Doooobre, oj dobre. Powstało... bo mnie naszło. Taka kombinacja kilku przepisów, do tego zmieniona przeze mnie. Bo kto zabroni?
1. Zagniatamy kruche ciasto, kto nie potrafi niech sobie poczyta
http://wielkiezarcie.com/recipes/11470635643071389883 albo
http://wielkiezarcie.com/recipes/13893236947180322525
i wylepiany nim formę, wysoko podciągają brzegi. Wstawiamy do lodówki co najmniej na 1 godzinę, a można na całą dobę.
2. Schłodzone ciasto wstawiamy do nagrzanego piekarnika - 170 stopni, termoobieg, druga półka. Pieczemy ok. 20 minut.
3.W tym czasie śliwki wrzucamy do garnka, podlewamy wodą i rozgotowujemy (można zostawić większe kawałki). Dodajemy cukier, ew. cynamon. Budynie rozpuszczamy w mleku i wlewamy do śliwek, zagotowujemy. Masa będzie dość gęsta.
4. Gorącą masę wylewamy na ciasto i zostawiamy, żeby sobie spokojnie stygło.
5. Masło ucieramy z cukrem, dodajemy po łyżce serek homo cały czas miksując. Żelatynę zalewamy zimną wodą, czekamy parę minut, podgrzewamy w mikrofalówce przez kilkanaście sekund i wmiksowujemy do masy. (Mnie masa się masakrycznie zważyła, dała się uratować - podgrzałam całość przez minutę w mikrofali i potem potraktowałam mikserem na wysokich obrotach.)
6. Wylewamy masę na mus śliwkowy. Wstawiamy ciasto na parę godzin do lodówki, aby wszystko dobrze stężało. Potem już można ciasto trzymać w temp. pokojowej.
No i ...
Smacznego!