Oglądając końcówkę jakiegoś programu o Indiach (to były chyba 4 minuty oglądania) nagle poczułam w sobie tyle refleksji… Nie nie, nie chodzi o tę biedę, o przerażające warunki, nie… Osoba, która uczestniczyła w tym nagraniu powiedziała na koniec, że opuszcza Indie z uczuciem, że już nie chce żyć „na niby”, że ma nadzieję, iż kiedyś, gdy narodzi się jeszcze raz, to właśnie tam będzie żyła – w tych biednych Indiach. Może się to komuś wydawać dziwne, bo niby czemu ktoś miałby chcieć żyć w ubóstwie…? Jednak (jak sądzę) chodziło tu o coś głębszego – o treść naszego życia, o to jak je przeżywamy, jak z niego korzystamy i czy aby na pewno jest to zgodne z naszą „duszą”…?
Wiem, piszę dużo słów, które mogą się wydawać abstrakcją. Ten „nasz świat”, to jedna, wielka gonitwa za pieniądzem, za uciekającym czasem, za niedoścignionymi marzeniami… Po co? Może kiedy żyje się wolniej, w zgodzie z samym sobą, to wtedy żyje się naprawdę…? No tak, ale to baaaardzo trudne. Przecież ten „nasz cywilizowany świat” nie pozwala nam na ideały, bo wtedy np. ucierpią nasi bliscy. Bo wyobraźmy sobie teraz, że nagle mama dwójki dzieci chce się „odnaleźć w sobie” – zostawia pracę, której nie lubi, szuka nowej, ta jest mało płatna (o ile w ogóle ją znajdzie), żyje wolniej przez co brakuje jej czasu na zwykłe, codzienne, rutynowe obowiązki. Wszystko zaczyna się sypać – czy będzie wtedy szczęśliwa?
Czy w ogóle jest szansa żeby żyć tak w 100% w zgodzie z własną naturą, żeby poczuć, że nie jest to „życie na niby” ?
Podzieliłam się z Wami tymi refleksjami, bo trochę dały mi do myślenia te 4 minuty z programu. A może ktoś z Was ma ochotę wtrącić parę swoich refleksji?
Kiedyś myślałam na temat wolności w ogóle i jednostki .
I wyszło mi ,że prawdziwie wolny jest kloszard, śpi kiedy go sen zmorzy, je kiedy jest głodny i kiedy coś znajdzie, wierzy w co chce, nikomu nie musi "czapkować", przed nikim się tłumaczyć. W miarę pisania doszło do mnie ,że to było po jakimś programie dokumentalnym o człowieku, który wybrał bezdomność.
Myślę, jednak ,że tak można przeżyć życie pełniej, nie wiem czy lepiej czy gorzej ale na pewno pełniej.
Nie jestem materialistka , ale szczerze powiedziawszy ,nie wyobrazam sobie siebie na ulicy jako bezdomna osobe . Moim zdaniem ,kazdy czlowiek zasluguje na swoj wlasny kat ,ale nie na ulicy ! wiem ze niektorzy z wlasnego wyboru ida na ulice ,moze to zycie jest tak jak napisalas przezywane pelniej , ale nie zycze nikomu takiego zywota .
Nie napisałam,że komukolwiek życzę bezdomności i biedy , ten człowiek w reportażu sam wybrał. A ja do dzisiaj nie wiem czy zdecydowałabym się tak żyć, czy miałabym odwagę...teraz na pewno nie, mam dziecko i jej pragnę zapewnić ciepły kąt, miskę strawy - przysłowiową. Miałam koleżanki w podstawówce, gdzie w domu bieda aż piszczała ( nie było alkoholu) , to były piękne, kochające domy...bardzo im zazdrościłam.
Tak tak, to nie tylko slogan, że "pieniądze szczęścia nie dają". To człowiek - człowiekowi daje szczęście...
eyta, super idea, ale w zimie marznie i dostaje w dupe, chyba ze mieszka w cieplym kraju?
Ja tez chce miec taka wolnosc,,,hehehe
Niestety, dach nad glowa jest jakims zapewnieniem ciepla, bo mamy bezdomnych z wlasnego wyboru rowniez tutaj,,,nie chca zadnej interwencji od spoleczenstwa, zadnej pomocy,,,ale troche pieniedzy zawsze przyjma,,,
Jakie kurde pelne zycie maja ci ludzie????
Tineczko, na ogól jestem zadowolona z mojego życia i ciepłego domku....itd Ale jak czasami wieczorem padam na twarz utyrana, jak mi w domu i robocie nie pójdzie, to mam ochotę na WOLNOŚĆ bez konwenansów, czyichś prawd,chcę jak ten ślimak na liściu kapusty , jeść, spać, wypróżniać się i myśleć " filozofować " sobie, wtedy też moje życie staje się pełniejsze, bo mam CZAS na zastanowienie się "co było pierwsze, jajko czy kura" . Mimo,że nie ma zdolności literackich , że nie potrafię zwerbalizować myśli tak jakbym chciała, mam filozoficzną naturę i samo mieć mi nie wystarcza. Lubię gdybać. Upieram sie nadal,że niektórzy mają TĄ wolność i pełność życia i nie muszą być odrazu mnichami w Tybecie.
Pozdrawiam:)
Och, kochana, jak mam Ci odpisac??? Rozumiem naprawde i nie mialam zamiaru Cie urazic, bron Boze, wrecz odwrotnie szanuje Twoje MYSLI i rozumiem je !!!!!
Powiem jedno, ja teraz mam ta wolnosc myslenia i robienia, bo moze lata pomogly mi , albo okolicznosci???
Dgybaj i dziel sie z nami , bez literackich zdolnosci, (ktore masz i tak i tak) , wierszy nie trzeba pisac,,,
Zyj tutaj i teraz!!!!!
Pozdrawiam serdecznie!
Dziekuję za miłe słowa , urażona się nie poczułam, bo wiem co czuję i myślę i nie muszę się przeglądać w czyichś oczach, szukając potwierdzenia. Miło mi jednakowoż ,że rozumiesz intencje moje:) Dobra ja już tak nasłodziłam to teraz się pożegnam,bo nie mam nic mądrego do napisania
Pozdrawiam serdecznie Ewelina
Kochana Ewelino, ja uwielbiam jesc slimaki, takie w maselku, masa czosnku i posypane pietruszka mniammmm:)
A moze lepiej ptaszkiem bedziesz?:))
Cieplosci tineczka:)
Według mnie to taki człwiek jest tylko bardzo skrzywdzony prze ludzi, albo bardzo słaby psychicznie i ucieka od odpowiedzialności, od problemów, jakim musiałby stawić czoło, żyjąc tak jak każdy z nas.
Nie wiem czy oglądałam ten sam program, ale tam człowiek ten wybrał bezdomność (chociaż miał spory majątek), bo gryzło go sumienie. Majątek ten zdobył będąc jakimś wysoko postawionym funkcjonariuszem dawnego systemu, a wiec zdobył go kosztem ludzkiego cierpienia. Kiedy to zrozumiał, porzucił wszystko i został bezdomnym. Bezdomność była dla niego formą pokuty za grzechy z przeszłości.
Jak w pełni przeżywaja życie bezdomnie, można zobaczyć udając się do schroniska np. brata Alberta. Tam nie ma pełni, tam jest ogromne cierpienie i straszna pustka. I myśli jak najbardziej materialne - o ciepłym kącie i odrobinie jedzenia. Nie zauważyłam, żeby ludzie tam przeżywali pełnię życia.
Smakosiu,
Nie cywilizowany świat, ale sami sobie czasem nie pozwalamy na realizację swoich ideałów. Bo coś, bo ktoś, bo się powinno.
Nie jestem buddystką, ale zastanawia mnie czasem fakt szukania przez tyle osób, właśnie w Indiach, sensu życia, sensu swojego istnienia.
Też nie chcę żyć "na niby" - i wiem, że mam tylko jedno życie. Tak trudno jednak je przeżyć i mieć satysfakcję, że choć było jedno, ale super!
właśnie dla każdego to "super" to co innego , dla jednych celem w życiu są pieniądze , dla innych kariera, dla innych rodzina , a jeszcze inni chcą swoje życie poświecić drugiemu człowiekowi :)
Wiem, dlatego nie opisywałam, czym jest i może być.
Dla mnie to nie pieniądze i nie kariera, choć są w zasięgu ręki.
Jak Smakosia, zastanawiam się, gdzie się kończy i co oznacza to "na niby".
Agik, napisałaś (jak zawsze) wiele mądrych refleksji.
Wydaje mi się, że ta kobieta z programu, który oglądałam nie miała na myśli "ucieczki" z tego "świata", w którym żyje, ale raczej chodziło jej o coś głębszego. Ona obserwowała życie tych biednych ludzi i widziała w nim szczęście, radość z każdego przeżytego dnia, spontaniczne cieszenie się drobiazgami. Chyba właśnie dlatego, że to było takie zwyczajne (bez walki o pieniądze) cieszenie się życiem stwierdziła, iż chciałaby urodzić się właśnie w tamtym kraju.
Bardzo spodobały mi się Twoje słowa: "...Mnie się zdaje, ze osobista wolnośc realizuje się tylko i wyłacznie wewnatrz człowieka. A świat zewnetrzny- nie ma nic do tego." Dodam tylko, że moim zdaniemdo tego trzeba ogromnej odwagi, siły i determinacji.
:)
Tym mniej rozumiem tę kobietę...
Czyli obserwowanie szczęscia u innych ma ją/nas uszczęsliwić? Może i tak :) szczęście i radość jest ponoć zarażliwe, jak grypa ;)
Ale gdzie własne życie? Realizacja własnych marzeń? Wytyczanie sobie własnych celów?
Nie wydaje mi się, żeby świat jakoś przeszkadzał ( jaki by ten świat nie był) w cieszeniu się prostymi, zwyczajnymi rzeczami.
No i tak dokładnie- co to znaczy "walka o pieniądze"? Czy praca ma być tą walką? Czy coś innego?
No widzisz...trudno jest mi to ująć, ale wydaje mi się, że jej chodziło o to, że nie każdy potrafi tak zwyczajnie cieszyć się prostymi rzeczami. Nie jest na tyle silny, by spróbować "nowego życia" odrzucając, to co nie do końca daje mu szczęście. Brak odwagi? Chyba tak. Ona moim zdaniem czuła, że aby zaznać tego "prostego" szczęścia musiałaby się jeszcze raz urodzić i to właśnie w tym biednym kraju.
:)
No tak ...
A co jesli urodziłaby się jeszcze raz we właściwym kraju, a nadal szczęscia by nie odczuwała?
Dobra :)
Samo gdybanie się zrobiło :)
Złapałam chyba mysl, która mi wczoraj uciekła.
To chyba się nazywa hipokryzja- "gdybym się jeszcze raz urodziła"
A dlaczego nie budowac swojego zycia w tym zyciu, które mamy? Wziąć za przykład i wzór zycie tych ludzi- i tworzyć własne życie na ten obraz. Zacząć od usmiechu? Od wyciagnięcia ręki do kogos? Zacieśnic kontakty z bliskimi?
Bob Dylan w swoich tekstach sławił takie wartości- podróz z podartych dżinsach, z gitarą, muzyką. Pewnie było mu łatwo w sterylnym, cieplutkim studio wybudowanym i wyposażonym za wielkie worki pieniedzy.
I o ile mogłabym pod niektórymi rzeczami się podpisać- pogoń za coraz nowymi, zupełnie niepotrzebnymi rzeczami, stres- powodujacy różnorakie choroby, anomię- powodującą jeszcze większy rozpad więzi i jeszcze wiele, wiele innych rzeczy; tak nie moge się zgodzić na taką obronę przed tym, jaką zaproponowała ta kobieta. Bo tak na dobrą sprawę to jest takie umycie rąk- trzeba coś zmienić, ale w przyszłym zyciu.
Czy zycie w biedzie jest pelniejsze? to chyba tez zalezy od tego jak czlowiek znosi biede, czy uwaza ja za przeklenstwo czy tez potrafi sie pogodzic i w zyciu wyeksponowac inne wartosci. Ja wiem, ze bardzo czesto rozgladam sie dookola, w kregu wlasnego swiatka i mysle czy to wszystko co nagromadzilam to sa rzeczy, ktore musze czy tez te ktore chce miec. Okazuje sie, ze najwiecej gromadzimy tego co chcemy a nie musimy miec. I zaznaczam, ze nie posiadam urzadzen zupelnie zbytecznych takie jak np. IPod czy super nowy samochod. Wrecz przeciwnie mamy stary 14 letni samochod, stary telewizor 19 calowy, ale dziala, wiec po co mialabym go wymieniac na nowszy model? tylko dlatego ze sasiedzi maja? Nie ulegam takim presjom i modom, wrecz olewam je. Owszem mam np. roboty kuchenne KA, bo skoro juz kupuje, to chce miec cos co wystarczy mi do konca zycia, a nie bede musiala wymieniac co 4 lata. Mam telefon komorkowy z aparatem fotograficznym, bo innych juz tutaj chyba nie produkuja, ale nie kozystam z aparatu, bo telefon jest w/g mnie do rozmowy, dlatego tez nie lubie zadnych esemesow, no dostaje wquerwa gigantusa. Pisac moge emaile, komunikaty na gg ale telefon jest do rozmowy, ja uzywajac telefonu chce slyszec osobe po drugiej stronie a nie klikac dwoma palcami w ciemno. Nigdy nie dazylam do posiadania zadnych nieruchomosci, wrecz uwazam posiadanie domu, za przeszkode zyciowa, za zbedne ograniczenie wolnosci, no jest to wlasnie rzecz z kategorii, ktorej nie musze miec. Musze natomiast miec czas, wolnosc, i milosc najblizszych. Mam i to uwazam daje mi ogromne szczescie. Wszystko inne mozna latwo stracic, a wolnosc i milosc odpowiednio pielegnowane, do tego potrzebny jest czas, maja szanse przetrwac i dlatego uwazam, ze sa cenniejsze od spraw materialnych. Ktos powie, ze nie wspomnialam o zdrowiu? owszem, ale zrobilam to celowo, bo czesto nie mamy wplywu na zdrowie.
Wolność i miłość, o której Marylko wspomniałaś, to są dwa "wielkie" słowa, które bez względu na to gdzie i kiedy przychodzimy na świat będą miały zawsze największą wartość.
Ponoć Sokratesowi przypisuje się taką anegdotę:
Przechadzając się po targowisku miał on stwierdzić: ależ jestem szczesliwy widząc te wszystkie rzeczy, kiedy wiem, jak doskonale potrafie się bez nich obejść:)
Dobre, ale w tej anegdocie jest wielka madrosc zyciowa. Bo tak jak napisalam wyzej jak sie rozgladam, to tez widze, ze wiekszosc otaczajacych mnie rzeczy zostala zakupiona bo chcialam, a mozna sie bez nich doskonale obejsc. Fakt ulatwiaja zycie, dajac w ten sposob wiecej czasu na inne przyjemnosci. Zobacz jest tutaj na forum watek o welnianej poscieli, ta posciel kosztuje 4tys czyli (nie wiem dokladnie) ale pewnie ok 2 srednich pensji, w dodatku jest upierdliwa w uzywaniu, bo trudno ja prac. Mozna oddawac do chemicznego czyszczenia, ale wtedy koszt takiej poscieli podnosi sie o dodatkowy koszt czyszczenia srednio raz na 2 tygodnie, bo nie sadze zeby ktos spal pod ta sama posciela bez prania dluzej, jelsi nie co tydzien. Wiec czy kupno takiej poscieli jest koniecznoscia czy zachcianka? czy tez chcia posiadania czegos, co juz ma ktos inny i co ze wzgledu na koszt podnosi status posiadacza? Z gory przepraszam osoby biorace udzial w tamtej dyskusji za wypozyczenie sobie przykladu. No i zeby zdobywac te rzeczy, ktorych nie musimy posiadac, ale chcemy, bo inni maja czesto gesto podejmujemy dodatkowe prace, wieszamy psy na mezach, bo "inni mezowie potrafia zarobic wiecej" .... Zyjemy w swiecie porownan, konkurencji, za wszelka cene chcemy dorownac Kowalskiemu. Ja to widze, tutaj na forum, widze jak to dziala, jak ta machina wciaga....bo jestem w tym juz od lat. Przyjechalam do Stanow w czasach kiedy w Polsce byly puste polki, i z dnia na dzien w ciagu 8 godzin lotu znalazlam sie w zupelnie innym swiecie, gdzie bylo wszystko. Tak jak wiekszosc imigrantow nie mialam pieniedzy, ale tez w przeciwienstwie do wiekszosci nie zachlysnelam sie tym, bo ja generalnie nie lubie sie zachlystywac, no ciezko sie wtedy oddycha;))
Zedcydowana wiekszosc tych co przyjechali w tym samym czasie co ja, ma domy, ma samochody calkiem nowego modelu, maja, maja, i maja telewizory zajmujace polowe scian, maja czesto urzadzenia z ktorych nie potrafia korzystac, bo sama obsluga przerasta ich mozliwosci i znajomosc techniki. Ale maja bo wypada, bo trzeba miec i sie dziwia dlaczego ja nie chce miec. A teraz sie boja, ze traca to co maja... Ja sie nie boje, bo nie moge stracic cos, czego nigdy nie mialam. Ja wiem, ze zaraz zostane zakrzyczana i pewnie okrzyknieta Amerykanka za dwa grosze, ale ja to olewam, to okrzykniecie znaczy sie :)) Ja obserwujac z tej strony oceanu widze, jak to sie rozprzestrzenia w Polsce i bez wzgledu jak bardzo wielka jest duma narodowa i poczucie wyzszosci Polaka nad innymi narodowosciami to widze, jak polskie spoleczenstwo popada w te pulapke zastawiona przez znienawidzona np. Ameryke. A moze lepszy bylyby przyklad z Indii??
No :)
Tak jest, ale jeśli kogoś nie stać na refleksję dotyczacą czego on sam chce, a robi tylko to, co robia wszyscy wokół, to moze i refleksja na temat tego, dlaczego nie jest szczęsliwy równiez go ominie?
Właściwie to chodzi mi o to, ze ja nie czuję się w obowiązku mówić komukolwiek, jak, gdzie i w jakich okolicznościach ma być szcześliwy :)
I że szczescie ( ale takie permanentne) nie wypływa z zewnątrz. To trochę tak jak z szklanką do połowy pustą/ lub do połowy pełną. Jeden się będzie cieszył, ze jeszcze pół ma, a drugi będzie się martwił, że pół już ubyło.
Jak ktoś się będzie przejmował opinią innych i wszystkie swoje marzenia, działania podporządkowywał temu- to będzie to robił bez względu na to jaki będzie świat na zewnątrz.
Miałam jeszcze chyba coś do powiedzenia, ale chwilowo mi uciekło
Szczescie jest w kazdym z nas, tylko nie kazdy go widzi.
No właśnie. Może jednak warto określić co rozumiemy pod pojęciem szczęścia. Mnie się bardzo podoba definicja szczęścia podana przez prof. Tatarkiewicza: "szczęście to jest całkowite zadowolenie we wszystkich dziedzinach życia". Pod tą definicją mogę się podpisać obiema rękami, tak właśnie rozumiem uczucie szczęścia.
Tak je rozumiem ale czy jest to stan towarzyszący mi na codzień, to już inna kwestia. Może więc jest tak, że bywam szczęśliwa ale ten stan nie utrzymuje się permanentnie, zresztą niezbyt sobie wyobrażam taką sytuację żeby wszystko i w każdej dziedzinie mojego życia i życia moich bliskich było idealnie. Jeśli więc szczęście jest tak trudne do osiągnięcia , to mogę stwierdzić że na obecny moment wystarczy mi zadowolenie. Może to jest troszkę mniej ale też dobrze.
Ciekawie to opisałaś. Właśnie o czymś takim myśałam zakładając ten wątek - o takich naszych, małych, prywatnych przemyśleniach na temat szczęścia. Warto czasami "zatrzymać" się na chwilę i pomyśleć...
Podejrzewam, ze ze szczesciem to bedzie troche tak, ze ile ludzi tyle definicji;). Dlaczego napisalam, ze szczescie jest w nas? Bo uwazam, ze nie ma takiej mozliwosci, zeby ktos dostarczyl mi szczescie jak zamowiona pizze do domu. Wielokrotnie widze, spotykam ludzi, ktorzy mowia "gybym tylko mial/a........ to juz bylbym/bylabym szczesliwa" Potem sie okazuje, ze jak juz dana osoba ma ta rzecz, co to miala szczescie przyniesc, to natychmiast rzuca sie w wir poszukiwania nastepnego "uszczesliwiacza" i w ten sposob czlowiek nigdy nie jest szczesliwy. Jesli wiem, ze nie potrafie zauwazyc szczescia w tym co mam, to znaczy, ze nigdy nie bede szczesliwa. A idac tym kierunkiem rozumowania, to jesli nie doceniam tego co mam, to nie zasluguje na wiecej. Dlatego wlasnie uwazam, ze czlowiek szczesliwy, to czlowiek, ktory nie dazy za wszelka cene do posiadania wiecej, lepiej, ale czlowiek, ktory potrafi przystanac i pomyslec "jestem szczesliwy z tym co mam i nawet gdyby nic wiecej nie przybylo, to bede szczesliwy".
"Szczescie jako calkowite zadowolenie we wszystkich dziedzinach zycia".... mysle, ze moge przyjac to okreslenie, wlasnie kierujac sie wyzej opisana "filozofia".
Kolejna złota myśl - tak jak napisałaś: "szczęście jest w nas". Zgadzam się z tym w 100%. Chyba dlatego moi znajomi mówią, że jestem minimalistką, bo bardzo rzadko mówię o materialnych potrzebach. Prędzej o tych duchowych. Określenie "życia na niby" i słowo "szczęście" zaczynają się tutaj bardzo mocno ze sobą łączyć, są jak rodzeństwo bliźniacze.
Wiecie co...ja jestem szczęśliwa i nie przeszkadza mi to mieć marzenia. Jeśli się nie spełnią - trudno. Jednak sam fakt, że je mam też daje mi powody do bycia szczęśliwą, daje mi siłę i nadzieję. Myślę więc, że nie żyję "na niby".
Wlasnie to bardzo wazne co napisalas Smakosiu, masz marzenia, ale nie uzalezniasz szczescia od ich spelnienia. Jesli sie spelnia to super, ale jesli nie, to nie znaczy, ze bedziesz z tego powodu nieszczesliwa. Osobiscie uwazam, ze to bardzo zdrowe podejscie.
W przeciwnym razie, czlowiek nigdy nie bylby szczesliwy, a zycie byloby pasmem dazen do celu, ktorego juz z samej zasady nie mozna osiagnac.
Od trzeciego miesiąca życia jestem gruba. W pewnym momencie mojego życia stwierdziłam,że jak schudnę to będę szczęśliwa , niestety nic takiego się nie stało,żadne problemy się nie rozwiązały...także czasem realizacja marzeń nie uszczęśliwia....ale marze namiętnie i dużo i wiesz co spełniają się, może nie wszystkie i nie po kolei, ale zawsze:)
Lucky,,,musze powiedziec oficjalnie , glosno, glosniej i jeszcze glosniej, ze tak madrych slow juz dawno nie czytalam!!!!
Ale , ja musze kupic dom, albo byc bezdomna:(((
PS/ U syna jest mi bardzo dobrze, hehe,,,co myslisz, moze tak ma zostac????
Buziaki dla madrej kobiety od takiej sobie (madrej) tineczki
Tineczko, to nie ma nic wspolnego z Twoja sytuacja i decyzja posiadania domu, tu w ogole nie chodzi o osadzanie czyjegokolwiek postepowania. Po prostu przedstawiam moj punkt widzenia, a ze zawsze lepiej widac to na przykladach przeciwnych, to tak zrobilam, ale to nie znaczy, ze namawiam kogokolwiek do zycia w/g moich regul. Absolutnie NIE!!!!! No czy Ty sobie wyobrazasz swiat, w ktorym zyliby tylko tacy jak luckystar???? Mam nadzieje, ze nie, bo ja tez NIE!!! No sama musialabym chciec uciec przed soba, a to sie naprawde jeszcze nikomu nie udalo:)))
Lucky,kochana, ja sobie bardzo dobrze wyobrazam zycie wedlug twoich regul, ja sobie wyobrazam!!!!
Twoja nadzieja :ucieczka przed sama soba,,,nie udalo sie Oki, ale z przymrozeniem oka , uciekniemy 2 metry na lewo i 3 metry na prawo i juz cos tam po drodze sie rozjasni,,,,,nie musisz uciekac przed sama soba:))))
A dom kupie, wczesniej , czy "predzej" , bo moja Mamusia musi miec dachowke nad glowa, inaczej bedzie mnie straszyc:)))), po smierci:(
Sens mojego życia i istnienia odnajduję codziennie w oczach mojej córeczki, w spojrzeniu kochającego męża... wszystko co robię, robię dla nich. Poświęcam część siebie - nie śpię po nocach już od 19 miesięcy, zdzieram ręce piorąc, sprzątając, gotując...wszystko co robię, robię z własnej nieprzymuszonej woli i to właśnie dla mnie jest szczęście, że mogę żyć dla kogoś i coś dla kogoś robić.
Stwierdzenie, że dobrze żyć porzucając wszystko dla swojej wyimaginowanej wolności, dla biedy, jest dla mnie bzdurą i zamiast docenić to co się ma - spokój, ciepły dom, kochającą rodzinę, głupie radio, które gra i daje trochę radości - szukać czegoś co można znaleźć wszędzie. Codzienna, mozolna praca dla innych - czy to nie może być pełnią życia?
A kto powiedział że w biedzie można tę pełnię odnaleźć? Myślę że osoba , która jest biedna, ma inne zdanie co do pełni życia i całkiem inne priorytety...taka osoba żyje w ciągłym strachu o byt swojej rodziny, bieda jest podłożem do wielu tragedii ludzkich, prowadzi niejednokrotnie do ludzkiego upodlenia. Tylko ktoś kto ma już tyle, że sam nie wie co z tym zrobić i szuka nowych nieznanych wrażeń - bo mu się najwyraźniej nudzi - może wpaść na pomysł zostania biednym. A proszę bardzo - życzę powodzenia... Jeśli ma kasę to niech pomaga biednym ludziom żyć godnie a nie szuka niewiadomo czego.
Troszkę mnie to wkurzyło...jaka krzywda nam się dzieje...grzejemy tyłki w ciepłych mieszkaniach i zachciewa nam się biedy...Jakie to krzywdzące, ze mamy robota kuchennego i toster...i jeszcze parę żeczy, które ułatwiają życie...
To prawda, że biedne rodziny często świecą przykładem, jeśli chodzi o wzajemną miłość i wsparcie, ale czy nie ma takich bogatych rodzin? Czy każdy, kto ma więcej kasy musi być zepsutm i pustym człwiekiem? Czy nie opieramy tego troszkę na stereotypach? Dobry biedak i zły bogacz...
Moim zdaniem każdy - niezależnie od stausu majątkowego - moze znaleźć szczęście.
Szczęscie według mnie to poświęcenie się innym, dawanie siebie: dawanie swojego czasu, swojej pracy; pomaganiem im...a nie szukanie - bo JA chcę spróbować jak to jest być biednym, bo JA chcę być wolny, bo JA, JA, JA.... Niestety, nasza wolnośc konczy się najczęściej tam, gdzie zaczyna się szczęście drugiego człowieka...ale tam gdzie zaczyna się szczęscie ukochanej, czy nawet obcej osoby - tam też zaczyna się nasze szczęście.
Peggy83 fajnie, że podzieliłaś się z nami swoimi refleksjami. Z pewnością jest w nich wiele wartościowych przemysleń, ale... Chyba źle odczytałaś nasze refleksje i komentarze przez co mam odczucie zareagowałaś nerwowo. W tym wątku nie chodzi o to by kogoś krtykować za jego podejście do życia. Nikt tu też tego nie robi. Wyrażamy jedynie własne opinie i opisujemy wartości dla nas ważne. Zakładając ten wątek chciałam podzielić się z Wami (wg mnie) dość ciekawą i nietypową refleksją nieznajomej kobiety. Czułam, że to dobry temat do naszych luźnych przemyśleń. Nie chodzi o to by mówić komuś jak powinien żyć by poczuć się szczęśliwym. Każdy ma przecież inne potrzeby duchowe czy materialne i dla każdego z nas co innego może oznaczać bycie szczęśliwym.
Ot, takie zwykłe szanowanie odmienności zdania drugiej osoby bez niepotrzebnych nerwów i emocji. Pozdrawiam.
Hmm, przeczytałam, co napisałam i widzę tylko: moim zdaniem, według mnie...A zareagowałam nerwowo, bo zdenerwowała mnie troszkę postawa tej kobiety. Pojechała bogata paniusia do Indii (no biedny to by do Indii nie pojechał), pospacerowała jak z kamerą wśród zwierząt, napatrzyła się na biedę i stwierdziła - Tak, ja to chcę być biedna, ale w przyszłym życiu! I zabrała swój bogaty tyłek i wróciła do domu.
To mnie wkurzyło - postępowanie tej kobiety. Jeśli tak naprawdę było w tym filmie, to jest to po prostu śmieszne i zakrawa na groteskę. I do tego cały czas odnosiła się moja wypowiedź. Dlaczego ma mi się podobać takie postępowanie? Dlaczego mam się nim zachwycać?
Moja krytyka jeśli już - to dotyczyła tej kobiety, ale bardzo przepraszam, że ją uraziłam, ze nie pozwalam jej żyć, tak jak ona chce..no trudno taka już ze mnie wiedźma...ale chyba mielismy napisać własne przemyślenia i refleksje...więc tak zrobiłam...widać nie powinnam.
Wszyscy pisali o sensie życia, ja też, tylko zrobiłam to w odniesieniu do zachowania i słów tej kobiety, bo wydawało mi się to bez sensu.
Użytkownik peggy83 napisał w wiadomości:
Wszyscy pisali o sensie
> życia, ja też, tylko zrobiłam to w odniesieniu do zachowania i słów tej
> kobiety, bo wydawało mi się to bez sensu.
Oczywiście, że możesz opisywać swoje odczucia. Najbardziej zależało mi na naszych prywatnych wywodach w temacie "życia naprawdę" a nie na ocenianiu kobiety, której nikt z nas nie zna. Nie wyobrażam sobie, że można kogoś oceniać z perspektywy 4 minut reportażu. Człowiek (moim zdaniem), to dość złożona istota i przyznam, że trochę mnie "boli" kiedy czytam jak piszesz, że zachowanie i słowa tej kobiety wydają Ci się bez sensu. Tak szybko oceniasz ludzi?
Tak, jestem pusta i beznadziejna. Masz rację.
Oceniam jej postępowanie, nie ją, a to jest różnica.
Użytkownik peggy83 napisał w wiadomości:
> Tak, jestem pusta i beznadziejna. Masz rację. Oceniam jej postępowanie, nie
> ją, a to jest różnica.
A gdzie ja napisałam, że jesteś "pusta i beznadziejna"? Ciebie również nie znam i też bym się nie ośmieliła oceniać więc nie rozumiem po co piszesz coś takiego.
Skoro tak szybko oceniam ludzi, to widocznie taka jestem, poznałam nareszcie prawdę o sobie :)
No właśnie, nie znasz mnie...może taka właśnie jestem...
Ocena czyjegoś zachowania, pojedynczego, nie jest jednoznaczna z oceną tej osoby, inaczej nikt nikogo nie mógłby skrytykować pod zarzutem o którym pisałaś wyżej.
Napisałam że jestem pusta i beznadziejne, żebyś zobaczyła, że ja też nie oceniam tej kobiety :) Ty mnie nie oceniasz, ja jej nie oceniam. Kropka.
Nic mi do tej kobiety, niech sobie robi, co jej sie podoba, ale mi się to nie musi podobać i z tego właśnie własnego zdania, które posiadam czerpię odrobinę szczęścia.
Ja tak nie odebrałam Twojej wypowiedzi. Poczułam, że podzieliłaś się jedynie swoimi refleksjami i bardzo mnie to cieszy. Nie oceniałaś nikogo z nas. Przecież wiadomo, że wszyscy mamy prawo do własnej teorii szczęścia.
Poniosło mnie ale zdążyłam wykasować , ochłonęłam na czas:)Pozdrawiam.
No to jest udowodnione, ze najgorsza krytyke dostanie sie od "siostry", niestety :((((
Buziaki tineczka
Smakosiu, bez namowy coś bym powiedział w Twoim wątku ale nie widziałem tego programu. Podaj może tytuł,i w którym programie był, jeśli będzie powtórka, obejrzę i wówczas wypowiem się.
Wiele jest podobnych projekcji/programów i czasem są przeciwieństwa, a wówczas wypowiedzi nasze będą pomieszaniem pojęć.
Co do "życia na niby", wystarczy spojrzeć nawet wokół nas, a nawet tu na WŻ. Ile osób bierze w naszym życiu wirtualnym to życie "naprawdę i na serio", a ile żyje właśnie wirtualnie tylko. W realnym życiu sa innio w wirtualnym inni. Kiedy są prawdziwi (???) ...odpowiem Ci: ani tu ani tu, NIE ZYJĄ NAPRAWDĘ, żyją w ciągłej masce, ja nazywam to obłudą. Oni oszukują sami siebie, twierdząc, że ŻYJĄ....nie oni wegetują.
Naprawdą żyją tylko ... zwierzęta. Są szczere, nie ukrywają swoich uczuć, nie zmieniają swoich uczuć pod wpływem innych w stadzie ... po prostu nie są ludźmi, potrafią więcej powiedzieć swoim nieludzkim językiem niż człowiek słowami.
Nawet te lekceważone przez nas i tak pomiatane świnie, mają więcej w sobie człowieka aniżeli człowieka jest w człowieku.
My LUDZIE twierdzimy, że jesteśmy CYWILIZOWANI...nic bardziej kłamliwego. A już biały człowiek jest największą pomyłką Boga,
dowód(?) prosze bardzo: podboje Afryki, obu Ameryk ... i tu i tu szerzenie zarazy (np. ospa w kocach dla RDZENNNYCH AMERYKANÓW...
długo by pisać, ale boję się, że czas mi się skonczy i nie dam rady klIknąć "wyślij'.
Marzenia...po co wymyślamy sobie marzenia "ściętej głowy"... a potem po trupach dązymy do ich realizacji....mozna by w nieskończonosć...
Jeśli mogłbym się odrodzić w przyszłości chciałbym być żółwiem morskim.
Janku, dziękuję, ż przyłączyłeś się do tej dyskusji. Wiem, że ostatnio nie robisz tego chętnie dlatego ucieszyłeś mnie swoim komentarzem. Bardzo odmienny od poprzednich - jakby w innym duchu pisany, ale bardzo wartościowy. Ile ludzi - tyle refleksji. Mamy różne spostrzeżenia. Niby wszyscy mówimy o "życiu naprawdę" i o szczęściu, ale jakby innymi słowami. Najbardziej cieszy mnie w tym wszystkim to, że nikt nie stara się na siłę przekonywać drugiej osoby do własnej teorii życia. Bo przecież bardzo ważne jest by żyć w zgodzie z samym sobą i nie zmuszać innych do życia pod nasze dyktando.
Co zaś tyczy się samego programu telewizyjnego, to niestety rozczaruję Cię Janku i nie podam ani stacji, ani tytułu. Tak jak wspomniałam widziałam zaledwie cztery minuty. Tak naprawdę nie chodziło mi o analizowanie tego reportażu. On jedynie był (w pewnym sensie) takim moim natchnieniem do poddania pod dyskusję tematu o "życiu naprawdę" i "życiu na niby". Byłam jedynie ciekawa Waszych refleksji. Pisząc swój post chyba zbyt wyraźnie wspomniałam o tym programie i dlatego chcieliście się do niego odnieść. To mój błąd. Na ten reportaż trafiłam przez przypadek podczas przeglądania (trochę na oślep) kolejnych kanałów. Była to jakaś amerykańska stacja, ale nawet nie zwróciłam uwagi jaka ;-(
Smakosiu, zabrałem głos, bo nie jest to pusty wątek i mam nadzieję, że nie zjedzie na "boczne tory" jak już jakiś "gołąbek "próbował zrobić, swoją jakże "dowcipną i na temat" wypowiedzią.
No cóż ale zaliczył (wg Jego mniemania madrą i dowcipnie-prowokacyjną wypowiedzią!), głos w tym wątku.
Czy naprawdę spotkałeś kogoś, kto nie zakłada masek?: dziecka, rodzica, pracownika, pani/a w autobusie czy klienta w sklepie? Moja teoria głosi,że maski nie ma tylko malutkie dziecko, a wszystko czego uczymy nasze potomstwo to maska.Ale każdy swoją miarką mierzy... Mój ojciec jest bardzo chory , ma afazję mieszaną i dużą bliznę poudarową w lewej półkuli mózgu, przez tą chorobę spadły wszystkie maski z jego twarzy i postępowania,mówimy że się "odspołecznił" . Mówi gościom,że przytyli,że mają pryszcze i są głupi....czasami miło mieć maskę:)
Użytkownik eyta napisał w wiadomości:
> Czy naprawdę spotkałeś kogoś, kto nie zakłada masek?: dziecka, rodzica,
> pracownika, pani/a w autobusie czy klienta w sklepie? Moja teoria głosi,że
> maski nie ma tylko malutkie dziecko, a wszystko czego uczymy nasze potomstwo
> to maska.Ale każdy swoją miarką mierzy... Mój ojciec jest bardzo chory ,
> ma afazję mieszaną i dużą bliznę poudarową w lewej półkuli mózgu, przez tą
> chorobę spadły wszystkie maski z jego twarzy i postępowania,mówimy że się
> "odspołecznił" . Mówi gościom,że przytyli,że mają pryszcze i są
> głupi....czasami miło mieć maskę:)
Zrozumiałem post, w przeciwieństwie do Ciebie, chyba jednak nie zrozumiałaś mojego. Miły jest, nie powiem.
Ja nie adresowałam wypowiedzi i opini imiennie. Przecież nie napisałem, że nie spotkałem nikogo kto nie zakłada maski.
Pojęcie "maska" spłyciłaś zbytnio.
Twój podany przykład chorego Ojca nie jest zbyt taktowny, szczególnie w kontekście całego postu i ma taki związek z tematem jak
pranie bielizny z gotowaniem posiłku.
No cóż , jak zwykle się czepiam.
No i wyszło szydło z worka, nie potrafię polemizować, a tak bardzo się starałam.Przykład ojca podałam , hm może zbyt ogólnikowo, ale bałam się ,że się "zakalapućkam" co niniejszym czynię...czepiłam się masek ...ok . Poddaję się !!! Jednakowoż będę starała się dalej "filozofować" chyba tylko na własny użytek.=, bo o maskach często myślę. Pozdrawiam .
Potrafisz, tylko więcej wiary w to co robisz, a zrobisz to dobrze.
"Żeby móc, trzeba chcieć".
To tak jak z chlebem, rzadko komu (może nikomu!) uda się za pierwszym razem ukroić równo.
Prosta niby jajecznica nie każdemu udaje się ale zjada ją. Ja początkowo nie dawałem wcale soli, a teraz nawet ... pieprz daję(wanili nie)
Pozdrawiam
Użytkownik Dorota zza plota napisał w wiadomości:
> Moze wlasnie w
> tej swiadomosci wyboru ale i pogodzenia sie z tym czego zmienic nie mozemy
> lezy sekret bycia saba
No, właśnie.
Podstawowa moja refleksja dotyczy definicji szczęścia wg profesora Tatarkiewicza:
"szczęście to jest całkowite zadowolenie we wszystkich dziedzinach życia"
W moim odczuciu zycie każdego z nas to kwestia wyborow i koniecznosc kompromisow. W tych kompromisach tez przeciez szczescie można osiągnąć. Wg mnie nie wymaga to CALKOWITEGO zadowolenia i we WSZYSTKICH dziedzinach.
Witajcie. Według moich obserwacji nie da się byc szczęśliwym ze wszystkich dziedzin i to naraz. U mnie tak jest od 23 lat, że nie jestem zadowolona ze wszystkiego a wiele razy czułam się bardzo, mniej lub bardziej szczęśliwa. Szukam też życia w zgodzie ze soba od ponad 30 lat i nadal nie wiem jak takie życie by miało wyglądać. W byciu biedniejszym jest coś takiego, że drobiazgi sprawiają radość. Jeżeli mogę byc głodna a udało mi się nie byc akurat dzisiaj, to jestem szczęsliwa. Może człowiek, który nie glodował nie wie na czym polega prawdziwe szczęscie? Bo proste rzeczy, zaspokajanie podstawowych potrzeb chyba daje ogromna satysfakcję. Mam na mysli instynktowna satysfakcję. Uczucie frajdy po prostu. Troche mniejszą frajdę daje jak nie stać cię na dentyste dla dziecka (lub dla siebie) a ząb potrafi boleć!!. Nie wiem, ale może w ubogich krajach nawet nie mysli się o dentyście i nie ma problemu? Nie jestem plytka i nie bola mnie często zęby. Ale zbliżam się do wieku, w którym juz zaczyna się korzystać często z pomocy lekarzy. I na razie nie mam pomyslu na życie pełnią życia w złej kondycji fizycznej. Chcialam "zawojować świat" w poszukiwaniu szczęścia. jedno wim na pewno, szczęscie jest w byciu z innymi ludźmi. A to można chyba realizować w każdych warunkach finansowych? Wystarczy pamiętać i nie dac się zwieść.
Użytkownik romarr1 napisał w wiadomości:
W byciu biedniejszym jest coś takiego, że drobiazgi
> sprawiają radość. Jeżeli mogę byc głodna a udało mi się nie byc akurat
> dzisiaj, to jestem szczęsliwa.
To jest moim zdaniem bardzo wartościowa refleksja. To prawda, że drobiazgi mogą nam podarować wiele szczęścia. Jednak nie wszyscy umiemy je dostrzegać i cieszyć się nimi. Jeśli komuś nigdy, niczego nie brakowało, to potem może mieć problem w dostrzeganiu "małych rzeczy".
Mariniku, napisałeś: "...Grunt to optymizm – z nim można osiągnąć szczescie nawet przez calkiem malutkie drobne pojedyncze szczęścia."
Zgadzam się w 100% albo i więcej :-)
I ja sie podpiszę pod tymi slowami, "grunt to optymizm":)))
Pesymista wchodzac na cmentarz widzi same krzyże a optymista same plusy")))))
Napisales: "Male szczescia tez sa szczesciem".
I wlasnie o to chodzi, ze pelnia szczescia sklada sie ze szczesliwych chwil, tak samo jak zycie sklada sie z drobnych codziennych epizodow. Czy to znaczy, ze jak spimy i teoretycznie nic sie nie dzieje, to nie zyjemy?? :)))))
Bardzo mi sie podobaja te Twoje slowa!!!! Problem w tym, zeby dostrzegac te drobne szczescia, ktore spotykaja nas na drodze do spelnienia czasem wiekszych marzen. Zeby nie przechodzic obojetnie obok usmiechu, bo przeciez usmiech obcej osoby jest rowniez naszym szczesciem. No ja tak to odbieram, dlatego generalnie uwazam sie za bardzo szczesliwa osobe.
Nasze życie jak by mu się przyjżeć jest jednym wielkim wyborem. Jeśli wybierzemy drogę ku dobrom materialnym to tak mamy. Sami zakładamy sobie pęta i często nasze dzieci są naszymi klonami. Jeśli bardzo się przjmujemy tym co ludzie powiedzą to musimy robić tak jak oni. Ja od wielu lat mieszkam na Polskich Wsiach. W pierwszych kilku miesiącach jestem postrzegany jak dziwadło, a to dlatego, że: niechodzę do kościoła, nie jem mięsa, nie piję gorzałeczki, jeżdżę z końmi na których nie jeżdżę i nie zarabiam. Po okrasie karencji, gdy ludzie widzą, że nie jestem złym człowiekiem to przestaje im to przeszkadzać i z kilkoma byłymi sąsiadami utrzymuję kontakt do rej pory, a gdy zmieniałem miejsce pobytu, to mówili raczej szczerze, że szkoda iż odjeżdżam. Z tego wniosek, że nie dla wszystkich liczy się to co mam, tylko jaki jestem. Gdy mamy mało to mniej od nas chcą, bo widzą, że sami potrzebujemy. A gdy zauważą, że tą mizerią jesteśmy jeszcze gotowi się podzielić to potrfią to docenić. Syn był niedawno, w grudniu w New Dehli, w Mumbaju(Bombaj) i w Dubaju. Jest zafascynowany Indiami i powiedział, że po tej wizycie pokorniej patrzy na Świat, ale to tylko godzinę pogadaliśmy przez telefon. Jak przyjedzie w maju to kilka godzin poświęcimy tematowi. Tak jako ciekawostkę podam, że w Dubaju w okresie Świąt najwięcej było Ruskich(w tym prostytutek) i choinek. Pozdrawiam. :)
Twój komentarz daje wiele do myślenia. Poruszyłeś przynajmniej trzy bardzo delikatne "struny". Tak ja to odebrałam i z pewnością będę miała o czym myśleć, kiedy zakończy się ten wątek. Emanujesz ogromnym spokojem, łagodnością i wyciszeniem. Szkoda, że nie będę mogła uczestniczyć w rozmowie z Twoim synem (kurcze, żeby tak chociaż móc Was podsłuchać ). A może będziesz miał ochotę kiedyś nam o tym opowiedzieć w osobnym wątku...? Serdecznie pozdrawiam.
On lubi gotować. Podeślę mu link do tej strony. Może sam coś skrobnie. Lada dzień ma zadzwonić. Mniej więcej raz w tygodniu mamy godzinną sesję na tematy różne oprócz narzekania. Cieszę się, że tak mnie odebrałaś, ale to o czym piszesz jest moim celem do którego jeszcze mam kawałek drogi. Spory kawałek. Pozdrawiam.
To by było wspaniałe gdybyśmy zyskali na forum jeszcze Twojego syna :-) Wiele wnosisz swoją osobą. Ogromnie mnie cieszy, że jesteś z nami.
Jest tak prosta zależność - wśród miłych nie wypada być niemiłym, czyli "jak wejdziesz między........"
Oj, dobrze, że tak nas odbierasz i przymykasz oko na niektóre sytuacje. Jednak masz rację - na "Wielkim Żarciu" jest wieeeeelu miłych ludzi i ciągle ich przybywa
Moja corka zyla w Indiach trzy miesiace w wiosce miedzy jej mieszkancami. Prowadzila lekcje jezyka angielskiego dla dzieci, ktore mogly przyjsc do szkoly. Wiekszosc dzieci musialo pracowac , zeby pomoc rodzinie. Zrobily te trzy miesiace ogromne wrazenie na corce. Prostosc zycia ale rowniez walka o przezycie. Bedzie to pamietala chyba jeszcze dlugo:)
A , tak na marginesie, Dubai nie lezy w Indiach:)
Pozdrawiam:)
Użytkownik tineczka napisał w wiadomości:
> Moja corka zyla w Indiach trzy miesiace w wiosce miedzy jej mieszkancami.
> Prowadzila lekcje jezyka angielskiego dla dzieci, ktore mogly przyjsc do
> szkoly. Wiekszosc dzieci musialo pracowac , zeby pomoc rodzinie. Zrobily
> te trzy miesiace ogromne wrazenie na corce. Prostosc zycia ale rowniez walka o
> przezycie. Bedzie to pamietala chyba jeszcze dlugo:)A , tak na
> marginesie, Dubai nie lezy w Indiach:) Pozdrawiam:)
A tak , bez marginesu przeczytaj jeszcze raz jak i co jest napisane, czysto i stylistycznie PO POLSKU.
" Syn był niedawno, w grudniu w New Dehli, w Mumbaju(Bombaj) i w Dubaju. Jest zafascynowany Indiami i powiedział, że po tej wizycie pokorniej patrzy na Świat, ale to tylko godzinę pogadaliśmy przez telefon."
Wskaż mi gdzie napisane jest, że Dubaj leży Indiach?
kolorow nie rysuj, bo niektorzy nie widza:)
napisane jest: "Syn byl niedawno, w grudniu w New Dehli, w Mumbaju(Bombaj) i w Dubaju.Jest zafascynowany Indiami,,,,,
tu napisal:)
To są dwa zdania, nie świadczą o lokalizacji. Napisanie o fascynacji to co innego.
Ktoś napisał, ktoś byle jak przeczytał. Normalka na WZ.
Zresztą, znów się czepiam.
Bylam w Warszawie, Poznaniu, Lodzi, Krakowie i w Moskwie,,,Jestem zachwycona Polska,,,,
Czepiasz sie , aj Ci nie popuszcze:)))))
Może Autor tego posta wypowie się sam.
Wybacz, skończę dyskusję, jeśli Ty masz mnie uczyć poprawnej polszczyzny i stylistyki. Już mialem podobną nauczycielkę ...kultury i ucywilizowania.
Jednak, może nie zauważyłaś, biegli w polskiej pisowni na WŻ jakoś milczą.
Ciekawe dlaczego?
Jasne, znów Janek się czepia i nie ma (jak zwykle) racji.
P.S.
Jeżeli podajesz przykład to zachowaj TAKĄ SAMĄ pisownię, polonistko.
Oczywiście Janek ma rację. Janek czyta, a Tineczka interpretuje. Wolę, gdy ktoś moje teksty czyta, a jeśli interpretuje to na swój użytek. Przecież to oczywist, że jesłi byłem w Chinach, Grecji, Togo, Norwegii i Japoni, to mogę być zafascynowany tylko Grecją! Pozdrawiam
CZOS to jest właśnie różnica między czytaniem, a oglądaniem liter, o którą to definicję, obok innych też dosadnie określających pewne style (anty)logicznego rozumowania, mnie wyklina się, zarzucając mi przy tym upierdliwośc i nietolerancję dla (g ...ołębicowości).
Pozdrawiam
Janek
Tak pewne sprawy sa niby ewidentne tylko moze nie kazdy je zaowaza badz...chce zaowazyc :-) ;-)
Użytkownik Dorota zza plota napisał w wiadomości:
> Tak pewne sprawy sa niby ewidentne tylko moze nie kazdy je zaowaza badz...chce
> zaowazyc :-) ;-)
No to byłoby pół biedy, tylko najgorsze jest to, że takie (nie)zauważanie jest chronione na WŻ, a wytknięcie nawet delikatne(!) powoduje "obrazę majestatu"
Zupełnie jak wobec niechcianych (przez obcokrajowców) niektórych użytkowników ;)) dróg w Indiach.
A gdzie ja napisałem, że Dubai leży w Indiach? Napisałem, gdzie syn był i, że jest zafascynowany Indiami, a nie, że Dubai leży w Indiach A tu jest zdjęcie stajni-slamsu w centrum New Dehli. Ludzie mieszkają tam razem z końmi w pomieszczeniach skleconych z różnych desek , dykty i blachy. Zdjęcie robione z samochodu i dlatego nie precyzyjne. Widać na nim koński zad i dalej obok dziewczynki w niebieski też jest ledwie widoczny kolejny koń. a tu jedna z bardziej utrzymanych krów indyjskich. Większość jest przeraźliwie chuda,
Bardzo Ci dziękuję, że podzieliłeś się z nami tymi zdjęciami. Bardzo poruszają moja wyobraźnię...sięgają emocji...
Użytkownik CZOS napisał w wiadomości:
> Nie wiem dlaczego zdjęcie krowy mi wyżej nie weszło
Bo krowy są" święte" za mało szacunku im wykazałeś widocznie
Podoba mi się twoja opowieść, tzn, to, co dla mnie wynika z faktow podawanych. Jest bardzo na temat i duzo wyjasnia. Pozdrawiam serdecznie
Użytkownik romarr1 napisał w wiadomości:
>jestes sobą bo wybierasz i świadomie rezygnujesz z tego, za czym
> tęsknisz. I ponosisz świadomie konsekwencje, może wtedy jestes szczęśliwa?
Znów dajesz mi do myślenia... :-) Wiesz...coś w tym jest. Zauważam, że nie cieszy mnie tylko spełnianie własnych potrzeb. Szczęśliwa jestem kiedy mogę czuć, że żyję dla Kogoś, że jestem komuś potrzebna, że mogę coś zrobić, że to przynosi radość. To mnie bardzo napędza i wtedy czuję sens budzenia się rano. Chyba bym nie umiała życ tylko dla siebie.
Religia... Wiara... Dwa bardzo istotne zagadnienia. Dowiedzione jest, że człowiek potrzebuje w coś wierzyć, że to bardzo w życiu pomaga. Tak było od zarania dziejów Ja należę do tej grupy ludzi, którzy uważają, że nie ważne jak nazywa się "nasz Bóg", nie ważne czy mówimy o sobie, że jesteśmy wierzący czy nie. Najważniesze jest to by żyć tak aby nie krzywdzić żadnej żywej istoty, by być zwyczajnie dobrym człowiekiem, czułym na krzywdę i pomocnym. To jest dla mnie moja miara wiary w Boga.
Religie, fanatyzm i bezmyslna wiara wedlug mnie sa najwiekszym wrogiem ludzkosci. Bardzo ladnie wszyscy pisali o Indiach, ale nikt nie podjal tematu "kast". Jak urodziles sie w pewnej kascie, to cale zycie musisz byc glodny i biedny , bo Bog Ci wynagrodzi w nastepnym zyciu,,,,
Urodziles sie w kascie "bogatych" , to masz prawo byc najedzony i posiadac co nie chcesz, a Bog i tak Cie nie ukarze, bo Bog jest "sprawiedliwy", bo miales prawo z powodu narodzin w bogatej kascie,,,
Jak dajesz duzo pieniazkow na tace, spowiadasz sie kazdego tygodnia, to masz zapewnione miejsce w "raju",,,,,
Nie , dziekuje, za wszystkie religie,,, wlasnie idzie program o katolickim odlamie fanatykow pod nazwa SSPX , ultrakonserwacyjna grupa , gloszaca , ze nie bylo pogromow zydowskich, ze nikt nie gazowal i zabil 6 milionow zydow,,,,ze muchametanow musi sie zabic do ostatniego, inaczej oni zabija wszystkich katolikow,,,
Wlasnie taka grupa 200 osob , wiekszosc "wierzacych" nalezy do kryminalnych nazistow, ma zamiar zrobic Szwecje krajem katolickim!!!!
Uch!!!!!!!!!
Powiedz ale szczerze, czy Ty "przynależysz" do jakiejkolwiek wiary?
Tak Janku , naleze : do wiary w ludzi , w dobroc natury,w dobroc przez niemozliwosc krzywdzenia,,,naleze do takich wiar.
Corke ochrzcilam w Katolickim kosciele w Szwecji, bo tak moja babcia sobie zyczyla (za zycia). Syna ochrzcilam na luterana, bo babcia juz nie zyla i to bylo naturalne mieszkajac w Szwecji. Corka przyjela bierzmowanie w Szwedzkim kosciele. Corka miala przepiekny slub w Szwedzkim kosciele, bez wymagan zmiany wiary (prze ze mnie jej nalozonej). Juz niedlugo bedzie chrzest i bedzie luteranski.
A ja czesto modle sie do Matki Boskiej, bo ja bardzo lubie.
Użytkownik tineczka napisał w wiadomości:
> Tak Janku , naleze : do wiary w ludzi , w dobroc natury,w dobroc przez
> niemozliwosc krzywdzenia,,,naleze do takich wiar.Corke ochrzcilam w Katolickim
> kosciele w Szwecji, bo tak moja babcia sobie zyczyla (za zycia). Syna
> ochrzcilam na luterana, bo babcia juz nie zyla i to bylo naturalne mieszkajac
> w Szwecji. Corka przyjela bierzmowanie w Szwedzkim kosciele. Corka miala
> przepiekny slub w Szwedzkim kosciele, bez wymagan zmiany wiary (prze ze mnie
> jej nalozonej). Juz niedlugo bedzie chrzest i bedzie luteranski.A ja czesto
> modle sie do Matki Boskiej, bo ja bardzo lubie.
Ciekawe nawet jak można zrozumieć sumując Twoje dotychczasowe wypowiedzi na WŻ to nie wierzysz w Boga dzieci chrzciłaś nie wierząc w słuszniość tego co robisz, a tylko "dla świętego spokoju", czyli dla ludzi(?!!) jawnie kłamiąc jako MATKA podczas chrztu(!).
W jednym z wątków ( nt. wyborów w USA) prosisz "górę" , której nie uznajesz(!) o pomoc dla nowego prezydenta kraju, który jest Ci bliski.
Na koniec, mówisz o Matce Boskiej ... nie uznając jednocześnie podstawy do tytułu, ze Ją lubisz
Pisałaś kiedyś, że lubisz jakąś kuchnie i wycieczki ... módl się do nich.
Ciekawe, co byłoby, gdybyś uwielbiała jakieś danie, do czego/kogo modły byś wznosiła.
Zobacz sama ile pruderii i zakłamania ....
Janek ja to juz nawet nie odpowiadam ... Bo jak wyczytalam powyzsze szczegolnie rozumowanie kast itd itp. to rece opadaja jakie topowierzchowne. Ja juz nawet nie mowie o wiarze i niewiarze czy chrzczeniu z jakiegokolwiek powiodu- troche moge zrozumiec jesli zrobi sie cos dla ukochanej osoby a dzis dziecko ma wlasny wybor wiec moze przejsc na inna jakkakolwiek wiare badz odejsc od niej. Dzis bym tego nie zrobila ale nie wiem czy i wtedy majac 20-scia lat i moze nie umiejac sie postawic? Nie wiem kazdy czlowiek jest inny i ma prawo wyboru. Chwala tineczce ze Jej Dzieci nie stawia pod presja "bo musisz" tak. Nic mi do tego w co kto wierzy i do kogo/czego sie modli. Hipokryzja? Byc moze a moze tylko przyzwyczajenie czy jakakolwek inna przyczyna sklania ludzi do myslenia wybiorczego. To czego ja sie czepiam to pol-doinformowanie, wymaganie tolerancji dla siebie i wlasnych wartosci krtykujac innych bez wzgledu na fakty obiektywne. Ale samam sobie winna - niektorych postow nie powinnam czytac :-)
Zgadza się Dorotko, że nie zawsze można się postawić, tylko nie można w jednym zdaniu pisać, że nie wierzy się(mówie o wyznaiach) w innym modlić sie do kogoś o dobrorządzenie dla kogoś, w innum modlić się bo się lubi, dalej nie wierząc.
Można wszystko robić ale nie pisać bzdur i w każdej niemal wypowiedzi zadając kłam swoim słowom, czyli hipokryzji już mówiąc bardzo delikatnie, a w skrajnych przypadkach przy braku argumentacji ...wskakiwać do innego pociągu.
Po prostu przemyśleć co sie już napisało kiedyś, by nie pisać odwrotności.
Co do (nie)czytania niektórych wątków ... mam nieco skrzywiony charakter, bzdury zawsze mnie wkurzały.
Pozostawianie bezkrytyczne takich wypowiedzi powoduje również, że najwięcej przez to mamy światłych polityków, rządzących etc.etc.
Czytając wypowiedź tineczki mam, mimo wszystko parę pytan do niej. Bo niewiele rozumiem a to co pisze Janek i Dorotka to rozumiem.
najprostsze pytanie brzmi - po co te śluby w jakimkolwiek kościele?(z małej litery, bo chyba tu chodzi o budynek) czy dla tineczki i jej dzieci slub jest niewazny jak nie jest w kościele. bo rozumiem (zdaje mi się, ze rozumiem), ze to, co głoszą w tych kościolach to juz kompletnie ich nie interesuje. po co to żonglowanie religiami i odłamami religii w waszym zyciu?
Może to miec cos wspólnego z "życiem na niby" dla osób o podobnych pogladach? Śluby i te chrzty? To jakie jest zycie Prawdziwe? jakie są śluby prawdziwe? Każdy ma prawo do wasnego zdania. Ale chciałabym je poznać tak, żeby coś zrozumiec.
i jaki to moze miec związek z byciem w zgodzie z samym soba, i ze szczęściem?
Przepraszam, poważna pomyłka - nie Dorotka tylko Dorota zza plota/ Nie gniewaj się Dorota zza płota
Ej cos ty, skad, nie mam siwe o co gniewac bo dorotka to milo. Pisz tak czy tak Dorota tez wystarczy jak sie pode mnie podepniesz bo jest tutaj troche Dorot i Dorotek zeby nie bylo zamieszania. Pozdrawiam serdecznie!
Janek to Ty tez tak masz jak ja? :-9 :-) Swoja droga ciesze sie z tego. Ja tez nie umie przejsc obojetnie choc noz sie oteiera a rozum mowi odpusc... pychol podwojny.
Zanika Twój temat. Robi się polonistycznie, etycznie, logicznie i nie logicznie. W zasadzie to też fajne, bo przecież to nie forum ekspertów. To znaczy eksperci tu są ale głównie o PAPU i o to chodzi. Dlatego tu jestem bo jest różnie ale nie wulgarnie i chamsko. Pozdrawiam
Jedna myśl, goni drugą a jeden temat rodzi następny. Kto wie...może jeszcze jest dzięki temu szansa w tym wątku na bardzo mądrą refleksję Było ich już wiele za co Wam dziękuję. Cieszę się, że zechcieliście się wypowiedzieć.
DEZYDERATA Przechodź spokojnie przez hałas i pośpiech, i pamiętaj, jaki spokój można znaleźć w ciszy.
O ile to możliwe, bez wyrzekania się siebie bądź na dobrej stopie ze wszystkimi.
Wypowiadaj swoją prawdę jasno i spokojnie, wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych, oni też mają swoja opowieść.
Unikaj głośnych i napastliwych - są udręką ducha.
Porównując się z innymi możesz stać się próżny i zgorzkniały, bowiem zawsze znajdziesz lepszych i gorszych od siebie.
Niech twoje osiągnięcia zarówno jak plany będą dla Ciebie źródłem radości.
Wykonaj swą pracę z sercem - jakakolwiek byłaby skromna, ją jedynie posiadasz
w zmiennych kolejach losu.
Bądź ostrożny w interesach, na świecie bowiem pełno oszustwa.
Niech Ci to jednak nie zasłoni prawdziwej cnoty; wielu ludzi dąży do wzniosłych ideałów
i wszędzie życie pełne jest heroizmu.
Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia.
Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa.
Przyjmij spokojnie co Ci lata doradzają z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości.
Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu.
Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni. Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności.
Obok zdrowej dyscypliny bądź dla siebie łagodny.
Jesteś dzieckiem wszechświata nie mniej niż drzewa i gwiazdy, masz prawo być tutaj.
I czy to jest dla ciebie jasne, czy nie - wszechświat bez wątpienia jest na dobrej drodze.
Tak więc żyj w zgodzie z Bogiem, czymkolwiek On ci się wydaje,
czymkolwiek się trudzisz i jakiekolwiek są twoje pragnienia, w zgiełkliwym pomieszaniu życia zachowaj spokój ze swą duszą.
Przy całej swej złudności, znoju i rozwianych marzeniach jest to piękny świat.
Bądź pogodny. Dąż do szczęścia.
Max Ehrmann
Po prostu ręce opadają az do wód gruntowych........
Jeśli uważasz, ze słowa "dezyderaty" są pustym frazesem.... to no cóż... moge tylko powtórzyć pierwsze zdanie.
Jeśli uważasz, zę koniecznie trzeba wymysłac coraz to nowe słowa na okreslenie tego, co jest napisane w Dezyderacie, to... no cóż..., moge powtórzyć tylko pierwsze zdanie...
Jeśli uważasz, ze zastosowanie się do słow zawartych w Dezyderacie jest czymś podobnym do zjedzenia bułkii z masłem, to... no cóż... moge tylko powtórzyć pierwsze zdanie....
Wyobraż sobie, zę tekst ten idealnie pasuje do tematu "zycia na niby"- są w nim zawarte bardzo proste wskazówki, jak odnaleźć harmonię.
Jak zmierzyć się z kontrastem naszej duchowości, w ( na oko) "pustym" świecie.
To stara prawda- bez względu na obowiązujący system polityczny, przekonania religijne itd.
Kojonkosky się nie wymądrza, ze ma jakies mega-nowatorskie podejście do tematu. przytacza tekst, który zwięźle wyraża najbardziej uniwersalne wskazówki, jak się odnaleźć w trudnym zyciu. ten tekst wyobraź sobie <szok> pomaga np alkoholikom wytrwać w niepiciu.
I podejrzewam, ze oni mają gdzieś Twoją polemike z tekstem.
Uwierzysz, zę powstał kilkaset lat temu i nic nie stracił na aktualności? a może wręcz zyskał?
Pozdrawiam
( ręce mi już i tak niżej nie opadną...bo nie mają gdzie)
To dla Agik
To dla Kojonkoskiego(-ej)
Przytoczenie słów Dezyderaty dało mi do myślenia, dawno tego nie czytałam.
Brawo Agik!!! Jak zwykle rzeczowo i bezstronnie, ciagle Cie podziwiam :)
Agik, spłyciłaś, już nie pierwszy raz moją wypowiedź.
Powiem Ci jednak dosadnie: ręce nich Ci przestaną opadać, podeprzyj nimi głowę i przeczytaj O CZYM napisane jest w treści.
Wycięłaś, (dlaczego zaczęłaś to robić(!) część wypowiedzi i zjechałaś na boczny tor.
I nie popowtarzaj cigle o tym opadaniu rąk nudne to już, ktoryś raz klepiesz o opadaniu.
Pozdr
Użytkownik agik napisał w wiadomości:
> Janku Drogi, zęby było co spłycać tekst musi być głeboki- to po pierwsze
> (primo);)Po drugie primo- moze sam przeczytaj tekst, a dopiero później
> polemizuj ( odwrotne działanie jest pozbawione sensu) ;)Po trzecie ( priomo)
> ;)- to mam pytanie: dlaczego uważasz, ze masz prawo mówic, co ( i jak) ma
> ktokolwiek pisać? Bo ja na przykład uważam, ze nie masz takiego prawa. Wolno
> mi? Wolno :)Po czwarte ( primo) :D - O opadających rękach ( aż do wód
> gruntowych :D) będę pisać dalej, bo tak się składa, ze to jedno z moich
> ulubionych powiedzonek. Wolno mi? Wolno :D Tobie zaś wolno - nie czytać!
> :DUkłony, Janku :) Dalsza rozmowa z Tobą na ten temat mnie nie rajcuje.
> Powiedziałam wszystko, co miałam do powiedzenia. Kłóć się z kimś innym :)
By tekst był głęboki trzeba czytać a nie....
By nie było niejasnośći: prawa mamy równe, nieprawdaż?
Wolno mi wiele rzeczy, Tobie również tyle samo, ja jednak z nich tak wiele nie korzystam tak jak Ty.
Ja kończę ...
By tekst był głęboki trzeba czytać a nie....
dawno mnie żadne zdanie tak nie ubawiło :D Jesli pozwolisz zrobię kiedyś taki mały test ( pisząc kiedyś mam na mysli ;) - kiedyś :D ): napiszę jakąś totalną brednię i poproszę, zebyś znalazł w niej głębię :D Jestem bardzo ciekawa, jak temu podołasz :D
By nie było niejasnośći: prawa mamy równe, nieprawdaż?Wolno mi wiele rzeczy, Tobie również
tyle samo, ja jednak z nich tak wiele nie korzystam tak jak Ty.Ja kończę ...
Czyżby?
Ja piszę: zrób to, zrób tamto? Nie rób tego, nie rób tamtego? W nakazowej formie?
Ja przepytuję innych userów na okoliczność stosunków ze Stwórcą?
Ja oceniam inteligencję?
Naprawdę mi się już nie chce, tak rozmawiać ... ;)
Ukłony Janku :)
Uwierzysz, zę powstał kilkaset lat temu i
> nic nie stracił na aktualności? a może wręcz zyskał?
Nie wiem jak Janek, ale ja nie wierze :D
Pozdrawiam
Przepraszam Janku ale tym razem mam wrazenie, ze faktycznie sie czepiasz. Dlaczego nie zacytowc, podeprzec sie tekstem ktory w sumie bardzo adekwatnie podchodzi do tematu? To, ze kogos cytujemy nie oznacza przeciez wcale, ze nie mamy wlasnego zdania. Bo sie nie pisze wlasnymi slowami? Hm Moim zdaniem to niekonieczne jesli zgadzamy sie z czyms co zostalo juz kiedys powiedziane. To tak jakbys za kazdym razem musial wymyslec kolo zanim go uzyjesz. Wiadomo- to tylko moje zdanie na temat Twojej interpretacji zamieszczenia przez kolonkowskiego obcego tekstu ktory (jak rozumiem) jest zgodny z osadem czy refleksja tegoz, nie zas oceny Twych pogladow czy osoby.
Zrodlo moglby podac raz ze wzgledow formalnych dwa bom ciekawa - sama bym chetnie poczytala :-) Pozdrawiam serdecznie!
No i jeszcze nasunela mi sie sentencja: "Madry nie musi wszystkiego wiedziec ani sam stworzyc. Madry jednak wie jak i gdzie szukac"
Dorotko, jednak poza cytatem filozofów, ludzi uczonych których mozna w necie i książkach znależć mnóstwo , bardziej interesujace jest własne zdanie Zarłoka tu na forum niż " zabranie głosu"(?!???) przez wstawienie czyich śłow ...bez włacnej wypowiedzi. Przoszę, przeczytaj Ty i inni jeszcze raz CO NAPISAŁEM, a NIE JAK NAPISAŁEM.
Moje słowa są wyraźnym wołaniem :powiedz co Ty myslisz a nie co przeczytałaś i nam podajesz na tacy.
No cóż, jeszcze raz wyszło, że nie powinienem pisać bo nie umiem wyłuszczyć tego co chcę powiedzieć, czyli ...
Raz przylepiona mi łata przypier...cza, awanturnika (opinia kilku gołębic) jest jak gówno na bucie, zmyjesz ale smród pozostaje.
Jak dobrze zmyjesz nie pozostanie
Bahus
E Janku ja Cie nie mam za awanturnika. Widzisz ja mysle ze akurat w tej tresci jestesmy ciut rozni - i dobrze! No bo dla Ciebie najwazniejsza a moze najbardziej prawdziwa jest wypowiedz usera z glebi duszy tym bardziej wiarygodna im bardziej plynaca prosto z serca. Ja bym nawet to okreslila jako intuicyjna. Tak masz racje, ze taki wypowiedzi sa bardziej ludzkie, czesto nietypowe i choc niekoniecznie musza byc alfa i omega maja moze swoj klimat swa prawdziwosc nie do podrobienia. Sama tez takie bardzo lubie i cenie zdaje sobie jednak sprawe, ze nie kazdy sie tak umie "wywnetrznic" nazwac czy chciec poblicznie ubrac w slowa cos o czym sam uwaza´, ze ktos inny juz to sdoskonale w slowa ujal. W slowa ktore tej osobie brak badz po prostu tak sie z nimi identyfikuje, ze nie ma potrzeby uzyc innych i jak juz wczesnie pisalam wymioslic na nowo kola. Jezeli stoi za tym cytatem jst ten cytowany tekst DLA MNIE przynajmnij odbiciem jego pogladow z ktorymi ten czlowiek sie zgadza
Janku przeciez nie kazdy ma lekkie pioro, nie kazdemu jest latwo ubrac w slowa to co czuje. W normalnej rozmowie cos takiego widac, mozna wyczuc czy tez zna sie rozmowce na tyle by wiedziec czy klepie on regolki czy sie tylko czyms podpiera by swe zdanie wyrazic. Tutaj czasem "na dwoje babka nieraz wrozyla" ja jednak zakladam prawie zawsze pierwsza wersje gdyz nie mam prawa kogos oceniac nie znajac go przy innych okazjach i tak wyjdzie na jaw jak jest.
Ujmujac krotko dla mnie jest mniej waznym co ktos robi i czym sie posluguje lecz dlaczego to robi. Zdanie zupelnie wlasne wiaze sie czesto z lepsza mozliwóscia (dla nas czytajacych) oceny kogos jako osoby, wyczucia "kto zacz" ale dla mnie nie to jest w dyskusji, szczegolnie internetowej, najwazniejsze. Po prostu filozofujac na rozne tematy nie musze wiedziec co to za czlowiek wystarczy mi jego poglad na dana sprawe. Czy napisany wlasnymi slowami czy podparty cytatem wazne ze ktos chce sie nim z nami podzielic.
"Mądra krytyka oświeca, głupia gasi"
To też nie moje, przepraszam, ze się podpieram, nie mając swojego zdania.
To Aleksander Fredro.
Każdy wypowiada się tak, jak potrafi i jak mu w "duszy gra". Jeśli odnajdujemy swoje myśli w "cudzych" słowach i utożsamiamy się z nimi, to cytujmy je. Nie ma w tym nic złego. Cieszy mnie to, że większość komentarzy daje nam do myślenia. Mam też cichą nadzieję, że ten watek nie pozwoli nikogo skłócić.
E, tak źle nie będzie!
To taki głęboki wątek, że spojrzeń na temat może być bardzo wiele.
Trzeba szanować zdanie innych i tyle.
Nie będę się ustosunkowywać do Twoich insynuacji , bo Ty też masz swoją opowieść ...
Zarzuciłeś mi jednak błąd formalny .
Podałam tytuł , treść i autora , więc jaki jeszcze link jest Ci potrzebny ?
Chyba potrafisz zinterpretować utwór literacki ?
Do " Pana Tadeusza " też trzeba podawać linki ?
Z tym linkem w sprawie formalnej chodzi chyba tylko o podanie zrodla z ktorego masz ten tekst jak bibliografia w ksiazkach. Innymi slowy ochrona praw autorskich jakiejs tam tresci. Sprawa tylko formalna bo juz z tekstu przeciez wynika ze sie nigdzie i pod nikogo nie podszywasz.
Przeczytaj 106 i 111(odpowiedzi do AGIK i DOROTY) moze zrozumiesz.
Ale wątpie, chyba że przestaniesz sugerować się wypowiedziami swoich "obrońców" i sama odpowiesz.
Janku, powiedz, czy Ty taki jesteś z natury i po prostu trzeba się przyzwyczaić?
Wiesz, bo to, że krytykujesz(prawie, zastanawiam się według jakiego klucza) wszystkich, to może być poza "forumowego krytykanta" .
Chyba, że ...po prostu zawsze i wszędzie taki jesteś.
W świecie realnym można kogoś takiego "przyswoić" z całym "bogactwem inwentarza" i patrzeć przez palce na wieczne marudzenie i niezadowolenie. W wirtualnym - trochę trudniej.
Źle Ci tu? Tuszę, że nie, bo gdyby było źle - już by Cię tu nie było.
Ale jesteś.
Chciałabym choć raz przeczytać coś bez uszczypliwości od Ciebie.
Im jednak więcej czytam - tym bardziej utwierdzasz w przekonaniu, że lubisz dowalać dla samego dowalania.
Dowalaj więc, jeśli Ci to sprawia radość, bo takie mam nieodparte wrażenie!
Smakosiu, wybacz, że odeszłam od tematu, już nie będę...
Janek, uwielbiam Cię, mam ubawu po pachy
Użytkownik lajan napisał w wiadomości:
> Janek, uwielbiam Cię, mam ubawu po pachy
Rozumiem tak jak piszesz, czyli kpisz ...
Wiesz co Lajan, tak sobie przypominam pewną rozmowę i czyjeś słowa "..bo wiesz, nas POETÓW(?) ... ( uśmiechnąłem się wówczas z autosarkazmem myśląc; no stary ale mnie do poety to dalej niż do Słońca )...to nie rozumieją a już TWOJEJ SZCZEROŚCI OTWARCIE MÓWIONEJ to jak sam wiesz niektorzy nie cierpią, a mnie się to podoba, chociaz czasem jestem zły na ciebie ale cię szanuje za to ..."
juz wtedy nie wierzyłem w Twoją szczerość.
Miałeś rację Lajanku i pomyśl sobie, że ja NIE ZMIENIŁEM się, dalej jestem sobą i taki odejdę z tego świata.
Bez poklasku, "klaki" i zawsze jednaki.
Pozdrawiam i niech Ci zawsze wiatr w Twoje żagle wieje.
Zdaje się że TUTAJ wpieprzasz (by nie napisać dosadniej!) się między wódkę, a zakąskę, co nie jest już tylko, prowokacją do awantury, a bardzo delikatnie mówiąc: brakiem taktu.
Nawet "adocatus diaboli" wiedziały kiedy nie wtrącać się, racz nie zaliczać się sama do "gołębic", ba nawet do "kaczek".
P.S.
Pomijając milczeniem wypowiedź Twoją, idiotycznie/filozoficzną ( w Twoim pojęciu może mądrą) wstawkę"komentarz", mojego posta adresowanego do Lajana(!).
Wpadlem tutaj na chwile i co widze? wypociny chorego z nienawisci faceta!Nie wiem czy to zwalic na chorobe wieku starczego,czy to ze jestes PRZEKORNY.Czytajac te Twoje idiotyzmy,popieram agik i jej przyslowie"rece opadaja do wod gruntowych"szkoda tylko ze kobiety z wz,jeszcze dyskutuja z takim furiatem jak Ty.Bo jak inaczej nazwac faceta ktory uwaza sie za najmadrzejszego na calym wz i do tego wpada w furie! wyzywajac innych[ jak mu sie cos nie podoba!Tobie nie podoba sie zawsze....nie UMIESZ przyznac nikomu racji!!Znasz inne ptaki niz golebie? tak czesto uzywasz slowa golebica........ ze stalo sie nudne:)
Czytajac Twoje posty,zastanawiam sie dlaczego taki jestes?chyba jednak sprawdza sie pewne przyslowie,Glowa siwieje d.....a szaleje,tylko u Ciebie nie tylko glowa lecz.....i z glowa cos sie dzieje.
Juz wszyscy chyba sie poznali na tobie!nie chce Cie absolutnie obrazac....czytalem wielu madrych internautow,lecz Ty jestes wielki:)przebiles wszystkich na glowe,drogi golebiu:)))
Carpediem68
No Panowie bo będę musiał chwycić za nożyczki albo miotełkę !!!
Bahus
Przepraszam,ze się wtrącę, ale może ustalmy zaraz : komu, kogo, jak długo i w jakim stopniu wolno obrazać ? I jeszcze może , czy wszyscy mają jednakowe prawa, czy są równi i równiejsi?
Użytkownik Nostra2004 napisał w wiadomości:
> Przepraszam,ze się wtrącę, ale może ustalmy zaraz : komu, kogo, jak
> długo i w jakim stopniu wolno obrazać ? I jeszcze może , czy wszyscy mają
> jednakowe prawa, czy są równi i równiejsi?
Wszyscy są traktowani jednakowo, upomnienie dotyczy obu Panów.
Bahus
Użytkownik bahus napisał w wiadomości:
> No Panowie bo będę musiał chwycić za nożyczki albo miotełkę !!!Bahus
Szanowny Bahusie, jeśli dobrze przejrzałeś ten wątek to zapewnie zauważyłeś, że ja już nie dyskutuję, natomiast imć C.m chce wciagnąc mnie w jałową dyskusję (awanturę) nt, mojej ... "idiotycznej nienawiści do ...(czegos tam)" , na zasadzie: "zgred zamyka dziób to trzeba go sprowokować", a mnie to już śmieszy.
Janek, broń mnie Boże abym Ci robił krzywdę, naprawdę Cię uwielbiam i podziwiam w sporach z wiedźmami. Znam Cię przecież osobiście i daję słowo jesteś wspaniałym kolegą. Śmieję się zdrowo z polemiki jaką z Tobą toczą. Co do POETÓW to nie rozumiem, czym jesteś czy jesteśmy gorsi od innych? Wieszcze nie żyją, My jeszcze żyjemy. Oni nic już nie stworzą My jeszcze mamy szansę na dzieło życia. Czy sądzisz, że ja się zmieniłem? Serdecznie Cię pozdrawiam.
Czy ja jestem w ukrytej kamerze ?
Takiej dawki surrealizmu nie powstydziliby się Witkiewicz i Gombrowicz razem wzięci ( przepraszam , znowu nie podam linków ) .
No cóż , najważniejsze żebyśmy zdrowi byli ... ;))
Zrobię sobie herbaty . Oczywiście na niby .
Zapomniałam Ci Janku podziękować za dogłębną i jakże nowatorską analizę " Dezyderaty ";))
Użytkownik kojonkosky napisał w wiadomości:
> Zapomniałam Ci Janku podziękować za dogłębną i jakże nowatorską analizę "
> Dezyderaty ";))
Autor: Janek
Temat: Odp: Życie
Data: 2009-01-24 12:52:07
Jeżeli uważasz , że posiadanie autorytetów , wzorców do naśladowania jest wegetacją , to ja rzeczywiście wegetuję .
Przyznam szczerze, że nie bardzo rozumie o co chodzi w Waszym sporze.
Nie morzna drugi raz wynaleźć niczego od początku. WSZYSTKO jest kontynuacją.
To, że ktoś kogoś cytuje nie znaczy, że nie ma swojego zdania w życiu.
Cytat, nawet taki jak Dezyderata, każdy może i powinien po swojemu wdrażać w zycie. Dla mnie nawet najmądrzejsze cudze myśli są tylko znakami kierunkowymi, a nie znakami nakazu, czy zakazu. Każdy jest wolnym człowiekiem jeśli tylko chce, a nasze życie jest jednym wielki wyborem, którego dokonujemy z lepszym lub gorszym rezultawem ciągle. Mnie akurat do tego abym był(staram się) dobrym człowiekiem nie potrzebny jest dekalog. Są natomiast tacy co bez kagańca ani rusz. Pozdrawiam.
Jak napisałam w innym wątku - jesteś mądrym facetem i serce masz tam gdzie powinno być . Pozdrawiam Cię gorąco !
Chcesz, żeby mi odbiło???
Najgorzej będzie jak sobie to wezmę do głowy to może tam coś zacząć jeszcze gorzej działać niż działa. Pozdrawiam
Swietnie to ująłeś.
P.s.- nie wydaje mi się, zeby był jakiś spór :) Moim zdaniem, to, co ma tu miejsce to dorabianie ideologii do focha. I tyle.
Pozdrawiam cieplutko :)
Ps. 2- zauważyłam, ze dodajesz do swoich wpisów cos w rodzaju avatarka- ja chciałam o tym z kotkiem- zawsze mi się wydaje, zę mu ogon z czoła wyrasta :D Hi, czy to coś znaczy?
A tak w ogóle to pozwolę sobie na małą prywatę- bardzo mi się podobają Twoje wpisy. Budzisz moją ogromna sympatię i dajesz mi do myslenia :)
Żebym ja w praktyce był choć połowie tak dobry jak jestem w teorii. Pozdrawiam
Dokładnie tak !!
Myślę , że Twoja wypowiedź pozwoli powrócić do wątku właściwego .
Pozdrawiam i podziwiam :)
Dziękuje Ci za przypomnienie Dezyderaty. Nic dodac nic ując.
Dla wyjasnienia - jest to utwór poety amerykańskiego Maksa Ehrmanna z 1927 roku, Nieporozumienie co do daty i autora powstalo prawdopodobnie z powodu umieszczenia przez kogoś tekstu na "firmowej" kartce koscioła w Baltimore, na którym widnieje data 1692 r. Jest to data założenia parafii w Baltimore.