To jest niesamowita więź. Moja mama zawsze się śmieje, że między nami nic się nie ukryje, jedna drugiej wypapla :D Gdy mama powie coś ważnego jednej, chwilkę później wszystkie trzy juz wiedzą. Tak to już jest. I to jest wspaniałe. Możemy na siebie liczyć w każdej sytuacji: w zdrowiu i w chorobie. Wychowanie kilkoro dzieci to bardzo trudna sprawa, szczególnie gdy nie ma się pieniędzy na utrzymanie rodziny na godnym poziomie. Nie raz mama opowiadała nam jak bardzo było jej ciężko samej wychowac trójkę dzieci. Jak to wózek "rozkraczył się" jej w drodzie do domu. Musiała go ciągnąć za sobą, w ręku zakupy i dwoje wtedy dzieci: 2 i 5 lat. A do domu ok 2 km. Opowiadała ze łzami w oczach jak było jej ciężko ale zaraz dodawala, że nie żałuje tego trudu i poświęcenia.
Mam jedno dziecko. Chciałabym by moja córka miała kiedyś rodzeńswo - by tak jak ja mogła mieć z kim porozmawiać, poplotkować, pośmiać się a nawet popłakać. Chciałabym by kiedyś nie musiała zostać sama ( nie wliczam tu męża itd), by miała siostrę lub brata. Niestety nie wiem, czy będzie ich miała. Życie różnie się układa. Nie zawsze tak jak chcemy. Główną przeszkodą w powiększaniu rodziny jest zazwyczaj brak pieniędzy. Nie jest to jednak najgorszy problem. Zdecydowanie większym jest brak zdrowia lub zagrożenie jego utraty. :( Z pewnością wiele osób się ze mną godzi.
Ech rozpisałam się :) No więc ja chce mieć jeszcze jedno dziecko, nawet dziś :D Poczekam jednak aż moja córcia pojdzie do przedszkola i się w nim zaklimatyzuje. Jest jeszcze kilka planów "przed": praca, remont itd :)
Pozdrawiam!
Powiem Wam tylko jedno, ze kiedy dom jest pelen dzieci to bola uszy od wrzaskow, klotni, baraszkowania, potem bola od telefonow, czasem od brzydkich slow, od rowerow hamujacych w srodku salonu, a potem kiedy juz odejda z domu, hamuja w swoich salonikach, klna przy kierownicy wlasnego samochodu,
to zaczynaja sie bole glowy z nadmiaru ciszy, cisza dzwoni gorzej od halasu.
Czas na wnuki.
Ja po urodzeniu pierwszej córki zarzekałam się ,że nie chce więcej dzieci ( ze względu na bardzo ciężki poród) ale tak się szybko to zapomina ,że po czterech latach odezwało się silne uczucie macieżyńskie i urodziłam drugą córeczkę . I teraz nie wyobrażam sobie ,że ta starsza mogłaby być jedynaczką.Jakież to jest "straszne"być jedynakiem zrozumiałam całkiem niedawno. Wszystko jest ok dopóki rodzice żyją ,gorzej jak ich zabraknie i dziecko zostaje samiuteńkie na świecie. Bo cóż to siostra czy brat cioteczni ? - to nie to samo co rodzeństwo . I tak bardzo się cieszę że mam dwójkę dzieci ,i coraz bardziej marzy nam się synuś (tylko czy to planowanie płci jest 100% nie wie nikt???)
Myślałam dokładnie tak samo, że jedna córeczka mi wystarczy. Miałam ciężki poród, który zakończył się cesarką a potem dostałam zakrzepicy. Ponad rok leczenia. Powiedziałam, że nigdy więcej nie będę rodzić. Dziś Martynka ma 3,5 roku a ja marzę o kolejnym dziecku :D
Ja mam 2 synków. 6 (dzisiaj kończy) i 4 lata. Jasne ,że gdy moje chłopy razem z mężem wiecznie zaopatrują się w samochodziki, roboty, żołnierzyki itp. ,ja stojąc przed stoiskiem z lalkami marzę o córce,ale ....kwestia ekonomiczna była wielokrotnie poruszana więc pominę. Noce nieprzespane- jasne, że ciężkie,ale jak któraś z Was napisała "mają swój urok". Ja uwielbiałam nocą, w ciszy, przytulić moją małą kruszynę i wpatrywać się w jej maleńkie stópki, łapki, słuchać oddechu i podziwiać:)) bezzębny uśmiech- dla mnie- najpiękniejszy na świecie....Boję się porodu. Po drugim synu (4600g) nie wyobażam sobie żebym ponownie mogła rodzić siłami natury. Pamiętam ,że w kinach leciał wówczas horror "egzorcyzmy emily rose" i wierzcie mi,że jej opętanie było pikusiem przy tym, co ja przeszłam rodząc;))boję się komplikacji podczas porodu (miałam, rodząc właśnie drugie dziecko), ogólnie chorób, wad rozwojowych itp. Boję się zazdrości (oczywiście mówię w tym wypadku o starszym rodzeństwie). Różnica wiekowa między moimi dziećmi wynosi niecałe dwa lata. Praktycznie wszystko robią razem (bo tak chcą) więc w rozwoju pomimo,że oczywiście są różnice, nie są one jednak tak znaczne i mogę np. czytać im te same książeczki, bawić się z nimi w te same zabawy, oglądać te same bajki .... Gdybym teraz nawet zaszła w ciążę różnica miedzy najmłodszą pociechą, a pozostałymi latoroślami wynosiłaby 7 i 5 lat. Znając moje sfiksowane wieczne dążenie do perfekcji i oczywisty fakt,że noworodek potrzebuje jednak więcej uwagi i to w zaplanowanych tylko przez niego samego chwilach- wykończyłabym się obawami, że moim starszym smykom nie poświęcam dość czasu. I że przewróciłam ich fajne, jak mi się wydaje, życie do góry nogami . Prowadzimy aktywny tryb życia, w lato moje dzieciaczki bez problemów potrafiły przemierzyć 5 km na piechotę. Uwielbiamy jazdę na rowerach. Jest tyle sportów, w których chcielibyśmy się sprawdzić- a niemowlak, zwłaszcza, że w naszym przypadku nie miałby kto się nim zaopiekować, jakby nie patrzeć,koliduje z tym wszystkim.Tyle czasu czekaliśmy aż dzieci podrosną, aby można było robić to czy tamto, a tu wszystko miałoby się zacząć od nowa.... To moje rozterki przemawiające na razie za "nie". Z drugiej strony, znając równoczesnie moją i męża miłość do dzieci, coś czuję ,że i tak jeśli będziemy mieć taką możliwość ,za kilka lat się "przełamiemy":)))
Użytkownik 84chili84 napisał w wiadomości:
Znając moje sfiksowane wieczne
> dążenie do perfekcji i oczywisty fakt,że noworodek potrzebuje jednak
> więcej uwagi i to w zaplanowanych tylko przez niego samego
> chwilach- wykończyłabym się obawami, że moim starszym smykom nie
> poświęcam dość czasu. I że przewróciłam ich
> fajne, jak mi się wydaje, życie do góry nogami .
To samo mogę powiedzieć o sobie. Widze, jak teraz córcia cierpi na niedobór mamusinej uwagi i nie chcę tego znowu przechodzić. Strasznie mi szkoda tej mojej Żabki, kiedy snuje się sama po pokojach a ja muszę siedzieć z małym przy cycu pół godziny albo i dłużej...a potem odbijanie, potem przewijanie, potem usypianie, potem obiad, porządki...i dla córci w ciągu dnia godzinka mi zostaje...Czekam z niecierpilowością kiedy Kubuś dorośnie na tyle, żebym mogła bawić sie z obojgiem dzieci!
Peggy nastąpi to szybciej niż przypuszczasz ,ani się obejrzysz i jeszcze zatęsknisz za okresem niemowlęcym swoich dzieci. Mówię ta ,bo wiem z własnego doświadczenia.
Oj, Agaciu, doskonale wiem, że zatęsknię...aż sie boję tej tęsknoty, bo podejrzewam, że może się skończyć kolejnym dzidziusiem :D
Ale...znasz te moje ale...dużo, dużo jest tych "ale" i muszę okiełznac tę chętkę na kolejnego bobasa :D
Jak córka miała 19 miesięcy to urodziłam bliźniaki. Nie czuła się bardzo opuszczona tak mi się wydaje. Bawić dużo umiała się sama. Ja byłam jej bardziej potrzebna do nadzoru. Później tak samo nauczyłam synów i w 3 super się bawią. Jak karmiłam ale butelką synków to często się wtedy do mnie tuliła. Ja jej nie zabraniałam by nie czuła się odtrącona. Później sama chciała karmić braciszka więc jej pozwalałam i była dumna i zadowolona.
Ale to było butelką a nie piersią:D
As, to Ty? Inaczej sobie Ciebie wyobrażałam :)
No widzę, ze do perfekcji opanowałaś opiekę nad maluszkami...a te gąbki pod butelkami...majstersztyk, hihi!
Tak to ja ale widzisz kiedy zdjęcie zrobione. Dodam, że tam gdzie trzymam butelki to było pierwsze karmienie w domu po powrocie ze szpitala a butelki miały pojemność 60 ml. Na tym z gąbkami już 250 ml.Jeżeli chodzi o gąbki to jakoś trzeba sobie radzić gdy potrzeba wolnej ręki na coś np by podnieść jedno dziecko jak drugie jeszcze pije.
AS a można wiedzieć ile miałaś lat jak urodziłaś blizniaki?
as, przesłodkie te Twoje dzieciaczki...