A widzisz - ja nie soliłam (aby uniknać wody - heee) - no ociupinkę z młynka po wierzchu.
Trzeba solic, szczegolnie baklazan, bo w ten sposob wychodzi z niego lekka goryczka. Potem mozna kazdy plasterek osuszyc papierem kuchennym. :)))
To było zbyt dobre- aby poczuć ewentualną gorycz. Jeszcze raz dziękuję
To mi wygląda bardziej na dietetyczną Musakę... Ratatouille przyrządza się w garnku i miesza, aż powstanie warzywny gulasz. Nawet w bajce tak jest :)
A bakłażan powinno się solić, żeby wyszła woda i goryczka - można go zapiekać w piekarniku do osuszenia (kiedyś zapiekano na płycie węglowej). Reszta warzyw też wymaga odparowania - tak jest w Ratatouille. Podejrzyj w moich przepisach... oprócz ratatouille jest też musaka.
Oczywiście to, że to się nie zgadza z nazwą nie oznacza, że Twoja zapiekanka nie jest jest pyszna. Takie połączenie warzyw i przypraw daje prawdziwy bukiet smaku :)
Nie będę się z Tobą sprzeczać. Bajkowa wersja, serwowana w restauracji (akurat wczoraj ponownie oglądałam - tak z racji dania) jest kunsztownie podaną piramidą, zapieczoną w balsze - w postaci układanych plasterków.
We wspomnieniach degustatora dla mnie to nasze, polskie współczesne leczo. Mniej widowiskowe na pewno.
Ser jest moim własnym dodatkiem - bo w jakis sposób musze nakarmić prawie dwa metry dużego dziecka - a wodniste warzywa z całą pewnością by go nie nasyciły.
Co do musaki - nigdy nie póbowałam.
Wiele krajów ma podobne danie - różnia sie one zapewne przyprawami, występujacymi na danym terenie.
A moje jest wariacją...Za dodanie z przodu a la - mogę dostać upomnienie - hehehe
Uwielbiam Ratatouille, a Twój jest świetnie podany, nastepnym razem zrobię własnie tak jak na zdjęciu:)
mam pytanie wlasnie co do najedzenia się tym i nakarmienia w moim przypadku mężczyzny, mianowicie z czym można to dojeśc? tzn. z czym dodatkowo podac, z czym pasuje
Ja robiłam to jako samodzielne danie - wystarczyło do najedzenia się trzech osób, w tym jedna o ogromnym apetycie. Ale najedzenia a nie uczucia przesytu - jak na przykład w przypadku lasagne. Uczucie lekkości po obiedzie pozostaje - nie ma takiego błogiego ociężenia. Ale to i inny rodzaj dania.
Gdybym miała to z czymś podawać to pasuje mi do tego sztuka mięsa z grila (patelni grilowej)- i ta zapiekanka (bez ziemniaków już). Wtedy możesz nawet zrobić wersję Glumandy - "samowarzywną".
Myśmy z synem kombinowali jeszcze jak uproteinowić "ratatuja", aby nie zaburzyć konstrukcji - i wyszło nam, że doskonale do tego pasowałaby protalowa szynka drobiowa gitan, dołożona w plasterkach jako kolejna warstwa do piramidy - ale to tylko w wyobraźni - bo nie wypróbowane.
A swoją drogą - z tego co mi zostało za kilka dni robiłam leczo - niby skład ten sam, a mój mąż nie lubi, zjada na siłę, a ratatouille bardzo mu smakowało - tylko prosił - nie leczo, nie leczo, ale ratatouille...Ale jakaś odmiana musi być.
Nie spodziewałam się tak wspaniałego smaku. Z pewnością jeszcze nie raz powrócę do tego przepisu. Tylko sosik zmodyfikowałam ( wiecej cebuli, inne przyprawy, troszkę cukru i octu). Gorąco polecam wszystkim! pozdrawiam i dziekuje za przepis
Zrobiłam dzisiaj wariację na temat wariacji. Do zapiekanki dołożyłam kalarepę, marchew i ziemniaki - pycha. ziemniaki super uzupełniają, natomiast kalarepka pozostaje nadal twardawa - mnie akurat taka wersja odpowiada.
Eksperymentalnie dla syna dołożyłam kilka plasterków wędliny domowej. Ale stwierdził, że to nie to.
Dzisiaj kolejny eksperyment, wart zapamiętania. Zamiast sera żółtego, dałam pleśniowy (brie, camembert). chyba najlepsza wersja z wykonywanych do tej pory. I najbardziej syta.
Wcześniej eksperymentowałam z gorgonzolą - ale jest serem całkowicie topliwym, nie warto.
Po kolei - 45+15 minut nie starczyło i warzywa były twarde. Ale ja takie, na wpół surowe, uwielbiam! Małżonek trochę narzekał ale na drugi dzień (o dziwo!) poprosił o podgrzanie "resztek". Ratatuj w wersji duszonej mnie nie ciągnie - nie lubię duszonych warzyw a to jest strzał w dychę. Baaaardzo mi smakowało! Ekkore, dzięki za przepis.
Pozwolę sobie dodać do dyskusji, że jem bakłażany od lat, nigdy ich nie solę wcześniej i nigdy nie trafił mi się żaden z goryczką. Soląc i "spuszczając" z niego sok zapewne traci się jakieś składniki. A po co?
Pamiętacie? Ogórki ileś lat temu zdarzały się cholernie gorzkie z jednej strony i można było zepsuć jednym całą mizerię. A teraz? Ja od lat nie widziałam gorzkiego ogórka. Więc po co solić wcześniej bakłażan? Puścił ktoś kiedyś legendę o gorzkim bakłażanie i tak sobie krąży do dziś.
A jak się ktoś bardzo boi tej goryczki, to zawsze można plasterek dotknąć językiem i ocenić.
Nigdy nie zastanawiałam się nad tym czy gorzki czy nie. Postępuję zgodnie z opinią obiegową - czyli zawsze solę.
Jednak w tym wypadku solenie jest konieczne przed - żeby zapiekanka pozostałą zapiekanką a nie zupą na blasze. Bakłażan i cukinia mają w sobie tyle wody, że potrafią rozrzedzić każdy sos.
I już widzę dlaczego było mocno twardawe - za grubo pokroiłam. Ale to nic. Co do posolenia warzyw - ja uwielbiam ten soczek powstały przy zapiekaniu. Wstyd się przyznać ale po nałożeniu na talerz - spijam go w pierwszej kolejności. Mniam. :)
A mi szkoda wspaniałego sosu paprykowego - nie lubię, gdy zamienia się w zupę. A niekiedy nawet odsączona cukinia i bakłażan mają tyle wody, że i tak wszystko pływa.
Glumanda (2010-09-04 19:26)
No pieknie Ci to wyszlo :) Moj sos paprykowy jest gesty i nie zauwazylam, zeby wytwarzalo sie w tym zbyt duzo plynu.. Baklazan po pokrojeniu sole, wtedy juz puszcza duzo soku..tak samo mozesz zrobic z cukinia. Moze mozzarella tez sie przyczynila do nawodnienia calego dania?? Ogolnie to gratuluje pomyslu na wariacje w stylu Remy ;)