Witam Właśnie doszliśmy z mężem do wniosku że czas pomyśleć o wyjeździe do pracy gdzieś na 3-6miesiecy za granicę(polowek ma jechac nie ja)ale nie wiem gdzie szukac i jak zeby nie jechac w ciemno albo zeby nie zostac oszukanym Jak macie cos to dajcie znac Dziekuje wam bardzo:)))
Witaj, a jakiej pracy Twoj polowek szuka? W jakim zawodzie? Zna jakis obcy jezyk?
Pozdrawiam i zycze powodzenia, tineczka
Z językiem kiepsko a praca...pracownik bez kwalifikacji konkretnych(zna sie na budowlance,przemysł rybny mu znany,poza tym to on szlifierz kryształów-a tak w ogóle to co się da)Kończy mu się mały zus a tam gdzie pracuje po opłaceniu normalnego zus-u to wypłaty przyniesie 700zł!!!!Ja nie pojadę bo ciągnę pensjonat i 3 dzieci...
jesteś pewna, że chcesz tego? Sama z trójką dzieci i pensjonatem na głowie? No chyba, ze nie jest Waszą własnością a jesteś tylko pracownikiem.
Kuzyn męża (zresztą z Twoich okolic, bo z JG) latami pracował w Niemczech - niby zarobki nie były małe - ale musiał zapłacić za drugie mieszkanie plus koszty wyżywienia jednej osoby (a to zawsze więcej niż wyżywienie w rodzinie na osobę). Wrócił z powodu choroby ojca. Ma kwalifikacje w dziedzinie poszukiwanej na zachodzie. Ale nie chce jechać ponownie. Po powrocie w Polsce był na zasiłku, chwytał się zajęć doraźnych. Teraz pracuje na etacie, za małe pieniądze -ale wśród swoich.
Ja nie jestem przeciwna emigracji zarobkowej - ale pod warunkiem "zwinięcia wszystkiego" i wyjazdu całą rodziną. Inaczej z zarobku niewiele zostaje - bo większość zjadają podwójne koszty utrzymania.
Jak zna się na budowlance niech zajmie się tym w kraju. To nie jest mało dochodowy kawałek chleba - remonty były zawsze. I ciągle brakuje fachowców. Na remont trzeba umawiać się pół roku do przodu.
Jesteś Karpacza. Do granicy masz niedaleko - zawsze może pomyśleć o remontach u niemieckich sąsiadów.
Poza tym macie pensjonat - przecież tam też jest dużo robót remontowo - wykończeniowych.
ekkore pensjonat maly i do tego dzirzawa,mam mame na miejscu,na budowlance sie zna ale to samouk wiec sam jako tako nie moze funkcjonowac a poza tym znajac mojego polowka to jak go nie zmobilizuje i nie kopne to bedzie stagnacja a ja sama nie wydole z oplatami.Wiec mysle ze zastrzyk gotowki na dzierzawe sie przyda bo tu nie ma sentymentow-nie ma kasy nie ma pracy i mieszkania a ostatniedwa sezony zimowe byly masakra bez sniegu a w tamtym roku wrzesien-listopad deszcze wiec tez byle jak...
ekko, musze sie wtracic, bo nie zgadzam sie z Toba,,,,
mam konkretne przyklady z mojego kraju.
Jeden zarobil przez trzy lata ( jechal do rodziny na kazde swieta i letnie 2 miesieczne wakacje) na zbudowanie domu dla rodziny. Drugi nadal pracuje i nigdy w Polsce tak nie zarabial,,,ma pensje 22 000 tysiace koron szwedzkich na reke ( urlop oplacony i na emeryture szwedzka sie zbiera) , po oplaceniu podatkow, bo pracuje oficjalnie. Wynajmuje piekne , umeblowane mieszkanie , koszt 5 500 koron ( wszystko wchodzi w ta sume) za miesiac. Utrzymanie: okolo 2 800 za super obiad kazdego dnia ( tak zwane luncze), plus dajmy na to sniadania i wieczorne posilki tyle samo, czyli 2 800 , Czyli 11 000 tysiecy koron zostaje Jankowi kazdego miesiaca do odlozenia.
Janek jest bardzo zadowolony:)
Matko moja, jak mi Cie zal!
Przemysl rybny, bardzo dobrze zarabia sie w Norwegii i z tego co wiem, to ciagle przyjmuja ludzi do pracy. W tym przemysle dostal by w tylek porzadnie, bo zimno caly czas, ale pensje nie da sie porownac do polskich.
Znac sie na budowlance, nie znaczy umiec:)
Z tego co czytalam w nastepnych wypowiedziach , nie wiem, czy nie lepiej jak Ty bys wyjechala na zarobek, a Twoj pan zajal sie dziecmi i pensjonatem???
Serdecznosci tineczka
tineczko ja bym dostala zawalu czy moje dzieci nie lataja samopas i czy pensjonat jeszcze stoi:))nie moge go zostawic bo nie podolalby gotowaniu dla gosci...a poza tym to on ma dostac w d...e na obczyznie.Chyba ze go zle oceniam i sie chlopaczyna zmieni na dobre??Pozdrawiam -marta
Marciu, znaczy, ze nie mozesz na mezu polegac? No, to jestes mamusia 4-ki a nie 3-ki dzieci:)
Pozdrawiam serdecznie!
Ja też się zastanawiam nad wyjazdem. Po napisaniu pracy mgr. (marketing polityczny), czyli za rok. Nie widzę jakoś przyszłości dla siebie w tym kraju. Wyjadę z facetem. On: serwisant rowerowo- narciarski; ja- pracownik umysłowi (do tej pory praca dziennikarki tv i własna działalność gospodarcza). Ja znam język (angielski, niemiecki, włoski), facet- angielski w stopniu podstawowym. Myślimy o Anglii lub USA, ale konkretów brak...
nie chcemy wyjezdzac na stale bo nie lezymy na dnie ale chcialabym aby maz zrozumial ze pensja na czysto po odliczeniu dojazdow,podatku i zus-u nie moze wynosic 1000zł na rodzine z 3 dzieci.Moze jak wyjedzie to sie zastanowi,zateskni i po powrocie poszuka czegos co bedzie lepsze niz ma teraz.Moze w koncu dorosnie i bedzie odpowiedzialny.Ja mialam jechac do niemiec 3lata temu ale okazalo sie ze jestem w ciazy a teraz maz nie poradzi sobie z pensjonatem i 3 dzieci wiec ...
babsy a może do Karpacza?Facet twoj otworzy serwis a ty poprowadzisz lokalną stację:)
Kurczę, Marcia, to nie jest takie proste, jak pisali poprzednicy: dochodzą różne koszty, np utrzymania. Często te wielkie pieniądze okazują się zupełnie małe.
Ale nie o tym chcę pisać. Jest przede wszystkim ciężko samemu.
Masz troje dzieci i pensjonat. Będziesz w stanie poprowadzić wszystko sama?
A jeśli będzie w domu praca dla faceta, np usterka, będziesz musiała komuś zapłacić.
Wiem coś o tym, bo mój Mąż wyjeżdża od roku na miesiąc - dwa.
My mamy dorosłego syna, więc z tym problemu nie ma, ale i tak pewnych rzeczy sama nie zrobię, a syn się "nie garnie".
Fakt, lepiej robić coś, niż nic. Myślę, że w Twoim przypadku, chcesz po prostu trochę szkoły życia dla małżonka.
Jeśli o to chodzi, może rzeczywiście, jakiś to pomysł.
Gorzej, jeśli taką szkołę życia dostaniesz bardziej Ty, bo będzie Ci ciężej, niż jemu.
On będzie "tylko" pracować, a Ty - zajmować się "interesem", domem i dziećmi.
Ojeju, a może przesadzam i będzie ok? Jakby co - jest moje gg, popiszemy.
Z moich poszukiwań wynikło, ze trzeba w Polsce zrobić kurs opieki nad osobami starszymi i niepełnosprawnymi a potem to jest bardzo duzo pracy wszędzie i starczy dla całej rodziny i nawet babć dziadków.
Marciu, byleby nie do Francji!!!! Tutaj zarobki "budowlanca" nie przekrocza 1200 euro miesiecznie, a wynajecie pokoiku 10 metrowego
najmniej 500, mowie o Paryzu. Pensje o ktorych pisze tineczka, na tutejsze warunki wydaja mi sie prawie surrealistyczne, a moze zle przeliczam korony na euro?
A co opieki nad starszymi osobami, szczegolnie niepelnosprawnymi, to w pierwszym rzedzie najwazniejsza jest idealna znajomosc jezyka.
Podobno w 2009 ma byc jeszcze gorzej. Wychodzi na to, ze wszedzie dobrze gdzie nas nie ma.
We Francji pensja pielegniarki z duzym stazem nie przekracza 2000 euro, natomiast pensja mlodego lekarza 1450, poczatkujacego architekta w renomowanej pracowni 2300, pani do sprzatania 11 euro za godzine (pani pracujacej "na czarno"), 4000 profesora na Wyzszej Uczelni na trzy minuty przed emerytura. Trzy tysiace zarobi dobry informatyk w bankowosci.
Natomiast tanie sa telefony i internet, jednym slowem mozna sie wyzalic bez rujnowania.
Kokliko, ja rozumiem , ze wydaje sie to niemozliwe. Faktem jest, ze nie napisalam, ze Janek pracuje co najmniej 10 godzin dziennie i czesto rowniez w weekendy. Nikt go do tego nie zmusza, on sam chce tak duzo pracowac , bo chce zarobic ile sie da. Jest samotny i chce dorobic sie kapitalu na "stare" lata.
Tak samo bylo z poprzednikiem Janka, chlopak pracowal od rana do wieczora, bo potrzebowal zarobic , zeby zbudowac dom i go urzadzic. Przyjezdzal tutaj przez 3 lata. Teraz juz mieszka w Polsce na stale, pracuje w kraju i jest bardzo zadowolony. Ma piekny dom, za miesiac bedzie tatusiem nastepnego dziecka.
Cieplutko pozdrawiam:)
Francja rzeczywiście odpada. Za trudny język. ale w innych krajach do opieki nad osobami starszymi nie jest konieczna dobra znajomość języka. mam na mysli: Niemcy, Dania, ...Na czarno przeciez mozna wybierac, na biało gorzej z wyborem. A mlody mężczyzna, kulturalny i niepijący jest najlepszym kandydatem do Reichu na opiekuna dla staruszki. (zdrowej jak to Niemki)
Francuski nie jest trudny :). Ma sporo czasów ale to piękny język...I tak łatwo nim się mówi.
Naszczescie maz moj kulturalny,da sie lubic no i nie pali i nie pije(to znaczy okazjonalnie i z umiarem) i do tego dokladny.Mam nadzieje ze cos wymyslimy-obojetnie czy tu czy na wyjezdzie i wyjdzie nam na dobre A wszystkim dzieki za rady.
Marcia 33- taką decyzję powinniście mocno przemyśleć z wielu powodów. Pierwszy i kto wie, czy nie najważniejszy- w tejchwili jest kryzys na całym Świecie. Po drugie jeśli ustalicie to razem to Twój mąż będzie tam chętnie pracował, a nie będzie się czuł wypędzony. Pomyśl, czy nie Ty spowodowałaś, że On zachowuje się jak dziecko. Może za dużo obowiązków barałaś na siebie i nie miał okazji odczuć cieżaru bycia ojcem. Może wystarczy tu i teraz coś zmienić. Większość ludzi takie wyjazdy motywują. Taki Francuz La Rou........ powiedział kiedyś "Rozstanie jest jak wiatr, gasi płomień małej świecy a roznieca wielki ogień" Weź to też pod uwagę. Życzę Wam podjęcia jedynie słusznej decyzji. Pozdrawiam
Na szczescie moj maz nie jest przeciwny wyjazdowi ale ta decyzje podejmiemy razem-nie jestem z tych najgorszych zonMam nadzieje ze obojetnie co postanowimy wyjdzie nam na dobre Pozdrawiam
Marcia
ciezko jest znalezc dobrze paltna prace zagranica
polecam poszukac wsrod znajomych moze ktos przygarnie pomoze
jesli takowej opcji nie ma - agencje pracy najlepiej udac sie do urzedu pracy oni maja wykazy tych sprawdzonych firm - rejestry instytucji
a pozatym urzad pracy tez pelni funkcje posrednika EURES moze warto zajsc i sie dopytac
Tylko, bron boze nie wplacac zadnych pieniedzy na przod za "zalatwienie" pracy za granica. Jeszcze do dzisiaj pamietam jak nasza kolezanka z WZ zostala oszukana przez polskie biuro posredniczace prace na terenie Anglii,
Dzieki wszystkim Moze tak sie zycie niedlugo potoczyc ze narazie sama nie wiem co robic Dam znac jak sie sprawy wyjasnia-trzymajcie kciuki!!!
Czytałam ten wątek od poczatku, ale dopiero dzis postawnowilam napisac. Moj mąż wyjechał prawie rok temu do Anglii. Jestesmy 2 lata po slubie, mamy 1,5 roczna coreczke, ktora opiekuje sie w domu. Mąż pojechal do dobrego kolegi, naszego starszego z wesela wiec bezpiecznie. Pierwsze 2 tygodnie odpoczywalam, ale pozniej juz nie. Martwiłam się ciągle. Mąż pracuje popołudniami. Wychodzi z domu o 12.30 i wraca około północy, a jak zostanie na nadgodziny to odworząm samochodem około 3 w nocy. Dzwoni do mnie 2-3 razy w tygodniu. Internet ma ale tak nie piszemy, wole rozmawiac. Po wakacjach miałam kryzys. Noce nie przespane, płakałam jak dzwonił żeby przyjechał. Córka rosnie a on jej nie widzi, tylko zdjecia. Było mi bardzo, bardzo ciężko normalnie funkcjonować. Mieszkam z rodzicami i 2 braćmi. Gotuje, sprzątam, piore i jeszcze dziecko na dokładke. Możebyło by mi troche lżej żeby rodzice nie podgadywali mnie prawie codziennie - czemu nie dzwoni dzis maż, a ile zarobił, a może nie chce przyjechac bo ma inna kobiete. To mnie rujnowało psychicznie. Przyjechał na swieta i po niecąłych 2 tygodniach wyjechal. Jestem teraz znowu sama ale w lutym wyprowadzam sie do anglii, mała paszport dostanie. Nie chce być już sama nigdy. Marto pomysl o tym. Ja już prawie zwariowałam od tego czekania, a pieniadze nie rekompensowały mi samotnosci bo i tak musialam kupowac mleko, kaszki, pampersy, jakies ubranka nowe, telefony oplacic i malo zostawalo mi, tyle co na drobne wydatki. Teraz nie moge doczekac sie wyjazdu i juz nigdy nie zostawie męża. Gdziekolwiek na swiecie byle razem!!!
Święta racja, Kasiu.
Żadna kasa nie jest warta tej tęsknoty i pustki.
Ja po wyjeździe męża zawsze mam dół, po jakimś czasie się "przyzwyczajam", codziennie gg lub skype.
Jakoś żyję. Miesiąc rozstania.
Już dwa tygodnie przed spotkaniem dostaję jakiegoś "speeda": sprzątam, pichcę, szykuję się do przyjazdu, planuję.
Potem max miesiąc razem i znowu zaczyna się ten sam schemat: dół, równowaga, speed, radość, dół....
Gdyby to były rozstania na pół roku na przykład, chyba nie dałabym rady...
Macie racje ze to nie idzie pogodzic wszystkiego Kasa nie najwazniejsza ale jak nic innego nie znajdziemy to ja nie dam rady sama zarobic na pensjonacie na dzierzawe oplaty i do tego na rodzine sama nie wiem co robic i coraz bardziej chce mi sie plakac z tej bezsilnosci Moze gdyby Rafal byl bardziej zaradny...ale jemu jest wygodnie a ja mam dosc bo ile moge ciagnac wozek sama?Ale dziekuje wszystkim za rady i pocieche.
Marciu, nie odzywałam się, bo wiem, że szukasz konkretnej podpowiedzi, jakiejś wskazówki gdzie, co i jak... a ja nie potrafię nic mądrego w tym temacie napisać. Jednak po przeczytaniu refleksji Piegusowej aż coś mnie ścisnęło w serduchu. Czuję dokładnie to samo co Ona: "ten sam schemat: dół, równowaga, speed, radość, dół...." Czasami jest łatwiej i jakoś idzie wszystko do przodu bez wiekszego "rozwalania" na czynniki pierwsze, ale czasami coś "pęka" i zastanawiasz się nad sensem tego rozstania...
Maerciu, trzymam kciuki za dobra pracę w Polsce, za to żebyś zawsze mogła czuć, że masz te "męskie ramię" obok siebie.
Smakosia i o to chodzi że mimo że mąż w domu to tego ramienia nie ma I to jest najgorsze.Czasem się zastanawiam czy odczułabym aż tak jego wyjazd.Po pracy albo telewizor albo komputer a jak ma wolne to na cały dzień jedzie na ryby.Ostatnio jego wyczynem był spacer z Majką!!!Więc jak by pojechał to może by dojrzał i zatęsknił(chociaż za dziećmi???)Pozdrawiam.
W takiej sytuacji może faktycznie trzeba spróbować czegoś nowego...? Ty sama wiesz najlepiej. Trzymam kciuki za dobre rozwiązanie.
Czytam ten watek i czytam....
Bylam dokladnie w takiej sytuacji jak Ty. Kilka mies. po slubie moj maz wyjechal, ja zostalam sama i na dodatek w ciazy. W Polsce urodzilam synka i czekalam. Dzwonilismy, pisalismy ale czlowiek teskni. Jak tylko nadarzyla sie okazja spakowalam walizke i z malym wyjechalismy do taty. Mieszkamy juz za granica ponad 2 lata i jedyne z czego nam troche przykro to z tego, ze nie moglismy przyjechac wczesniej.
Co do ogolnego tematu watku- Napisze jak jest u nas w Szkocji:
Jesli maz nie specjalnie zna jezyk to od razu mowie ze moze miec klopot ze znalezieniem pracy. Wiekszosc pracodawcow wymaga przynajmniej znajomosci jezyka w stopniu komunikatywnym.
Po drugie -praca- jesli wie co chce robic, to warto probowac, ale jesli chce jechac w ciemno i lapac co popadnie, to szkoda czasu (chyba ze ma znajomosci albo kogos kto mu pomoze cos znalezc, gdzies sie zakrecic)
Po trzecie- jesli nie macie znajomych to trzeba sie liczyc z dosc wysokimi kosztami wynajmu mieszkania, oplat. Dla kogos, kto juz w danym kraju siedzi jakis czas lokalne oplaty nie beda wydawaly sie wysokie. ale jesli przyjezdzasz z niewielka kwota w kieszeni to moze byc trudno. Chyba ze masz kogos kto meza przenocuje jakis czas.
Wybor nalezy do Was. Nie powiem nie probujcie. Powiem - dobrze to przemyslcie.