"Gościu, siądź pod mym liściem, a odpoczni sobie!
Nie dojdzie cię tu słońce, przyrzekam ja tobie,
Choć się nawysszej wzbije, a proste promienie
Ściągną pod swoje drzewa rozstrzelane cienie..."
Cytując słowa skreślone kiedyś przez Jana Kochanowskiego zapraszam do lipcowej kawiarenki.
Będzie otwarta przez 24 h/dobę, ja też duchem będę tu zawsze, fizycznie tak często, jak kondycja pozwoli.
Zawsze będzie czekać na Was kawa i herbata oraz zimne napoje w upalne dni. Zawsze też będzie coś na deser, czyli ciasto i owoce..
Rozsiadajcie się i rozprawiajcie, o wszystkim i o niczym, tematy wolne i frywolne też, a może przede wszystkim.
Zapraszam, czujcie się jak w doborowym towarzystwie dobrych przyjaciół.
Do kawy dziś serwuję ciasto kruche z morelami... pyszne, maślane, z kruszonką.
Witaj Alman ,co za wspaniałe otwarcie lipca
Chętnie spocznę pod Twoim liściem,w dodatku lubię napar z lipy,no i przypomniały mi się fraszki Kochanowskiego ,które musieliśmy znać na pamięć
Dzięki za przypomnienie,zwłaszcza,że tak miło powrócić do dziecięcych lat ,pełnych radości i beztroski. Mamusia zawsze zrywała liście lipy,suszyła,by potem na wszelakie przeziębienia robić ten pyszny napar dosłodzony miodem.
Rozsiadam się jako pierwsza. Wczoraj tuż po 22:00 rozpętala się prawdziwa burza,pioruny waliły ,że aż w pewnym momencie przeraziłam się Za to dziś poranek jak marzenie.Nie gorąco,nie chłodno. W sam raz by usiąść na tarasie i napić się porannej kawki ,a ciasto chętnie ,ale później
Witajcie
super lipiec 'Pod lipą i z taaakim ciachem.
Porywam kawał ciasta i kawę. Fajnie i swojsko tutaj, pachnie gorącym latem.
Chętnie wstąpię kiedy czas i siły pozwolą.
Dziękuję za kolejne piękne otwarcie i zaproszenie.
a teraz widzę, że 'zabrali internet i muszę poczekać :(( aż oddadzą
i tak ciągle u nas, już sił mi brak do tego orang'utana
Pozdrowienia i życzenia udanego lipcowania ślę
no to fruuu
Jakie bzyczace, słodkie otwarcie.
Lipy zawsze kojarzą mi się z wakacjami, upojnym zapachem oraz pszczołami. Bzzz, bzzz. A potem miodek.
Amerykańskie lipy pachną jeszcze intensywniej. A buczą, że hej. Widziałam, słyszałam i czułam w zeszłym roku w Bostonie. U mnie nie ma, pewnie za gorąco.
Zapowiadana wczesnym popołudniem burza, rozmyła się w nicość, puszczając kilka kropli, zostawiając jedynie pojedyncze ślady. Ale musiała wrócić w nocy, bo na zewnątrz mokro (i bardzo parno). W prognozie jest jeszcze jedna, ale kto wie. Niech pada.
Na oceanie szaleje Beryl, już jest major, kategorii 3, przejdzie przez wyspy dziewicze, potem Jamaike, osłabnie do huraganu i jeszcze raz wejdzie na ląd gdzieś w Meksyku, na razid wygląda, że najpopularniejszy wakacyjny kurort może dostać.
Zobaczymy co z tego wyjdzie.
A za nim formuje się już następny.
Almanko nasza, silna i wytrwała Kobieto - jak pięknie zaczęłaś ten miesiąc, jak bardzo ciepło zachęciłaś nas żeby się przysiąść... Wszystkie słowa trafione w punkt
A to ciacho...mmmmm Takie lubię najbardziej - pachnące masłem, kruche, chrupiące i jednocześnie wilgotne. Rozpłynęłam się
To będzie piękny miesiąc
Witam poniedziałkowo i lipcowo
To mój ulubiony miesiąc. Od niepamiętnych czasów zawsze mam wtedy urlop. W związku z tym już zaczynam odliczanie
Wskoczyłam dziś w sandały i w miarę komfortowo poszłam do pracy. Póki co noszenie butów z piętą wychodzi mi słabo Noga w kostce puchnie jak chodzę, ale nie mogę cały czas siedzieć w domu.
Dziś idę do rodziców. W planach wspólny obiad, bo dziś imieninowy - Halinki . Na szczęście pogoda znośna. Zapowiadają deszcze, ale liczę, że mnie ominą
Dobrego startu w nowy miesiąc
Smakosiu, przypomniałam sobie, że wiele lat temu miewałam takie incydenty, nagle bez powodu puchła mi kostka, łokieć czy kolano. Moja szwagierka /lekarz/ kazała mi zażywać aspirynę, że to reumatyczne i ja tak robiłam, a poza tym to ta kapusta jak pisałam.
Ostatnio syn źle stanął i coś jakby zwichnął kolano. Nie dostał się do lekarza ani na SOR, ani w szpitalu. Na pogotowiu zrobili jedynie prześwietlenie, które nic nie wykazało, a do ortopedy się nie dostał oczywiście. Smarował altacetem, pryskał /jest jakiś spray/, i zażywał apap i jakoś sam się wyleczył. Może coś przeciw zapalnego też sobie zapodaj?
Dziękuję za troskę. Właśnie zaczęłam myśleć o czymś przeciwzapalnym doustnie. W moim przypadku to na 99% nie będzie problem reumatyczny. Ewidentnie czuję naciągnięte ścięgno. Wczoraj rano po zdjęciu bandaża pięknie wyłoniła się kostka a wieczorem, po całym dniu znowu "bańka". Dziś rano tradycyjnie "kostka" i póki co jakoś tak to wygląda. Pewnie trzeba czasu.
Hej, heej
Gnam tutaj a tu pustooo ;(
Ja na luzie po badaniach 'Profilaktyka 40+, wyszły ok, ujemne gdzie powinny i lekko podwyższone:
glukoza i cholesterol całkowity a jego składowe już w normie.
Nie jest źle, korekta diety i chyba badanie wątroby mnie czeka bo ona też miesza w cholesterolu, pomijając mój stateczny wiek
Jak odbębnię kolejnych doktorów to odetchnę z ulgą, ale to po urlopach.
Obiad gotowy od wczoraj, z marketowego karczku wyszedł fajny gyros, nawet bez marynowania w oleju.
Moje dodatki: pieprz czosnkowy i suszone pomidory z czosnkiem, pod koniec seler marynowany i makaron z czerwonej soczewicy. Pycha a do tego szybko i łatwo
Deser kawiarniany oczy nakarmi, ptysie hercikowe eM dokupił więc dzisiaj laba kuchenna.
Idę zebrać cukinię, pojedyncze ogórki i wykopać czosnek.
Poza tym nic nowego, okna, firany i mopowanie
Pozdrawiam i dobrego dnia życzę :))
Ja też dziś byłam na badaniach,typowo kardiologicznych. Dobrze,że zapisałam w kalendarzu ,bo znowu bym przegapiła. Za tydzień wizyta.
U nas na obiad dzisiaj żurek i bób. To na razie tyle. Idę robić kawę ,bo jakaś senna jestem. Co do gyrosa,to czasem robię ,wszyscy bardzo lubimy
Smosiu nie bagatelizuj cukru, bo to bardzo niebezpieczne. Jak tylko lekko podwyższone, ograniczenie węglowodanów powinno pomóc.
Cholesterol ogólny nie świadczy o niczym - przy minimalnym przekroczeniu. Bo jak dobry będzie wysoki, to i ogólny pójdzie w górę (ja tak mam). Ważny jest stosunek obu i trojglicerydy.
Ja też odebrałam wyniki.
Znaczy przyszły na konto u lekarza.
Wszystko koncertowo, niczego nie brakuje, nic nie przekroczone.
Ooooo kolejna zdrowa Kobieta! Super! Moje gratulacje. TAK TRZYMAĆ!
Brawo! Gratuluję wyników. Jest się z czego cieszyć.
Ale Kobieto - odpocznij trochę. Co Ty taka robotna?
Dzięki dobra kobieto
Pracować muszę bo nikt mnie nie wyręczy a czas wizyt od dawna trwa i nie chcę gości przyjmować w zapuszczonym domku.
O warzywa dbam, dla zdrowia i frajdy - duma mnie rozpiera jak zrywam dorodne cukinie, ogórki czy fasolkę.
Czyli wszystko to z próżności i egoizmu
Beryl szaleje na oceanie. 165 mil na godzinę. Biedne Karaiby, oberwie się Jamaice, a potem Ameryce Srodkowej.
Upał odpuścił trochę, na 1 dzień, zamiast niedzielnego 39, było tylko 30, a to jakby chłodno było. Od dziś już w górę temperatura.
4 lipca mam wolne, plan jest umyć dom. Zobaczymy jak z realizacją.
Witam wtorkowo
Wczorajszy dzionek upłynął bardzo miło. Droga powrotna była wyjątkowo taksówką, bo nagle tak się rozpadało, że moje jedyne sandały mocno by ucierpiały. Tak więc zaszalałam
Dzisiaj w planach małe zakupy, bo lodówka pusta. Co kupię? Nie mam pojęcia. Może będzie dobre awokado, papryka, ogórki, twaróg... Póki co nie mam chęci na mięso.
Dziś pogoda w kratkę. Trochę chłodno więc znowu trzeba było wyciągnąć cienką kurtkę.
Zmykam, bo papiery na biurku mnie wołają
Dobrego dnia
Witam. I jak się czujecie w cieniu lipy? Mam nadzieję, że dobrze, że słońce Was zbyt nie grzeje, a ewentualny deszczyk też nie dopada, bo liście wszystko zatrzymują.
W nawiązaniu do lipy dodam tylko, że to kwiaty lipowe, a nie liście, suszy się na herbatkę, parzoną w razie przeziębień.
To chyba wiadomo, do herbatki lipowej dobry miód lipowy polecam lub inny dostępny.
Z liści lipowych to chyba dzieci girlandy, opaski plotły. Coś mi dzwoni, ale dokładnie nie wiem jak to było
Witajcie
Cukier zamiast 99 mam 100,9, ekkore masz rację - odstawiam słodycze i powinno być już w normie.
Stres +, bo bałam się jak nigdy tych badań, do tego moja 'pauza starcza ++ i glukoza ponad normę wyszła.
Cholesterol, jak czytałam w sieci, może wątroba podbijać a z nią mam genetyczny problem i wycinka woreczka jest mi pisana, kiedyś...
U nas chmurno i chłodno. Czas na plany obiadowe, chyba wołowe i dalsze porządkowe.
Teraz kawusia sojowa, bez cukru, żadnego, nawet brązowego
Pozdrawiam i do dzieła mróweczki
Witajcie.
Pierw do Smosi... Moim zdaniem cukier masz jak trzeba, takie odchyły to normalna rzecz, gdybyś napiła się wody przed badaniem byłby w normie. Nie ma sensu wprowadzać jakieś bezcukrowe diety. A poza tym, jeszcze do niedawna norma cukru wynosiła 250, potem obniżyli. Ja od dłuższego czasu mam w granicach 106-110 i lekarz traktuje to jako ok.
U mnie pogoda się poprawiła czyli nie ma upału. Ale na jak długo?
Napisałam o kwiatach lipy na herbatę, bo ktoś chyba pisał wcześniej o liściach.
Trzymajcie się zdrowo.
A do kawy serwuję dziś deserek - ciasto z nasionami cia.
A ja się nie zgadzam z bagatelizowaniem cukru. Znaczy, każdy robi jak uważa.
Z tym 250 to chyba przesadziłaś, odkąd pamiętam dobry był wynik dwucyfrowy, powyżej niezbyt dobrze.
Dobry wynik to w granicach 90, w górę lub w dół. Do setki nic się nie robi z tym, najwyżej sugeruje dietę eliminacyjną/ograniczającą.
Jeżeli miałaś inne badania, które nie potwierdziły podejrzeń zmian w kierunku cukrzycy, to ok, lekarz zna Cię i wie.
Ale jeżeli nie - przy takich wynikach powinien zrobić hemoglobine glikowana, krzywą cukrową i insulinową. U mnie jeszcze jest A1C, ale nie robią krzywych w obciążeniu glukoza. To standardowe badania, w corocznym pakiecie.
Bo insulinoopornosc to dziad nieziemski.
Może nie szkodzi bardzo sam z siebie, nie widać negatywnego działania, ale wpływa na wszystkie inne hormony, zaburza ich pracę.
Wiem po siostrze. Dopóki nie unormowała insulinoopornosci, nie mogła unormować tarczycy, a przez to nie mogła zajść w ciążę.
Jak dostała leki, puzzle ułożyły się w dwa czy trzy miesiące, mały będzie miał 9 lat.
No i zostawiony sam sobie może doprowadzić do cukrzycy (choć nie musi).
Czasowe ograniczenie węglowodanów może poprawić wyniki, a przynajmniej dać obraz co dalej.
Pamiętam jak mój Tato z moim Teściem rozmawiali na temat cukru jaki mają na czczo. Tata powiedział,że rano miał 160 i się przeraził,a teść do niego-co??,ja jakbym tyle miał,to bym się cieszył'' Nie zdradził jednak ,ile miał cukru na co dzień. Faktem jest ,że był miłośnikiem słodyczy i nie zrezygnował z nich do samego końca. Nawet jak był w szpitalu. Uważał,że skoro bierze leki,to sobie może pozwolić,choć diabetolożka do której chodził wyraźnie mu nakreśliła stanowisko.
Moja mama miała cukrzycę.
Choć jak sama twierdziła, to jej nie miała, bo była bez insuliny.
Ale tabletki miała.
Na szczęście je brała.
Ale po stwierdzeniu tej "niecukrzycy" to do słodyczy ciągnęło ją piekielnie. Chowała sama przed sobą i wyjadała w ukryciu.
Niby cukier na lekach miała w normie. Tyle, że kostucha zabrała ją w wieku 69 lat, we śnie. Może trzeba było zrobić sekcję zwłok, ale wtedy nikomu to nie było w głowie.
Nigdy się nie dowiemy co było przyczyną.
Ekkore, jak dobrze, że czytasz i się nad tym zastanawiasz. Palnęłam straszną głupotę i nawet nie wiem dlaczego, bo przecież nie z niewiedzy, ale dlaczego? ślepota? skleroza?
Oczywiście, że referencyjny wynik cukru wynosi do 99 /dawniej było 125, a nie 250/, teraz od 100 do 125 stan przedcukrzycowy, zaś od 126 cukrzyca.
Dzięki, że zwróciłaś uwagę, bo głupotę strzeliłam. Chyba juednak nie powinnam pisać.
Alman w głowie miałaś pewnie cholesterol, ten jest 250. A o tym też rozmawialiśmy.
Nie przejmuj się za bardzo, nie warto.
I pisz jak najwięcej.
Jak czytałam to pomyślałam o 150, ale też nie trafiłam.
Jak będę trzymać linię, pracować w domu i ogrodzie, jeść z umiarem to powinno być wszystko w normie.
Od dawna starszyzna pracowa mnie upominała:
N Ż D czyli pamiętaj by Nie Żreć Dużo
Czasami to trudne bo kuszą słodycze i frytki czy placki, ale wtedy rezygnuję z tłustego jedzenia, ziemniaków i pieczywa.
Zup nie zagęszczam zasmażką, nie wlewam tłustej śmietany.
Ostatnio dostaję buraczki, duszę je z przyprawami prawie bez tłuszczu i zjadamy je zamiast ziemniaków.
Fajne są też duszone z fasolką szparagową i cukinią, zakwaszone octem malinowym /niedawno zlałam rocznik 2023 /.
A wszystko to dla zdrowia i urody też
Ja woreczka nie mam od dawna, wyciachali mi na trzydziestkę.
Specjalnego związku nie widzę.
Cholesterol ogólny mam podwyższony, ale nigdy nikt mi nie zrobił w Polsce z rozbiciem.
Dopiero w Stanach okazało się, że mam podwyższony, bo dobry jest wysoki.
I tak mam do dzisiaj.
Leki biorę, bo moje trojglicerydy szybują w kosmos.
Jak próbowałam bez leków (nie miał mi kto przypisać w pandemie), to były wysokie w szybkim czasie.
Jak biorę leki to i one, i stosunek cholesteroli jest idealny.
Z cukrem nigdy nie miałam problemu.
A powinnam, bo to wyjaśniło i usprawiedliwiłoby moją neuropatię. Zazwyczaj idą w parze - cukrzyca i neuropatia.
Mam sprawdzane wszystkie parametry, jakie robi się w Stanach. Podstawowe badanie, hemoglobina glikowana i A1C. Nie robią żadnej krzywej insulinowej czy cukrowej.
I już środa.
Jutro święto, wolne od pracy za pieniądze, będzie praca w domu.
Na początku sierpnia będę słomiana wdowa przez 10 dni, mąż znowu leci do Norwegii. Wylatuje 31 lipca.
Ja robię listy na weekendowe zakupy, trzeba naściągać trochę dobra do domu.
Wypadałoby też jakąś wędlinę zrobić, bo już tylko pastrami zostało.
Może w końcu mielonkę z szynkowara albo upiekę schab naszej Megi65, ten się zawsze sprawdza.
Jakbym miała schab, to byłoby w ten weekend. Ale nie mam, to za tydzień.
Na sobotę myślę zrobić tatara, akurat pojedziemy po mięso.
A potem z bułek zapiekanki z pieczarkami i serem.
Już mi slinka pociekła.
Pora się szykować do pracy, czas ucieka nie wiadomo kiedy.
Witam czwartkowo
Ja tylko na chwilę się przywitać. Za tydzień w sobotę jadę z koleżanką i naszymi synami na turnus do Kołobrzegu. Mamy w związku z tym trochę załatwiania,zwłaszcza ,że jedziemy pociągiem. Dacie wiarę,że ostatni raz jechałam tym środkiem lokomocji 28 lat temu? Sama jestem w szoku,że tyle lat minęło. Podobno od tamtej pory jazda koleją jest dużo wygodniejsza i szybsza.
Niestety bilety trzeba kupować dużo,dużo wcześniej. My aż na miesiąc przed wyjazdem,bo potem może zwyczajnie nie być miejsca w pociągu.
To na razie tyle. Na kawkę wpadnę może później. Miłego ,niezbyt gorącego dnia
Goplana przyjemnych wakacji, odpocznijcie trochę.
U nas dzisiaj święto, największe amerykańskie, 4 lipca, dzień niepodległości.
Na wieczór fajerwerki. My się nie wybieramy.
Jakoś fanem nie jestem, aby specjalnie jechać, przy okazji mogą być.
Dwa lata temu oglądaliśmy z terenu basenu hotelowego mojego brata. Miasteczko było w niecce pomiędzygórami, z każdego miejsca był dobry widok.
Mąż zapomniał wyłączyć budzika, choć i tak kilka minut wcześniej się przebudziłam, ale nie ma tyle, żeby oczy otworzyć. Wrrr. Na jutro wyłączy, gdy ja idę do pracy.
Wstałam o 6.
Oj nie wiem jak to będzie... Jakąś godzinę temu zadzwoniła Żona Taty z wiadomością,że tata tracąc przytomność upadł pod sklepem,po czym zaczął silnie zwracać. Od razu wezwała pogotowie i zadzwoniła do mnie. Nogi mi podcięło,zwłaszcza,że te wymioty mogą być wynikiem wstrząśnienia mózgu. W końcu upadł na kostkę brukową. Przed chwilą dzwoniłam czy już coś wiadomo. Na razie tyle,że pobrali mu standardowo krew i czeka w kolejce na tomografię...
Trzymam kciuki za jak najwcześniejszą diagnozę, żeby było wiadomo co i jak.
I jeżeli tata będzie stabilny, jedz z synem (niestety mój słownik ma tylko jedzenie zamiast jechania), na miejscu wiele nie pomożesz, a tak dasz synowi wakacje.
Goplano, trzymam kciuki za tatę. Mam nadzieję, że wszystko się szybko wyjaśni i nic aż takiego się nie stało. I jeśli tak będzie, jedź, podzielam zdanie Ekkore.
Witam piątkowo
Na szczęście z moim tatą wszystko dobrze. Badania tomografem nie wykazały nieprawidłowości, co bardzo nam ulżyło. Stracił przytomność z powodu bardzo niskiego pulsu i cukru we krwi.W dodatku wyszło ,że jest odwodniony. Lekarka przyjrzała się skąd miał tak niskie tętno i okazało się, że dawka leku ,który bierze jest o połowę za duży. Po kilku godzinach spędzonych na SORze wypuścili go do domu z zaleceniami,by więcej pić i udać się do kardiologa. Akurat 7 lipca ma wizytę.
Na dodatek przy wypisie okazało się,że zniknęła mu saszetka z dokumentami i telefon. Zguby zostały w karetce pogotowia i przyjechały z następnym pacjentem,oczywiście po interwencji taty. Najważniejsze jednak ,że ogólnie wszystko w porządku,choć wciąż mnie martwią te wymioty.
Dopisano 2024-7-5 8:35:34:
Ja też mam jakieś chwilowe zamglenia umysłu. Napisałam, że tata ma wizytę 7 ,a miało być 11 lipca. ja natomiast mam wizytę 9-ego. Ciekawe jak mi wyjdą badania. Wczoraj rano dość paskudnie się czułam, dopiero jak wzięłam Acard to mi przeszło. Potem ta akcja z tatą. Jednym słowem stresów nie brakuje. Mam cichą nadzieję,że choć troszkę odpocznę zmieniając powietrze na morską bryzę. Może być i chłodno,ważne ,by się nawdychać spacerując przy szumie falOj Goplano, stresów masz od groma i ciut ciut. Życzę żeby u taty szybko się wszystko unormowało i Ty żebyś się dobrze czuła. Odpoczywaj, łap bryzę i naciesz oczy przestrzenią.
Cześć
Fajnie bo piątek i pogoda też fajna. Ranek bez podlewania i powietrze rześkie bo w nocy popadało solidnie.
Teraz, po kawie mam chwilę na czytanie i klikanie.
Goplana odpoczywaj i spokojnie czekaj na opinię lekarza.
Wiem, łatwo doradzać, ale to jedyny sposób na pomaganie rodzinie w sytuacji kryzysowej. Nabieraj sił by wspierać potem bliskich.
Starsi źle znoszą upały, może to był udar słoneczny, cieplny?
U nas oczekiwanie na światłowód, wyrywanie chwastów bo cukinie nie wyszły /słaba gleba i nornice/ a ich miejsce zajęła łączka.
Trudno, cukinie nowe na szczęście rosną fajnie i zbieram je często.
Pomidory z krzaczków marketowych już jemy.
Tyle wieści wioskowych, kociarnia dostała nowy drapak, wysoki i elegancki - obchodzą go wielkim łukiem
Pozdrawiam
Goplana, jak dobrze, że wszystko w porządku. Najlepiej we własnym domu.
Smosia moje koty mają wielki drapak, tzw catcando, z budkami, półkami. Na wynajętym mieszkaniu był okupowany bardzo.
Po przeprowadzce do domu, mimo wielokrotnych zmian miejsca nie znalazł się w centrum zainteresowania przez kilka lat. Ale nie tak dawno wrócił do łask.
Poza tym mamy kilka zwykłych drapaków.
Jak producent zmienił sznurek, zaczęliśmy szukać innego, żaden nie zyskał aprobaty Trixi, Olivii wszystko jedno.
W końcu udało się kupić sznurek (chodziliśmy po sklepach typu hobby, z kawałkiem starego, aż znaleźliśmy. Bo te zamawiane online też nie zyskały aprobaty).
Udało nam się umyć pół domu. Nim upał zaczął panować (w cieniu było 35 stopni) i skończył nam się płyn do mycia. Ale za to posprzątaliśmy taras, teraz aż błyszczy świeżością. Za rok jest plan zrobić zaraz jak przestanie pylić i nie będzie tak gorąco.
4 lipca spędzony pracowicie.
Ja zaraz do pracy, mąż ma wolne.
A w sobotę uzupełnianie zapasów, trzeba zakupy zrobić.
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Szybki wpis, bo mam trochę zamieszania.
Byłam w pracy i miałam jechać na pogrzeb kolegi mamy , ale nagle zadzwonił telefon, że u mnie w pionie leci woda. No to biegiem do domu. Teraz hydraulik walczy z rurą i trójnikiem. Taka to niespodzianka. Nic, grunt żeby zrobił.
Na jutro też niespodziankowe plany, bo w dalszej rodzinie Połówka jest pogrzeb. Na 9.30 do kościoła a o 11.00 na cmentarz.
Miałam w planach sprzątanie i zakupy, hm...zobaczymy o której uda się skończyć hydraulikowi robotę. Dobrze, że utrafił się miły i nie pociął mi zabudowy od frontu, tylko na moją prośbę z boku. Tam ma gorsze dojście, ale ja uratuję widoczną ścianę.
Dobrego dnia
Witam sobotnio
Dziękuję Wam Dziewczynki za słowa wsparcia. Każde dobre słowo jest jak balsam na serce. Dziś u nas znów gorąco,ale nie upalnie. Ostatnie deszcze i chłód zrobiły swoje, z czego się cieszę Za tydzień o tej porze będę siedziała w pociągu. Nie ukrywam ,że mam lekkie obawy,ponieważ mój i syn koleżanki nigdy jeszcze nie jechali i nie wiadomo jak zareagują. Mam nadzieję,że będzie dobrze,to tylko takie matczyne rozterki
Ciekawa jestem co tam pichcicie na obiad? U mnie dziś zupa wiśniowa z makaronem zaprawiona zaklepką z kisielu,podrasowana śmietanką 30%
Dla mnie pyszota. W dzieciństwie latem Mamusia często robiła,wlaśnie w taki sposób. Jedni uwielbiają ,drudzy wręcz nie ,a jak jest bądź było u Was?
Jutro będzie fasolka szparagowa i kurczak w majonezie. O rosole nie muszę pisać Na podwieczorek będzie drożdżówka z kruszonką i kompot z czarnej porzeczki.
A tymczasem wpadajcie do kawiarenki. Alman z pewnością nas uraczy pysznym ciastem ,a ja niosę dzbanek lemoniady
Hej hej sobotnio.
Upałów ciąg dalszy.
Wczoraj było 39 w cieniu.
Bez widocznego słońca, wyglądało jakby zachmurzone.
Mała miała wizytę koleżanki, ja rozmowę z jej opieką (babcia koleżanki, jesteśmy w podobnym wieku, córka mieszka mniej niż 5 minut na piechotę od nas, na kolejnej ulicy osiedla).
Było bardzo miło. Kładłam Małego spać, wysłałam dziewczynki na górę. Mała wróciła w wersji ufoludka - cała zielona, nogi ręce. Ostemplowala się raz przy razie.
Dobrze, że ta druga się bała tego.
Po spaniu miałam ją odmaczac w wannie, ale skończyłam wcześniej wczoraj. W każdym razie usmialysmy się z mamą dzieciaków. Przed wyjściem uprzedziłam ją o wyglądzie córki.
Dobry tusz, bo ja mam zielone na rękach jeszcze. Jak próbowałam ją trochę wytrzeć chusteczkami myjącymi.
Nie jestem zwolenniczką zupy owocowej, żadnej. Bo to jak kompot z talerza, do tego z makaronem.
Wiśnie bym pojadła luzem.
Przysmak mojego wakacyjnego dzieciństwa na wsi, wtedy składałam się z wiśni. Jadłam aż język nie stanął kołkiem, jak odpuścił nowa runda.
Witajcie wieczorową porą
Przede wszystkim przekazuję wieści od Almanki. WuŻet blokuje i nie może wejść,ale za to przesyła nam ten oto pyszny tort Jak tylko syn uruchomi wejście na stronkę, odezwie się do nas. Jakieś półtora miesiąca temu miałam ten sam problem. Mężowski musiał resetować cały komputer ,abym odzyskała WuŻet. Powiedział,że niestety co jakiś czas to się będzie powtarzać,bo strona może być zagrożona.
A tymczasem nacieszmy oczy tym pysznym wypiekiem. Jutro zjemy do kawki.
Dziękuję Almanko i do zobaczenia wkrótce
Z tego tortu, to już niewiele zostało - tylko borówki ganiają po talerzu, ale tak to jest jak Alman częstuje pysznościami. Nie marudzę, bo borówki pyszne
Witam niedzielnie
Tydzień lipca już prawie za nami. Dziś rano u nas nieźle popadało,więc w tej chwili przyjemny chłodek. Właśnie jestem w trakcie robienia obiadu.
Postawiłam dziś na danie z piekarnika. Pachnie w całym domu. A to przepis ,jakby ktoś chciał
https://wielkiezarcie.com/przepisy/zapiekane-piersi-z-kurczaka-30000023
Na deser tort Almanki. Wpadajcie,bo braknie
Helooo, witajcie
Wpadłam rano, oczy nakarmiłam tortem almankowym i ... sieć mi zabrali.
Jeszcze troszkę musimy pocierpieć zanim światłowód dotrze i do nas.
Poza tym obiad na lenia czyli powtórka z gyrosa Renaty, w wersji z polędwiczką wieprzową i: szparagówką grządkową, ogórkiem /sztuk 1na/ swojskim, fasolą białą z puszki + zalewa i makaronem greckim w kształcie ryżu.
Ciut prze-pieprzyłam, ale tylko ciutkę.
Na surowo cukinia moja ulubiona, nowa odmiana - kulista.
Obżarta i ospała, tylko ziółka wątrobowe zaparzę, paciorek i spać.
Od jutra znowu kierat ogrodowy i domowy + spece od światłowodu.
Oferta przyjęta a mimo to konkurencja krąży i kusi nas niskimi cenami, wypasioną tivi i 'gruszkami na wierzbie
Nas trzyma umowa więc nie będziemy zmieniać operatora, inni też zostają przy pomarańczce" bo daje stacjonarny darmowy i jest tu od zawsze - siła przyzwyczajenia działa.
Udanego wieczoru i spokojnej nocy życzę Wszystkim
Aż dziw, że pierwsza. Rzadko to się udaje.
Kolejny upalny dzień. Padało może z pół godziny, w 15 minut potem wyschlo.
Dziś ma być nowy deszcz. I tak do końca tygodnia. Oby, nawet krótka burza.
Beryl na zatoce, za chwilę ma być znowu huraganem i uderzyć na Teksas, przesunął się od Meksyku.
My idziemy po kościele do kina, na Minionki. A w drodze na szybką kanapkę. Ostatnie nasze wyjście do odległego kina. Mieliśmy roczny abonament, który zdejmował z nas prowizję za zakup biletu online (jako, że są rozkładane fotele, to miejsc jest dużo mniej w kinie, w dzień seansu zazwyczaj nie ma już dobrych miejsc, trzeba kupować w środku tygodnia, jeżdżenie do kina tylko po bilety mija się z celem. Także mieliśmy takie coś wykupione), właśnie się skończył.
Teraz mamy kino blisko nas, więc wykupimy sobie tutaj taki sam abonament.
Oddaliśmy teścia na nowo do ośrodka.
Bo mieliśmy problem ze znalezieniem nowych opiekunek, coraz gorszy sort.
Przedostatnia co chwilę się gubiła z teściem, on nie wiedział gdzie jest. Podobno darła się na niego.
Ostatnia, barachlo z referencjami (przepraszam za określenie, ale trudno mi to inaczej nazwać) uciekła przed terminem, z teścia pieniędzmi na życie. Konto było wybrane do prawie do zera a ona zwiała przed wpływem jego emerytury. Mąż wczoraj sprawdził, nie robi tego na bieżąco, co jakiś czas patrzy czy płatności zeszły.
Pieniądze dostała od kuzynki teścia, kobiety znikąd, co jej nie lubię, ale koordynuje wszystko na miejscu. Bo pojechała na wakacje, to dała opiekunce całą kwotę. Tyle, że ona się z nich nie rozliczyła przed ucieczką.
Przez ponad tydzień teść był sam, męża kuzyn przynosił posiłki.
A jemu takie sytuacje wpływają bardzo na demencję.
I wtedy uradzilismy z kuzynem, że teść powinien iść do ośrodka, otworzyli nowy, bardzo blisko niego (na terenie dawnego szpitala, z dużym ogrodem). Byli oglądać, teściowi się bardzo spodobało. Po tym jak był sam ciągle dopytywał się kiedy.
No i od piątku mieszka, zadowolony.
Pokój ma balkon.
Drogo, ale przynajmniej bezpiecznie. I jedzenie zapewnione. A jego pieniądze będą się odkładały, będzie miał na leki, drobne przyjemności. A gdyby było potrzebne to i na pampersy.
A jednak nie pierwsza.
Goplana pisałyśmy w tym samym czasie, mój post dłuższy to zajęło więcej czasu.
Super obuad, super ciasto.
2gi wpis:
Szczęście w nieszczęściu, że tylko kasa stracona, mogło być znacznie gorzej.
Teraz chyba tylko sobie można ufać, naciągacze są bezkarni.
Pozdrawiam.
To była kobieta z referencjami.
Przyjechała z psem - do pracy.
Po dwóch tygodniach się rozmyśliła, bo za ciężka praca.
A praca z teściem to posiłki, leki, spacer, ogarnąć dookoła. Owszem ma początki demencji, ale jak czuje się bezpiecznie to jest obecny i wszystko kojarzy. Nie potrzebuje pomocy w toalecie i w kąpaniu (jedynie pamiętać o tym, bo moi teściowie starej daty, kąpielraz w tym tygodniu, teściowi trudno zrozumieć dlaczego częściej).
Myślimy, że ona myślała, że przyjechała do kurortu i będzie miała czas dla siebie. A tu poza gotowaniem trzeba było chodzić na spacery w teścia tempie, ciągle zostawał z tyłu.
Było minęło, teraz jest bezpieczny. I pozostaje mieć nadzieję, że jak opadnie nowość, nie zmienią się standardy. On też potrzebuje już mniej, życie w tym wieku spowalnia bardzo.
Idealnie wszystko się rozwiązało. Myślę, że taki "nowy dom" da teściowi poczucie bezpieczeństwa i Wy tez odetchniecie z ulgą, bo będziecie mieli pewność, że jest zaopiekowany.
Witam
W drugim tygodniu lipca. Coś tak ostatnio ciszej się zrobiło. Smakosi nie ma już parę dni,wyjechała na urlop? Chyba jeszcze nie. Odezwij się do nas
Oby jak najszybciej Alman udało się zalogować i napić wspólnie kawy,bo jakoś smutno. Dobrze ,że Smosia dała znać,że jest,co oni tam wyprawiają z tym światłowodem tyle czasu. Nerwicy można dostać,zwłaszcza ,że się naprodukujesz,napiszesz i nagle wszystko znika Nie mniej jednak nie zniechęcaj się ,tylko choć parę zdań ,trzeba ich przechytrzyć jakoś
Dobrze ,że Ekkore się udaje regularnie wpadać mimo tylu obowiązków. Niesłychane co zrobiła ta kobieta zabierając pieniądze teścia. W głowie się nie mieści ,że można tak zrobić,jeszcze biednemu schorowanemu człowiekowi. Brak jakiejkolwiek empatii i sumienia. Dobrze,że teraz jest w ośrodku ,w którym profesjonalnie nim się zajmują i gdzie będzie się czuł bezpieczny a i Wy będziecie dużo spokojniejsi.
Witam poniedziałkowo.
Goplana, dla mnie wejście do kawiarenki, to takie oderwanie od codzienności, od tych przyziemnych spraw.
Upałów ciąg dalszy.
Beryl kręci się przy brzegu Teksasu, lada moment wejdzie na ląd.
W pracy Mała ma obóz w tym tygodniu, czas będzie biegł szybciej, bo to będą rozjazdy. Jutro całe przedpołudnie w drodze. Mała obóz. Godzina przerwy. Mały gimnastyka. Godzina przerwy. Odebrać Małą.
Dzisiaj bardziej zorganizowanie.
Witam poniedziałkowo
Jakoś czas mi ucieka i co chcę do Was zaglądnąć, to ktoś mi przeszkodzi.
Wczoraj "odpaliłam" na Netflix i skusiłam się (co jest rzadkością) na oglądanie serialu pt. "Rozpaczliwe kłamstwa" - brazylijski melodramat. Wciągnął mnie mocno. Dziś wieczorem skończę. Polecam.
Pogoda całkiem przyjemna. Taka mała namiastka lata.
Ścięgno już w 70% zregenerowane. Jeszcze staram się oszczędzać, ale dziś wróciłam do moich spacerów. Sprawdzę wieczorem czy to był błąd
Zmykam, bo papiery czekają.
Dobrego dnia
Witam. Wreszcie zostałam odblokowana dzięki moim dzieciom.
A tu cisza jak makiem zasiał. Przyczyna tkwi w pogodzie czy gospodyni się nie udała? Tak czy siak, dochodzić nie będe, ale wpadajcie na pogawędkę w cieniu lipy. Tutaj chłód, fajnie, można posiedzieć i pogawędzić przy mrożonej herbacie i lodach.
U mnie żar się z nieba leje, a ja przy takich pogodach... szkoda gadać. Ale staram się jakoś trzymać.
Trzymajcie się chłodu, siedźcie w cieniu i pijcie dużo wody.
Jestem! Jestem! Bardzo się cieszę, że Ty też
Ja też jestem,staram się codziennie być. Dziś później ,bo jakoś tak się nie za bardzo czułam.Mierzę ciśnienie a ja mam 180/120. Dobrze,że dziś wizyta u kardiologa. Może zmieni mi leki. To na razie tyle bo powoli zbieram się do lekarza. Odezwę się później a jak nie to jutro. Pozdrawiam i buziaczki ślę każdemu z osobna
Witam wtorkowo
Wczoraj dzionek przewróciłam sobie do góry nogami, bo pomyliłam datę i zaplanowane spotkanie a jak jedno się zmieni, to zaraz coś innego nie pasuje.
Dziś śmigam po pracy do rodziców. W planach zakupy a potem obiecana, mamina pomidorowa
Coś zapowiadają, że dzisiaj termometr wskaże 29 stopni. Rano jednak było zimno - zaledwie 14 stopni.
Ten tydzień mam w miarę "luźny", ale przyszły, to ostatni przed urlopem więc szykuje mi się mały "zagęszczenie" - każdego dnia coś i nie da się inaczej. Nic to, grunt, że potem już tylko luz
Nie wiem co to wczoraj była, ale padłam o godz. 19.30 Wymyłam się i wskoczyłam do łóżka. Zasnęłam jak dziecko, kiedy tylko poczułam poduszkę
Dobrego dnia
Hej Babeczki, moje Córeczki.... chyba mogę tak na Was mówić? Dobrze, że się zmobilizowałyście i wpadłyście, bo już zaczynałam się martwić, a ja bardzo "umiem" się zamartwiać, chyba nawet to lubię, bo zawsze sobie powód wyszukam.
Goplano, napisz co lekarz na Twoje ciśnienie. Powiem Ci, że przez 3 dni też miałam ciśnienie wyższe, przeważnie 144, rozkurczowe to ja mam zawsze koło 70-80. Do tego źle się czułam, jakieś bóle miałam w klacie z lewej strony, już nawet analizowałam, czy coś tam się zapycha. Na ogół ciśnienia nie mierzę, robię to tylko jak mi coś dolega, albo 10 dni przed wizytą u kardio, wtedy grzecznie mierzę rano i wieczorem o tej samej godzinie i zapisuję i potem podsuwam pod oczy doktorkowi.
A teraz mierzyłam wiele razy, jak opętana, do tego robiłam sobie jeszcze ekg /dostałam w prezencie od syna taki zegarek, mierzy puls i robi ekg i daje komentarz czy normalne czy arytmia/.
Dziś już ok. Zmierzyłam tylko rano i miałam 124 więc koniec zabawy, zresztą też czuję się dobrze.
Witam środowo. A więc tak jak przypuszczałam. Kardiolog całkowicie zmieniła mi lek. Na końcu lipca mam ponowić badania krwi. Tym razem wydłużyła listę. Mam je odebrać i iść z nimi do lekarza rodzinnego. On zadecyduje czy jest wszystko dobrze,czy wypisze mi skierowanie do szpitala. Spytałam czemu tak, a ona ,że wie pani jak dzisiaj jest. Na kolejną wizytę do mnie musiałaby pani czekać kolejne pół roku,bo takie są realia. Dostałam także skierowanie na UKG,holter ,ale kto wie czy nie będę miała wykonanych wcześniej w szpitalu. To na razie tyle. Pozdrawiam
Goplano, tak sobie myślę, że po tych nowych lekach ciśnienie się unormuje i cała reszta już pójdzie "gładko". Pani doktor chucha na zimne i dobrze. Teraz pogoda szaleje a to z pewnością nie pomaga. Koniecznie daj znać jak zadziałały nowe "pastylki".
Witam. Goplano, myślę, że jak już wrócisz z tych wojaży nadmorskich udaj się profilaktycznie na wizytę kontrolną do innego lekarza kardio, odżałuj te 200 zł i niech Cię porządnie zbada. Nigdy kardiolog nie zlecał mi badania krwi, co on z tych badać czyta? raz jedyny zalecił mi zrobienie jednego badania z krwi /nie pamiętam jak się zwało, jakiś skrót/ na wydolność serca. Podobnie nikt ze znajomych takich badań nie wykonuje. Ale kardiolog powinien zawsze do wizyty mieć aktualne ekg, raz w roku echo, no i jak trzeba holter na ciśnienie lub ekg. To powinien sam zrobić podczas wizyty /ekg, echo/.
Nowego leku nigdy nie wprowadzaj wieczorem po raz pierwszy, bo czasem po zmianie też różnie się człowiek czuje, raczej zaczynać nowy lek w dzień. No chyba, że masz zażywać tylko wieczorem.
Mnie zmienił ostatnio i lek na ciśnienie, ten sam wprawdzie, ale zażywam wieczorem, ale to chyba dlatego, że za dużo innych miałam rano. Kiedyś pytałam co Ty zażywasz, ale nie pamiętam. Ja na ciśnienie mam Actelsar 40, do niedawna miałam dawkę 80, ale dodatkowo jeszcze betaloc 100 rano.
Ostatnio pogoda nie sprzyja sercowcom i krążeniowcom, ja też się źle czułam i to bardzo, po operacji jeszcze tak nie było, ale od wczoraj już dobrze.
Myślę, że jak pogoda się unormuje, też poczujesz się lepiej.
Tymczasem trzymaj się dobrze, dasz radę, bo jak nie Ty to kto?
Przed wizytą zawsze każdy musi zrobić EKG i zmierzyć ciśnienie,dopiero wtedy wchodzi się do gabinetu. Jeśli chodzi o badania z krwi to standard -morfologia aspat,alat,potas ,kreatynina. Wyszedł mi za duży potas a podobno dla serca to nie jest najlepiej. Holter miałam w zeszłym roku,UKG 3 lata minęły ,więc mnie kieruje. Jednak gdyby po nowym leku ciśnienie się nie ustabilizowało i wyniki po tym nie wyszły najlepsze ,mam się zgłosić do rodzinnego. Mam nadzieję,że się po nowym leku ciśnienie ustabilizuje i będzie chłodniej ,bo nie jestem w stanie normalnie funkcjonować. U nas Jest takie ciężkie powietrze i upał sięgający 33 stopni a ma być 35. Każdy marzy o deszczu ,a ja się cieszę wyjazdem nad morze,bo tam całkiem inne powietrze i nawet przeszkadzał mi nie będzie deszcz. A podobno ma być wierząc mapom pogody.
To na razie tyle. Na dzisiaj zapowiedzieli nam się goście i muszę coś przygotować. Sernik na zimno już mam. Pytanie co zrobić na kolację,bo zjawią się tak koło 17:00. Jakbyście tak coś dobrego podpowiedziały byłabym niezmiernie pocieszona. W grę wchodzi wszystko ,nie są wybredni
Z ciśnieniem i jego unormowaniem to czasami droga skalista i wyboista.
U mnie poszło po pierwszej tabletce, potem zmiana na takie przeciwko palpitacji.
Mój mąż ten lek bierze jako 1 z 3.
Tyle mu teraz potrzeba, aby ciśnienie trzymać w ryzach.
A tylko jeden podstawowy działa. Trochę zajęło dobranie go. Jak poszła fama, że rakotwórczy, zmienili mu na inny. Pół roku eksperymentów, zmian, piekielnego bólu głowy zdało się na nic. Wszystkie jadł jak cukierki.
W końcu powiedział, że ma gdzieś raka w przyszłości, najpierw musi dożyć tego. Dostał ten sam lek, który po badaniach okazał się rakotwórczy tylko w chińskiej produkcji (a tego nie miał), ciśnienie się unormowalo na jakiś czas.
Jak zaczyna mu skakać, wtedy dostaje leki wspomagające.
Ja idę w prostotę- sałatka jakaś, sery, wędliny, owoce, orzechy.
Co zjedzone, to zjedzone, reszta wraca do lodówki.
A widzisz, to dobrze, bo myślałam z tego co przeczytałam, że tylko morfologię robi i nic więcej. Teraz też zrozumiałam dlaczego mój kardio skrzyczał mnie gdy zapytałam, czy potas który sobie dodatkowo serwowałam nie wchodzi w jakieś niepotrzebne reakcje z moimi lekami /miałam skurcze i sobie sama zaaplikowałam potas/. Zadał mi pytanie czy robił badania i mam niedobór, bo inaczej mogę narobić więcej szkód. Odstawiłam więc ten potas, ale nie mówił, że szkodzi sercu.
Niedobór tak samo szkodliwy jak nadmiar.
Dlatego zawsze lepiej najpierw wydać kasę na badania prywatnie niż suplementy, które mogą zaszkodzić, zamiast pomóc.
Czytałam, nadmiar znacznie groźniejszy od niedoboru
Może chłodnik? Na drugie młode ziemniaki i kawał mięsa z piekarnika - we własnym sosie
Mogę być Twoją wirtualną "córeczką" i będzie mi z tym baaaardzo dobrze . Moja mama ma dokładnie, jak Ty - martwi się o różne rzeczy, najczęściej o mnie, potem o zwierzęta a potem o bezdomnych. A ja się martwię, że Ona się martwi
Witam środowo
Poranek wyjątkowy, bo było 21 stopni. No tak ciepło, to jeszcze nie było. Fajnie się szło. Oczywiście, jak tylko wyszłam z domu, to zaraz popłynęłam myślami do tego miejsca, gdzie będę urlopować Już widziałam siebie z kawą na tarasie. Jej, żeby tylko dopisała nam pogoda
Wczoraj wróciłam późno. Autobus trafił się stareńki i był tak nagrzany, że nie szło w nim oddychać. Zrobiłam rodzicom zakupy, to dziś na szczęście nie muszą wychodzić. Niestety zapowiadają burzę i opady i to dokładnie o tej godzinie, jak ja będę kończyć pracę. Przeczekać nie mogę, bo przychodzi kominiarz na przegląd czy w mieszkaniach jest wszystko OK więc muszę gnać do domu.
Pijecie w upały gorącą herbatę? Jak tak, to zostawiam w dzbanku - właśnie zaparzyłam.
Dobrego dnia
Witam wszystkich obecnych i nieobecnych. U mnie ciąg dalszy "palmy". Jej, ja to przetrzymać. Siedzę w domu i nigdzie nie wychodzę nawet, bo 2 dni temu poszłam do sklepu obok to wróciłam mokra jak miss podkoszulka i sapiąca jak parowóz stary. Ot, starość nie radość, młodość nie wieczność. Ale dam radę. Chłodzę kompotem jabłkowym i lodami. No, te lody to niezbyt trafiony pomysł, ale....
Dziś moja wnuczka ma 9 urodziny, ale świętowania nie będzie, bo wyjechała na kolonie. Jest taka fajna, zawsze radosna i uśmiechnięta, i podobnie jak starsza, tańczy w zespole oraz uprawia akrobatykę. Starsza też tańczy w innym zespole /ma 17 lat/ i uprawia jazdę konną. Udały mi się dziewczyny. A mam jeszcze trzecią, prawie 18-lat, ale ta to naukowiec, siedzi w książkach i ma najlepszą średnią w całej szkole i nawet stypendium dostała od premiera. No to się nachwaliłam.
Zapomniałam, że mam jeszcze jednego wnuka, ale on dopiero zacznie karierę w szkole, a na razie zapalony piłkarz, trenuje już od kilku miesięcy, będzie "Lewandowskim". Ale ostatnio mi oznajmił - babciu, zakochałem się w Felicji!!!
Wzrok mi się kończy, zatem pozdrawiam.
Ale radosna ta Twoja opowieść rodzinna i taka optymistyczna. Nic, tylko pogratulować takich wnucząt. Brawo!
Wnuki to nagroda za trudy życiowe /praca, obowiązki rodzinne/.
Tak mawiają dziadkowie, bo dzieci są jakie są ale wnuki to zawsze wyjątkowe i najpiękniejsze, najmądrzejsze i najukochańsze /cytaty rodzinne i wyczytane/.
Pozdrawiam, niech zdrowo i mądrze rosną
Wczorajszy dzień mi uciekł. Rano nie było czasu, a w pracy szalony dzień w rozjazdach. No i Mały spał ledwie godzinę po południu, piekielny kaszel go męczy.
Może to u nich rodzinne, bo Mała miała podobnie (teraz wyrosła). Cały dzień bez jednego kaszlnięcie, a jak tylko położyła się, to mokry głęboki kaszel.
U niej to bym powiedziała uczulenie na kurz. Dużo poduszek, kocy, pluszaków, Ale u niego? Łóżeczko puste, bez przykrycia (śpi na wierzchu w dzień, w nocy w śpiworku), poduszek, zabawek, prześcieradło zmieniam ja albo panie sprzątające raz w tygodniu.
Po południu był marudny, bo znaczony. Nic nadzwyczajnego.
Pogoda upalna, bez zmian. Dwa dni deszczu rozmyły się w nicość. Ma być dzisiaj w nocy, zobaczymy.
W sobotę kupiłam opakowanie piersi z kurczaka. W sklepie nie popatrzyłam. Zastanowiła mnie chwilę cena, ale też nie spojrzałam na wagę.
Wczoraj otworzyłam- rozmiar 5xl, takich wielkoludów jeszcze nie miałam.
Na opakowaniu napis, że bez hormonów i antybiotyków.
Powiem, że byłam przerażona trochę.
Ale koci tester domagał się kolejnych kawałków. A często po pierwszym odchodzi.
Po upieczeniu były naprawdę dobre, aż byłam zaskoczona.
Reszta będzie do wędzenia.
Ostatnio miałam bardzo małe piersi. Po uwędzenia - skórka z dołu, skórka z wierzchu, środek minimalny.
Teraz to będą plastry...
Dziękuję za podpowiedzi. Zrobiłam chłodnik ogórkowo-czosnkowy,a do tego będą sery i wędlina jak napisała Ekkore,chleb,winogrona i nektarynki. A na deser sernik na zimno z malinami i borówką amerykańską pokryte galaretką agrestową.
Witam czwartkowo
Jaka u Was pogoda? U nas było wczoraj tak duszno,że nie było czym oddychać. Wieczorem zaczęło się błyskać ,ale ominęło i poszło dalej. W rezultacie nie spadła a nas nawet kropla deszczu. Dziś słońce za chmurami,ale gorąco jest. Co prawda nie jak wczoraj,ale jednak.
Goście z pomorskiego dopisali. Zrobili sobie wycieczkę objazdową i do nas zajechali po drodze,a że ostatni raz widzieliśmy się chyba z 6 lat temu ,tym większa była frajda się spotkać. Myślałam,że zostaną u nas ,ale nocleg mieli zaplanowany pod Krakowem. Od nas to jakieś 8o km ,więc spokojnie posiedzieliśmy do późnych godzin wieczornych. Dziś mają zwiedzać dawną stolicę,a potem mają jechać do Zakopanego. Oby tylko pogoda nie sfiksowała,bo z tego co pokazują to aż ciarki przechodzą.
Tymczasem czas na kawę. Dziś mrożona. Napijecie się? Do kawki polecam sernik na zimno. Zapraszam
Witam z upalnego zakątka. U mnie niemal Afryka dzika, od rana upalnie i duszno, ale dopiero po południu zapowiadają "atrakcje" pogodowe.
Źle dziś widzę, więc nie napiszę za dużo, ale mrożonej kawy chętnie się napiję, a i serniczkiem na zimno nie pogardzę.
Trzymajcie się.
Chorych pytają ja łapię za cały zestaw i pędzę na leżak by wdychać letnie, wilgotne powietrze
Dzięki za smaczny poranek, nic lepszego dla mnie już nie istnieje
Mmmmm....jaki wypasiony sernik Już się przysiadam!
Cześć
Ulga wielka, deszcz podlał nas solidnie, ale czekamy na więcej.
Szybko pochwalę się:
małosolne wczoraj nastawione, moje ogórki i reszta, tylko łycha miodu sklepowego, postały w cieniu przed drzwiami i dzisiaj już są pyszne
moja nowa, odkryta cukinia rodzi pięknie i właśnie pożarłam jedną kulę na śniadanie
pomidory dojrzewają
szparagówkę podjadamy bo za mało jej by nażreć się na maxa
winorośl pozbierana po wiosennych mrozach, tylko 1 krzak nie ma owoców, różowy.
Forma niezła, oby tak trzymać jak najdłużej.
Z gorszych wieści, zmarł nasz ksiądz, Proboszcz co niedawno nas odwiedzał po kolędzie. Szkoda, miły był i chyba z mojego rocznika albo rok starszy...
Spieszmy się z tym przeżywaniem życia bo nigdy nie wiadomo kiedy odwołają.
Pozdrawiam i gratuluję udanych wnuków, dzieci i rodzinki
W przyszłym tygodniu zrobię ogórki małosolne. Tylko tak mnie zastanowiło - dodajesz miód? Dobrze zrozumiałam?
Ja zawsze dodaję cukier, na czubek łyżki... są po ukiszeniu łagodniejsze w smaku. Smosia zapewne dodaje w to miejsce miód.
Małosolne kisiłam już wiele razy w tym roku, ostatnio cały słój 3 l i o dziwo był jedzony długo, tak że wczoraj wyłożyłam resztę z dużego do mniejszego, zalałam tym sokiem z kiszenia i do lodówki... i tu cukier spełnia swoje zadanie, bo nie są aż tak kwaśne, mimo, że już nie są małosolne.
Tak, miód wielokwiatowy, stoi już długo i jest 'sztywny - na 1 litr wody dodałam 1ną łyżkę. Mogłam mniej, ale to 1sza próba by przyspieszyć kiszenie.
Witam czwartkowo
U nas wczoraj ostro padało, grzmiało i wiało. W nocy też był deszcz a jak szłam do pracy, to akurat trafiłam na tzw. dziurę i doszłam na sucho. Mały, poranny farcik Szalona ta pogoda.
Jako, że dziś czwartek, to w planach zakupy na weekend. Tradycyjnie nie mam wielkich pomysłów, ale...tym razem jeden jest - chcę zrobić smalec ze skwarkami do słoika żeby zabrać go ze sobą na urlop. Taka niespodzianka dla Połówka, bo On uwielbia
Hm...widzę w reklamie Lidla, że moje ulubione lody są w promocji jeśli kupię dwa opakowania. Oj, kusi, kusi...
Dobrego dnia
Mnie od zawsze przeszkadzał słodki smak w kiszonkach i marynatach, zawsze go pomijałam. Wyjątek, gdy były na ostro.
Do dzisiaj to mój ulubiony smak słodko ostry, z kwasna nutą, tak, aby żadnego smaku nie było czuć dominująco.
Nareszcie ciut popadało, choć zamiast od 1 w nocy, to dopiero zaczęło przed 7. Teraz grzmi nam nad chałupa, niech będzie mokrego ile niebo da.
Na oceanie przy naszym brzegu, wytworzyła się formacja huraganowa. Huraganu ani nawet tropical storm z tego nie będzie, ale na tyle duża, że zyskała prawdopodobieństwo wytworzenia, znalazła się w centrum zainteresowania NHC (national hurricane center). Z tego ten deszcz.
Wczoraj zrobiłam cukinię faszerowana na odwyrtke, czyli kotlety mielone z indyka, z potarta cukinia, serem, dla pazura jalapenio, opanierowane w parmezanie.
Upieczone w airfryer.
Super było, dzisiaj na lunch na zimno.
Ooo, masz super pomysły - lubię wszystko na odwyrtkę
Musze spróbować takiego odwrotnego faszerowania, zapiekę albo w piekarniku albo uduszę w garze
Piątek, piąteczek, piąteluniek - jupi!
Nareszcie! Jak ja czekałam To nie był najłatwiejszy tydzień
Dziś, kiedy się obudziłam, to wydawało mi się, że jest czwartek, ale tak po minucie dotarło do mnie...ale była radocha
Kiedy wychodziłam do pracy było 18 stopni. Teraz jest 21 a zapowiadają góra 26 i bez słońca.
Właśnie szef przyniósł mi z działki bukiet lilii. O mamo! Jak one pachną.
Śniadanie w planach - mam bajgla z makiem. Kupuję w Lidlu. Bardzo smaczny.
A skoro mowa o zakupach, to wczoraj poszłam do sklepu mięsnego po surowy boczek, ale był tylko mielony i zdecydowałam się na niego. Jeszcze nigdy nie robiłam smalcu z takiego mielonego. Robiłyście może? Jakieś podpowiedzi dla mniej doświadczonej koleżanki?
Dobrego dnia
Witam.
Smakosiu, nigdy nie spotkałam mielonego boczku. Smalec robię z reguły ze słoniny i z dodatkiem boczku na smak. Ale ostatnio robiłam smalec i nie chciało mi się kroić, więc przepuściłam słoninę i boczek przez maszynkę z takimi ogromnymi oczkami i było szybko i wg mnie w porządku, choć M coś gderał, że lepszy pokrojony. Tak więc myślę, że spokojnie może być.
Zaciekawiło mnie jednak - czy mam rozumieć, że robić smalec tylko z boczku? to chyba niezły pomysł, choć zapewne kosztowny, bo boczek raczej drogi.
U mnie nadal gorąco, choć burze mój zakątek ominęły dotąd.
Na obiad zrobię dziś makaron z cukinią, zupa jakaś kombinowana jest od wczoraj.
Nabyłam ser w kubełku na sernik na zimno, ale coś nie mam chęci na zrobienie, no i musiałabym wyjść po maliny, bo taki miał być. Ale jeśli leń zwycięż, to sernika nie będzie.
Dziś gorzej widzę, więc nie będę się rozpisywać.
Trzymajcie się cienia. Siadajcie w cieniu lipy, tu najlepiej.
Alman, dziękuję za odpowiedź. Potwierdziłaś, że jest OK a to już dużo. Poszukałam na YouTub i tam kobieta robiła z mielonego boczku i oczywiście tak, jak Ty piszesz z mielonej słoniny. Jako, że słoniny nie było, to wzięłam kostkę (ponoć) dobrego smalcu. Jednak dziś pójdę jeszcze do mięsnego i może trafię na słoninę, to kupię. Dziękuję
Kupuj słoninę bez skóry, bo jest w sprzedaże ze skórą i bez, przynajmniej w moim sklepie.
Tak, tak - właśnie o takiej myślałam. Słuszna uwaga
Witam piątkowo
ja tylko tak na chwilkę przywitać się,bo jak wiecie jutro z samego rana wyjeżdżam z synkiem do Kołobrzegu.. Jak to przed wyjazdem mnóstwo spraw do załatwienia.Pakowanie,choć tym zajęłam się kilka dni temu, żeby nie zapomnieć tego co najważniejsze Pogoda znowu nie daje żyć ,od wczoraj boli mnie głowa. Mam nadzieję,że do jutra mi przejdzie ,bo nie wyobrażam sobie podróży z bólem.
Odezwę się najprędzej w niedzielę i to też na króciutko. A teraz biorę się za gotowanie. Dziś kluski śląskie z sosem pieczarkowym i fasolką szparagową. Dla kontrastu jeszcze ogórek małosolny Do picia kompot z czarnej porzeczki i malin. Od jutra reszta domowników musi sobie radzić sama
Pozdrawiam życząc umiarkowanej pogody i zdrówka
Goplano, życzę miłego odpoczynku w Kołobrzegu z dobrą na zwiedzanie pogodą, bez bólu głowy i wracajcie szczęśliwie. Uściski!
Goplano, udanego wyjazdu, miłych wrażeń, no i bez bólu głowy.
Wiele lat temu /chyba 1989 r/ byłam z rodziną na wczasach w Kołobrzegu, mieszkaliśmy w domu wczasowym "Arka"... wtedy był to nowy obiekt, pełny wypas jak na ówczesne czasy. Dziś ma chyba inną nazwę i chyba jest tam zlokalizowane sanatorium.
Alman,Ekkore i Smakosiu dziękuję Wam. Nareszcie trochę burzy i deszczu,trochę bo tylko 10 minut. Właśnie przestało padać. A na ochłodę zimna lemoniada i lody to jest to,dziękuję i do niedzieli a może uda mi się jeszcze jutro odezwać? Zobaczymy. Pociąg dojeżdża wg rozkładu o 15:09. Do ''obiektu'' mamy 2 km. Taxi już mamy zamówione. Po rejestracji i zapoznaniu się z lokalem wyjście na obiad ,a potem oczywiście nad morze i tak zleci dzień.
A tymczasem kochane bywajcie zdrowe
Nie ma to jak wyliczanki, jeszcze mogłabym przyjąć podziękowania nie dla mnie
Udanego plażowania albo zdrowego spacerowania
Dziękuję ,dziękuję Smosiu,jeszcze tu jestem. Spakowana ,zwarta i gotowa do wyjazdu. Ból głowy mi przeszedł na szczęście. Nareszcie choć trochę polało. Niestety ziemia na grzana i sucha jak pieprz ,że wodę wchłonęła w sekundę,że ani nie widać ,że padało. A teraz powolutku spać,bo oczy się kleją ,a jutro trzeba wcześnie wstać. Pozdrawiam i ślę
Dziękuję Wam ślicznie za życzenia. Mam nadzieję ,że choć troszkę odpocznę. Wy też odpoczywajcie. Smakosiu ,gdzie jedziesz w tym roku na urlop?
Jadę w Karkonosze. Zatrzymam się w samotnie stojącym domku na końcu wsi zaraz przy rezerwacie przyrody. Widoki z tarasu domu są obłędne - przynajmniej tak wywnioskowałam ze zdjęć tej oferty. Już się nie mogę doczekać
I znowu poranek mi ucieka.
Goplana przyjemnego wypoczynku. Bez bólu głowy, zostaw go u nas, postaramy się nim zaopiekować i złagodzić maniery.
Mielonemu boczkowi to nie bardzo bym ufała. To zbyt drogie mięso, zbyt cenione w kawałku, żeby ktoś je mielił nie na życzenie.
To podejrzane.
Na smalec to najlepsza słonina, z dodatkiem boczku. Cebula, majeranek, może jabłko (u mnie nigdy się nie dawało).
Ja nawet dodaję ekstra smalcu, żeby było bardziej smarowne.
Dziś kolejna runda deszczu i burz od południa.
Lało w nocy, nie złagodziło powietrza, okropna sauna na zewnątrz.
Niech woda idzie głęboko w ziemię, niech zasila rośliny.
Nasze mycie domu pod znakiem zapytania, bo prognoza pokazuje deszcz na jutro jeszcze, zobaczymy co się wyklaruje.
Mam sprawdzony sklep mięsny więc z tym nie ma problemu
Nie podzielam zdania Ekkore. Boczek surowy to nie jest nie wiadomo jaki specjał, żeby nie opłacało się go zmielić, co innego wędzony. Poza tym teraz wszyscy przodem do klienta, stąd można też kupić np. porcję boczku pokrojonego w kostkę i taki gotowiec siup na patelnię, a potem jajeczniczka na nim.
W Polsce też wiele się zmieniło przez ostatnie lata.
U mnie gorąco, upalnie. Dziś jakieś ciężkie powietrze i źle się oddycha.
Leń do tego, towarzysz niezłomny i już laba na całego.
No to trzymajcie się dzielnie.
Witam sobotnio
Dziś poranek na lekko przyspieszonych obrotach. Zaraz mam lekcję angielskiego online więc trzeba było się trochę "podrasować", co by nie straszyć
Wczoraj poszłam po słoninę, ale nie było więc dobrałam smalec w kostce. Boczek był świeżutki więc ładnie pachniało przy smażeniu. Topiłam bardzo powoli. Na koniec dodałam jedną drobno pokrojoną cebulę i starte jabłko. Przyprawiłam i zapakowałam do słoików. Resztę na spróbowanie do pojemniczka. Wyszło super. Smaruje się prawie jak pasztet - miękkie ale z wyczuwalnymi cząsteczkami.
Zrobiłam herbatę więc częstujcie się. Zapalę światło, bo za oknem szaro i ponuro. Dobrego dnia
pięknie się prezentuje, aż mi ślinka pociekła....
Smakosiu, zdradź jakie proporcje smalcu i boczku, bo widać, że fajnie treściwy. Jak się ochłodzi też zrobię.
Miałam kilogram boczku i dwie kostki smalcu. Do tego 1 spore jabłko i średniej wielkości cebula. Faktycznie wyszedł treściwy, ale chyba będzie OK, bo wszystko bardzo miękkie. Smażyłam bardzo powoli chyba 1,5 godziny.
Niby dla Połówka zrobiłam smalec, ale sama już się skusiłam, bo byłam ciekawa smaku
Wyszedł naprawdę smaczny.
Za krótki weekend nadszedł.
Moje krótkie piątki w pracy robią się coraz dłuższe, wczoraj było 12 godzin. Czasy, gdy kończyłam o 12 czy 1 dawno minęły
Ja myślę, że ona bierze ekstra dyżury w pracy, żeby zarobić ekstra pieniądze, żeby moc sobie wziąć dłuższy bezpłatny macierzyński. Bo ich przychodnia zamknięta w piątek. Ale to moje przypuszczenia.
Pogoda dała nam wolne od mycia domu.
Teraz nie pada, gdzieś za godzinę powinno, a może nie, kto to wie. Grunt jest tak miękki teraz, że mąż swoim ciężarem dziury porobi.
Brud nigdzie nie ucieknie, poczeka do przyszłego tygodnia.
Choć myślałam jechać nad ocean, najwyżej nie pojedziemy, w tym wypadku dom ważniejszy. Potem już pakowanie męża przed wylotem do Norwegii.
Wreszcie powietrze zelzalo, nie czuje się tej zatykającej duchoty, przyjemnie się siedzi na zewnątrz.
Ale to tylko o wchodzie słońca było bo teraz znowu się zaczyna tropikalna dżungla.
Piękny smalec.
Ja robię bardzo rzadko, bo najchętniej to bym zjadła tylko raz, a tego mało trudno zrobić.
Alman u mnie nie ma boczku w kawałku, tylko pokrojony w paski. Czy to surowy, czy wędzony. A słonina solona. Też w paskach.
Raz na ruski rok jedna sieć sklepowa oferuje boczek w kawałku. Inaczej to muszę jechać do ubojni i pytać o w całości, przynoszą z zaplecza. W witrynach nie leży.
Dzisiaj domowy dzień, pranie, sprzątanie, szybko przeleci. Zakupy obskoczyłam z Małym, gdy Mała była na obozie.
Witam niedzielowo
Świeżo zaparzona kawa pod ręką, okno otwarte, cisza za oknem...jest super
Poszłam spać późno, jak na mnie i obudziłam się przed szóstą, ale byłam wyspana. Tak lubię. Dobra energia od rana. A może to myśl o urlopie na mnie tak działa
Wczoraj poszłam do Leroy Merlin i kupiłam sobie dwa słoiczki do robienia kiełków. Koleżanka mi poleciła, bo ponoć świetnie się sprawdzają i nie są drogie. Póki co dopiero wczoraj namoczyłam nasionka więc nie wiele się zadziało, ale wrzucę Wam fotkę . Cena słoiczka - ok. 20 zł.
Dziś na obiad fasolka szparagowa żółta z masłem. Nie planuję nic więcej więc pichcenia nie będzie.
Wczoraj YouTube podpowiedział mi taki filmik z nagrania rozmowy kabaretowej Szymona Majewskiego z Joanną Kołaczkowską, ale się uśmiałam Telewizora nie włączam. Już mam dosyć tych "gadających głów" , tego oszustwa i tych ogłupiających tekstów.
Chyba dziś zrobię to, czego jak sądzę nie lubi nikt - przygotuję rzeczy na urlop, chociaż częściowo, te najistotniejsze. Tylko ta pogoda taka niepewna...
Ale póki co kawa i relaks
Dobrego dnia
Smakosiu ja lubię się pakować przed czasem. Pakuję wszystko co chciałabym zabrać, na wszystkie pogody.
A potem redukuję, jeżeli jest potrzeba.
Wczoraj był szalony dzień.
Pralka odmówiła współpracy na wirowaniu pościeli, ciągle dobierała wodę. Nie mogła złapać balansu.
Mokre, z tylko odpompowana wodą załadowałam do suszarki, 6 godzin suszenia, aby był efekt. Ja nie mam gdzie wywiesić pościeli.
Załadowałam kolejne pranie, tak samo. Wyniosłam na dwór, żeby choć trochę obkapalo.
Ja pooglądałam nowe pralki w necie.
Nastawiliśmy program czyszczenia. Jak skończyła mąż sprawdzał czy to nie amortyzator poszedł. Ale nie.
Wyczyściliśmy węża odprowadzającego, sprawdził wszystkie połączenia.
Może by i naprawił to. Ale jak nie wiemy co zepsute, wziąć wolne z pracy, kupić kolejne części, to bez sensu, gdy pralka ma prawie 10 lat. W czasie co by spędził na naprawie w pracy zarobi na nową.
Zdecydowaliśmy, że dziś kupimy nową.
Ale postawił na miejsce i kazał mi nastawić kolejne pranie. Poszło jak z płatka. To przyniosłam z dworu to co suszyło się najnowszą technologią, przy użyciu energii slonecznej i wiatrowej. Bo z racji wilgotności powietrza, po kilku godzinach w 35 stopniach miałam wrażenie, że bardziej wilgotne. I to też odwirowalo.
Zobaczymy. Nową zdążymy kupić zawsze, zapas ciuchów spory, także starczy nam bez prania na jakiś czas, gdyby stało się jak pojedzie do Norwegii.
To kolejny sprzęt, który bunt podnosi w tym roku.
Poza tym gorąc i duchota.
Na śniadanie naszło mnie na dawno zapomnianą pastę z jajka i awokado, zaraz sobie zrobię. Na górę pomidor i papryka.
A na obiad będzie jedna z moich ulubionych potraw amerykańskich, rodem z Luizjany, dziś wzbogacona o kalafior i papryki kolorowe. Skład bazowy będzie oczywiście też, czyli ziemniaki, pokrojone kolby kukurydzy, krewetki, kiełbasa andouille.
Zrobię od razu na jutro.
I może jeszcze lody machnę.
Witam poniedziałkowo
Odliczanie czas zacząć! Cztery dni do urlopu - jupi!
Dziś fajny poranek. Świeci słońce i kiedy wychodziłam z domu było 14 stopni. Wzięłam długi rękaw, ale dookoła mnie ludzie w większości byli w krótkim rękawie. Pewnie z myślą o popołudniu, bo na termometrze ma być 27-28 stopni. Ja jestem umówiona w domu więc nie skorzystam z tej pogody. Pod wieczór planuję pójść ogarnąć ogródek, bo mam pełno liści od (moich) bambusów i nie chcę żeby wiatr rozniósł je do sąsiadów.
Wczoraj udało mi się przyszykować rzeczy na wyjazd. Oczywiście nie w 100%, ale już dwie kupki są Wyjeżdżamy na dwa tygodnie więc wszystkiego si nie przewidzi i trzeba się jakoś zabezpieczyć. Z tego, co widzę z prognozy długoterminowej upałów nie będzie.
Póki co trzeba zabrać się za pracę i przestać myśleć o urlopie
Jeszcze tylko herbata i już gotowa do "roboty"
Dobrego dnia
Witam z "afrykańskiego" zakątka. Od razu widać, że u Smakosi da się żyć, to i wstała rano i do kawiarenki zajrzała już. U mnie gorąco, nie da się normalnie funkcjonować. Dowodem niech będzie fakt, że nawet ciasta nie upiekłam, ba, nie byłam nawet w stanie sernika na zimno zrobić.
Wczoraj rano wprawdzie przeszła burza i trochę popadało, ale po godzinie nie było już śladu po deszczu. Szkód w mojej mieścinie nie było, ale w powiecie ponoć parę dachów pofrunęło.
Dziś szewski poniedziałek, to nawet nie wypada rzucać się na robotę. Zresztą, przy takich upałach to i jeść się nie chce, choć są w tym względzie wyjątki i ja mam taki w domu - bez względu na aurę, porę roku itp. obiad z dwu dań musi być... ale widziały gały co brały hihihi.... a może nie widziały?
tak czy siak do kuchni muszę zaglądać, ale dziś nie muszę, jest obiad wczorajszy - krupnik, kotleciki drobiowe siekane z curry, surówka z kapusty młodej z pomidorkami koktajlowymi, no i ziemniaki.
Jakoś wzrok mi się wyostrzył widać, dużo napisałam. To czas kończyć.
Trzymajcie się.
Zazdroszczę Smakosi urlopu, a właściwie wyjazdu, bo na urlopie to ja jestem nieustannie... teoretycznie.
I już poniedziałek, trzeba do pracy. Upałów ciąg dalszy, trzeba przetrwać.
Ja zawsze zazdroszczę wyjazdów, tak pozytywnie, zawsze chętnie bym się zabrała. Nie, że jakiegoś konkretnego miejsca, tylko widoków, wrażeń.
Ale też chętnie bym posiedziała w domu na nicnierobieniu.
I jak już siedzę i nic nie robię, to zadaję pytanie dlaczego i co by tu jeszcze zrobić, może gdzieś pojechać.
Dwa lata temu, jak brat był z moją siostrzenicą, to naprawdę byłam zmęczona tą ilością wyjazdów w ciągu dwóch miesięcy.
Rok temu mieliśmy bilety roczne do parków rozrywki i do historycznego Williamsburga. Pod koniec też już męczyła powtarzalność. Ale ciągle było tyle do zobaczenia.
Pora się szykować do dnia roboczego, bo czas nie chce się zatrzymać i jeszcze chwila i go zabraknie.
Trzymajcie się chłodno w te gorące dni.
Ja też zawsze jestem nienasycona jeśli chodzi o zwiedzanie, wyjazdy, zmianę miejsca itd. Lubię ten moment gdy zaczynam czuć, że to już, tuż tuż. Nawet chwilami czuję się jak dziecko i mam ochotę piszczeć z radości. Potem ten moment gdy jadę i świadomość, że to dopiero początek... Wtedy myślę o tym nowym miejscu, gdzie będziemy spędzać głównie poranki i wieczory, czy będzie miło i przytulnie. Czasami (choć rzadko) bywa nie do końca tak, jak chciałam, ale wtedy "oswajam" wszystko, układam, przestawiam i nagle robi się fajnie
A jakie miłe są poranki, śniadania, chwile spokoju i planowanie dnia - ech... Potem zwiedzanie, jakieś zakupy, wspólne wieczorne pichcenie albo wypad na "jedzenie". Jak jesteśmy w Polsce, to lubimy sami coś upichcić a za granicą wolimy smakować kuchni regionalnej. Zawsze, w każdym wypadku wracamy bardzo zadowoleni. No i jak tu się nie cieszyć?
My najwięcej teraz poruszamy się krajowo. Ale to taki kraj, że życia zabraknie, aby wszystko zobaczyć. I wszędzie jest lokalnie, inaczej. Nie bawimy się w pichcenie, chodzimy po restauracjach, wybierając te lokalne.
Ja zabieram swoje śniadania od pandemii, lunch czasami mamy w wersji piknikowej, wtedy zazwyczaj kanapki, robione na bieżąco (na tą okazję mam mielonki).
Miejsce spania nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia, byle pościel, ręczniki i otoczenie były czyste.
Mąż zawsze się pyta o budżet, ja mu odpowiadam najtaniej jak się da, za akceptowalne warunki.
Bo kwota za noc nie znaczy nic, gdy w jednym miejscu będzie to full wypas, a w innym ledwie podrzędna speluna.
Przeważnie wybieramy hotele/motele, zazwyczaj z naszych sieci, bo zbierają nam punkty na darmowe noclegi w przyszłości. No i lubimy się przenosić, więc kwatera, do której doliczają sprzątanie na koniec mija się z celem.
My mamy plany, to mnie uspakaja. Ale plan jest planem, zawsze go można zmodyfikować, kompletnie nie mam z tym problemu, że coś wypadło.
Tak było w Dakocie, jaskinię zamknięto na sezon, informując o tym dopiero jak już mieliśmy noclegi. Został nam wolny dzień.
Teoretycznie miały być źródła cieplne. Ale pogoda splatała figla, było zimno, deszczowo, a nawet śniegowo. Część rzeczy nam się z tego powodu rozciągnęła w czasie. Ale dzięki temu byliśmy na górze monumentu Crazy Horse. Gdyby wszystko poszło z planem, pewnie nawet byśmy nie zauważyli informacji i nie zapytali się o szczegóły.
Tak miało być.
No i dzięki Waszym zmianom planów my się załapaliśmy na ciekawe historie i fajne zdjęcia
Nie wiem co jest grane. Tyle do Was napisałam i wszystko mi skasowało. Jest tu ewidentny problem z internetem. Mieszkamy oddaleni od "cywilizacji". Dziś idziemy na molo. Stąd jakieś 4 km. Dopiero wczoraj byliśmy na plaży bo pogoda zmienna. Jednak jest przyjemnie rześko i o to chodziło. Tata wczoraj dzwonił, że u nich temp 37 st i burza za burzą. My tu mamy super. Tylko od klimy w pociągu nabyłam się kataru. Pozdrawiam serdecznie
I to są wieści! Ciesze się, że fajnie odpoczywasz i pogoda pozwala na spacery i relaks. Trzeba przyznać, że piękne są te nasze, polskie plaże. Może tylko czasami trochę brakuje nam kultury i ogłady Rybę i gofry już jedliście? Jak tam ceny?
Pozdrawiam!
Witam wtorkowo
Jeszcze tylko trzy dni i...
Wczoraj miałam krótki dzień. Chciałam zrobić wszystko na raz - najpierw małe zakupy, potem angielski, ogarnęłam ogródek i na koniec wstawiłam do kiszenia wielki słój ogórków. Późno zasnęłam, bo zaczęłam słuchać Szymona Majewskiego z Joanna Kołaczkowską i tak się chichrałam, że mi całkiem odeszła senność.
Dziś pędzę do rodziców. W planach zakupy, podcinanie włosów i wspólny obiad. Zleci, oj zleci szybko. Za to w pracy mam dziś "dzień bez kota" więc luzik
Pogoda ma być w kratkę. Jeszcze nie pada, ale już tuż tuż...
Dobrego dnia
Odpoczywaj Goplano, z netem czy bez. Relacje zdasz po powrocie najwyżej.
Upały trwają, zobaczymy co z deszczem czy będzie.
Dziś dzień w biegu, z zajęcia na zajęcie z dzieciakami. Plus trochę czekania, bo jest kilka minut w zapasie pomiędzy.
Może na kawę pojadę gdzieś, pomyśle.
Bo na zakupy czy do domu nie mam szansy, nie mam tyle czasu.
Dzisiaj i jutro dni wydawania pieniędzy, prime day na amazonie.
Generalnie słabe obniżki, ledwie po 20 %, część cen poszła w górę, żeby teraz spadła. Mam zachowane na liście rzeczy, które może chcę kupić, może nie. Część, żeby nie szukać od nowa, część jako obserwacja cen.
Ale udało mi się kupić kilka rzeczy z tego, których cena spadła, które czekały na te dni z nadzieją.
Kupiłam np nawóz do drzewek owocowych.
Normalnie płacę 17 dolarów za opakowanie.
Był po 13, ale czekałam, bo może spadnie. Wzrósł do 22.
I dzisiaj pierwsze co - po 10. To wzięłam dwa, mam na cały przyszły sezon.
Zasadzała się na kocią karmę, ale w promocji jest albo badziew, albo droga fancy, która nawet po obniżce nie przekonuje mnie do zakupu.
Jeszcze poobserwuję kawę, może jakieś lavazze nabędę, jedna co zawsze i dwie, które mogę wypróbować.
I tak dzień na przeglądaniu oferty przeleci.
Witam środowo
Jeszcze dwa dni i...
Wczorajszy dzień zleciał bardzo szybko, ale udało się zrobić wszystko, co zaplanowałam.
Dziś idę podciąć włosy a po powrocie do domu zabieram się za ich farbowanie.
Pogoda fajna, ale rano zwyczajnie zmarzłam, bo było zaledwie 15 stopni. Wskoczyłam w sukienkę, bo popołudniu ma być 23-24, ale miałam taką gęsią skórkę. Dziwne to lato, naprawdę dziwne.
Jak tam u Was aura?
Dobrego dnia
Witam po burzy, która przeszła dziś rano w moim zakątku i da się oddychać.
Na początek śpieszę z pozdrowieniami od Patrycji, pamiętanie Patrycję, zwaną przeze mnie Zefirkiem?
Otóż Patrycja nie może nadal wchodzić na WŻ, żeby się odezwać, ale chyba nas czyta i prosiła o pozdrowienie Was.
Cytuję zatem Jej słowa, żeby niczego nie przekręcić i nikogo nie pominąć:
"pozdrowienia z życzeniami wszystkiego co dobre dla Goplany, Smakosi, Ekore, Smosi
Tak bardzo, bardzo chciałabym dotrzeć do Waszej Kawiarenki, po tą Lipę i w ogóle."
Myślę, że nie będzie miała mi za złe, że tak dosłownie zacytowałam.
A poza tym, od kilku dni oczy mam zalane łzami i nie mogą za dużo czytać i pisać.
Wypoczywajcie, cieszcie się zdrowiem i pogodą.
Smakosiu, udanego wypoczynku i pięknych wrażeń.
Jej, czemu "oczy zalane łzami" - napisz proszę czy coś się stało? Może to jakaś niezręczność z mojej strony, że pytam, może coś zapomniałam...?
Bardzo, ale to baaardzo miłe, że Patrycja nas pozdrawia, że pamięta i zagląda. Ech, jaka szkoda, że nie może dołączyć do nas Bardzo mocne uściski przesyłam i życzenia wszystkiego najzdrowszego
Almanko, dziękuję za miłe, urlopowe słowa
Smakosiu, oczy chore i stąd zalane łzami. Pisałam kiedyś o swoim nieszczęściu. Możesz zawsze pytać, o wszystko, nie ma niezręcznych pytać zadawanych z troski. Pozdrawiam.
Oj, faktycznie kiedyś wspominałaś i jakoś tak już wyszło mi to z głowy. Naprawdę przykro mi, że masz taki problem. Ech...
Hej, hej środowo.
Już jesteśmy w drugiej połowie miesiąca, kiedy to przeleciało.
Alman Twoje zapłakane oczy to tylko ze schorzenia, mam nadzieję, że nic nowego się nie wydarzyło i nie przypetalo.
Upał trzyma, dziś ma być pierwszy deszcz, a potem do wtorku. Ale to zapowiedzi, realizacja to mniej niż 50 % prawdopodobieństwa. Niech pada.
Zakupy wczoraj poczynione, to co nie do końca potrzebne, zakupione przez męża. Będę miała nóż do filetowania i 100 jednorazowych rękawiczek (bo pomylił rozmiar). Rękawiczki akurat nie problem, jak zerknęłam do pudełka, zostało na dnie.
Ale po co mi nóż, którego nie miałam tyle lat. A skoro nie miałam, znaczy że nie był potrzebny.
Jak popatrzyłam na to co kupił, to już opcja zlikwidowania zniknęła, a było potwierdzenie, że przygotowane do wysłania.
Ja na dzisiaj mam jeszcze kocie żarcie oraz kawę do kupienia.
Bo jedno i drugie jest w dobrej promocji.
I się nie zmarnuje.
Najwyżej zrezygnuję z regularnych, odnawialnych dostaw.
Ale super! Przypomniałaś mi, że bone istnieją. Póki co, rzucam się na Twoje, bo wyglądają bardzo apetycznie
Witam czwartkowo
Dzisiejszy dzień, to dla mnie taki "mały piąteczek", bo jutro już nie idę do pracy. Jutro zaczynam urlop Jupi!
Znowu zmarzłam. Gęsia skórka stała się poranną normą.
Później zaglądnę, bo muszę szybko zabrać się do pracy.
Póki co, przyniosłam dla Was gorącą herbatę z cytryną./ Ja muszę się rozgrzać (w ten środkowy, lipcowy, letni czas).
Witam z upalnego zakątka. Gorąco, ufff, a ja muszę do kuchni, obiad dla M trzeba zrobić, nie ma wyjścia. Będzie barszcz ukraiński, na drugie pulpeciki drobiowe z dodatkiem warzyw w sosie chyba własnym, do tego może kasza lub ziemniaki i jakaś sałatka /nie mam pojęcia jaka/. Ja mam kotlety z cukinii z wczoraj, bardzo mi smakowały, plastry cukinii pokrojone wzdłuż nieco potraktowałam tłuczkiem /delikatnie/, a do jajka dodałam ciut sera żółtego startego. Pyszota.
Dziś na szczęście mam lepsze "widoki", więc i humor nieco lepszy, choć... e, lepiej pomilczeć.
Rozsiadam się w cieniu lipy przy stoliku zastawionym zimnymi napojami i ... marzę, a raczej wspominam. Lubicie wspominać? ja bardzo lubię uciekać w czasy pięknej młodości, kiedy świat stał otworem, wszystko się chciał, nie wszystko się mogło, nie wszystko wypadało.
A teraz.... wszystko mi już wolno, wszystko wypada, a jeśli nawet nie, to mam to w nosie, ale chęci jakoś odeszły, zostały na peronie, a pociąg ze mną odjechał w siną dal.
Ojejku, piszę jak po udarze słonecznym, ale nie, nie mam udaru, ale muszę zmierzać do kuchni.
Trzymajcie się zdrowo, odpoczywajcie w cieniu.
A Smosia to gdzie się zapodziała? ktokolwiek widział? ktokolwiek wie?
Smakosiu, raz jeszcze udanego wypoczynku.
Fajnie piszesz i nie ma to nic wspólnego z "udarem" Piszesz prawdziwie, szczerze i tak spontanicznie...miło się czytało.
Uściski i
Jestem z Wami duchem, tylko ciało zabiegane albo odcięte od Kawiarenki.
Mamy już dograne sprawy z operatorem, teraz testy przez parę miesięcy i może będzie już normalnie, bez zrywania połączenia i wywalania wpisów, zakupów w eter. Zapłacimy więcej by mieć filmy, koncerty w dobrej rozdzielczości i oglądać spokojnie, bez kręcenia kółeczek na ekranach, to wkurza najbardziej.
A wspomnienia, tylko w gronie rodzinnym lub zaufanym koleżeńskim, fajne są, wesołe lub z dreszczykiem, czasami wzruszające.
Im starsza jestem, tym więcej bajkowych wstawek zauważam, u siebie i znajomych, każdy inaczej wspomina te same sprawy, ciekawe czy to podświadome czy świadoma potrzeba upiększania swojego życia, historii
Pozdrawiam
Rozumiem doskonale ten chłodek poranny, ja wygrzebałam najcieplejszy szlafrok, kiedyś zimowy, by rankiem wyjść z psinką.
Herbata przyda się zawsze, mogę dorzucić świeże listki mięty z mojej donicy
Szef wyszedł więc już zaczynam przebierać nogami pod biurkiem, bo najchętniej bym czmychnęła, ale nic to - poczekam grzecznie do 15-ej
Dziś dzień zakupowy. Przyjeżdża Połówek więc czas na konkretne rzeczy typu mięso. Co nie uda się zjeść, to zabierzemy ze sobą w turystycznej lodówce.
Dziś na obiad pierogi ruskie z "Biedronki". Pewnie z całej Kawiarenki nikt nie jada takich ze sklepu, tylko ja Raz jeden robiłam - ciasto znośnie wyszło, ale były bardzo plaskate
a to Cię zaskoczę... z reguły robię, bo już nabrałam wprawy prawie jak maszyna, ale czasem M kupuje w Biedronce lub u nas w PSS... bo on jadałby pierogi ruskie na śniadanie, obiad i kolację... i to robi, gdy ma pod dostatkiem...
My kupujemy pierogi w różnych sklepach, kiedyś głównie netto, lidl, teraz aldik lub barowe. Ruskie nie są złe, owocowe też ok.
Nie gotuję pierogów bo:
odchudzam nas a jak namieszam kilkadziesiąt sztuk, to wszystkie znikną w 2wa dni i brzuszki znowu urosną
w lecie nie mam sił, czasu by cały dzień stać przy stolnicy i garach
wolę teraz warzywa, swoje, od rodzinki lub znajomych i mięso na dodatek.
Dzisiaj chyba znowu karczek gyrosowy wg Renaty i surowa cukinia, ogórki małosolne na miodku /dooobre są a woda po nich, czosnek to rewewlacja na upały/, polecam.
I już czwartek.
Jutro w pracy albo długo, albo krótko.
Mały ma wizytę u ortopedy, sprawdzenie bioder. Lepiej raz za dużo niż raz za mało.
On nigdy nie siedział na biodrze, tylko bokiem, na ręce, jak sowa na gałęzi.
Nie próbuje siadać po turecku, a to naturalne u dzieci. I na zajęciach gimnastycznych rozszerzone nogi sprawiają mu problem.
Ja mam tak zaniedbane biodra, kiedyś nikt nie przywiązywał do tego wagi, myślałam, że taka moja uroda.
Dopiero na którejś fizykoterapii do kręgosłup L5, rehabilitant powiedział mi, że to można było rozcwiczyc w dzieciństwie.
A teraz to najwyżej za własne pieniądze, bo ubezpieczyciel nie pokryje, skoro nie ma historii dokuczania.
No i wracając do jutra. Pierwotnie miałam zostać z Małą w domu. Ale wczoraj powiedziała mi, że ona jedzie też do lekarza.
Jak jedzie to mam krótki dzień, jak nie to dopóki oboje rodzice nie wróca.
Wczoraj miała być wielka burza. Od południa. Przesuwała się w czasie. Po południu zrobiło się czarno, prawdopodobieństwo było 100 %. I się rozmyśliło, słońce wyszło. Kropla deszczu nie spadła chyba nigdzie w mieście, wszędzie sucho rano było, śladu kałuży w zagłębieniach.
Kolejna szansa na deszcz dzisiaj po południu. Są gęste chmury, że dzień nie chce wstać. Zobaczymy, co będzie to będzie.
Dostałam od koleżanki bazylię na przechowanie (i korzystanie). Lecą na wakacje do Niemiec (on) i Polski (ona). Myślałam jedna doniczka. Tak, jedna, ale donica ogromna, a bazylia do pasa.
Będzie co skubać.
Alman ja lubię wspominać- ale nie siebie w danym wieku, a wydarzenia, miejsca, dobre emocje.
Jak będzie dalej, czas pokaże.
Urlopuj się Smakosiu, niech baterie się ładują na resztę roku.
Smosia to pewnie podlewa na okrągło, a potdm to sił nie ma.
Już nie muszę podlewać, wody dolało nam prawie po kostki.
Mamy roboty domowe, rodzinne i to co zwykle.
Ogólnie jest ok, pogoda dokucza trochę ale nie narzekam, w niektórych rejonach jest o wiele gorzej.
Dzisiaj większe zbiory cukinii, w przeciwieństwie do ogórków - klapa na całego.
Kombinuję, jak zwykle, cukinię w zalewie ogórkowej musztardowej z koprem, bez pasteryzacji, na teraz.
Piątek, piąteczek, piąteluniek i urlop!
Jupi! Jupi! Jupi!
Dziękuję za wszystkie życzliwości urlopowe
Połówek już dojeżdża, właśnie Go wypatruję.
Cieszę się jak dziecko
Zostawiam uściski i zmykam
Miłego weekendu!
Witam porannie.
Upalno burzowo, choć deszczu więcej w prognozie niż realnie. Jakoś średnio im się sprawdza przepowiadanie pogody.
Zaraz do pracy, ostatni dzień przed za krótkim weekendem.
Jak zawsze.
Smakosiu przyjemnego wypoczynku, daj znać czasami jak Ci się odpoczywa.
Fajnie, że zawitałaś Smosiu, choć na parę słów.
Goplana się wakacjuje, a Alman slabo widzi.
I tak powolutku się bujamy przez miesiąc.
Słabo, ale zobaczyła i nawet przeczytała, co napisałaś. Dobrze, że mi o tym przypomniałaś /mi, ale i całemu światu/, bo już trochę prawie zapomniałam.
Witam. Afrykańskiej temperatury ciąg dalszy, ale coś przebąkują, że po niedzieli ma się zmienić... oby...
Choć z drugiej strony mi osobiście to nawet odpowiada, jest na co zrzucić swoje nieróbstwo. Doszło do tego, że już drugi weekend nie piekę ciasta, co się raczej nie zdarza.
Nawet nie musiałabym jeść i gotować, ale nie wszyscy tak mają, więc gotować muszę. Zakupiłam wczoraj 2 cukinie i trochę fasolki szparagowej, więc coś dla siebie wymodzę, gorzej z M, bo bez zupy i dania mięsnego nie przeżyje.
Zakisiłam też małosolne, pewnie dziś będzie już można podjadać.
A poza tym wszystko po staremu.
Trzymajcie się zdrowo.
Sobota nadeszła.
Z nadprogramowym sprzątaniem blatów kuchennych. Takie świąteczne
Wlazły mi fire ants, mam dwa ugryzienia na ręce, swędzi okropnie. I pewnie blizna zostanie, na nogach mam, nie schodzi mi od lat.
Trzeba wszystko zestawić z blatów, powycierać, zapsikac przy ścianie, poczekać aż wyschnie, zetrzeć na nowo i wszystko ustawić.
Mus to mus i tyle.
Ja piekę jak mnie najdzie ochota. Na razie jestem przejedzona sernikiem, nie mam ochoty. Dzisiaj będzie arbuz, luzem oraz na obiad w sałatce z fetą.
Wczoraj, jako, że wcześnie skończyłam pracę, to upiekłam nowe wynalazkowe bułki- brokulowe, z mąki kokosowej. Fajnie wyglądają, fajnie smakują, ale cała chałupa pachnie brokulem przez jakiś czas, gotowany na parze daje mniej zapachu.
Wczoraj spróbowałam bułkę, jeszcze na ciepło, bo musiałam się przekonać co zacz. Ale zdjęcia w środku nie zrobiłam, musi poczekać do śniadania, gdy będzie jedzona. Bułka, masło, pomidor.
A tak wyglądają przed i po upieczeniu
Witam niedzielnie
Pozdrawiam z domu. Wczoraj po 22:00 wróciliśmy. Czas spędziliśmy bardzo intensywnie,głównie na spacerze. Ceny ryb nie odbiegają wiele od zeszłorocznych. Gofr full wypas czyli z bitą śmietaną i owocami 23 zł,suchy 18. Byliśmy raz na dzień przed wyjazdem. Z deserów tylko lody jagodowo śmietankowe. Były przepyszne i co ważne mało słodkie co jest rzadkością.
Z dań obiadowych jedliśmy głównie ryby-gładzica i turbot. Raz dorsza.
Poza tym za ten tydzień tylko raz padał deszcz a tak to mieliśmy wzorcową pogodę. A teraz pora wracać do rzeczywistości. Rosół już się gotuje..
Pozdrawiam smacznie i ciepło
Gofry gratis.
Suchy też został, jakby ktoś chciał.
Objadłam się jak bąk.
Mogę czekać na pralkę, 12 stopów ode mnie (13 było na starcie, jeden stop zajął 40 minut).
W międzyczasie kościół, KFC i kino, mam nadzieję, że damy radę i nie będę musiała wychodzić z kina.
Dostawa jest między 3 a 7 po południu, film gdzieś do 3.30, do domu 5 minut.
Fajnie, że jesteś Goplana, dobrze, że wypoczęłaś.
My wczoraj, poza sprzątaniem w kuchni pojechaliśmy po pralkę, niestety stara nie mogła wcale złapać balansu, dobierała wodę non stop na minimalnym wirowaniu.
Szkoda pieniędzy na wodę.
Dzisiaj przywiozą, zainstalują. Tylko starej nie zabiorą, bo chcą za to pieniądze. A jak wystawimy na zewnątrz ze śmieciami, to zabiorą za darmo. 50 dolarów piechotą nie chodzi.
W nocy była burza, wszystko porządnie podlane, a na tarasie mokre, nie dało się usiąść. Musiało lać pod kątem i do tego wiatr, bo już dawno tak daleko mokro nie było.
Jak słońce wstanie, znowu będzie laznia parowa.
Dzisiaj kolejna runda deszczu ma być. I tak przez cały tydzień, przynajmniej w zapowiedziach.
Witam. Sezon "ogórkowy" wszędzie, także w kawiarence. No cóż, lato i wakacje mają swoje prawa i każdy ma swoje plany.
U mnie ciąg dalszy upałów, mózg się topi i weny twórczej brak na każdym polu.
Mimo to, od czasu do czasu dajce głos, żeby nie myśleć, że w kawiarence "remanent" czyli inwentaryzacja.
Trzymajcie się dobrze, wszystko jedno gdzie teraz jesteście i co robicie.
Nowa pralka zainstalowana.
Ustalili nam okno dostawy, po czym okazało się, że panowie gotowi dostarczyć po 12, bez możliwości przesunięcia
Najpierw byłam zła, kino mieliśmy na 1.
Ale mus to mus, wysłałam męża, ja miałam dojechać w razie co, i tak pierwsze reklamy.
Przyjechali przed 1, w 15 minut rozpakowali pralkę, wnieśli na górę, zainstalowali, uruchomili, starą znieśli na dół.
Naprawdę miło było patrzeć jak razem dobrze pracują.
Ja zdążyłam do kina, straciłam pierwsze kilka minut.
Za tydzień pierwsze pranie.
Kupiliśmy bilety na wersję elite - z lepszym obrazem i dźwiękiem.
Było warto. Twisters naprawdę nadawało się do tego. Nie było to nachalne, przytłaczające, ale w kluczowych momentach to człek aż podskakiwal na fotelu.
Pora szykować się do pracy.
I trzeba zadzwonić do odbioru śmieci, żeby w czwartek zabrali pralkę.
Witam poniedziałkowo
U nas upał ,że ledwo żyję,co innego nad morzem,tam to nawet jak gorąco to rześkie powietrze. W planach póki co nie mam nic. Ogórki będę robiła jak mi brat przywiezie,specjalnie kupować nie będę ,bo mam jeszcze sporo w piwnicy.
Poza tym czekam aż upały zelżą ,bo to nie moje klimaty zdecydowanie.
Pozdrawiam serdecznie
Witajcie poniedziałkowo
Dotarliśmy na miejsce. Urlop wystartował na całego. Dom okazał się miejscem tak uroczym, że trudno to opisać. Widok przepiękny, cisza zakłócana jedynie świerszczami i szumem liści. Jestem zachwycona.
Zostawiam dla Was widok z tarasu.
Pozdrawiam serdecznie
To jest to,uroczy sielski klimat. A gdzie mniej więcej? Miłego wypoczynku,wracaj pełna energii
Witam. Smakosiu, super widoki, choć dla mnie najlepsze wczasy i odpoczynek to nad morzem. Uwielbiam morze, nawet gdy nie ma słonecznej pogody.
U mnie dziś słoneczko schowało się za chmurkami, fajna temperatura bo ok. 23-24, udało mi się, bo dziś szłam spuścić trochę krwi do badania i nie musiałam w tym ukropie maszerować.
Córka wypoczywa w Turcji, za niedługo synowie też jadą na urlopy, jeden też do Turcji, drugi na Kretę. A ja ... nie mam czasu na nic, muszę czuwać nad tymi ich lotami, podróżami.
Chyba już tej pępowiny nigdy nie odetnę, choć to wszystko robię bardzo dyskretnie, oni nawet nie wiedzę, że matka cały czas na czatach, prawie jak Pegassus.
Trzymajcie się, wypoczywajcie, łapcie dobrą energię, bo za chwilę się przyda, gdy nadejdą jesienne dni.
Pięknie, aż serce mięknie
Udanego wypoczynku, z atrakcjami lub na spokojnie.
Nie wiem gdzie to jest ale warto zapisać, może i tam kiedyś nogi czy koła poniosą...
Pozdrawiam
Piękne widoki, takie swojskie dla mnie. Odpoczywaj, ładuj baterie.
Wczoraj od wczesnego popołudnia burza za burzą.
Dałam dzieciakom największą radość- bieganie po kaluzach oraz taniec w deszczu.
A ja zyskałam najlepszą komedię.
W nocy też lało i trzaskało, dwa razy alert o powodziach przysłali, tzw flash flooding, gdy strumyki zazwyczaj suche z nienacka wylewają na drogę.
Mamy wysoki poziom wód gruntowych, dlatego jest zakaz piwnic.
Dzisiaj po południu, według prognozy powtórka, zobaczymy jak z realizacją.
Mam tydzień wolnego w sierpniu.
Moja pracodawczyni leci na Hawaje z dziećmi i ze znajomymi, do innej koleżanki.
Niby trudna decyzja, bo w 7 miesiącu ciąży, z dwójką małych dzieci, ale jak nie poleci teraz, to dopiero za kilka lat.
Mąż kończy specjalizację, więc nie może lecieć z nimi.
Dadzą radę i będą mieli super wspomnienia.
Witam w środku tygodnia
Jeszcze tydzień i koniec lipca. Czas leci i o ile lipiec nawet trochę się dłuży ,tak sierpień przelatuje w mgnieniu oka.
Dziś mam wrażenie leciutkie ochłodzenie,co bardzo mnie cieszy. Dziś na obiad serwuję kalafiorową i pierogi z jagodami. Wreszcie się pokazały. Cena 30 zł,ale mężowski twierdzi,że kupił w warzywniaku tydzień temu po 17 zł. Hm ,dziwne,bo pan mówił,że za 50 zł jagody mu nie pójdą ,a tu raptem za 17? Może mężowskiemu się pomyliło i kupił borówkę amerykańską
A jak jest u Was? Są jagody? Po ile? A tymczasem czas na kawę. Napijemy się ?
Witam. Pogoda wczoraj dała oddech ale dziś już powtórka z rozrywki. Źle to wszystko wpływa na moje samopoczucie i ogólny nastrój.
Nie mam pojęcia czy u nas są jagody i w jakiej cenie, ale pierogi bym zjadła.
Ja dziś zrobię placki ziemniaczane z dodatkiem cukinii, nie mam pomysłu na gotowanie, najchętniej to bym nie gotowała i nie jadła.
Trzymajcie się zdrowo.
Ooo też bym tak chciała: nie gotować i nie jeść, 'talia osy murowana
Hej, hej w środę.
Dosiadłam się z kawą.
Goplana myślę, że mąż pewnie borówki kupił. Jagody leśne zawsze były drogie.
Od tego tygodnia będę 3 razy chodzić na 7 (poniedziałek, środa, piątek), nie chce mi się budzika codziennie przestawiać, więc będę miała bardziej leniwy poranek.
Kolejny dzień deszczowy. Znaczy ulewa przez kilkanaście minut, a potem słońce. To w dzień, w nocy po ciemku oczywiście.
Oblepiająca wilgotność powietrza, bo temperatura powyżej 30 stopni.
Dzisiaj może pojadę po figi do koleżanki, ona w Polsce, zaprosiła na zbieranie.
Nie wiem co będzie co prawda, bo moje, dużo późniejsze już są, a takie upały i teraz tyle deszczu... ale nawet kilka, aby się nie zmarnowały.
Inwencja co jeść mnie opuściła. Niby pomysłów sporo, tylko na nic nie mam ochoty.
Dobra środa
U nas burzowa i mokra, nawet wichura nas trochę poszarpała, bez szkód na szczęście.
Nic nowego nie słychać, ot zwykłe domowe grzebanie, wyrywanie chwaściorów i grzanie telewizora, zaległe seriale i nowe filmy zaliczam.
Forma niezła, apetyt średni i dobrze, bo to dobra pora na zrzucenie zbędnych kilogramów.
Teraz kolacja i wieczorny seans, eM wybiera dla odmiany.
Pozdrawiam wieczornie, pa
Witam Urodzinowo
Wszystkiego najlepszego Smakosiu z okazji kolejnych Urodzin. Niech Ci się wiedzie zawsze i wszędzie
Sto lat, sto lat,
niech żyje, żyje nam...
Smakosiu, dobry duszku, wszystkiego co się szczęściem zwie, realizacji wszystkich marzeń i pragnień i długich lat w nieskazitelnym zdrowiu życzy Ci Alicja-Almanka.
Najlepsze życzenia z okazji kolejnych 25tych urodzin. Spełniaj marzenia hurtowo i żyj wesoło
Buziaki i mrrruczanki, przytulanki od nas Wszystkich
Smakosiu najlepsze życzenia urodzinowe!
Spędź je miło. Bawcie się dobrze.
Wczoraj trafiła się przerwa w deszczu popołudniem, bo cały ranek padało.
Dzisiaj ma być na nowo, zobaczymy co będzie w praktyce
Pojechałam na figi do koleżanki.
Mało było, brakuje im koloru, zamiast bordo w kierunku fioletu, to żółto czerwone, ale dojrzałe.
Do tego popękane od deszczu. Chciałam się dzielić z koleżanką (inną niż właścicielka). Ale ona nie ma smaku (dopadł ją covid), nie dałaby rady zjeść na już.
To mieliśmy wczoraj figowy obiad- sery, wędliny i figi.
Kilka zostało, trzeba szybko dojeść, żeby się nie zepsuły.
Zobaczcie ile zebrałam. I jak pękają. Od dołu to jak mocno dojrzałe, ale skórka na powierzchni.
U nas też zaraza krąży, trudno to wyplenić, jak in-sekty więc lepiej unikajmy dużych tłumów i dbajmy o swoją odporność.
A figi super, mniammm
Ja jeszcze nie miałam, za każdym razem kataru czy kaszlu się testowałam.
No chyba, że mój wirus taki niewykrywalny.
U tej mojej koleżanki to mąż przywiózł z podróży na wesele syna. Ona dostała te nowe leki na covid, on nie może, bo ma inne, które wykluczają. Początek miał nie taki zły, ale osłabiło go potem.
Witam w piątek
Co tu tak cichutko? Pewnie sporo pracy albo urlopowanie,w końcu pełnia lata
Ja wpadam do Was z zupą ogórkową i makaronem z truskawkami. Taki mam obiad. Lubicie? Trzeba korzystać z truskawek póki jeszcze się nie skończyły.
Poza tym nic ciekawego. Pogoda jakaś taka ''duszna'',chyba zrobi się z tego deszcz. To na razie tyle. Zaglądnijcie do kawiarenki,choćby na chwilkę
Witam. U mnie dziś pogoda w sam raz, bez upału, bez deszczu. Jednak jutro... o mamuńciu jakby powiedział Pietrek z Rancza, jutro i w niedzielę znowu Afryka.
Dziś na obiad ja jem ziemniaczki odsmażone z maślanką, M oczywiście pełny obiad.
Goplano pytasz o makaron z truskawkami? dla mnie ohyda... nigdy czegoś takiego nie jadłam wcześniej, ani później. Raz tylko zostałam poczęstowana takim obiadem w Lublinie. Byłam na egzaminach wstępnych na studia i koleżanka, z którą pomieszkiwałam w ich czasie w akademiku zaprosiła mnie do swojej siostry, która mieszkała w Lublinie, że tam w spokoju się coś pouczymy do ustnych. No i ta siostra poczęstowała nas obiadem - kluski z truskawkami. Koleżanka zajadała, aż uszy się jej trzęsły, a ja.... szkoda gadać.... ledwie przełknęłam 2 kęsy i podziękowałam, zwalając chyba, że brzuch mnie boli czy coś. Nigdy więcej....
Ale są tacy co lubią i jest ok. Wszak jedni lubią blondynki, inni brunetki, a jeszcze inni rude.
Brat z bratową mojego M po niedzieli już puszczają Polskę i kurczę znowu muszę zaprosić ich na obiad, a tu 33 st. zapowiadają, ale chyba wypada ich zaprosić na koniec. Jutro chyba wracają znad morza. No i Almanka siedzi i główkuje, co tu zrobić, żeby się nie narobić i nie rozpuścić w kuchni, a jednocześnie przygotować coś zjadliwego.
Dziś córka wraca z Turcji to może mi pomoże coś wymyślić.
Trzymajcie się zatem zdrowo.
Dzisiaj Anny. A od świętej Anki zimne noce i poranki. Ciekawe gdzie.
Ja, podobnie jak Alman makaron z truskawkami uważam za niejadalny. Przysmak u mojej rodziny z zamojskiego, rozciapane truskawki z makaronem. Albo z chlebem, do moczenia w tym. Złe wspomnienie z początkiw wakacji. Często raczyli nas tym na powitanie z podróży.
Inni się zajadali oczywiście, ja odmawiałam.
Lipiec dobiega końca, komu przypadną sierpniowe klucze?
U nas ulew ciąg dalszy, jeszcze dzisiaj. Mój kanał ma wodę prawie po brzegi, miejmy nadzieję, że ziemia coś przyjęła przez noc. Może po południu pójdę na oględziny, zależy czy będzie padać czy nie.
Wczoraj odebrałam kabanosy, zakupione przez koleżankę na jej wakacjach, od innej koleżanki.
Tyle, że to nie kabanosy, a kiełbasa. Dobra, ale nie kabanos, za drobno mielone.
Za pomysłem męża, rano przygotowałam klatkę do suszenia, ze swojego stojaka ubraniowego na mięsa oraz siatki ochronnej na krzaki. Dół spielam klipsami, a do pozostałych otworów podpięłam ręczniki kuchenne. Mam nadzieję, że muchy nie mają szans z tym.
Do poniedziałku powinny być gotowe.
Dziękuję, dziękuję, dziękuję jak nie wiem co!
Jaka miła niespodzianka. Absolutnie się nie spodziewałam życzeń a tu tyle wszystkiego... Ech! Jestem wzruszona
Praktycznie odpuszczam sobie internet na urlopie dlatego nie miałam pojęcia, co w trawie piszczy
Tutaj jest tak pięknie, że aż sama sobie zazdroszczę.
Połówek jeszcze dosypia a ja z kawą na tarasie. Właśnie miałam miłą niespodziankę, bo przed chwilą przeszło blisko mnie 5 dorodnych jeleni. Zdjęcia nie mam, bo zamarłam i nie poszłam po aparat. Piękna, niezapomnianą chwila.
Wybaczcie, że ja tak tylko na chwilę. Poopowiadać przy innej okazji.
Uściski i pozdrowienia
Dopisano 2024-7-27 8:0:24:
Cześć Smakosiu ,jak fajnie ,że się odezwałaś To świetnie,że tak owocnie spędzasz czas. Najważniejsze ,to dobrze wypocząć i naładować akumulatory. W takim klimacie z pewnością łatwo Jeszcze raz wszystkiego naj naj naj
Byliśmy rano na targu rolnym. Jest zawsze w soboty więc dla nas to była jedyna okazja.
Wreszcie trafiliśmy na taki z prawdziwego zdarzenia. Wróciliśmy ze smakołykami. Po trochu serów owczych i dla Połówka kozi. Swojskie wędliny typu pasztet, kiełbasa i salceson. Mleko krowie nieterminozowane i owczy jogurt, który może zastąpić śmietanę. Do tego pomidory z krzaka, słodka, cukrowa cebula, szczypiorek, śliwki i chleb żytni na zakwasie. Jakby było mało kupiliśmy sernik dyniowy ze świeżo wyciskanego twarogu i jagodzianki. Czyste szaleństwo Póki co jesteśmy po degustacji na późne śniadanie a przed nami kawa.
Pogoda dziś super. Słońce, przeplatane chmurami więc siesta na leżakach.
Obok nas jest kamienny krąg więc chodzimy czerpać dobrą energię .
Dwa dni temu byliśmy zwiedzać Jelenia Górę. Naprawdę urocze miasteczko z pięknie zachowanymi kamienicami.
Odwiedziliśmy również jeden z piękniejszych kościołów jaki widziałam - Kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. Wewnątrz znajdują się dwa poziomy balkonów, mieszczące 4020 osób i tyle samo na dole.
Potem pojechaliśmy oglądnąć zaporę na rzece Bóbr. Zapora ta znajduje się w Pilchowicach i jest to druga co do wysokości (po Solinie) zapora w Polsce.
Ech, tak tu pięknie dookoła, że z pewnością nie starczy na wszystko czasu i trzeba będzie wrócić
Witam po przerwie, bo byłam od wczoraj odcięta od świata czyli bez internetu i tv. Wprawdzie internet mam w komórce niezależny, ale tam mogę tylko czytać, pisać mi źle.
Nie trzeba jechać w obce strony, u nas jak widać też jest pięknie i można wypocząć. Co kto lubi. Ja jak już pisałam lubię morze. Wyłożyć się na piasku, w oddali morza szum, niebieskie obłoczki nade mną i tyle by mi wystarczyło.
Raz tylko byłam na urlopie w Karpaczu... to nie dla mnie jednak. A morze to zupełnie co innego, wszystko jedno czy nasze czy gdzieś.
Jutro będę mieć na obiedzie gości, na szczęście już będą wyjeżdżać, bo mimo wszystko już mnie stresują takie imprezy /i prawdę mówiąc nie chce mi się już/, ale jak trza to trza, jak wypada to wypada, szkoda tylko, że inni też nie myślą takimi kategoriami.
No to maszeruję do kuchni.
Trzymajcie się zdrowo. U mnie znowu upał.
Moje strony, dla tego pojechałam na studia do Jeleniej Góry. Stąd mam męża.
Mój tata powojennie był z Lwówka Śląskiego, jego brat tam mieszka do dzisiaj.
Jedźcie jeszcze do Świdnicy, zobaczyć kościół pokoju, też jest piękny. Może akurat w drodze do domu.
A kościół świętego krzyża w Jeleniej to była moja przybrana parafia na studiach.
Duszpasterstwo akademickie było na Zabobrzu.
Widoki z zapory są przepiękne. Największą frajdą była jazda pociągiem do Lwowka Śląskiego, przez trzy tunele oraz most kolejowy, trzymający się na farbie, jak to wszyscy mówili, w Pilchowicach.
Wiem, że był zamknięty, choć coś mi się kołacze, że całkiem niedawno przywrócili połączenie. Pewna nie jestem.
Jakoś poranek mi przeleciał nie wiadomo kiedy.
A potem zebraliśmy się na zakupy.
Mamy otwarty nowy sklep, generalnie drogi, takie samoobsługowe delikatesy, z barami w środku, można zjeść, wypić, piwo i wino także.
Ciągle dostajemy jeszcze kupony. To jeździmy uzupełniać zapasy wina i piwa głównie, bo to jest w cenie jak wszędzie, a wybór ogromny, pasujący pod nasze gusta.
I mają fajne ryby, za każdym razem co innego w promocji.
Liczymy do wartości od której przysługuje zniżka, ciut przekraczając, żeby nie zdziwić się przy kasie, że cena była promocyjna i zabrakło.
Kolejny kupon za dwa tygodnie.
A potem pojechaliśmy do odpowiednika plus minus polskiego selgrosa.
Bo mąż chciał pooglądać plecak, do którego się przymierzał od jakiegoś czasu, tylko czekaliśmy na promocję (tyle, że oni co chwilę udoskonalają poprzedni model i nigdy nie wiadomo, który akurat jest w sprzedaży).
I wyszliśmy z pełnym wózkiem. Bo to w promocji itp itd.
Potrzebne, ale plan części tych zakupów był na przyszły cykl rozliczeniowy karty (ja kontroluję obciążenia, nie lubię, gdy przekraczamy wyznaczony przeze mnie limit na coś co nie jest potrzebne na już i może poczekać).
A teraz przyziemne obowiązki- dokończyć pranie, sprzątanie i przygotować obiad.
I przeleci do wieczora.
Mąż z córką idą jutro do kina, na nowy film z Deadpool-em i Wolverinem (z marvelowskiej serii), chcieli mnie wyciągnąć. Generalnie nie lubię takich filmów, z tego wszystkiego wątek z Wolverinem mi się podobał. To mąż włączył wczoraj Deadpoola. O matko, jakie to głupie, bez sensu, bez składu i ładu. On się ze mną zgodził, bo to takie ma być.
Także podziękowałam, przynajmniej na spokojnie zapakuję upieczone mięsa (dzisiaj będę piekła wędliny z przepisu Megi65).
Witam niedzielnie
Nareszcie super pogoda-mały deszczyk z lekkim ochłodzeniem. Po porannej mszy wpadłam na targ. Kupiłam jagody-40 zł za kg. Jutro znów będą pierogi
A teraz zwyczajowo warzy się rosół na kurczaku i prędze. Na drugie będą zrazy z indyka, kluski śląskie i mizeria. Do popicia kompot śliwkowy. Ciasta nie robiłam,ale na pewno coś wymyślę. W lodówce mam truskawki,więc pewnie coś z nich. Poza tym zapraszam na kawę. Piłyście? Nie? No to wpadajcie.
Zostały 3 dni lipca,wychodzi na to,że kawiarenkowy sierpień przejmuje Smosia
Pozdrawiam niedzielnie życząc smacznego obiadu,smacznego deseru i dobrego humoru
Hej, hej w niedzielę.
Za krótki jak zawsze weekend dobiega końca.
Mięsa na wędliny upieczone, będzie co jeść do jesieni.
Poranek zaskoczył mnie dzisiaj chłodem, tylko 18 stopni, jak przyjemnie, bez duchoty w powietrzu. Na chwilę, bo zaraz będzie standardowe ponad 30.
Jak mąż będzie w kinie wszystko podzielę, popakuję próżniowo.
A zamiast domowego obiadu, miał być w greckim stylu - wieprzowe souvlaki, tatziki oraz sałatka grecka, będzie burger na wychodnym, też dobrze.
Domowy z planu poczeka na powrót męża z Norwegii.
Jest plan, że akurat dotrze w naszą rocznicę ślubu, to następnego dnia będę mogła zrobić.
Figi są okropne, dojrzewają po 1 sztuce dziennie. Ale co zrobić.
Jak zostawię na krzaku, mrówki się zaopiekują, uwielbiają. Jak zaczną pękać to opedzluja w krótkim czasie.
Dobra niedzielka :))
Podlało nas porządnie, teraz wiatr osusza i słonko zza chmur wygląda.
Miałam sporo prac, nadal niektóre czekają.
Późne śniadanie: jajecznica na cukiniach /żółta i kuleczka/ z boczkiem, sałatka z pomidorów doprawionych pieprznie z kurkumą, solą i ... malinami /wczoraj zebrałam troszkę i wstawiłam do lodówki bo nikt nie chciał zjeść/.
Polecam, pyszny duet pomidorowo-malinowy
Teraz odsapnę po zaprawie ogrodowej /porządki po deszczu odwaliłam/ i do kuchni by z obiadem zdążyć.
Fajnej niedzieli życzę
Witam prawie na koniec niedzieli, ale pisałam, że będą goście. Na przeprosiny przynoszę sernik na zimno z malinami.
U mnie wreszcie pada, a momentami nawet leje. No i można swobodnie oddychać. Jednak przy takiej zmianie pogody do południa niezbyt dobrze się czułam, musiałam jednak się zebrać w kupę, wszak goście...
A poza tym wszystko po staremu.
Trzymajcie się zdrowo.
Taki serniczek to ja chętnie, z dokładką porywam, dzięki.
U mnie też po staremu, jak to u starowinki nowości zostawiam młódkom, niech mają ciekawe, nowoczesne życie...
Mmmm jaki pyszny serniczek. Nic tylko jeść ,do tego kubek kawy i jak w niebie
Witam niedzielowo
U nas też od rana pada z przerwami na kilka promyków i od nowa.
Wyjątkowo nie będę marudzić na aurę, bo w tym miejscu jest tak pięknie, że każda chwila jest cenna...
Pięknie i spokojnie, deszczyk teraz to cenny prezent od matki Natury, doceniajmy jej hojność by nam nie dopiekła skwarem
Przepięknie tam,dzięki za śliczne fotki. Cudze chwalicie ,swego nie znacie jak mówi porzekadło. Byłam w Jeleniej Górze 3 lata temu i bardzo mi się spodobała,a Radzimowice już teraz biorę pod uwagę,może jeszcze w tym roku? Zobaczymy.
Tymczasem odpoczywaj i jak znajdziesz czas posyłaj nam fotki
Cześć
I znowu poniedziałek, u nas chłodny i pogodny.
Czas na plany obiadowe i drobne sprawy domowe. Może drób dzisiaj wrzucę do gara? z cukiniami i fasolką??
U Was wszystko ok, to fajnie, niech już tak zostanie.
Nadal malutko nas tutaj, szkoda.
To gnam do mojego stada, czeka na śniadanie i głaskanie.
Życzę nam Wszystkim dobrego dnia, tygodnia i pogody ducha, zawsze
Witam ze słonecznego, acz dzisiaj chłodnego zakątka. Ale chłodem wiaterek powiewa na razie, potem się ociepli.
Ja dziś mam wolne od gotowania, mam wczorajszy obiad czyli zupę pieczarkową i piersi kurczaka zapiekane z ryżem i brokułami. Dorobię tylko sałatkę taką samą jak wczoraj czyli pomidor, ogórek świeży i kiszony, cebula, odrobina czosnku, szczypiorek, a to wszystko potraktowane nieco olejem, octem winnym, solą i pieprzem... pyszna.
Gości zaliczyłam, więc mogę spokojnie pożyć.
Dziś zmiana pościeli i pranie, zaległa praca z piątku, bo jakoś nie miałam siły i ochoty. Ale dziś już muszę, zwłaszcza, że pogoda dobra do wysuszenia prania.
No to trzymajcie się zdrowo.
Już poniedziałek, poranek przeleciał nie wiadomo kiedy.
W pracy wirus żołądkowy, Mały miał w piątek, choć równie dobrze mogło mu stanąć coś na żołądku, w sobotę był już ok.
Mała dzisiaj rano, ale generalnie jest ok, tylko jeść nie chce.
Ale skoro ona ma, to nie od żołądka, tylko wirus. Zobaczymy co dalej dzień przyniesie.
A moja córka ma infekcję ucha, dopadło ją nad ranem, obudził ją piekielny ból.
Wczoraj po południu zaczęła się źle czuć.
Dziś poszła do lekarza, raz, że mógłby być covid, dwa jej najsłabszy punkt to uszy. No i wyszło na uszy.
Ciekawe czy mnie się coś z tego sięgnie.
Co ma być to będzie, przyjdzie, pójdzie.
Wczoraj w kościele nasz ksiądz potępił nawiązanie do ostatniej wieczerzy na otwarciu olimpiady.
Może i całe to przedstawienie było rozpustnymi bachanaliami, ale ta konkretna scena to gestykulacja, jak na obrazie, w lustrzanym odbiciu, trudno o przypadek w tym wypadku.
Taka impreza, jak olimpiada, powinna unikać jakichkolwiek dwuznaczności, powinna opierać się na braku kontrowersyjności w każdym aspekcie. Grekom też się nie podobała opcja rozpustnej orgii.
Piękne przedstawienie bez podtekstów, przekazów, ideologii. Najważniejsi przecież są sportowcy, oni pracowali na to długo, w pocie czoła.
Poza uszami, córka to jeszcze covid ma...
Także ten.
Ja nie miałam z nią kontaktu, za to mąż był z nią w kinie. On leci do Norwegii pojutrze...
Zestaw testów, maski i leki na przeziębienie przygotowane.
Będzie chorował w pokoju najwyżej.
I znowu problemy, kiedy wreszcie nową szczepionkę udostępnią i pozbędziemy się covidowej plagi?
Plagi się nie pozbędziemy nigdy.
To wirus, te są zawsze, dostosowują się do warunków, mutuja, łączą.
Ktoś otworzył puszkę pandory.
My też się dostosowujemy.
Wirus staje się elementem stałym środowiska.
Szczepionka, o ile nie jest jednorazowa, na całe życie nie zmieni niczego. Bo to jak wyścig z czasem, proces zmian wirusa jest szybszy niż walka z nim. Bo nie wiemy, w którą stronę pójdzie.
Organizm pozostawiony sam sobie, o ile nie polegnie po drodze, poradzi sobie, zyska odporność.
Uodparniany sztucznymi szczepionkami, rozleniwi się i przestanie walczyć. Bo po co, skoro jest osłona z zewnątrz.
To moje zdanie. Jestem przeciwko masowym szczepieniom powtarzalnym (grypa, covid), tylko dla osób z grup ryzyka, całkowicie dobrowolnie, bez presji, że trzeba, osobista decyzja każdego.
Nie twierdzę, że się nie zaszczepię. Ale to będzie wymóg sytuacji, a nie dobrowolna, świadoma decyzja.
Kompletnie mi nie przeszkadza fakt czy ktoś się szczepi, a ktoś nie. Jego osobista decyzja o ochronie zdrowia własnego.
Witam wtorkowo
Jutro ostatni dzień lipca. Sprawdziłam dokładnie kolejność i nie Smosia a Smakosia przejmuje klucze. Smakosiu dasz radę? Wystarczy ,że otworzysz ,a my sobie po cichutku wejdziemy i się rozgościmy Odezwij się proszę
Uff, a już miałam stress przed otwarciem
Witam wtorkowo
Znowu gotowanie mnie czeka, wczorajszy kurak z cukiniami /moje,3y odmiany/ i fasolką prawie pożarty.
Dzisiaj chyba wieprzowina + cukinia, małosolne lub pomidory + maliny.
Słonko pięknie świeci, jest spokojnie, prawie bez wiatru i można poleżeć lub spacerować jak ktoś lubi.
Klucze dla Smakosi niech nam opowiada, wkleja fotki i ubarwia nasze dni powszednie.
Ja czekam na szkolną 'ławeczkę, byle nie kampanię wrześniową '39 ...
Smacznego dnia, trzymajmy się zdrowo i w miarę możliwości wesoło
Witam wszystkich obecnych i nieobecnych.
Kończy się lipiec, a wraz z nim lato. W sierpniu to ja już czuję w powietrzu jesień, na polach nie ma już szumiących łanów zbóż, w których skrywają swe główki maki, bławaty czy rumianki, ptaki już szykują się do odlotu, a mnie ogarnia jakiś taki smutek i chęć schowania się do nory i przeczekania do wiosny,
Ale taka jest kolej losu.
Dziś jakoś nie mam ochoty na nic, brak werwy, brak polotu, wszystkiego brak.
Może jutro będzie lepszy dzień. Zatem trzymajcie się zdrowo.
Dziękuję Alman, za wszystko
I koniec lipca, szybko zleciało w dobrym towarzystwie przy smacznym ciachu i kawie.
Pozdrawiam
Witam w środę
Ja tylko na chwilę. Dziś mężowski ma kolejne urodziny. Teściowa zadzwoniła spytać czy będzie w domu,bo chce przyjechać,więc trzeba jakiś torcik zrobić i coś jeszcze.
Tymczasem serdeczne podziękowania Alman za miesiąc fajnych spotkań przy pysznych wypiekach i dobrej kawce. Jak zdążę wpadnę do Was z torcikiem
Pozdrawiam i miłego dnia życzę
Ostatni dzień po lipą.
Kiedy przeleciało.
Alman dzięki za napitki, jedzenie, rozmowy, takie letnie lenistwo.
Mąż wyprawiony w świat, wyjechał z domu kilka minut przede mną.
Słomiana wdowa ze mnie.
Plan jest do fryzjera w przyszłym tygodniu, trochę zakupów, prania, ogarniania chałupy.
Jako, że od wtorku mam wolne, to może i trochę babskich nasiadowek. Ale to zależy od nadryzajacych mnie wirusów- z pracy żołądek, z rodziny covid.
Covidowy to może rozejdzie się po kościach, bo z córka nie miałam kontaktu, a mąż wyjechał nim się wykluło (o ile się wykluje).
Córka już lepiej, dzisiaj miała iść do pracy. Także szybka piłka.
Na koniec zapraszam na obiecany torcik jagodowy Tak na szybko zrobiony
Smakosiu gdzie jesteś? Jutro już sierpień,można liczyć na otwarcie?
Jeszcze raz dziękuję Almance i Wam dziewczyny za lipowy miesiąc,gdzie można było przysiąść i odpocząć sobie
Goplano, Ty to zdolna bestia jesteś... taki torcik machnąć w ciągu paru chwil? no, jestem pod wrażeniem.
Witajcie moje Dziewczynki.
Dziękuję Wam za odwiedziny "Pod Lipą", za to, że mimo czasu urlopowego i letnich obowiązków różnorakich, wpadałyście, byłyście i nie trzeba było wywieszać kartki "inwentaryzacja".
Tak sobie myślę, że w razie czego, gdyby Smakosia się nie odezwała, z ochotą będę Was gościć jeszcze przez miesiąc.
Lipa duże drzewo, rozłożyste, daje fajny cień i spokojnie w sierpniu można posiedzieć pod jej koroną w sierpniu, a kawy, napitków i ciasta przecież wystarczy jeszcze. Tematów do pogawędki też nie zabraknie.
Pani Kierownik Goplana niech podejmie decyzję, wszak to Jej prerogatywa.
Tymczasem ja ze swej strony za lipiec dziękuję.
Alman,ależ oczywiście ,jak tylko masz ochotę bardzo chętnie posiedzę przez kolejny miesiąc Pod Lipą ,no chyba ,że Smakosia się odezwie. Wiadomo jednak jak to bywa na wakacjach ,nie zawsze zasięg jest. Także jakby co, do jutra i jeszcze raz dziękuję Ci za wspaniały miesiąc
A tu dla Was po kawałku torcika
I tego mi tylko do szczęścia brakowało
Pyszności, popiję smakowym piwem, na 3cią kawę za późno a herbaty nie pijam.
Dzięki
Witam sierpniowo
Nie wiem czy kawiarenka ma być kontynuowana pod lipcową kawiarenką czy wkrótce otworzy się pod sierpniową Alman daj znać
W każdym bądź razie serdecznie witam w nowym miesiącu
Witam i miło mi Was gościć przez całe lato.
Goplano, decyzja wszak należała do Was, u mnie drzwi otwarte.
Nie ma nas tu za dużo, więc może wprowadzić na stałe cykle 2-miesięczne? dałabym początek lipiec-sierpień?
Tymczasem ja podaję ciasto z brzoskwiniami świeżo upieczone, kawę i herbatę, no i zimne napitki jak zwykle. Zasiadajcie, częstujcie się i opowiadajcie o wszystkim.
I kolejna Mistrzyni, jak nie przytyję to będzie cud
Kusicie a ja taaaka leniwa, nawet piekarnika nie odpalam.
To siedzimy dalej pod lipą.
Pszczoły mniej bzycza, nektar zebrany.
Dzięki Alman z dalsze gospodarzenie.
Mąż doleciał bez przygód. Zamierza sobie coś zwiedzić w Oslo, tylko muzeum od 12. Teraz to już mu niewiele czekania zostało.
Pamiętacie, jak Mąż mi zakupił nóż do filetowania na prime day.
Otóż przyszła informacja, że jest opóźniony w dostawie, chciałam sprawdzić czy da się skasować, zbyt wolno odświeżało stronę niż ja klikałam i skasowałam przez przypadek.
Żeby nie robić mu przykrości, zaraz zamówiłam drugi - i co się okazało był tańszy niż ten w super promocji, z dostawą wcześniej niż nowy termin.
I wczoraj przyszedł, "miecz samuraja", patrząc po pudełku. Nie tego się spodziewałam, jeszcze przyjdzie do tego, że całą kolekcję zamówię, heheh.
Zdjęcia wczoraj mężowi wysyłałam, zobaczcie jakie to duże.
W weekend pomyślę o użyciu.
Wczoraj wirus żołądkowy zaczął mnie nadgryzać.
Ale po może dwóch godzinach nudności i bulgotania w żołądku rozmyślił się. Ciekawe czy już na stałe, czy chwilowo.
Dzieciaki miały żołądkową jednodniówkę, ale ciągle nie doszły do siebie, są marudne i nie mają apetytu.
Rodzice mieli gorzej przez weekend.
Lecę szykować się do pracy, bo w końcu nie zdążę.
Jelitówka to paskuda, cola ją łagodzi, nie sprawdzałam ale to nawet lekarze polecają.
Mieczyk niezły, trzeba pilnować palców by ich nie ciachnął zamiast śliskiej ryby.
I dlatego kupuję filety, nawet na wigilię /nie ma chętnych do czyszczenia i filetowania czy ubijania ryb/.
Witajcie czwartkowo
Wreszcie dotarłam do Was, wstałam późno bo po 8mej by odespać zarwaną nockę gdy Lu zebrało na nocne spacery a sama nie lubi wychodzić.
Potem to już bieg przez obowiązki, gotowanie - dzisiaj indyk jak gyros z cukinią, ogórkami kiszonymi i zielonymi pomidorami zaprawionymi na ostro. Na koniec wsypałam wczorajszy makaron z soczewicy i jestem jak balon.
Czas na luzik, może drobne zakupy i moją dobranockę, muzyczną lub filmową.
Pogoda u nas przyjemna, zwłaszcza w cieniu.
O moje ukochane miaaauuuki przyszły, czas na ich kolejną kolację.
Spokojnego wieczoru i dobrej nocy, pa
Witam. Oj, widzę, że się u Was ochłodziło i już nie potrzebujecie cienia lipy. No dobrze, ale pamiętajcie, że drzwi kawiarenki zawsze stoją otworem i czekają na miłych gości.
U mnie też chłodniej, a ja kicham jak nie wiem co, czyżby spanie przy otwartym oknie bez skarpet? Nie wiem jaki to rodzaj kichanie, czy przeziębieniowy, czy alergiczny, czy może jakieś picie się szykuje?
Dziś mam w planie knedle ze śliwkami, ale śliwki, które kupiłam prawie pożarłam i chyba będę musiała iść na zakupy.
A może wykorzystam fakt, że brak śliwek i zrezygnuję z knedli? dobra wymówka by była, a do zjedzenia pozostałaby fasolka szparagowa po bretońsku, którą wczoraj upichciłam.
Zobaczę co się da zrobić.
Dopijam kawę w samotności i coś będę myśleć w tym temacie.
Trzymajcie się zdrowo.
na pewno picie i to na maxa, aż zaczniemy śpiewać i tańczyć na stołach;)
Cześć w piątek
Kichałam i ja, ale nawet piwa nie postawili, musiałam popijać zwykły kefir
Potem duuuża dawka świeżego czosnku, mojego, i po kłopocie.
Warto też pospać dłużej, wygrzać kości i podjadać świeże maliny - 7me poty po nich oblewają, ale na zdrowie, ja tak mam. Dzisiaj przed deszczem, teraz to już ulewa, zebrałam kubełek malin i pożarłam też sporo - dorodne do sałatki z pomidorów a reszta będzie zalana octem.
Nadal zbieram ogórki, nastawiam małosolne z miodem:
smakują mi bardzo już następnego dnia
woda jest wyjątkowo aromatyczna i popijam ją w czasie upałów
resztę ukiszonych siekam do sosu a czosnek przegryzam, dodaję do mięsa.
Poza tym dzisiaj powtórka z indyka, miałam w planach sposób ekkore ale tak leje, że nie mogę gnać po cukinie, zgapiłam się i nie zebrałam ich wcześniej.
Trzymajcie się, pa
Hej, hej w piątek.
Zmęczona jakaś jestem.
A może to reakcja na zmasowany atak wirusów.
Nic to, jutro śpię do oporu, czyli do 6 , jak dobrze pójdzie.
Alman u mnie to ocieplenie, a nie ochłodzenie, znowu 35 stopni plus.
Od jutra ma być deszcz, bez obniżki temperatury.
Pomysły na jedzenie kotłują się w głowie, nie mam pojęcia co wybrać z tego.
Dziś na śniadanie figi z serem. Bo jak Mąż wyjechał, to zaczęły dojrzewać. Trzeba zjeść.
I tak źle i tak nie dobrze...
O to niefajnie,że Cię wirus dopadł. Oby jak najszybciej sobie poszedł.
U mnie na obiad dziś frytki pieczone ,filet z dorsza też pieczony i ogórki konserwowe. Ot, taki prosty obiad.
Pogoda u nas 25 stopni,więc upału nie ma. Poza tym czeka mnie koszenie trawy,a jakoś nie bardzo mi się chce .
To na razie tyle ,trzymajcie się zdrowo
On mnie jeszcze nie dopadł. Ale męczy.
Na razie jelitowy. Mam okresowe nudności, przychodzą i odchodzą bez utraty apetytu w porach posiłku oraz burka mi w brzuchu. No i trochę zapachuje (Mały to tak smrodzil, co chwilę go sprawdzałam czy sobie nie kupnal).
Drugi wirus, o ile mąż nie złapał, nie powinien mnie dopasc, bo nie miałam kontaktu z córką. A nawet jak złapie jego, to jest szansa, że się wykluje po wyjeździe.
Co ma być to będzie, nie ma co rozpaczać.
Witam z deszczowej krainy. Fajnie nawet jak pada i temperatura 20 st. bo te 32 st. już mi się znudziły.
Nastrajam się od późnego ranka do jakiejś roboty i nic, brak polotu, chęci i w ogóle... chciałabym na urlop....
Dziś obiad myśliwego, co kto upoluje, aby wyczyścić pozostałości.
Jutro po dłuższej przerwie będzie rosół, na drugie pieczeń rzymska z jajkiem i sałatka z buraków na ostro. Do tego beza Pavlova z jeżynami, bo muszę wykorzystać śmietanę, której termin się kończy. Po głowie chodzą mi jeszcze drożdżówki ze śliwkami i serem, ale to już nie takie pewne, bo jakoś brakuje mi energii.
A poza tym stara bieda. Trzymajcie się zdrowo.
Witam z deszczowej krainy
Nareszcie pogoda jaką lubię. Temperatura spadła do 17 stopni. Wreszcie jest czym oddychać. Właśnie jestem w trakcie gotowania obiadu. Dziś dawno nie robione mielone, ziemniaki i ogórki konserwowe. Na jutro planuję duszoną karkówkę,kapustę zasmażaną no i rosół. Ten oczywiście bez planu,bo mężowski musi mieć i tyle Poza tym w przerwach oglądam "Podróż za jeden uśmiech'' ,mam sentyment do filmów z tamtych czasów. No i przy okazji powrót do wspomnień z dzieciństwa. To były czasy
Też tak uważam... to były piękne dni, po prostu piękne dni, nie zna już dziś kalendarz takich dat.... lalalalala
Nie ma to jak lalalla-land
Wspomnienia zawsze pięknieją, im starsze tym fajniejsze
Oj pracusiu - kuchciku, medal masz za obiadki i desery wzorcowe.
Ja przemilczę moje niby-obiady
Tamte filmy, czasy i czarno-białe telewizory, kolejki do kina by obejrzeć coś w kolorze...
Szkoły gnały nas tylko na historyczne: "Potop czy wojenne: 'Zapamiętaj imię swoje a wiercipięty z adhd zasłaniały ekran i wkurzały wszystkich
No fajne czasy, tylko zależy dla kogo ...
Hej, hej w sobotę.
Poranna kawa była w domu, na dworze cieplej niż w domu, o 6 rano.
Czekam gotowa na sygnał od córki, miała zawieźć samochód do mechanika, ale coś jej średnio wychodzi zebranie się. Mam ją odebrać stamtąd. Miała dać znać nim wyjedzie.
Pojedzie to pojedzie, nie to nie.
Dzisiaj w planach lody z borówki amerykańskiej, pierwsze od zeszłego roku.
Mam ochotę na kofty. Co prawda nie wiem po co oblepiac patyk mięsem mielonym, skoro można zrobić zwykłe mielone. Tylko doprawić w stylu.
I taki jest mój plan na wolne dni, mielone zawsze dokończę na zimno.
Miałam dzisiaj ochotę na jakieś mięso, ale nie czuję konkretnego smaka na żadne. No i w większości mam porcje zamrożone dla dwojga, musiałabym jechać na zakupy.
A na to dzisiaj nie mam ochoty, nie zamierzam się ruszać z domu w tym celu, nie mam ochoty łazić między półkami. No i też trzeba powyjadac co w lodówce.
Więc pewnie stanie na sałatce z podsuszana poledwiczka, figami i czymś tam jeszcze.
Czy mam ochotę? No pewnie. Bardzo lubię drożdżówki z jakimkolwiek nadzieniem,do tego kubek kawy albo kakao i mniam
Ja przed chwilą zrobiłam deser truskawkowy. Będzie na jutro jak się dobrze schłodzi. To na razie tyle. Miłego wieczoru i dobrej nocki
Mmm ,już czuję smak tych lodów. Czy to śmietanka i borówki,a może coś jeszcze dodajesz? Wyglądają jak z najlepszej lodziarni z tradycjami. Super.
Witam późnym niedzielnym porankiem. Śpieszę, by dostarczyć Wam coś do kawusi... tym razem to ...
Jeżynowa Pavlova. Częstujcie się bezkarnie, gwarantuję, że w boczki nic nie pójdzie.
U mnie dziś jak u Goplany - rosół pyrka od rana, na drugie zgodnie z planem pieczeń rzymska z jajkami, buraczki na ostro i ziemniaki. O dziwo, plany wczorajsze zrealizowałam bez poślizgu.
Miłej niedzieli.
Miła, pogodna do 15tej, teraz mokro i szaro.
Nadal ciepło więc pomidory dojrzewają, cukinia rośnie a jeżyny i maliny słodziutkie.
Tort popisowy, nie chcę psuć dzieła więc popatrzę i obejdę się smakiem
Borówki, śmietana kremówka i mleko. Plus wódka, żeby nie zamarzały na kość. Ale u mnie nie ma dzieci, to mogę.
Choć setka wódki na 4 litry wyrobu to chyba nie jest aż tak dużo.
Dobra niedzielka
Smacznie rozpoczęta, teraz dochodzi indyk z warzywami, potem deser ulubiony czeka /gotowiec ale pyszny/.
Spokój, tylko chemia do zmywarki była do odebrania, rodzinka o nas zapomniała i dobrze.
Czas zamieszać w garach, pędzę do kuchni, pa.
I już niedziela. Jutro do pracy. Ale tylko jeden dzień, od wtorku leniwe, domowe wolne.
W planach fryzjer, to w środę (że jak już wyleze z domu, to i przy okazji sprawunki załatwię, bo nowa gazetka zawsze jest od środy).
Dzisiaj wybrałam się na rano do kościoła. Rano, czyli na 9. Zostaję przy 11. Niedziela to mój jedyny dzień z leniwym porankiem, gdy jestem gotowa do wyjścia bez zegarka, bez wyliczonego czasu. A dzisiaj musiałam się streszczać.
Dobrze, że mąż mnie obudził smsem przed 6. Bo pewnie bym się nie zebrała.
Potem pojechałam na zakupy.
Kupiłam sobie mieloną jagniecine i wołowinę, zrobię kofty w formie kotletów.
Do tego tzatziki i albo czerwona kapusta, albo pomidory pod pierzynką z sosu czosnkowego, posypane serem. Co mi się wymyśli do wtorku.
A dzisiaj sałatka, z mojego przepisu na WZ. W oryginale zielona, ale nie mam zielonej papryki, będzie kolorowo.
Co zostanie, jutro do pracy.
Witam. Widzę, że towarzystwo śpi przy chłodniejszej aurze, a może strajk??? Strajkujecie? i tylko najstarszą /stażem, nie wiekiem/ zostawiacie na posterunku? Może byż i tak, ale boję się samotności. Zatem zostawiam dzban gorącej herbaty, drugi kawy i zmykam. Ciasta za karę nie dostaniecie.
Okrutna kara Mam nadzieję,że trochę Pavlowej się zostało. A tak serio od rana nie ma mnie w domu. Tzn teraz już jestem,ale wróciłam dopiero przed 13,potem szybko obiad i tak zeszło. Zrobiłam gulasz z szynki ,do tego ziemniaki i ogórki.
Poza tym jutro rano też mam wyjazd,ale wrócę szybciej. To na razie. Miłego dnia Wszystkim
A co tu pisać? szaro, mokro i spać się chceee
Rano, ciut świt" koło 9tej zajrzałam, ale nie było czasu na pisanie. A że ma talentów sporo moje zoo prywatne i zawsze mnie ubawi, dzisiaj Felek, ślimak winniczek, udowodnił swój talent wspinaczkowy, to wsiąkłam na dobre...
Jak on wdrapał się bez pomocy na taaaką górę gałęzi to ja nie wiem. Szacun, z dużym domem na karku, bez wyciągu i butów z rakami zdobył ściankę i wymościł legowisko. To jakby człowiek wylazł na Śnieżkę w kapciach
Do tego męczę kolejny film z ulubionymi aktorami, idzie ciężko bo to dramat, 2gi po 'Faworycie.
Muszę w przerwach włączać wesołą muzyczkę by nie wpaść w depresję albo i gorzej
I tyle, zbieram ogórki, po parę sztuk, wybieram ukiszone a świeże pakuję do kamionki i tak aż do przejedzenia.
Na przetwórstwo nie mam ochoty, zbiory też słabe więc zjadamy na bieżąco.
Nawet pigwy w tym roku nie usmażę, może ususzę w plastrach by mieć zapach do szaf i ciut zostawię do kompotu wigilijnego.
Forma niezła, humory też więc 'tak trzymajmy i czekajmy na długi weekend, urlopy i wycieczki albo nawet loty...
P.S. Nie to nie, łaski bzzz, zamiast ciacha kawał czekolady z orzechami sobie podeżrę.
Strajk? gdzie, kiedy i dlaczego? Jak tu strajkować gdy wokół jest tak cudnie, idyllicznie wręcz /może ja już do raju trafiłam, chyba po protekcji albo św.Piotr zasnął a ktoś mu klucze zwinął... bo inaczej to nie mam szans czyli zasług /
Pozdrowienia od lenia, do kolejnego spisania ;)
Ja czas bez męża wykorzystuję na proste filmy, komedie romantyczne czy romansidła.
Po co mam go męczyć.
To co moglibyśmy obejrzeć razem, zostawiam na tą okazję.
Teraz na tapecie mam serial.
Pani doktor z Nowego Joku nie zakwalifikowała się na specjalizację.
Jak na zbawienie okazało się, że jest nieślubnym dzieckiem i właśnie odziedziczyła udziały w przychodni biologicznego ojca.
Z światowego miasta, wyjechała do Alabamy, do małego miasteczka, które mentalnie tkwi jeszcze w czasach wojny secesyjnej. Które boi się nowości, przyjezdnych uważa za wrogow. Mówi językiem głębokiego południa.
Fajnie się ogląda to zderzenie kultur. Jak ona dostosowuje się do środowiska, przestaje być wielkomiejską panną, ale też obniża zadarte nosy panien miejscowej "High society"
taaakie filmy to ja lubię, kiedy panie 'elitarne spadają z piedestału
miejsce akcji nie ma znaczenia, wszędzie jest podobnie, u nas też...
To raczej nie o spadaniu z piedestału. A zderzeniu dwóch kultur północ południe, to dwie różne mentalności, trudno to wyrazić słowami. Jakby co ja jestem z południa.
Obie strony (w filmie) mają wysokie mniemanie o sobie, każda chce wygrać jako ta lepsza. I bardzo powoli zaczynają się przekonywać, że może ta druga strona nie będzie taka zła. Po czym wracają na swoje uprzednie pozycje. To kobiety. Bo do tego dochodzi jeszcze wątek miłosny, bardzo pokręcony.
Fajnie się ogląda
Takie teraz są wątki miłosne, prawie w każdym filmie czy serialu
Ja już nie nadążam, nie nie jestem zbyt staroświecka, ale to co teraz zapodają i w filmach, i w życiu mnie przerasta.
Miłego oglądania
I ja dotarłam.
Poranek zleciał wyjątkowo szybko, zawsze trudniej się zebrać w poniedziałek.
A potem w pracy później wyjeżdżali, krzątając się oboje przy pakowaniu - ona z dziećmi jedzie do hotelu, bo lot rano.
To tak głupio pisać na oczach pracodawców.
Teraz już sama z dziećmi, to mam chwilę.
Czekam na telefon od córki, żeby ją zawieźć po jej samochód do mechanika, nie zrobili w sobotę, pewnie części nie mieli.
Ten jeep ma felerny system chłodzenia. Już chyba wszystko wymienili, wszystko ma wieczystą gwarancję na części, tylko robocizna. I znowu coś tam się popsuło.
Witam wtorkowo
Wróciłam do domu z wyjazdu ,trochę ogarnęłam i pędzę się z Wami przywitać.
Wczoraj byłam zrobić badania,dziś je odebralam. Te same które zleciła mi kardiolog. W mojej interpretacji niestety nie są za dobre,ale na konkretne oględziny muszę poczekać do czwartku. Martwią mnie za wysokie płytki. Norma przekroczona,nie wiem czy znacznie czy nie,nie znam się,ale z tego co poczytałam w internecie włos mi się zjeżył. Lepiej jednak nie doczytywać się na własną rękę. Tak czy inaczej za 2 dni wizyta u rodzinnego i on ma zdecydować czy czekać na wizytę u kardiologa czy rozszerzyć diagnostykę w szpitalu. Nie powiem ,troszkę pietra mam,ale tylko troszkę,bo co da przejmowanie się. Wtedy jest jeszcze gorzej.
A tymczasem pozdrawiam i na kawkę z ciastem zapraszam
Hej, heeej
Pięknie witam, porywam ciasto i znikam bo mam zaległe sprawy w domu,ogrodzie.
Od rana tnę i przerywam a końca nie widać, dom też zakurzony i muszę coś z tm zrobić by mnie zwierzaki nie oskarżyły o zaniedbanie higieny
Może coś fajnego ugotuję, piec nie będę bo my na diecie bez-ciachowej
Czekam na nowe kiecki i pewnie dzisiaj doczekam, marsz do paczkomatu będzie konieczny /nie chcę kurierom łbów zawracać malusimi, lekkimi pierdołami/.
Nareszcie słonko świeci, takie fajne, jak to późnym latem, bez skwaru i duszności.
Fajnego dnia nam życzę i pozdrawiam spod sosny bo lipy wycięli na opał ...
Witam. No wreszcie kolejny dzień można oddychać pełną piersią.
Goplano, nie zamartwiaj się na zapas, lekarz najlepiej potrafi zinterpretować wyniki, choć teraz na wydrukach zawsze są podane przedziały wielkości preferencyjnych, różne pracownie mają je też różne, choć raczej dużych różnic nie ma.
Smosiu, a co Ty tak się stroisz, ciągle jakieś kiecki nabywasz. A gdzie to kupujesz, jeśli możesz zdradzić. Ja ostatnio też nabyłam 2 kiecki, a ściślej mówiąc to córka nabyła mi, na razie nigdzie w nich nie paradowałam, ale wydaje mi się, że takie zakupy działają jak narkotyk i ja z chęcią znowu bym coś nabyła... tylko nie wiem po co, gdzie ja w tym mam chodzić, ale mnie kusi.
Dziś leniwy dzień, nie gotuję, ale muszę zrobić smarowidło porosołowe do chleba. A co Wy robicie z mięsem i warzywami po ugotowanym rosole? nie mówię tu o jakimś ładnym kawałku wołowego, ale o mięsie z kurczaka czy indyka, gdy używamy np. udka, skrzydła, korpusów.
Ja dziś zrobię pastę - obrane mięsko plus marchew, pietruszka, seler, plus groszek zielony z puszki i szczypiorek. Zobaczymy czy będzie zjadliwe i smaczne.
Trzymajcie się zdrowo.
Wczoraj dowiedziałam się od koleżanki, że nie wiadomo gdzie złapała covid, także jej siostrzenica i jej syn, podobno wersja trzymają kilka tygodni w bezsilności i słabościach. Strach się bać, a myślała, że ta zaraza już nie straszna i to w takich wysokich temperaturach.
Najczęściej po porosołowym mięsiwie robię krokiety,ale bywa ,że i pastę do chleba też . Pierogów i klusek nie robię ze względu na mężowskiego. W dzieciństwie zjadł niedogotowane kluchy z mięsem ,odchorował tydzień i od tamtej pory nawet nie spojrzy. Kluski ,zje ,mięso zje,ale osobno ,nigdy razem.
Poza tym tyle co zrobiłam ogórki małosolne,jak zwykle z Twojego przepisu Almanko Miałam przerwy cały miesiąc,czas nadrobić stracony czas. A ostatnimi czasy u nas ogóraski idą jak woda. Codziennie do obiadu ,śniadania i kolacji
Pomidory też ,np wczoraj zrobiłam pomidorową z odmiany Lima ,usmażone na masełku. Mężowski pytał,czemu częściej takiej nie robię. Jak trochę stanieją,to kupię na przeciery,bo na razie 9 zł za kg to ciut za dużo. Zresztą ogórki też nie tanie po 8 dziś na targu były. Po tyle samo seler i por. No coż,nie ma się co dziwić cenom,rok nie był za hojny dla warzyw i owoców,dużo zrobił przymrozek.
Tymczasem spylam kosić trawę,bo urosla na dobre pół metra
Wymroziło sporo, cudem moje krzaki winorośli odbiły, z 5ciu tylko 1n różowy nic nie urodził w tym sezonie.
Młode są więc mają czas a my nauczkę by je okrywać i sprawdzać prognozy.
Moje e-sklepy: renee, bonprix /średnio drogie, warto wykupić kartę klubową i mieć zniżkę/, mohito.
Do domu to allegro, zawsze znajdziemy coś w dobrej cenie.
Co do renee to mają mini-rozmiarówkę więc trzeba dokładnie czytać opisy, kupować rozmiary L czy xL, wczoraj odebrałam bluzę 3xL i mam fajną tunikę na chłodniejsze lato czy ciepłą jesień.
Wszystkie kiecki fajne, jedna maxi, będzie do noszenia z paskiem albo do wysokich butów /teraz rzadziej takie noszę/.
Czy to narkotyk, pewnie ciut uzależnia, zwłaszcza gdy ciuch nowy kosztuje 20 - 50 zł a dostawa przy zamówieniu 300,- jest za darmo /odbieram wtedy w żabce'/.
I tym sposobem moja szafa jest już zapchana, czas na przegląd i obdarowanie znajomych.
Covid znowu straszy więc dbajmy o zdrówko bo tylko 1no mamy
Dzięki Smosiu. O widzisz, te moje kiecki to okazuje się córka nabyła w bonprix.
Pół pierwszego dnia wolnego przeleciało, w pracy mam więcej czasu, hehehe.
Ja zbieram wszystko z rosołu i mrożę na pasztet albo na farsze mięsne.
Goplana trzymam kciuki za interpretację. Zawsze wróg rozpoznany, lepszy niż atakujący zza winkla.
Lepiej, żeby go nie było, tego życzę.
Debby nadciąga. Ona wyszła na ocean i wraca na ląd, na razie kręci się praktycznie w miejscu przy brzegu.
Pierwszy deszcz był, nawałnica, ciemno jak o zmierzchu się zrobiło, o 11.
U nas ma być w piątek, sam środek. A potem pójdzie na północ.
To macie atrakcje, jak z filmu grozy.
Chyba można przywyknąć, okrzepnąć i nauczyć się w tym żyć.
Byle większych strat nie było, ludzkich i materialnych.
Witam środowo
Po deszczach ani śladu. Znowu pogoda,ale przynajmniej nie duszno,czyli tak jak lubię. Z rana brat mi zrobił niespodziankę i nawiózł cukinii,buraków ,papierówek a nawet dynię. Jest tego sporo ,więc trzeba przetwory zrobić. Z cukinii zrobię sałatkę kolorową z przepisu TeresyMarcjan a z papierówek zrobię mus.
Zabieram się więc za robotę. Przynajmniej odpędzę niefajne myśli,które mimochodem mnie nachodzą przez te wyniki. Swoją drogą dziękuję Wam za wsparcie. A tymczasem życzę miluśkiego dnia
Witam. Wpadam, żeby jako "starszyzna" postawić do pionu Goplanę. Dziewczyno, nie zamartwiaj się na zapas, na to zawsze jest czas. Odchylenia od normy często w badaniach się zdarzają, ale to nie koniec świata. Najwyżej rodzinna skieruje Cię do hematologa, tak mój M miał trochę za niskie i skierowali go do hematologa, a ten pooglądał i powiedział, że nic się nie dzieje takiego, do kontroli za rok.
Tak więc nie panikuj na zapas. Ja też lubię się zawsze zamartwiać na zapas, zawsze szklanka do połowy pusta, ale po wielu przejściach, a mam ich naprawdę wiele na grzbiecie, uczę się nie martwić na zaś. No, głowa do góry, to Almanka-seniora Ci to mówi.
A teraz przejdę do rzeczy przyziemnych. Zawsze robiłam mus z jabłek papierówek, jest cudowny, łatwy do zrobienia, tylko to obieranie jabłek. W tym roku miałam jabłka małe /straszny urodzaj i dużo owoców, stąd małe/, ale przeczytałam gdzieś w necie, że ktoś robi bez obierania. Też tak zrobiłam. Z umytych jabłek usunęłam gniazda nasienne, jabłko na 6 części i takie rozprażyłam w rondlu, a potem potraktowałam blenderem /robiłam to w malakserze/. I wiesz, że wyszło super, piękny mus, bez śladu skórek.
Mój syn dziś leci na wypoczynek na Kretę, zatem będę się zabawiać w kierownika lotu.
Pasta porosołowa wczoraj zrobiona, wyszła całkiem fajnie i smacznie.
A poza tym wszystko na swoim miejscu. Trzymajcie się zdrowo.
Dobry brat, tyle dobra i to z dostawą darmową
Ja wczoraj malin zebrałam spory koszyczek, ale dziś już ich nie ma - zjedzone jako posypka do pomidorów.
A pomidory teściowe, niektóre śmieszne, kolorowe od bordo do różu, cieniowane.
Takie myśli to zmora, odganiaj ścierką czy rękami aż sobie odlecą w niebyt
Do huraganu idzie przywyknąć, tym bardziej, że do nas rzadko docierają prawdziwe huragany, to już storm albo nawet depresja. Tyle, że deszczu więcej z tego.
Chyba odpuszczę wystawianie śmieci. Raz, że sama dużo nie nazbierałam, spokojnie może poczekać do przyszłego tygodnia.
A dwa kosze mogą tańczyć po ulicy, jakby porządnie wiało.
Czas pokaże, zawsze mogę rano - o ile nie będą się starali zabrać o świcie, bo i tak się zdarza w huraganowych sytuacjach.
Dzisiaj fryzjer i zakupy jakieś. Już się cieszę na obcięcie włosów.
Tym razem idę do innego fryzjera, ze zdjęciem koleżanki, bo mi się bardzo podobało jej strzyżenie, idę tam gdzie ona była. Do mojego zawsze wrócę.
Z zakupów uzupełniania tzw. chemi godpodarczej, tego co na wylocie a akurat jest w promocji. Lista zrobiona.
Dobry czwartek
bo podlał nas nad ranem i mam teraz wolne.
Mogę spokojnie cieszyć się poranną kawusią i wygraną polskich siatkarzy
Memy po meczu o finał są świetne i zapadają w serce, pamięć - nie, nie zapomnę włączyć telewizora w sobotę.
Od wczoraj myję, od wtorku piorę a w sobotę zamawiam gotowce do domu, siedzę i oglądam wielki finał.
I bez złota do domu nie wracajcie Panowie, czekamy na nie bo jesteśmy tego warte/warci...
No i dzisiaj obiad kombinowany, może wieprzowinka z warzywami zebranymi, pomidory lub małosolne.
To czas na jajca boczkowe by sił nabrać do prac porządkowych i kuchennych, ogród dzisiaj tylko przejrzę i fasolkę, cukinię zbiorę.
Pa, miłego dnia
Witam czwartkowo i pourlopowo
Jej, ile tu się dzieje...jak dawno mnie nie było. Ostatni raz, jak tu zaglądałam, to ze spokojem czytałam, że Smosia przejmuje sierpień a tu się okazało, że to moja kolej była. Ale na szczęście dziewczyny jesteście wyrozumiałe i wymyśliłyście rozwiązanie. Dziękuję i przepraszam, że sama tego nie kontrolowałam.
Pierwszego sierpnia rano opuszczaliśmy naszą oazę w Karkonoszach i jechaliśmy do Pragi więc miałam trochę zamieszania. Jak zawsze brakowało czasu na wszystko, bo trzeba było zostawić po sobie porządek. Zawsze ogarniam wszystkie kąty i oddaję "chałupkę" w takim stanie, jaki zastałam w dniu przyjazdu.
Pragę odwiedzaliśmy pierwszy raz w życiu więc zachwytom nie było końca. Jednego dnia była paskudna ulewa więc zdecydowaliśmy się na przedłużenie pobytu żeby nie stracić tego, co koniecznie chcieliśmy zobaczyć. Skrótowo mówiąc - jesteśmy zachwyceni, co dla osób znających Pragę nie będzie żadnym zaskoczeniem. Ostatecznie stwierdziłam, że gdybym miała wybierać między Pragą a Paryżem, to Praga wygrywa w 100%.
Zdjęć urlopowych jest oczywiście "milion". W wolnych chwilach, wspomnieniowo wkleję kilka, ale póki co rozgościłam się w pracy na całego, bo tak to zazwyczaj jest po dłużej nieobecności. No nie ma zmiłuj
Teraz zostawiam herbatę z cytryna i zmykam.
Dobrego dnia
Siedzę na kanapie i czekam na tornado.
Dwa alarmy przespałam, od 4 telefon drze się, na trzeci wstałam.
Ciągle myślę, gdzie mogłabym się schować.
U mnie wszystkie pomieszczenia mają okna, a do szafy się nie zmieszczę za bardzo.
Mogę do garażu, tam okna tylko w drzwiach. No i chyba nie szyby. Ale wprowadziłam wczoraj samochód.
Albo jak zamknę drzwi do łazienki, to robi mi się wnęka przy wyjściu do garażu.
Jeszcze 15 minut, jak znowu nie przedłużą, będzie można wziąć się za śniadanie.
Takie to atrakcje zapewnia na Debby, która teraz siedzi w South Carolinie (posuwa się z prędkością 5 mil na godzinę). Paradoksalnie do nas nie dotrze, bo pójdzie większym łukiem. Ale deszczem pluc będzie. I straszyć tornado.
Smakosiu, Praga jest piękna.
Podoba mi się nawet bardziej niż Wiedeń.
Nigdy nie porównywałam do Paryża.
Najbardziej lubię zejść na dół ze Strachova, powoli, delektujac się widokiem.
Ja uwielbiam to powolne spacerowanie i odkrywanie uliczek, które są mniej turystyczne. Tyle było tych miejsc wyjątkowych, że aż chwilami nie chciało się wierzyć, że jedno miasto ma takie zagęszczenie "perełek" a do tego te kawiarenki...ech!
Jednego dnia zrobiliśmy na pieszo 17 km i gdyby nie noc jeszcze byśmy maszerowali.
We Wiedniu nie byłam. Jedynie w miejscowości Hallstatt, bo wówczas pojechałam z taką grupą z Klubu Tatrzańskiego żeby chodzić po górach.
Myśmy też zdeptali Pragę. Jeździliśmy wielokrotnie, często wysiadając z tramwaju czy metra, idąc przed siebie, odkrywając kolejne lokalne zakątki. Knajpowe i widokowe.
Czasami prowadził nas kolega Czech, jak akurat był w Pradze.
Ekkore, możesz już odetchnąć? Tornado za Wami?
Tornado to kilka minut jak zetknie się z ziemią, w powietrzu szkód nie narobi, plus czas ostrzeżenia.
Tak było jakieś 45 minut ode mnie, o 3 nad ranem (to jeszcze przed naszymi ostrzezeniami), dom usiadł z "wrażenia ".
Zniszczyło szkołę, parę innych dachów i poszło sobie.
Tragedia ludzka.
Wróciłam do domu, zjadłam obiad i nagle zrobiło się pusto. Po ostatnim pędzie gdy wróciliśmy z urlopu, kiedy było 100 rzeczy do załatwienia i po wyjeździe Połówka w domu jest kompletna cisza. Znowu trzeba będzie się przyzwyczaić...
Rzuciłam okiem na zdjecia i pomyślałam, że to dobry moment żeby się podzielić nimi z Wami.
Dopisano 2024-8-8 21:25:28:
Ps. Pomyślałam, że muszę dodać, iż na zdjęciach nie ma ani mnie ani Połówka. Zwyczajnie nie umieszczam nigdzie naszych fotek. W końcu chodzi o widoki, prawda?
Piękne fotki i miejsca cudowne, urokliwe.
Tylko zwiedzać, nacieszyć oczy i duszę by też wypiękniała, o ile to możliwe /duszki przecież mamy już wyjątkowo piękne /.
Bardzo, bardzo dziękuję za wycieczki, od razu mnie ciągnie w świat szeroki, może też i daleki.
Tak więc ogłaszam:
że opuszczam to ekskluzywne Towarzystwo Kawiarniane i pędzę z wiatrem gdzie mnie oczy i nogi poniosą,
poczytam Was i o Was w przerwach między spacerami, jazdą czy lotami
Pa, paaa
Widoki wspaniałe i pomyśleć ,że nigdy nie byłam w Pradze ,choć jakieś 12 lat temu przejeżdżaliśmy i widoki mogłam oglądać tylko zza szyby samochodu i to nocą. Wielokrotnie sobie obiecywaliśmy ,że na pewno się wybierzemy ,ale na tym póki co stanęło
My też byliśmy pierwszy raz. Jakby co, to mogę polecić hotel oddalony 30 minut od samego centrum (dojazd jednym tramwajem lub połączenie metro). Dzięki temu oddaleniu cena nie była wysoka a standard bardzo dobry.
Smakosiu piękne zdjęcia. Piękne wspomnienia.
To mamy podobnie, nie umieszczam zdjęć z ludźmi, tylko to co do oglądania.
Generalnie nie zamieszczam zdjęć rodzinnych, choć czasami są wyjątki.
Jak wstawiam swoje zdjęcia, to głównie jako profilowe.
Witam piątkowo
Dziś mamy piękną pogodę,ale wczoraj ni z tego ni z owego nagle jak zaczęło lać a wichura przy tym taka się zrobiła,że musiałam szybko parasol chować z tarasu bo by mi poleciał hen. W dodatku burza. Nic nie zapowiadało. A dziś spokojnie. Wczoraj byłam z wynikami u rodzinnego,powiedział,że nie są za dobre i musimy rozszerzyć diagnostykę. Dopiero po następnych wynikach będzie miał pełniejszy obraz i wdroży leczenie. Niestety musze trochę poczekać ,bo od dziś idzie na urlop. Wraca 22 sierpnia. Na szczęście to nie tak długo.
Przetwory z darów które przywiózł mi brat zrobiłam. Dzięki Alman za podpowiedź z tymi jabłkami. Nie obierałam,tylko zblenderowałam jak radziłaś. Fajny sposób. Podobnie zresztą robię z pomidorami na przecier,ale z jabłkami nie wpadłam ,że można tak zrobić. Wszystko poszło zatem sprawnie i już są w piwnicy. Jedynie dynia została nie ruszona. Chyba będzie z niej zupa. Dostałam też 2 dorodne kabaczki z których zrobiłam leczo. Przepis ze stronki. Bardzo polecam.
https://wielkiezarcie.com/przepisy/kabaczek-duszony-najlepszy-na-swiecie-30002463
Dzięki za kabaczkowe cudo, spróbuję z cukinią, jak mi podrośnie bo teraz to mam same średniaczki i maluchy - takie lubię naj, naj bo są jak młoda kalarepka, pyszne.
Nie wiem tylko po co hodować olbrzymie kabaczki, cukinie by później je obdzierać ze skóry i wydrążać, lepiej chyba zerwać wcześniej i zjeść ze skórą i środkiem z malusimi pestkami /ja tak zjadam/.
Dzisiaj mam śniadanie 'z nocy:
orkiszowe płatki zalane kefirem, siemię lniane złote, kokos i do lodówki na noc
rano wymieszałam, posypałam migdałami mielonymi
i zjadam ze smakiem.
Czekam tylko na odpowiedź mojego brzuszka, strawi jak powinien czy ogłosi bunt
Hej, heeej
Od rana zamieszanie bo przysnęliśmy, mimo kociej gonitwy
Teraz czas na pisanie, przeglądanie stronek i do dzieła, mam znowu zaległości.
Wczoraj tylko pranie odwaliłam, upichciłam wieprzowinkę z fasolką i cukiniami, eM sałatkę pomidorową dodał i stykło, nawet na dziś ciut zostało.
Muszę wreszcie wypucować to i owo bo kurz i sierść nas zasypie.
Wczoraj wieczorem oglądaliśmy wykład o czynnikach szkodliwych, przyspieszających demencję, brr, odstawiam cukier i alkohol, ograniczam śliwki moje ukochane i jabłka, tłuszcze trans w tym oleje rafinowane.
Dzisiaj pooglądamy filmik o zdrowych, spowalniających 'jełczenie mózgu, jajcach, brokułach i pełnoziarnistych produktach.
Udanego dnia i walczmy z demencją by zawsze mieć umysł 'jak brzytwa
Piątek, piąteczek, piateluniek
Ale mi zleciało. Już koniec tygodnia.
Zakupy mi zostały, bo jak jest Połówek, to więcej się kupuje. On wyjechał a ja zaczynam dojadać resztki
W pracy , jak to po urlopie ciągle jest coś do zrobienia więc herbata, szybkie śniadanie i zmykam.
Dobrego dnia
Hej, hej w piątek.
Większość wolnego przeleciała, ciekawe kiedy.
Dzisiaj idziemy na kawę, polskie babskie spotkanie.
Rozrasta nam się grupa, bo jak policzyłam będzie nas 7 bab, a jeszcze są inne.
Jak fajnie, że jest nas więcej.
Po deszczu, przed kolejnym, woda zeszła.
Debby sobie poszła do góry mapy, deszcz z ogona gubi jedynie.
Witam w sobotni poranek
Wygląda na to,że będzie dzisiaj chłodniej,to i dobrze,bo ponoć od 12-ego znów wracają upały. W nocy co trochę się budziłam ,bo komary nie dały mi spać. Nie dość ,że bzyczały ,to jeszcze nieźle mnie pogryzły. Znacie jakiś domowy sposób na tych latających krwiopijców?
A tymczasem idę zrobić herbatę, po cichutku ,bo wszyscy śpią Na razie
Jakie orzechy
Fajne te wróżby pogodowo - kalendarzowe, czasem prawdziwe nawet.
Witam sobotnio
Piękny, domowy poranek. Zawsze mi szkoda, że już jestem po urlopie, ale ten domowy spokój, szczególnie w sobotę też jest fajny Wróciłam na stare, domowe tory czyli obudziłam się wcześnie, wypiłam kawę i trochę się ogarnęłam. Pranie już wisi, śniadanie zjedzone, trochę porozmawiałam przez telefon i już 10.30 Jak ten czas leci! Na dziś zapowiadają trochę słońca, trochę chmur - ma być przyjemnie. Póki co nic nie mam zaplanowanego i to mnie cieszy A nie! Nie do końca to prawda -zaplanowałam zjeść trochę lodów, bo czekają w zamrażarce Taki plan też się liczy, prawda?
Dobrego dnia dla Was
Witam. Ale fajna dziś pogoda, nie za gorąco, ale słoneczko przyświeca, więc od razu jest weselej na duszy.
W Rzeszowie i okolicy rajd samochodowy trzeci już dzień. Niby rajd nie odbywa się na ulicach miasta, ale akurat tak się składa, że jestem w takim trójkącie między tym wszystkim. Z jednej strony cały park samochodowy ma miejsce postoju przy Politechnice, a z drugiej znowu na placu mają miejsce startowe chyba. Niby kawałek ode mnie, ale jak się przemieszczają z jednego miejsca na drugie, to muszą przejechać koło mnie. Warkot doprowadza mnie do szału, a samochodów podobno 90 /Polska i Słowacja/. Ten rajd odbywa się co roku, ale jakoś w tym ten warkot bardzo mnie drażni i irytuje wręcz.
Wczoraj zrobiłam pierogi ze szpinakiem i trzema serami tzn. białym, fetą i pleśniowym. Jakoś smak mnie nie zachwycił, ale mam jeszcze na dziś.
Jutro będzie zupa pomidorowa ze świeżych pomidorów z lanym ciastem, na drugie żeberka w coca-coli, ziemniaki i buraczki zasmażane, no i ciasto ze śliwkami. Żeberka już się marynują, potem upiekę ciasto. Zakisiłam też małosolne, już chyba ostatni raz, bo najlepiej smakują te pierwsze, a potem to już leżakują i w końcu przestają być małosolne.
Chyba rajdowcy wyjeżdżają z bazy gdzieś na start, bo huk i warkot, że własnych myśli nie słyszę.
Trzymajcie się zdrowo.
A jeszcze zapomniałam napisać... Smakosia przed urlopem tak mi narobiła smaka na smalczyk, że też musiałam zrobić...trochę czasu minęło wprawdzie, ale wczoraj go popełniłam i ...pychota... ogórki już też do niego się kiszą.
Ciekawa jestem, czy mąż Smakosi był wniebowzięty?
No właśnie - dobrze, że wspomniałaś o tym smalcu. Połówek, jak zobaczył słoiczki, to zaraz zabrał się za próbowanie. No i...klapa. Po pierwsze i najważniejsze smalec z dodatkiem mielonego boczku smakuje inaczej, niż smalec z boczku krojonego. Może to brzmi dziwnie, ale taka prawda. Kiedy ugryzie się skwarka on jest wyrazisty a tutaj bardziej to przypominało w konsystencji pastę. Niestety "orderu" nie dostałam, tylko prośbę, że następnym razem, to prosi o tradycyjny smalec
To grymaśnik z niego... ja słoninę i boczek zmieliłam na grubych oczkach i mi smakuje. Mój M choć też twierdzi, że lepszy krojony, to podżera mój jednak po kryjomo. Mielę na tych najgrubszych oczkach.
Powiem Ci, że muszę przyznać Połówkowi rację, bo ten mój smalec, to taka pasta. Pewnie mięso było mielone na bardzo małych oczkach. Tak teraz pomyślałam, po Twojej sugestii. Wcześniej, gdy smalec wyszedł super, to miałam mieloną słoninę a w małą kostkę pokroiłam boczek i podgardle.
Przed chwilą skonsumowałam pajdę chleba świeżutkiego ze smalczykiem i ogórkiem kiszonym i u mnie są takie maciupkie skwaruszki jakby, z pewnością nie jest to pasta. Zapewne Twój był zmielony na normalnych oczkach czyli dość drobno.
Hej, heej
słonko wyszło, ptaki świergolą i ucichła kosiara, spalinowa smrodząca, można wypić kolejną kawę i pomyśleć co z obiadem.
Od rana zabiegani, zebrałam ogórki, małosolne miodowe już kisną.
Po śniadaniu, jajca + awokado i pomidory, eM pognał do roboty rodzinnej.
Młodzi wymyślają sobie altanki, działki i ... znikają bo umęczeni są strasznie, reszta za nich musi nadrabiać.
Nie wtrącam się, jak lubi i chce to niech poświęca wolny czas na harówkę.
Ja już nie wchodzę w to, za stara jestem i wiem jak za to podziękują
Smacznej, udanej soboty życzę
I srebro dobre, przegrać z mistrzami i gospodarzami to nie wstyd bo grali koncertowo a ściany z sufitem im pomagały
Przynoszę Wam dzisiaj ciasto rocznicowe.
Realizacja pomysłu zajęła mi w sumie ponad 3 lata, żeby było w wersji low carb.
Nie wyszło jak chciałam, może to nie jest do końca wada, szczególnie dla miłośników ciemnej czekolady.
Jest zbyt mocno czekoladowe, a jako, że się je w wersji zamrożonej, to 100 % blok czekolady kulinarnej zamarza na kość, trzeba czekać trochę albo kroić cieniutkie plasterki gorącym nożem.
Jest eleganckie, nawet smaczne. Problem w tym, że ja nie lubię czekolady i przytłacza mnie. A to oryginalne, które robiłam było z mlecznej, nie było tak mocno wyczuwalne.
Dobra, pomarudziłam.
Częstujcie się.
W wersji tradycyjnej, poza pierwszym razem robione bez tej kuli oraz mojej inwencji.
Ja czekoladę uwielbiam i porywam wielki kawał
Zdolna jesteś, gratuluję i dziękuję za pyszną inspirację, może i ja kiedyś takie cudeńko upiekę.
Wygląda przeapetycznie. Zjadłabym z wielką przyjemnością,zwłaszcza ,że ze mnie łasuch czekoladowy
Witam niedzielnie
Od rana gotuję obiad bo na 15:00 mamy zaproszenie do teściowej na odpust.
Jak zawsze rosół, który za chwileczkę będzie gotowy ,a na drugie klasyczne schabowe z kapustą zasmażaną i ziemniaczki z koperkiem. Do tego kompot śliwkowo malinowy. To na razie tyle. Pozdrawiam z i życzę udanej i smacznej niedzieli
Hej, hej w niedzielę.
Mąż doleciał tym razem o czasie, dojechał do domu bezpiecznie.
Powoli zaczyna się dostosowywać do czasu lokalnego, w tą stronę jest prościej.
Zaraz zbieramy się do kościoła, potem do kina, pomysł córki. A przed jakaś kanapka, żeby z głodu nie paść. Ale dzięki temu wolne od gotowania dzisiaj.
Jutro będziemy świętować rocznicę ślubu- sery, wędliny, winogrona, wino.
Bo to będzie mój ostatni wieczór bez konieczności wstawania następnego dnia.
W środę już do pracy.
Witam w samo południe
Pięknie słonko świeci, grzeje mocno ale do zniesienia, nie parzy jak wcześniej.
Piszecie o smalcu i dodam, że zalecają go do smażenia, podobnie łój wołowy i olej kokosowy.
Posłucham, obejrzę inne wykłady dr. Stern Ekberg'a i zupełnie zmienię nawyki kuchenne.
Wczoraj był filmik o sercu:
rezygnuję z cukru, margaryny, coli, pączków, oleju rafinowanego, piwa, wina i koktajli.
I jak tu żyć?? zdrowo czy smacznie
Teraz czas zebrane plony obrobić: fasolka i cukinie będą duszone albo gotowane na parze. Potem szybko mięsko uduszę /sól zmiękczająca pomoże/ i zapakuję moje ogóreczki do słoja /wyszły pyszne, niezbyt ostre, słodko-kwaśne.
Pozdrawiam słonecznie
Smosiu żyć po środku. Moderacja, umiar wskazane. I tyle.
Wyeliminować margarynę i oleje rafinowane, resztę ograniczyć.
Postawić na oliwę, owoce, warzywa. Robiąc z mięsa dodatek do nich.
Zdrowo też można smacznie. I kolorowo.
A owoce też odradzają, tylko na deser i to mini /fruktoza to też cukier i też trzeba na nią uważać/.
Warzyw jak najwięcej, mięso i ryby z umiarem /ryby niestety mamy z rtęcią/.
Dzisiaj zjadłam plastry cukinii z pomidorami i serem pleśniowym, okrągła cukinia jest super bo plastry wyglądają jak przekrojona bułka i świetnie nadają się na 'kanapki.
Potem jajca usmażę na cukinii, takiej niedorośniętej a już żółknącej.
Obiad znowu w planach i już mi słabo.
Co by tu wymyślić bez-wysiłkowego??
I już poniedziałek. Nie wiem jak ja wstanę do pracy pojutrze, dzisiejszy budzik męża, przed 6 ledwie dał radę otworzyć oczy. I tak jeszcze pokimalam prawie do 6.30, choć wydawało mi się, że tylko leżałam z zamkniętymi oczami.
Byliśmy w kinie. Film taki sobie, o przemocy domowej. Tyle, że źle zrobiony, nie pokazujący sedna, zbyt delikatnie, gdy każda ze scen mogła uchodzić za przypadek.
Pewnie książka jest lepsza.
Córka lubi książki tej autorki (dlatego chciała iść do kina), muszę pożyczyć od niej.
Byliśmy wczoraj na kanapce.
Jak to żołądek się kurczy. Jeszcze kilka lat temu zjadaliśmy całą, długą bułę. Wczoraj z połową miałam problem. Ale psychicznie nie jestem jeszcze gotowa na ćwiartkę- ciągle się boję, że będę głodna. Ale ten dzień nadciąga.
Dzisiaj babski comber, powtórka.
Posiedzimy, pośmiejemy się, będzie fajnie.
Filmy to mają do siebie, zwykle nie oddają wszystkiego co w książce opisane.
Ja często po obejrzeniu filmu sięgałam po książkę"
'Władca Pierścieni
'Na wschód od Edenu
''Pan Samochodzik i inne,
ale ja byłam molem książkowym i lubiłam czytać, nieraz noc zarywałam by doczytać ciekawe wątki.
Zanim nauczyłam się czytać, siostrze zniszczyłam 2wa elementarze, 3ci chowali już wysoko, gdzie nie mogłam wdrapać się i wyczytać po swojemu
Tak to jest, czym skorupka za młodu nasiąknie...
Teraz nawet audio-booki nie pomagają, wolą pogrywać sobie albo tylko oglądać i balować.
Rosną kolejne pokolenia analfabetów wtórnych - nie umieją czytać ze zrozumieniem, wyciągać własnych wniosków, myśleć samodzielnie...
Witam poniedziałkowo
Weekend przeznaczyłam na odpoczynek. Nie żebym była jakaś przemęczona - w końcu miałam urlop , ale jakoś tak...potrzebowałam tego. Już dawno nie byłam sama ze sobą, ale lubię to towarzystwo
Dziś był piękny poranek - zimny, ale bez wiatru i fajnie się maszerowało. Teraz są 23 stopnie. Chyba do środy ma być prawdziwe lato a na ten świąteczny, czwartkowy dzień zapowiadają deszcz i weekend też taki se Oby się pomylili.
Dostałam duuużą cukinię i tak myślę, że może usmażę placki...? A może lepiej pójść w tą zdrowszą wersję i udusić z cebulką i pomidorami...? Przemyślę. Hm...a może tak bardziej na gęsto z dodatkiem mleka kokosowego...?
Dobrego dnia
Witam, pozdrawiam i zmykam... bardzo słabo widzę, oczy łzawią. Wczoraj napisałam sporo, ale... poszło w kosmos.
Ostatni dzień wolnego.
Poranek zleciał nie wiadomo kiedy.
Ale dzisiaj chyba zrobiłam najwięcej ze wszystkich dni, z tym przyjemnym lenistwem, zrobię potem, zrobię jutro.
Wczorajsze babskie spotkanie było super.
Rozsiadlysmy się w restauracji do jej zamknięcia, potem trochę na dworze.
Kolejny huragan w drodze, Ernesto. Na razie to tropical storm, ma skręcić kawałek na ocean, ale potem, na naszej wysokości znowu w kierunku brzegu.
Oby się na deszczu skończyło.
W temperaturze bez zmian, także 30 plus na termometrze.
Witam wieczorową porą
Wreszcie udało mi się zalogować,tzn udało mi się dzisiaj,zaczęłam pisać i nagle mnie wywaliło. Nie ,żeby coś ze stronką ,po prostu prąd wyłączyli. Dobrze,że nie zdążyłam się rozpisać ,bo bym się nieco zdenerwowała
Wczoraj nie miałam chwili nawet zajrzeć, bo cały dzień spędziłam na działce u koleżanki. Miałyśmy takie babskie spotkanie,a ,że należy to do rzadkości,tym bardziej się ucieszyłam. Jak to na działce bywa,zrobiłyśmy grilla,sączyłyśmy piwko 0,0 %,potem kawka i ciasto. Dodam,że pleśniak z borówką amerykańską. Bardzo dobry zresztą. Odprężyłam się wśród zieleni ,której tam mnóstwo.Promienie słońca ledwo się przedzierały przez liście winogronu,co mi bardzo odpowiadało.
Poza tym kupiłam 7 litrowy kociołek na ognisko. Nie ,żeby ten stary się wysłużył,ale 15 sierpnia mam trochę gości i 4 litrowy gar jest po prostu za mały. Żeby był zdatny do pieczenia ,musiał przejść próbę ognia. Niestety w piekarniku,bo mężowski się ulotnił ,a ktoś musi drewno porąbać. Mówi ,że zrobi to jutro. Na wszelki wypadek zamówiłam już porąbane na podpałkę
Super, że udało Wam się skrzyknąć i tak fajnie spędzić czas. Ja właśnie sobie uświadomiłam, że u mnie każda koleżanka "z innej parafii" i takie wspólne "biesiadowanie" jest niewykonalne. Szkoda.
Ooo, piesek też tam jadł i pił
Znajomo wygląda, bliźniak mojej Lu
Fajne są takie spotkania i sama kombinuję jak podobne znowu zorganizować - tyle spraw na głowie i znajome zajęte bardzo, pracują i podróżują.
Pewnie skończy się na planach w mojej głowie ;((
Może i bliźniak,wabi się Fafik choć,jak na psa dość leciwy. Niedawno skończył 13 lat ,przeliczając na psie to ma 91 lat?! A nie wygląda
A tu przygotowany nowy kociołek z zawartością na pieczonki. Na 13:00 zaprosiłam gości. A pogoda niepewna. Będę piekła pod zadaszeniem,byle tylko dało się rozpalić. Rano już grzmiało, nawet popadało.
Przytulasy dla psiska kochanego, Fafik świetne imię i pasuje do jego sympatycznego pyszczka.
Wiek sędziwy jak dla domowego zwierzaka, gratuluję dobrej kondycji. Może i nasza Lu tak długo, zdrowo pożyje
Witam środowo
Wczoraj miałam dzień pełen emocji. Po pierwsze byłam na pogrzebie ze strony koleżanki z pracy. Zmarła Jej mama i to zawsze jest bardzo trudne... Wróciłam do domu, to jakoś nie umiałam się "zebrać do kupy". Miałam mieć angielski i nagle pojawiła się prośba żeby przenieść lekcję na inny dzień. Nie zmartwiłam się, bo nastrój miałam słaby, ale...wtedy nagle myśl "jak wykorzystać tę godzinę?" Praca, to w moim przypadku najlepsze rozwiązanie, bo wtedy mniej rozmyślam. Tym sposobem wysprzątałam chałupkę i już mi było lepiej.
Dziś po pracy maszeruję do stomatologa. Oj oj, już się boję. Tym razem trzeba będzie coś naprawić. Jako, że nic nie widać, ale jest czasami jakiś dyskomfort, to podejrzenie padło na starą plombę. Tak więc robótka trochę "na ślepo"
A póki co herbata i góra papierów na biurku.
Dobrego dnia
No niestety, jak ktoś odchodzi z tego świata, to tak ciężko wypełnić pustkę.
Stare plomby potrafią namieszać w paszczy.
Jak skończę z aparatem to pewnie też mnie czeka, mam jedną srebrną plombę jeszcze.
Nic się nie dzieje, ale jak będę robiła most, to akurat na niego przyjdzie korona, więc i pewnie wymiana plomby będzie.
Albo i kanałówka.
Ja mam dentystę 21, ale to tylko aparat, odbiór ostatnich trzech ramek.
I może za te 6 tygodni, licząc od dnia, będzie już po. A może nie, jak moje uparte zęby nie naprostowaly się jak trzeba. Skoro zapłacone, niech prostują do końca. Zawsze to zapas na przyszłość.
Mój mąż ma 22 kolonoskopię. Mam zaklepane wolne z pracy, bo trzeba tam siedzieć.
Jako, że miał polipy termin ma 5 letni, u mnie było czysto, to mam jeszcze 5 lat do tego badania. Mi wyznaczyli standardową dziesiątkę.
Dobry wieczór
Piękny i gorący dzień za nami, ja zasypiam na siedząco bo od raniuśka ganiam:
zebrałam ogórki, koper do kiszenia, ciut pomidorów i zapakowałam rodzince - niech zjedzą coś bio-domowego
podlewałam i ganiałam za zwierzakami
zaliczyłam wioskowe zakupy i co najważniejsze już nie gnałam eMa do sklepu.
Można odsapnąć, tylko wieczorne zasypywanie korytek dla jeży, kocich gości i reszt dzikusków zaliczę
Chyba nawet wieczorynkę filmową sobie daruję bo nie nie chcę pić 3ciej kawy tak późno a zieeewam aż mnie szczęka boli.
Spokojnej nocy, bez burz i huraganów
Wiecie, że od jutra będziemy już w drugiej połowie sierpnia. Kiedy to przeleciało.
Wczorajszy dzień był ciężki, przestawienie się na tak poranne wstawanie było trudne, strasznie mi się spać chciało, ziewałam, szczególnie po południu.
Dobrze, że dzieciaki miały jetlaga i spały do południa. A może niezbyt dobrze, bo jak masz zajęcie, to nie myślisz o zmęczeniu.
W poniedziałek mieliśmy takie małe świętowanie rocznicy.
Miałam przygotowaną tackę z wędlinami, krakersami, żurawiną w czekoladzie, oliwkami na tą okazję. Problem w tym, że jej nie było...
Zjedliśmy wcześniej, gdy wróciłam o późnej porze z pracy.
Ale co się naszukałam...
W lodówce zawsze zapas tych dobroci, więc poza serami i wędlinami były winogrona i figi, wieczór przeleciał przyjemnie.
Witam czwartkowo
Alman, to Twoje ciasto na starcie Kawiarenki ciągle mi się rzuca w oczy i nie daje spokoju Jak ja bym takie zjadła! Może wreszcie się zmobilizuję i też coś upiekę...? Hm...chyba najprędzej będzie to sypana szarlotka. Tylko jeszcze nie wiem kiedy
Wizyta u stomatologa została zaliczona. Pani dentystka zerknęła na to podejrzane miejsce, potem długo sprawdzała z każdej strony i stwierdziła, że jednak nie trzeba nic robić. Mam przyjść za pół roku skontrolować. Oczywiście wyszłam zadowolona jak nie wiem co
Dziś miałam gościa od rana. Potem zrobiłam nam obiad i tak zleciało popołudnie.
Jutro idę do pracy, ale tylko na 3 godziny więc zleci szybko. Potem do fryzjera podciąć trochę włosy i na koniec zrobię jakieś małe zakupy.
Dzień jest parny, bo od rana była wysoka temperatura a potem mocno popadało. Teraz na termometrze 25 stopni i słońce za chmurami. Roślinki trochę odetchnęły i odżyły.
No a na koniec najważniejsze W połowie września jedziemy z Połówkiem na Kretę. Jupi!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! To nic, że już tam byliśmy. Uwielbiamy tę wyspę za widoki, różnorodność i przepyszne jedzenie. Wczoraj wieczorem zaczęliśmy coś szukać a ja już wcześniej miałam na oku domek na wzgórzu. Na szczęście akurat był wolny w naszym terminie więc "cisnęłam" Połówka, że już, że teraz, że nie czekamy, bo ktoś inny itd. On, jak to facet potrzebuje więcej czasu, ale ja jak się "nakręcę", to On wie, że będę "męczyć" No to uległ Znaleźliśmy lot i też szybko wykupiliśmy. Pozostało jeszcze wynajęcie auta. Mówią, że trzeba marzyć i kreować rzeczywistość. Coś w tym jest, bo pamiętam jak jakieś 5 lat temu pomyślałam o tym, że chciałabym być na Krecie we wrześniu, kiedy jest mniej ludzi i pełnia sezonu owoców i warzyw. Tym razem muszę pojechać do Połówka, bo wylot będzie z Dusseldorfu (lepsza oferta). Tym samym zrobię sobie drugi urlop i naładuję baterie do kolejnego lata
Pierwszy raz mamy lot w nietypowych godzinach. Wylatujemy o 21-ej a będziemy na miejscu o 1-ej (lokalnego czasu). Jeśli uda się o tej porze odebrać auto z wypożyczalni, to pewnie tam się trochę zdrzemniemy, ale dzięki temu będziemy mieli pełny dzień na Krecie, bo zazwyczaj przylatywaliśmy późnym popołudniem. W sumie fajnie - będzie mała odmiana i zaczniemy urlop kreteńskim śniadaniem Piszę i piszę..., bo to świeży temat i tak się cieszę, że nie mogę przestać o tym myśleć Wybaczcie.
Miłego wieczoru jeszcze
Ale Wam fajnie.
Jechać w to samo miejsce, wcale nie oznacza nudno.
Ja zawsze się cieszę, gdy w miejsce, które mi się podoba, zostaje jeszcze sporo do zobaczenia. Żeby wracać i cieszyć się pobytem.
A, że czas nie stoi w miejscu, to zawsze coś nowego się pojawi.
My jedziemy na przyszły weekend do miasta, w którym byliśmy już, na początku naszego pobytu, z zupełnie innym planem. Taki rocznicowy wypad.
A potem wszystko zależy od Maluszka, kiedy zamierza się urodzić.
Jak po 15 września, wtedy jadę z mężem na jego posiedzenie komitetu energetycznego, hotel w samym centrum miasta, program dla osób towarzyszących (miałam pisać żon, ale przecież kobiety mogą być zawodowo, a mąż towarzyszyć. Albo tylko w związku są) zapewniony.
A jak urodzi się wcześniej, to gdzieś na koniec września.
Może polecimy, może pojedziemy.
Choć najbardziej liczę na pierwszą opcję i służbowy wyjazd męża, żeby się przekonać czy mi z tym dobrze.
Też świetny plan. Trzeba korzystać póki są siły i możliwości
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Ale fajna pogoda. Słońce i 18 stopni o poranku. Praktycznie nie ma wiatru więc ten chłodek jest przyjemny.
W pracy cisza i spokój, bo jestem sama. Tak to ja mogę pracować
Śniadanie zjedzone i tak sobie myślę, że może skuszę się na małą kawę. Dla Was też zrobię.
Miłego dnia
Hej hej w drugiej połowie miesiąca.
Ciężki poranek.
Najpierw rozładowana szczoteczka, nie zauważyłam wczoraj, że się świeci na czerwono.
Umyłam manualnie, ale zaspany człek i przyzwyczajenie potrzebował chwili, żeby to wymyślić.
Potem ekspres. Coś mu się stało, pokazywał general error.
Włączyć, wyłączyć nic, nie działa. Otworzyłam a tam to co parzy kawę pod kątem ani się dostać, ani przesunąć. Jak chciałam położyć to kawa się z młynka wysypywała (dobrze, że wymyśliłam, aby wyjąć pojemnik na wodę i fusy, bo jeszcze miałabym całą kuchnię do sprzątania.
Przyniosłam manualny ekspres ciśnieniowy i młynek. Ale też nie tak działało, nie wiem jak kiedyś robiłam. 4 lata tylko naciskania przycisku zrobiło swoje. Jakoś zrobiłam swoje poranne kawy. Muszę poczytać instrukcję dlaczego mi takie małe kawy robił.
I wtedy wymyśliłam, że przecież mogłam przynieść mój turystyczny k-cup.
Nic, powiedziałam mężowi, żeby nie robił kawy, bo zepsuty, zobaczymy jutro.
On przyszedł, włożył pojemnik na fusy i wszystko działało, zrobił kawę.
Może jak położyłam to wróciło do swojej pozycji.
Nie mam pojęcia co to było.
Ważne, że działa.
U mnie było podobnie z expresem. Na szczęście ''pracuje'' dalej. ''Na szczęście'' dla mężowskiego bo on żadnej innej kawy nie wypije, jak tylko z ekspresu. W dodatku robi taką siekierę, że ja nie daję rady pić. Wolę sobie sama zrobić
To prawda,zaczął się drugi tydzień sierpnia. Jak zawsze leci bardzo szybko.
Ja jestem otwarta na wszystkie parzone bez fusów. Ale co ekspres ciśnieniowy, to ekspres ciśnieniowy.
A jeszcze jak człek się przyzwyczaił do automatu, to manualny sprawia trudność, hehehe...
Ciągle nie wiem jak on mi dał wcześniej więcej wody, bo mam ulubiony kubas, dosyć wysoki, który przestałam używać, bo mi się nie mieścił pod automatem. Na pewno nie piłam do połowy, bo u mnie musi być do pełna.
Witam sobotnio
Skoro mowa o kawie, to odpalam ekspres i robię na życzenie. Mam wyjmowaną podstawkę, to dla Ekkore będzie w dużym kubku
Dla mnie koniecznie z mlekiem i to najlepiej ciepłym i spienionym.
Poranek daje duży komfort dla przyrody - ciepło, ale nie zimno i bez słońca. Zapowiadają na dzisiaj i jutro sporo deszczu.
Wczoraj ogarnęłam ogródek, po pracy podzielam czuprynę i czuję się ciut bardziej zadbana (jak mój trawnik)
Dziś znowu mam wcześnie gościa więc muszę zagęszczać ruchy. Szybka kawa i śniadanie.
Dobrego dnia
Cześć
U nas upalnie, deszczyk poranny już dawno odparował.
Teraz zapylam do kuchni by obrobić ogórki, wieczorem dostałam i nadal leżą w wodzie. Jak postoją dłużej to może ukisną?
Obiad mam z głowy, wczoraj indyka z fasolkami i cukinią udusiłam.
Dzisiaj tylko 'kromale cukinii z pomidorami dokroję i już.
Kawa, każda dobra dla mnie byle bez fusów.
Z ekspresu jest delikatniejsza.
Kawiarki mają ciut zawiesistą, moc dowolna a smak zależy od gatunku kawy i jakości wody.
Dodatki to niby-mleko, naj dla mnie kokosowe, owsiane i ryżowe.
Ciasta nie piekę, nie kupuję.
Czekam na chłodniejszy dzień by upiec pizzę, drożdże świeże już mam.
Ja też chcę na Kretę lub w jej okolice
Pozdrawiam z piekiełka nad Odrą
Witam. U mnie też piekiełko. Starszy syn wyjechał dziś na wakacje do Turcji, zachęcał, by iść do nich pomieszkać, bo dom chłodny i ogród duży, ale mi się nie chce, wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. W taki upał nie chce mi się przemieszczać kilkanaście km do miejsca prawie na przedmieściach, ale jednak.
Młodszy syn właśnie wrócił z Krety, są zachwyceni. Ja tam lubię nasze polskie morze, zwłaszcza w tym roku pogoda tam akurat, bo słonecznie, ale nie za gorąco.
Dziś prawie cały dzień przespałam albo przedrzemałam, jakoś tak niezbyt z samopoczuciem. Teraz już musiałam udać się do kuchni. Zrobiłam sznycle na jutro, jeszcze mam w planie ciasto ze śliwkami, ale czekam aż się trochę ochłodzi, żeby odpalić piekarnik.
A poza tym wszystko po staremu.
Trzymajcie się chłodu, pijcie dużo... wody i odpoczywajcie.
Pół soboty przeleciało nie wiadomo kiedy.
Dzięki za poranną kawę, była super uzupełnieniem mojej.
A po śniadaniu zakupy, sprzątanie, walka z mrowkami, znaczy psikanie mrowisk przy ścianie domu, niech se idą na łąkę, tam mi nie przeszkadzają.
Dzisiaj na obiad coś pysznego, o mało apetycznej nazwie. Texan trash can casserole.
Czyli dip na gorąco z fasoli, sera philadelpia, potartego sera, ostrych papryk chilli. Serwowane z chipsami z tortilli
Jak tylko zobaczyłam, wiedziałam, że muszę zrobić.
U mnie jeszcze będzie pico de gallo, czyli salsa z pomidorów, jalapenio, kolendry zielonej.
Zobaczymy jak smakuje, będzie jednorazowe coś czy zagości w menu.
Ekkore przyznam, że podziwiam Twoje umiejętności i chęci do odtwarzania dań, które gdzieś próbowałaś albo zaobserwowałaś. Na dodatek pewnie efekty są smaczne więc mogę tylko powiedzieć BRAWO.
Danie wyszło super.
Parę drobnych poprawek pod gusta, w związku z tekstura, cały ser pójdzie do środka, bo tak jest przypieczona skorupka.
Reszta będzie pastą do chleba.
Ja mam bardzo ograniczony węch i smak (zniszczone przez katar alergiczny), to idzie w parze.
Gotuję wyobraźnią. I rzadko się mylę.
Nie czuję smaku i zapachu poszczególnych składników, są kompozycją.
Ale wiem co trzeba dodać, żeby to uzyskać.
Wszystko jest kwestią naszej akceptacji, jak wiem, że nie lubię, nie dodam.
Mąż dziś jadł pierwszy raz ciasto rocznicowe - czekoladowe. Mówię, że za czekoladowe i za słodkie. A on - gdzie wady?
Bardzo mu smakowało.
Rocznica ślubu? W takim razie wszystkiego najlepszego! Niech Wam się wiedzie przez kolejne dni, miesiące i lata
Dzieki Goplana. Rocznica była tydzień temu, w sobotę.
Witam niedzielnie
Kolejny dzień upału. Wczoraj zdrowo popadało, nawet ''poburzyło'',by za chwilę ziemia zrobiła się z powrotem sucha jak pieprz. Po ulewnym deszczu ani śladu. A temperatura nawet o 20:00 sięgała 30 stopni. Dziś zresztą to samo.
Gorąc nie gorąc trzeba rosół gotować. Właśnie się warzy. Na drugie dziś mam karkówkę z grilla ,fasolkę szparagową i mizerię. Do tego kompot ze jabłek,a na deser ucierane ze śliwkami.
A tymczasem idę schować się w jak najchłodniejsze miejsce. Poza piwnicą ,to u nas salon na dole. Zastanawiamy się nad montażem klimatyzacji. Na piętrze,gdzie śpimy po prostu jeden wielki ukrop. Co o tym myślicie,warto?
Ja sobie nie wyobrażam życia bez klimatyzacji.
Dla mnie warto.
Tyle, że nim podejmiesz decyzję warto pomyśleć o tym jak działa na Ciebie (Was) samochodowa, jaki ma wpływ na chorowanie.
Bo to zawsze będzie różnica temperatur. Z gorącego do zimnego. I odwrotnie.
U mnie, nie wiem jak, różnica temperatur nie ma związku z chorowaniem. A jest z 30 kilku na dworze wejście do 19. Bo tak większość przestrzeni publicznych ma ustawione zazwyczaj.
My w domu nie mamy tak nisko ustawionej.
Na dole 26 stopni, bo czujnik jest nad telewizorem, gdy jest niżej wtedy dmucha non stop. Ja przy 35 na dworze w domu siedziałam pod kocem nim kupiliśmy deflektory na nawiewy i ustaliliśmy idealną dla nas temperaturę.
Odczuwanie jest inne, gdy co chwilę dmucha zimnym. Jak wejdziesz z koło 40 na słońcu do garażu, gdzie jest 33, to jest bardzo przyjemnie. Jak wchodzisz do domu, to tam w pierwszym momencie jest zimno. W drugą stronę garaż jest gorąco niemalże "niedowytrzymania"
Gdy potrzeba w dzień, gdy jest chłodniej i klima się nie włączy, wtedy obniżamy okresowo.
Na górze mamy ustawione 22, tak jest idealnie dla nas.
Warto?? nie wiem bo droga i coraz droższa, dochodzą koszty utrzymania - konserwacji, odkażania filtrów.
Jak stać Was i macie bardzo przegrzany dom to tak.
Ja spałabym w salonie skoro tam chłodniej
I już niedziela, jutro do pracy trzeba.
Dziś miało być w greckim stylu, ale zapomniałam rozmrozic polędwiczki. Nawet jakbym wyjela, to nie zdążą się zamarynować.
Mam czas do końca śniadania na myślenie czy pojadę do sklepu po świeże, czy zrobię coś innego, pewnie pojadę na zakupy.
I tak mam ser do oddania. Wczoraj kupiłam po terminie, już zaplesnialy w opakowaniu.
W zasadzie wymyśliłam, pojadę zaraz po śniadaniu, żeby nie trzymać w samochodzie za długo. Bo głupio byłoby pół topiony oddać. Albo pojedziemy na 9 do kościoła i po do sklepu. To zależne od męża czy będzie mu się chciało wyleźć z betów. On uwielbia leżakowanie w łóżku, nawet kilkugodzinne. Nie chcę mu tego odbierać, niedziela to jedyny dzień, gdy może sobie na to pozwolić w 100%.
Ja się budzę, kilka minut i zaraz wstaję.
Ale potem mam leniwy poranek z kawą, śniadaniem, ciągle w koszuli.
I niby zawsze jestem gotowa do zebrania się, ale nie lubię, gdy coś zakłóca mi to poranne leniuchowanie.
Idę śniadać.
Dzisiaj awokado faszerowane sałatką z kraba (mięso krabowe, sok z cytryny, papryki, ogórek, skład warzyw dowolny generalnie, odrobina majonezu).
Czasami robię z łososia, można też z tuńczykiem z puszki.
Dzieńdoberek
Deszczowo, ulga i spokój z podlewaniem /ogórki i cukinia wciąż rosną, pomidory w skrzyniach bez mojej wody usychają/.
Wczoraj zamiast jechać po pizzę upiekłam swoje placki:
drożdże świeże, mąki 3- krupczatka, tortowa i ryżowa
woda miner. z kefirem 1:1go, cukier brązowy i duużo masła zimnego.
Ciasto lekkie, luźne i pyszne, krucho-drożdżowe.
1sza próba w tortownicy, reszta na papierze i blaszce z piekarnika.
Nowe u nas:surowe pieczarki w plastrach wciskałam w ciasto, posypałam tartym serem i przyprawami, odstawiłam aż ciut podrosło. Siekana szynka, plastry pomidora obłożone świeżym czosnkiem i mozzarellą kuleczkową.
W tortownicy wyszło jak tarta, znikło w sekundę.
Blaszkowe zjedzone na śniadanie.
Poza tym nic nowego, obrabiam ogórki bo mam swoje i dostaję zza płota.
Mimo, że rozdaję rodzince to nadal ich sporo do zaprawiania, kiszenia.
Teraz idę zebrać swoje, wrzucę do małosolnych miodowych bo wczoraj już sporo wyjadłam
Czas też na plany obiadowe, może polędwiczka jak gyros z knajpy, szybka i smaczna.
Miłego dnia i tygodnia
Witam poniedziałkowo
Rano odczuwalnie było jakieś 14 stopni. Trochę chłodno.
Weekend zleciał. Plany na nowy tydzień mam spore - spotkanie za spotkaniem. Dopiero w czwartek jest szansa na chwilę dla siebie i dla domu.
Wczoraj (będąc w klimacie urlopowym) oglądałam stare odcinki Makłowicza na Krecie. W jednym z nich przygotowywał bakłażana z jakąś kobietą. Prosto, szybko i bardzo apetycznie. Jako, że miałam cukinię pod ręką, to zastąpiła bakłażana i wyszło super. Danie składa się z cebuli, oliwy, cukinii, białej fasolki i pulpy z pomidorów plus przyprawy (pieprz, sól, oregano, tymianek i odrobina cynamonu). Takie niby leczo Cukinię pokroiłam w grube plastry dzięki czemu była lekko twarda (taką wolę).
Dobrego startu w nowy tydzień
Ernesto zapukał wczoraj do okien. A w zasadzie załomotał. Był daleko na oceanie, na naszej wysokości.
Debby, która przechodziła pod płotem nie brzmiała tak groźnie. Porządnie wiało, Porządnie padało, przez godzinę z przerwami. I poszło.
Nad oceanem, w połączeniu z pełnią księżyca fale były ogrome.
Widziałam dzisiaj zdjęcia z Rodante (to to Rodante z książki Nicolasa Sparksa, większość rozgrywa się u mnie w stanie, on sam mieszka w New Bern). Domy na plaży (pierwotnie budowane za wydmami, erozja przesunęła je, bez przemieszczania się) miały baseny. Po Ernesto już nie. Za jakiś czas już i domów nie będzie, natura zabierze.
Moja pasta z fasoli przepyszna na zimno.
Nie smakuje fasolą, bardziej pasztetem do smarowania, choć nie da się powiedzieć z czego.
Jak będę miała czas, zapiszę przepis.
Dzisiaj pracowy dzień, jak co tydzień.
Zobaczymy co przyniesie.
A znasz może pastę z grochu? Nosi nazwę Fava. Też by Ci pewnie smakowała.
Fava beans to bob.
Nie wiem czy każdy, ale na pewno broad fava beans.
Ja znam tylko grecką Favę i ta jest z żółtego grochu.
https://praktykulinarni.com/fava-grecka-pasta-z-grochu-meze/
Witam wtorkowo
Piszę tak na szybko,bo czasu nie mam za grosz. W niedzielę zajechała do nas ciocia w odwiedziny z drugiego końca Polski. Nie była w tych stronach ponad 15 lat.Co prawda co roku obiecuje,że na pewno przyjedzie w przyszłym roku i na tym się kończy. Tym razem postawiła sobie za honor by w końcu nas odwiedzić. A,że calkiem nie dawno ukończyła 70 lat,stwierdziła,że dłużej odkładać nie będzie. Oczywiście nie siedzimy tylko w domu. Wczoraj byliśmy u Taty,dziś jedziemy do Krakowa. Jutro zrobimy sobie pieczonki w składzie 10 osób ,tylko nieco innym jak ostatnio Jednym słowem się dzieje Dobrze ,że upały zelżały,bo byłoby ciężko. To na razie tyle. Zaraz jadę po świeży chleb do piekarni. U nas można taki dostać już o 6:00
To na razie tyle. Pozdrawiam serdecznie
Jak wywnioskowałam gość jest miły i fajnie spędzacie czas więc życzę miłych, rodzinnych chwil
Witam wtorkowo
Wczorajszy dzień był jakiś dziwny. Nie wiem czemu byłam podenerwowana. Czułam cały czas niepokój. Na szczęście niespodzianek nie było.
Dziś jadę do rodziców. Zabrałam w pojemnik moją cukinię, którą przygotowałam w niedzielę. Pojemnik włożyłam przytomnie w torbę foliową i to na szczęście, bo w trakcie drogi wieczko się uchyliło i sos popłynął
dziś mam sporo pracy więc szybko herbata, śniadanie i zabieram się za papierzyska.
Dobrego dnia
Ale masz fajnie Goplana, nawet jak intensywnie.
Spotkania z rodziną, szczególnie tą dawno niewidziana są ogromną przyjemnością.
Ernesto już wysoko jest, wybiera się w kierunku Irlandii.
Ciągle oglądam zdjęcia po jego falach, które ukradły ogrom plaży, dwa baseny i cały dom.
Hotel z filmu Noce w Rodanthe, będący niejako aktywnym zabytkiem, ciągle na służbie, można sobie wynająć nocleg, już raz był przesuwany w 2009 roku. A teraz siedzi na końcu trawnika, na małej skarpie, gdy ocean dochodzi do tego trawnika.
Niby to naturalne, wyspy mają do siebie, że znikają pod wodą (Outer Banks to ciąg wysp przy brzegu Karoliny Północnej. Rodanthe jest niejako w najwęższym miejscu nadającym się do zagospodarowania. Bo są takie, że tylko droga). Ale jednak oglądać ludzkie straty i dramaty przykro.
Witam środowo
Może ten niepokój (o którym wspominałam) nie był taki nieuzasadniony...? Zadzwoniłam wczoraj przed 9-tą do rodziców i okazało się, że telewizor padł na amen więc musiałam szybko zabrać się za szukanie nowego. Teraz marek jest sporo i jak tu wybrać właściwą? Na dodatek pokój mały, to szukałam 32 cale. Wybór się zawęził i ostatecznie zakup zrobiony. Przywiozą w czwartek i tutaj mały stres, bo trzeba będzie wszystko poustawiać tj. zaprogramować. No nic, jakoś sobie poradzę (chyba)
Ale mi wczoraj zleciał dzień. Wracałam od rodziców wieczorem, po drodze jeszcze poszłam do apteki odebrać zamówienie, potem do InPostu gdzie spotkałam sąsiadkę a ta lubi porozmawiać i nie dało się szybko wrócić do chałupki Odebrałam paczkę, bo zamówiłam sobie buty do wody. Tak się cieszę z tego wyjazdu na Kretę, że od razu pomyślałam o takim obuwiu, bo nigdy nie miałam a tam sporo kamieni w morzu więc są bardzo przydatne.
Patrzę na kalendarz a tam zaledwie 10 dni sierpnia. Jej, toż to zaraz dzieci będą wracać do szkoły
Dziś jadę do koleżanki na jej nowe mieszkanie. Ma przed wejściem taki mały ogródek z kwiatkami. Liczę, że aura za oknem pozwoli nam posiedzieć na zewnątrz. Rano dość mocno popadało i nawet zagrzmiało a teraz jest tak ciemno, że musiałam zapalić lampkę na biurku. Zimno nie jest, bo na termometrze 18 stopni.
Zaraz zrobię herbatę z cytryną. Ktoś się ze mną napije?
Dobrego dnia
Ja nie lubię takich butów, bo nogi potem są rozmoczone. Stan przejściowy, ale denerwujący, przynajmniej mnie, gdy je zdejmuję. I mnie piekielnie gorąco w stopy było. Kupiliśmy do parku wodnego, żeby nie zdejmować klapków, ale wolę na bosaka niż w tych butach.
Drugie zastosowanie to na kajaki, gdy trzeba wchodzić po mulistym dnie, lepsze buty niż błoto między paluchami.
Ja mam całkiem zamknięte, bo to już kilka lat. A teraz są całkiem fajne sandały wodne, na grubszej podeszwie, woda wleci i wyleci. Może kiedyś kupię, jak będziemy się wybierali na wodne atrakcje jakieś.
Dzieńdoberek
Burza w pełni, grzmoty, z armat chyba walą, zwierzaki ze strachu kulą się.
Lu wlazła pod biurko, siedzę kulawo i piszę 'zdalnie bo nie mogę krzesła wsunąć jak trzeba
Wody teraz nam nie brakuje, fajnie bo warzywa rosną i owocują pięknie.
Wczoraj jarzynową na świeżych pomidorach ugotowałam, zagęściłam pokruszonym makaronem wstążki i posypałam serem.
Dzisiaj zjem bez sera, polaną masełkiem.
I wciąż ogórki, kiszenie, marynowanie i dzisiaj chyba pasteryzacja bo nie zjemy na szybko wszystkich a lodówka już zapchana:
musztardowe Almanowe w 2ch wersjach, obie ostre bo z musztardą jalapeńo, kiszone miodowe bo w upale szybko przekisły i piekielne - powtórka ostra bo roztarłam siekane czilli w moździerzu
Jak tylko telewizory padają to nic strasznego, gorzej gdy znikają ludzie i domy.
Trzymajcie się, uważajcie na siebie i bliskich
Witam środowo
Ja tak na chwileczkę do kawki Wam podesłać jagodzianki. 20 minut temu wyjechały z piekarnika. Smacznego. A tymczasem wracam do robienia pieczonek ,by jak zjadą goście były już upieczone. Mam nadzieję,że pogoda nie popsuje mi szyków,bo coś zaczyna się niebo chmurzyć...
Środa już.
Jutro wolne. Z powodu mezowskiego badania. Trzeba go zawieźć i przywieźć. I czekać tam.
A to ze dwie godziny będą.
Dzisiaj dentysta, ostatnie trzy ramki aparatu. Jak dobrze poszło, zęby się naprostowaly, będzie koniec. Potem jeszcze miesiąc trzymania formy, żeby nie zapomniały jak powinny stać. No i dalej już tylko na noc. To już do końca życia.
Mało kto nosi tą nocną ochronę.
Moja córka na kilka dni, gdy jej się zęby zaczynają rozjeżdżać. Niestety prostowanie nie jest na zawsze, o efekt trzeba dbać. Regres jest zależny od naszej budowy szczęki, ubytkow w zębach itp.
Ja będę używać, tak myślę. Choć może to tylko plan, który z lenistwa i sklerozy rozwieje się gdzieś tam.
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Uf! Nareszcie. Jak dobrze, że to ostatni dzień pracy. Jutro co prawda od rana mam gościa i nie będzie spokojnego poranka, ale za to dziś wreszcie wrócę po pracy do domu. Każdego dnia miałam coś do zrobienia albo jakieś spotkanie i wracałam wieczorem. Dziś wreszcie ogarnę mieszkanie, zmienię pościel, zrobię pranie i zakupy na weekend.
Wyszłam rano w krótkim rękawku i trochę żałowałam, bo było chłodno. No ale jak będę wracać, to ma być 28 stopni. Duża rozbieżność. Tak się zastanawiam czy w tym roku jest inaczej, niż zwykle czy w minionym też były takie zimne poranki...?
Wczoraj przywieźli mamie nowy telewizor. Na szczęście ustawianie kanałów itp. poszło gładko. Trochę się denerwowałam, bo nie byłam pewna czy ogarnę to bez pomocy, ale widać nie jest ze mną jeszcze tak źle
Myślę teraz na co mam ochotę i jakie zakupy zrobić. Coś ostatnio nie mam weny i tak naprawdę nie ciągnie mnie szczególnie do gotowania. Może tradycyjnie jakaś micha sałaty...? Obadam w sklepie
Dobrego dnia
Ale czas gna.
Mąż po badaniu, kolejne za 5 lat, znowu. Będzie miał wcześniej niż ja swoją drugą. I profilaktyczna biopsja czy w tym co narasta mu nie ma zmian rakowych (ma czy raczej miał, bo usunęli, hemoroidy i polipy). Lepiej wiedzieć niż nie.
Myślę z dzieciakami jechać na farmę mleczna, pooglądać cielaczka, mają jednego wystawionego, zjeść lody, pobawić się na placu zabaw.
Dziś chłodniej w dzień, to trzeba skorzystać, bo plac zabaw jest na otwartym placu, bez grama cienia.
Od poniedziałku znowu gorąc.
W drodze powrotnej może zajedziemy na farmę warzywną, jest po drodze. A tam mają kurczaki i często inne zwierzęta- koza, owca, świnie, paw, zależy co akurat jest.
Dzieciaki będą miały radochę wielką.
A jutro rano w drogę. Pogoda ma być fajna, bez deszczu, więc będzie miło.
Witam sobotnio
Jak ten czas leci. Straciłam poczucie czasu od kiedy ciocia do nas przyjechała. Wczoraj przyszło się pożegnać i tak jakoś smutno się zrobiło. Czas spędzony minął tak intensywnie,że nie miałam chwili by wpaść do Was.
W każdym bądź razie już jestem i lecę do Was z ciastem. Takie tam ucierane z rabarbarem i kruszonką kokosową ,do tego kawa albo kompot ,co tam chcecie
Coś czułam, że jest pyszne ciasto - nos mnie poprowadził
Witam niedzielowo
Przychodzę z kawą , może ktoś wyczuje aromat i się przysiądzie?
Wczoraj miałam dość intensywny dzień. Od rana gość a w międzyczasie ekipa wymieniająca liczniki wody. Trochę się działo. Potem telefony i czas zleciał. Dziś powinno być spokojniej. Chcę trochę ogarnąć siebie Czas wziąć się za pedicure i manicure.
Póki co, w planach śniadanie czyli awokado, pomidor i cukrową cebula, którą uwielbiam. Udało mi się kupić na ryneczku osiedlowym. Szkoda, że tak ciężko ją dostać.
Na obiad planuję fasolkę szparagową z masłem.
U Was pewnie będą niedzielne frykasy
Dobrego dnia
Chętnie się przysiądę ,bo ostatnio mam tak intensywny czas,że pora trochę odpocząć
Dziś u mnie wszystko późno. Dopiero teraz nastawiłam na rosół ,bo rano wybyłam i dopiero teraz wróciłam. Niedziela handlowa ,do tego targ i tak zeszło,a wcześniej msza. Dobrze mi zrobi łyk świeżo zrobionej kawy,bo i w nocy za bardzo spać nie mogłam przez komary.
To na razie tyle. Miłej i smakowitej niedzieli,w dodatku ostatniej w tym miesiącu.
U mnie to podstawowa cebula. Najbardziej ją lubię. Używam do wszystkiego.
Z dań z tej cebuli to moje ulubione smażone w głębokim tłuszczu, opanierowane krążki cebulowe (wczoraj jadłam, w domu nie będę robić, bo za tłuste i za kaloryczne, ale na wyjazdach, gdy mają w menu jako dodatek to skorzystam.
Potem są hash puppies, kulki z ciasta z mąki kukurydzianej i zwykłej, z drobno pokrojoną cebulą w środku. Uwielbiam, w domu nie robię.
A w wesji domowej to Tennessee onion, całe cebule, z poluzowanymi krążkami, ułożone jak kwiaty róży, zapieczone pod mieszanką serów. Poezja.
Hej hej niedzielnie.
Wczoraj pobudka jak do pracy, poranny wyjazd i poza dojazdami to cały na nogach.
Dzisiaj tylko kręgosłup mnie boli, gdzieś jakiś ucisk na nerw się zrobił, przejdzie. Plus pewnie zakwasy dojdą. Ale dosyć marudzenia.
Byliśmy w muzeum trucków i traktorów. Ogromny hangar, trzy pomieszczenia.
Moi faworyci to traktory "do kościoła" (wyglądające jak samochody) z 1936 i 1938 roku, camper oraz jeepster (teraz wiem skąd moda na kaczki).
Oczywiście cała ekspozycja też.
Na miejscu mają restaurację, tam zjedliśmy lunch. Oblężona, bo najtańsza w okolicy, sami się tak reklamują. Bardzo dobre burgery mieli.
A potem już Richmond, spacer dookoła Śródmieścia.
Stolica konfederacji, centrum tytoniowe, teraz ledwie zipie, powoli dźwigając się z kolan.
Można by rzec miasto pod autostradą.
Byliśmy na dworcu, którego wieża zegarowa wystaje pomiędzy autostradami, zawsze fascynuje.
Został odnowiony, niestety tylko z zewnątrz. Bo wewnątrz stracił styl, nie zachowali praktycznie nic. Na górze dworzec kolejowy, na dole pomieszczenia, a w zasadzie hale na wynajem, na imprezy różnego rodzaju. Akurat przygotowywali wesele.
Byliśmy w browarze na drugim dworcu (jak bogate było miasto, że miało dwa dworce w bliskiej odległości).
Mieli akurat rocznicę, piwo w cenie sklepowego oraz rocznicowe szklanki w kształcie puszek, plus zbędny śmietnik gadżetowy- rozdawali za darmo.
I tak nam dzień zleciał.
Teraz przed nami kolejny, też na nogach
Almanko ,o dzień spóźnione ,ale za to najserdeczniejsze życzenia z okazji Urodzin 100 lat ,100 lat niech żyje ,żyje nam,a jak się da ,to i więcej
Almanko wybacz, że ja też z opóźnieniem, bo oczywiście (jak zwykle) nie wiem kto kiedy...
Życzę Ci bardzo, baaaardzo dużo zdrowia, żebyś mogła czuć się szczęśliwa i spokojna, żeby nic Cię nie nurtowało a każdy dzień przynosił radość. Uściski!!!
Smakosiu, dziękuję serdecznie za życzenia.
Jaki piękny tort ,zresztą jak wszystkie którymi nas częstujesz. Chętnie się poczęstuję, zwłaszcza ,że lubię wszystkie torty ,a jak jeszcze z owocami sezonowymi to tym bardziej. No i raz jeszcze wszystkiego najlepszego
Wszystkiego najlepszego i ode mnie.
Przepiękny tort. I jaki smaczny wirtualnie. W realu to musi być poezja.
100 lat szczęścia i pomyślności wszelakiej Almanko,
z okazji kolejnych urodzin /u mnie to 40te od daaawna/.
Posyłam to co najlepsze w naszym świecie:
przytulasy i buziaki .
A tak swoją drogą kiedy masz urodzinki droga Smosiu,bo nie pamiętam ,żebyś kiedykolwiek wspominała Nie musisz mówić ile ,ważne ,żeby wszystkiego dobrego pożyczyć A tak w ogóle gdzie się podziewałaś tyle czasu ,znowu Ci internet odcięli,to pierony jedne ,no
Nie podałam urodzin tylko imieniny, takie u nas świętujemy.
Urodziny organizujemy dzieciakom, potem tylko 18ki z tortem i pompą lub bez pompy.
Internet, odpukać, działa nawet nieźle.
A ja nic nie robię a i tak czasu mi brak na lenistwo.
Jak to jest, czas przyspiesza czy ja ślimaczeję
Witam poniedziałkowo
Jak to mawiano kiedyś na początku tygodnia: "No to od nowa Polska ludowa". Trzeba brać się za "robotę", koniec tego dobrego
Tydzień zapowiada się ciut lżej od minionego. Mam umówione jakieś trzy albo cztery spotkania, ale wszystko na spokojnie, nic stresującego. Co miałam pokupować, to kupione - najważniejszy był ten telewizor dla mamy.
Chodzi mi po głowie żeby zrobić jakąś pastę warzywną albo pasztet. Pewnie nie wcześniej jak w weekend. Jeśli mi chęci nie przejdą
Rano było tylko 9 stopni. jej, ale zimno. Teraz już jest słońce i fajnie się ociepla.
Dobrego startu w nowy tydzień
Nie ma wyjścia, trzeba do pracy.
Wczoraj wróciliśmy przed 7 wieczorem do domu.
Po intensywnym dniu. I po zmianie planów.
Zostaliśmy w mieście, potrzebny kolejny wyjazd na zrealizowanie.
Najpierw byliśmy w Białym Domu Konfederacji. Nazwa umowna na dom prezydenta konfederatów. Mieści muzeum wojny secesyjnej, tak się nazywa, ale obejmuje głównie eksponaty związane z życiem Jeffersona Davisa.
Przewodniczka była fajna. Jedyny problem dla mnie to, to, że nie była zwolenniczką konfederacji, że ewidentnie stała po stronie Północy (Jankesów).
Ciężko musi być pracować w takim miejscu.
Zresztą ciężko musi być ludziom, którzy historycznie mieszkają w stolicy Południa, a przy dzisiejszej narracji woleliby, aby historia się nie wydarzyła.
Potem byliśmy w capitolu, historycznym miejscu urzędowania stanowego rządu.
Mieliśmy super przewodniczkę, starsza pani, może i nawet po 80tce, bo twarz miała mocno pomarszczoną. Z jaką wiedzą... Wycieczka mająca trwać koło godziny, zajęła prawie dwie.
Takim smaczkiem był fakt, że w czasie wojny secesyjnej, oba rządy pracowały w tym samym budynku.
Wypadki chodzą po ludziach.
Wróciliśmy na reszcie paliwa, mąż nie zatankował na stacji przed domem.
Tragedii nie było, do pracy by mi stykło, do domu nie koniecznie. Pojechałam rano na stacje.
I prawie wszystkie dystrybutory były zamknięte, patrzyłam, żeby nie rozjechać pachołków po lewej stronie, puknęłam żółty, zaporowy, którego nie zauważyłam po prawej na skręcie.
Trafiło pod najgorszym kątem, poza światłem wymiana kawałka przodu, prostowanie pokrywy silnika no i cała lampa.
Gdyby nie światło, jeździłabym dalej. A tak poszło przez ubezpieczenie...
Jak ubezpieczenie zatwierdzi kosztorys, oddam samochód i dostanę wypożyczony.
Gdzieś 2 tygodnie.
Ojoj to się porobiło ,ale nie jest źle. Ostatnio córka wjeżdżając do myjni nie zauważyła jakiegoś żelastwa i centralnie objechała bok auta. Trochę wgniecione i zarysowane. Gościu powiedział,że do wymiany,ale póki co można jeździć.
Witam środowo
Wczoraj miałam intensywny dzień. W pracy ciągle coś, po pracy spotkanie z przyjaciółką a jak wróciłam wieczorem, to normalnie padłam. dziś nie chciało mi się wstawać, ale potem mały przemarsz do pracy i energia wróciła.
Poranek chłodny - zaledwie 14 stopni. Za to na popołudnie zapowiadają 29. Niezły skok, co? Dziwne to lato w tym roku. Maj w zasadzie był zimny (nietypowo), za to teraz wrzesień ma być wyjątkowo ciepły. Zobaczymy.
Na dziś zapowiedziano nam w pracy kontrolę więc szykuję papiery i oby jakoś poszło.
Dobrego dnia
Ale kimnelam dzisiaj w 10 minut, pomiędzy budzikami. Gdybym wstała, to bym chyba się wywróciła. Nie pamiętam czy aż tak mi się kiedyś zdarzyło.
Musiałam jeszcze chwilę poleżeć.
Smakosiu mam wrażenie, że w Polsce teraz jest klimat, jaki był u mnie 10 lat temu.
Macie wiele dni cieplejszych niż u mnie.
U mnie pogoda się wyplaszcza, lato pokornieje, zima jest chłodniejsza, ale nie, że zimniej, tylko dłuższe ciągi chłodnych temperatur, letnie wracają na pojedyncze dni, a nie jak wcześniej tygodnie.
Klimat na pewno się zmienia.
Biegun się przesuwa.
Ciekawe czy tylko strefy klimatyczne się zmienią, czy też będą jakieś zmiany tektoniczne.
My tego już nie dożyjemy.
W każdym razie kiedyś, miliony lat temu, biegun był w Kentucky, a tam gdzie ląd było morze.
Już mam wycenę od ubezpieczyciela, mogę jechać do warsztatu oddać samochód.
W poniedziałek święto u nas, a ja do pracy.
Bo on przygotowuje się do egzaminu końcowego, siedzi w bibliotece, a ona ma dyżur, może ostatni przed rozwiązaniem. Ale brzuch wysoko jeszcze.
Na weekend przeprowadzam się do psa córki, także będzie trochę przejazdów w ciągu dnia. Trzeba dać radę i tyle.
Odkryłam wreszcie wykorzystanie mikrofali - chipsy serowe. Ser w plasterkach, taki gotowy kroję na 4, układam na papierze do pieczenia w mikrofali. Ile się zmieści.
I 3 minuty u mnie (ale to zależy od mocy mikrofali, bo w pracy jest 1.5 oraz ilości). Jak widzę, że mi się rumieni wcześniej, zaglądam. A jak za mało, to dodaję sekundy.
Chipsy mają dwie wady - szybko się kończą i są słone (ser normalnie nie smakuje tak słono), po pierwszym idzie się przyzwyczaić.
Witam w czwartek
Wielkimi krokami zbliża się wrzesień. Smakosiu czas przejąć klucze. Październik już należy do Smosi. Wedle starego porządku ,może być?
U mnie właśnie gotuje się kapuśniak na wędzonce. Taki smak mnie wczoraj naszedł,że musiałam dzisiaj ugotować. Poza tym gorąco,co prawda upału nie ma ale jakaś taka duchota wisi w powietrzu. To na razie tyle. Pozdrawiam serdecznie
Goplana a dzisiaj nie środa?
Ja wolę stary, jednomiesięczny porządek. Mniej postów, mniej przewijania, mniej umknie, szczególnie jak dodane pomiędzy.
Na telefonie widzę post pod postem, nie wiem czy nowy, czy odpowiedź do poprzedniego.
Jak dodany wyżej w dużej ilości postów mam marne szanse odnaleźć, bo nie odznacza mi wiadomości jako przeczytane.
Ale to ja. Jakby była decyzja, że przechodzimy na dwa miesiące, dostosuję się.
Ekkore, nie wiem czy u Ciebie też to będzie tak działać, ale żeby otwarty wątek, po przeczytaniu (w komórce) był odznaczony, to klikam w to miejsce zakreślone na czerwono ( zrobiłam zrzut ekranu).
Dzięki wielkie. Wiem o tym.
Tyle, że oznaczenie jako przeczytane nie zmieni niczego, bo posty dodane pomiędzy, których nie przeczytałam, też znikną.
Choć w sumie...znikną pierwszego dnia, ale jak będę odznaczała regularnie, wtedy każdy dodany po, będzie wytłuszczony.
Jeszcze raz dzięki smakosiu, za to, że mogłam sobie wyobrazić jak to działa.
Będziemy próbować.
No faktycznie zjadłam środę Czasami tak mam ,że jestem o jeden dzień do przodu. A dziś już faktycznie czwartek. Serdecznie witam Wszystkich
Goplano, melduje gotowość! We wrześniu ja startuję z Kawiarenką
I już czwartek.
Samochód oddany, może za dwa tygodnie wróci do mnie.
Mąż wziął samochód z wypożyczalni, dali mi sedana, a tam ciężko przypiąć foteliki.
Ja wzięłam jego jeepa, dużo prościej z dziećmi, bo wyżej.
Jutro wyprowadzka do córki. I przez weekend ciągle jeżdżenie, dobrze, że mamy tylko kilka minut od siebie. I po drodze zawsze.
Upalnego lata ciąg dalszy. Trzeba przetrwać.
Witam czwartkowo
Upał w mieście, to faktycznie ciężka sprawa. U mnie dziś mają być 33 stopnie. Wyszłam na chwilę i szczerze mnie zaskoczył ten skwar a temperatura rośnie.
Po pracy jadę do rodziców, ale najpierw muszę zrobić zakupy. Do moich rodziców (ze względu na remonty) jeździ zastępcza komunikacja. To oznacza, że wypuszczają w trasę stare autobusy bez klimatyzacji i często bez otwieranych okien. Noooo lekko nie będzie
Oby do piątku a ten jutro więc jupi!
Dobrego popołudnia
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Nooo powiem Wam, że wczoraj, to naprawdę była duchota. 33 stopnie w cieniu, nagrzane bloki i chodniki powodowały, że było takie wrażenie jakby brakowało powietrza. W moim zastępczym autobusie człowiek stał przy człowieku, czuło się jak obce ciało paruje. Bardzo nieprzyjemne wrażenie. Ale to jeszcze nic - kiedy zamknęły się drzwi autobusu pojawił się fetor moczu od jednego z pasażerów, potem doszły czyjeś przepocone buty. No normalnie wierzyć się nie chce, że komunikacja w obecnych czasach może być tak prymitywna. To oczywiste, że firma nie ma wpływu na to czy ludzie się myją, ale wystarczyłoby żeby chociaż częściej jeździły, to przynajmniej byłoby luźniej.
Dziś poranek super - 19 stopni. Przeszłam się z przyjemnością, na spokojnie i nie chciało mi się wchodzić do pracy Pomyślałam szybko o nadchodzącym urlopie i już mi było lepiej.
Dziś muszę zaliczyć małe zakupy i posprzątać mieszkanie. Dobrze by było żeby wieczorem czy w nocy trochę popadało, bo roślinki i ptaki są już biedne.
Na weekend ugotuję garnek cukinii z białą fasolką (z puszki) i z pomidorami. Będzie na trzy dni. Nie chce mi się nic więcej wymyślać.
Obstawiam, że jutro rano będę miała gościa na kawę więc chciałabym porobić sobie wszystko dzisiaj i mieć w sobotę większy luz. Ot i całe moje plany. Czyli nuda . Dokładnie tak, jak lubię - wszystko pod kontrolą
Dobrego dnia
Dacie wiarę, że pojutrze już wrzesień.
A sierpień się dopiero zaczął przecież.
Dali mi samochód z dziurą w oponie, już od początku wyświetlał, że niskie ciśnienie, tyle, że on nie pokazuje ile jest, a ile powinno być, więc skąd mieliśmy wiedzieć. To znalazł dopiero wczoraj. Bo go frapowało dlaczego pokazuje, że niskie ciśnienie.
Mężowi zeszło do 19, napompował wczoraj, w nocy znowu zeszło.
Do wypożyczalni, wysłali męża do warsztatu, bo nie mieli innego samochodu. Może i lepiej, bo on wczoraj zatankował do pełna, szkoda, aby nasze dolary przepadły. Za powietrze zapłacił i tak sam.
Mam koleżankę ze studiów. W grudniu siadł jej kręgosłup, sparaliżowana na kilka miesięcy. W przyszłym tygodniu wychodzi ze szpitala, na nogach, o lasce i w gorsecie.
Chodzi tylko dzięki własnej determinacji i niezmordowanym ćwiczeniom. Tyle czasu...
Alman serdeczne podziękowania za całe 2 miesiące wypoczynku "Pod lipą''.
Było bardzo miło ,przyjemnie i smacznie. Jutro już wchodzimy w fazę jesieni,choć najbliższe dni mają być upalne. To i dobrze ,bo niektórzy zaplanowali urlop po wakacjach,jak np.mój tato. 3 września jadą nad morze.
A teraz czas na śniadanie,tylko najpierw trzeba do piekarni po chleb jechać. Dobrego śniadania i miłego dnia
Pięknie dziękuję za serdeczne przyjmowanie gości, aż 2 miesiące, bez wytchnienia. Fajnie było, smacznie i kolorowo, aż żal tych ciast i tortów
Ja dziś dziękuję Wszystkim Gosposiom i Fanom za cierpliwość i podpowiedzi, rady cenniejsze od złota.
Czas zamknąć rozdział, ustąpić młodszej gwardii co wniesie wiele nowego i ciekawego do Kawiarenki i całej stronki.
Pa, pa :) Ja już znikam
Niech moc będzie z Wami" /a forsa z nami /.
Wasza wierna fanka, Smośka
Smosia ,weź nie strasz ,że znikasz,no co Ty?! Kawiarenka bez Ciebie? Mam nadzieję,że to żart jakiś Tyle nas już ubyło,nie wyobrażam sobie,żeby jeszcze Ty która jesteś jedną z najwierniejszych fanek Wielkiego Żarcia odeszła... To jakby runął domek z kart,jakby skończyła się pewna epoka,a nikt oprócz nas pięciu do kawiarenki nie wchodzi,a przynajmniej nie po to ,żeby pogadać.
Powiedz ,że to żart i ,że jutro spotkamy się u Smakosi we wrześniowej odsłonie Na zachętę szarlotka (na razie siedzi w piecu) i kawa
Witam i w imieniu Lipy dziękuję, że chciało Wam się usiąść czasem w jej cieniu, mimo gorącego lata, wakacji, urlopów i wielu jeszcze innych atrakcji. Miło było Was gościć i cała przyjemność po mojej stronie, choć prawdę mówiąc, mój udział w tworzeniu atmosfery był znikomy.
A teraz pozwólcie, że zwrócę się bezpośrednio do Smosi.
Smosiu, jutro 1 września, a nie 1 kwietnia... czy Ty chcesz starszawą już Almankę doprowadzić do zawału??? wiesz, że moje serducho wprawdzie po remoncie, ale gwarancji nie ma.
Smosiu Droga, czy Ty pamiętasz, kiedy to kilka lat temu, w okresie wakacji kawiarenka wyludniła się zupełnie i na placu boju pozostała tylko samotna Almanka? i kto wtedy wspomógł tą biedną Almankę??? no kto??? Smosia właśnie!!! to dzięki nam udało się podtrzymać funkcjonowanie jej, przetrwać do powrotu Smakosi z wakacji, a potem stał się cud i pojawili się nowi Gości...
Smosiu, nie możesz, ba, jako starowinka powiem więcej, nie masz prawa nas opuszczać. Jesteś w sile wieku, zdrowa, pełna werwy i radości więc czemu takie masz pomysły??? To co ja biedna schorowana powinnam zrobić??? czy w ten sposób dajesz mi wskazówkę, że też powinnam już zejść ze sceny???
I ja wstałam. Poranna kawa i zaraz ruszam do domu na śniadanie. Pies wyprowadzony.
Alman dzięki za dwumiesięczny dyżur, super gościna pod lipą. Przyjemny chłodek, serwowane pyszności.
Smosiu ja mam nadzieję, że znikasz do domowych obowiązków, że to tylko tak zabrzmiało.
Jakby co, ja też zaraz znikam w tym celu, realne życie wzywa. Tym bardziej, że poniedziałek w pracy, mimo święta. A jak oni mówią, że krótko, znaczy, że będzie w nieskończoność.
Wulkanizacja, gdzie Wypożyczalnia ma umowę jest bardzo dobra chyba. Bo mąż spędził tam dwie godziny, mówił, że wszyscy czekają. Gdybym ja była z dzieciakami one chyba by rozniosły miejsce. Może byłoby bez kolejki, hehehe.
Witam sobotnio
Najważniejsze na początek - Alman, to była wyjątkowa Kawiarenka pod wieloma względami. Po pierwsze pobiłaś rekord stażu jako Gospodyni, bo (raczej) nigdy nie było takiej serii wątkowej przez dwa miesiące. Po drugie Twoje ciasto z kruszonką rozwaliło moją wyobraźnię na kawałki i nie pozwoliło o nim zapomnieć. Chwilami aż mi pachniało jabłkami i masłem. Po trzecie chcę Ci podziękować nie tylko za to, że tak fajnie poprowadziłaś wszystko, ale też za to, że mnie "uratowałaś", bo to ja (jak się okazało) nawaliłam po całości. Rozkoszowałam się urlopem zapominając o bożym świecie Jesteś super "babeczką". Moooocne uściski!
Sobota dziś była bardzo aktywna. Wstałam po szóstej, wypiłam kawę i zabrałam się za mycie dwóch, najbardziej brudnych okien od strony ulicy. Potem szybko ugotowałam garnek cukinii z cebulą, fasolą i pomidorami. Ledwo skończyłam przyszła moja ciocia na kawę. Była przygnębiona, bo dziś Jej syn (mój kuzyn) kończyłby 55 lat. Niestety 16 lat temu zginął w wypadku samochodowym. Zrobiło się refleksyjnie i kiedy poszła, to pomyślałam, że pojadę na cmentarz. Przy okazji odwiedziłam wszystkie, rodzinne groby, trochę posprzątałam, zapaliłam lampki i wróciłam do domu. No i wtedy przypomniało mi się, że muszę jeszcze ogarnąć trawnik. Tak to zleciał mi dzisiaj ten wolny dzień, ale jestem z siebie zadowolona. Nie czuję zmęczenia a sporo udało się zrobić.
Jutro będę na Was czekać z kawą w nowej, wrześniowej Kawiarence. Liczę, że może ktoś przyniesie kawałek ciasta, bo ja z tych rzadko pieczących
Alman, jeszcze raz dziękuję