Witam wszyskich i proszę o pomoc. Mój 3 i pól letni syn jest niejadkiem. Już włosy z głowy rwe co by mu podać do jedzenia.
Warzywa beee.. mięsko tylko mieciutkie i z kurczaka, zupki beee.., surówki żadnej. Nawet rosołku nie chce.. Do niedawna jadł ogorka kiszonego i mizerie, teraz nawet tego nie chce. Czasem mu przemycę kalafiora gotowanego, kolorem przypomina ziemniaka. Z owoców tylko winogrona, czasem banan i mus owocowy w kubeczku - przeznaczony dla jego młodszej siostry. Kanapeczki tylko z szyneczką czasem dżem i nutella.Broń Boże ser żołty, twarożek czy jakaś zielenina typu sałata szczypiorek, papryka... Czasem zje płatki kukurydziane na mleku. Lubi naleśniki ale tylko z dżemem z serem nie przejdzie. Bardzo lubi jajko sadzone, potrafi zjeść dwa, jajecznice i jajko gotowane, ale ile jajek można....? Kasza gryczana czasem..., makaron też czasem i to bez dodatków.
Kiedyś zrobiłam kluski z serem i kaszą manną na słodko ( przepis znalazłam WŻ), zjadł może dwie...
Dziś zrobiłam pieczeń rzymską z warzywami - też z WŻ- to je musiałam wydłubywać...
Nawet na tależ nie da sobie nałożyć sałatki czy gotowanych jarzynek, wypatrzy je jak mu rozgniote i wymieszam z ziemniakami...
Staram się nie smażyc tylko dusze i piekę mieso w piekarniku, jemy dużo warzyw i czasem cuda na kiju wymyślam i..... nic...
Ratunku, pomocy pomóżcie kochani bo trace pomysły i zmysły.....
3 i pół latek dużo już rozumie i często można się z nim sprytnie dogadać. Czy próbowałaś zamiast zachęcać do jedzenia, proponować mu wspólne gotowanie zwariowanej potrawy, np. "kule z armaty dla mojego taty", które są niczym innym jak kluskami przygotowanymi z twarogu, kaszy manny, mąki, jajka oraz cukru, ugotowanymi i podanymi z tym, na co ma ochotę - dżem, śmietana, cukier, cynamon, rodzynki? Może inne dziecko włączy się w przygotowywanie i jedzenie co jakiś czas, aby zmotywować.
Ten fragment dopisuję już rano - właśnie sobie uświadomiłam, że pomysłowe nazewnictwo oczywiście jest wskazane, ale może niekoniecznie militarne w ten sposób - musiałam być już bardzo śpiąca pisząc podobną bzdurę - biedne dziecko byłoby uczone od maleńkości, żeby wytaczać działa ptrzeciwko tatusiowi, oj oj... No, nieważne... Może nazwać takie kulki różnej wielkości "Bałwanki do samodzielnego zlepienia", a potem pobawić się w panią wiosnę i je zjeść, udając, że się po kawałku rozpuszczają :D
Czasem działa podstęp. "Nie chcesz zaprojektować sobie własnej pizzy? No trudno, my z Anią czy Bartkiem wymyślimy sobie obiad, narysujemy go, przyczepimy na lodówkę rysunki, potem wspólnie przygotujemy i zjemy. Będziemy się fajnie bawić."
Może gulasz będzie wielkim jeziorem podczas burzu, a łyżka rozbitkiem, którego może wyratować jedynie SuperTadek Szybkojadek, prędko wypijając wodę z jeziora czyli sos i wyjadając kawałki mięsa i warzyw.
I tak dalej i tak dalej, nie mówię wcale, że to musi zadziałać. Nielubienie dużej ilości potraw nie jest niczym groźnym, pod warunkiem, że nie trwa zbyt długo. Smaki dzieci się zmieniają, a bunty nastają jeden po drugim :)
nie wiem czemu panikujesz - przecież Twój syn je i to sporo, ma dosyć bogate menu. Że nie lubi - większość dzieci tak ma. Jak nie będziesz naciskała jest duża szansa, że jak będzie dorastał powoli zacznie doceniać inne smaki, także warzywne. Jak zmusisz teraz - to za parę lat nie bedzie wiedział jak smakuje, tylko, że nie lubi (mój mąż tak robi ze smażona cebulą, nie przeszkadza mu smak, bo jak rozgotuję czy zmiksuję zjada, a jak wypatrzy kawałeczek to wydłubie).
Mój syn (ma 13 lat) też we wczesnym dzieciństwie nie jadł wielu rzeczy - teraz próbuje coraz to nowe dania. Lubi szpinak, oliwki, pieczarki, marcherwkę, lubi leczo. Nie je za bardzo owoców, moze na to wpływ mają też jakieś problemy z trawieniem owoców z sokiem - bo w ciąży z nim - ja owocowa dusza - nie jadłam żadnych, poza jabłakami i bananami. On tylko te toleruje. Z tym, że teraz odpadły jabłka, ze względu na aparat.
Z Martą mam gorzej - nie lubi praktycznie niczego. Do dwóch lat była na ścisłej diecie - na wszystko miała uczulenie. Ulubione jedzenie to kromka suchego chleba (najlepsze danie na wigilię) i makaron bez niczego, czasami ze śmietaną - której nie może. no i zupa pomidorowa. Są rzeczy oczywiście, które zje pod przymusem. Jak ma jeść coś czego naprawdę nie lubi woli być głodna. Oczywiście oszukuję jak mogę - wszystkie warzywa z zupy miksuję, jeżeli robie ogórkową dla niej w osobnym garnku zmiksowana na aksamit - że niby przecedzona (tego nauczyła ją babcia - jak niunia nie chciała jeść to babcia cedziła). Kiedyś zamiast kartoflanki gotowałam kalafiorową. Przy trzecim razie połapała się - teraz nie zje ani kartoflanki, ani kalafiorowej.
Kiedys byłam świadkiem jak mama niejadka, biegająca za dzieckiem z miską, kanapką (coś w podobnym wieku jak Twój syn) była zrozpaczona, że jej syn zjadł tylko dwie kromki chleba na posiłek. Moja Marta do dzisiaj rzadko tyle zjada
Dzięki kochaniutkie, może macie racje że panikuję, mój mąż też tak twiedrzi - jak nie zje teraz to mu odgrzać na kolację, a jak nie to na śniadanie.... Nigdy nie biegałam za nim z jedzeniem i nie jadł przy telewizorze.Też był alergikiem ale jadł wszystko, zupy uwielbiał. Odkąd mógł sobie poradzić ze stołkiem - czyli przestawiać go i wspinać się na niego, zawsze ,,pomagał" mi w kuchni. ``
Akurat ja mam też takiego niejadka w domu,jako 3-4 miesięczne dziecko wypijał jednorazowo ok.25-35 ml mleka.Z wiekiem było coraz gorzej,żadnych warzyw,owoców,mięsa...gotowałam cuda nie widy,biegałam za nim z kolorowym jedzonkiem-tak dla zachęty,nic nie działało.Syropki na poprawę apetytu też nie skutkowały,byłam zrzpaczona.Przyszedł wiek przedszkolny i sytuacja się trochę poprawiła,je chętniej bo tak robią inne dzieci.Dalej wybrzydza i marudzi,ale bynajmiej coś je.Widzę że lubi pierogi,naleśniki itp.oraz zupy,więcje gotuję.Włączam go do wspólnych zakupów i gotowania i jest lepiej.
U mnie przedszkole nic nie pomogło - jak nie chciała jeść to mówiła, że ma uczulenie, łącznie z pokazowym bólem brzucha.
A zupy. Uznaje dobrowolnie tylko rosół i pomidorową, pod przymusem ogórkową. W przedszkolu - jak pani kazała zjadać, siedziała nawet pół godziny maczająć łyżkę pionowo, byle nic na niej nie został, wiosłowała aż miło - tyle, że z talerza nic nie ubywało...Aż w końcu pani pomagająca się nad nią litowałą i zabierała talerz.
Jak ja zapisałam na obiady w szkole - to w wiekszości przypadków z obiadu zjadała..bułkę. wypisałam ja - bo to było wyrzucanie pieniędzy
mam to samo z tygodnia obiadow w szkole bywa dwa dni lub jeden na obiedzie zwyczajne wyrzucanie pieniedzy.ale tkwiwe w tym by zrobic wszystko aby choć troche zjadla lub nie pozbyła sie nawyku jedzenia w grupie
Mój ma 7 lat i też jest niejadkiem. Jak miła 4 latka przychodził z przedszkola i mówił, że go pani głodzi bo mu nie chciałą dać trzeciej dokładki. Potem się pozmeniało. Kiedyś jadł pomidory potem tylko ogórki kiszone. Ostatnio zaczął jeść surówki. Do tej pory nie tknie skórki z chleba. Jakby mógł to i bułke by obrał. Wędline przemycam pod żółtym serem. Zupy tylko czysty rosół i pomidorowa. Nawet jak widzi w herbacie farfocle z cytryny to jej nie wypije. Do tego ma silny odróch wymiotny. Jak mu cos nie podejdzie to potrafi wszystko wypluć na talerz. Dzieci często mają takie okresy jedzenia ukierunkowanego. Niestety trzeba to przetrzymać. Podsuwać cos nowego od czasu do czasu. Choćby na skosztowanie. Przyjdzie dzień, że nagle zje coś o co byś go nie podejrzewała.
Witaj!! Mój synuś w kwietniu skończy 4 latka i też to przerabiamy. Jak był mniejszy to tak zajadał, że ja czasem żeby spokojnie zjeść musiałam się chować albo jadłam jak spał, bo inaczej połowe mi zjadał-mimo, że chwile wcześniej opróżnił swój talerz:) A teraz mu się pozmieniało i nieraz to trzeba było go namawiać. Najchętniej je zupki, płatki z mlekiem i parówki-ale samym tym też nie będzie żyło. Też zaczęłam panikować i poleciałam z nim do lekarza-badania mu wyszło super i lekarz powiedział, że jeszcze żadne dziecko z głodu na własne życzenie nie umarło i żebym się nie przejmowała. I faktycznie odpuściła-nie namawiam, nie zmuszam! I jest mi niezwykle miło usłyszeć jak sam przybiegnie do mnie i krzyczy "mamusiu daj mi coś zjeść" :) Pozdrawiam!!
oj... tylko cierpliwości. I tak zazdroszczę, bo mój trzylatek jeszcze niedawno zajadał wszytko a teraz na śniadanko tylko słodkie płatki z mlekiem, drugie śniadanie drożdżówka z posypką albo kawałeczek babki. Na obiad kartofelki najlepiej suche bez dodatków! Ewentualnie kasza jęczmienna z gulaszem ale bez mięsa. No i naleśniki, gofry i największy hit, który podsuwa tatuś "kromeczki z nutellą" o zgrozo... czasami gotuję kilka różnych potraw, bo mówi, że chce a potem powącha i na tym kończy! W przedszkolu zawsze zjadał wszystko, w domu już niezbyt dużo, a teraz w ogóle. Mam nadzieję, że szybko z tego wyrośnie bo osiwieję!! Pozdrawiam i wytrwałości oraz pomysłowości życzę.
Chciałabym pocieszyć ale i ja pocieszenia potrzebuję.Moja 12 latka jak nie jadła warzyw i owoców tak nie je.Są to tylko niektóre warzywa a z owoców jabłka i banany i też się nie upomni.Nigdy nie jadła pomidorów mizerii i tak dalej...jak zmusiłam zwracała.Ciężko jest szczególnie latem ale ja już nic nie poradzę.Jest zdrowa smukła i bardzo zdolna a zarazem utalentowana.Lubi soki typu Kubuś i tak kupuję aby jakieś witaminy były.A co ciekawe obrzydliwa a lubi szpinak.Myślę ze w pewnych spraach żywieniowych niewiele poradzimy.Najważniejsze aby był zdrowy.Powodzenia i wytrwałości a może ci się uda:)
Wyślij ją gdzieś na wakacje np na tydzień z rówieśnikami. Jak będzie bez ciebie i z innymi dziećmi to może się nauczy. Mój brat to dopiero był niejadek. W domu naśniadania chleb z masłem. Na obiad same sznycle 2 dziennie. W piątki na kolacje dużo frytek. Pił 2 razy dziennie po pół litra mleka. Pił soki i jadł owoce. Żadnych zup (chyba że cedzone). W niedzielę rosół z makaronem. Pojechał na ferie do swojego chrzestnego i nauczył się jeść wędlinę na kanapce. Tam jadł więcej produktów niż w domu. Trwało to aż poszedł na studia. Jak się ożenił to je już normalnie.
Ale pamiętaj, że na "chałupkach" zawsze lepiej smakuje. Marcin w wieku 3-4 lat był całkowicie bezmięsny. Kotlet na obiad był karą - jeżeli robiłam częściej niż raz na dwa tygodnie. Bylismy u koleżanki - zrobiła kanapki z kiełbasą - moje dziecko zjadło tyle, ża aż byłam zdziwiona. Na drugi dzień poszłam do sklepu -tego samego, kupiłam tą samą kiełbasę. Nawet nie ruszył.
W naszym przypadku, synkowi pomogły sportowe zajęcia pozaszkolne. Na WWW.POZASZKOLNE.PL znalazłam mu zajęcia judo i tenisa, a w weekendy chodził z nami na basen. Jak się "wybiegał" to już w wracając do domu marudził, że jest głodny. Zwykle wtedy wymyślaliśmy sobie fantazyjne dania :) żeby podtrzymać ten stan. Na sportowych zajęciach pozalekcyjnych gdzieś się zgubił nasz mały niejadek i na szczęście już nigdy do nas nie wrócił :)
No cóż a ja myślałam że mój problem jest wielki jak góra lodowa...
Mam nadzieję że mojemu maluchowi się ,,odmieni" i że nie zabraknie mi pomysłow, będę ich szukać tutaj.
Ciekawi mnie czy nauczyłyście sie ,,ukrywać" niejadalne pod zjadliwym - dziś na śniadanie mojemu szkrabowi zrobiłam kromeczkę z dżemem a pod nim cieniutko rozsmarowałam serek biały (domowej roboty) i...zjadł!!!!
Wczoraj ukryłam marchewke w ziemniakach... tylko nie wiem co będzie jak sie bestia połapie...
Jak sie połapie nie ruszy ani jednego, ani drugiego...zobacz co pisałam o kartoflance
nie rób przemycanai codziennie. Pomiędzy podawaj dania te które lubi - zawsze jest szansa, że dłuzej da się oszukiwać.
Straty witaminowe rekompensuj sokami z marchewki i owocowymi (tylko prawdziwymi a nie napojami z 20 czy 50 % udziałem soku)
Em, ja a propos przemycania... i niekoniecznie pozytywnie.
Do dziś wspominam, jak mi mamusia przemycała rozgnieciony czosnek, który powodował u mnie dość skutecznie odruch wymiotny. Najczęściej mieszała go z masłem, którym smarowała kromkę chleba, a całość przykrywała szyneczką. Następnie, gdy robiłam się zielono-żółta na twarzy i usiłowałam połknąć uzgryziony kęs, bo jednakowoż nie przepadałam za bliskimi spotkaniami z wielkim uchem od niewłaściwej strony, mama z miną niewiniątka mawiała "jedz jedz, tam nie ma żadnego czosnku"
witaj
a ja mam ksiazke (niestety po ang.) autor - Jessica Seinfeld (moze kiedys bedzie polskie tlumaczenie) - cala na ten wlasnie temat, jak przemycic (ukryc) warzywa, aby dzieci jadly,
napisze krotko - jej metoda - przeznacza 1-2 godz. na gotowanie warzyw - kilku, roznych (na parze), blenduje wszystko na papke (kazde warzywo osobno, oczywiscie), porcjuje np. po 1 szklance kalafiora, marchwii, buraczkow, do woreczkow (mozna podpisac, ale tak naprawde nie robi to roznicy) i do zamrazalki,
dodaje te "papki" do wszystkiego - podam ci jeden przyklad, sprobuj, daj znac czy sie udalo, to cos ci przetlumacze, poniewaz twoj syn lubi jajka, a wiec jajka faszerowane - 6 jaj, 3 lyzki majonezu, 1/4 szklanki gotowanych jarzyn, mozna dodac ciut soli (ale majonez juz slony, a to dla dziecka)
- zoltka miksujesz z papka marchewkowa lub kalafiorowa, dodajesz majonez, napelniasz polowki jajek, mozesz posypac czerwona papryka, powodzenia
powinnam chyba napisac, ze Jessica (autorka) ma 3 dzieci, dlatego przepis na 6 jajek, ty mozesz zrobic tylko 2, pa, pa
Moja córka nie zje jajek a wszystko co wygląda podejrzanie też zostawi. Jeżeli ma konsystencję papki - może oznaczać sos. A to nei jest jadalne.
Jedyne przemycanie to zupa pomidorowa zagęszczona marchewką, selerem i pietruszką, przygotowana w czasie, gdy ona nie widzi. Dlaczego gęściejsza - bo przecież dałam pomidory z puszki a one zagęszczają. Gorzej jak mi wyjdzie zupa krem (za mało płynu w stosunku do warzyw) - wtedy nic nie jest w stanie jej przekonać.
Świetny pomysł z tym mrożeniem warzyw, robiłam tak samo kiedy mój synuś był malutki, i jadał papki. Ale teraz faktycznie można by coś pokombinować tym.....
Spróbuję, dam znać jak poszło, na razie jest chory więc dam mu spokój...
Mam 3 dzieci i 1 z nich jest niejadkie., a dokładnie to "je oczami". Jak mu sie coś nie spodoba to powie, że nie lubii nie zje. Wtedy nic nie pomoże. Przestałam się tym przejmować. Najważniejsza jest cierpliwość. Widzę pozytywne efekty u niego. Zaczął jeść serek ze szczypiorkiem. Na kanapke z serem i tuńczykiem chciał malutko cebuli. Zaczął jeść malutko surowej marchewki. Raz zjadł kanapke z pomdorem ale bez skórki. Dzięki Wam zrozumiałam, że nie jest z nim aż tak źle.
Dzięki Wam zaczełam widzieć co dziecko lubi, a nie czego nie lubi. W tą strone wygląda to duzo lepiej.
Dzisiaj była kolejna przeprawa. Zrobiłam na obiad wątróbkę. Synek powiedział, że nie lubi. Zgodził się jednak trochę zjeść jak pokroiłam mu na malutkie kawałki. Powiedział, że była dobra.
Ja robie tak bardzo często, kroję na kawałki ,,na raz do buzi", ziemniaczki - pure, a sałatce zapomnijmy...
Dzisiaj z zupa jarzynowa to porażka. Zjadł bardzo mało chociaz ostanio jadł ładnie. Jednak pierwszy raz od baaardzo dawna na kolacje zjadł 1,5 kanapki z wędliną. Oczywiscie zapytałam go czy zje taka ładną kanapke. On zapytał czy na wędlinie jest skórka ale nie było i zjadł.
ja ostatnio zupkę jarzynową zmiksowałam, idąc za radą ursuli - wyjęłam z talerza wszystkie jarzynki, zostawiajac tylko makaron i do blenderka, a potem z powrotem do michy, jadł i mówił że dobra
Ja nie chce przyzwyczajać do miksowania. Tylko takim tłuczakie (okrągłym z dziurkami) troche gniotę.
Jak pisałam - u mnie zupy tylko w postaci kremu - i to dosyć mocno rozcieńczonego. Jeżeli będzie cokolwiek pływać - zostanie wyjęte.
Przy czym uważam, że moja córka niejadkiem nie jest - tylko nie lubi. I to jest, moim zdaniem, wina braku smaków z wczesnego dzieciństwa. Od małego wygląda jak pyza. Dziecko chowane na ścisłej diecie - do 2 lat poza marchwią i ziemniakami nie mogła jeść praktycznie niczego, w okolicach roku też chleb był zakazany (przez kilka miesięcy), żadnych produktów mlecznych, tyko mleko sojowe, o żadnej czekoladzie nie było mowy, zawsze zadziwiało wszyskich krągłymi kształtami.
a moze placki z cukinii:
http://wielkiezarcie.com/przepis27521.html
http://wielkiezarcie.com/przepis1189.html
http://wielkiezarcie.com/przepis20245.html
http://wielkiezarcie.com/przepis29604.html
http://wielkiezarcie.com/przepis39645.html
http://wielkiezarcie.com/przepis5814.html
http://wielkiezarcie.com/przepis20712.html
http://wielkiezarcie.com/przepis.php?przepis=3181&offset=0
http://wielkiezarcie.com/przepis5607.html
Wielkie dzięki ursula za wyszukanie przepisów, wszystkie mam w ulubionych, wypróbuję przy najbliższej okazji.
Odnośnie miksowania i zup kremów - nie robiłam tego wcześniej ale pomysł przemycenia warzyw w takiej postaci spodobał mi się. Ziemniaki czy makaron w zupie jest do przełknięcia przez mojego synka, więc kremy nie wchodza w grę.
Czytając wasze komentarze uświadomiłam sobie pare ciekawych rzeczy; do rosołu zawsze kroję marchewkę w kosteczkę i pływa sobie w talerzu i to mu (synusiowi) wcale nie przeszkadza - zjada bez najmniejszych oporów. Ale pietruszkę czy inne zioło muszę mu wyciągac. Jeszcze niedawno temu wyjadał mi gotowaną na parze marchewkę, kiedy przygotowywałam obiadki dla moich bliźniaków. Teraz się jej nie tknie. Więc może to okres przejściowy....????
Często się zdarza że, kiedy maluchy coś jedzą, on też chce. Narazie bliźniaki mają po półtora roku więc nie moge naszaleć z menu dla nich, poza tym jedno z nich ma skaze białkową. Już sobie wyobrażam jak się będą ścigać kto pierwszy zje obiad........
Obym się tylko nie przeliczyła....
Ja mam córke i chłopców bliźniaków. To na prawdę fajnie wygląda jak cała trójka siedzi przy stoliku i je.
Moje bliźniaki to chłopiec i dziewczynka, różnią się od siebie wszystkim - wzrostem, wyglądem, temperamentem, apetytem....itd.
Przypomniało mi się, jak kiedyś siedzieli wszyscy troje i zajadali sie kluskami ślaskimi, starszy syn zjadł dwie porcje, maluchy wiosłowały, że nie nadążałam z dokładkami....
Coś w tym jest, że w grupie zawsze lepiej smakuje.
witaj ponownie
piszesz, ze twoj "niejadek" zajadal sie kluskami slaskimi, wyprobuj ten przepis:
http://wielkiezarcie.com/przepis43379.html
ja barwie tak czasami ziemniaki na kolorowo, dodaje buraka (na czerwono), brokuly (na zielono), marchew (na pomaranczowo), ten przepis jest swietny, tylko dla synka zamiast pasty pomidorowej dodaj "papke" marchewkowa (tu chodzi, zeby jemu ukryc warzywka, prawda)
pozdrawiam serdecznie
Wielkie dzięki, pomysł fantastyczny, właśnie miałam dziś w planie robić kluski na obiad. Jarzynki już się gotują na parze, ale mam pewne obawy,bo wszystko co wygląda podejrzanie jest niejadalne.....
Wczoraj robiłam spagetti i do sosu dla dzieci dodałam warzywa ugotowane na parze i zmiskowane - i było dobre - tak twierdził mój syn. ursulo bardzo ci dziekuję za ten pomysł. Następnym razem zrobie takie dla nas wszystkich i wam też polecam
Dzieci lubią kolorowe jedzenie więc może będzie mu smakować. My niestety nie lubmy takich klusek
No coż, kluski fajnie wyglądały - pomarańczowe (z marchewką) i zielone (z brokułami). Ale jak już je robiłam to mówił że nie lubi, nie mówiąc o spróbowaniu...
Błędem było, że on widział jak je robiłaś. Powinien w tym czasie zająć się czymś innym np: układaniem klocków, rysowaniem lub nawet oglądaniem bajki na dvd lub video. Ukrywać coś przed dzieckiem przy dziecku to się nie uda.
Tak, masz rację. Ale ostatnio dochodzi do tego, że kiedy dobię coś w kuchni - gotuję, piekę itd - moje trzy maluchy stoją na trzech krzesłach, a ja prawie nie mam dostępu do lady i ni jak nie wypędzę ich z kuchni. Dla nich to świetna zabawa a zwłaszcza dla starszego robienie klusek.
Ja nie robię dla rodziny zupy krem nigdy. Takie przyzwyczajenie kulinarne. Dzieci jako niemowlaki bardzo długo tak jadły. Wiele osób mnie nawet krytykowało, że powinny być tam jakies kawałki bo będą mieć wady zgryzu. Ja jednak sam wyczułam kiedy te kawałki wprowadzić. Mam bardzo złe doświadczenie z moim bratem Był on okropnym niejadkiem. Zupy jadł tylko przecedzone lub zmiksowane. Tak było aż do ślubu. Potem jego żona z tym walczyła. Nie wiem do jakiego stopnia jej się udało zmienić jego nawyki. Nie chcę by moje dzieci tak się nauczyły więc tak nie robię. Nie neguję oczywiście jeżeli ktoś miksuje bo w wileu domach zupy krem to normalność ale nie u mnie.
Witaj, wprawdzie moja córka nie jest niejadkiem, ale nie bardzo chce jeść warzywa i owoce. Dobrym sposobem na przemycanie niektórych produktów, jest dodawanie ich do sandwichy. Dzieci je najczęściej lubią. Robię je nie tylko z chleba tostowego, również zwykły się do tego nadaje. Jeśli robię z serem to dodaję np. plasterem pomidora, ogórka. Można też zrobić z nutellą z dodatkiem banana, kiwi lub innego owocu. Do takich zapiekanek nadaje się też gotowane mięso lub pieczeń z obiadu.
Pozwalam też córce "pobawić" się jedzeniem, tzn. może sobie za pomocą małych foremek do ciasta wycinać różne kształty np. w jabłku. Myślę, że można tak też zrobić z serem, wędlina lub chlebem. Oczywiście pod warunkiem, że to póżniej zje.
Moj syn uwielbia pomagać mi w kuchni, np. robił ze mną faworki, ale sie ich nie tknął. Muszę mu zakładac fartuszek taki sam jak mój, wykrawa ciasteczka, wałkuje ciasto. Niestety z jedzeniem zrobionych przez niego rzeczy bywa różnie...
Ukryłam mu dziś w kanapce plasterek ogróka, oczywiscie wypatrzył...
Zabrałam się do robienia ciasta z cukinią i jak mąż zobaczył co chce zrobić to usłyszałam tylko ble...fuj... więc zrezygnowałam
Już wiem po kim to ma nasz syn....
Trudniejsze zadanie przede mną - ukrywać jarzynki dla męża
Mój mąż też "fąchał" na ciasto z marchewki, jak sie go spytałam czy bedzie jadł - więc zrobiłam bez mówienia. Bardzo mu smakował. Czego oczy nie widzą temu sercu nie żal.
Pasztety z selera nie tknął - bo wiedział co to. Ale jak byli goście - zapomniało mu się, oni też jedli - wsuwał aż było miło popatrzeć. Ale potem juz nie...
Ostatnio robiłam gołąbki z fetą i szpinakiem (z mięsem też). Na pytanie czy będzie jadł - kręcił nosem. Jako, że był to eksperyment, zrobiłam tylko kilka sztuk. I zjadł aż sie uszy trzesły i stwierdził, że bardzo dobre.
Raz chciałam przemycić marchewkę synkowi. Zrobiłam cisteczka marchewkowe. Przepis znalazłam w internecie. Były paskudne. Nikt ich się nie czepił nawet ja.
Mój synek wczoraj skosztował mały kawałek marynowanej papryki. Powiedział, że pyszne. Zobaczymy czy następnym razem się czepi.
Ja mysle ze Twoj synek je i to duzo. Ja mialam takie szczescie ze mialam dwa niejadki naraz. Niejadki nie w sensie ilosci tylko rodzaju. Moje dziewczynki w wieku 3 lat mialy bardzo male manu : rosol z makaronem, pomidorowa z ryzem, zurek z chlebkiem, pierogi ruskie, miesko jak juz to tez mieciusienkie a tak naprawde to moglo wtedy dla nich nie istniec, owoce to tylko jablka i banany a jak nie to gotowe deserki, jogurty, serki, kaszki, chlebek z dzemem pasztetem lub serkiem. Stopniowo to ich menu sie powiekszalo, w tej chwili jedna z dziewczynek uwielbia salate z pomidorem ( niczym wiecej) polana czosnkowym dresingiem, wczesniej nie uznawala zadnych surowek, w tej chwili bardzo lubia pomidory, truskawki moga jesc tonami, mieso w sumie pod kazda postacia, zupy wszystkie jesli jakas im nie smakuje bo np widza koperek albo starkowana marchewke to wtedy ja wkraczam z lyzka i wtedy niejadalna zupa staje sie jadalna. Pierogi z truskawkami zaczely jesc w wieku 4 lat, wczesniej za nic do ust nie wziely.
Mysle ze twoj synek stopniowo zacznie jesc rozne rzeczy, trzeba po prostu czasu i cierpliwosci. Podsuwaj mu czesto rozne rzeczy, namawiaj na sprobowanie, jak nie chce nie zrazaj sie , nie zje teraz moze zje za jakis czas. U mnie nie skutkowalo wspolne robienie posilkow, dziewczynki chetnie pomagaly, przygladaly sie a potem jak przyszlo do jedzenia to bylo bleee i koniec.
Ja bym zastosowała rade Twojego męza - nie chce to niech nie je ale do nastepnego posiłku jedyne co dostanie to wode do picia. Mojego ta metoda skutecznie "naprostowała". Coraz wiecej rzeczy było be - liczył na to że dostanie cos innego. Sniadanie jeszcze zjadał, ale obiad to był istny cyrk. Wszystko niedobre, pogrzebał troche i obiad ladował u psa w misce a moje dzieciatko po godzinie było głodne. Po paru takich zagraniach wkurzyłam sie i postawiłam sprawe jasno - chcesz to nie jedz ale do kolacji nic nie dostaniesz. Konsekwentnie nie było słodyczy, deserków, soczków, tylko woda do picia. Na kolacje o ile sie dało to odgrzewałam mu danie z obiadu i o dziwo w wiekszości przypadków wszystko stawało sie jadalne. Po mniej wiecej miesiacu przestał tak wydziwiać.
Obecnie syn ma 6 lat i jedyne za czym nie przepada to kasza - ryby, warzywa i owoce poprostu uwielbia. Apetyt ma taki że potrafi zjeść tyle kanapek co mój mąż i o dziwo jest szczupły jak patyczek, ale w miejscu ma ciezko usiedziec :)
Wiekszość dzieciaków to małe cwaniaki i jak zobaczą że przedstawieniami przy jedzeniu moga ściagnac uwage rodziny i jeszcze dostac troche smakołyków bo dorosli w obawie przed głodem beda podtykac rarytasy to beda urzadzać coraz wiekszy cyrk. Najlepsze wyjście to nie przywiazywac do kwestii jedzenia zbyt wielkiej wagi i nie dokarmiac szkraba słodyczami i rarytasami. Co do ilości to dla 2-3 letniego szkraba 1 kanapka czy 1 ziemniak z kotlecikiem to naprawde wystarczajaco - dzieci sa małe, maja mały żoładek i nie możemy porównywac ich porcji z naszymi.
Sytuacje opisywaną w wiekszości postów mam okazje obserwowac u kolezanki - daje obiad, dzieciak nie chce jeść to podsuwa mu kolejne dania. Efekt jest taki że zamiast robic jedno danie na obiad to przygotowuje ich kilka a dzieciak zamiast w końcu cos jeść to stopniowo coraz mniej rzeczy lubi. Poprostu w d...... mu sie poprzewracało.
PS. Dziecko zagłodzic sie nie da - jak zgłodnieje to samo przyjdzie po jedzenie.