Dzisiaj,przy obiedzie ,doszlismy z mezem do wniosku,ze tutaj w Londynie wcale nie widzi sie babc odprowadzajacych na przyklad wnuki ze szkoly czy przedszkola.Zadko widzi sie babcie z wnukami na placach zabaw...Mozna jednak zobaczyc sporo babc i dziadkow w knajpach,kawiarniach,kasynach.I nasunelo mi sie takie pytanie w zawiazku z tym...Ktore babcie lepsze,te polskie,zajmujace sie wnukami czy te zagraniczne,dobrze sie bawiace i zyjace swoim zyciem?Hmmmmm
Bardzo sie ciesze,ze napisalas.Fajnie wiedziec,ze polska Babcia potrafi polaczyc opieke nad wnuczka ze swoim zyciem osobistym.Przeciez wnuki tak bardzo potzrebuja babcinej milosci.Pozdrawiam serdecznie
Jestem babcia polska ale zagranica .Synowa idzie w maju do pracy wiec bede sie opiekowac wnuczka.Nie zamierzam tez rezygnowac ze swoich przyjemnosci.Z mezem czesto wychodzimy do kawiarni.1-2 razy w miesiacu wyjscia do restauracji i z tego nie zrezygnuje.W codziennych spacerach do parku towarzyszyc mi bedzie nie tylko maz ale i wnusia.Mam nadzieje ze milo bedziemy spedzac czas.
Wiem jednak ze w rodzinach kanadyjskich babcie rzdko opiekuja sie wnukami " od tego sa nianie"szczegolnie Filipinki.Pozdrawiam babcia Marysia
mary 50, mam dla coś dla Ciebie.Czy jutro / czwartek/, bedziesz na WŻ?
Niestety niektóre babcie polskie mimo, że są na emeryturze zachowują się jak babcie zagraniczne. Stawiają sobie ołtarzyki ze zdjęć wnuków na meblach (chwalą się okropnie sąsiadom) ale niestety do pomocy się nie palą. Jeśli już łaskawie zajmą się wnukami to wymagają wdzięczności i bezustanych podziękowań a i tak uważają , że są wykorzystywane. Moja teściowa cały czas powtarza, że ona miała 3 dzieci i nikt jej nie pomagał więc i ona nie musi.
Moję koleżanki niestety też nie mają wcale sielankowej sytuacji z ukochanymi babciami. Teściowa mojej koleżanki była tak "odpowiedzialna", że odmówiła opieki ponieważ "jest tak chora, że zapomina o swoich tabletkach więc mogłaby zapomnieć o wnuku, którego zostawiła dla przewietrzenia w wózku na balkonie". Jednocześnie ukochana babcia nie zapomina o codziennych odwiedzinach supermarketów i polowaniach na promocje.
Nie najeżadzam bynajmniej tylko na teściowe bo ukochane mamusie też nie są lepsze.
DLATEGO SKŁADAM WYRAZY NAJWYZSZEGO SZACUNKU DLA BABĆ, KTÓRE Z PRZYJEMNOŚCIĄ ZAJMUJĄ SIĘ WNUKAMI I BEZINTERESOWNIE POMAGAJĄ SWOIM DZIECIOM. ZAZDROSZCZĘ.......
A dlaczego " niestety "?
Babcia też człowiek . Ma prawo zrobić ze swoim czasem to co chce . Może w końcu pomyśleć o sobie i swoich przyjemnościach . Nie ma obowiązku zajmować się wnukami , a jak już chce to robić , to chyba należą się jej podziękowania ?
Opieka nad małym dzieckiem wymaga niezłej kondycji , której babci może brakować .
Obserwuję np. na placach zabaw udręczone , upocone , bezradne babcie ( i dziadków ) , które nie mają siły biegać za szkrabem czy zjeżdżać z nim na zjeżdżalni . Naprawdę mi ich szkoda ...
Pokutuje u nas przekonanie , że babcia MUSI zaopiekować się wnukami , MUSI pomagać swoim dorosłym (?) już dzieciom , żeby dzieci mogły pracować czy mieć czas dla siebie . Babcia musi coś dawać bezinteresownie , a najlepiej jakby jeszcze i pieniądze dawała , bo jej już są niepotrzebne .
A właśnie , że nie musi .
Babcia musi zadbać o siebie i swoje zdrowie , żeby jak najdłużej cieszyć się życiem i wnukami.
Z przyjemnością patrzę na zadowolonych , uśmiechniętych starszych ludzi spacerujących po parku , siedzących na ławkach czy w kawiarni i żywo dyskutujących ( może nawet i o wnukach ) , jeżdżących na wycieczki . Ciągle jest ich za mało ...
Mają SWOJE życie , swoje zainteresowania , swoich znajomych.
Mam małe dzieci i nie korzystam z pomocy babć . Nie chodzę do kina , na imprezy , życie towarzyskie ogranicza się do spotkań piaskownicowych . Tak musi być ...Jeszcze tylko kilka lat .
Do dziadków jeździmy co parę tygodni , na weekend . Są wtedy wniebowzięci . Uwielbiają nasze dzieciaczki i sami są przez nie uwielbiani . Moja mama mówi wprost : cieszę się 2 razy , pierwszy raz jak przyjeżdżacie , drugi jak wyjeżdżacie . I ja ją doskonale rozumiem ...
Babcia ma prawo zrobić ze swoim życiem co jej się podoba . Jeżeli podoba jej się opieka nad wnukami , pozwala jej na to zdrowie i SAMA podjęła decyzję , bez żadnych nacisków , to chwała jej za to !
Ale jeśli wybrała inaczej , to też chwała !
Brawo!!!!!!!!!!!!!!!! Żadna Babcia ani Dziadek nic nie muszą! Oni też są ludźmi. Swoje wychowali. Jak dzieci chcą mieć dzieci niech je wychowują sami. Amen. Nikt mnie nie zmusi do opieki. Mogę się pobawić z wnukami ale to ja decyduję jak długo.
Nie znam babc zagranicznych, ale nie sadze, zeby jakiekolwiek uogolnienie mozna stosowac - ani do polskich, ani do zagranicznych.
Czy Babcie i Dziadkowie cokolwiek musza? W moim przekonaniu musza. Musza sami w sobie miec przeswiadczenie, ze oto maja szanse ksztaltowania nowego czlowieka. Rozpieszczania go, opowiadania bajek, rozbudzania zainteresowan, uczenia zycia - w tylu aspektach ile sie da. Wychwywac maja rodzice, ale taka wlasnie pomoc Babciowo-Dziadkowa pozwala aby nawiazac z wnukami wiez niepowtarzalna. Jesli ktos nie dostrzega tych walorow - jego strata.
Pisze to dziadek, ktorego dzieci nie mialy sposobnosci posiadania takich wlasnie Babc i Dziadkow. A teraz i Babcie i Dziadkowie sie dziwia, ze ich wnuczki maja z nimi kontakt porawny, ale na dystans. Coz - sami sobie nagrabili.
Dlatego ja dziadek - wiem, ze MUSZE i CHCE byc przewodnikiem i kumplem dla mojego wnuka. Zeby mnie zapamietal tak, jak jak pamietam moich Dziadkow i moje Babcie.
Dziękuję Marinik za zrozumienie. Nikt nie mówi o zapędzaniu zniedołężniałych, schorowanych i spracowanych dziadków do opieki nad zgrają rozdartytych wnuków z nadpobudliwością nerwową. Denerwują mnie sytuacje kiedy własne dzieci (relacja dziadkowie - rodzice) są traktowani jako śmiertelni wrogowie - "NIKT MI NIE POMAGAŁ I NIE ZAMIERZAM POMAGAĆ NIKOMU"!!!
Słusznie prawisz :)))
Żeby móc , to trzeba chcieć . Dziadkowie i Babcie zajmujący się wnukami pod presją wymagających dzieci nigdy nie nawiążą z nimi ( wnukami ) tej bezcennej więzi o której piszesz .
No, zeby oddac honor - przyznaje, ze jedna z babc dorosla do swej roli, kiedy stala sie prababcia. Teraz dla mojego wnuka a swojego prawnuka jest babcia WZORCOWA. Lepiej pozno, niz wcale
Oczywiscie ze jako Mentor swego rodzaju przyjaciel, wychowawca, powierca dziecka czasem jako osoba lagodzaca konflikty w rodzinie jest Dziadek ale i Babcia niezastapiona i wlasnie wtedy jest idealnie gdy ta role spelnic moze moze i chce...
Nasunela mi sie jeszcze inna refleksja: ilu z Rodzicow chetnie korzystajacych z pomocy Babci i Dziadka akzeptuje rowniez ich glos w sprawach dotyczacych dziecka nie konkurujac w jakis sposob a ile Dziadkow i Babc umie sie wtracic kiedy trzeba nie walczac o milosc wnuka (jako wylaczna), nie podkopywac autorytetu Rodzicow, nie traktujac ich jak male niedorosle dzieci i nie wiedzac wszystkego, zawsze lepiej...To tez nie zawsze jest latwe - wlasnie znalezc ta rownowage.
marinik,bardzo mi sie podoba Twoja wypowiedz.Pozdrawiam Super Dziadka :)
Piękne słowa.Taka jest prawda, zwłaszcza w świetle wypowiedzi NetkiAnetki o domach starców. Więzi nie można budować w jeden dzień, z litości. Na więzi rodzinne pracuje się całymi latami.Pamiętam sytuację z "własnego podwórka". Narzekałam przy mojej mamie, że teściowie mało interesują się wnukami . Moja mama powiedziała na to " Dziecko, to jest ich wybór, oni sobie sami robią krzywdę.A Twoje dzieci ma kto kochać".Nie mieszkając w tym samym mieście odwiedzaliśmy dziadków raz na miesiąc, oni nie mieli czasu nigdy przyjechać/ nie są niedołężni i mają auto a jedno z nich jest na wcześniejszej emeryturze/, ale gdy mój niespełna 2,5-letni synek pomylił się i powiedział do dziadka "pan" musiał wysłuchać długiego i upokarzającego wykładu.
To chyba Anetko nie pech...wiesz co to było.Klapa !.
haha u mnie było to samo, moj syn 2,5 letni powiedzial "nie to nie jest dziadek to jest pan"
Oba 'rodzaje' babc sa fajne. Wszystko zalezy tylko od podejscia babci do zycia.
Jesli babcia polska ma niewielka emeryture, mieszka sama, choruje, wykupuje leki (a te do tanich nie naleza) i ma zajmowac sie wnukami, ktore predzej czy pozniej zaczna wyciagac od niej kase na lody, ciastka..... to mysle ze ona bedzie wolala narzekac zeby sie nia zajeto. Poza tym polska babcia kojarzy mi sie narzekaniem typu' ja przezylam wojne...', 'ja sama musialam sobie radzic...' no i kojarza mi sie z chodzeniem do kosciola tudziez siedzeniem na laweczkach pod blokami i zajmowaniem sie pierdolami. Ale znam tez babcie te z tzw ' jajem' ktore nie maja nic wspolnego z tym co napisalam wczesniej. I takie podziwiam;))) Wielki uklon w ich strone.
Tymczasem babcia zagraniczna nie dosc ze ma darmowa opieke i leki to jeszcze dostaje przywzoite pieniazki (potem widac brytyjskie babcie idace w piatek na bingo) a jak mieszka sama to miasto oferuje jej mieszkanie, ktore jest tanie. Taka babcia ma czas na wszystko. Wnukami zajmowac sie nie musi, bo robi to zwykle matka (najczesciej nie pracujaca). Ma czas dla siebie, chodzi do fryzjera, kosmetyczki, wieczorem na spotkania starszych pan w klubach seniora itp.
Shanna powiedz mi w jakim kraju miodem i mlekiem plynacym ma ta zagranicznba Babcia tak dobrze? Moze trza by sobie zaklepac miejsce na stare lata w taým raju :-) Bo jeslli masz na mysli Wielka Brytanie jak wspomnialas to ja sie przeprowadzam bo w Nimczech tak nie ma :-)
Dorotko - no wlasnie pisalam jak to jest w UK, przynajmniej w mojej czesci. Ale az tak wesolo to nie jest. Najgorzej maja ci, ktorzy nie moga z roznych powodow mieszkac sami i rodziny oddaly ich do domow opieki. Wtedy emeryturka zamiast na 'zabawe' idzie na opieke. Bo dla wyjasnienia - w Szkocji jesli dziadek lub babcia wymagaja opieki lekarskiej (tudziez jakiejkolwiek innej opieki osob trzecich) oddaje sie taka osobe wlasnie do takiego domu i odwiedza jak sie ma czas. Wiem ze to strasznie brzmi, ale w tym kraju o rodzinnosci, poczuciu obowiazku wobec drugiego, w tym wobec rodzica mowy wielkiej nie ma. Mamy znajomych szkotow, ktorzy zapytani o ktoregoz z rodzicow odpowiadali: 'a...mama ma dobra opieke. Jade do niej na tydzien'
Tak wiec starosc nie radosc - a przynajmniej nie zawsze.....
Pracowalam tutaj w takim domu opieki dla starszych.Oni niby sa pogodzeni z losem,wiedza,ze tak trzeba,nie chca byc ciezarem dla dzieci...ale gdzies tam w glebi serca maja zal.Widzialam to jak odbywaly sie wizyty,dzieci wpadly na godzine,pol a babcia czy dziadek pozostali ze lzami w oczach.To nie jest dobre.Tylko czy to nie jest wlasnie rezultatem tej ich kultury? .Dziadkowie nie zajmuja sie wnukami,nie uczestnicza w waznym okresie wychowywania dzieci swoich dzieci.Wola siedziec w pubach ,czesto calymi dniami.Dzieci nie zajmuja sie rodzicami,a wnuki dziadkami...i nie chodzi tu o jakies bezgraniczne poswiecanie sie dziecim czy wnukom,chodzi raczej o to o czym pisal Super Dziaadek,czy wczesniej Super Babcie.
w mym kryzysowym kraju, jest tak, ze starsi sami "oddaja sie" do domu opieki. Maja swoje pokoje wraz z kuchniami jesli chca, urzadzone po swojemu. W takim domu mozna normalnie miec gosci, podac obiad lub zejsc na dol na obiad. Opieka lekarska jest cala dobe i wystarczy guzika wlaczyc. W dzien ma sie do wyboru zajecia w swietlicy lub kursowanie po miescie, jezdzenie wlasnym samochodem na wycieczki, odwiedzanie kogo sie chce. Poprostu ludzie przeprowadzaja sie do takiego domu gdzie moga w razie "wu" liczyc na pomoc natychmiastowa, co nie ogranicza ich prywatnosci. Znam takie osoby i sa bardzo zadowolone i cenia swoja niezaleznosc od rodziny, co nie znaczy ze od niej stronia. Pewnie sa i minusy takiego rozwiazania jednak ja slyszalam same "usmiechniete" opinie.
A ja mam mieszane uczucia bo mam wrazenie ze w Polsce odbiera sie czesto Babcie jako osobe ktora MUSI i PO TO Jest by zajmowac sie wnukami i ze jest to jej Swiety obowiazek. Ja mam inne zdanie: Babcia albo pracowala albo czesto jeszcze pracuje i wlasne dzieci juz wychowala. Teraz jest strársza i moze przezywa pierwszy okres w zyciu w ktorym ma troche swobody i czaasu dla siebie.
Ja uwazam, ze jak ktos sie decyduje na dziecko powinien zdawac sobie sprawe z tego, ze wyrzeczenia z tym zwiazane i obowiazki sa JEGO sprawa. Babcia moze pomoc jak chce, ma zdrowie i ochote ale Babci nie powinno sie traktowac jako nieodplatnej niani poodrzucajac jej wnuki "bo przeciez co ona ma do roboty a ja jestem mloda/y i musze sie dorobic i zrobic kariere".Takie podejscie uwazam za wysoce egoistyczne.
Jak i podejsie Babc ktorych wnuki w ogole nie interesuja.
Podlug mnie rozwiazanie idealne to pomoc Babci na ile trzeba i jest to mozliwe ale i pomoc dzieci na przyklad w sprzataniu, malowaniu czy zakupach na ile jest to mozliwe. Po prostu wzajemna pomoc bez przymusu i fochow.
Wiesz Dorotko, różnie to z tymi Babciami bywa. Moja była bratowa uważa,że Babcia (moja mama) musi jej pomóc i już, a ja uważam,że może. Jak myślisz komuż to moja mama pomaga? Czasem jest mi przykro jak ojciec chwali się albo dzwoni,żebym przyjechała z moimi dziećmi,bo własnie pilnują dzieci brata ( najmłodsza dziewczynka starsza od mojego najmłodszego syna). A moje muszą same zostawać w domu,żebym mogła pozałatwiać co nieco bo moja mama nie ma czasu.
Tak że za Babciami to nie trafisz :))
Rozumoem ze Cie taka nierownoosc boli ale... porozmawiaj z Mama - moze ona (przez lament szwagierki) dala sie zawojowac i mysli, ze pomoc musi bo szwagierka rady nie daje ty zas radzisz sobie wspaniale bo nie lamentujesz i jej jako Babci nie potrzebujesz. Porozmawiaj tez i o tym czy tamte wnuki nie za mocna Ja/ Ich mecza - na tyle, ze juz nie ma sily i czasu na Twoje dzieci .Wtedy wypadloby wspolnie i to uregulowac dla dobra calej rodziny.
Wiesz, trudna sprawa.Zawsze słyszę,że ona miała gorzej, bo jej nikt nie pomagał.I za wybłagana pomoc muszę wielokrotnie dziekować. Wiesz, moja mama akurat doskonale wie,że gonię w piętkę bo zostałam sama, moja BYŁA szwagierka ma pomoc ze strony swojej rodziny, jest niania do dzieci, mój brat ale tez i moi rodzice. Poza tym wciąz pamietam jak kazała mi sie wynosić z domu, bo przeszkadzamy młodym.I nie bardzo interesowało ją gdzie mam iść z malutkim dzieckiem. I żeby było ciekawiej kiedy sa chorzy to niestety tylko ja jestem.
Ale jak mówię, za Babcią nie trafisz
To bardzo wspolczuje. Bo jestes po prostu z jakich powodow gorzej traktowana (?) Naprawde wydaje mi sie mimo to ze powinnas o tym porozmawiac z rodzicami. Chocby dla wyklarowania sytuacji dla Ciebie. Szczegolnie jesti w chorobie to do Ciebie naleza obowiazki. Trzymam kciuki i pozdrawiam serdecznie!
Wydaje mi sie ze z tym nietrafieniem to nie proble typowo Babciny lecz problem waszych relacji na podlozu ogolno ludzkim. To znaczy jak Twoja Mama w porownaniu do innych Cibie traktuje i czego oczekuje.
dobrze cie rozumiem. u mnie jest tak ze moja mama pomaga przy dzieciach mojej starszej siostry ja nie mieszkam w polsce ale nawet jak przyjade na dwa tygodnie w ciagu roku to tez niema czasu zajac sie moimi dziecmi. najgorsze(dla mnie)jest to ze jak opowiadam cos jej o dzieciach to szybko mi przerywa i mowi a nasz ,nasza(dzieci mojej siostry) to robia tyle fajnych rzeczy a ile umia. ostatnio sie nawet poplakalam bo dla mojej mamy dzieci mojej siostry sa nasze a moje dzieci to juz chyba niczyje. no ale taka to babcia szkoda slow. szkoda mi tylko ze tak jest..
To tak na zasadzie, blizsza ciału koszula...ale to boli ...wiem.
Ale ja z moja mamą ,swego czasu, porozmawialam, powiedziałam co mnie boli...
i wiesz, okazalo sie, że ona mowiła tak nieswiadomie, bo czuła całkiem co innego.
Moze jednak szczera rozmowa....to czsami się sprawdza
pozdrawiam jasia
Krysiu,moja tesciowa opiekuje sie chlopcem w przyblizonym wieku do mojego synka.Jak ja jej cos opowiadam o moim synku to ona o tym chlopcu.Moze to tak juz jest,ze skoro spedzaja z tymi dziecmi duzo czasu to jakos tak automatycznie musza o nich ciagle opowiadac?
Krysiu sprobuj jak radzi Ci Jasia. Moze Twoja Mama nie zdaje sobie z tego sprawy jak Ci przykro i jak to odbierasz, ja Cie zupelnie rozumiem. Mieszkam i wychowalam moje dzieci za granica gdzie nie mialam nikogo procz meza. Wiem jakie to wazne dla dzieci wiedziec ze gdzies sa te Babcie i Dziadki ktore ich rowiesnicy maja na codzien. Jak zyja tymi spotkaniami (choc wiadomo jak to jest nieczesto gdy tyle kilometrow dzieli) Powiedz to Twojej Mamie. Mysle, ze ona po prostu ie zdaje sobie z tego sprawy ...A moze to ze wyjechalas tak daleko i wnuki sa tak daleko ja boli? Nieraz tak jest, ze czlowiek taki, bojac sie ponownej rozlaki, woli sie "nie przyzwyczajac" i unika bliskosci. Moze to jest przyczyna ? Szczera rozmowa pewnie nie zaszkodzi a moze Wam bardzo pomoc i ponownie zblizyc. Moja rada: Opowiedz jak Ty to czujesz bo jesli przewazy "A bo ty to i tymto" to doprowadzi to tylko do checi obrony i sie nie dogadacie.Trzymam kciuki! Glowa do gory - zobaczysz bedzie dobrze.
I masz racje Krysiu bo i tak powinna traktowac. Jednak momo to. mysle z szczera, spokojna rozmowa to najlepsze rozwiazanie. Bez tego chyba sie nic nie zmieni a szkoda by bylo dla Was wszystkich. Gdybys chciala mozemy i na gg pogadac -numer znajdziesz w moich ustawieniach. Wiesz bo sa jeszcze inne opcje dlaczego jest jak jest ale to nie nadaje sie na rozmowe tutaj. Trzymaj sie!
Ja mam to samo bo nie narzekam jak mi ciężko.Teraz z chorym synem została jeden dzień córka, sama nie idąć do szkoły. Ja od dwóch miesięcy więcej jestem z chorym,i dziećmi w domu niz w pracy i patrzą krzywo.
Pisałyśmy w podobnym czasie i właściwie to samo ;))) Fajnie :)
Pozdrawiam
Moje dzieci odchowałam sama, bez pomocy babć, chociaż moja i męża mama nie pracowały już, były na wcześniejszych emeryturach, ale nie widziały potrzeby jakiejkolwiek pomocy nam w odchowaniu dzieci. Wnuki je denerwowały więc najwyżej godzinę tygodniowo mogły przeznaczyć na spotkania z nimi. Brałam dwa razy urlopy wychowawcze po 3 lata, po tym drugim to już mnie zwolnili z pracy i nigdy już w swoim zawodzie pracy nie znalazłam, tylko jakieś prace poniżej swych możliwości, ale nie narzekam. Jednak jak będę miała wnuki to będę pomagać przy każdym,jeżeli tylko mi i mężowi starczy zdrowia nawet jeżeli będę musiała do nich dojeżdżać. Ze spotkań ze znajomymi i swoich zainteresowań też nie zrezygnuę, przeciez to wszystko mozna pogodzić.
A ja Wam powiem jaką babcią jest moja Mama. Ma pięcioro wnucząt, pracuje, prowadzi biuro rachunkowe, w którym na szczęście ja pracuję, oczywiście na szczęście dla mnie. Ma swoje zainteresowania, ma swoje koleżanki i zawsze mnóstwo zajęć. Praca w biurze jest sporo, jeśli nie ogrom, bieganie po urzędach i klientach. Nie wymagam od mojej Mamy żeby była nianią dla moich dzieci i cały czas się nimi zajmowała żebym ja miała trochę więcej czasu dla siebie i swoich spraw, bo jak ktoś wcześniej tu napisał sama chciałam mieć dzieci to muszę się nimi teraz zająć. Moja Mama mimo to naprawdę dużo stara mi się pomóc, mam malutkie dzieci i zdarza mi się czasem dość często prosić ją żeby ich popilnowała, żebym mogła zrobić zakupy jakieś większe, bo są chore a ja muszę najstarszą odebrać ze szkoły, albo ją proszę żeby małą przyprowadziła. Czasem najstarsza córka zostaje u niej na noc (mieszkamy w jednym mieście). Ale gdy mówi że np dziś nie mogę, umówiłam się z koleżanką albo po prostu nie ma czasu to się nie obrażam i nie myślę "ale z niej babcia", rozumię ją, bo jej też się coś od życia należy, bo ona ma swoje życie. Mam jeszcze młodszą siostrę, która ma dwójkę dzieci, mieszka 70 km od nas. I moja mama też do niej jeździ, ze 3-4 razy w miesiącu, wsiada w autobus i jedzie, czasem zabiera dzieci siostry do siebie, żeby mogła sobie odpocząć i załatwić jakieś ważne sprawy. Np dziś jest dzień składania deklaracji Vat w skarbowym. Mama załatwiła to rano, a właśnie przed chwilą odjechała spod domu taxówką na dworzec, żeby pojechać do mojej siostry, bo się bardzo rozchorowała ona i jej synek. I wychodząc mówi do mnie "a wiesz sobie odpocznę od tych papierów".
Wiem, że jest i tak że ma i dość wnuków bo krzyczą, bałaganią i rozrabiają i ją rozumiem że chce pobyć czasem sama. I strasznie ją podziwiam, bo jest naprawdę super Babcią dla swoich wnuków a jednocześnie jest sobą i robi to co lubi, pracuje i ma swoje sprawy i nikt z nas nie ma o to pretensji.
A ja nie wiem...
Jedna moja babcia- zawsze twierdziła, ze ona jest kobietą, nie zajmowała się ani mną,ani moją siostrą, ani moją kuzynką. Przyjeżdżała do nas czasem- i zawsze wszystko było dla babci- wprowadzała małe tornado do naszego domu. Nie przypominam sobie, żebym dostała jakikolwiek prezent od niej, ale to nie o to chodzi...
Druga babcia- mieszkała wieleset km od nas. Jezdziliśmy do niej na wakacje. Pamiętam taką sytuację, jak babcia prowadziła nas na gdzie, żebyśmy się bawili, piekła dla nas ciasto drożdżowe, wybierała śmietankę ( naści, lubis psecies), nosiła fartuch w paski, który miał kieszonkę, a w kieszonce miała orzechy dla wnuków), chodziła do lasu i jak coś ciekawego znalazła- to przynosiła, zeby nam pokazać. Mówiła: Pan Bóg jest dobry- przy kazdej okazji. Pan Bóg stworzył te wszytskie cuda- zobacz jakie piękne są te gieorginie ( tak babcia mówiła na dalie), chodź zaniesiemy je dla Pana Boga, zeby wiedział, ze jesteśmy mu wdzięczni. Ta babcia jest teraz chora. I w tej chorobie, jest otoczona wianuszkiem wnuków i prawnuków, którzy wszyscy pamiętają jaka była. Mimo, ze nas nie poznaje....Czasem wyzywa...
Moja mama tez jest babcią. Bawi córeczkę mojej siostry. Codziennie wstaje przed szóstą, kładzie się z Młoda na podłodze, wymyśla dla niej bajki, biega, uczy i wychowuje. Jak siostra i szwagier przychodzą z pracy- jest dla nich obiad. Po osiemnastej- jak młodzi idą do siebie- mama zasuwa do pracy. Sama zaproponowała siostrze- wróć do pracy, masz szanse na rozwój, a siostra wie, ze jje dziecko jest bezpieczne. Młoda ,jako jeden z pierwszych zapachów kojarzyła zapach babci. Mama jest strasznie zmęczona. zaczyna jej serce szwankować. I moja mama mówi- nikt mi tego nigdy nie odbierze! tej miłosci dziecka, tej nagrody w postaci jej śmiechu....
Myslę sobie- babcie niech same decydują, co sobie chcą odebrać.
To co napisałaś o Babci w fartuszku - jakbym czytała o mojej Babci. Każde wakacje spędzałam u niej, ona prowadziła mnie do lasu, zbierałyśmy kwiaty w ogródku - nosząc je do przydrożnej figury. I ona mówiła georginie. Babci już dawno nie ma - koniec był bardzo podobny do tego co napisałaś o swojej babci. też sprawiła dużo bólu i przykrości rodzinie - wyzywając, nie rozpoznając... Ostatnie lata żyła jako kwiatek - w swoim własnym świecie.
Dla mnie była najukochańszą babcią, która przysyłała paczki z orzechami i jabłkami jajkami opatulonymi mąką (odległość około 600 km).
Babcie moich dzieci mieszkają daleko. Za wnukami tęsknią. kiedy potrzebujemy przyjadą i zostaną z dziećmi. Wyjeżdżają (lub gdy my wyjeżdżamy od nich oddychają) z ulgą. I zaczynają tęsknić do następnego spotkania, do rozgardiaszu, hałasu - choć na chwilę. I uważam, że tak jest dobrze. Od wychowywania dzieci są rodzice, od rozpieszczania dziadkowie.
W tym roku teściowie nie odważyli się na podróż. z perspektywy czasu - może i dobrze - w okresie kiedy mieli być u nas, była najsroższa zima. Za to dzieci miały fajne ferie - musieliśmy przesunąć podróż i "banda" pojechała z nami. Skorzystali z uroków zimy w Skandynawii.
Od wychowywania dzieci są rodzice, od rozpieszczania dziadkowie.
Bardzo madre. Uwazam. jak i reszta Twojej wypowiedzi - i tak pieknie mapisalas (i Ty i Agik) o Babciach, waszych Babciach.
tak sobie mysle, ze babcia zadnego obowiaku nie ma by sie wnukami opiekowac. Swoje obowiazki zazwyczaj juz spelnila opiekujac sie rodzicem wlasnego wnuka. I jako babcia to ma prawo to pobawienia sie, poopowiadania bajek, pospiewania... milego spedzenia czasu z wnukami. Opieka to rodzice.
Ale ciezki temat :) Mialam nie wczytywac sie w watek ale teraz nawet postanowilam napisac o naszych Babciach :)
Moja Mama mieszka 70 km od nas, widzi sie z moim synkiem raz na tydzien, my jezdzimy do niej, Ona jezdzi do nas. Pracuje, ma swoje zycie, dla wnuka zrobilaby wszystko a moj synus ja przeuwielbia. Zawsze mozemy na nia liczyc i Ona na nas :) Jestesmy jej wdzieczni za to co dla nas robi, za milosc ktora nas obdarza. Synus moj codziennie przez telefon z nia rozmawia :)
Moja Tesciowa. Przeprowadzilam sie do miejscowosci mojego Meza, tesciowa ktora nigdy nie pracowala obiecala opiekowac sie wnukiem gdy ja bede w pracy (jestem nauczycielem wiec tych godzin nie mam duzo). Lecz gdy pojawil sie wnuk to zrezygnowala z opieki. Powiedziala ze bedzie odwiedzac wnuka na mikolaja i urodziny. Teraz nie przeszkadza jej ze wnuk nie zna Babci i Dziadka, twierdzi ze jest za maly ( 3l ) by ich rozponac ale jak bedzie wiekszy to na pewno bedzie przychodzil do niej.
Moja Babcia ma juz 2 prawnuczkow :) Jest osoba ktora zawsze pomagala w wychowaniu swoich wnuczkow, ma swoje zainteresowania, swoja dzialke, pomaga w Kosciele. Jest osoba aktywna i wesola. Czassami wspomni ze ja cos boli a my sie smiejemy ze nie nadazamy za nia. Kupilismy jej komorke zeby miec z nia wiekszy kontakt bo w domu ja zastac to swieto :)
Widzisz piszczalko - jak pieknie mozna koedy sie chce i ma obopolna wyrozumialosc. A tesciowa - no coz szkoda wnuczka jesli Babcia dalej w taki sposob mysli....
...no i wysluchalam.Smutne i chyba po trosze prawdziwe.
Ja chcialam jeszcze pare slow od siebie.Moje dzieci nie maja dziadkow przy sobie,widza ich raz na jakis czas.Mimo dzielacej nas odleglosci,mamy z dziadkami lepszy kontakt niz ja mialam ze swoimi mieszkajac z nimi w jednym domu.Babcia i dziadek moich dzieci zyja wnukami,wszystko co robia robia z mysla o nich.Sa w swoich wnukach zakochani.Ja nigdy nie doswiadczylam takiej milosci od swoich dziadkow i tym bardziej jestem szczesliwa,ze moje dzieciaki ja maja.Mamy tez babcie i dziadka z serii "tych zgranicznych" (mimo,ze sa polakami)ale ten temat wole przemilczec.Babcia i dziadek to najlepszy wynalazek pod sloncem
Wyobraziłam sobie, siebie w roli babci -hm.. oboje z moich dzieci mieszkają za granicą, babcią jeszcze nie jestem , czego bardzo żałuję, załóżmy , że jetem tą babcia i jest problem bo ja w Polsce a oni za granicą więc nie mam możliwości zająć się wnukami, no chyba że wsiadam w auto i jadę do nich a co z pracą, domem?? Myślę, że miałabym problem. Przypomina mi się dyskusja z córką , która uważa że jej dziecko powinno być chowane w Polsce i to w jej domu rodzinnym, przynajmniej przez pierwsze dwa lat życia dziecka a kto będzie chował?? Babcia!! Zapewne zgodziłabym się bo kocham dzieci a jeszcze wnuki!! Właściwie to już podjęłam decyzję na tak. Radość z życia jako babcia też bym czerpała, myślę że jak się chce to można pogodzić wiele spraw.
fajnie, ze sie tak chetnie zajelabys wnukami... Mam jednak nadzieje, ze Twoja Corka bylaby wtedy w poblizu? Bo jesli nie to nie jest to najlepszy pomysl: Wlasnie w pierwszych latach zycia buduje sie wiez matka-dziecko jezeli Matka dziecka jest wtedy "nieobecna" z jakichkolwiek przyczyn (nie chodzi o ocene kogos) moga te wiezi zostac nieumyslnie zaburzone co moze w przyszlosci utrudnic prawidlowy kontakt oparty na tym wlasnie poczatkowo typowym bezgranicznym zaufaniu do swiata u dziecka. To moze w przyszlosci zaowocowac klopotami wychowawczymi i zwiazkiem Matka.Dziecko co ogolnie nie jest wskazane.
Nie zrozum mnie zle, ja wiem ze u Ciebie by ten Twoj Wnuk/Wnuczka mieli na pewno bardzo dobrze ale... wlasnie jest to ale.
Dorota ja się z Tobą całkowicie zgadzam. Własnie te pierwsze lata są dla dziecka najważniejsze w relacji matka-dziecko. Dyskusja z córką była tylko dyskusją i nie bardzo wierzę , że oddałaby swoje dziecko na wychowanie nie widując go lub bardzo rzadko widując. Sądzę , że albo by wróciła na ten czas do Polski albo tam by chowała.
Ja rozumiem i w zadnym wypadku nie oceniam. Ot tak mi sie nasunelo moze odezwalo sie "skrzywienie zawodowe"....
Ja też myślę, że to nie byłby dobry pomysł...wszyscy piszecie o braku babci w życiu wnuczków...ja mam inny problem - nadmiar babci i dziadka...moje doświadczenie potwierdza fakt, że co za dużo to niezdrowo...
U mnie w domu była bardzo niezdrowa sytuacja, cierpiała moja rodzina - ja, mój mąż i dziecko, a wszystko to zafundowała nam babcia oraz dziadek. Dużo nerwów straciłam, żeby to wszystko doprowadzic do porządku...dlatego z doświadczenia mówię - babcia jest tylko babcią i nie powinna starać sie zastępować matki...ucierpi na tym relacja rodzice - dziecko. Nie tylko dziecko uczy się od matki i ojca, również rodzice "uczą" sie dziecka, wspólnego spędzania czasu, budują wzajemne więzi, uczą sie rozumieć dziecko i reagować na jego potrzeby. Myślę, że żadna rozsądna matka nie powinna oddawać malutkiego dziecka na wychowanie babci, nikt i nic nie zastąpi obecności matki - no chyba że mamusia chce sobie zafundować poważne problemy wychowawcze w przyszłości.
Nikogo tu nie chcę pouczać, ani nakłaniać do czegoś - piszę z własnego doświadczenia.
Moja tesciowa czesto namawiala mnie ,zebym zostawila dziecko,a potem tez drugie u swoich rodzicow w Polsce a sama podjela prace.Ona uwaza,ze do trzeciego roku zycia dziecko powinno byc z matka,a potem to juz mozna je sobie oddac pod wychowanie dziadkow(sama tak zrobila ze swoimi dziecmi).Ja sie z takim mysleniem absolutnie nie zgadzam,uwazam wrecz,ze oddawanie dziecka pod opieke swoich rodzicow,jest po prostu pojsciem na LATWIZNE.Nikt i nic nie zastapi dzieciom matki i ojca.Rodzice sa od wychowywania,dziadkowie od rozpieszczania.Fajnie miec kochajacych dziadkow,fajnie jak babcia i dziadek interesuja sie swoimi wnukami,maja z nimi dobry kontakt,sa z wnukami zaprzyjaznieni.Zle,jesli na dziadkow spada wylaczna odpowiedzialnosc za wychowanie swoich wnukow.
Jakbym miała opisać swoje przemyslenia na ten temat- to chyba własnie tak bym to zrobiła.
Miło jest nosić w sercu obraz babci- kochającej, ważnej, ciepłej, wrecz nosiciela dawnych zapomnianych wartości- jak znak krzyzą zanim rozkroi się chleb, jak niewydumana wiara w to, ze ulubionym jedzeniem da się zaradzić na duchowe rozterki.
Ale WYMAGAĆ od babci, zę ma obowiazek moralny, albo jeszcze jakiś inny zająć się wnukami- jakoś nie halo. I to nie tylko dlatego, zę być moze babcia ma jakieś inne swoje plany, swoje marzenia, ze byc może teraz w końcu ma czas i mozliwe, zę środki na realizację ich...
Przypomina mi się taka koleżanka, któas zrobiła awanturę swojej tesciowej, ze śmiała iśc do lekarza, zamiast WYRĘCZYĆ JĄ w opiece nad dzieckiem- bo przecież mama ma dług do spąłcenia wobec własnej matki- jej matka wychowała 7 siedmioro dzieci, a teściowa tylko czworo. Tak się zastanawiałam kiedy i jak owa kolezanka ma zamiar spłącić rzeczony dług wobec własnej matki, która wychowała 2 dzieci. i czy spłatą tego długu jest podrzucanie dziecka jak paczki ( bo przeciez MOJE zycie ucieka), atesciowa się juz "nażyła"...
Mnie się na taką gadkę nóż w kapsie otwiera...
Mętnie mi wyszło...
pamiętam swoją jedną babcię, tak bardzo obecną w moim zyciu- i tego mi nikt nie odbierze.
Mam też w pamięci swoją koleżanke i jej podejście- i psrzeciw ogromny na takie zachowanie. na takie niegdy niekończace się roszczenia...
Oczywiście, że takie wymagania stawiane dziadkom stwarzają chorą sytuację. To ze pilnują wnuków, to jest tylko ich dobra wola, nigdy przez myśl by mi nie przyszło powiedzieć mamie - dzisiaj pilnujesz dziecka i koniec.
Jeśli mam pilną sprawę, zawsze wszystko uzgadniam z rodzicami i dostosowuję się do nich a nie oni do mnie. Ja zawsze mogę powiedzieć, że mam dziecko i ktoś musi to uwzględnić i ewentualnie zmienić termin...a jeśli to niemożliwe, zabieram dziecko ze sobą - o ile jest zdrowe, ale przeważnie (na szczęście )jest :)
Ja pisałam o sytuacji, gdzie to babcia narzuca się ze swoją pomocą...tak też może niestety być. Na taka sytuacje, gdzie babcia rządzi w rodzinie córki i wie najlepiej co dla dziecka jest dobre, też nie można pozwolić, bo też nie jest zdrowa.
Netka Anetka, dobrze, ze nie zgodziłaś się na propozycję tesciowej, nie wiem czym się kierowała, ale na pewno nie dobrem Twoim i dziecka.
Pozdrawiam!
Witam, moje dziewczynki-córeczki mają dwie babcie, ale obydwie, nie są w stanie pomóc wychować je ze względów zdrowotnych. W pracy brałam wychowawcze,żeby być z nimi w domu. Wolę sama wychowywać, pierwsze 3 lata najważniejsze....Odwiedzają babcie, spędzają miło czas i wracamy do domu.W moim otoczeniu zawodowym wśród koleżeństwa, jestem źle postrzegana, tzn.że zamiast dać na wychowanie babci, sama siedzę w domu.Nie znając mojej sytuacji tak gadają.Wszystkie one, kiedy ich dzieci miały niecałe pół roku, wracały do pracy,mówiąc o...karierze a dziecko podrzucały babci. Czy faktycznie to takie dziwne,że chcę spędzić pierwsze ważne chwile z własnym dzieckiem?
Ula,ja mysle,ze nie ma nic zlego w tym,ze chcesz byc ze swoimi coreczkami w domu.Tak jak piszesz,pierwsze trzy lata najwazniejsze i nie ma nic lepszego dla dziecka jesli moze byc z mama w tym najwazniejszym okresie swojego zycia.Mysle tez,ze duzo zalezy od osobowosci mamusi.Niestety wydaje mi sie,ze sporo mam "ucieka" jak najszybciej do pracy bo opieka nad wlasnym dzieckiem,dzien w dzien,noc w noc staje sie dla nich nieco uciazliwa.Moze to tylko takie moje odczucie...?
Niestety to prawda. Wiele matek stawia na karierę a nie na dziecko. I takie podejście, że od wychowywania są dziadkowie. Bardzo przykre. Ja pierwsze 3 lata siedziałam z dzieckiem w domu i wspominam ten okres jako najlepszy w moim życiu. Jak czasem dorabiałam sobie na pół etatu to te 4 godziny raz na jakiś czas pomogła mi mama a jak miałam przez 8 miesięcy pracę na nocki w pubie to siedział z synkiem tata.
Ja niestety musiałam dać dziecko do żłobka ale nie dlatego,że kariera była wazniejsza. Po prostu trzeba było z czegoś żyć, mąż stracił pracę, na szczęście był na rehabilitacyjnym parę miesięcy a potem nie dostał nowej pracy.Potem wyjechał za chlebem i musiałam sobie radzić. I to nie tak,że słał pieniązki i mogłam sobie wychowywać dziecko. mógł przyjechać raz na parę miesięcy i wtedy przywoził to co zostawało po odliczeniu mieszkania i utrzymania.
Każda sytuacja jest inna. Ja potępiam kobiety które mogą posiedzieć z dzieckiem w domu ale nie chcą bo uważają, że od wychowywania są dziadkowie. Biorą sobie na głowę dużo roboty żeby tylko nie siedzieć w domu. Zupełnie inaczej jest jak oddajesz dziecko do żłobka bo musisz iść do pracy żeby miało co jeść.
Dokladnie.Jestem tego samego zdania.
I właśnie takie kobiety są wokół mnie, a ja jestem jedna z niewielu, Fakt, mam sytuację taką, że mogę zostać na wychowawczym i nie jest nam ciężko finansowo, ale na pewno jakbym musiała zarobić, to znalazłabym też rozwiązanie-tu zostaje żłobek lub niania,o którą ciągle tak ciężko....a dziadkowie są kochani, poświęcają swój czas wnuczkom, ale niestety 8 godzin bycia z nimi to za dużo.