Witajcie. Długo powstrzymywałam się przed napisaniem tego postu, ale w końcu nie wytrzymałam. Opiszę Wam pokrótce jak to ze mną było i w jaki sposób schudłam.
Najpierw sama ustawiłam sobie dietę (zero słodyczy i tłustych przekąsek, zero śmieciowego żarcia, cukru, chudy nabiał, owoce, warzywa, mięso drobiowe), chodziłam także na siłownię. Trwało do parę ładnych lat, a ja dziwiłam się, że waga specjalnie mi nie spada. Co prawda nie miałam jakiejś dużej nadwagi, ale nie byłam zadowolona ze swojego wyglądu. W końcu stwierdziłam, że mam dość działania po omacku i biorę się do rzeczy profesjonalnie. Czyli POSZŁAM DO LEKARZA- DIETETYKA.
Wizyty miałam raz w miesiącu. W ich trakcie dostawałam menu na cały tydzień, które miałam stosować do następnego spotkania (najpierw dietetyczka przeprowadziła wywiad nt. mojego stanu zdrowia, celów, jakie chcę osiągnąć, trybu życia, preferencji kulinarnych etc). W ciągu ok. 10 mcy schudłam ponad 10 kg. NIE ĆWICZYŁAM (choć do tej pory nie mieściło mi się w głowie, że bez ćwiczeń można schudnąć), bo nie miałam na to czasu. NIE WYKLUCZAŁAM Z DIETY ŻADNYCH PRODUKTÓW! Wręcz przeciwnie! Nie mogłam wyjść z podziwu, że w jakimś posiłku mam np. tłusty ser żółty (do tej pory nawet na niego nie patrzyłam!), parówki cielęce, kiełbaskę czy twarożek półtłusty. Mogłam nawet jeść (jako II śniadanie) czekoladowy deserek dla dzieci. Dietetyczka KAZAŁA mi SŁODZIĆ kawę i herbatę (brązowym cukrem), co też było dla mnie szokiem, bo do tej pory sądziłam, że mogę sobie pozwolić tylko na słodzik.
Do czego zmierzam- dieta to nie kilkutygodniowa zmiana jadłospisu z wykluczeniem jakiegoś tam produktu czy grupy produtków. Dieta to sposób odżywiania, który powinien być utrzymywany przez całe życie. Można schudnąć jedząc wszystko, chodzi- moim zdaniem- głównie o UMIAR. Czyli klasyczne ŻP- Żryj Połowę. Oczywiście, zapewne nie schudniemy jedząc w Mc Donalds (nawet z umiarem ;) ), ale z pewnością nie chodzi o to, by nagle przerzucać się tylko na warzywa wykluczając np. makaron czy chleb. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by wybieraż LEPSZY makaron (razowy) i LEPSZY chleb (pełnoziarnisty)...
Moim zdaniem każdy, kto chce się skutecznie i zdrowo odchudzić, powinien iść do lekarza- dietetyka. Nie działać po omacku, nie liczyć na diety- cud, pod żadnym pozorem NIE BRAĆ ŻADNYCH TABLETEK! Warto wydać te kilkaset złotych (w sumie), by osiągnąć sukces wiedząc, że nie robimy sobie przy okazji krzywdy.
A ja bym chciała przytyć ,może dietetyk też by mi coś poradził _??
A i owszem, ja również musiałam przytyć, jak "zjechałam" z wagi nieco za dużo ;). I też byłam na diecie "pogrubiającej". Sytuacja wyglądała dokładnie tak samo, menu na miesiąc, po miesiącu wizyta i kontrola efektów. Dodatkową zaletą jest to, że nie muszę się zastanawiać ile mogę zjeść, bo jadłospis dietetyczki był bardzo dokładny.
czy taki jadłospis polega na liczeniu kalorii ???
Zapewne dietetyczka te kalorie liczy, ja tego nie robiłam. Dostawałam po prostu rozpiskę, np. śniadanie- bułka grahamka, 3 łyżki twarogu, jabłko. I tak z każdym posiłkiem. Jak się zapytałam, to mi kobieta powiedziała, na jakim poziomie utrzymuje kaloryczność mojej "dziennej racji żywieniowej". Generalnie początek diety miał na celu obkurczenie żołądka, późniejsze menu było odpowiednio doń dostosowane. Dieta "na przytycie" polegała na zwiększeniu każdego posiłku (niewielkiego, ale jednak) oraz większej ilości pokarmów kalorycznych (jadłam m.in. winogrona, budyń waniliowy, słodkie sucharki). Ale nadal wszystko pod ilościową kontrolą.
Masz rację ,ale niestety jak chcesz w miarę szybko schudnąć to i tak na jakiś czas musisz zacisnąć pasa i pocierpieć,a potem oczywiście zmienić na stałe sposób odżywiania.Sama napisałaś że początkowo posiłki były tak skomponowane aby skurczyć Ci żołądek.Mam pytanie czy byłaś bardzo głodna na początku "diety"??
Bardzo dobry post Babsy :) Podoba mi się i popieram.
Ale jednak upieram się, że ruszać się warto - żeby serce było zdrowe. Sama wymarzona figura to nie wszystko.
Popieram sama niedawno zaczęłam regularnie chadzać na ćwiczenia i o niebo lepiej się po nich czuję.
Witajcie, moja bratowa odchudzała się pod okiem dietetyka. Nigdy, przenigdy nie była głodna, nawet na początku diety. Czasami wręcz nie mogła zjeść wszystkiego, co było w jadłospisie, ale musiała, nawet o 22.00. Schudła 16 kg w około 4 miesiące. Od kiedy zakończyła dietę trzyma wagę, a nawet jeszcze troszkę schudła. Dwa razy w tygodniu ćwiczy, jeśli nie ma czasu to raz w tygodniu przez godzinę. Nie odmawia sobie słodyczy, ale uwaga, jeśli ma ochotę zjada 2-3 kostki czekolady, a nie jak dawniej całą tabliczkę.
W czasie diety jadła właściwie wszystko, nawet ziemniaki czy gołąbki, ale chleb tylko pełnoziarnisty i wszystkie ryże brązowe, makarony pełnoziarniste, itp. Dużo warzyw, ale także mięso, ryby, sery.
Schudła bez bólu i zaczęła mieć więcej energii!
Czy mogłabyś sprecyzować dokładniej ile taka wizyta kosztuje? ja wiem, że to pewnie zależy od specjalisty, ale tak mniej więcej;) i jeszcze chciałam zapytać czy dużo więcej musisz teraz wydawać na jedzenie niż wcześniej? chyba będę musiała też pomyslec o fachowej pomocy. chociaż mam wagę w normie, ale myślenie o jedzeniu zapełnia prawie cały mój wolny czas, a wiem, że nie powinno tak być;/ tylko nie wiem czy byłoby mnie stać na chociaż kilka wizyt...
W Warszawie płaciłam 100 zł za wizytę. Odbywałam 1 wizytę w miesiącu, więc- moim zdaniem- nie jest to drogo, biorąc pod uwagę efekty i korzyści. Nie wydawałam też więcej na jedzenie- przeciwnie. Przede wszystkim jadłam mniej, a poza tym dieta była skomponowana z produktów raczej tanich: bułki grahamki, serek twarogowy kanapkowy, płatki owsiane, jogurt naturalny, pomidory, papryka-> to wszystko w niedużych ilośćiach. Zaznaczyć należy, że dietetyczka spytała mnie, co lubię, a czego nie lubię jeść (lubię nabiał, owoce, warzywa, kurczaka, nie lubię tłustych wędlin, pieczywa, czerwonego mięsa). Nigdy nie zaleciła mi żadnych "dziwactw" ani produktów odchudzających (moja koleżanka również odchudzała się pod okiem dietetyka, ale działającego pod auspicjami specjalnej firmy, dlatego- oprócz diety- musiała stosować ichniejsze suplementy, które wcale tanie nie były, chociaż dieta przyniosła efekty).
Owszem, na początku diety odczuwałam głód (pierwsze trzy dni to rodzaj głodówki, trzeba się zadowolić małą ilością kalorii, ponoć dla oczyszczenia organizmu). Ale ja nigdy nie miałam problemu z silną wolą- stwierdziłam, że jak zaczęłam, to już skończę i że nie będę się łamać i podjadać, bo skoro już za ten cały ambaras płacę, to chcę, by efekty się pojawiły i to szybko ;). Wiem, że na niektórych motywująco działa konieczność wejścia na wagę przy każdej wizycie :). W każdym razie zacisnęłam zęby i stopniowo przyzwyczaiłam się do mniejszych posiłków. Niestety, nie da się odchudzić zupełnie bez wysiłku.
A co do sportu- na początku chodziłam na kickbox aerobik, ale przy zmniejszonej podazy kalorii nie miałam siły na tak wycieńczający rodzaj sportu. Później rzuciłam się w wir pracy i musiałam i tak zrezygnować. Ale po jakimś czasie wróciłam na siłownię- uwielbiam ćwiczyć. Jeżdżę na nartach, konno, uprawiam aerobik, chodzę na siłownię i również twierdzę, że bez ruchu nie ma życia :).
Uważam, że najlepiej jest odchudzać się pod okiem specjalisty. Te wszystkie diety- cud to jest paranoja. Ludzie mordują się parę miesięcy, odmawiając sobie tego czy tamtego, potem dieta się kończy, a wyposzczeni ludzie rzucają się na to, czego musieli sobie tak długo odmawiać. I waga wraca do normy. To błędne koło.
Moim zdaniem należy raz na zawsze zmienić sposób odżywiania (pod okiem specjalisty, raz jeszcze podkreślę!) po to, by później... nadal tak się odżywiać! Zmiana mojej diety polegała na zmniejszeniu porcji, z grubsza rzecz ujmując, i na niełączeniu węglowodanów z białkiem (choć to był raczej wymysł dietetyczki, bo ja nie uważam, że takie połączenie jest szkodliwe). Powtarzam: jadłam parówki, pieczony schab, ziemniaki, makaron, parówki, słodkie przetwory mleczne i tłusty żółty ser. Słodziłam kawę i herbatę. Na początku nie dowierzałam, że tak "grzesząc" (dotąd wszystko light i absolutnie bez cukru) schudnę. A jednak! I to bardzo szybko.
Dziękuję za bardzo przydatne informacje, to co napisałaś daje do myślenia ;) pozdrawiam
Użytkownik babsy napisał w wiadomości:
> W Warszawie płaciłam 100 zł za wizytę. Odbywałam 1 wizytę w miesiącu, więc-
> moim zdaniem- nie jest to drogo, biorąc pod uwagę efekty i korzyści. Nie
> wydawałam też więcej na jedzenie- przeciwnie. Przede wszystkim jadłam mniej, a
> poza tym dieta była skomponowana z produktów raczej tanich: bułki grahamki,
> serek twarogowy kanapkowy, płatki owsiane, jogurt naturalny, pomidory,
> papryka-> to wszystko w niedużych ilośćiach. Zaznaczyć należy, że
> dietetyczka spytała mnie, co lubię, a czego nie lubię jeść (lubię nabiał,
> owoce, warzywa, kurczaka, nie lubię tłustych wędlin, pieczywa, czerwonego
> mięsa). Nigdy nie zaleciła mi żadnych "dziwactw" ani produktów
> odchudzających (moja koleżanka również odchudzała się pod okiem dietetyka, ale
> działającego pod auspicjami specjalnej firmy, dlatego- oprócz diety- musiała
> stosować ichniejsze suplementy, które wcale tanie nie były, chociaż dieta
> przyniosła efekty). Owszem, na początku diety odczuwałam głód (pierwsze trzy
> dni to rodzaj głodówki, trzeba się zadowolić małą ilością kalorii, ponoć dla
> oczyszczenia organizmu). Ale ja nigdy nie miałam problemu z silną wolą-
> stwierdziłam, że jak zaczęłam, to już skończę i że nie będę się łamać i
> podjadać, bo skoro już za ten cały ambaras płacę, to chcę, by efekty się
> pojawiły i to szybko ;). Wiem, że na niektórych motywująco działa konieczność
> wejścia na wagę przy każdej wizycie :). W każdym razie zacisnęłam zęby i
> stopniowo przyzwyczaiłam się do mniejszych posiłków. Niestety, nie da się
> odchudzić zupełnie bez wysiłku.A co do sportu- na początku chodziłam na
> kickbox aerobik, ale przy zmniejszonej podazy kalorii nie miałam siły na tak
> wycieńczający rodzaj sportu. Później rzuciłam się w wir pracy i musiałam i tak
> zrezygnować. Ale po jakimś czasie wróciłam na siłownię- uwielbiam ćwiczyć.
> Jeżdżę na nartach, konno, uprawiam aerobik, chodzę na siłownię i również
> twierdzę, że bez ruchu nie ma życia :).Uważam, że najlepiej jest odchudzać się
> pod okiem specjalisty. Te wszystkie diety- cud to jest paranoja. Ludzie
> mordują się parę miesięcy, odmawiając sobie tego czy tamtego, potem dieta się
> kończy, a wyposzczeni ludzie rzucają się na to, czego musieli sobie tak długo
> odmawiać. I waga wraca do normy. To błędne koło.Moim zdaniem należy raz na
> zawsze zmienić sposób odżywiania (pod okiem specjalisty, raz jeszcze
> podkreślę!) po to, by później... nadal tak się odżywiać! Zmiana mojej diety
> polegała na zmniejszeniu porcji, z grubsza rzecz ujmując, i na niełączeniu
> węglowodanów z białkiem (choć to był raczej wymysł dietetyczki, bo ja nie
> uważam, że takie połączenie jest szkodliwe). Powtarzam: jadłam parówki,
> pieczony schab, ziemniaki, makaron, parówki, słodkie przetwory mleczne i
> tłusty żółty ser. Słodziłam kawę i herbatę. Na początku nie dowierzałam, że
> tak "grzesząc" (dotąd wszystko light i absolutnie bez cukru)
> schudnę. A jednak! I to bardzo szybko.
Czytając Cię czułam, jakbym swój pamietnik (do niedawna jeszcze otyłłej) czytała !!! Przeszłam to samo i zupełnie tak samo !!!! Wizyty co 6 tygodni, po stówce, w zamian za ustawione menu ( 0 suplementów i sztucznych, kosztownych pożeraczy tłuszczu!!! ). Finanse przeznaczone na otrzymywane diety nie przerastały dotychczasowych wydatków spożywczych, jedyne które wzrosły, to te na przemysł odzieżowy,gdyż we wszystko praktycznie od podstaw trzeba mi było zainwestować, ale to przecież sama przyjemność w wersji dla KOBIET konsekwentne finalizowanie podjetych decyzji i wprowadzenie restrykcji co do przestrzegania zasad moich nowych nawyków żywieniowych przyniosły mi natychmiastowe efekty dziś Ci bliscy i Ci dawno niewidziani znajomi nie mogą wyjść z podziwu, a jeszcze "wczoraj" szokowałam swoim wygladem... jeśli zatem miałabym polecić dietę, to tylko we współpracy z od podstaw przygotowanym w tej materii specjalistą !!!
PS. Nie uprawiałam żadnych sportów do i podczas diety, dopiero teraz, kiedy mi lżej na duszy i ciele, jestem w ciągłym ruchu, rower, hula-hop, brzuszki... teraz nawet ten minimalny jeszcze zaczątek sportu to dla mnie sama przyjemność, a nie jak dotychczas za każdym lekkim wydawałoby się wysiłkiem - odżywianie zakwasów ( a tak abstrahując od tematu, to biegnę dokarmić zakwasik, a nawet dwa !!! Pszenny i żytni ) Jestem tu zaledwie parę dni, a już mam swoje sukcesy kulinarne w dziedzinie pieczywa !!! Bułeczki Niedzielne i Chleb Cebulowy to ostatnio codzienność w moim zakątku domowej kuchni, przepyszność mają w rodowodzie !!! Sama ich nie jem, ale znajomi nie mogą się nacieszyć moją obecną pasją... Dzięki Wam, za te wszystkie wspaniałe przepisy !!!
W Bielsku-Białej jest też 100 zł za wizytę raz na miesiąc u dietetyka...
Pomysł z dietetykiem jest bardzo dobry. Niestety wydaje mi się, że w mojej okolicy takiego nie ma. Najbliżej pewnie ze 40km albo jeszcze dalej. Więc odpada.
jesli ktos znajdzie odpowiednią diete dla siebie to nie musi korzystać z rad dietetyka. ja metodą prob i błędów znalazlam odpowiednią diete Znalazlam ją tutaj na wż-cie . Do tej pory schudłam prawie 15 kg., głodna nie chodze , wręcz przeciwnie , jem ile chce i kiedy chce .Czasami pozwalam sobie na coś ,,zakazanego,, . Czuje sie świetnie , kupuje ubrania mniejsze o kilka rozmiarów . Tego co jem nie traktuje juz jako ,,diety,, ale jako nowy styl zycia.
Pozdrawiam
Przypuszczam Dortoaaxze chodzi Ci o diete protal.Jajestem na tej diecie 4 dzien, glodna jeszcze nie bylam ani razu a waga wskazuje ponad 2 kg mniej.Wiem ze to woda ale i tak cieszy.Nie wiem tylko czy mojezdrowie to wytrzyma bo mam troche problem z nerkami i ze stawami a ta dieta najbardziej te czesci obciaza
Skoro masz problemy z nerakmi to radze zapytac lekarza czy mozesz nadal prowadzić tą diete. Na pewno powinnas pić 3 litry wody dziennie ,zeby nerki pracowały . Nie wiem czy masz ksiązke ale Dukan pisał i o tym problemie :
,,W przeciwienstwie do innych pokarmów produkty białkowe nie rozkładają się całkowicie i pod koniec ich rozpadu powstaje w organizmie pewna liczba ubocznych produktów , jak kwas moczowy , który musi zostac wydalony. Teoretycznie zbyt duze spozycie tych pokarmów mogłoby spowodowac zwiększenie zawartości produktów ubocznych i zaszkodzić osobom szczegolnie na nie wrazliwym. W praktyce jednak organizm ludzki , a dokładnie mówiąc nerki , doskonale radzi sobie z tym problemem , posiada bowiem specjalny mechanizm wydalania . Aby jednak sprostac temu zadaniu , nerki bezwzględnie potrzebujązwiększoną ilosć wody. Nerki oczyszczą krew z kwasu moczowego pod warunkiem , ze zdecydowanie zwiększymy dzienne spożycie wody.
Miałem okazję opisać około sześćdziesięciu przypadków osób cierpiących na podagrę lub mających kamienie moczowe, które stosowały kurację proteinową i zgodziły się ją połączyć z codziennym spożyciem trzech litrów wody. Ci, którzy zaakceptowali ten srodek ostrożności , kontynuowali dietę , inni nie zostali poddani kuracji.
U żadnych z pacjentów nie stwierdzono podwyższenia poziomu kwasu moczowego w trakcie stosowania diety proteinowej , a u jednej trzeciej z nich stwierdzono nawet ,że poziom się obniżył.
Nalezy więc pamiętac o piciu dużej ilości wody , kiedy spożywamy produkty bogate w białka ,zwłaszcza w okresie stosowania diety skomponowanej wyłącznie z produktów proteinowych,,
Oczywiście, że należy szukać diety dla siebie, ja tylko chciałam ominąć metodę "prób i błędów", bo przez nią miałam skoki wagi, ciągłe wyrzuty sumienia, że za dużo jem i otarłam się o anoreksję. Kiedyś na wyjeździe do Grecji schudłam ponad 10 kg w dwa tygodnie, bo po prostu... przestałam jeść. Naprawdę (ach, do czego zdolne są nastoletnie desperatki). Potem nie wiedziałam, jak jeść, by dużo nie przytyć, więc na wszelki wypadek zadowalałam się głodowymi porcjami. Potem znowu zaczęłam jeść więcej, przytyłam i nie byłam zadowolona ze swojego wyglądu. Zaczęłam "dietę", o której pisałam w pierwszym poście, i nic! Mimo że- w mojej ocenie- jadłam bardzo dobrze, light, bez cukru, dużo owoców (za dużo!) i tak dalej. A do tego ćwiczyłam, bez oszukiwania! Dlatego w końcu stwierdziłam, że dość tego, chcę, żeby jakiś autorytet powiedział mi, co, jak i dlaczego jeść, i żeby to przyniosło efekt. I przyniosło. Choć, być może, gdybym nieco wgryzła się w temat i poekspertymentowała, to bym coś znalazła. Problem polega na tym, ze można zrobić sobie po drodze krzywdę jakąś idiotyczną dietą eliminacyjną, na przykład.
I u mnie też tak było, że dostawałam menu na 7 dni, które powtarzałam przez miesiąc, wcześniej zastosowałam "skrót myślowy" ;).
Użytkownik babsy napisał w wiadomości:
>przez nią miałam skoki wagi, ciągłe wyrzuty
> sumienia, że za dużo jem i otarłam się o anoreksję. Kiedyś na wyjeździe do
> Grecji schudłam ponad 10 kg w dwa tygodnie, bo po prostu... przestałam jeść.
> Naprawdę (ach, do czego zdolne są nastoletnie desperatki). Potem nie
> wiedziałam, jak jeść, by dużo nie przytyć, więc na wszelki wypadek zadowalałam
> się głodowymi porcjami. Potem znowu zaczęłam jeść więcej, przytyłam i nie
> byłam zadowolona ze swojego wyglądu.
Dobrze zrobilaś,ze udałas sie do specjalisty .
Pozdrawiam i zdrowia zycze
Niemniej jednak jak najbardziej masz racje.Fachowa pomoc jest potrzebna.Bardzo madrze poruszony temat
I jeszcze jedna sprawa: kiedyś widziałam bardzo fajny film dokumentalny na temat różnych mód w dietach. Dziennikarze wzięli na warsztat akurat dietę Atkinsa, ale mówili też o South Beach i kilku innych. Bezlitośnie obnażyli hipokryzję piewców rozmaitych diet, którzy- w dużej mierze- kierują się tylko i wyłącznie chęcią zysku. Udowodniono, że badania nad dietami są często przeprowadzane w sposób tendencyjny tak, by potwierdzić z góry ustaloną tezę. Ze machina marketingowa jest w stanie wmówić wszystko ludziom, którzy desperacko walczą o szczupłą sylwetkę. Że na tych sezonowych dietach zarabia się krocie (szczególnie w USA), sprzedając tysiące książek i specjalnych produktów związanych z daną dietą. Od czasu tej projekcji mam bardzo sceptyczne podejście do "medialnych diet" (czyli takich, o których raz na jakiś czas głośno w mediach- wspomniana South Beach, Atkinsa, niełączenia, owocowa, warzywna, francuska czy co tam jeszcze).
Tak jak napisałaś najważniejsze jest mienić styl życia (jedzenia) - szczególnie dotyczy to osób z tendencja do zaokrąglania się (no ale nie jesteśmy jednakowi, każdy ma inną budowę, inną przemianę materii). To niezmiernie trudne.
Moja siostra kiedyś chodziła do klubu odchudzania - nie jest to żaden klub kwadransowych grubasów, tylko dieta solidnie dobrana do osoby. W przeciągu pół roku schudła ponad 30 kg - jedząc od rana do wieczora. wszyscy byli zdziwieni jak można tyle schudnąć pchając w siebie tyle żarcia.
W pewnym momencie ja sama za mocno przytyłam - niby jadłam tak samo jak wcześniej, ale przemiana materii się spowolniła. Stwierdziłam, że nim zacznę się zamartwiać spróbuję diety mojej siostry. Chudłam - zdecydowanie wolniej, ale waga szła w dół ( z tym, że ja do zrzucenia miałam w najgorszym okresie poniżej 20 kg do wagi praktycznie idealnej, poniżej której świeciłabym kośćmi). Nigdy nie byłam głodna, pierwszy tydzień diety stanowił koszmar - miałam problem, aby wepchać w siebie tyle jedzenia. Bo tu nie jest ważne ograniczenie, a wepchanie w siebie wszystkiego co zalecone. generalnie jest 600 g warzyw (można o 100 g zmniejszyć przy użyciu kukurydzy), 400 g owoców (minimum, bo w okresie truskawkowym może być tego 800 g), 180 g chleba (jeżeli jemy ziemniaki, ryż, makaron - to wtedy wagowo ilość zjadana się zwiększa), jogurtu - minimum 200 g (jeżeli pelnotlusty, chudego jest więcej), 150 g mięsa i wędlin, ryb (tego więcej), twarogu (jak chudy to też dużo więcej). Nigdy nie odczuwałam potrzeby jedzenie słodyczy. Ale w momencie przerwy (po operacji przez pół roku musiałam być na ścisłej diecie) nie udało mi się wrócić do diety przez długi czas. Złe nawyki zawsze wygrywają - są prostsze, przyjemniejsze - nawet przy zasadzie ZP
Podsumowanie - lubię tą dietę (raczej sposób odżywiania na całe życie) - dziennie zjada sie około 1,5 kg pokarmów, wszystko zbilansowane, zawierające całość pożywienia, dozwolony nawet alkohol. Jedyną upierdliwością jej jest konieczność ważenia produktów. Mam trochę świadomości, że to ważenie to po to, aby zająć umysł (no bo chudłam ważąc na bardzo niedokładnej wadze ) i dobrać wszystko poprawnie. Ale w momencie, kiedy przestaję ważyć - wszystko się wali. Zaczynam jeść mniej (największy błąd), już z innych grup.
Nie stosuję jej całkowicie restrykcyjnie - nie wygłupiam sie w gościach, ani nie kombinuję jak zjeść na wyjeździe, robię sobie dni wolne od liczenia (tyle, że nie kalorii a tego czy już wszystko zjadłam) - jem słodycze - nie codziennie ale w sobotę - niedzielę, piję alkohol.
wlasnie! dziekuje babsy! przed tym chcialam przestrzec te "zapalone" tutaj osoby, niepotrzebnie podsycane przez niektore...ale zostalam zle zrozumiana....wielkie dzieki za ten post
Przeczytalam kiedys, ze nalezy jesc tylko wtedy gdy jestesmy glodni, i tyle aby przestac ten glod zaspokoic tzn przestac go czuc.Gdybysmy stosowaly sie do tego zdania nie byloby problemow nadwagi czy otylosci.
oczywiscie powinno byc " tyle aby ten glod zaspokoic".Przepraszam
Własnie. W jakimś programie o odżywianiu współczesnego człowieka usłyszałam, że ludzie przestali jeść z głodu, ale jedzeniem "leczą" rozmaite przypadłości: samotność, brak samoakceptacji, niską samoocenę, frustracje, złość i co tam jeszcze. "Zajadają" emocje. A jedzenie to przecież po prostu "paliwo" dla organizmu. Dobrze jest jeść, kiedy czujemy się głodni (czyli z przerwami), a nie bez przerwy, bo oglądamy telewizję (chipsy), bo idziemy do kina (popcorn), bo nie mamy nic lepszego do roboty, bo te krakersy wyglądały tak apetycznie, ze nie mogliśmy się powstrzymać, bo chcieliśmy sobie poprawić nastrój i tak dalej.
No a czekoladka z pewnoscia wprowadzi w znacznie lepszy nastroj niz marchewka :D
Wprawdzie juz od wiekow (patrz chocby rzymskie uczty) jadamy nie tylko wowczas, gdy jestesmy glodni, ale to prawda, ze coraz czesciej jemy z powodow emocjonalnych: dla zagluszenia niepokojow czy stresow, traktujemy jedzenie jako rekompensate.
Albo z nudow, albo zeby sobie zrobic przerwe (Take a break, have a KitKat! :D)
Albo jadamy chaotycznie, w biegu, bo jestesmy zagonieni i wowczas, gdy poczujemy glod chwytamy za pierwsza rzecz, ktora nam w rece wpadnie. A najczesciej sa to takie rzeczy jak czipsy, batoniki, czy jakis hamburger.
No i na dodatek jemy szybko, machinalnie, czesto nie koncentrujac sie na jedzeniu, nie dostrzegajac nawet smaku tego co jemy. Przy telewizorze, komputerze, albo myslac o tym co jeszcze zostalo do zrobienia albo o jutrzejszym zebraniu w pracy.
Ba bywa, ze ja czasem sie lapie i na tym, ze w pewnym momencie zastanawiam sie - widzac pusty talerz - kiedy ja to zjadlam.
No i porcje. Ekkore, mysle, ze takie wazenie tego co sie je, to nawet nie po to, zeby zajac umysl, ale zeby pomoc uswiadomic sobie ile jemy. Bo tak na codzien to czesto nie zdajemy sobie z tego sprawy.
I przeceniamy (a raczej niedoceniamy) wielkosci porcji (zwlaszcza tego co lubimy).
W wielu artykulach dotyczacych odchudzania sie powtarza sie pare zasad:
Jesc swiadomie, powoli, delektujac sie jedzeniem, zwracac uwage nie tylko na to co sie je, ale ile sie je.
Radza tez, przynajmniej na poczatku: zapisywac co sie je, ile, a takze powod dla ktorego sie je (to ostatnie ma pomoc wyeliminowaniu tego emocjonalnego lub machinalnego jedzenia).
I wlasnie mierzyc (czy wazyc) porcje, zeby wiedziec ile naprawde jemy i jak to sie ma do zalecanych norm.
Hej, czyzbym zamordowala watek swoim gadaniem? Mam nadzieje, ze nie.
Ze mna jest troche tak, ze teorie swietnie znam, ale z praktyka jest znacznie gorzej.
Najgorsze jest to, ze mam w domu meza i dwoch dorastajacych synow, wiec gotujac musze brac pod uwage i ich nawyki zywieniowe (a takie chlopaczyska byle salatka czy piersia kurczaka sie nie zadowola). No i ciagle to wodzenie na pokuszenie.
Babsy, ciekawa jestem jak dawno temu ukonczylas spotkania z dietetykiem i czy utrzymujesz te zalecane przez dietetyka nawyki.
I czy moglabys podzielic sie informacjami, albo paroma przykladami na menu obiadowe. Nie wiem czy masz rodzine, ale jesli tak to czy rodzinka przeszla na diete razem z toba czy tez jakos inaczej sobie radzilas (u mnie najwiekszy problem to wlasnie obiady, bo sniadanie czy lunch latwiej mozna zdrowo zaprogramowac :D).
P.S. Przy takiej aktywnosci fizycznej jak twoja, to chyba jakies dodatkowe cwiczenia niezbedne nawet nie sa. Daj Boze kazdemu tyle ruchu :)
Podziwiam i pozdrawiam.
Witam!jeśli chodzi o wizyty u dietetyka to w Warszawie są bezpłatne jeżeli wskaźnik BMI jest powyżej 20.Ja właśnie wysłałam męża do dietetyka (ma chorą wątrobę i główne leczenie jej polega na utracie masy ciała) i zobaczymy co powie i jaką dietę mu ułoży.Samemu to tak ciężko przejść na dietę, zwłaszcza jak ma się jakieś schorzenia i ciężko stwierdzić co można jeść.
witam cie..twoj, wydaje mi sie jedyny post, ktory ma sens....wszystkie te osoby, ktore za wszelka cene chca schudnac szukaja "cudownych srodkow" ale problem w tym, ze trzeba mniej jesc, i stosowac proste gotowanie ( bez smazenia, grilowania, sosikow i zasmazek) a to jest najwiekszy problem, i potem zaslaniaja sobie oczy "dietami"
zdrowe , długie i racjonalne odzywianie nazywasz ,,cudownym środkiem,,???
nie łykam magicznych tabletek i nie kupuje durnych sprzętów na odchudzanie ,które reklamują w TV mango czy jak to sie tam nazywa.Stosuje odpowiednią dla siebie diete ,która jest precyzyjnie zbudowana. Juz pisałam ,ze kazdy powinien dobrac diete odpowiednią dla siebie , ja i inne dziewczyny taką znalazłam więc przestan ,,martwić,, się o nas tak bardzo.
mam wrazenie, ze to nie forum tylko twoje prywatne mieszkanie....a ty masz monopol na wszystkie odpowiedzi i manipulujesz ludzmi, ktorzy tego nie dostrzegaja, jestes jakas zaslepiona, widze ze masz cudowna recepte na wszystko....wiec odchudzaj dalej "swoje pacjentki" bawcie sie dobrze!
Droga Anno702 nie wiem dlaczego jestes tak niemila dla Dorotaxx.To nie jest jej prywatny watek ani jej prywatne jak piszesz mieszkanie.Jezeli nie odpowiada Ci tematyka watku to go poprostu opuszczaj. Kto dal Ci prawo do moralizowania?Jestes ksiedzem?Mysle ze mamy swiadomosc ze nie ma diety, ktora jest zdrowa.Kazda jest skuteczna jezeli sie jej przestrzega ale mozna je stosowac tylko jakis czas i nie ludzic sie ze w tym czasie dobrze sie odzywiamy.Oczywiscie, ze najlepsza dieta to nauczyc sie jesc a nie zrec, i stosowanie tego cale zycie.Wazne jest tez zeby uczyc swojedzieci prawidlowego odzywiania, tego ze klotni z kolega nie zrekompensuje zaden batonik, ze trzeba jesc regularnie a nie 2 razy dziennie i duzo itp.Sama mam problem z tym ze zajadam stresy a nie jest ich tak malo.Nie mam wielkiej nadwagi ale nie bylabym kobieta gdybym nie chciala fajnie wygladac.I to nie za rok, gdy zaczne spie madrze odzywiac, tylko juz na wiosne albo szybciej.Normalny, zdrowy organizm nie bedzie mial wielkiej szkody z diety trwajacej np 2 miesiace.Nie uznaje diet, ktore mozna stosowac cale zycie. Ze sposobu w kaki piszesz, z Twojego przerazenia i wyjasniania nam skad sie bierze nadwaga wnioskuje, ze uwazasz nas za bande idiotek.Wpolczuje Ci bo to typowezachowanie dla ludzi , ktorzy nie lubia sami siebie.Kobiet, usmiechnij sie.Jezeli jakies kaszaloty chca sie odchudzac i sa z tym szczesliwe to niech to robia.Posmiej sie w duchu z naszej naiwnosci i oszczedz nam kazan:).Zycze Ci duzo tolerancji i szacunku dla ludzi
przykro mi z waszego powodu, ale moze kiedys to zrozumiecie, a moze nigdy, takie wlasnie diety do ktorych jestescie "namawiane" to pulapki, ale kazdy jest wolny i robi to co chce....zajrzalam do tego watku, bo "diety" mam na codzien, to moja praca, ale w inny powazny sposob, nikogo nie mialam zamiaru urazic nie wiem czemu sie poczulyscie oburzone? po prostu to co tu przeczytalam jest niebezpieczne, a poniewaz jest duzo "slabych" ludzi, ktorzy potrzebuja tzw. idoli i daja soba manipulowac tylko tyle. Bardzo ten watek przypomina "demonstracje amwey'a" uzdrawiajacych mikstur itp. Tymbardziej, ze wchodzi w gre sprzedaz ksiazki niezbyt taniej. A wydluzona konsumpcja protein jest niebezpieczna przede wszystkim dla serca, watroby i nerek bez ktorych nie da sie zyc.
Widzisz Anno ..wszystko mozna powiedziec ale forma jest bardzo wazna.Od tego czlowiek ma jakis zasob slow zebydozowac emocje.Nie moge mowic za nikogo ale ja nie jestem do niczego namawiana,nie mam straszliwej nadwagi.Probowalam juz roznych diet ale wszystko konczylo sie fiaskiem albo jojo.Diete protal mam zamiar stosowac gora 2 miesiace a pozniej zaczynam sie odzywiac a nie jesc tylko dla przyjemnosci jedzenia.Wierze w Twoje dobre zamiary ale ten ton wypowiedzi byl baaardzo niestosowny.Pozdrawiam
sorry ....dla mnie internet to przede wszystkim syntetyka, zbyt dlugie wywody robia sie nudne i monotonne, staram sie streszczac, nie znaczy to, ze kogos chce urazic, to tylko prosta wymiana pogladow, nic osobistego
Ale o ssso chodzi? Jaka demostracja amwaya, jakie promowanie dobrej książki??? Jakie uzdrawiające mikstury? To chyba jakiś inny wątek!
Ja właśnie NIE POLECAM gotowych diet, ometkowanych nazwami: dieta mięsna, dieta kapuściana, dieta South Beach czy co tam jeszcze. Moim zdaniem to wszystko jest o kant d... potłuc. Bo jaki jest sens męczenia się przez kilka m-cy po to tylko, by później wrócić do "normalnej" diety (i do efektu jojo, zapewne).
Drodzy moi. Należy zrozumieć, że skoro mamy nadwagę, to ta "normalna" dieta, jaką stosujemy, jest niedobra. Toteż trzeba ją zmienić na taką, która będzie zdrowa i którą będziemy stosować do KOŃCA ŻYCIA. Ona stanie się naszą normalnością, dzięki któej nie będziemy tyć i będziemy zdrowi. Ale takie "przestawianie się" z diety niedobrej na dobrą powinno się odbywać przy pomocy specjalisty (dietetyka, lekarza). Tylko on zagwarantuje nam bowiem rzetelną wiedzę i INDYWIDUALNE podejście do naszego problemu. Ksiązki są nastawione na masowego odbiorcę, są uniwersalne. Nie wezmą pod uwagę jednostkowego przypadku. A w razie wątpliwości- nie odpowiedzą na żadne pytanie, ani nie posłużą wsparciem.
Jeśli o mnie chodzi, zmiana diety była może i dość surowa, ale polegała głównie na zmniejszeniu porcji jedzenia. Po jakimś czasie mój żołądek i organizm jako całość przyzwyczaiły się do takiego stanu rzeczy. Od kuracji odchudzającej minęły jakieś 2-3 lata, a ja od tamtej pory NIE PRZYBRAŁAM NA WADZE. Możecie wierzyć, lub nie, ale tak właśnie jest. Oczywiście nadal jem świadomie, wybieram świadomie produkty, z których przygotowuję posiłki, jadam w odstępach 2-3 godzinnych małe porcje. Wolę mięso pieczone i duszone, chude, nie doprawiam sosów zasmażkami, unikam słodyczy (inna sprawa, że za nimi nie przepadam). Ale uważam, że to stosunkowo niewielka cena z ładną i zdrową sylwetkę.
Ja natomiast mam wrażenie ,że Ty również masz problemy z nadwagą skoro masz dużo łatwych ,sprawdzonych diet. Nie potrafisz uporać się ze swoimi dodatkowymi kilogramami więc z zazdrosci i nas próbujesz przekonać,ze zle robimy stosując dietę bo dlaczego inne mają mieć lepiej od Ciebie ... Jeśli jest tak jak piszę to spróbuj diety Protal a zobaczysz,że wróci dobry nastrój , humor i będziesz milsza dla innych bo z tego co widzę to jest z tym u Ciebie baaardzo kiepsko . .
Czytam wszystkie wypowiedzi i nie rozumiem tych nalotow na anna702, przeciez ona nic zlego nie napisala a napewno nikogo nie obrazala. Wiec o co Wam chodzi dziewczyny dajcie sobie na wstrzymanie bo tak latwo oskarzacie, spokojnie wyluzujcie.
o jak milo sie to czyta! dziekuje...ja chcialam tylko przestrzec, bo taka dieta szkodzi...zakwasza organizm, ale jej skutki beda widoczne dopiero po latach...zakwaszone komorki zmieniaja latwo dna i powstaja nowotwory...a pozatym szybkie chudniecie do niczego dobrego nie prowadzi...pozdrawiam i dziekuje