Czytałam wątek u kurach domowych i kobietach pracujących i przyszła mi do głowy inna myśl. Prawie żadna z Was nie wspomiała o udziale mężczyzny w pracach domowych. Nie myśle tu o sporadycznej "pomocy" tylko o czynnym uczestniczeniu w życiu domowym. Kobieta przychodzi z pracy: gotuje, sprząta, pierze, prasuje, odrabia z dziećmi lekcje i tysiąc innych rzeczy robi a co w tym czasie robi mąż?
I druga sprawa chyba jeszcze bardziej kontrowersyjna ocena zachowania kobiety i mężczyzny. Zaczyna się już od dzieciństwa chłopiec może się pobić z kolegą, dziewczynce nie wypada. Kiedy młodzieniec "zalicza" kolejną panienkę mówimy: młodość musi się wyszumieć kiedy tak samo postępuje dziewczyna mówią o niej najłagodniej "latawica". Następnie zakładana jest rodzina no i w przypadku kiedy kobieta zdradzi męża jest odsądzana od czci i wiary jak mogła to zrobić a kiedy zdradza mężczyzna to kto jest temu winien? oczywiście żona bo nie umiała zadbać i ta druga a biedny mężuś został uwiedzony i nie mógł się oprzeć. Czy też macie takie odczucia?
Boroweczko, dodaj do tych różnic jeszcze:
1. temperatura ciała 37°C
2. szpakowaty mężczyzna i posiwiała kobieta
Użytkownik ewka63 napisał w wiadomości:
> Boroweczko, dodaj do tych różnic jeszcze:
> 1. temperatura ciała 37°C
> 2. szpakowaty mężczyzna i posiwiała kobieta
>
Tak tak szczegolnie ta temperatura toz to conajmniej agonia:))))
Boróweczko tetemat to nie był dobry pomysł.
Chcesz tu zaistnieć proszę bardzo twoja sprawa.
Masz pretęsje do Pana Boga że nie jesteś mężczyzną to też Twoja sprawa
myślisz że to stronka dla nie spełnionych kobiet to się bardzo mylisz
Chcesz sobie ponażekać bo masz źle z własnym męższczyzną, "który nie pierze, prasuje, odrabia z dziećmi lekcje i tysiąc innych rzeczy robi" to po poszukaj sobie stronki dla nie spełnionych w życiu są tam też mężczyźni.
A po za tym za dużo tego jak na dysksję na tym forum, więc dziś zajmijmy się na przykład tylko praniem jutro prasowaniem i tak temat po temacie do samych świąt.
Po pierwsze temat jak każdy inny.
Po drugie czy każdy kto zaczyna jakiś temat robi to tylko po to żeby zaistnieć?
Po trzecie jestem kobietą i naprawdę dobrze mi z tym.
Po czwarte jestem kobietą jak najbardziej spełnioną.
Po piąte nie mam mężczyzny.
A po piąte czyżby zabolało?
nie nie zabolało ale skoro jesteś sama i spełniona to po co ten kij w mrowisko
hi
a po co się wkłada kij w mrowisko? ;)
A jutro dzień kobiet! A to wszystkiego najlepszego
Dziękuję za życzenia, a wątek taki dlatego, że zawsze mnie to nurtowało.
Spajderman
A czemu Ty się tak zawsze gotujesz w takich tematach?
Bierzesz do siebie, czy jak?
Skąd wzięły Ci się te wszystkie domniemania na temat Boróweczki, to ja nie mam pojęcia ;) Bo z ani jednago zdania tematu nie wynika ani jedno z Twoich pytań.
Tak się nie da rozmawiać, naprawdę.
A temat jest jak każdy inny- moze wałkowany już tyle razy, że nieco mniej ciekawy.
Pozdrawiam Cię serdecznie :)
Proszę uśmiechnij się do mnie, bo ja nie mam złych zamiarów :) Jak bedzie o co, to możemy się pokłócić, ale na razie to nie ma o co ...
Po to, zeby zrozumiec o co Ci chodzi trzeba chyba czegos wiecej niz dobra wola, trzeba chyba wysokiego stopnia specjalizacji
w zakresie Twoich intencji myslowych.
To jest odpowiedz do spajdermana na wiadomosc numer 4.
Wiesz co, uwielbiam Twoje zdjecia z polnocnej Norwegii, wstawiaj jak najwiecej:)
Bardzo nie lubie Twoich komentarzy na temat kobiet, musisz miec mase kompleksow z czasow przedpotokowych. Typowy polski mezczyzna, nic do Ciebie nie dotarlo ,nawet w Skandynawii????????????
Kto ma pretensje do Boga, ze nie jest mezczyzna???????????? Wyluzuj, bo nic madrego nie powiedziales, pleciesz jakies bzdury o niespelnionych kobietach. Mamy sie spelniac praniem waszych gaci?????
Moi "wspaniali" mezczyzni myja gary, prasuja wlasne koszule, jak chca miec wyprasowane i zmieniaja pieluchy wlasnych dzieci jak potrzeba i jeszcze do tego pracuja zawodowo, tak samo jak mamusie!!!!!!!
WRRRRRRRRRRRRRRRRRR!!!!!
Nie czytalem watku o kurach - tym niemniej czegos tu w tym Twoim watku nie kumam calkiem. Takie odczucia? Znaczy jakie? Czy to sa Twoje odczucia, czy otaczajacego Ciebie srodowiska, czy moze masz przeswiadzczenie, ze tak sie postrzega ogolnie kobiety i mezczyn? Gdzie sie tak postrzega? W Polsce? Na swiecie? Czy chodzi o udzial w tzw. pracach domowych czy w szerzej pojmowanym zyciu rodzinnym - pozazawodowym, partnerskim?
A Ty masz inne zdanie?
Nie uważasz, zę panują podwójne standardy? jedne dla kobiet i inne dla mężczyzn?
Nie chodzi o to, żeby udowadaniać wszystkim meżczyznom, ze tacą są, jak w pierwszym wpisie, tylko problem po prostu jest.
Ja gdybym chciała przeskakiwać z łożka do łożka, to okreslenie "latawica" byłoby najłagodniejszym, jakim zostałabym obdarzona. Gdybyś Ty chciał tak postępować byłoby- "wiadomo, facet, musi"
Mężczyzna idzie do pracy na 8, czy 10 godzin. Po pracy nalezy mu się odpoczynek. Kobiecie nie?
Dlaczego "kobiecie nie pasuje przeklinać" ( słyszałam to milion razy)
Dlaczego nawet w przysłowiach jest "jak suka nie da, to pies nie weźmie" ( tak a propos- na drugim forum w podobnej dyskusji padł taki argument- bo kobieta ma bogatszą psychikę i jeśli kobieta zdradza, to to jest obrzydliwe, a jak meżczyzna zdradza, to dlatego, zę głupi jest. Napisał to meżczyzna!!! )
Mariniku, temat nie jest personalny i nie jest skierowany ani wprosy do Ciebie, ani do żadnego inengo meżczyzny. Nawet jeśli Ty, Spajderman, i wszyscy inni uzytkownicy WŻ, płci meskiej są zywym zaprzeczeniem tego, co napisała Boróweczka, to zapewniam Cię, że tak po prostu jest. I ja nie znam żadnej kobiety, która by tych podwójnych standardów nie doświadczyła.
tak agiku - ja mam inne zdanie i nie przyjmuje we wlasnych ODCZUCIACH innych standardow do kazdej plci.Oczywistym jest, ze jako czesc swiata zwierzecego polegamy jako ludzie pewnym regulom biologii i z tego powodu tylko kobieta bedzie rodzic dziecko i je karmic, a facet moze je jedynie splodzic (w ujeciu biologicznym). Ale oprocz wszystkiego - mamy tez mozgi - moj mi nie pozwala rozdzielac standardow w sprawach partnerstwa i roli w rodzinie, towarzystwie i spoleczenstwie. Absolutnie nie widze roznicy miedzy kobieta skaczaca miedzy lozkami facetow, a facetem skaczacym miedzy lozkami kobiet. Czemuz to niby odpoczynek mial zajmowac inny wymiar w odniesieniu do kobiety i mezczyzny? Czemu kobiecie nie przytoic by mialo bluzniestwo w okreslonej sytuacji?
Ten facet, ktorego zacytowalas jest z pewnoscia glupi, ale czy ten fakt odzwierciedla ogol facetow????
Wcale nie odbieram Twoich slow jako adresowana personalizacje, I nie powiem - takze sie spotkalem w zyciu z podobnymi pogladami i zachowaniami.
Po prostu ich nie akceptuje, po prostu uwazam je za patologie - nie znam badan dotyczacych skali i zakresu tej patologii.
:)
Ty takie zachowania uznajesz za patologię, ale naprawdę one raczej do marginalnych nie należą. Bez wzgledu na Twoją ( budującą) postawę.
Twoi znajomi ( meżczyźni) mają takie samo zdanie, jak Ty? - pomagają żonom wprowadzeniu domu, dzielą obowiązki ( inne niż płacenie za zakupy, rachunki i spłacanie kredytów? ) W tym momencie pytam o Twoje obserwacje, a nie osobiste poglądy.
A w ogóle to dziś nie mam za bardzo nastroju, ale chodzi mi po głowie taka rozmowa na temat pojmowania męskości i kobiecości. I na temat kryzysu tychże ...
Lo matko, alez sie watek rozrosl przez noc - zanim poczytam - odniose sie do Twoich slow agik. Tak naprawde trudno mi ocenic zachowania znajomych facetow bo przeciez nie widze ich na co dzien w zwyklej prozie zycia - a ta prpza pokazuje wg mnie prawdziwe oblicze.
Znam oczywiscie przypadek omdlalego labedzia, ktory po przyjsciu do domu probowal sie uwalic na kanapie w pozycji polezacej z narzekaniem - jak to on jest zmeczony. Tyle tylko, ze jego kobieta potrafila sensownie zareagowac. Potrafila takze zareagowac rodzina - i systematyczne oddzialywanie takiego osobnika jednak do pionu stawia. Nie mowie wcale o jakis awanturach a zwyklej stanowczoisci w tepieniu nierobstwa, lenistwa, lekcewazenie kobiety i calej rodziny - wszak dzieci baczie obserwuja i wyrastaja na podonych drani. I chocby z tego wzgledu kobieta odpuscic nie powinna. Swoja droga sadze, ze w duzej mierze takie zachowanie wynosi pseudofacet z domu rodzinnego. Znam przypadek mamuski, ktora bedac w stanie pomoc swojemu synowi z podjeciu intratnej pracy nie zrobila tego, bo to praca "meczaca, wymagajaca tyle zaangazowania" Znam mamuske, ktora zaproponowala 30letniemu synowi bywanie u niej w domu przez weekendy, bo zona tegoz syna urodzila wlasnie dziecko (cesarka) i on musi byc piekielnie wykonczony calym tygodniem i tym co go czeka w domu po przyjsciu spracy - wiec niechze sobie bidulek przynajmniej w weekend u mamuski odpocznie. To takze w moim odczuciu patologiczne, choc akurat sednem tejze patologii nie jest facet sam w sobie a kobieta.
Nie sadze takze, ze ja to ten ideal - tez mnie lenistwo dopada i o mnie to by trzeba z Jadzka pogadac he he. Nie prasuje, bo mnie przy tym szlag trafia i moglbym, ale zajeloby mi to mnostwo czasu. Nie znosze takze wielu majsterkowo-remointowych prac - nie znam sie na nich, wiec i nie bede porobowal - wole sie zdac na fachowcow, gdyz mam w otoczeniu facetow tzw "zlote raczki", ktorzy wszystko potrafia SAMI zrobic, no, ale jak widze efekt tej radosnej dzialalnosci, to sie nie wstydze, ze sam sie za podobne czynnosci nie biore.
We wszystkim potrzebna jest zwykla rownowaga - u mnie bywa oczywiscie tak, ze ja siedze na kanapie zatopiony w muzyce i ze sluchawkami na uszach a jadzka w tym czasie szoruje podloge. Bywa takze, ze kiedy Jadzka sobie czyta ksiazke a ja zmywam gary. Nie moznna sie licytowac przeciez - ot - trzeba widziec, ze jest cos do zrobienia.
ROWNOWAGA.
Kwestia wychowania- też.
Ale jeszcze coś ;)))
Ja na przykład swojego sama rozpuściłam, bo to przecież tak przyjemnie jest jak Słonko na takiego szczęśliwego wygląda.
Ale ja się opamietałam, a on chyba też: po takim zdarzeniu, poprosiłam, żeby zmienił pościel, a on "a czemu ja?" Na co nasz tata, który akurat u nas był, z oczami wielkosci spodków odpalił " bo k..., w niej śpisz!!!", luby się strasznie zawstydził i odzyskał wzrok ;)) - widzi, że są śmieci do wyniesienia, gary do pozmywania, trzeba odkurzacz wyciagnąć i uzyć ;)
Tylko, że średnia rozpatrywania wniosku strasznie długa wychodzi ;))
Ale to tylko podział obowiązków jest. Ostatecznie nic się nie stanie, jak przez dwa dni będzie nie pozmywane, albo nie posprzątane.
Wcześniej pisałeś o swoich poglądach na temat podwójnych standardów ( Bardzo rozumnie zresztą ;)) ) ale pytam o obserwacje- nie wydaje Ci się, że mężczyznom wiecej i łatwiej się wybacza? Tak z automatu- "przecież to facet! " jakby to wszystko tłumaczyło
I tu marinik poruszyłeś clou - kobiety kobietom zgotowały ten los...
Podpinam się pod tę "nitkę", bo w niej po raz pierwszy zauważyłem pojęcie standardu.
Moje zdanie jest proste i może niewiele wniesie do dyskusji, ale co mi tam. Myślę, że różnice w standardach są, wynikają z szeroko pojętej rzeczywistości (o tym później), ale błędem jest ich wartościowanie. Taka próba wartościowania będzie przypominała owego emigranta z Moskwy, który wyjeżdżając zabrał ze sobą ogromny, oprawiony w złotą ramę portret Lenina. Gdy przekraczał pierwszą granicę i celnicy zaprotestowali przeciwko wywozowi złota z kraju, uśwadomił im, że na pamiątkę zabrał portret wodza rewolucji. Gdy na drugiej granicy pytano go, po co mu portret Lenina, wzruszał ramionami i pokazywał złotą ramę.
A teraz wyjaśnienia.
Kiedyś spotkałem się ze stwierdzeniem, że płeć można rozpatrywać na kilku, czy wręcz kilkunastu płaszczyznach:
- biologicznej (chyba nie muszę nikogo uświadamiać, co to znaczy),
- psychologicznej (mamy inne struktury emocjonalne, percepcyjne, wartościujące),
- genetycznej (XX, XY),
- społecznej (to kobieta rodziła, mężczyzna bronił),
- językowej (łabędź złapał, łabędzica złapała),
- kulturowej (kobiety nie uderzysz, lecz przypuścisz ją w przejściu).
Trudno więc dziwić się, że owe standardy są. Po prostu jesteśmy inni i czego innego się od nas wymaga. To tak trochę jak z gościem w restauracji, który narzekał, że rosół za kwaśny, ale gdy dowiedział się, iż je ogórkową, orzekł, że mało kwaśna.
I tak przechodzimy do sedna. Jeden zazdrościł kobietom wcześniejszego wieku emerytalnego, a druga narzekała, że nie może popracować dłużej. Przykłady można by mnożyć, tylko po co? Przypomnę jeno niemłody już przebój:
http://www.youtube.com/watch?v=qe-NyhOp7Jc
A na zakończenie odeślę lubiących słowo drukowane do genialnej serii książek małżeństwa Allana i Barbary Pease "Dlaczego mężczyźni nie słuchają, a kobiety nie umieją czytać map". Sporo ciekawych faktów przekazanych z ogromnym poczuciem humoru. Polecam nawet jako lekturę do poduchy.
http://merlin.pl/Allan-Pease_Allan-Pease/browse/search/1.html?offer=O&sort=rank&person=Allan+Pease&phrase=Allan+Pease
No wszystko fajnie :)
Ale chyba nie chodzi o różnice, które wszyscy znamy? Takie widoczne ...hmm... gołym okiem? Zdolnośc rodzenia i karmienia?
Ja to bym się skupiła na tych różnicach czysto kulturowych. O innych nie ma sensu dyskutować- moim zdaniem.
Ja rozumiem ich funkcję społeczną i nawet rozumiem skąd się wzięły, niemniej jednak jako kobiecie, jako socjologowi, który zjawisko rozumie, brakuje mi cierpliwości, by czekac na zmiany, które niechybnie nadejdą.
Ja rozumiem, ze w sytuacji anomii po prostu stare nawyki działają mechanicznie.
Niemniej jednak ja to odbieram, jako krzywdzące. I głownym pytaniem, jakie mam chęć zadawać ( równiez mojemu lubemu) jest "a z jakiej racji??? ", "prosze, powiedz mi, dlaczego mam nie przeklinać? skoro ty się nie wstrzymujesz" "bo jesteś kobietą i tobie nie przystoi", "dlaczego?" i z tym pytaniem zawisam...
Mnie się zdaje, że ta anomia doprowadizła do zachwiania ról- i równie trudno jest zdefiniowac pojecie "kobiecosci", jak i pojecie "męskości". I ja mam tez podobny mętlik. I na swój prywatny uzytek definiuję te pojecia nie na zasadzie opozycji, tylko na zasadzie uzupełniania- "ja jestem pozioma, ty jestes pionowy"- zaraz poszukam całego tego wiersza w necie...
I przepraszam za chaos ;))
Spróbuję jeszcze jakoś składniej ułożyć mysli :)
Pozdrawiam :)
Wiersz znalazłam, ale go nie wkleję ... tylko częściowo obrazuje, to co chciałam powiedzieć....
Zainteresowanych odsyłam do wujka googla ;) Rafał Wojaczek "Krzyż" :)
O ile zgadzam się z tym, że jeśli mamy mieć równe zasady- to obowiazują one tak samo meżczyzn, jak i kobiety ( a w tym moim zamierzonym, acz niezrealizowanym temacie płci, mieszczą sie zarówno piekne męskie łzy, i cudowna męska wrażliwość i "miękkość", której- ilekroć doświadczam. tyle razy mam dreszcze), to zupełnie nie przemawia do mnie ( moze z "pozycji siedzenia"?, nie wiem) konieczność akceptacji zastanego stanu rzeczy.Nie widzę po prostu żadnego powodu, żeby taki stan rzeczy akceptować! Skoro ja pracuję? Skoro wiadomo, ze niektóre rzeczy po prostu KTOŚ musi zrobic, bo inaczej śmierdzi- to widzę tylko jedną mozliwość- raz ja, raz ty.
Jaki Ty, Falkor, widzisz powód akceptacji?
Nie tylko o podziale obowiązków mowię, bo to akurat jest najmniej wazne, choc w codziennym zyciu strasznie wkurzające. Ale to da się dopracować.
Moze troche chaotycznie przebiega ta dyskusja, bo rzeczywiście za wiele rzeczy jest poruszonych w temacie.
Trochę mi cieżko wyłuskac Twoje poglądy :).
Piszesz o konserwatyźmie, mnie konserwatywne poglady nie przeszkadzają, o ile rozumiemy je jako znalezienie godziwego miejsca w społecznosci zarówno dla kobiet, jak i dla meżczyzn. Takie samo.
Tylko, że stary porządek już nie obowiązuje. Nie ma juz tak zamkniętych grup społecznych, by można było za pomocą nieformalnych metod kontroli utrzymac porządek i ład w grupie.
Rzeczywistość zmieniła sie diametralnie- począwszy od tych obowiązków domowych- był podział na prace męskie i kobiece. Jakie prace ma wykonywac mężczyzna mieszkający w bloku? rąbac drewna nie trzeba, palić w piecu nie trzeba, wody nosić nie trzeba. Ale to jest taki banalny przykład.
W dziedzinie seksualności- rozumiem, stąd większy nacisk na powściągliwość seksualną u kobiet. To kobieta ponosiła ( i ponosi) tego ewentualanego braku. Kobieta pozbawiona męża, to kobieta pozbawiona pieniedzy, swiadczeń itd. To wszystko sie zmieniło. Kobiety są znakomicie wykształcone,więc mogą pracować, nie muszą szukać meża, który mi przyniesie pieniądze. Dostępność środków antykoncepcyjnych powoduje, ze nie muszą juz się bać, ze jakaś przygoda skończy się ciążą.
Więc i mentalność się zmieni. Tyle, że ona zawsze zmienia się wolniej. Stąd pisałam, ze brakuje mi cierpliwości, by na te zmiany poczekać...
Piszesz:
w dualiźmie tym zostałem wychowany i jakoś niepokoiłaby mnie konieczność zmian tego, co przez przynajmniej połowę mojego życia było dla mnie ważne.
Dualizm- czyli? Różne światy kobiet i meżczyzn? Różne role? Różne zadania?
;) No dobra, przyznam się ;)
To zdanie w całości jest dla mnie niejasne. Mogłabym rozbić je znów na dziesięć pytań, ale prościej chyba Cię poprosić, żebyś mi wyjaśnił. Konieczość zmiany Twojego podejścia tak Cię niepokoi? Czy konieczność przedefiniowania dualizmu o którym piszesz? czy konieczność zmiany Twojego zachowania?
Piszesz: Trochę mi cieżko wyłuskac Twoje poglądy. A przecież to prosta filozofia życiowa.
Dzień dobry :)
Twoje poglądy było mi ciężko wyłuskac, nie dlatego, że były jakieś niezrozumiałe, ale dlatego, ze nie miałam żadnej wiedzy na ich temat ;), oprócz tego, zę są "konserwatywne".
Piszesz o lęku przed słowem "służba" w kontekscie równouprawnienia. Sama idea chyba mi się podoba, gdyby owa służba odbywała się na zasadzie "drug drugu". Bo jeśli ta służba ma polegac na tym, że to kobieta służy swoim czasem, sobą meżczyźnie i rodzinie- to jakoś przestaje być równouprawnieniem, a staje się jakąś straszną niewolą i wręcz zaprzeczeniem tej równości.
I nie chodzi przecież o to, żeby meżczyzna wziął we władanie kuchnię i scierkę, a kobeita warsztat i piec, bo to rzeczywiscie absurd jest. Chodzi o to, ze w sytuacji w której oboje wychodzą poza dom w celu zarabiania pieniędzy, to pozostałe obowiązki powinny być równiez dzielone. I jesli w tej prozaicznej dziedzinie to kobiata ma być tą, która służy- to to nie jest sprawiedliwe.
Jesli sytuację odwrócić- to znaczy, gdyby meżczyzna po pracy zajmował się domem i tymi wszystkimi mało twórczymi pracami- wszyscy by widzieli, że to nie jest ok. Moi rodzice mieli takich sąsiadów- pani nie pracowała zawodowo, pan pracował, po pracy szedł jeszcze na jakies fuchy, bo przeciez pieniążków malutko, po tej dodatkowej pracy jeszcze na działkę, bo wtedy warzywa taniej wychodzą, a po tym wszystkim - jeszcze sobie gotował i dzieciom "bo tak prosił o pierogi, bo takiego smaka miał, a mu nie zrobiła..." Budził współczucie i jakiś taki sprzeciw wobec zachowania tej kobiety, a przecież to chleb powszedni wielu kobiet pracujacych zawodowo. I tak pojęta "służba" jest dla mnie wstrętna. Godzi w moje poczucie sprawiedliwości i porządku. Bo jeśli w zamian za pracę po kilkanaście godzin dziennie mam dostać w zamian to, zę mnie pan w drzwiach pusci, to ja moze podziękuję. Niech umyje okna, a mnie nie bezie cięzko przepuscić go w drzwiach.
Natomiast jeśli pojęcie "służby" ma dotyczyć obu płci jednakowo- to zdaje mi się, że wtedy mówimy o prawdziwym równouprawnieniu. To co pisałeś o wykorzystywaniu naturalnych zdolnosci i skłonności różnych u kobiet i meżczyzn, do spełniania różnych zadań jest dla mnie oczywiste i z tym polemizować nawet nie bedę, w powyższym akapicie chyba wystarczajaco dużo słów napisałam na ten temat. Zgadzam się z Tobą w zupełności, co do tego.
A jednocześnie - chyba nie warto patrzeć stereotypowo- bo na przykład, gdyby mój partner miał czytać mapy, to nigdzie byśmy nie trafili ;) i to ja robie za GPS-a ;))). Już pomijam taki drobiazg, ze to On mnie nauczył gotować ;)) i to on najpierw gotował, bo ja zwyczajnie nie umiałam ;))
Nie skończy mi się edycja?
Dokończę :)
W którymś z powyższych postów pisałeś tym, ze akceptacja jest Twoim zdaniem jedynym rozsądnym sposobem przystosowania się ( nie tymi słowami, ale ja tak zrozumiałam sens)
Ja równiez tak uważam.
Tyle, że zmiany, o których mówimy już się stały i już się dzieją ;) I chyba nie mamy innego wyjścia, jak je po prostu zaakceptować :) Mimo lęku i oporu wobec tych zmian.
Ten lęk wynika właśnie z anomii, o której z kolei ja wyżej pisałam. W wyniku gwałtownych zmian społecznych- kulturowych, obyczajowych przestają obowiązywać stare regulatory, jak np religia. A nowych jeszcze nie ma. A przynajmniej nie są na tyle silne, żeby zniwelować to poczucie zagrożenia, leku, niepokoju.
Myślę sobie, ze niezbędna jest nowa definicja zarówno kobiecości, jak i męskości. Albo może nie nowa, tylko rozszerzona?
Słowo "służba" pasuje mi do tej nowej ( lub tylko rozszerzonej) definicji.
Ja myslę sobie, że jesli poglądy, które zaprezentowałeś w postach wyżej, sa rzeczywiście Twoimi- nie będziesz miał najmniejszego problemu, by sie odnaleźć.
"Stare, dobre czasy"- to mit "złotego wieku" i dotyczy kazdej jednej sfery ( ja go nie żałuję ;))) )
Zmiany sa nieuchronne i mają swój rytm :) przyspiszanie nic nie da- sfrustruje tylko przyspieszajacych - co rzeczywiście moze byc groźne ...
Ja się tam nie boję ;) Wierzę, że wszystko wskoczy w te miejsca, gdzie będzie najbardziej funkcjonalne.
Dziękuję za bardzo interesujacą rozmowę :)
Pozdrawiam serdecznie.
Dzięki. Chyba czegoś takiego mi było trzeba.
Znasz ...:))
To jam Ci jest ;)))
Nie pamiętam , żebym kiedykolwiek doświadczyła , że ktoś mnie ocenia wg " kobiecych " standardów .
Mówię o poważnych zarzutach , nie o żartobliwych docinkach , typu " baby do pieluch i garów " :)
A zdarzały mi się zachowania ... hmmm , ponadstandardowe ;)))
Myślę ( na podstawie obserwacji i rozmów ) , że mentalność już się zmieniła ...
Mężczyźni przystali na nowe warunki , teraz szukają tylko jakiegoś wentyla ... I mam nadzieję , że znajdą :))) , bo z lekka zagubieni się wydają ( piszę to bez żadnej złośliwości ) .
Jestem w ciezkim szoku ;)))
Naprawdę nikt nigdy Ci nie powiedział "kobiecie nie przystoi palic na ulicy", "kobiecie nie pasuje przeklinać", "kobieta nie powinna pić piwa ( a juz nie daj boże- prosto z puszki)" ... itd, itp, itd, itp...?????
Ja uważam, ze mezczyźni, ale kobiety tez!!! szukają wentyla- i tez wierzę, ze znajdziemy ;))) tylko mi cierpliwości brakuje ;))
Nooo :))
Naprawdę nie zarejestrowałam uwag , że nie powinnam czegoś robić bo jestem kobietą ...
Jakieś szczęście miałam , czy ślepa i głucha jestem ?? ;))
No to chyba nie pozostaje mi nic innego, jak wprowadzić poprawkę do mojej wypowiedzi ;)))
"Nie znam żadnej kobiety, oprócz Kojonkosky, która by tego nie doświadczyła"
( hi, mam nadzieje, ze nie zapcham serwera kolejnymi sprostowaniami ;)))))) )
Cos se myślałam, że Ci powiem przy najbliższej okazji, ale chyba zapomniałam... A dziś myślałam...
Myślę, że kiedyś było inaczej a teraz zmienia się na lepsze. Sama przez kilka lat walczyłam o mniej więcej równy podział obowiązków w domu. Nie mam o to żalu do męża, sam pochodzi z domu gdzie teściowa całe życie wyręczała dwóch synów i męża a po obiadku odnosiła talerzyk do zlewu. On sam poproszony o cokolwiek zawsze to zrobił, ale wkurzało mnie, że nie zauważa pewnych rzeczy (np. zauważa potrzebę umycia naczyń dopiero gdy brakuje talerzy ;). Tak czy siak, nie mogę narzekać.
Wtrącam swoje przysłowiowe trzy grosze.
Z własnego doświadczenia wiem, że ciężko jest zmienić stereotypy. Wzorce wyniesione z domu rodzinnego znajdują odbicie (świadomie lub nie) w naszej przyszłości. Człowiek z biegiem lat zmienia swoje zdanie na niektóre sprawy, ale niektórych poglądów nie zmienia mimo upływu czasu.
Do rzeczy.
Byłam wychowana w tradycyjnej rodzinie: mąż zarabia, żona dba o całą resztę. Mój mąż pochodzi z takiej samej rodziny. Stąd ja święcie przekonana, że tak ma być powieliłam bezmyślnie te wzorce. Oświeciło mnie dopiero po wielu latach, że coś tu jest nie tak, bo ja (w przeciewieństwie do mojej mamy i teściowej) na równi z mężem pracowałam na pełnym etacie. Za punkt honoru postawiłam sobie poradzenie sobie ze wszystkim (o ja durna baba!). Męża już nie wychowam, ale syna tak i mam nadzieję, że kiedyś równo z żoną będzie dzielił obowiązki domowe.
Jeśli natomiast chodzi o zachowanie kobiety i mężczyzny, to moje poglądy się nie zmieniły mimo upływu lat. Jestem zdania, że po chłopaku zła opinia spłynie jak woda po kaczce, a za dziewczyną zła opinia ciągnie się bardzo długo. O syna nie boję się tak jak o córkę. Wydaje mi się, że jej ktoś może zrobić większą krzywdę, dlatego nie ma takiej swobody jak syn. W tej kwestii nie ma równouprawnienia.
Co do zdrad, to uważam że kobiety nie są bardziej winne niż mężczyźni. W tej materii postawiłabym znak równości między oboma płciami.
Dzięki :)
Mieszkasz na Śląsku, prawda?
Ja tez musiałąm "wychowywać" partnera, np tym względzie, ze mycie okien nie przynosi jemu ujmy, natomiast bardzo zakłoca komfort naszego życia. I albo razem je bedziemy myć, albo niech zapłaci komuś, kto go wyręczy...
I jeszcze masa innych...
Tak, jestem rodowitą Ślązaczką
Tyś przynajmniej swojego wychowała. Mój był i jest oporny. Za późno się za to wzięłam
:)) U nas okna myje ja.. Najdrozszy myl je tylko, jak ja bylam w ciazy... Naczynia, poki nie bylo maszyny- myl glownie Najdrozszy, co mnie zreszta do szalu doprowadzalo, bo On jest bardzo dokladny i lyzeczke po herbacie myl 5 minut ;/ Generalnie- zazwyczaj robi ten, komu w oko wpadnie, ze cos do zrobienia jest... :) No- powiedzmy ze gotuje glownie ja (ale nie zawsze:)) ) No i czasami musze Najdrozszego pogonic (np zeby pranie powiesil.. )
Nie zawsze tak bylo.. Przed slubem, Najdrozszy myslal, ze ja po slubie bede siedziec w domu - prac, gotowac, sprzatac i dzieci wychowywac.. Wzorem Jego Mamusi.. Zbuntowalam sie bardzo szybko- powiedzialam, ze skoro takie jest Jego wyobrazenie zony, to ja dziekuje.. Chyba mnie kocha, bo ustapil :)) Oboje pracujemy na etatach, oboje zajmujemy sie Mlodym, oboje robimy w domu i jest swietnie..
Znam kilku panow, ktorym sie wydaje, ze zona jest stworzona do uslugiwania mezowi... Zony tychze za zbytnio nie protestuja, bo nie pracuja zawodowo (na etacie znaczy, bo w domu zaiwaniaja az milo!! ) i ja je podziwiam.. z jednej strony.. A z drugiej.. Hm.. Pan idzie na 8 godzin do pracy, wraca do domu i nie robi juz nic.. Pani, nie rzadko, wstaje razem z panem- robi mu sniadanko, drugie sniadanko, po wyjsciu pana, bierze sie za pranie, obiadek, i inne dobra...I tak cala dniowke- w momencie kiedy pan wraca "zmeczony" do domu- wcale nie zmeczona < ;/> pani pracuje dalej.. Podaje mu obiadek, kawke, ciasteczko.. Kapiel przyghotuje..Bo pan uwaza, ze ona caly dzien w domu siedziala, to jak moze zmeczona byc... wrrrrrrrrrrrrr I tej strony to ja juz zrozumiec nie potrafie.. I ja bym sie buntowala.. Bo w koncu - kazdemu nalezy sie odpoczynek po pracy..
Zdrade- predzej wybaczylabym tej umeczonej pani, niz pracujacemu jemu! I nie dlatego, ze jestem kobieta..
No.
No :)
I masz pracę na etacie- zakres obowiązków, reszta Ci zwisa...
Masz prace w domu- nigdy sie nie końćzy> Nie masz ustawiwych 4o godzin tygodniowo. Nie masz wolnych sobót i nie masz wolnych niedziel. Nie masz prawa do urlopu, masz ograniczone prawo do chorobowego...
Po prostu "zaje..." fucha :( tylko się cieszyć, że smycz nie jest za długa...
Wydaje mi się , że problem tkwi w żonach , które nie protestują i zgadzają na taki układ ...
A przecież wcale nie muszą , mogą postawić sprawę tak jak Ty to zrobiłaś :)
Przecież ci mężowie prawdopodobnie nawet nie zdają sobie sprawy z tego , że robią coś nie tak ...
Oczywiscie- mysle ze dla mezow byloby nie tak, gdyby zona sie zbuntowala..
Ale tak sobie tez mysle, ze po kilku latach takiego zycia- one po pierwsze nie wiedza jak sie zbuntowac, a po drugie juz pewnie nie wierza, ze mozna zyc inaczej.. A poza tym- moze tez czuja sie zobowiazane..??? Skoro maz zarabia na dom, to one mu ten dom utrzymuja..wrrrr...
Matko, sredniowiecze..... po chlopaku splynie, a za dziewczyna zla opinia ciagnie sie????????? Nie, moja Droga, corki maja takie samo prawo do wlasnej seksualnosci, jak syn.
Nie "boisz"sie o syna????? Syn ma wieksza "swobode", bo co? zrobi "krzywde" nie twojej corce ???? Zrobi "krzywdwe" corce sasiada???? Nie Twoja krew , nie twoja sprawa???? Jak mozna wogole tak myslec?????????????
Zastanowilas sie chociaz przez sekunde, ze ktos robiacy ewentualna "krzywde" Twojej corce, jest synem mamusi nie "bojacej" sie o syna, bo .....w tej kwestii nie ma
porownania ????????????
Może i średniowiecze ale wolę takie średniowiecze niż totalną swobodę obyczajów, brak zasad i reguł. "Róbta co chceta" to nie moje hasło i nigdy nim nie będzie.
Kobieto myślisz, żeś wszystkie rozumy pozjadała bo już trochę żyjesz na tym świecie? Może ktoś Cię kiedyś z tego błędu wyprowadzi.
Jeszcze sobie pomyslalam: nie boisz sie o syna, dlaczego???? Jak wlozy swojego siuraka w nieodpowiedne "srodowisko", to moze sie dorobic roznych chorob i niepozadanej ciazy u partnerki......hmmmmm, swoboda seksualna synka , ale bron Boze coreczki?????
Strzępisz język niepotrzebnie.
Dlaczego Ty wszystko kojarzysz z seksem? Jakieś manko czy cóś?
Boję się o swoje dzieci jak każda matka ale moje obawy jakoś najmniej dotyczą ich seksualności. O seksie może wiedzą więcej ode mnie ja natomiast staram się im wpoić zasadę: "nie byle jak, nie byle gdzie i nie z byle kim".
OOOOO, to moze rzeczywiscie zle zrozumialam Twoje slowa???
"Jeśli natomiast chodzi o zachowanie kobiety i mężczyzny, to moje poglądy się nie zmieniły mimo upływu lat. Jestem zdania, że po chłopaku zła opinia spłynie jak woda po kaczce, a za dziewczyną zła opinia ciągnie się bardzo długo. O syna nie boję się tak jak o córkę. Wydaje mi się, że jej ktoś może zrobić większą krzywdę, dlatego nie ma takiej swobody jak syn. W tej kwestii nie ma równouprawnienia"
Prosze o wytlumaczenie co to znaczy :"zla opinia" ciagnie sie za dziewczyna bardzo dlugo........po chlopaku "zla opinia" splynie jak woda po kaczce ???? I jeszcze o jaka, ewentualna "krzywde" robiona dziewczynie chodzi, zeby "zla opinia" ciagnela sie za nia dluuuuuuuuugo???
Jak ktos zrobi "krzywde" corce, pobije ja, zlamie jej reke, to chyba zadna "zla opinia" nie bedzie sie za nia ciagnela???
Jestes madra matka, jak uczysz dzieci zasady : "nie byle jak, nie byle gdzie i nie z byle kim", to samo wpoilam moim dzieciom. Corke nauczylam: " szanuj swoje cialo i twoje nie znaczy ZAWSZE NIE. Syna nauczylam szacunku do kobiet i "zadna kobieta nie jest obiektem do wykorzystania w imie wlasnych pociagow seksualnych"
Pozdrawiam.
Corke nauczylam: " szanuj swoje cialo i twoje nie znaczy
> ZAWSZE NIE. Syna nauczylam szacunku do kobiet i "zadna kobieta nie
> jest obiektem do wykorzystania w imie wlasnych pociagow
> seksualnych"
W tej kwestii zgadzam się z Tobą. Tego samego uczę swoje dzieci.
Jeśli chodzi o te nieszczęsne krzywdy, to podchodzę do tego indywidualnie. Nie obchodzi mnie co robią inne dzieci (dzieci moich koleżanek, znajomych). Mogą choćby nago paradować po ulicy, wydziarani, podpici z papierosem w ustach. To nie mój problem - mogę tylko współczuć rodzicom. Za to bardzo mnie obchodzi co robią moje dzieci. Wiem, że mój syn poradzi sobie w każej sytuacji. Ma swoje zdanie i nie da sobie w kaszę dmuchać. Natomiast córka mówi to, co ktoś inny chce usłyszeć. Chce się przypodobać każdemu i tutaj czuję niebezpieczeństwo. Boję się, że ktoś to wykorzysta, w coś ją wplącze i finał może być nieciekawy. Tak więc reasumując chodzi mi głównie o krzywdę psychiczną. Naprawić spaczoną psychikę jest ciężko. Natomiast nie interesuje mnie co ludzie powiedzą.
Mam nadzieję, że wyraziłam się dostatecznie jasno.
Pozdrawiam.
Dziekuje bardzo za wyjasnienie, teraz rozumiem czym sie martwisz.
Pozfrawiam.
Użytkownik boroweczka25 napisał w wiadomości:
> Czytałam wątek u kurach domowych i kobietach pracujących i przyszła mi do
> głowy inna myśl. Prawie żadna z Was nie wspomiała o udziale mężczyzny w
> pracach domowych. Nie myśle tu o sporadycznej "pomocy" tylko o czynnym
> uczestniczeniu w życiu domowym. Kobieta przychodzi z pracy: gotuje, sprząta,
> pierze, prasuje, odrabia z dziećmi lekcje i tysiąc innych rzeczy robi a co w
> tym czasie robi mąż?
Mojego męża nie ma, nie zyje.Jest wiele pracujących samotnych kobiet.
Poza tym w tradycji to kobieta jest tą "kapłanką ogniska domowego". Dziewczęta przygotowywane są do prowadzenia domu, mężczyźni do zarabiania na jego utrzymanie. Co w tym dziwnego?
NIe narzekam na swoje życie, na to że jest takie a nie inne. Ale powiem Ci szczerze, jakbym mogła dorwać tę która z nudów wymyśliła równouprawnienie......no gdyby jeszcze umiała sprawić,że z racji tegoż równego traktowania mężczyźni będą rodzić, to może bym jej odpuściła :)
Pomyśl, co teraz robiłabyś, jak radziłabyś sobie w zyciu, gdyby nie równouprawnienie, gdybyś nie mogła na równi z mężczyznami uczyć się, pracować, pomyśl...
Kobiety pracowały od zawsze :) tylko te wysoko urodzone nudziły sie w domu.
To raz, po drugie chyba zacznę pisać duzymi literami UWAGA TO MA BYC ŻART USMIESZKI MAJĄ TO OZNACZAC...........:) u mnie emotikony się nie wczytyją........pozdrawiam
No więc ja chyba słabe poczucie humoru mam ( a usmieszku nie widzę). To jednak, co dla Ciebie jest oczywistym żarte, w ustach wielu innych jest jak najbardziej szczerym poglądem. Zresztą - nieistotrne - nieporozumienie, wiec nie było tematu. Pozdrawiam równiez i przesyłam wiele
O to ja wysoko urodzona ,bo "się nudzę"w domu?
Hm tylko co to znaczy "wysoko urodzone'???
Użytkownik agacia3323 napisał w wiadomości:
> O to ja wysoko urodzona ,bo "się nudzę"w domu?Hm tylko co to znaczy "wysoko
> urodzone'???
Hmmm..... , może urodzona w Tybecie ?
Ja też jestem sama i to od 30 lat. Pracowałam wychowałam 9 dzieci. Co do równouprawnienia to żałuję tylko, że nie działa ono w obie strony. Panowie łaskawie pozwolili kobietom robić to co oni ale mało który zajął się tym co robi kobieta (oczywiście pomijam rodzenie dzieci i karmienie ich piersią)
Boroweczko, nie absolutnie Nie!!!! Zyjesz w sredniowieczu??? U nas kobiety tak jak mezczyzni maja takie same prawa i nikt nawet nie mysli inaczej:)))
Tineczko żyję w Polsce i to co napisałam to nie jakiś wymysł tylko obserwacja życia. Jeszcze nie tak dawno pracowałam i zdarzało mi się dyskutować na ten temat z koleżankami młodszymi ode mnie conajmniej o 10 lat. POgląd, że kobieta w większości jest wszystkiemu winna jest ich pogladem i zauważ, że jeżeli już mąż coś robi w domu to on pomaga. Z tego wynika, że to kobieta ma obowiązek wypełniac prace domowe a mąż może ewentualnie jak ma ochotę pomóc.
No tak, rozumiem czytajac:) Wlasnie wrocilam od corki i powiem Ci tylko, ze u nich nie ma takiego podzialu. On, maz (mojej corki) i ojciec Alvina dzieli wszystkie obowiazki i jeszcze troche na dodatek:) Pol roku byl ze swoim synkiem na codzien ,pisalam o tym w moim watku:)
Moj syn,gotuje,sprzata,myje naczynia.... jedyne co nie lubi robic to prac....hihihi
Eeee , dlaczego kij w mrowisko ? :))
To raczej szampan i truskawki ...
Osobno są smaczne , ale razem to już fiu fiuuuu :))))
Miałam taki epizod w życiu , gdy wydawało mi się , że Małżowaty nic w domu nie robi ...
No i ustaliłam jakieś równoprawne reguły ;)
Świetnie się bawiłam , gdy biedak męczył się w kuchni , czy przy prasowaniu :) ...
Za to On prawie się zakrztusił , gdy musiałam zmienić uszczelkę czy inny wężyk , nie wspominając już o zapchanym zlewie :))
No , i dałam sobie spokój z równouprawnieniem ;))))
Podział obowiązków jest teraz jasny , są prace typowo kobiece i typowo męskie , pozostałe dzielimy sprawiedliwie .
I jeszcze ta druga sprawa : różnica w ocenie zachowania kobiety i mężczyzny ...
Dla mnie różnicy nie ma !! :))
A tu coś o mężczyznach i kobietach na wesoło: http://www.youtube.com/watch?v=aZBhyPiyeOs
A tu partnerstwo
http://www.youtube.com/watch?v=yNNDpXkfReo&NR=1