Paganella to mała miejscowość w północnych Włoszech, w sercu regionu Trentino chlubiącego się znanymi ośrodkami narciarskimi oraz słynnym jeziorem Garda. Mało kto do niej zagląda, przytulona do skał, z przycupniętymi po kątach małymi niszczejącymi domkami, które latem chronią się przed palącym słońcem za zamkniętymi oczami kolorowych okiennic, a zimą udają, że latem są ładniejsze, choć to wcale nieprawda. Jednak jest urokliwa. Kiedy tak idę uliczkami, myślę, że mogłabym zamieszkać w jednej z kamienic z pękniętym sercem tynku. Z oberwaną rynną, którą kapie nie tylko woda. Zamieszkać na trochę, nie na zawsze. Zatrzymać czas.
Z wijących się za Paganellą uliczek widać stolicę regionu, Trydent. Szczególnie piękne wrażenie robi wieczorem, gdy przypomina rozświetlonego pająka, jakiego zwykło się obserwować z okien samolotu, przelatującego nad miastami nocą. Trento leży u stóp Paganelli, ścieląc się w dolinie między formacjami skalnymi, obejmującymi ją z obu stron ramionami. Widok jest zapierający dech w piersiach. Niestety, żeby go uwiecznić, zabrakło statywu.
Sama góra jest narciarsko tylko pozornie nieprzyjazna. Samotny szczyt uwalnia trasy panoramiczne, które przy dobrej pogodzie robią wizualne wrażenie nawet na najbardziej wymagających. Pod względem trudności oraz zróżnicowania (odsłonięte lub schowane między ścianami lasu) stanowią wystarczającą propozycję dla narciarzy rodzinnych nie szukających emocji na ekstremalnych czarnych trasach (jedyna odcinek oznaczony jako czarny na narciarskiej mapie jest raczej ciemno czerwony i stanowi większego wyzwania dla osób o przeciętnych umiejętnościach). Dzieci uczące się jeździć mają do dyspozycji grupę łatwych niebieskich tras, unikające tłoku odludki mogą napawać się twardymi pustymi trasami schowanymi w głębokim cieniu drzew. Każdy znajdzie coś dla siebie na maleńkiej Paganelii.
Pogoda w lutym 2016 niestety nie rozpieściła odwiedzających. Val di Sole - dolina słońca - spłatała niezłego psikusa. W ciągu sześniu dni tylko raz zajrzało do nas słońce. Pozostały czas upłynął pod znakiem gęstych chmur i obfitych opadów śniegu, które obudziły ratraki do dziennej pracy, aby dało się wyjechać na stok, nie utonąwszy w świeżym puchu.
Paganella to Włoskie narty w miniaturze. Ciche i urokliwe. Uzależniające.
No niestety, nie mogłam zamieścić uśmiechniętych buziek narciarzy - ochrona danych osobowych :(
Cudnie:))
Super, juz za tydzien tez bede ogladala takie widoki........tyle ze austryjackie i szwajcarskie.Mam nadzieje, ze pogode bedziemy bardziej sloneczna mieli!
To ja poproszę zdjęcia :)
Widoki cudowne....
megi65 (2016-02-28 11:22)
Ładne górskie widoczki i to powietrze ))) Szkoda ,że narciarze pokazują nam swoje plecki i pupki w kombinezonach a nie uśmiechnięte buźki. Narciarz-maska spuszczę zasłonę milczenia .