Ciekawa jestem Waszych opini:czy alkoholik to osoba chora, jeżeli tak to jak ją leczyć, czy można leczyć alkoholika jeżeli on sam tego nie chce??
Tak alkoholik to osoba chora , alkoholikiem jest się przez całe życie nawet jak ktoś przestaje pić. Alkoholizm to zespół objawów nie tylko somatycznych ale i psychicznych, leczyć można przez terapie np w klubie AA lub środkami farmakologicznymi. Leczyć jeśli on sam tego nie chce? Nie bardzo to sobie wyobrażam. Chyba że taka osoba zostanie ubezwłasnowolniona. Przede wszystkim człowiek musi mieć w sobie chęci do wyjścia z nałogu i silną wolę.
No właśnie jest to mniej więcej tak: pije, ktoś zgłasza, staje przed komisją, sprawa kierowana jest do sądu, sąd orzeka leczenie stacjonarnej lub niestacjonarnej placówce leczenia odwykowego, szuka mu się miejsca w dpowiednim szpitalu,jest wyzanczony termin, kiedy ma być doprowadzony /bo raczej sam się nie zgłosi/, dowożony, lekarz pyta się czy chce się leczyć... i sytuacja się powtarza../a w chwili, gdy przyjeżdża po niego policja musi być trzeźwy/..ciekawe czy macie jakieś doswiadczenia w tym temacie.. oczywiście niekoniecznie osobiste..
Ubezwłasnowolnienie i świadomość, że się jest alkoholikiem to juz inna bajka..
Owszem.Alkoholizm jest chorobą i to ciężką do tego . Niestety często tak bywa, że jest bardziej uciążliwa dla otoczenia niż dla samego chorego.
Brzmienie definicji wzbudza wiele emcji. W społecznym wyobrażeniu, pod pojeciem "alkoholik" najczęściej rozumie się osobę zataczajacą się na ulicy. Nic bardziej mylnego.
Choroba polega na zależności od alkoholu a nie od spożywanej ilości! Nie ma też nic wspólnego z samą częstotliwością!
Kto w pewnych okolicznościach po prostu MUSI "se walnąć" > czy to jednego, czy chocby zwykłe piwko, i nie potrafi sobie tego odmówić, jest już niestety chory.
Leczenie najczęściej jest problematyczne. Chory oburza się przeciw twierdzeniu, że powinien się leczyć.W odpowiedzi padają najczęściej te same argumenty:
- a co to kogo obchodzi, że ja piję, to jest moja sprawa
- to bzdura, że jestem zależny, w każdej chwili mogę przestać
- piję za swoje i nikomu nic do tego, etc.
W skrajnych przypadkach jedynie rodzina może po ubezwłasnowolnienu zamknąć pacjenta na przymusowym leczeniu.
Jeżeli sam nie zechce, nie ma innej drogi.
Niestety społeczeństwo bezwiednie daje swoje ciche przyzwolenie. Pogodnie podchmielona osoba najczęściej wzbudza wesołą pobłażliwość. Założę się, że pojawi się tu kilka rubasznych albo niepoważnych wypowiedzi.
Mała ilustracja tego, jak ciężką chorobą jest alkoholizm.
Mój dobry znajomy jest szefem kuchni w klinice neuro-psychiatrycznej. Kiedyś w rozmowie wspomniał, że nie wolno mu do potraw dodawać żadnego alkoholu. Jedna kropla na 100 litrów innego płynu wystarczy, aby pacjenci zamkniętego oddziału dla alkoholików rozpoczęli rebelię z waleniem w kraty i łamaniem mebli.
Kiedyś było troszkę inaczej, było postanowienie sądu, delikwenta zamykało się na pół roku a mozna było przedłuzyć o dlasze pół, teraz nie wolno ograniczać swobód obywatelskich.
Alkoholik pije najczęściej wielotygodniowymi ciągami z krótszymi lub dłuższymi przerwami.
Wiem że alkoholizm to choroba ale dla mnie to raczej uzależnienie, bo idąc tak dalej to nałogowy palcz też jest chory, nie mówiąc juz o narkomanie,hmm moje uzależnienie od kawy to też choroba:)) idę starać się o rentę:))
Kazde uzaleznienie jest choroba:-) Roznice w odczowaniu uzaleznienia jako choroby tworzy akceptacja spoleczna i wlasny dyskomfort a w zwiazku z tym swiadomosc tego ze cos "nie gra".
.
Użytkownik Basienkaa0 napisał w wiadomości:
> Kiedyś było troszkę inaczej, było postanowienie sądu, delikwenta
> zamykało się na pół roku a mozna było przedłuzyć o dlasze
> pół, teraz nie wolno ograniczać swobód obywatelskich.Alkoholik
> pije najczęściej wielotygodniowymi ciągami z krótszymi lub
> dłuższymi przerwami.Wiem że alkoholizm to choroba ale dla mnie to raczej
> uzależnienie, bo idąc tak dalej to nałogowy palcz też jest chory, nie
> mówiąc juz o narkomanie,hmm moje uzależnienie od kawy to też
> choroba:)) idę starać się o rentę:))
Ze względu na zawartość kofeiny kawa zaliczna jest do używek! To prawda. Jednak wbrew powszechnym i potocznym opiniom, nie powoduje uzależnienia.
Powoduje powstanie przyzwyczajeń, a szczególnie smakowych - TAK. Ale nie uzależnienie!
Przymusowe odstawienie kawy nie wywoła reakcji typu szok, objawiający się drżeniem rąk, poceniem się lub nawet stanem depresyjnym. W odczuciu psychicznym nastąpi jej ogromy brak, ale nie wywoła ostrych reakcji organizmu.
I to jest ta ogromna różnica!
a tak pozostając w temacie ale troszkę z innej beczki:mam na swoim koncie kilku trzeźwych alkoholikow i tzreźwiejacych również..
Oooo! To Ty powinnaś zacząć od artykułu. Nie daj się prosić, bo ludzie wstydzą się, albo boją nawet pomyśleć " alkoholizm"
Ja uważam że chora, Uważam też ,że nie można leczyć alkoholika jeśli on sam tego nie chce.
Wiem jakie jest zycie z alkoholikiem i nie mozna go zmusic do leczenia , bo on sam nie chce sie przyznac do tego ze jest alkoholikiem .
Myślę że w naszym kraju prawie każdy zetknął sie z problemem alkoholowym i posiada jakąś tam wiedze na ten temat. chciałam Ci szczególnie polecić stronę na której znalazłam wiele rzetelnych odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, również w kwestii prawnej http://www.alkoholizm.info.pl/
Jadno co mogę dodać, jeśli nie musisz, nie podejmuj się "ratowania" czy "leczenia" alkoholika, to zabija. Pisałaś ze masz na koncie niepijacych alkoholików i trzeźwiejących. zastanawiałam się co to oznacza :)
pozdrawiam i mam nadzieję ze nikogo nie uraziłam....
Musi sam sie na to zgodzic...niestety
Alkoholizm to choroba wiec alkocholik to osoba chora na choroiobe uzalezniajaca. Razem z nim choruje czesto tez jego rodzina tzw. Co uzaleznienie - nie znam dokladnego polskiego terminu, Wiec leczenie to czesto opieka nad cala rodzina. Alkoholika leczy sie raz farmakologicznie by oczascic organizm. To tzw. potocznie odwyk. Jesli nie nastapi jednak dalsza terapia oduzaleznienia psychicznego pod opieka doswiadczonych psychologow, czy innych specijalistow ew, w Klinice to odwyk w 99% przyniesie skutek bardzo krotkotrwaly.Leczy sie metoda kilku dog czyli rozne rodzaje terapi, grupy samopomocy AA , psychoterapia i psychoanaliza. Czesto rodzina zapraszana jest do brania udzialu w posiedzeniach badz tez udziela jej sie specjalnej tpomocy majacej na celu wyksztalcenie zachowan majacych pomoc w zwalczeniu CO-Uzaleznienia.
NAJWAZNIEJSZE w tym wszystkim jest: aktywne i swiadome rozpoznanie choroby jako takiej u siebie i nieprzymuszony lecz wynikajacy z wlasnej woli i decyzji udzial w terapi lacznie ze swiadoma akceptacja faktu , ze alkoholikiem pozostaje sie cale zycie.
NIE, osoby ktora nie chce sie leczyc, nie uwaza sie za osobe chora, skutecznie pomoc NIE MOZNA. Co najwyzej w razie uzbezwlasnowolnienia mozna przeprowadzic tzw. odwyk ale to odtruje lecz dlugodystansowo niczego nie zmieni. Nie mozna tez , wbrew jego woli, zamknac kogos w Klinice. Chyba ze na ograniczonej czasowo obserwacji jesli pacjent stanowoi stwierdzone przrez lekarza zagrozenie dla siebie i innych. Na przyklad prob samobojstwa czy psychoza.
Niestety z własnych doświadczeń z alkoholikami wiem, że jeśli sam nie zechce, nic nie zrobisz, a jedynie wykończysz także siebie. Ja próbowałam i kosztowało mnie to bardzo, bardzo wiele... Generalnie, uważam, że ludzie bliscy alkoholikowi robią podstawowy błąd - zbierają pijaka z ulicy, gotują mu, pomagają np. finansowo. Powinno się okazać tzw. twardą miłość. Alkoholik musi się znaleźć na dnie. Wtedy MOŻE (aczkolwiek nie jest to częste) uświadomić sobie, kim jest.
Macie rację, ze u nas jest przyzwolenie na pijaństwo. Ponadto przyznanie się do abstynenctwa jest czymś dziwnym. Żeby nie pić na imprezie, trzeba używać mocnych argumentów.
"Generalnie, uważam, że ludzie bliscy alkoholikowi robią podstawowy błąd - zbierają pijaka z ulicy, gotują
mu, pomagają np. finansowo. Powinno się okazać tzw. twardą miłość."
Wlasnie to sa niektore z symptomow tzw, Co-Uzaleznienia. Przejecie odpowiedzialnoesci za chorego, ratowanie za wszelka cene, bagatelizacja problemu chorego i ukrywanie tego problemu, kazdym kosztem i za wszelka cene, przed otoczeniem
Najgorszą formą pomocy jakie nie powinno się udzielać alkoholikowi, to litowanie się nad nim. Niestety w tej chorobie lepiej pomóc szybciej stoczyć sie mu na dno niż w nieskończoność usiłować udawać, że to jeszcze nic złego. Z dna jest zupełnie inna perspektywa i wielu uzależnionch ma się teraz dobrze, bo byli na dnie i mają świadomość, że byli tam bo chcieli, a wyszli z matni, bo zdali sobie sprawę z własnej choroby. Może dlatego ludzie, którzy się odrodzili bywają dobrymi terapeutami.
Może mnie zlinczujecie, ale... Alkoholik jest osobą chorą, owszem, ale z własnej woli. Mam znajomego alkoholika, który bardzo cętnie idzie na leczenie, jak musi się odtruć, bo wtedy koszmarnie się czuje. Po odtruciu po paru tygodniach , dniach pije znowu. Mam w swoim środowisku kilku alkoholików, którzy robią to samo. Na pytanie dlaczego, zawsze pada odpowiedź: bo jestem chory. Idą na oddział dobrowolnie. Schemat zawsze ten sam. Potem picie ponownie. Na odwyku wszystkim się wpaja, że są chorzy, biedaki.
I NA TO SĄ PIENIĄDZE!!!!!!!!!!!!. Na osoby chore na raka, dzieci chore na mukowiscydozę, na pompy insulinowe - pieniędzy nie ma. Kto z tych wymienionych choruje z własnego wyboru? Dlatego jak słyszę: jestem alkoholikiem to mam ochote dać w morde. I choćbyście mnie tutaj sponiewierali to swojego zdania nie zmienię. I proszę nie piszcie mi, że alkohol jest uciążliwy dla osób żyjących z alkoholikiem, bo nie ma takiej choroby, która nie jest uciążliwa dla bliskich chorego.
Ewa moim zdaniem Twa teza tego, ze alkoholizm jest choroba z wyboru jest z Twojego subiektywnego punktu (jako Twoje zdanie i poglad) widzenia ok ale ..obiektywnie rzecz biorac ma jeden zsadniczy blad. Nie bierze pod uwage mechanizmow na jakich dzialaja uzaleznienia.Pozdrawiam serdecznie!:-)
Dorotko, Ty chyba mieszkasz poza Polską, dlatego mój punkt widzenia postaram się przedstawić Ci jaśniej. Dajmy na to taką sytuację: Jedzie sobie pijany alkoholik samochodem i potrąci pieszego. Bo oczywiście jest naprany, bo przecież jest chory i to jest oczywiste. Poszkodowany w wypadku zostaje sparaliżowany. I kogo leczymy bezpłatnie? ALKOHOLIKA. Pacjent sparaliżowany po wyjściu ze szpitala zostaje pozostawiony sam sobie. No, jeśli ma wielkie szczęście i mieszka w dużym mieście, to przez dwa tygodnie przyjdzie do niego rehabilitant i nauczy kogoś z rodziny jak wykonywać ćwiczenia. Dentysta nie przyjdzie, chirurg też nie, zresztą żaden specjalista, chyba że prywatnie. Ale alkoholik ma to wszystko pod ręką, i za darmo. Pacjent sparaliżowany ( a właściwie jego rodzina) musi się borykać z przykurczami, odleżynami, rehabilitacją, sikaniem do łóżka lub w pampersy, kąpielą. Bo widzisz Dorotko, to nie jest tak że sparaliżowany chory to sobie tylko leży. To jest okropne cierpienie, gdy robią się przykurcze i trzeba je prostować. Zresztą nie tylko to. Chory taki nie dostanie łóżka dostosowanego do jego potrzeb. Ani materaca przeciwodleżynowego. W naszej rzeczywistości, ktoś z rodziny musi zrezygnować z pracy, lub pracować, żeby zatrudnić opiekunkę.
A alkoholik? Można powiedzieć że ma w tej sytuacji full serwis. Bezpłatne leczenie, pobyt w szpitalu i wszędzie go przyjmą z otwartymi ramionami, bo trzeba go leczyć.
To tylko przykład. Podobnie jest z leczeniem ludzi na inne przewlekłe choroby, które powodują okropne cierpienie i niestety dyskomfort finansowy rodziny.
Pozdrawiam.
Każdy alkoholik jest potencjalnym sprawcą opisanych przez Ciebie problemów. Leczenia alkoholika jest w jakimś stopniu profilaktyką. Oczywiście, że zgadzam się z Tobą co do akcentów w opice nad nami przez nasza Państwo, które bez skrupułów ździera z nas podatki, a opikuje się wybiórczo. Faktem jest, że najbardziej chora w tym Kraju jest Służba Zdrowia. Co proponujesz? Nie leczyć alkoholików, narkomanów i innych uzależnień, bo sami je sobie fundujemy. Może wtedy uzależnieni ocknęli by się trochę wcześniej, zanim spadną na dno. Jak w wielu innych dziedzinach i tu kłania się brak edukacji, a to kolejny kamyk do ogródka naszego Państwa. Szkoda gadać. Jeszcze się uzależnię od narzekania.
Leczyć - owszem. Ale może wypośrodkować. Dwa odwyki za darmo, reszta płatna. Kto daje sobie prawo do bycia Bogiem - tego leczymy, a reszta niech umiera?
Wyraziłam tylko swoją opinię co na ten temat sądzę. A widzę to w ten właśnie sposób bo z chorymi ludźmi pracuję. Dlatego wybaczcie, ale tyle się naoglądałam cierpienia i samotności w walce z chorobą, że taki alkoholik nie wzbudza mojego współczucia.
witaj Ewo. Na wstepie niesprawiedliwosc o ktorej piszesz (nierowne traktowanie ofiar i sprawcow) jest oczywista. Tak samo jak i fakt, ze wiekszosc Panstw "zajmuje sie " sprawcami przestepstw nie zas ofiarami. I to dopiero po fakcie czyli dokonania wykroczenia za malo uwagi poswiecajac prewencji. Ten sam schemat: darmowa (czesto psu na bude) terapia sprawcow zadna lub znikoma pomoc PANSTWOWA w stosunku do ofiar. Panstwa staraja sie w ten sposob "zazegnac" niebezpieczenstwo dla spoleczenstwa. Bo wiadomo ze pijany kierowca to stale zagrozenie bezpieczenstwa publicznego. Sparalizowana ofiara pijanego kierowcy nie - niby logiczne. Po ludzku niesprawiedliwe. To jeden aspelkt Twych wypowiedzi z ktorym sie w zupelnosci zgadzam.
Nie zgadzam sie tylko uznac za obiektywny i prawdziwa Twojej oceny alkoholizmu jako choroby z wyboru a wiec , ja to tak rozumiem, takiej z ktorej w kazdej chwili mozna bezproblemowo wyjsc ale sie nie chce pewnie dlatego by zrobic na zlosc spoleczenstwu. Tu sie nie zgadzam gdyz uzaleznienia wlasnie wolna wole, rozeznanie problemu i aktywny udzial w jego pokonaniu blokuja. Jak rowniez powoli wypaczaja obraz otoczenia (z punktu widzenia alkoholika) oraz ogolnie jego swiadomosc i postrzeganie. Nie zapominajmy (tak przy okazji) o tym, ze naduzywanie alkoholu degeneruje nie tylko watrobe ale i mozg.Dlatego wlasnie uwaza sie uzaleznienia za chorobe a nie za wlasne widzimisie. Wyjsc mozna na samym poczatku (przed powstaniem uzaleznienia) albo na samym koncu (gdy osobisty dyskomfort) jest wiekszy niz "komfort" normalnego funktcjonowania, nie trzesenia sie rak itd. To czy ktos sie uzalezni po jednym kieliszku czy po tysiacu czy wcale jest rowniez nieprzewidywalna i nie do zplanowania sprawa genow, jak rowniez osobistej konstytucji i historii zyciowej uzaleznionego. Duza role gra nieakceptacja spoleczna osob w ogole nie pijacych.
To wszystko nie powinno zwalniac jednak od odpowiedzialnosci, przynajmniej czesciowej, za czyny ktore sie pod wplywem popelnilo ani tez nie powinno stanowic wymowki i tlumaczen typu "bo jak jestem chory to mi wolno".
Czy naprawde sadzisz , ze gdy system przebiegunujemy i pieniadze na odwyk i terapie dla alkoholika i jrego rodziny (ktora nierzadko jest rowniez ofiara) przeznaczymy WYLACZNIE na terapie ofiar to sie cos zmieni? Co proponujesz wtedy zrobic z osobami uzleznionymi ktore bez mozliwosci terapii nie maja szansy wyjsc z nalogu? Zmknac na zawsze? Nie wydaje mi sie to dobrym rozwiazaniem... Moim zdaniem powinno sie pomagac i alkoholikom i ich ofiarom a tak sie niestety bardzo rzadko dzieje.
To ze mieszkam w Niemczech nie ma akurat tutaj nic do rzeczy - alkoholizm przebiega podobnie i u nas. Rownierz prawodawstwo niemieckie jest duzo bardziej skupione na sprawcy niz ofierze. Ale ta niesprawiedliwosc to jedna sprawa nie majaca nic wspolnego z wolna wola osoby uzaleznionej.Pozdrawiam serdecznie.
"Nie zgadzam sie tylko uznac za obiektywny i prawdziwa Twojej oceny alkoholizmu jako choroby z wyboru a wiec , ja to tak rozumiem, takiej z ktorej w kazdej chwili mozna bezproblemowo wyjsc ale sie nie chce pewnie dlatego by zrobic na zlosc spoleczenstwu"
Nie, chodziło mi o to, że alkoholikiem się zostaje z wyboru. Potem to już nie wybór. Każdy wie czym kończy się picie.
Ja rozumiem problem, zdaję sobie sprawę, że cierpi rodzina, że terror, przepijanie pieniędzy, przepity mózg. Ale boli mnie okropnie samotność osób nieuleczalnie chorych, dla których nie ma pieniędzy. Które są tylko udręką dla Ministerstwa Zdrowia.
Nie oglądasz może często naszej TV, ale był kiedyś apel kobiet do Ministra, żeby wprowadzić obowiązkowe szczepienia dla dziewczynek od 15 roku życia na HPV ( powoduje raka szyjki macicy, w Polsce co 5 kobieta umiera). Pani Minister powiedziała, że to nie jest ministerstwo spełniania życzeń. Tak po prostu. O leczeniu alkoholików tak nie powie.
Nie wiem jak rozwiązać problem. Ale ta sytuacja spowodowała taki mój pogląd. I jestem wkurzona gdy idę do kolejnego chorego i widzę jak on i jego rodzina są bezradni. Jak wszyscy rozkładają ręce i mówią: musicie sobie jakoś radzić.
Kiedyś, w szkole na lekcjach psychiatrii ( bardzo ciekawie prowadzone) byłam nawet skłonna wybrać psychiatrię i odwyk i iść tam do pracy. Przeszło mi gdy spotkałam się z bezmiarem nieszczęścia ludzi pozostawionych samym sobie.
I nienawidzę alkoholików.
Ewka , rozumiem Twój bunt , ale wydaje mi się , że jest on niewłasciwie skierowany ...
Ty się buntujesz przeciw systemowi , a alkoholizm czy alkoholicy , to tacy " chłopcy do bicia " są ...
Jaki procent alkoholików się leczy ? Wydaje mi się , że znikoma część .
Jakie środki przekazuje na to NFZ ? Też pewnie niewielki procent z całego swego budżetu .
Na wprowadzenie obowiązkowego szczepienia na HPV poszłoby duuużo więcek kasy ...
Alkoholizm to choroba , i powinien być rozpatrywany jak choroba , a że są choroby bardziej , czy mniej " uprzywilejowane " , to już zupełnie inna para kaloszy jest , niestety ...
ja również jestem wkurzona, gdy idę do kolejnego" moejego " alkoholikai widzę jego żonę, małe dzieci i jestem tak samo bezradna i też w sumie powinnam powiedzieć, że powinniście jakoś sobie radzić, i to również jest bezmiar nieszczęścia ludzi pozostawionych samym sobie, kobiet i dzieci czekajacych na pomoc, nawet samych alkohlików całkowiecie bezradnych wobec swojego nałogu-choroby,
Dla mnie alkoholik kiedyś był poprostu "pijakiem", od czasu jak pracuje z nimi i ich rodzinami mojej nastwienie jest całkowiecie odmienne, tylko denerwuje mnie moja bezsilnośc spowaodowana "polskim" syetemem leczenia tej choroby..
Ewo ale jak rozumiesz stwierdzernie "alkoholikiem zostaje sie z wyboru"? To znaczy kiedy? Jesli siegnie sie po pierwszy kieliszek, piwko czesto w wieku mlodocianym pod presja grupy? Zakladajac, ze niektorzy uzalezniaja sie natychmiast , inni po pewnym (bardzo roznym czasowo) okresie a jeszcze inni wcale NIE WIEDZAC O TYM WCZESNIEJ lub nie zdajac sibie nawet sprawy z tego, jak rozumiesz ten wybor? Przeciez uzaleznienie nastepuje skrycie i nieswiadomie. To jest wlasnie to "diabelskie" w uzaleznieniach. Nigdy nie wiesz ktory kieliszek, papieros, nowy zakup, gra z jednorekim Bandyta czy wizyta w kasynie akurat ta osobe uzalezni.Jesli zakladasz, ze nie powinno sie w ogole pic bo kazdy kieliszek jest niebezpieczny to...tez tylko polpawda bo niebezpieczny byc moze ale nie musi. Wlasnie to zagrozenie indywidualne ma bardzo rozne czesto zlozone i przyczyny. Wlasna wola jest tylko jedna z nich i to ta raczej podrzedna. Musza zaistniec pewne warunki spoleczno- psychologiczno-osobiste co nie zawsze ma miejsce - to one umozliwaja swiadome wybory. Czesto sie zapomina wlasnie o tych asprektach i powstaja mity typu "ja pije okazyjnie i alkoholikiem nie jestem to i x moze a jak nie moze to dlatego ze nie chce. Ma, jak i ja, wolna wole."
Celowo dodalam inne przyklady przyklady wydawaloby sie niewinne by podkreslic, ze uzaleznic mozna sie od wszystkiego niemal. Sam alkohol, papieros. i zakup szalowej sukienki nie sa niczym zlym. Moga sie tym stac, dla nas, dla otoczenia gdy stana sie nalogiem. Caly problem jest w tym, ze granice miedzy koniecznoscia, przyjemnoscia i nalogiem sa czesto plynne i nie do przewidzenia.
Dlatego dla mnie nie ma opcji, swiadomego wyboru uzaleznienia jako,nie wiem, sposobu zycia. Taka postawa moze byc typowa dla JUZ uzaleznionych ale nie dla osob "poczatkujacych" jeszcze nie uzaleznionych. Moim zdaniem swiadomie to mozna z nalogu wyjsc ale wchodzi sie wen w 90% nieswiadomie.
Dorotko, nareszcie madre slowa o nalogach. Nalezy zrozumiec, ze to tylko chemia i nic innego uzaleznia mozg od nalogu. Predyspozycje odziedziczone maja rowniez duzy wplyw. Nikt nie marzy o uzaleznieniu jakimkolwiek w mlodosci. To sa choroby i nalezy je leczyc tak samo jak inne.
Użytkownik ewka63 napisał w wiadomości:
...bo nie ma
> takiej choroby, która nie jest uciążliwa dla bliskich chorego...
A właśnie że jest taka choroba: zapalenie strun głosowych u teściowej...
Bahus
Bahus, w tym wypadku to nie choroba tylko cud ;)
Użytkownik ewka63 napisał w wiadomości:
> Może mnie zlinczujecie, ale... Alkoholik jest osobą chorą, owszem, ale z
> własnej woli. Mam znajomego alkoholika, który bardzo cętnie idzie na
> leczenie, jak musi się odtruć, bo wtedy koszmarnie się czuje. Po odtruciu
> po paru tygodniach , dniach pije znowu. Mam w swoim środowisku kilku
> alkoholików, którzy robią to samo. Na pytanie dlaczego, zawsze
> pada odpowiedź: bo jestem chory. Idą na oddział dobrowolnie. Schemat zawsze
> ten sam. Potem picie ponownie. Na odwyku wszystkim się wpaja, że są chorzy,
> biedaki.I NA TO SĄ PIENIĄDZE!!!!!!!!!!!!. Na osoby chore na raka, dzieci
> chore na mukowiscydozę, na pompy insulinowe - pieniędzy nie ma. Kto z tych
> wymienionych choruje z własnego wyboru? Dlatego jak słyszę: jestem
> alkoholikiem to mam ochote dać w morde. I choćbyście mnie tutaj
> sponiewierali to swojego zdania nie zmienię. I proszę nie piszcie mi, że
> alkohol jest uciążliwy dla osób żyjących z alkoholikiem, bo nie ma
> takiej choroby, która nie jest uciążliwa dla bliskich chorego.
Nikt nie ma zamiaru Cię linczować
Piszesz, że alkoholizm jest chorobą z własnego wyboru i dlatego dziwi Cię, że na leczenie są pieniądze.
Broń Boże nie jestem orędownikiem tworzenia narodowego funduszu antyalkoholowego!
Zastanawia mnie jednak co należałoby powiedzieć o leczeniu zawału serca u grubasów z obżarstwa?
Każda choroba jest uciążliwa dla otoczenia. Fakt.
Alkoholik w odróżnieniu od grymaszenia przez osoby przwlekle chore, najczęściej terroryzuje swoich najbliżych.
I to myślę jest ogromna różnicą!
Terroryzm - zgadzam się. Ale otoczenie alkoholika może iść do pracy, może zadzwonić po pomoc i interwencję. Może skorzystać ze wsparcia dla rodzin alkoholików. Rodziny osób sparaliżowanych, z mukowiscydozą, z Alzheimerem, osób bez rąk czy nóg - pozostawione są same sobie. O to mi chodzi.
Choć zdaję sobie sprawę, że może to ranić osoby, które mają do czynienia na codzień z alkoholizmem, to jednak nie potrafię współczuć alkoholikowi. Tak jak pisałam już wcześniej, mam znajomych, którzy są alkoholikami i mam w swoim środowisku pracy ludzi chorych na ciężkie choroby. Wierz mi, jest olbrzymia przepaść w leczeniu chorego i alkoholika. I to mnie boli.
Ależ wierzę Ci i to absolutnie. W gronie moich znajomych też są rodziny, w których są osoby wymagajacej specjalnej i permanentnej opieki. Sa też i alkoholicy, którzy uważają, ze nimi nie są.
Był też młodzian (33 lata) cierpiący na schizofrenię podkreślaną narkotykami.
Piszę, że był, bo już go nie ma. Pod koniec paździrnika, kiedy ojciec wyjechał do ciężko chorej matki, pacjent popełnił samobójstwo.
Natomiast wspomnianemu alkoholikowi powodzi się pysznie jak robakowi w słoninie. Ostatnie 15 lat pobierał zasiłek dla bezrobotnych.
Mógł pracować, ale oficjalnie - nie chciał. Teraz z wiekiem doczekał się wysokiej emerytury i kpi sobie z całego otoczenia. Ja mam ciężkie problemy ze zdrowiem, ale władze odmawiają mi renty. Może dlatego, ze nie piję?
Wszyscy współczują jego żonie. Ja natomiast nie.
Są małżeństwem od 35 lat i jak się ostatnio okazało, on pił jeszcze przed ślubem. Ona "poleciała" na majątek jego rodziny.
Teraz sama jest nieźle sytuowana i mogłaby śpiewająco pozbyć się ciężaru. Zamiast tego chodzi po chałupkach i płacze w rękawy znajomych. Utyskuje na swój los, ale nie robi nic (choć może!) aby to zmienić. Wstydzi się oddać go na przymusowe leczenie, choć dookoła opowiada, ze już tego nie wytrzymuje. Dlatego nie jest mi jej żal!
Lubczyku postawa tej Pani to tez uzaleznienie....Rozumierm, ze nie nie czyni to niczego sprawiedliwszym i lepszym ale tak jest. Dlatego wazna jest terapia nie tylko samych alkoholikow ale i rodzin. Jesli jednak sami chorzy nie zdaja sobie z tego sprawy badz (jeszcze) dobrze sie maja i nie cierpia na tylre by cos zmienic.... to niestety zadne lzy i lamanie rak nic nie dadza. Wiem ze to moze brutalne i niesprawiedliwe ale niestety prawdziwe.
no widzisz, no widzisz. I dlatego nie wzbudzają we mnie żadnych współczujących uczuć. I choćby nie wiem jak opowiadały mi różne osoby opowiadały o bezmiarze tragedii alkoholików, to nic z tego. Tylko dzieci ich są biedne.
Pokrzywdzona rodzina z innej strony... Mielismy takiego pod dachem. Mimo naszych perswazji siostra męża wyszła za już nie alkoholika ale pijanice. I wiecie? Przed sąsiadami grała role uciemięzonej, biednej żony alkoholika, z lubością pokazywałą zalanego w pestkę, naznaczonego śladami niemocy męża innym, ale spróbowałabyś powiedziec coś na niego...........Noooooooooooooooo, pazurki naostrzone pierwsza klasa. Nawet dzieci nie były tak hołubione jak on, a wręcz traktowane per noga, bo zabierały czas, który mógł być jemu poświęcony. Kiedy w końcu wyeksmitowlaiśmy go uciemiężona przez męża pijaka żonka pognała za nim, bo jak tu żyć bez niego?
A dzieci? Mają się cudownie, chodzą w najlepszych ciuchach, niczego im nie brakuje,mamunia na tatusiu alkoholiku wymusza wszystko na nauczycielach, bo przecież zaniedbane, biedne.....a one juz poszły w ślady tatusia... nieletnie mają od 2 lat kuratora.
Tak naprawe to nie wiemy, co dzieje się w takich rodzinach.
To przykład z mojego domu.
Ale w pracy równiez widze różnie dziwne rzeczy. Mąż "bije" znęca się , jest wyrok a żonka z dziećmi (katowanymi przez tatusia) mieszka nadal z nim i nic nie robi mimo,że wyrok daje ję rękojmie do różnorodnych poczynań aby rozwiązać zaistniałą sytuację. Łącznie z wsadzeniem go do aresztu po kolejnym podniesieniu ręki na dzieci i wyeksmitpowaniu go z lokalu. Uprzedzając pytanie osobom chcącym coś zmienić w życiu naprawdę jednostki społeczne pomagają.
I jeszcze do tego, wszystkie kobiety, które znam a maja mężów alkoholików, wyszły za nich jak byli już pijakami, na odwyku, po odwyku. teraz narzekają, płaczą, jadąwłaśnie na tym wózku. Aż ciśnie się na usta: widziały gały co brały, a teraz reklamować by chciały.
Jedna z moich koleżanek, wyszła za alkoholika, po dwóch odwykach ( bo jej obiecał, że wódki juz nie tknie). Parę razy wywalała go z domu, nawet się z nim rozwiodła. Mają dwóch synów, którzy teraz sobie tatusia zaprosili do domu i piją razem.
Jakoś nie mogę się z tym zgodzić ...
Bo z jednej strony oburzasz się , że niektórzy chorzy zostają pozostawieni samym sobie ( i ich rodzinom ) , z drugiej , dyskwalifikujesz ciężką i nieuleczalną , obciążającą dzieci chorobę , mało tego , osądzasz całe rodziny ( sic !) .
Żony zostające z alkoholikami, nieszczęśliwe z powodu choroby męża są durne , że nie odchodzą ??
Ale żony opuszczające mężów cierpiących na inne choroby są już podłe pewnie ...
Gdyby moja Ciocia nie była " durna " ( wg Ciebie ) i zostawiła mojego Wujka - alkoholika , to pewnie by już nie żył ...
Ale na szczęście tak się nie stało ... Ona wykorzystała wszystkie sposoby , by ratować męża ( w tym żalenie się wszystkim i wprawianie ich w konsternację , bo może w końcu trafi się ktoś , kto oprócz współczucia i niesmaku , zaoferuje konkretną pomoc ) ...
Udało się i opłacało ... Dziś Wujek nie pije już naście lat , jest kochany , kochajacy i ( mam nadzieję ) szczęśliwy .
Ale codziennie walczą z chorobą . Razem .I na razie wygrywają ... I mam nadzieję , że nie przegrają ...
Myślę , że chcą tego wszyscy ich znający , nawet ci , którzy kiedyś zniesmaczali się żalami Cioci , i pukali się po głowie z myślą : " jaka ona durna jest , że jeszcze go nie wyrzuciła na śmietnik " .
P.S. Oglądałaś " Żółty szalik " ?
Albo czytałaś coś z Pilcha ?
Polecam ...
Nie osądzam całych rodzin, wcześniej, jeśli czytasz całość, napisałam, że tylko dzieci mi żal. One sobie niestety wybrać rodziców nie mogą. A jeśli chodzi o kwestie leczenia alkoholików, to niestety zdania nie zmienię. Choćby tu nie wiem ile cioć brało udział w dyskusji. Moższ się oburzać, to też mnie w tym akurat wypadku nie wzrusza. Zresztą napisałam już co mnie wzrusza i powtarzać się nie będę.
Nie oglądałam żółtego szalika, ale na codzień oglądam cierpienie ludzkie i to mi wystarczy.
W moim przypadku żoneczka nie robi nic. To znaczy robiła pokazówki przy nas, wylewając zawartość niedopitej butelki do zlewu. Aby zaraz potem cichcem pognać do sklepu po nową.
Rozumiem te które, próbują cośkolwiek robić albo uwolnić się albo postarać się zmienić postawę małzonka.Ale nie rozumiem takiego postępowania.Użalanie się a potem cichcem samej kupowac flaszeczkę,żeby nie poszedł z domu ( był czas,że zabrał się i poszedł, były rozpaczliwe poszukiwania i błagania o powrót), albo proszenie o wezwanie policji jak rozrabiał, ale jak juz przyjechała, to my byliśmy beee, bo przeciez on nic nie robi.Tylko pijany jest.
Nie znaczy,że tak jest w każdej rodzinie z problemem.
ale w wielu rodzinach dotknietych Co-Uzaleznieniem, niestety...
albo po kolejnej awanturze zgłasza zameldowanie o znęcaniu się nad rodzina a za tydzień najdłużej wszystko wycofuje /oczywiście nie wszystkie panie tak czynią ale sporo znam takich przypadków/
czyli jak jestem na urlopie w polsce jestem alkoholikiem :D:D:D:D:D bo piwko uwielbiam :D:D:D:D:D hmmmmmmmm fajnie :D
w szczegolnosci jak jestem u krysi :) hehehe
wanna, piwko i to z rana :) hehehe
Alkoholik pije, bo mu smakuje a tłumaczy sobie, że pije bo ma problemy. Przynajmniej ja z takimi miałam do tej pory do czynienia.
Jedynie jedna osoba powiedziała, że pije bo jej smakuje i nie ma zamiaru przestać (już nie żyje - zapiła się na śmierć).
Przyznam się, że lubię napić się jakiegoś dobrego, słodkiego winka. Problem w tym, że piję go dopóki jest pod ręką. Weszło mi w nawyk po przyjściu z pracy, podczas przygotowywania obiadu wypić kieliszek dobrego winka. Wychlałam kiedyś tym sposobem 3 litry wiśni w spirytusie, które z mężem sami zrobiliśmy (wiśnie też zżarłam ). Zrobiłam tak przez 3 lata z rzędu, aż się mąż wkurzył, że nic dla gości nie zostawiam. Ale to było takie dooooobre ....
Tak mi te Jego wonty dały do myślenia i już nie kuszę losu. Mąż bał się, że się wciągnę. Barek mam pusty. Jedynie jakaś czysta wódka, trochę rumu, trochę spirytusu. Nic, co mi smakuje .
Mąż jest abstynentem (czego moi bracia nie wybaczyli mi do dzisiaj ).
dobrze że się bał. Nie każdy się wciąga, ale też nigdy nie wiadomo kiedy to już jest picie na skutek wciągnięcia. Mądry mąż. Kobiety uzależniają się szybciej. Z naszym mózgiem jest ponoć co nie tak pod tym względem.
Użytkownik ewka63 napisał w wiadomości:
> dobrze że się bał. Nie każdy się wciąga, ale też nigdy nie wiadomo
> kiedy to już jest picie na skutek wciągnięcia. Mądry mąż. Kobiety
> uzależniają się szybciej. Z naszym mózgiem jest ponoć co nie tak
> pod tym względem.
Nie tylko pod tym względem....
Bahus
kobiety chyba bardziej potarfią ukrywać swój nałóg skoro szybciej się uzależniaja a kobiet alkoholiczek jakoś tak nie widać jak chłopów:))
Tak jak nie widać kobiet sikających na ulicy, a widok faceta pod drzewem lub ścianą to prawie codzienność.
no im jest łatwiej udawać, że np podziwiają hmmm piekne widoki, my musiałbysmy udawać, że czegoś szukamy:)0
Użytkownik Dorota zza plota napisał w wiadomości:
> z gola pupa? :-)))
Hehehe...uśmiechnę się obleśnie...
Misiowa trzymam mocno, mocno kciuki a by Ci sie udalo i juz nigdy ani Ty ani Twoi Bliscy nie musieli przezywac takiego koszmaru. Trzymam tez kciui za Twoja Corke. Sciskam serdecznie!