Wczoraj przyszla do mnie klientka (mloda dziewczyna) zadzwonila do drzwi, wiec otworzylam, a Ona zaraz po wejsciu mowi :"Maryla ty tu nie masz wizjera w drzwiach?" "no nnnie mam" ja na to, Ona "i tak otwierasz kazdemy kto zadzwoni??" "taaaak, a co mam robic ??" znow ona: "a nie boisz sie?? przeciez jestes sama". Popatrzylam na nia i mowie: "dziecko, ja mam 53 lata, popatrz na mnie, co sie moze stac?? przeciez w tym wieku i z ta tusza, to nawet zgwalcic by mnie nikt nie chcial". No i rozwiazala sie dyskusja na temat strachow, tych realnych jak i nierealnych.... Musze przyznac, ze tak naprawde to chyba boje sie tylko kotow, mysz, wszelkiego robactwa....chociaz zdrowy rozsadek podpowiada mi, ze przeciez nawet najwiekszy kot nie jest w stanie mnie pozrec :)) a jednak mam ten lek i nic na to nie poradze.
Natomiast nie boje sie, ze ktos mnie napadnie, ze bedzie jakas katastrofa lotnicza, czy tez napad terrorystyczny ...itp.itd.
A czego Wy sie boicie, jesli sie wogole boicie ???
Sorki za offtopic.. widzę że chcesz zwiększyć swoje szanse w konkursie bahusowym spryciula no no no
Mój głos należy do Ciebie.
Wy mi sie tu nie wymigujcie od tematu ???? cwaniaczki ;)) bo Was postrasze, tylko najpierw musze wiedziec czego sie boicie...
Hehehehe ja w konkursie bahusowym nie mam szans, bo podobno Bodek potrafi zagadac nawet samego siebie :))) ja sie juz na wszelki wypadek boje spotkania z Nim, bo kto bedzie sluchal ?? jak oboje zaczniemy nadawac....
Bardzo ciekawy temat o działaniu terapeutycznym bo czasami dobrze jest opowiedzieć o swoich lękach,fobiach i strachach komuś po drugiej stronie monitora.Najbardziej na świecie boje się o swoich bliskich,o to że może ich dopaść jakaś paskudna,nieuleczalna choroba.Najbardziej oczywiście boje się o zdrowie swojej córki-jeśli ona jest zdrowa i szczęśliwa to nic więcej mi do szczęścia nie trzeba.Poza tym panicznie boję się pająków i niestety cierpie na straszny rodzaj lęku-kancerofobie.czasami ten lęk mnie paraliżuje i to zarówno gdy chodzi o mnie jak i moją rodzine.Cierpie na to mniej więcej od 17 roku życia i jak na ironie moja mama w zeszłym roku zmarła właśnie na raka.Ten strach jest silniejszy ode mnie i czasami nawet się zastanawiam czy nie potrzebuje porady specjalisty.....Z drugiej strony lęki są potrzebne no bo z czym byśmy walczyli???
Oj marylko nie bądz taka skromna, napewno nie jeden mezczyzna i kot chcialby Cię pożreć (przynajmniej wzrokiem:)), chociazby ze względu na smakołyki jakie przyrządzasz, więc badź czujna...:D
A tak na poważnie, to ja staram sie nie brać życia zbyt serio, ale sa trzy rzeczy których się boję- szybka jazda samochodem, amstafy a przede wszystkim przeraża mnie śmierć bliskich- to moim zdaniem jest najgorsze co może sie nam przytrafić...
Hahahaha z tymi smakolykami to nie masz racji, bo akurat tak sie sklada, ze gdyby w moim przypadku powiedzenie "przez zoladek do serca" bylo prawdziwe to pewnie do dzis bylabym panienka i kto wie czy nie cnotliwa ;))) Ja tez nie biore zycia na serio i moze dlatego tez nie mam wielu lekow takich z kategorii "normalnych" jak np. wypadki tutaj zawsze kieruje sie statystyka i mysle, ze nie ma sie co przejmowac.... Jesli chodzi o lek przed smiercia to tez sie go wyzbylam, oczywiscie mowie o smierci wlasnej, natomiast mam jakis lek przed smiercia najblizszych.... Ale mysle, ze chyba wszyscy bardziej boimy sie o bliskich niz sami o siebie ...
Ja boję się tylko tego, na co nie mam wpływu- czyli choroby (zarówno swojej jak i moich ukochanych). Można próbować się zabezpieczać, ale ile razy sie słyszy- nie palił, nie pił, uprawiał sport itd,itd. I co? I bywa , że kupa. Z resztą sie mozna jakoś uporać, tak myslę, lepiej lub gorzej. A nie, przypomniało mi się, koszmarnie nie znoszę takich długich, kręconych schodów np. wejście na jakąś wieże, zawsze mam nogi z waty i siódme poty na ciele. Blee... Takim schodom mówimy NIE.
Najgorsze krete schody jakie przezylam to wchodzac na Statue Wolnosci, ktora ma 46.5m wysokosci sama postac i 11m szerokosci. I teraz wyobraz sobie w tej ogromnej postaci na srodku slup a na nim dwa ciagi spiralnych schodow, jedne w gore, a drugie w dol i takiej szerokosci, ze idzie czlowiek za czlowieczkiem doslownie trzymajac nos w tylku tego co przed toba i nie ma mozliwosci zeby isc w dwie osoby obok (takie toto waskie). Pokonalam te schody razem z bylym mezem i trojka dzieci (moj syn i jego dwoje) i tak moj syn szedl pierwszy a ja go podtrzymywalam za koszulke, tuz za mna corka mojego meza co pare schodow lamentujaca "ciociu, ja juz nie moge, zaraz zemdleje" wiec mowie "trzymaj sie moich spodenek" juz mi bylo obojetne czy mi te spodenki zerwie z tylka, byle tylko nie spadla (przeciez nie mialam innej mozliwosci jej pomoc) za nia jej brat i na koncu moj byly, pokrzykujacy wesolo, ze "idziemy po rozum do glowy" bo te schody prowadza wlasnie do samej glowy posagu, gdzie sa okna z widokiem na miasto. Cala droge klelam konstruktora i modlilam sie, zeby komus nie zrobilo sie slabo, bo wtedy caly sznurek leci jak domino, nie wyobrazam sobie akcji ratunkowej w takich warunkach.... Schodzilismy w tej samej kolejnosci .... a jak juz poczulam staly grunt pod nogami i wreszcie puscilam koszulke mojego syna to sie okazalo, ze tak go solidnie trzymalam, ze koszulka miala przetarte na zgieciach dziurki. Izus nogi z waty???? Mnie sie nogi trzesly przez kolejne 3 dni. Juz nigdy wiecej nie dalam sie namowic na te atrakcje turystyczna i zawsze jak jest ktos chetny to ja czekam na dole :))
Jezu! Lucky! Upociłam się jak mysz, czytając. Ja jednka staram się z tym walczyć. W tym roku wlazłam na jakąś (taką w sumie maniunią) wieżę
widokową z takimi schodkami i byłam dumna. Ale i tak mi sie łydy trzęsły...
I tu Cie popre Marylko!!!
pozdrawiam serdecznie
Najbardziej boję się jak mnie odbiorą inni...jeżeli odezwę się na jakiś temat ,nie będzie to głupie...nie tak ubrane w gładkie słówka...czy temat na jaki chciałabym porozmawiać kogoś zainteresuje...
Czytam potem lub słucham i okazuje się,że moje myśli są podobne ...brak mi tylko umiejętności lub śmiałości ich przekazania ....
Tak w życiu to boję się choroby,ale nie mojej tylko moich najbliższych.
Czy się boję? Tak, nawet bardzo się boję...że mi pęknie serce, gdy stracę bliską mi osobę... Tak bardzo się tego boję, że nie mogę o tym pisać, bo zaraz mam oczy pełne łez. To nie jest normalne...wiem.
No i własnie Basiu przełamałas jeden ze swoich lęków
Po poczytaniu innego wątku okazało się ,że ze mnie w poprzednim półroczu była niezła gaduła(co prawda nie dużo ,ale często gadałam)
Basiu, napewno nie bede jedyna w takiej ocenie, ale zawsze lubie czytac Twoje wypowiedzi i wlasnie ostatnio tak jakos "przycichlas" ze az sie robi smutno.... Jestes soba i to jest najwazniejsze, a to daje sie wyczuc z Twoich postow. Wiesz mozna sie zgadzac lub nie z czyims zdaniem, zainteresowania tez mamy rozne, bo przeciez jestesmy rozni (i chwala za to Niebiosom), ale jesli z wypowiedzi wylania sie obraz prawdziwej osoby a nie jakiegos naciaganego udawania to jest wlasnie to !!! Ech Basiulka niech ja Cie dorwe w tym Otominie, siupniemy i wszystkie takie "wymyslone" ;)) leki mina :)))
Juz sie nie moge doczekac na to spotkanie i zeby Was wszystkich poznac, a siupanie tez musze przetrenowac, bo z tym jakos marnie idzie ;) chyba juz nie te "oczy" ????